piątek, 30 stycznia 2015

37. Who's that shadow holding me hostage?

1. Rozdział z dedykacją dla Amy!
(Więcej w notce + LINK do jej bloga)
2. Bardzo proszę o przeczytanie notki pod rozdziałem!
Po prostu musimy wyjaśnić kilka spraw, żeby WWAD
mogło dalej funkcjonować i nie było nieporozumień.
3. CO POWIECIE NA FERIOWY KONKURS?

- To będzie bardzo nie na miejscu, kiedy cię teraz pocałuję?- Zmarszczyłam brwi, lekko się uśmiechając i odsunęłam się od Nialla. Widziałam, że chłopak się zmieszał.- Przepraszam, ja tylko...
- Jesteś głupi.- Pokręciłam głową, śmiejąc się z niego.
- Bo?- Blondyn zmarszczył nos. Wyglądał jak naburmuszona dziewczynka.
- Bo przepraszasz za coś, za co nigdy nie powinno się przepraszać.
- Dlaczego?
- Nie mamy wpływu na uczucia. One jako jedyne są całkowicie szczere, więc niby dlaczego mielibyśmy przepraszać za to, co czujemy w głębi serca, co siedzi w naszej podświadomości? Nie przeprasza się ze to, co się czuje. Przepraszasz, gdy jesteś smutny? Przepraszasz za przyjaźń? Przepraszasz za szczęście? Przepraszasz?
- Przepraszam za to, co nieodpowiednie.- Spuścił wzrok.
- Więc uważasz, że to było nieodpowiednie?
- Tak. Ty i Harry...
- Niall!- Uderzyłam go w klatkę piersiową.- Przestań z tym Harrym, proszę cię.- Chwyciłam jego twarz w dłonie i wspinając się na palce, wpiłam w usta. Nie trwało to jednak długo, bo zaraz się od niego oderwałam.- Chyba lubię Harry'ego, ale tylko lubię. Nic więcej.

*Oczami Nialla*

Jej usta dotknęły moich i był to zupełnie inny pocałunek. Dziwny. Całowaliśmy się już wcześniej, ale nigdy nie stało się to, co stało się teraz. Pomimo tego, że jej usta przyległy do moich jedynie na kilkanaście sekund, czułem coś dziwnego. Mówiłem Louisowi, że odbieram jej dotyk zupełnie inaczej, niż inni. Kiedyś było normalnie! Każde zetknięcie nasz skóry było takie, jak wszystkie inne zetknięcia zwyczajnych ludzi. I nie jest to żadna pieprzona przenośnia! Ja dosłownie inaczej ją odczuwam. Dosłownie! Kiedy dotyka moich policzków, albo dłoni, czuję się inaczej. Czuję ją. Kiedy chwyta moją twarz w swoje dłonie, czuję jej oddech, czuję pracę jej płuc, a moje idealnie się z nią zgrywają. Chociaż nie wiem jak bardzo bym się starał, nie mogę sprawić, żeby nasze oddechy nie miały tego samego tempa. Kiedy dotyka mojej dłoni, czuję bicie jej serca. W fizyczny sposób. Czuję jego skurcze i pomimo odległości, jego bicie staje się tak głośne, jakbym właśnie trzymał głowę na jej klatce piersiowej. I czuję, że moje serce zaczyna kurczyć się w tym samym tempie. Słyszę i czuję krew płynącą w jej żyłach. Cholera! Ja czuję ją całą! Nawet to, czego nie powinienem czuć, przy najzwyczajniejszym w świecie trzymaniu się za ręce! Jaki normalny człowiek słyszy szum krwi, płynącej w żyłach drugiej osoby? Jaki normalny człowiek potrafi dostosowywać swój organizm do drugiej osoby? Jaki, do cholery?! A kiedy mnie całuje? Jest najlepiej i najgorzej równocześnie. Jestem szczęśliwy, bo ją kocham. Ale czuję energię, która przejmuje moje ciało. To dziwne uczucie. Nie mogę tego zaliczyć do dreszczy, ani do bólu. Nie powiedziałbym, że jest to też ciepło, rozlewające się po ciele. Nie. Czujesz, jakby coś zalewało cię od środka, ale nie potrafisz tego określić, bo to nie jest ani chłodne, ani ciepłe, ani nieprzyjemne, ani przyjemne, ale jest i mimo wszystko to czujesz. To jest energia. Energia w czystej postaci. A najlepsze, że to wszystko znika, kiedy ona się odsuwa. Wtedy nie czuję tej energii, nie słyszę jej bicia serca, ani szumu krwi, nie czuję oddechu. Na razie to wszystko, co mogłem poczuć z jej strony. Nie wiem, co by było, gdybyśmy mieli się kochać. I chociaż tego chcę, bo naprawdę coś do niej czuję, to cholernie się boję. Nie mam pojęcia co mogłoby się wtedy stać. Nigdy nie czułem jej w ten sposób. Zawsze to był normalny dotyk, taki jak każdego człowieka. Ale to się zmieniło. Zmieniło odkąd Harry nas rozdzielił. Najgorsze, że nie wiem co się dzieje, a ona mi nie pomoże, bo nie odbiera tego w ten sposób, co ja. To widać. Poza tym, czuję, że ona nie czuje tego samego. Jak to idiotycznie brzmi. Ale mam wrażenie, że gdzieś znajdę odpowiedź na to, co się dzieje, ale nie wiem gdzie.
- Niall?- Pstryknęła mi przed nosem. Zamrugałem kilka razy, uśmiechając się do niej. Wyglądała słodko. Jej zielonobrązowe oczy dokładnie mi się przyglądały.
- Hope, może uznasz mnie za nienormalnego, ale zrobisz coś dla mnie?- Dziewczyna kiwnęła głową.- Wyjdę z pokoju, a ty tu zostaniesz, dobrze?
- No dobrze, ale jaki to ma sens?
- W pewnym momencie po prostu powiesz, albo pomyślisz o mnie. Możesz powiedzieć "Przyjdź tu, Niall" albo coś innego, nieważne.- Hopie patrzyła na mnie z dziwnym wyrazem twarzy, ale przytakiwała.- Wyjdę i będę szedł korytarzem. Prosto przed siebie i nie będę się zatrzymywał, a ty powiedz albo pomyśl coś, ok?
- Dobrze.- Uśmiechnąłem się i pocałowałem ją przelotnie, ignorując tą dziwną energię, która próbowała wedrzeć się do mnie. Jednak pocałunek był za krótki, żeby mogła to zrobić. Wyszedłem z pokoju i ruszyłem przed siebie. Nie zatrzymywałem się, tak jak obiecałem. Liczyłem w głowie sekundy. Minęła może minuta, a ja nadal szedłem. Wracaj, Niall. Usłyszałem jej głos. Był tak wyraźny, jakby stała obok mnie. Rozglądnąłem się. Cholera! Tu naprawdę jest coś nie tak. Biegiem wróciłem do swojego pokoju, gdzie wpadłem jak strzała.
- "Wracaj, Niall"- Pokazałem na nią palcem.- Powiedziałaś "Wracaj, Niall".
- Tak, ale skąd wiesz?- Zmarszczyła brwi.

*Oczami Hope*

- Tak, ale skąd wiesz?- Zmarszczyłam brwi. Dlaczego on zaczął zachowywać się tak dziwnie?- Niall, o co chodzi?
- Nic ważnego, księżniczko.- Uśmiechnął się.- Możesz coś jeszcze dla mnie zrobić?
- Nie, jeżeli to będzie tak dziwne jak to.- Rozglądnęłam się dookoła. Niall tylko podszedł do szafki i zaczął w niej grzebać. W końcu wyciągnął czarną koszulkę i podarł ją w rękach. Jeden skrawek zawiązał sobie na oczach.
- Zaprowadź mnie w jakieś miejsce, jakiekolwiek.- Powiedział, odwrócony twarzą do ściany.
- Tu jestem.- Odezwałam się, naprowadzając go głosem.- Nigdzie cię nie zaprowadzę, Niall. Nie wiem o co ci chodzi!
- Proszę, Hope!- Jęknął. Westchnęłam i podeszłam do niego, łapiąc jego dłoń. Dziwnie zadrżał pod wpływem mojego dotyku. Jeszcze dziwniej wyglądała jego mina.
- Coś jest nie tak?- Stanęłam tuż przed nim, chwytając drugą jego dłoń.
- Wszystko w porządku.
- Naprawdę?
- Naprawdę!- Uśmiechnął się. Wywróciłam oczami i zaczęłam go ciągnąć do wyjścia. Chciał, żebym go gdzieś zabrała, no to to robię. Ale dziwnym było, że szedł dość pewnie, jak na osobę z zawiązanymi oczami.
- Podglądasz?- Zapytałam podejrzliwie.
- Nie.
- To czemu idziesz, jakbyś wszystko widział?- Blondyn wzruszył tylko ramionami. Weszłam do pierwszego lepszego pomieszczenia. Nikogo tu nie było. Ja sama jestem tu pierwszy raz. Rozglądnęłam się.- Jesteśmy i co teraz?
- Wybierz sobie jedną rzecz w tym pokoju i spójrz na nią, dobrze?
- Do czego to wszystko prowadzi?- Warknęłam, rozglądając się. Moją uwagę przykuł wazon.- Mam.
- Wazon.- Odezwał się Niall.- Średniej wielkości, czarny z jakimś gównianym wzorkiem. W środku jest uschnięty bukiet, obok leży kilka suchych, opadniętych płatków.
- Prawda.- Szepnęłam. Ale skąd on to wie?! Przecież mogłam wybrać każdą rzecz w tym pokoju! Nawet jakby podglądał, to nie miałby pewności, że wybrałam wazon.- Niall, to jest dziwne.
- Nie przejmuj się. To nic wielkiego.- Ściągnął opaskę. Co tu się, do cholery, dzieje?
- Nie! To nie nic wielkiego! To jest chore! Gorzej niż ja mam czasem! Niall, wytłumacz mi o co ci chodzi. Skąd wiedziałeś? Dlaczego tak dziwnie się teraz zachowujesz?- Zaczęłam panikować. Sama mam podobne odchyły, kiedy zaczytam czytać w myślach innych, ale on nigdy tak nie miał. Zaczynam się bać.
- Hopie, księżniczko...- Podszedł do mnie i chwycił twarz w dłonie, gładząc moje policzki. Znowu zadrżał. Długo to trwa? Może ja wcześniej nie zauważałam tego wszystkiego, ale dopiero teraz, gdy zaczął zachowywać się jak czubek z psychiatryka, zwracam na to uwagę?- Powiem ci potem, zgoda?
- Niall, nie możesz mieć przede mną tajemnic!
- Ale to nic złego, przysięgam!- Uśmiechnął się.- Nic o co mogłabyś się martwić.
- Ale...
- Muszę iść do wioski. Wrócę wieczorem, dobrze?
- Przecież ci nic nie zabronię.- Westchnęłam.
- Do zobaczenia.- Niall cmoknął mnie w policzek i szybko wyszedł z pomieszczenia. On ma kolejną tajemnicę.W jakiś sposób mnie to rani, bo myślałam, że mi ufa. Chyba jednak nie do końca. Rozglądnęłam się po pokoju, a potem sama wyszłam na korytarz. Zamknęłam drzwi i ruszyłam do swojego pokoju. Jak mam się nudzić, to ponudzę się u siebie. Chyba, że przejdę się po zamku i zobaczę czy wszyscy są cali i zdrowi. No i sprawdzę jak samopoczucie Harry'ego. Czy ten jeden dzień razem dał jakieś rezultaty i czy Violet mówiła prawdę? Mam nad nim kontrolę? Nie porozmawiałam z Niallem na temat Harry'ego. Będę to musiała zrobić. Ale jak wytłumaczę, że muszę z nim przebywać? To jest co najmniej dziwne.
Znalazłam się na dziedzińcu. Wszystko wyglądało w porządku. Dwójka chłopców goniła się po placu, a za nimi biegały dwa szczeniaki. Zamieniły się one jednak w dwójkę innych dzieci. Wilkołaki. Przy bramie stało kilku strażników. Wszystko wyglądało normalnie. Nie było tego zbiorowiska i nikt nie chciał nikogo zabić. Uśmiechnęłam się. Pod moją nogą znalazło się jabłko. Spojrzałam w miejsce skąd ono się przyturlało i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Louisa. Machnął ręką, dając mi znać, że mam odrzucić owoc. Chciałam go podnieść, ale usłyszałam krzyk.
- Nie tak!- Skrzywiłam się. Skoro nie tak, to jak? Przekręciłam głowę w prawo. Chyba wiem. Nakierowałam dłoń na jabłko, które po chwili się w niej znalazło.
- O to chodziło.- Usłyszałam tuż przed sobą.
- Cześć Louis.
- Witaj, Hope.- Uśmiechnął się głupio.- Jak tam?
- Daję radę.- Mruknęłam.- Jaki to miało cel?- Pomachałam jabłkiem przed twarzą bruneta.
- Miałaś przypomnieć sobie o swojej mocy.
- Dlaczego tak bardzo ci na tym zależy?- Podniosłam jedną brew. Lou kładł nacisk na moje możliwości. To on pierwszy chciał mnie trenować, a teraz znowu wraca do teorii jabłko-ręka.
- Bo musisz umieć się bronić, jeżeli chcesz kiedykolwiek stąd wyjść i żyć sama wśród śmiertelników.
- A jeśli nie chce się stąd wydostać?
- Chcesz.- Zaśmiał się.- Dawaj dalej.
- Niby co?
- Niech zgnije.- Spojrzałam na niego, ale zacisnęłam dłoń na jabłku. Czułam jak energia z niego przechodzi do mojego ciała. Każda roślina, każde zwierze, każde stworzenie ma energię, którą mogę mu odebrać. Mogę ją również dostarczać, dlatego jestem fabryką nieśmiertelności.
- Każda wybranka została zabita, rozumiesz? Każda. Żadna z Was nie umarła w sposób naturalny.- Zaczął Louis, machając palcem wskazującym przed moją twarzą.- Masz być pierwszą nieśmiertelną, Hope.
- Czytasz mi w myślach?- Skrzywiłam się, przecież przed chwilą myślałam o nieśmiertelności, a on teraz zaczyna o tym mówić.
- Może...
- Ej!- Uderzyłam go w ramię.- Wypad z mojej głowy.
- Sama mnie wyrzuć.- Brunet wzruszył ramionami. Chce mi tylko pokazać, co potrafię, prowokując mnie do tego.
- Nie umiem.
- Umiesz.
- Nie.
- Tak.- Coraz bardziej mnie wkurzał. Nie mogę się skupić, bo jego obecność w moich myślach mnie peszy.- Peszy, powiadasz?
- Louis!
- Hope!- Powiedział, naśladując mnie.- Wyrzuć mnie ze swojej głowy.
- Jakim prawem ty do niej wszedłeś. Jesteś tylko wampirem.
- Myślałaś, że wysysam krew z niewinnych dziewczynek i można mnie zabić drewnianym kołkiem?- Zakpił.- Nie tylko ja byłem w twojej głowie.
- Co?!
- A Harry?- Uśmiechnął się głupio. Byłam coraz bardziej zdenerwowana. Czułam jak cała moja moc płynie w moich żyłach,a działo się to tylko wtedy, kiedy całkowicie traciłam cierpliwość. Naprawdę nie potrafiłam go wyrzucić. Spojrzałam mu w oczy, które uporczywie się we mnie wpatrywały. Podniosłam jedną brew, przekręcając głowę w prawo. Louis zrobił dokładnie to samo. Skrzywiłam się, a on to powtórzył. Po kilku sekundach potrząsnął gwałtownie głową.
- Nie rób tego nigdy więcej!
- Ale ja nic nie zrobiłam!- Podniosłam ręce w geście obronnym.
- Kontroluj to, Hope.- Upomniał mnie.
- Cholera, Louis! Ja nie potrafię! Co wam wszystkim odbiło, że zachowujecie się jak idioci?! Ty próbujesz udawać nauczyciela magii...
- Twojego trenera.- Przerwał mi.
- Ty sobie chyba kpisz!
- Nie. Mówię całkowicie poważnie. Chcesz się stąd wydostać, a oni nie śpią po nocach, żeby cię tylko dopaść. Zrozum, że nie możemy cię chronić w nieskończoność. Twoja babcia była w tym wszystkim naprawdę dobra, więc ty też musisz. A ja ci pomogę. Codziennie masz trenować, tak czy inaczej.
- Ale Elizabeth nie posiadała tak wielkiej mocy.- Usłyszałam gdzieś z tyłu. Odwróciłam się widząc Liama.
- Elizabeth była po prostu starsza.
- Nie. Ona była słabsza.- Stwierdził bezuczuciowo. Czułam się, jakby mnie tam nie było.
- Wiemy, że tu jesteś.- Odezwał się Lou.
- Louis, kurwa!- Krzyknęłam i nieświadomie machnęłam na niego ręką, powodując, że upadł. Ruszyłam w jego stronę, zakrywając usta dłonią.- Prze...
- Hope!- Odwróciłam się do Liama i dostałam czymś twardym w nogę. Zabolało, bo jak się okazało był to jakiś kij od miotły. Liam i Louis się śmiali.
- Co to miało być?!- Krzyknęłam, rozmasowując obolałe miejsce. Będę miała siniaka!
- Orientuj się!- Poczułam jak moje ramie zaczyna piec. Tym razem dostałam od Tomlinsona podobnym kijkiem.
- Pojebało was?!
- Obroń się to przestaniemy.- Liam wzruszył obojętnie ramionami i ponownie mnie uderzył. Już nawet nie byłam zła. Ja byłam wściekła. Co z nimi wszystkimi się dzieje?! Powaliło ich?! Miałam ochotę odgryźć tym dwóm debilom głowy! Tym bardziej, że ponownie dostałam w ramię. Zacisnęłam szczękę i pięści i spojrzałam najpierw Liamowi, a potem Louisowi prosto w oczy. Kompletnie tego nieświadoma skrzyżowałam ręce przed sobą, gwałtownie je prostując. Nie panowałam na tym co robię, ale poczułam gwałtowny powiew wiatru, a wokół było pełno pyłu. Rozglądnęłam się, nie wiedząc co się dzieje. Payne i Tomlinson leżeli na ziemi, dokładnie tak jak kilka osób w pobliżu. Na dziedzińcu zapadła grobowa cisza, a wszystkie pary oczu były skierowane na mnie. Nie wiedziałam co się dzieje.
- Co to było?- Obok mnie znalazł się Louis.
- Nie wiem.
- Jezu, to było jak mini granat!- Krzyknął. Patrzyłam na niego tępym wzrokiem.
- Wkurzyła się, więc energia zaczęła się w niej kumulować, a że Hope kompletnie nie wie co z tym robić, wyładowała się.
- Jak piorun?- Zapytałam, patrząc na Liama.
- Jak piorun.- Przytaknął.
- To było zajebiste!- Louis zaczął dziwnie skakać. Nadal nie rozumiałam co się działo. Bruneci przybili sobie piątkę. Jednak w ich spojrzeniu było coś dziwnego. Udawali. Wcale nie byli tak szczęśliwi. Oni również nie bardzo wiedzieli dlaczego tak się stało.

*Oczami Nialla*

Siedziałem właśnie w bibliotece. Tak. Byłem w zamku i okłamałem Hope. Czuję się z tym naprawdę źle. Ona jest bardzo spostrzegawczą osobą i doskonale wie, że coś ukrywam. Boli mnie to, bo widzę jak reaguje. Jest jej przykro. Nie to, że jej nie ufam, bo ufam w stu procentach. Hope jest najważniejszą osobą w moim życiu, ale to jest coś, co muszę załatwić sam. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale mam zamiar się dowiedzieć. Mam tylko nadzieję, że Hopie nie będzie mi miała nic za złe. Przeglądałem właśnie różne stare książki. Znalazłem też notatniki, czy pamiętniki wybranek, które teraz są ogólnodostępne dla mieszkańców zamku i nie tylko, jako źródło wiedzy. To musi mieć związek z tym, kim ona jest. A najgorsze, że tutaj nic nie było. Ani jednej wzmianki o objawach takich jak moje. Nie wiem o co martwię się bardziej, o siebie, czy o nią? Zawsze najważniejsza będzie Hope. Boję się, że możemy się od siebie oddalić przez to wszystko, a teraz jest naprawdę świetnie! Mam ją przy sobie, mogę spędzać z nią czas i nikt nam tego nie zabrania. Jest jeszcze Harry. Hopie poświęca mu wiele uwagi, ale wierzę w to, co mi powiedziała. Powiedziała, że nic ją z nim nie łączy, a ja nie mam najmniejszego powodu, żeby jej nie ufać. Nawet jakbym miał ją kiedyś komuś oddać, to nawet cieszyłbym się, gdyby był to Styles. Nie jest idealny, fakt. Ale nikt taki nie jest. Harry to nerwowy typ człowieka, zupełnie jak ja. Tłumi w sobie emocje, jest chamski, zaborczy, wkurzający... Krzywdzi ludzi, bardzo wielu ważnych dla niego ludzi, ale to nie znaczy, że tego chce. On robi to nieświadomie. Dopiero po fakcie potrafi przejrzeć na oczy. Często nad sobą nie panuje. Wychodzi z założenia, że zawsze musi dostać to, czego chce. Ale mimo wszystko cieszyłbym się, gdyby to był on, bo pomimo wielu wad ma jedną bardzo ważną zaletę. Zależy mu na Hope, zależy mu na jej szczęściu i przede wszystkim, to co robi jest dla jej bezpieczeństwa. A najważniejsze, żeby była bezpieczna. Zależy mu, ale nie potrafi w żaden sposób tego pokazać. Cóż... Harry jest naprawdę specyficzny, a żeby go zrozumieć, trzeba być takim jak on. Przynajmniej w najmniejszym stopniu. Ale skoro go rozumiem, to znaczy, że mam z nim coś wspólnego? Może? Oboje jesteśmy porywczy, oboje zrobiliśmy coś, czego teraz cholernie żałujemy i przede wszystkim, nam obojgu zależy na jednym- Hope.
Zamknąłem kolejną książkę, uderzając się w czoło. Mam dość. Tutaj nic nie ma! Żadnej informacji! Nie ma niczego, co mogłoby mi pomóc zrozumieć, chociaż w najmniejszym stopniu. Ale muszę coś wymyślić. Wstałem od stolika i zacząłem przeglądać książki, które mogłyby mi dać jakąkolwiek wskazówkę. A jeżeli nic nie znajdę, jest tylko jedno wyjście. Jedno, z którego już kiedyś skorzystałem i które jest najgorszym ze wszystkich możliwych wyjść, ale wydaje się być jedynym w mojej sytuacji.

*Oczami Hope*

Siedziałam u siebie w pokoju. Gapiłam się za okno i myślałam o kompletnych pierdołach. Myślałam, jakby to było nie uciec z psychiatryka. Co by było, gdyby babcia żyła, gdybym pojechała do rodziców. Zastanawiałam się co dalej z Harrym. Jak długo będę to ciągła i jak daleko to zajdzie. Grunt, że działa. Zastanawiałam się, jak opanować swoje moce. Myślałam nad słowami i zachowaniem Louisa. Myślałam nad zachowaniem Nialla. Myślałam o wszystkim. Czy jestem dobrą wybranką? Czy pomogę tym ludziom? Czuję się jakby moje życie było jedną wielką misją. Muszę zapewnić im bezpieczeństwo, bo jeżeli pierwsza z nas zakończyła wojnę, to ja mogę zrobić coś równie wielkiego. Coś, z czego będzie dumna moja babcia. Zastanawiałam się nad Nickiem i brakiem jego obecności. Nie rozumiem dlaczego zniknął, ale czuję, że dalej ze mną jest. Wie co się u mnie dzieje, ale się nie pojawia. Może uważa, że tutaj jestem bezpieczna? Może wypełnił swoje zadanie?
Usłyszałam pukanie do drzwi. Potrząsnęłam lekko głową i usiadłam po turecku.
- Kto tam?
- Mogę wejść?- Usłyszałam zachrypły głos.
- Jasne- Odpowiedziałam, a drzwi się otwarły. Do środka wszedł uśmiechnięty od ucha do ucha Harry. Sama mimowolnie się uśmiechnęłam, bo to niecodzienny i wręcz uszczęśliwiający widok. On nigdy nie był w tak dobrym humorze. Usiadł naprzeciwko mnie, a obok niego dostrzegłam zwiniętą w rulonik kartkę. Zanim jednak zdążyłam o nią zapytać, on już zaczął mówić.
- Rozmawiałem z Louisem, wszystko w porządku?
- Tak, chyba tak.- Kiwnęłam głową.
- Jadłaś obiad?
- Nie, dlaczego pytasz?- Zmarszczyłam brwi. Po co mu informacja o moim obiedzie? Chłopak skrzywił się, słysząc moją odpowiedź.
- Musisz jeść, Hope.
- To, to ja wiem!- Zaśmiałam się.
- Nie chcę, żebyś mi potem mdlała, albo coś.- Przysunął się bliżej mnie. Na początku mojego pobytu tutaj było mu całkowicie obojętne czy jadłam czy nie. Zamykał mnie, szantażując. Potrafiłam nie jeść przez dłuższy czas, a jego to nie obchodziło. Potrząsnęłam głową, wyrzucając te myśli. Teraz siedzi przede mną odmieniony Harry.
- Zejdę na obiad.- Uśmiechnęłam się.
- Wiesz może, gdzie jest Niall?
- Chcesz wiedzieć gdzie jest... Niall?- Wykrztusiłam. Pobiją się! Na pewno się pobiją!
- Tak.- Brunet wzruszył ramionami.- On jest moim przyjacielem i mam z nim bardzo ważną sprawę do omówienia, dlatego pilnie potrzebuję z nim porozmawiać. Myślałem, że może ty wiesz gdzie on jest, bo spędzacie razem dużo czasu i...
- Z tobą też spędzam dużo czasu.- Przerwałam mu. Nie wiem po co to zrobiłam, ale sądzę, że postąpiłam dobrze jak na całą sytuację.
- I bardzo ci za to dziękuję.- Wyszczerzył się jeszcze bardziej.- To wiesz może gdzie on jest?
- Wyszedł do pobliskiej wioski. Może dwie, dwie i pół godziny temu?
- Co?- Harry zmarszczył brwi. Wydawał się być naprawdę zdziwiony.- Dam głowę, że widziałem go góra godzinę temu.
- Tak?- Okłamał mnie? Nie poszedł do wioski? Okłamał? Nie ufa mi? Myślałam... Dlaczego miałby kłamać? Przecież...
- Hopie?- Loczek położył dłonie na moich kolanach. Czułam się okropnie. I nie dlatego, że mnie okłamał, tylko dlatego, że nie miałam pojęcia dlaczego.- Mała?- Styles dźgnął mnie w policzek.
- Nie jestem mała.- Naburmuszyłam się. To był najmniej odpowiedni moment na łzy, czy zmianę humoru. Harry od razu się połapie i może coś zrobić blondynowi. Sama nie wiem co on może!
- Oj, uwierz, że jesteś.- Przysunął się do mnie, przytulając bez słowa. Uśmiechnęłam się.- Mam coś dla ciebie.- Podał mi zwiniętą kartkę. Podniosłam jedną brew.
- Dla mnie?
- No zobacz!- Ponaglił. Odwiązałam wstążkę, którą był zawiązany papier, a potem go rozwinęłam. Moim oczom ukazał się śliczny rysunek. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
- To ja?- Spojrzałam na Harry'ego. Kiwnął głową.- Sam...
- Nie.- Przerwał mi.- Nie umiem rysować, ale za to w zamku mieszka taka dziewczyna. Nazywa się Amy i uwielbia rysować! Pogadałem z nią i ostatecznie zgodziła się narysować ciebie, wiesz? Jest bardziej uparta niż ty! Musiałem chodzić za nią kilka godzin, bo nie chciała się zgodzić. W końcu powiedziałem, że przecież ma narysować wybrankę, a ona zaczęła na mnie krzyczeć, że mogłem jej o tym powiedzieć od razu. Dziewczyny są dziwne.- Skwitował, na co wybuchnęłam śmiechem.- Podoba ci się?
- Jest śliczny.
- Przekażę.- Uśmiechnął się.
- Dziękuję.- Odwzajemniłam jego gest. To było bardzo miłe ze strony Harry'ego. Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek coś od niego dostanę. To naprawdę miła niespodzianka. Ale przede wszystkim jestem szczęśliwa, bo on jest nadzwyczaj radosny. Ma dobry humor i chyba nigdy tak często się nie uśmiechał.

*Oczami Nialla- Wcześniej*

Już kolejną godzinę spędziłem, sprawdzając bezsensownie książki i notatniki. Tam nie było nic! Dosłownie nic, co mogłoby mi chociaż podpowiedzieć. Poddawałem się i z sekundy na sekundę uświadamiałem, że nie mam innego wyboru, jak ten najgorszy z możliwych. Starałem się oswoić z myślą, że jeżeli chce się czegoś dowiedzieć, to muszę pójść do niego. Już raz tam byłem i skończyło się to tragicznie. Popełnię ten sam błąd? Chyba nie mam wyjścia. Powoli wstałem od stołu i przetarłem twarz dłońmi. Po prostu ruszyłem do wyjścia. Drogę do tamtego miejsca znam doskonale. Wychodząc z biblioteki natknąłem się na Harry'ego. Rozmawiał z Amy i był przy tym bardzo miły. Co Hope z nim zrobiła?

*Oczami Nialla- Teraz*

Szedłem przez dokładnie znany mi korytarz. Było ciemno, a przez szum deszczu przebijały się bardzo dziwne odgłosy. Nie wierzę, że ponownie znalazłem się w tym miejscu. Minąłem faceta, który patrzył na mnie dziwnym wzrokiem. Jego tęczówki były wręcz białe, więc jasność jego oczu była przerażająca, ale przecież nie widzę tego pierwszy raz. Przeszedłem przez kolejny korytarz. Nadal nie rozumiem, dlaczego oni tak bardzo lubią ciemność. Znalazłem się przed ogromnymi drzwiami. Po dwóch stronach stali mężczyźni. Byli oparci o ścianę, a pazurami bili o jej powierzchnię. Przeszywali mnie wzrokiem, takim jak facet z korytarza. Doskonale wiedzieli kim jestem. Bez problemu wszedłem do komnaty. Okna były zasłonięte grubymi, czarnymi zasłonami. Na ścianach wisiały lustra, a gdzieniegdzie stała jakaś komoda. Po środku znajdował się ogromny stół i tylko jedna osoba przy nim siedziała.
- Niall...- Odezwał się. Usiadłem na miejscu naprzeciwko niego.- Myślałem, że już nigdy cię nie zobaczę, przyjacielu.
- Nie jesteśmy przyjaciółmi.
- No tak.- Zadrwił.- Przychodzisz w sprawie kolejnego interesu, prawda?
- Nie będzie żadnego interesu!- Uderzyłem dłońmi o stół, wstając gwałtownie.- Powiesz mi to, co chcę wiedzieć i na tym się wszystko skończy!
- Ależ spokojnie...- Zaśmiał się ponownie.
- Chcę rozmawiać z nim.- Kiwnąłem głową w róg pokoju. Patrzyłem mu prosto w te zakłamane, jasnoniebieskie oczy.
- Nick?- Machnął ręką, a obok niego w ciągu kilku dziesiątych sekundy pojawił się szatyn. Przekręcił głowę w prawo, a jego oczy zalały się kruczoczarną czernią.
- Niall...- Uśmiechnął się głupio.
- Nick...- Wysyczałem. Tak, ten sam Nick, który jest opiekunem Hope. Dokładnie ten. I to on mi pomoże.

-------------------------------------------------------

1. No witam! Spodziewaliście się mnie? Pewne osoby, tak... Niektórzy już od dłuższego czasu wiedzą, że WWAD nadal będzie funkcjonować i nie ma żadnego zawieszenia! A to wszystko dzięki Wam! Daliście mi bardzo wiele do myślenia, szczególnie słowa z pewnego komentarza "Twoje życie jeży w Twoich rękach". No właśnie. Leży w moich i to ja decyduję o wszystkim co się ze mną dzieje. Szczerze? Dzięki Wam jest lepiej niż kiedykolwiek. Ciągle się uśmiecham, mam nadzieję, czuję się naprawdę dobrze. Bardzo Wam dziękuję, bo to wszystko Wasza zasługa. Myślałam cały weekend i teraz, kiedy minął tydzień, uważam, że jestem nie do poznania! Nie ma już tej depresantki XD

TERAZ CHCIAŁAM PRZEJŚĆ DO BARDZO WIELKICH PODZIĘKOWAŃ! (Aż użyłam Caps Locka i czerwonego koloru, doceń to XD)
Bardzo, bardzo dziękuję Amelii, która wykonała rysunek Hope, który został wykorzystany w rozdziale. Nazywam Amelię- Amy, więc stąd imię dziewczyny, która go narysowała. Przesłała mi go i naprawdę mnie zachwycił, więc bez zastanowienia go wykorzystałam! Masz talentm korzystaj z niego (A to ja chcę iść do liceum plastycznego xd)

2. Drugą ważną sprawą jest obiecany Wam kiedyś filmik :) Pamiętacie? Mam pytanie... Miał on być w grudniu, ale nie miałam prawie w ogóle czasu. Teraz są ferie i myślę, ze udałoby mi się go nagrać, ale jest też druga opcja. W czerwcu będę miała lepszy program do obróbki filmów (I szczerze wolałabym czekać do czerwca, ale to tam...) Wtedy mogłabym Wam go nagrać+coś jeszcze ode mnie :)
3. Żeby wszystko było już jasne i nie spamowaliście mi na Facebooku i innych portalach ROZDZIAŁY NA BLOGACH POJAWIAJĄ SIĘ:
Woman With a Demons- W każdy piątek :) (Teraz ferie, więc może nawet dwa razy w tygodniu)
Madness- Co drugi dzień
Sexuality Education- Co drugi dzień
4.Jeżeli chodzi o to, co dzieje się w rozdziale, to już wiecie gdzie jest Nick. W końcu się pojawił i jak zauważyliście. Z Niallem zaczyna się dziać coś... złego? Nie wiem czy to dobre określenie, bo nie nazwałabym tego złem, ale tego dowiecie się potem. Kim jest facet, z którym rozmawiał Niall? Pewnie się domyślacie XD I co zrobił Niall przed laty? Co było AŻ TAK złe? I jeszcze raz dziękuję Amelii, że wykonała tak piękny rysunek!
5. U mnie zaczynają się ferie i myślałam. Wy też macie ferie! Niektórzy je skończyli, a niektórzy zaczną, ale może zorganizować zimowy konkurs? Chcielibyście coś takiego? Już organizowałam coś podobnego i nawet wyszło ok! A teraz jest was 3 razy więcej! Więc może byście chcieli wziąć udział? Nagród jeszcze nie obmyśliłam i tematyki również, ale właśnie dlatego zwracam się do Was, bo nie wiem co Wam odpowiada. Do wygrania mogłaby być paczka ode mnie, promowanie bloga, cokolwiek. A co mogłoby być tematyką pracy> Może rysunek? Filmik? One Shoot z naszymi bohaterami? CZEKAM NA WASZE POMYSŁY!
6. (Ostatnie) Zrobiłam nowy zwiastun do WWAD! Jest inny niż wszystkie inne, ale mnie się podoba i wręcz zakochałam się w tej przeróbce Louisa Armstronga! Zapraszam :)

JA SIĘ Z WAMI ŻEGNAM! DO NASTĘPNEGO MOJE MISIE I PRZYPOMINAM O KONKURSIE! CO WY NA TO?

piątek, 23 stycznia 2015

36. All I want is nothing more...

Jeszcze raz przepraszam Anonima (Wiesz, że o Cb chodzi)

Dzień powoli dobiegał końca. Nie było tak źle, jakoś dałam radę. A Harry? Był spokojny, o dziwo. Robiłam to, co kazał. I na szczęście nie były to tak okropne rzeczy, jak sobie wyobrażałam. Gotowaliśmy, poszliśmy nawet na spacer! Ale mimo wszystko, nie udało nam się rozwinąć żadnego tematu do tego stopnia, aby zacząć ze sobą rozmawiać. Wszystko się ucinało i czas spędzaliśmy w ciszy. Teraz siedzę w pokoju Harry'ego. Mam szkicownik, a on leży obok. Ja staram się cokolwiek nabazgrać, a Styles bezsensownie wpatruje się w sufit. W głowie analizuję cały dzisiejszy dzień. Staram się przypomnieć każde słowo wypowiedziane przez niego, żeby złożyć je potem w całość i wymyślić kolejną głupią hipotezę na temat tego, jaki Harry jest zły i okropny. Skreślam go. Ciągle to robię i nie potrafię inaczej.
- Harry?- Zaczęłam.
- Tak?- Chłopak podniósł się i podparł na łokciach, wpatrując w moją osobę. Westchnęłam.
- Mogę już iść?
- Iść?- Powtórzył, jakby nie wierzył, że właśnie to powiedziałam.- Nie możesz zostać?
- Zostać?
- Ze mną.- Uśmiechnął się lekko i usiadł po turecku zaraz naprzeciwko mnie.- Nie zrobię nic złego.
- Niby co złego mógłbyś zrobić?
- Wszystko to, co rodzi się w twojej wyobraźni, Hope. Wszystko.- Podkreślił. Wpatrywałam się w niego. Wyglądał przerażająco, a zarazem... uroczo? Nie wierzę, że w ogóle tak o nim pomyślałam.
- Musisz mnie straszyć?
- Wygłupiam się, no!- Jęknął zrezygnowany i przysunął się bliżej mnie. Przeraża mnie jego obecność... Nadal... Przeniosłam wzrok na szkicownik, próbując uniknąć dalszej rozmowy. Jednak Harry powoli mi go zabrał, odkładając na szafkę nocną. Spojrzałam na niego, a ten przysunął się bliżej mnie. Rozłożył ręce, dając mi do zrozumienia, że mam się do niego przytulić. Tak zrobiłam. Wdrapałam się na jego kolana, opierając głowę o ramię bruneta, który zamknął nas w szczelnym uścisku. Położył się, ciągnąc mnie za sobą, co skutkowało tym, że teraz leżeliśmy wtuleni w siebie.
- Nigdy więcej cię nie skrzywdzę, Hope.- Wymamrotał w moje włosy, a potem pocałował w czubek głowy. Westchnęłam.
- Zrobisz to.
- Hope, proszę...
- To ja proszę. Nie oszukujmy się, nie cierpię fałszywości. Skrzywdzisz mnie i oboje to wiemy. Nie musisz mnie zapewniać, że tak nie będzie, żebym nie odeszła, bo i tak zostaję.
- Nie chcę cię krzywdzić.- Usłyszałam jego drżący głos.- Naprawdę nie chcę, uwierz. Nie chcę...
- Wierzę ci.- Uśmiechnęłam się, pomimo że on tego nie widział.
- Przepraszam...
- Nie przepraszaj, jeżeli nie wiesz za co- Przytoczyłam jego słowa. Westchnął. Obróciłam się, wbijając twarz w jego klatkę piersiową. Zaciągnęłam się jego zapachem. Może go nienawidzę, ale Harry jest tylko człowiekiem. To znaczy nie tylko, bo jest wampirem, ale... Nieważne. Każdy popełnia błędy, nawet on. I chociaż on popełnia ich nadzwyczaj dużo, to nie znaczy, że nie próbuje się zmienić. Chyba usiłuje to zrobić, ale nie bardzo mu to wychodzi. Tak cholernie mi na Tobie zależy. Odezwał się głos w mojej głowie.

~♥~

Obudziłam się zaraz obok Harry'ego. On jeszcze spał. Leżałam na plecach, wpatrując się w sufit, a dłoń chłopaka przygniatała mnie do łóżka i jego ciała równocześnie. Śpiący Harry, to jedyny Harry, jakiego nie muszę się obawiać. Bezbronny, uroczy, zaspany... Chyba tylko teraz mogę normalnie oddychać. Nie muszę się zamartwiać tym, że coś mi zrobi. On naprawdę nie jest aż tak zły! Chyba... Przynajmniej ten jeden dzień razem był miły. Ale dobiegł końca. Miałam zostać do rana. Jest rano, czyli mogę wracać. Wydostałam się z jego uścisku. Nie chciałam go budzić. Wolałam wyjść niezauważona.
- Hope- Przekręcił się na drugi bok. Zawsze?! Ja mam zawsze takiego pecha! Obeszłam łóżko dookoła i ukucnęłam.
- Śpij, Harry.- Położyłam dłoń na jego policzku, delikatnie go gładząc. Nie bódź się!
- Dwadzieścia cztery godziny, Hopie.- Wymamrotał.- To jest jeden dzień.
- Śpij, jestem tutaj, tak?- No śpij do cholery!
- Nie
- Tak, jestem.
- Nie!- Otworzył oczy i złapał mnie w talii, przeciągając do siebie. Przeciągnął mnie na drugą stronę łóżka. Wdrapał się na mnie, siadając na moich udach, a nadgarstki przygważdżając do poduszki. Cholera! Mój oddech automatycznie przyspieszył, mięśnie się napięły, a w oczach zaczęły zbierać łzy. Przekręciłam głowę na bok, żeby na niego nie patrzeć. Chyba nic mi nie zrobi! Zrobi? Wystraszyłam się i on to zauważył. Przekręcił głowę lekko w prawo, przyglądając mi się. Mrużył przy tym oczy.
- Hope?- Pochylił się nade mną. Czułam jego oddech na swojej szyi.- Hopie?- Trącił nosem mój policzek. Przełknęłam głośno ślinę i powoli odwróciłam głowę, napotykając się z jego zielonymi tęczówkami.- Zostań jeszcze trochę. Poleżymy sobie, a potem pójdziemy na śniadanie, a potem...- Zaciął się. Uśmiech, który do tej pory gościł na jego twarzy, zniknął. Harry puścił moje nadgarstki, ale nie zszedł ze mnie.- A potem dam ci spokój.- Westchnął. Nabrałam powietrza w płuca. Zignorował fakt, że przed chwilą prawie umarłam ze strachu? Strachu przed nim? Brunet wpatrywał się we mnie wyczekująco.
- Dobrze.- Kiwnęłam głową. Myślałam, że teraz ze mnie zejdzie i zrobił to. Ale uprzednio nachylił się nade mną i pocałował w czubek nosa. Bez słowa wpakowałam się pod kołdrę. Co z nim jest nie tak? Wpatrywałam się tępo w sufit, czując na sobie jego wzrok. On się stara. Do jasnej cholery, Harry Dupek Styles jest dla mnie miły. I czy ja kurwa zaczynam myśleć, że zachowuje się uroczo?! Spokojnie, Hope. O to mi przecież chodziło, prawda? Chciałam, żeby on miał lepszy humor i nie wyżywał się na bezbronnych ludziach z królestwa. Udało mi się. Mam tylko nadzieję, że to będzie wystarczać. Przynajmniej na razie... Że spędzanie z nim czasu jest wystarczające. Nie wykorzystuje mnie w żaden sposób, więc póki co nie mam się o co martwić. Ale czeka mnie rozmowa. Muszę to wszystko jakoś wytłumaczyć Niallowi. A co jeśli Styles zrobi się zazdrosny? Jeżeli zamknie mnie tak jak na początku, a Horana ode mnie odseparuje?! Cholera! Jak daleko to może zajść. Mam mętlik. Nie wiem po co jestem. I czasem zastanawiam się, czy nie łatwiej by było, gdybym nie uciekła z psychiatryka? Siedziałabym zamknięta, nie przeszkadzałabym nikomu. I przede wszystkim, nie ciążyłaby na mnie tak ogromna odpowiedzialność. Dlaczego ja? Nie chcę być wybranką! To mnie przytłacza. Przytłacza mnie obowiązek opieki nad bezbronnymi nie-ludźmi, którzy mieszkają w tym zamku, w wiosce, w innym królestwie, czy nawet w świecie śmiertelników. Gdyby...
- Mogę cię przytulić?- Wyrwało mnie z zamyślenia. Zderzyłam się z rzeczywistością i tym co dzieje się teraz. Odwróciłam głowę w stronę Harry'ego, który bacznie mi się przyglądał. Szczerze? Nie miałam bladego pojęcia jak zareagować. On nigdy nie pytałby się o to, czy może mnie przytulić. Przecież to jest ten sam facet, który dobierał się do mnie w lesie, który całował mnie z zaskoczenia, i z którym się przespałam. A on pyta czy może mnie przytulić. Świat zwariował. Bez słowa przysunęłam się do niego, pozwalając objąć się w talii. Czoło oparłam o jego klatkę piersiową. Zamknęłam na chwilę oczy. Lubię to. Lubię, kiedy jest wobec mnie delikatny, kiedy się nie złości. I lubię, kiedy mnie przytula. Lubię się przytulać! A ten Harry, ten miły, jest w tym całkiem niezły. Brunet opierał podbródek o czubek mojej głowy, czasem mnie w niego całując.
- Jesteś na mnie zła?- Wypalił znienacka.
- Nie. Niby za co?
- Za Luke'a. No wiesz...
- Wiem- Mruknęłam.
- Przepraszam.- Westchnęłam. Wierzę w jego przeprosiny. Śmiem nawet twierdzić, że naprawdę jest mu przykro, ale co z tego? To jest jego wada. Popełnia te same błędy. W kółko, w kółko i w kółko. Robi coś, przeprasza, żałuje i robi to znowu. Taki już po prostu jest. I wiem, że chociaż się stara trochę zmienić, to marnie mu to wychodzi.- I przepraszam, że zmusiłem cię do spędzenia za mną dnia.
- Było nawet fajnie.- Uśmiechnęłam się.
- Naprawdę?
- Yhm- Wymamrotałam w jego klatkę piersiową.
- Odpowiesz mi szczerze na jedno pytanie, Hope?- Podniosłam głowę i spojrzałam na niego, marszcząc przy tym brwi. Kiwnęłam głową.- Żałujesz?
- Czego?
- Że się ze mną przespałaś?- Zdziwiło mnie jego pytanie. I nie dlatego, że było dziwne, ale dlatego, że nie wiedziałam jak na nie odpowiedzieć. Żałuję? Odsunęłam się od niego, żeby móc spojrzeć mu w oczy. Wpatrywałam się w niego przez kilka minut, a on spokojnie czekał na odpowiedź.
- Chyba nie...

~♥~

 Zjadłam śniadanie razem z Harrym, a potem on uparł się, żeby mógł mnie jeszcze odprowadzić do pokoju. Dobrze wiedział, że chcę iść do Nialla, a mimo wszystko chciał mnie tam zaprowadzić. Nie uważałam tego za dobry pomysł, bo... No cóż. Harry i Niall to fatalne połączenie. Jednak nie udało mi się odwieść Stylesa od tego pomysłu i teraz ostatecznie idziemy korytarzami do blondyna. Byliśmy już niedaleko.
- Hope, jakbyś chciała jeszcze kiedyś spędzić ze mną trochę czasu, to...
- Jasne.- Wzruszyłam ramionami.- Możemy jeszcze coś kiedyś razem porobić.- Uśmiechnęłam się do lokatego, tak samo jak on do mnie i właśnie znaleźliśmy się pod odpowiednimi drzwiami.
- Dziękuję.
- Za?- Podniosłam jedną brew.
- Za uwagę, za rozmowę, za spędzenie ze mną czasu, bo wiem, że jestem okropny i ogółem za wszystko.
- Nie jest tak źle, czasem da się z tobą wytrzymać.- Zaśmiałam się i przytuliłam do Harry'ego. Odwzajemnił gest. Zrobiło się trochę niezręcznie, więc po prostu chwyciłam klamkę i weszłam do pokoju Nialla. Zatrzasnęłam drzwi, opierając się o nie i chowając twarz w dłoniach. Westchnęłam ciężko. Naprawdę nie było tak źle! Było miło! A szczególnie to, że nie był taki jak zawsze. Nie był nachalny, bezpośredni, arogancki. Był uroczy. A teraz czeka mnie rozmowa. Podniosłam wzrok, napotykając się ze spojrzeniem Nialla. Jego błękitne oczy dokładnie skanowały całe moje ciało. Ręce miał skrzyżowane na piersi. Oparty był o ramę łóżka i tupał nerwowo nogą, ciągle przeczesując włosy palcami. W jego oczach była mieszanka różnych emocji, ale wśród nich przebijał się żal. To on był najbardziej widoczny w jego postawie. A zaraz po nim- gniew. Będzie źle, jeżeli nie tragicznie.
- Martwiłem się.- Westchnął i podszedł do mnie. Objął moje ciało, przyciągając do swojej klatki piersiowej.- Wszystko w porządku?
- Tak.- Mruknęłam.
- Nic mi nie powiedziałaś, tylko kazałaś wyjść.
- Wiem, przepraszam. To skomplikowane...- Odsunęłam się od niego, poprawiając włosy.
- Hope, ja doskonale rozumiem. Jeżeli wy...
- Jacy 'my'?- Przerwałam mu.- Nie ma 'nas'. Jestem ja i Harry, ok?- Horan kiwnął głową. Uśmiechnął się słabo, bo tylko na tyle go było stać. Wpatrywał się we mnie, zaciskając szczękę. Zastanawiał się nad czymś.
- Nie wróciłaś na noc.- Mruknął, spuszczając wzrok. Oh,czyli to go gryzie. Podeszłam jak najbliżej chłopaka i chwyciłam jego twarz w dłonie, delikatnie gładząc jego policzki.
- Czyżby pan Horan był zazdrosny, czy może zderzył się z lękiem z dzieciństwa?- Podniosłam jedną brew, wywołując śmiechu u nas obojga. Blondyn położył swoje dłonie na moich biodrach, pochylając się tak, że stykaliśmy się czołami.
- Sam nie wiem...- Szepnął.
- Jest pan samolubem, panie Horan.- Ponownie się zaśmiałam.
- Może...- Trącił swoim nosem mój.- Mam dwie rzeczy, którymi nie lubię się dzielić: jedzeniem i Tobą.- Prychnęłam.
- I zgaduję, że dokładnie w tej kolejności, co?
- Nie, ty zawsze jesteś na pierwszym miejscu.- Uśmiechnął się, cmokając mnie w nos, a potem z powrotem oparł swoje czoło o moje.- Powiedz, Hope...
- Hm?
- To będzie bardzo nie na miejscu, kiedy Cię teraz pocałuję?

------------------------------------------------------------

Dum, dum, duuum! Nie będę się rozpisywać, tylko przejdę od razu do rzeczy, czyli zawieszenia... To słowo jest straszne i szczerze, bałam się, że kiedyś będę je musiała Wam napisać. Cóż... W końcu do tego doszło. Nie jest to oczywiście bezpodstawne, bo 'tak mi się podoba', ale po prostu w moim życiu za dużo się ostatnio dzieje. Straciłam osoby, które kochałam i nie potrafię się pozbierać. Może tego nie widać po notkach, czy nie wiem... Ale po prostu nie potrafię... Czuję się jak wrak człowieka, przytłaczana przez resztę świata, zamknięta ze swoimi myślami. Jest mi naprawdę źle. I mam dwie opcje, ale popadam w depresję, albo zaczynam wariować. Oczywiście pomijając fakt, że mój mózg zaczyna do mnie 'gadać', a ja nad tym nie panuję. To tak, jakby gdzieś w środku siedziała druga osoba i próbowała ze mną porozmawiać. Tylko się teraz nie bójcie, bo raczej nie przyjdę do Was do domu, a głos w mojej głowie, nie każe mi zabić Was. On każe mi robić krzywdę samej sobie. Powtarza jaka jestem okropna i powoli zaczynam go słuchać... Może serio powinnam wybrać się do psychologa? Nic nie potrafię zrobić dobrze! Po prostu siedzę i patrzę pusto w ścianę. Nawet jak chcę komuś pomóc to jest źle... Na ten przykład, chcę być miła i informuję kogoś, że ma nitkę brzy bluzce, albo kolczyk mu się odpiął, a jak zostaję odbierana? Że się czepiam... Już nawet nie potrafię komuś pomóc. Najgorsze, że zamykam to wszystko gdzieś wewnątrz siebie, a na zewnątrz dalej jest uśmiechnięta twarz. Straciłam za wiele i zostałam całkowicie sama! Nie mam z kim porozmawiać, nie chcę się uśmiechać, płaczę, nie chcę z nikim rozmawiać, nie chcę wychodzić z domu, ja nawet przestałam chcieć żyć... Nawet teraz płaczę, a głupie literki na klawiaturze mi się rozmazują. I to się ciągnie... Ciągnie od ponad miesiąca i raz jest lepiej, a raz jest gorzej niż tragicznie. Za chwilę ta notka będzie dłuższa od rozdziału... Nie wiem po co ja Wam to piszę... Przecież kogo to interesuje? Na samym początku jedyne co lubiłam i na co miałam szczerą chęć to pisanie, bo byliście tu Wy i w sumie tylko dla Was starałam się nie załamać, ale teraz widzę, że już nawet Was tracę. Jestem suką, bo ranię niewinnych ludzi, nawet ich nie znając. Tłamszę w sobie emocje, więc wyżywam się na Was, jak Harry na poddanych. Mam 'syndrom Harry'ego'. To wszystko przekłada się na to, że przestałam mieć ochotę na życie. Już nie chcę pisać, nic nie chcę. Chcę tylko leżeć w łóżku, zamknięta w czterech ścianach, sama. Straciłam ważne dla mnie osoby, które mnie zostawiły z dnia na dzień, a ja do tej pory nie wiem dlaczego. Czuję się, jakby ktoś wyrwał z mojego życia dobre kilka lat, a na ich miejsce wstawił ten cholerny głos, przez który zaczynam gadać sama do siebie. A może ja ten głos wymyśliłam? Może go sobie ubzdurałam, bo nie mam z kim rozmawiać? Jezu, nieważne... Przepraszam, że musieliście to czytać, ale... Ja po prostu nie wiem co będzie dalej z WWAD, nie wiem... I przepraszam, bo pewnie strasznie Was zawiodłam... Ale ja już nie potrafię... I wiem, że ta cała sytuacja nie jest kolejnym przełomem w życiu nastolatki, która myśli że ma depresję, tnie się czy Bóg wie co... Ja widzę, że zabiłam sama siebie, przestałam cieszyć się życiem i zaczynam bać o swój stan psychiczny. Naprawdę się boję, że ten głos zmusi mnie do zrobienia sobie krzywdy, naprawdę się boję, że popadnę w depresję, albo że zwariuję... I nie wiem co Wy teraz pomyślicie na mój temat, ale... Po prostu przepraszam, że zwiodłam kolejne najważniejsze dla mnie osoby...

piątek, 16 stycznia 2015

35. What do you want from me?

Hej! To ja!
Dedyk dla Martyny! Dziękuję za list! <3
KOMENTOWAĆ PARÓWY!
Nie komentujecie, dlatego...
(Jest 71 obs, więc nie narzekajcie)
40 komów = Rozdział w piątek
Mniej = Rozdział nie wiem kiedy
Nie mam czasu po prostu, więc motywować!

- Zrobię co chcesz, tylko go zostaw.- Wymamrotałam do Harry'ego. Chłopak mierzył mnie dokładnie wzrokiem i się nie odzywał. Widziałam tylko jak machnął ręką, a ci dwaj faceci przestali ciągnąć Luke'a.- Proszę...- Przeraziłam się trochę, kiedy zobaczyłam dziwny uśmiech na twarzy Stylesa.
- Macie go zostawić i dopilnować, żeby niczego mu nie zabrakło. Jeżeli usłyszę, że ktokolwiek wyzwał go przez to, że jest mieszańcem, to nakarmię nim swoje zwierzaczki.- Powiedział nie odrywając ode mnie wzroku. Nadal się uśmiechał.- Chodź.- Chwycił moją dłoń i pociągnął do wejścia. Odwróciłam się w stronę Luke'a. Chłopak pokręcił głową, a z jego ust wyczytałam krótkie 'przepraszam'. Weszliśmy przez duże drzwi i szliśmy w nieznanym mi kierunku. Nie bardzo wiedziałam co tam jest. Skupiłam się na naszych dłoniach. Spodziewałam się, że zacznie mnie szarpać czy coś podobnego, ale on spokojnie i wręcz delikatnie trzymał moją rękę. Szłam bez słowa. I w końcu zorientowałam się, że idziemy do kuchni. Jednak Harry wybrał inną drogę, więc nie bardzo wiedziałam, że idziemy właśnie tutaj. Kiedy osoby w kuchni zobaczyły Stylesa, od razu zaczęły sprzątać stanowiska. Po kilku minutach wszystko błyszczało, a ich nie było.
- Po co tu przyszliśmy?- Odezwałam się i uwolniłam dłoń z uścisku Harry'ego.
- Powiedziałaś, że zrobisz co chcę.- Wzruszył ramionami.- No to teraz się nie wykręcaj.
- Nie wykręcam się, tylko...
- W takim razie przestań gadać, tylko rób co mówię.- Uśmiechnął się, dlatego to zdanie nie było tak bardzo oschłe z jego strony. Kiwnęłam lekko głową, a chłopak zaczął grzebać po szafkach i wyciągać przeróżne produkty.- To co gotujemy?
- Gotujemy?
- Tak, gotujemy! Na co masz ochotę?
- Nie wiem.- Odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Stałam na środku pomieszczenia, wpatrując się w uśmiechniętego Stylesa i nie wiedziałam co mam zrobić. Spodziewałam się wszystkiego! Myślałam, że zabroni mi spotykać się z Niallem czy Lukiem. Albo, że zamknie mnie z powrotem w pokoju. A nawet myślałam, że zaciągnie mnie do siebie i będzie chciał się pieprzyć! A on mówi mi, że mamy gotować. Albo ja zwariowałam, albo on.
- Wiem Hope, że mamy kupę czasu i nie musimy się spieszyć, ale jestem głodny. Więc jakbyś mogła w końcu podjąć decyzję.- Pomachał patelnią. Wyglądał naprawdę zabawnie w fartuchu z dwoma patelniami w dłoniach i głupim uśmiechem.
- Kurczaka.
- Kurczaka?
- Z warzywami gotowanymi na parze i ryżem.- Wzruszyłam ramionami.
- Bo po co powiedzieć 'naleśniki' albo głupie 'spaghetti', kiedy można sobie zażyczyć kurczaka!- Parsknął brunet, a ja wybuchłam niekontrolowanym śmiechem. Harry najpierw patrzył na mnie zdezorientowany, a potem również zaczął się śmiać. I muszę przyznać, że Styles jest cholernie zmienny. Przed chwilą był gotowy zabić Luke'a, a teraz jest wesoły i w ogóle, nie do poznania. Uspokoiłam się i podeszłam do niego.- Czyli kurczak.- Uśmiechnął się. Podał mi deskę do krojenia oraz nóż. Pokazał gdzie są warzywa, a ja wybrałam swoje ulubione. Brokuła, marchewka, fasola szparagowa, kalafior i ziemniak. Wszystko to pokroiłam w plastry, a potem rzuciłam na parę. Harry w tym czasie poddusił pierś z kurczaka i postawił wodę na ryż. Nie rozmawialiśmy, ale ciągle czułam na sobie spojrzenie lokatego. Umyłam ręce i usiadłam na blacie kuchennym, uprzednio sprzątając jeszcze brudne naczynia.
- Teraz czekamy.- Uśmiechnęłam się. Styles również umył ręce, a potem zajął miejsce obok mnie. Wpatrywałam się pusto w podłogę i machałam delikatnie nogami. Brunet przyglądał się każdemu mojemu ruchowi, ale nic nie mówił. Dla większości ludzi byłaby to niezręczna sytuacja, ja za to dziękowałam Bogu, że nikt się nie odezwał.
- Hope, jesteś tu?- Do kuchni wszedł Niall. Zatrzymał się tuż kilka metrów ode mnie i od Harry'ego. Kątem oka zobaczyłam jak brunet zaciska dłonie na rogu blatu, na którym siedzieliśmy. Szybko z niego zeskoczyłam i podeszłam do blondyna.- Co tu robisz?- Zmarszczył brwi.- Wszędzie cię szukałem i...
- Idź stąd.- Szepnęłam, popychając go do wyjścia.
- Co?
- Potem ci wyjaśnię, a teraz idź!- Starałam się mówić jak najciszej.- Nie martw się o mnie.- Posłałam mu pocieszający uśmiech i wypchnęłam z kuchni. Wróciłam do Harry'ego, który właśnie wyciągał dwa talerze.- Przepraszam.- Wymamrotałam i zdjęłam warzywa z pary.
- Nie przepraszaj, jeśli nie wiesz za co.
- Przepraszam.
- Hope...
- Przepraszam.
- Robisz to specjalnie?
- Nie!- Westchnęłam, powstrzymując kolejne 'przepraszam'. Prawda jest taka, że nie wiedziałam jak się zachować i czułam się kompletnie niezręcznie w tej sytuacji.
- Boisz się mnie?- Harry zostawił wszystko co miał w rękach i spojrzał w moją stronę. Chyba się bałam. Nie wiedziałam co będzie jego kolejnym pomysłem, czy nie zacznie krzyczeć, czy mnie nie uderzy. Nic... I to wywoływało dziwny strach. Chłopak stanął za mną, obracając mnie w swoją stronę i przypierając ciałem do kuchennego blatu.- Naprawdę się mnie boisz?- Chwycił moje policzki i zaczął je gładzić kciukami. Nie patrzyłam mu w oczy, bo nie wiedziałam co w nich zobaczę i szczerze, nie chciałam tego wiedzieć.- Błagam, nie mów mi, że się mnie boisz. Nie chcę, żebyś się bała, Hope...- Mówił cicho, drżącym głosem. Pochylił się nade mną i nosem przejechał po linii szczęki.- Proszę...- Wyszeptał prosto do mojego ucha, zamykając mnie w szczelnym uścisku. Nadal stałam bez ruchu, kompletnie sparaliżowana. Nie chcę go odepchnąć, a bardziej nie mogę tego zrobić. Boję się mu powiedzieć, że się boję. Dziwne... I wtedy poczułam jak coś mokrego spływa po moim ramieniu. Moje dłonie wsunęły się pomiędzy nasze ciała, delikatnie odpychając Harry'ego. I cholera... On płakał... Pierwszy raz widziałam jak Harry Dupek Styles płacze. To znaczy, że nie jest kompletnie z kamienia? Teraz całkowicie mnie zamurowało. Widok TAKIEGO Harry'ego jest czymś... szokującym? Patrzył mi prosto w oczy, a po jego policzkach spływały łzy. Jego to naprawdę boli. Nienawidzę tego, jak bardzo jest zmienny.
- Harry...- Westchnęłam.
- Hope, proszę...
- O co ty mnie prosisz?
- Nie bój się mnie. Twoją nienawiść mogę jeszcze znieść, dopóki jesteś obok, ale tylko się mnie nie bój!- Wplótł palce w swoje włosy i zaczął za nie ciągnąć. Oddychał ciężko i chodził w kółko. Ja nic więcej nie powiedziałam. Wystraszyłam się, bo widziałam zbierającą się w nim wściekłość i szczerze powiedziawszy, nie wiem czy była ona skierowana do mnie, czy do niego samego. Ale nic nie zmieniało faktu, że jednak się bałam. Chwyciłam się rogu blatu, cofając się na tyle, na ile mogłam. Chciałam uciec, ale to było niemożliwe.
- Nie możesz się mnie bać, do cholery!- Uderzył pięścią w szafkę, a ja podskoczyłam. Nie uszło to jego uwadze. Podszedł do mnie, ponownie przypierając swoim ciałem moje. Z każdą sekundą emocje opuszczały moją głowę. Nie wiedziałam co się dzieje, bo nic nie czułam. Nie było strachu... Nic... Gdzie są moje emocje?! Damy radę, Hopie. Usłyszałam głos w głowie. Ma rację, dam radę. No właśnie... Ja dam, więc jakie 'my'. Puściłam blat i zacisnęłam powoli pięść. Ten czyn spowodował, że Harry odsunął się z powodu bólu. Kiedy dystans między nami był wystarczający, wyciągnęłam rękę przed siebie, kierując ją na chłopaka. Tym razem delikatniej zacisnęłam pięść, sprawiając, że nie mógł się ruszyć.
- Przepraszam...- Wyszeptałam.- Musisz się uspokoić.
- Hopie...- Widziałam jak próbuje podejść do mnie, ale nie mógł. Ja mu na to nie pozwalałam.
- Dlaczego mnie do tego zmuszasz?- Zacisnął powieki i na nowo się rozpłakał. Puściłam go, a ten od razu ruszył w moją stronę. Spięłam się, ale nie chciałam ponownie używać mocy. Teraz nie było to konieczne, bo Harry nie był aż tak zdenerwowany. Brunet wpił się w moje usta. W jednej sekundzie go odepchnęłam.
- Mówiłaś, że zrobisz co chcę.- Przypomniał.- A chcę tylko, żebyś spędziła ze mną jeden pieprzony dzień. Dwadzieścia cztery godziny była ze mną i się mnie słuchała. Tylko tyle.
- Ale...
- Pocałuj mnie...
- Ale...
- Zrób to.- Po raz drugi mi przerwał. Nie miałam innego wyboru. Prawda jest taka, że muszę robić to, co mi każe. Obiecałam, a nie łamie się obietnic. Wspięłam się na palce i przywarłam do ust Harry'ego. Muskał moje wargi, a ja oddawałam pocałunek, bo co mogłam zrobić? Nie przejmowałam się tym, że dłonie lokatego wylądowały na mojej talii. Nie robię tego dla siebie. W końcu zrozumiałam ideę istnienia wybranki. Ona jest wsparciem. Jest osobą, która ma być płomykiem nadziei dla wszystkich stworzeń. Nie żyję dla siebie, żyję dla nich. Dla zmiennokształtnych, dla demonów, dla śmiertelników. Tylko dla nich. Mam czystą krew, żeby móc ją dobrze wykorzystać. Jako wybranka mam zapewnić im wszystkim spokój. Muszę być dla nich opiekunką. Nie mogę pozwolić, aby nawzajem się zabijali, nie mogę pozwolić aby cierpieli. Jestem dla nich, tylko dla nich. I w tym mam teraz zadanie. Harry jest królem. On tego nie wybrał, tak samo jak ja nie wybrałam swojego losu. Jesteśmy kim jesteśmy i już. Tylko z Harrym jest coś nie tak. Kiedy jestem obok, jest spokojny, a kiedy mnie nie ma, wyżywa się na niewinnych poddanych. A ja jako wybranka nie mogę na to pozwolić. To jest chyba najgorsze. Nieważne jak bardzo go nienawidzę, nieważne jak wiele krzywd mi wyrządził, chyba muszę z nim być. A przynajmniej robić co mi każe, bo w przeciwnym wypadku, ucierpią niewinne osoby, które muszę chronić. Ja po prostu MUSZĘ z nim być. Dla nich... Dla tych ludzi...

---------------------------------------------------

No hej! Krótszy niż zwykle, ale za to mamy pełno Hape moments! I Hopie spławiła Nialla. Jeżeli jeszcze nie zrozumieliście, to teraz wszystko wytłumaczę. Hope nie jest niezdecydowana, jak to powiadacie, i nie skacze pomiędzy Niallem, Harrym, a Lukiem i nie wiem co jeszcze. Luke jest jej przyjacielem, a Niall... Cóż... Jeżeli chodzi o Harry'ego "Ja po prostu MUSZĘ z nim być... Dla nich... Dla tych ludzi..." Nikt nie mówił, że ona go kocha. I to jest główny wątek tego opowiadania. On kocha ją, ale ona tylko udaje. Udaje po to, żeby nie krzywdził ludzi, dla których Hope w ogóle żyje. Ona nigdy nie była niezdecydowana, jeżeli chodzi o to, kogo kocha. Rozumiecie już? Rozumiecie? Przestaniecie mieć z tym problem? Trzeba czekać, bo to opowiadanie ma wiele tajemnic, które nie są wyjawiane od razu! Musicie czekać! CZAS! POTRZEBUJĘ CZASU! Nie oceniajcie tego od tak! Dziękuję <3
I dostałam pierwszy list! Bardzo, bardzo dziękuję Martyna!
Do następnego! I pamiętajcie o Madness oraz Sexuality Education, a może pojawi się nowe opowiadanie? Dwie części? Co powiecie na tytuł: My boyfriend is dead?

piątek, 9 stycznia 2015

34. Everybody have two faces

 Dzisiejsze dedykejszyn wędruje do Dream and Niallerka!
Miłego czytania :)

Do pokoju wszedł Harry. Zatrzymał się w progu i wiercił w nas dziurę wzrokiem. Ani drgnęłam, nie chciałam. Jednak dostrzegłam jak brunet zaciska pięści i szczękę. Zabijał wzrokiem Nialla, ale się nie odezwał.
- Nie masz się o co martwić, jest bezpieczna.- Powiedział blondyn.
- Bezpieczna? Przy tobie?- Prychnął. Na jego miejscu nie byłabym taka pewna siebie, bo czuję się bezpiecznie. Przy nikim nie czułam się tak bezpiecznie, jak przy nim. Bo nikomu nie ufałam tak bardzo, jak Niallowi.- Przy tobie nie da się być bezpiecznym.- Harry wyszedł, trzaskając drzwiami. Odsunęłam się od Horana, wpatrując w jego twarz.
- Jestem spokojny! Nie musisz się ode mnie odsuwać!- Krzyknął, wyrzucając ręce w powietrze.
- Przecież wiem, Niall.- Przysunęłam się do blondyna. Oparłam głowę o jego ramię.
- Staram się...- Wyszeptał. Na moją dłoń skapnęła pojedyncza łza. Bez zastanowienia usiadłam na udach chłopaka, patrząc mu w oczy. Kciukami wytarłam jego mokre policzki. Rozumiem, że jest mu ciężko. Krzyczy, choć nie chce krzyczeć. Mówi to, czego nie chce powiedzieć. To tak, jakbyś nienawidził fasoli, a jadł ją kilogramami i chociaż byłoby ci niedobrze, to nadal byś ją jadł, bo zwyczajnie nie panujesz nad tym, co robisz.- Hope, ja robię co mogę.- Wyjąkał. Jego oczy zdążyły zrobić się czerwone od płaczu, tak samo, jak policzki i nos.
- Przecież wiem.- Przytuliłam się do niego. Sama nad sobą nie panuję, kiedy jestem naprawdę zdenerwowana. Teraz jest łatwiej opanować mi moją 'ciemną stronę'. Ale początki były ciężkie, o czym świadczy chociażby to, co zrobiłam Sophie. Nie chciałam. Ona mnie zirytowała, a potem to nie byłam ja. Nie wiem co to było, ale nie ja. Dlatego nie mogę oceniać Nialla.

Nocowałam u blondyna. Nie mogłam spać. Męczyło mnie to, co zrobiłam. Próbowałam również zrozumieć słowa Horana. Dlaczego on wszystko utrudnia? Gdyby nie on, to pewnie dawno leżałabym dwa metry pod ziemią. Gdyby nie on, to teraz znowu pieprzyłabym się z Harrym. A może to Styles wszystko komplikuje? Bo gdyby nie pojawił się w moim życiu, gdyby mnie nie porwał, to byłabym z Niallem. Mój los wcale nie jest zależny ode mnie. Jest zależny od osób w moim otoczeniu. Ja mogę jedynie podejmować wybory. Wpatrywałam się w śpiącego blondyna. Wyglądał uroczo! Uśmiechnęłam się sama do siebie. Jest już prawie południe, a on się jeszcze nie obudził. Może to ze względu na to, że milczał razem ze mną do późna. Pocałowałam go w czoło i powoli uwolniłam się z jego uścisku.
- Gdzie idziesz?- Wymamrotał, macając dłonią miejsce, gdzie wcześniej leżałam.
- Śpij, zaraz wrócę.
- Nie idź sama.- Nadal mówił z twarzą w poduszce.
- Jestem w zamku, a jakby co, to jest Harry.
- O niego się boję.
- Dam sobie radę, Niall. Śpij.
- Pamiętasz?- Otworzył jedno oko i spojrzał w moją stronę.- Jakby co, to krzycz. Usłyszę.
- Pamiętam.- Uśmiechnęłam się i wyszłam z jego pokoju, kradnąc po drodze za dużą bluzę. Szłam boso korytarzami zamku. Chciałam iść do kuchni i po prosić o jakieś śniadanie, albo już może obiad. Po drodze minęłam zarówno mój pokój, jak i Harry'ego. Zdziwiłam się, kiedy w tym drugim zauważyłam brak drzwi. W środku panował kompletny chaos. Jakby przeszło tam tornado. I pamiętałam ten widok, bo podobny kiedyś posprzątałam. Bez zatrzymywania się szłam dalej. W końcu dotarłam do kuchni. Weszłam do środka i zastałam podobny bałagan. Wszystko było porozrzucane. A na środku stała dziewczyna. Starała się ogarnąć trochę pomieszczenie.
- Hope...- Szepnęła na mój widok. Znałam ją i to bardzo dobrze. Tą delikatną cerę poznałabym wszędzie.
- Co się stało?
- Pan Styles...- Zaczęła.- Ma zły humor.
- Ale chyba nic ci nie zrobił?!- Podeszłam szybko do dziewczyny i oglądnęłam ją z każdej strony. Miała pokaleczone dłonie, ale to po ostatnim razie, gdzie Harry użył ją jako osoby do wyżycia się.- Jak masz na imię?
- Violet.- Uśmiechnęła się lekko.
- To Harry to zrobił?- Kiwnęła delikatnie głową.
- Nie wiem czy jesteś tego świadoma, ale masz nad nim kontrolę.
- Nie rozumiem.- Zmarszczyłam brwi i czekałam na dalsze wyjaśnienia.
- Jedyne czego on chce to Ciebie. Kiedy jesteś blisko, to nic go nie denerwuje, jest miły i pomocny. Każdemu z nas jest wtedy lżej, bo nie musimy znosić jego wybuchów. A to- Spojrzała na bałagan.- się dzieje, kiedy się od niego oddalasz.
- Nadal nie rozumiem.
- Potrafisz patrzeć, Hope. Kiedy spędzałaś całe dnie z Niallem, wyżył się na mnie za głupi kubek. Kiedy spędziłaś z nim czas, był miły i mnie przeprosił. Teraz się od niego oddaliłaś, odtrąciłaś go, albo zaczęłaś ignorować, więc wpadł w furię. Rozładowuje frustrację na poddanych i wszystkich przedmiotach, jakie wpadną mu w ręce.
- Ale...
- Idź i zobacz. Spróbuj, to się przekonasz, a ja za pół godziny przyniosę śniadanie do pokoju Nialla.- Nie wnikałam skąd wiedziała, że po to przyszłam, skoro jej tego nie mówiłam. Byłam za bardzo zszokowana jej słowami. Może jest w tym trochę prawdy? Przespałam się z nim i był nie do poznania, a gdy zobaczył mnie i Nialla, to o mało nie rozniósł zamku na małe kawałeczki. Wyszłam z kuchni i wróciłam do blondyna. Szłam zdezorientowana korytarzami. Naprawdę ja mam nad nim kontrolę? Wpadłam na kogoś. Odbiłam się od jego klatki piersiowej, po czym wywnioskowałam, że to chłopak. Przeprosiłam i chciałam iść dalej, ale on mnie zatrzymał.
- Gdzie...
- Nie twój interes.- Przerwałam mu. Nie mam zamiaru teraz prowadzić jakiejkolwiek dyskusji z jego osobą. Jednak nie pozwolił mi wyrwać się z mocnego uścisku na nadgarstku.
- Nie pójdziesz do niego.
- Bo co?!- Krzyknęłam, a po moich policzkach spłynęły łzy.- Zabronisz mi?! Zamkniesz w pokoju?! Pobijesz, zgwałcisz czy Bóg wie co! A może go zabijesz, tak?!
- Nie histeryzuj.
- Nie rozkazuj mi!- Szarpałam się, a on dalej nie odpuszczał. Przyciągał mnie coraz bliżej siebie.- Nienawidzę Cię! Jesteś samolubnym dupkiem! Interesujesz się tylko sobą! Nie obchodzi cię co czują inni. Zachowujesz się jak skończony chuj! Żałuję, że cię spotkałam! I żałuję, że ci zaufałam. Jesteś najgor...
- Co ja ci do cholery zrobiłem?!- Przerwał mi.- Staram się jak tylko mogę! Nie widzisz tego?! Już nie wiem co miałbym zrobić, żebyś mnie chociaż polubiła! Nie jestem doskonały tak jak Niall! Dobrze o tym wiesz...- Nagle jego krzyk mienił się w szept.- Nie jestem idealny, ale robię wszystko, żeby być dla ciebie jak najlepszy.
- To zacznij interesować się moimi uczuciami, a nie tylko osiągnięciem celu.- Warknęłam i w końcu się uwolniłam. Niemal biegiem ruszyłam do pokoju Nialla. Wpadłam do środka, zatrzaskując drzwi. Oparłam się o nie i zjechałam na podłogę. Mam dość, dość jego.

Leżałam w łóżku blondyna przez kolejne kilka godzin. Płakałam, a on nie żądał żadnych wyjaśnień, tylko po prostu przy mnie był. I nie wiem co był najgorsze. To, że ranię Nialla, przez to, że nie dostrzegam jak wiele dla mnie robi, czy to, że ranię Harry'ego, cały czas go odtrącając. Bo jest to prawda. Bez względu na wszystko, zauważam tylko to, co najgorsze. Zawsze jest u mnie najgorszy i pochopnie go oceniam, nie słuchając co ma do powiedzenia. Ale nie potrafię inaczej i nie wiem dlaczego. Harry po prostu jest tym najgorszym, nieważne jak bardzo by się starał. I jestem kompletnie zaślepiona, bo nie potrafię zauważyć niczego dobrego w jego zachowaniu. I jestem zimną suką zarówno w stosunku do niego, jak i do Nialla. Może ja po prostu nie potrafię kochać? W końcu jestem potworem. Zwykłym potworem... Leżałam tak bardzo długo. Horan się ubierał, bo obiecał Alice, że dzisiaj ją odwiedzi. Pytał czy nie chciałabym pójść z nim, ale ja nie miałam na to najmniejszej ochoty. W końcu zostałam sama, tak bez nikogo. A ja nie lubię być sama. Za długo tak było. Dlatego wstałam i ruszyłam, aby przejść się po zamku. Tym razem nie miałam zamiaru schodzić w podziemia, ale jak najbardziej mogłam się zwyczajnie przejść. Poszłam do kuchni, gdzie o dziwo nie było nikogo. Cały zamek świecił pustkami. Wróciłam do siebie, skąd zabrałam szkicownik. Nienawidzę tego miejsca. Usiadłam na łóżku i zaczęłam coś mazać. Nie była to jakaś jedna, określona rzecz czy postać. Zwykłe bohomazy, które miały zabić nudę.
- Hope...- Ktoś wyszeptał moje imię. Rozglądnęłam się, ale nikogo nie było.- Chodź- Odezwał się ponownie, a drzwi, które prowadziły na korytarz same się otwarły. Wstałam powoli, odkładając szkicownik. Niepewnie podeszłam do drzwi i wyjrzałam przez nie, rozglądając się po korytarzu.- Chodź- Dobiegło gdzieś z daleka. Poszłam za tym głosem.
- Kim jesteś?- Zmarszczyłam brwi. Nie uzyskałam odpowiedzi, ale coś jak po sznurku ciągnęło mnie wśród korytarzy. Zatrzymałam się przed drzwiami do jakiegoś pomieszczenia. Niepewnie weszłam do środka i od razu podeszłam do ogromnego lustra, które się tu znajdowało. Zobaczyłam swoje odbicie. Nic specjalnego, gdyby ono nie żyło swoim życiem. Tamta Hope uśmiechała się, pomimo że ja tego nie robiłam. Jej oczy miały znienawidzony przeze mnie kruczoczarny kolor.- Kim jesteś?- Powtórzyłam pytanie. Druga ja podeszła bliżej i położyła dłoń na lustrze, tak, jakby dzieliła nas tylko zwyczajna szyba. Kiwnęła wymownie, dając mi znak, że mam zrobić to samo. Pomimo strachu, przyłożyłam dłoń do podobnego miejsca.
- Tobą.- Odpowiedziała, a przez moje ciało przeszedł dziwny dreszcz.- Najwyższa pora się poznać, Hope.
- J-jak to mną?- Zająknęłam się.
- Ty nic nie wiesz. Jesteś za delikatna. Krucha, uprzejma, miła...- Prychnęłam sama na siebie.- Ja jestem wcieleniem mocy nad jaką panujesz.
- Ale...
- Jestem tobą.- Pokazała na mnie palcem, a ja poczułam, jakby ktoś dźgnął mnie w klatkę piersiową.- Jesteśmy jednością, Hope. Ja panują nad mocami, a ty podejmujesz decyzje.- Druga ja znalazła się tuż za mną. Czułam jej oddech na swoim karku.- To nasza tajemnica. Nikomu nie mów, że mnie widziałaś.- Obeszła mnie dookoła, głaszcząc po włosach. Zbliżyła swoją twarz do mojej, kładąc dłoń na moim policzku. Patrzyłam w jej czarne demoniczne oczy i mogłam w nich zobaczyć wszystko co tylko chciałam.- Jesteśmy jednym.- Szepnęła i mnie pocałowała, a ja czułam jak wchodzi do mojego ciała. To było straszne. Druga ja? Wybiegłam z pomieszczenia, czując jak strach ogarnia moje ciało. I po prostu biegłam. Jednak pomimo mijającego czasu i odległości jaką powinnam pokonać, wydawało się, że stoję w miejscu. Korytarz nie miał końca. Przyspieszyłam, pomimo braku sił. I nagle otworzyłam oczy. Rozglądnęłam się po pokoju. Czerwone ściany, zdjęcia, gitara... Jestem u Nialla. To był sen! Zwykły sen! Mój oddech był przyspieszony, tak jakbym naprawdę przed sekundą pokonała maraton.
- Tylko sen...- Szepnęłam sama do siebie. Męczą mnie... Te cholerne sny są tak nieprawdopodobnie prawdziwe. Horana nie było. Naprawdę wyszedł do wioski, ale ja nie poszłam zwiedzać zamku. Zwyczajnie zasnęłam. Zwlokłam się z łóżka, ubierając za dużą bluzę i buty. Nie wiem czy wyjście z tego pokoju jest dobrym pomysłem, ale chyba nie mam wyboru. Muszę się przewietrzyć. Uspokoić myśli. Szłam spokojnie korytarzami, kierując się do głównego wyjścia. Coraz pewniej czuję się w tym zamku. Wiem jak dotrzeć do najważniejszych pomieszczeń. Byłam już prawie przy drzwiach, a do moich uszu docierał krzyk. Znany mi krzyk. Wyszłam na dziedziniec i zobaczyłam zebranych ludzi. O nie!
- Nic nie zrobiłem! Nie możecie go słuchać! Jestem tu dzięki Elizabeth i mam prawo zostać!- Znałam ten głos. Należał do Luke'a. Przycisnęłam się przez tłum. Harry nie może! Dwóch facetów ciągnęło Luke'a w nieznane mi miejsce, a Styles stał i się przyglądał. Podbiegłam do lokatego.
- Co ty robisz?!
- Jest mieszańcem, nie ma prawa żeby żyć.- Powiedział oschle. Tak też wyglądał. Naprawdę oschle. Patrzył na szarpiącego się chłopaka, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Przypomniałam sobie słowa Violet. Mam nad nim kontrolę? Nie zauważyłam, kiedy zaczęłam płakać. Stanęłam przed brunetem.
- Harry, proszę...- Szepnęłam, patrząc mu prosto w oczy. On unikał mojego wzroku. Czyli jednak? Poi się, że się złamie.- Nie możesz go wyrzucić.
- Mogę.
- Harry...- Przytuliłam się do niego.- Moja babcia...
- Przestań!- Odsunął się ode mnie. Kompletnie zalałam się łzami. On nie może! Luke to jedyna osoba, która była przy mnie w tym pieprzonym zamku, kiedy nie było Nialla! Mimo wszystko nadal patrzyłam mu prosto w oczy, chcąc cokolwiek z nich wyczytać. Był zdezorientowany. Nie wiedział co ma teraz zrobić.Zacisnęłam pięści, wypuszczając głośno powietrze. Ponownie zmniejszyłam odległość jaka nas dzieliła. Wspięłam się na palce.
- Zrobię co chcesz, tylko go zostaw.- Szepnęłam mu do ucha. Chyba nie mam innego wyboru...


----------------------------------------------------

Dum dum duuum! Główny wątek uważam za wstępnie wprowadzony XD Jak tam u Was misie? Czemu mam Was tak mało na Sexuality Education i Madnes? Hmmm? Zrobię strajk! XD Jak myślicie? Co to będzie? Co się stanie? Co się tutaj dzieje! OMFG! *o* Wyznanie Harry'ego takie aww! #TeamHarry! Ale za to tak bardzo opiekuńczy Niall! #TeamNiall XD I jak myślicie, co ja mogę wykombinować co do snu Hope? A może tytuł podpowie? Woman With a Demon? Hmmm? Do następnego!

niedziela, 4 stycznia 2015

33. Love me too

Z dedykacją dla Mai P.
Pozdrawiam i czekam na komentarz!

Pierwsze co zobaczyłam po przebudzeniu, to uśmiechnięty Harry. Leżał tuż obok mnie, oplatając ramieniem moją talię. Mruknęłam niezadowolona i obróciłam się na drugi bok, co wywołało niemiły ból. Wczorajsze wydarzenie daje o sobie znać. Jęknęłam z bólu i zwinęłam się w kłębek.
- Dzień dobry, Hope. Dobrze mi się spało, dziękuję, że pytasz.- Usłyszałam sarkazm z zachrypniętym głosie. Wywróciłam oczami.- Nie mogę przez ciebie leżeć na plecach.
- Ja przez ciebie nie mogę się ruszać.- Odgryzłam się i ponownie zamknęłam oczy, próbując usnąć. Harry przysunął się do mnie, nie pozostawiając żadnego wolnego miejsca między naszymi ciałami.
- Przepraszam- Wymamrotał i pocałował moje ramie. Mimowolnie się uśmiechnęłam. To jest jakieś... Ja nie wiem co to jest! Wiem, że zaraz się obudzę i nadal będę żyła z tym wrednym, znienawidzonym przeze mnie Stylesem. Nie potrafię uwierzyć, że Harry potrafi być słodki, kochany, czuły. Nie ma takiej opcji. A może się czymś naćpałam, a to wszystko jest jedną, wielką halucynacją? Ignorując ból, odwróciłam się przodem do bruneta. Uśmiechał się od ucha do ucha. To nie Harry, to nie on.
- Długo nie śpisz?
- Godzinę, może półtorej.- Kłamie. Wiem, że kłamie. Widzę to w jego oczach. Nie będę dociekała.
- I co robiłeś przez ten czas?
- Myślałem, poszedłem do kuchni, przyglądałem się tobie. Jesteś urocza, kiedy śpisz, wiesz? I rozwalasz się na całe łóżko, tak że nie ma miejsca już dla nikogo.- Zaśmiał się.
- Dobrze się czujesz?
- Lepiej niż kiedykolwiek.- Podniosłam jedną brew, a chłopak cmoknął mnie w usta. Krótko, przelotnie, że nie zdążyłam zareagować.
- A ja sądzę, że masz gorączkę. I chyba bredzisz. Albo jesteś klonem prawdziwego Stylesa. Marna z Ciebie podróba, on nie jest taki wesoły i kochany.- Dźgnęłam lokatego palcem w klatkę piersiową.
- Wszystko musisz zepsuć.- Wymamrotał i obrócił się na plecy. Syknął.
- Co się stało?
- Ty się stałaś.- Harry usiadł i odwrócił się do mnie tyłem. Na jego łopatkach, jak i również reszcie pleców odznaczały się długie czerwone ślady.- Ty masz szpony, nie paznokcie!- Wyrzucił ręce w powietrze z irytacją. Niektóre rany, były na tyle głębokie, że wydobywała się z nich niewielka ilość krwi.
- Przepraszam- Szepnęłam, a Hazz szybko odwrócił się w moją stronę i wpił w usta. Oddałam pocałunek. Przerwało nam pukanie do drzwi. Chłopak zwlókł się z łóżka.
- Było warto.- Rzucił, kiedy szedł by otworzyć. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię, kiedy do pokoju weszła ta dziewczyna. To na niej wyżył się Harry ostatniej nocy. Wjechała wózkiem, na którym znajdowały się tacki z jedzeniem. Obsługa jak w hotelu. Kiedy dziewczyna chciała po coś sięgnąć, strąciła kubek. Pechowa z niej osóbka.
- Jezu, przepraszam!- Od razu uklękła, zbierając szkło. Nikt nic jeszcze nie powiedział, a ona już szlochała i nie mogła opanować trzęsących się rąk.
- Spokojnie, nic się nie stało.- Harry pomógł jej wstać.
- Ja naprawdę przepraszam, nie chciałam panie Styles, to był wypadek i...
- To tylko głupi kubek.- Zaśmiał się. Nie wierzę w to, co widzę.
- Ja to zaraz posprzątam.
- Nie trzeba, damy sobie rade.- Uśmiechnął się do niej- Dziękuję, że się pofatygowałaś ze śniadaniem i przepraszam za ostatni raz. Zachowałem się jak kretyn.- Dziewczyna lekko się uśmiechnęła. Widziałam jak nie może oderwać wzroku od nagiego torsu Harry'ego.
- Nic się nie stało. Nie powinien mnie pan przepraszać, panie Styles.
- Harry- Poprawił ją.- I jeszcze raz przepraszam.
- Nie ma za co.- Uśmiechnęła się i wyszła bez słowa, rzucając mi spojrzenie, którego nie byłam w stanie odszyfrować. Nie byłam w stanie zrozumieć całej tej sytuacji. Co się właśnie stało? Dlaczego on tak szybko zmienił nastawienie? To przez to, co się stało?

~♥~

Już pół dnia leżałam w łóżku. Chciałam wstać, przejść się. Wtedy najlepiej się myśli, a ja potrzebowałam przemyśleń. Nie rozumiem zachowania Harry'ego. Jest cholernie miły. Uśmiecha się szeroko i ani na chwilę nie zmienia wyrazu twarzy. Robi wszystko o co poproszę, tak właściwie spełnia prośby każdego. Nie mogłam dłużej leżeć bezczynnie, dlatego powoli wstałam i skierowałam się do łazienki. Odkręciłam korki, aby wanna mogła napełnić się gorącą wodą. Pozbyłam się za dużej koszulki i bielizny. Weszłam do wanny, a na moim ciele pojawiła się gęsia skórka, wywołana temperaturą wody. Poczułam ulgę w piekącym bólu. Mogłabym leżeć w tej wannie godzinami. Czy zachowanie Harry'ego jest wywołane tym co między nami zaszło? Tak, to na pewno. Ale czemu teraz? Ja się z nim po prostu przespałam, nic specjalnego. Mógł to zrobić wcześniej, nie dałabym rady się oprzeć. Dlaczego on z dnia na dzień zmienia humor do tego stopnia? Najpierw zachowuje się jak cham, a potem jest dla wszystkich miły. No i... Nie czuję się dobrze z tym wszystkim. Mam natłok myśli. Czuję się jakbym zrobiła najgorszą rzecz na ziemi, ale równocześnie śmiałabym stwierdzić, że nie żałuję. Ale jednak uczucie skrzywdzenia całego świata nie zniknie od tak. Całego świata? A może jednej osoby, która jest całym światem? Tylko, że nie żałuję. A może żałuję? Dlaczego Harry nie może zachowywać się jak dupek? Byłoby łatwiej. Poczułam jak łzy napłynęły do moich oczu. Chyba dopiero teraz dotarło do mnie, to co się wydarzyło. Co ja do cholery zrobiłam?! Wyszłam pospiesznie z wanny i jak najszybciej się ogarnęłam. Stylesa nie było w pobliżu. Wyszłam z jego pokoju i skierowałam się w drugie skrzydło zamku. Starałam się hamować łzy, napływające mi coraz to większymi dawkami do oczu. Ja pierdole! Przespałam się z Harrym! Z tym, kurwa, Harrym! Teraz biegłam, nie zwracając uwagi na żadną z osób, które minęłam. Rozpłakałam się dopiero, gdy dotarłam pod drzwi Nialla. Wpadłam bez pukania i na szczęście zastałam chłopaka, który gwałtownie się podniósł.
- Co się stało?- Zmarszczył brwi. Rzuciłam się na łóżko, wtulając w klatkę piersiową blondyna. Bezkarnie moczyłam mu koszulkę.- Hope, mów co się stało, do cholery!- Podniósł głos. Odsunęłam się gwałtownie na sam kraniec łóżka.
- Niall...
- Nie Hope! Nie bój się... Nic się przecież nie dzieje, widzisz? Jestem spokojny.- Przysunął się do mnie i ponownie przytulił. Jak mu powiem, to mnie zabije. Nie wytrzyma.- Hopie...- Wyszeptał, całując czubek mojej głowy.- Możesz mi zaufać, powiedzieć wszystko, co tylko zechcesz, pamiętasz? Postaram ci się pomóc.
- Nie pomożesz mi.- Wymamrotałam.
- Zawsze mogę spróbować, księżniczko.
- Znienawidzisz mnie!- Załkałam. Taka jest prawda. Wścieknie się, zwyzywa i wyrzuci. Może to przez jego problem, ale to nie znaczy, że nie mówi tego, co myśli. Wręcz przeciwnie. Pod wpływem emocji mówimy wszystko, co leży nam na sercu.
- Pierdolenie.- Mocniej mnie przytulił.- Nie da się znienawidzić czegoś, czego już się nienawidzi.
- Nienawidzisz mnie?- Szepnęłam.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. Jesteś moim pierdolonym uzależnieniem! Nienawidzę tego, że nie potrafię bez ciebie wytrzymać i nienawidzę tego, że trzymasz mnie jak psa na smyczy. Pójdę tam, gdzie ty, zrobię to co chcesz, a przy tym jestem gotowy oddać wszystko, żeby Cię tylko mieć przy sobie. Jesteś jak narkotyk, którego nienawidzę, bo mną zawładnął. Nie mogę cię znienawidzić, bo już cię nienawidzę.- Na jego słowa rozpłakałam się jeszcze bardziej. Jak ja mam mu to powiedzieć?!
- Zrobiłam coś bardzo złego.
- Proszę, Hopie. Powiedz mi...- Niall zaczął nami lekko kołysać. Czekał aż się uspokoję. Z każdą sekundą płakałam coraz mniej, a mój oddech się stabilizował.
- Bo ja...- Odsunęłam się lekko od blondyna i nabrałam powietrza do płuc. Lepiej powiedzieć całą prawdę, niż go okłamywać. Mój spokój nie trwał długo, ponieważ znów zaczęłam płakać. Trzęsłam się.- Przespałam się z Harrym.
- To dlatego był dzisiaj jakiś inny.- Niall odsunął się ode mnie, patrząc mi prosto w oczy.
- Nie jesteś zły?
- Nie tylko mnie uzależniłaś.- Westchnął.- To Twoje życie, Hope. Ty nim sterujesz i jeżeli czujesz się lepiej w jego ramionach, to ja jestem szczęśliwy, ponieważ ty jesteś szczęśliwa. Muszę się pogodzić z Twoim wyborem.- Przyciągnął mnie z powrotem.- Pamiętaj, że zawsze będę przy tobie i będę cię wspierał. Zawsze...- Harry jest moim wyborem? Czy Harry jest, do cholery, moim wyborem?! Nie chcę tego wyboru! - I błagam, nigdy więcej się mnie nie bój. Ja wiem, że to może być trudne po tym wszystkim, co zrobiłem...
- Nic nie zrobiłeś- Przerwałam mu.
- I wiem, że ciężko jest zaufać osobie niestabilnej emocjonalnie. Nigdy nie wiesz jak zareaguję na twoje słowa, zastanawiasz się, czy nie powiesz czegoś, co mnie zdenerwuje. Nie musisz, Hopie. Było mi ciężko panować nad sobą, kiedy widziałem jak każdy ma z tobą kontakt, tylko nie ja. I było ciężko, bo spierdoliłem wszystko za pierwszym razem. Boli, kiedy widzę w twoich oczach strach wywołany moją osobą. Boli, kiedy odsuwasz się ode mnie spanikowana, albo myślisz o ucieczce, kiedy tylko podniosę głos. Hope, nigdy cię nie skrzywdzę. Nie potrafiłbym tego zrobić, bo straciłbym swoje uzależnienie. Czasem mówię kilka słów za dużo, ale ja naprawdę tak nie myślę. Boję się, że już nigdy nie spojrzysz na mnie, tak jak to robiłaś kiedyś. Boję się, że nigdy nie przestaniesz się bać. A przede wszystkim boję się, że kiedyś naprawdę przestanę nad sobą panować, stracę kontrolę, mimo że tak bardzo się staram, bo robię wszystko, żeby być dla Ciebie jak najlepszy. Żebyś potrafiła ze mną porozmawiać tak jak kiedyś i żebyś czuła się przy mnie bezpieczna. Staram się jak mogę, żeby być Twoim księciem, bo ty jesteś moją księżniczką, wiesz? Zawsze tak było i już zawsze będzie. Przynajmniej dopóki ty będziesz tego chciała, bo wystarczy jedno słowo, a kompletnie zniknę z twojego życia. Zależy mi na twoim szczęściu, nieważne czy będę wtedy przy tobie, czy każesz mi odejść, najważniejsze żebyś była szczęśliwa.
- Jestem suką.- Szepnęłam. Mam przy sobie największy na świecie skarb, a nie potrafię tego docenić. W dodatku krzywdzę go swoim zachowaniem i wszystkim co robię. Jestem suką. Zimną, bezuczuciową, cholerną suką!
- Jesteś księżniczką.- Poprawił mnie. To nieprawda. Nie zasługuję na jakiekolwiek uczucia z jego strony. Chłopak położył się na łóżku, ciągnąc mnie za sobą. Oparłam głowę o jego klatkę piersiową.
- Przepraszam.- Mruknęłam, patrząc ślepo przed siebie.
- Nie masz za co.
- Mam. Przespałam się z nim.
- To nie moja sprawa z kim sypiasz.- Westchnął.
- Niall?
- Hm?- Chłopak mruknął w odpowiedzi.
- Jesteś najlepszym, co mnie kiedykolwiek spotkało.
- I Vice Versa, mała.- Leżeliśmy w ciszy. W tym wypadku cisza była najlepszym rozwiązaniem. I z nikim nie milczało mi się tak dobrze jak z Niallem. Mijały minuty, a potem godziny, a ja potrafiłam bez końca kreślić palcem nieznane wzory na jego koszulce, a on gładził moje plecy. I tak było odkąd tylko pamiętałam. To było nasze dzieciństwo- milczenie. Bo gdy wszyscy w szkole mnie dręczyli, on przychodził do mojego domu i po prostu milczał. W ciszy słuchał przemyśleń, które zalegały w mojej głowie i błagały o wypuszczenie na światło dzienne. Siedział, słuchał i nigdy mnie nie oceniał. Akceptował moje wybory, nie sprzeciwiał się im, choć czasem były idiotyczne. Zawsze chciał dla mnie jak najlepiej. A kiedy było trzeba, to i ja słuchałam. Mówiliśmy sobie o naszych problemach, o tym co nas dręczy i czego się boimy. A raz zapytał czego się najbardziej boję. Odpowiedziałam, że przyszłości, bo ona jako jedyna mnie przerażała. Była okrutna. Moja przyszłość nie mogła być dobra, bo w końcu byłam wariatką. A on powiedział, że najbardziej boi się o nas. O to, że kiedyś się pokłócimy, że zrobi coś złego, że stracę do niego zaufanie, że odejdę. I stwierdził, że jednak największym jego strachem jest to, że kiedyś będzie mnie musiał oddać w ręce kogoś innego.
- Czego się boisz?- Przerwałam panującą między nami ciszę. Zastanawiał się dłuższą chwilę. Dobrze wiedział, że chodzi mi o jego największy strach. Niekoniecznie związany ze mną. Po prostu coś, co go przeraża.
- Że stracę nad sobą kontrolę. Już mówiłem.- Odpowiedział obojętnie.- A ty?
- Że skrzywdzę najbliższe osoby.
- Już nie boisz się przyszłości?
- To jest moja przyszłość. Ten zamek, Ci ludzie, ty... Nie obawiam się tego, bo nie zapanuję nad losem. Nie mogę zmienić swojego przeznaczenia, mogę je tylko trochę zniekształcić.- Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Hope, odpowiesz mi szczerze na jedno pytanie?
- Zawsze odpowiadam szczerze, nie chcę mieć przed tobą tajemnic.- Uśmiechnęłam się.
- Czy jest szansa, że kiedykolwiek przestaniesz się bać?
- Już przestałam.- Przymknęłam oczy. Niall pocałował mnie w czubek głowy. Spojrzałam na mały zegarek na szafce. Siedzę tu już prawie trzy godziny. Ponad połowę tego czasu przemilczeliśmy. To wspaniałe. Mocniej wtuliłam się w tors chłopaka z nadzieją, że zasnę. Jednak usłyszałam pukanie do drzwi, a raczej nie pukanie, tylko walenie o nie pięścią.
- Niall, jesteś tam?! Widziałeś Hope, boję się, że ucie...- Do pokoju wszedł Harry i zatrzymał się w pół kroku. Chyba jest źle...


----------------------------------------------

Nope's moment! Awww! Jak ja ich kocham, są tacy słodcy razem :3 (Mam gdzieś, że ja to pisałam! XD) Fngirluję! *o* Teraz wszyscy zwolennicy Nope, jarać się ze mną! Ale coś czuję, że Harry przyniesie kłopoty :C I mówiłam! Mówiłam, że to, że się przespali, wcale nie znaczy, że od razu będą razem! Do następnego i wpadać na nowe blogi! <Madness> oraz <Sexuality Education>