piątek, 28 listopada 2014

26. Does it ever drive you crazy?

Z dedykacją dla Karoliny! <3

Próbowałam już kilka razy otworzyć te cholerne drzwi i za każdym razem kończyło się to tak samo. Siadałam zrezygnowana na podłodze i głęboko oddychałam, żeby się uspokoić. Nie wierzę! Normalnie nie wierzę, że kazał mnie tu zamknąć i to bez powodu! Jakbym coś zrobiła, to możesz jeszcze... Hope, świrujesz! Styles w ogóle nie ma prawa mnie zamykać! Nieważne co zrobię, czy co powiem. Jestem wolnym człowiekiem. I przysięgam, że zabije tego chuja, przez którego mam siniaki na ramieniu! Oni nigdy nie byli mili, ale nigdy też nie byli brutalni. Pierwszy raz się z tym spotykam. Na ogół wykonywali swoje obowiązki, a teraz? Gościu chyba ma słabe nerwy. Wstałam z podłogi, podchodząc do drzwi. Dobra! Po prostu musi mi się udać! Nie ma możliwości, żeby coś poszło nie tak. Położyłam dłoń na powierzchni drzwi i skupiłam się. Chce już wyjść. Próbowałam, ale zamiast pstryknięcia zamka, słyszałam tylko kroki z korytarza.- Cholera jasna!- Zdenerwowana uderzyłam pięścią o drewno i znowu usiadłam na podłodze. Zaraz mnie szlag trafi, przysięgam! Co się ze mną dzieje?! Przecież jestem spokojna! No dobra, nie jestem, ale byłam! Nagle drzwi się otworzyły, a do środka wszedł Harry. Bo kto inny?! Podniosłam na niego wzrok, nie wstając z podłogi.
- Hope, bo...
- Daruj sobie, nie mam zamiaru Cię słuchać.- Podniosłam się i omijając chłopaka wyszłam na korytarz. Pamiętałam drogę, którą ciągnęła mnie ta dwójka, więc szybko znalazłam wyjście na korytarz, a z niego do swojego pokoju. Mam w dupie wszystko, co chce mi powiedzieć Styles. Weszłam do siebie i zaczęłam grzebać w półkach z nadzieją, że znajdę czyste ubrania. Na szczęście chociaż o tym pomyślał ten niestabilny psychicznie, niezdecydowany, zapatrzony w siebie dupek, jakim jest Harry. Ciągle czułam na sobie jego wzrok. Nie odzywał się i dzięki mu za to. Wygrzebałam pierwsze lepsze ubrania i przeszłam do pokoju Stylesa, gdzie była łazienka. On ciągle snuł się za mną jak cień. Zatrzasnęłam mu przed nosem drzwi do łazienki, zamykając je na klucz. Kąpiel, potrzebuje kąpieli. Gorącej, parującej wody! Odkręciłam korek, by wanna mogła się wypełnić, a w między czasie stanęłam przed lustrem. Wyglądam makabrycznie. Rozczochrane tłuste włosy, brudna twarz, ubrania upaprane krwią. Świetnie Hope! Gorzej niż w psychiatryku! Pozbyłam się ciuchów i weszłam do wanny. Zamknęłam oczy, kiedy po samą szyję zanurzyłam się w gorącej wodzie. Chciałam na chwile przestać myśleć, zamartwiać się i chociaż na chwile być sama. Ale Harry musiał mi to uniemożliwić. Wiedziałam, że stoi pod drzwiami i czeka. No cholera jasna! Chwila spokoju to był jedyny plus zamknięcia w tamtym pokoju.- Możesz sobie pójść?! Nie ucieknę Ci z łazienki, nie?! Chyba, że wskoczę do kibla i się spłuczę!- Krzyknęłam zirytowana.
- Posłuchasz mnie?
- Nie! Daj mi spokój!
- Hope!- To jest czasem nie do pomyślenia, jak bardzo desperacko on brzmi. Czego tak właściwie ode mnie wymaga? Że po zamknięciu, będę się uśmiechać i mu za to dziękować? Żałosne... Nie odpowiedziałam. Bełkotał coś za drzwiami, ale całkowicie się od tego odcięłam. Umyłam włosy, ciało. Muszę wyjść, bo będzie tam stał! Stanęłam przed lustrem wycierając mokre kosmyki na głowie. Poprawiłam ręcznik, który owijał moje ciało i zaczęłam grzebać po szafkach. Nie pogardzę suszarką. Jak to możliwe, że w takim zamku jak ten jest dość nowoczesna łazienka, bieżąca woda i prąd? Styles zaczął coś gadać po drugiej stronie. Mam tego dość! Rzuciłam wszystko co miałam w rękach i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je na oścież, stając twarzą w twarz z Harrym.
- Daj mi już spokój!- Krzyknęłam. I dopiero gdy zmierzył mnie wzrokiem zrozumiałam, że stoję przed nim w samym ręczniku, a to w końcu Harry. Zanim się obejrzałam wepchnął mnie do łazienki. To był bardzo zły pomysł. Chłopak chwycił moje nadgarstki.- Puszczaj!- Szarpnęłam, wyrywając mu się. Styles zakluczył drzwi, podchodząc bliżej. Serio? Teraz?- Czego ty tak właściwie ode mnie chcesz, co?- Odsunęłam się od niego na dość sporą odległość. Byłaby ona większa, gdybym nie wpadła na szafkę. Chłopak podszedł do mnie, przyciskając jeszcze bardziej do mebla. Zachowywałam kamienną twarz, mimo że miałam ochotę zacząć krzyczeć i bić go po klatce piersiowej, żeby tylko mnie zostawił..
- Co to jest?- Zapytał dość spokojnie i przejechał palcami po moim ramieniu. Spojrzałam na nie zdezorientowana. Chodzi o te siniaki.- Ja Ci chyba tego nie zrobiłem, prawda?
- Chyba?
- Hope!
- Nie udawaj idioty, doskonale wiesz co to jest!- Odepchnęłam go, ale w ciągu sekundy on wrócił na swoje stare miejsce.
- Kto Ci to zrobił?- Zadziwia mnie jego opanowanie. Strzelam, że tylko udaje, a tak naprawdę w środku jest tak zdenerwowany, jak nigdy. To tylko kilka siników, a jeżeli mu powiem, to jest zdolny nawet torturować tego faceta. Dobra, może go specjalnie nie lubię, ale wiem jak Styles zareaguje i nikomu tego nie życzę. Zanim się obejrzałam dłonie Harry'ego znalazły się na moich biodrach. Pochylił się nade mną, składając delikatny pocałunek na ramieniu. Co? Tak czułego i delikatnego Stylesa nie widziałam jeszcze nigdy w życiu i szczerze, nie mogłam w to uwierzyć. Dziwne uczucie uzbierało się gdzieś w moim podbrzuszu, a Harry przeniósł się z pocałunkami na szyję. Mruczał coś, a po chwili odsunął się tak, że patrzył mi prosto w oczy. Oparł swoje czoło o moje.- Powiedz po prostu kto to robił.- Szepnął, nie odrywając się ode mnie. To jest jakiś żart? Jestem w ukrytej kamerze?
- O co Ci chodzi, co?- Zmarszczyłam brwi i odepchnęłam jego ciało od swojego. Nie opierał się, nie był nachalny, ani nie dodał od siebie żadnego błyskotliwego komentarza. Co mu się stało?! Wiedziałam, że zbiera swoje myśli w jedną całość. Otwierał usta, ale po chwili je ponownie zamykał. Mi się nigdzie nie spieszy, więc mogę poczekać. Poprawiłam ręcznik i oparłam się o szafkę. Harry przeczesał włosy palcami. Irytowało mnie to w jaki sposób bawił się kolczykiem w wardze. Robił to tak jak Niall.
- Posłuchaj- Podszedł trochę bliżej i wziął głęboki oddech.- Może nie jestem dobry w okazywaniu uczuć, ale się o Ciebie martwię, tak? Nie jestem jakimś bezuczuciowym potworem, który pozwoli, żeby ktokolwiek Cię skrzywdził. Dlatego tu jesteś... Żebyś była bezpieczna! Też jestem człowiekiem! Mam prawo się o kogoś bać, kogoś lubić, kogoś nienawidzić. Więc jakbyś mogła, to powiedz, który z tych dwóch Ci to zrobił! Bo inaczej jednego i drugiego zajebie!
- Możesz przestać krzyczeć?- Harry zacisnął pięści, spuszczając wzrok.- I jesteś bezuczuciowym potworem.- Dodałam, trochę ciszej. Wiedziałam, że go to zaboli. Nie chce być tak spostrzegany, a może chce? Kto wie, to Styles.- Wyjdź już.
- Nie wyjdę dopóki mi nie powiesz dlaczego masz siniaki na ręce.
- Przewróciłam się.
- Wyglądam na aż takiego idiotę?
- Skoro ty nie wyjdziesz, to ja to zrobię i będę chodzić po całym zamku w samym ręczniku, a przecież on może mi w każdej sekundzie spaść i wtedy wszyscy którzy będą w pobliżu zobaczą mnie nago, ale to w sumie nie jest takie złe. No cóż...- Westchnęłam i wyminęłam Harry'ego, kierując się do drzwi. Chwyciłam klamkę, naciskając na nią.
- Już wychodzę.- Uśmiechnęłam się pod nosem i otworzyłam drzwi na oścież, robiąc mu miejsce. O to mi właśnie chodziło. Chłopak wyszedł, a ja przekręciłam klucz i wróciłam do lustra. Ubrałam się, wysuszyłam włosy. Wreszcie wyglądam jak człowiek. Czy ja właśnie zmanipulowałam Stylesa? No nie wierze! Co się ze mną dzieje? Podniosłam wzrok na moje odbicie w lustrze, patrząc sobie samej głęboko w oczy. Odbicie się uśmiechnęło, pomimo że ja wcale tego nie zrobiłam.  Widziałam tam zupełnie inną osobę. Co jest ze mną nie tak? Chyba rzeczywiście świruje. Wyszłam z łazienki i szczerze powiedziawszy myślałam, że Harry będzie stał pod drzwiami, ale go nie było. Do siebie na pewno nie pójdę, nie dam się zamykać. Dopiero teraz przyjrzałam się panującemu wokoło bałaganowi. (Od autorki: Przypominam tylko, że pokoje tutaj są tak zbudowane, że sypialnia Hope ma drzwi prowadzące na korytarz i do pokoju Harry'ego, a pokój Hazzy wychodzi na korytarz, do sypialni Hope i łazienki, więc gdy Hopie wychodzi z łazienki, znajduje się w pokoju Harry'ego. No to tyle, czytajcie dalej XD) Porozrzucane rzeczy, przewrócone meble, potłuczone szkło. Co tu się stało? Przed oczami stanął mi obraz, zanim chciałam się zabić. Słyszałam przekleństwa, dźwięk rozrzucanych przedmiotów. To wszystko zrobił Harry. Jak już nie mam co robić, to posprzątam. Zaczęłam zbierać poduszki i wszelkiego rodzaju większe rzeczy z podłogi, przesunęłam komodę na jej miejsce i zaścieliłam łóżko. Na samym końcu wzięłam się za zbieranie szkła. Było tego dość sporo. Kiedy już praktycznie podnosiłam ostatnie kawałki, oczywiście musiałam się skaleczyć. Bo to nie byłabym ja, gdybym czegoś nie narobiła! No i był to opuszek palca, a tam krwawienie jest najmocniejsze. Wrzuciłam to wszystko do największej części jakiegoś wazonu, który chociaż trochę przypominał jeszcze wazon i wyszłam na korytarz. Musze przemyć ranę i wyrzucić to cholerne szkło. Szłam dość szybko w kierunku... No właśnie. Szłam przed siebie, a nie wiedziałam dokąd. W końcu na korytarzu pojawiła się jakaś dziewczyna. Wyglądała dość zwyczajnie, jak na to miejsce. Zatrzymałam ją, kiedy mnie mijała.
- Gdzie jest jakaś łazienka, kuchnia, cokolwiek?- Odezwałam się po chwili ciszy. Dziewczyna uśmiechnęła się, a ja mogłam zobaczyć kły. Dokładnie takie same, jak u tego faceta, który napadł mnie w domu. Tylko ona nie miała zamglonych oczu, sinych żył.
- Wiesz gdzie iść.- Odpowiedziała. Zanim zdążyłam zaprzeczyć, jej już nie było. Trudno, muszę sobie dać radę. Przeszłam do sali, która w sumie była jedną z niewielu jakie znałam, bo tam wprowadził mnie Harry na początku. Było tu kilka osób. Jedna dziewczyna podeszła do mnie i zabrała rozbity wazon. Reszta stała przy oknie i nie zwróciła uwagi na to, że w ogóle przyszłam. Co się tam dzieje? Odruchowo wytarłam dłoń w spodnie, znowu brudząc się krwią. Za dużo, zdecydowanie za dużo krwi. Przecisnęłam się do okna. Nie było to tak trudne, bo oni sami się odsuwali. Chyba boją się mnie w ogóle dotknąć. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam Harry'ego. Kilku mężczyzn przytrzymywało jakiegoś chłopaka, a Styles stał i krzyczał. Co on do cholery wyprawia?! Jak najszybciej wybiegłam z sali. Na żywioł biegłam do wyjścia. Nie mam pojęcia gdzie ono jest, ale po kilku nieudanych próbach wydostałam się na dziedziniec. Przebiegłam przez tłum. Wryło mnie w ziemie, kiedy zobaczyłam skatowanego chłopaka. Tamci nadal go przytrzymywali, zmuszając do patrzenia na Stylesa. Najgorsze było to, że to nie był ten, który zrobił mi te siniaki. To był ten drugi. A wytatuowany cwel stał obok, patrząc się na to wszystko.
- Co Ty robisz?!- Krzyknęłam, biegnąc w stronę Harry'ego.
- Co ona tu robi?! Niech ją ktoś stąd zabierze, do cholery!- Zobaczyłam jak jakaś osoba z tłumu, wyrywa się, żeby mnie odciągnąć.
- Spróbuj mnie tylko dotknąć, to przysięgam, że będą cię zbierać z ziemi!- Odwróciłam się w jego stronę. Zrezygnował i bardzo dobrze. Podeszłam bez słowa do skatowanego chłopaka. Był w lepszym stanie, niż Horan na samym początku, kiedy to rzekomo umarł mi na rękach. Chociaż tyle...- Puśćcie go.- Wydałam krótki rozkaz. Każdy z nich wykonywał moje polecenia, ignorując Harry'ego. Chyba mnie bali się bardziej.
Uklęknęłam przed chłopakiem, ale po kilku sekundach ktoś chwycił mnie za ramiona i uniósł do góry. Styles musiał sobie radzić sam.- Nie jesteś bezuczuciowym chujem?! Zostaw mnie.- Wyrwałam się.
- To są moi podwładni, a Tobie nic do tego! Jesteś tutaj, bo musisz, więc łaskawie siedź na dupsku i się nie wtrącaj! Nie posłuchał rozkazu, to teraz należy mu się kara! Tak było od początku i będzie do końca!
- Kara?! Za pierdolonego siniaka?! Chcesz go skatować za jednego siniaka?! Jaki z Ciebie człowiek?! Jesteś po prostu zapatrzonym w siebie popierdoleńcem! Wszystko musi być tak, jak ty zechcesz?! Nie pomyślałeś, że może to był jakiś wypadek?! Nie pomyślałeś może, że to nie on?!
- Daj spokój- Wydusił z siebie ten chłopak. Łzy napływały mi do oczu. Mam dość. Odwróciłam się na pięcie i podeszłam do bruneta.
- Dasz radę iść?- Zapytałam i pomogłam mu wstać.
- Zostaw mnie tutaj, będziesz miała problemy.- Ledwo mówił. Trochę bełkotał, ale dało się wszystko zrozumieć. Co on z nim zrobił...
- Nie będę miała kłopotów, uwierz. To jak, dasz radę iść sam?
- Chyba tak...
- Co ty robisz?!- Odezwał się w końcu Styles.
- Zabieram go do zamku!- Zrobiliśmy jeden krok, ale chłopak zaraz upadł. No to jest źle.- Czego tak stoicie?! Przynieście jakieś nosze, albo pomóżcie mu wejść do środka!
- Ten, który jej posłucha, może być pewny, że skończy o wiele gorzej niż on.- Warknął Harry. Wszyscy gapie patrzyli jeden na drugiego, ale w końcu kilku pobiegło do zamku i wróciło z noszami. Ułożyli na nich chłopaka i ruszyli z nim do środka. Stałam na dziedzińcu jeszcze kilka sekund, patrząc na Stylesa.
- Jak już musisz wiedzieć, to to nie był on.- Mruknęłam.- Tylko ten drugi.- Kiwnęłam głową na wytatuowanego chłopaka i pobiegłam za noszami. Przenieśli go do największej z sal i zostawili. Wyszli, bo nie chcieli mieć nic wspólnego z tą sprawą. Nie dziwie im się. Usłyszałam krzyk z dziedzińca, ale to już było nieważne. On był niewinny, a tamten sobie na to zasłużył. Czuję, że on nie zrobił mi jednego siniaka, skrzywdził więcej osób i zasługuje na to, co zrobi mu Styles. Jeden z tamtych facetów przyniósł mi apteczkę. Chłopak miał rozciętą wargę i łuk brwiowy, nie licząc siniaków na jego ciele. Wyciągnęłam z apteczki waciki i polałam je jakimś alkoholem, który też był w tym pudełku.
- Będzie szczypać.- Szepnęłam, a pod głowę podłożyłam mu moją bluzę.
- Zostaw mnie już. Naprawdę będziesz miała problemy.- Odezwał się. Wywróciłam oczami i przyłożyłam wacik do rany. Syknął, ale nic więcej nie powiedział. Dokładnie wyczyściłam jego twarz. Zaczęłam grzebać w apteczce w poszukiwaniu nożyczek.
- Czemu nie powiedziałeś, że to nie Ty? Czemu nie próbowałeś zrobić czegokolwiek? Przecież jakbym nie przyszła, to on by Cię zabił.
- Negocjować ze Stylesem?
- Musisz po prostu spróbować go zrozumieć, to nie jest trudne.- Znalazłam nożyczki.- Teraz możesz poczuć się trochę... dziwnie.- Spojrzałam mu w oczy.
- Dziwnie?- Przejechałam nożyczkami po ranie, którą zrobiłam sobie, sprzątając szkło i na nowo ją otwarłam. Czekałam aż krew zacznie w miarę mocno się lać.
- Co Ty robisz?
- Zaufaj mi.- Chciałam przejechać palcem po jego ranach, ale on złapał mnie za nadgarstki, nie pozwalając się dotknąć. - Wiesz kim jestem?
- Każdy wie, Hope.
- Daj spokój, poczujesz się lepiej.- Ostatecznie mnie puścił i mogłam go wyleczyć. Wytarłam dłonie w jakąś gazę. Posprzątałam wszystko, a apteczkę odłożyłam gdzieś na bok. Zobaczyłam, że chłopak chce wstać.- Leż!- Prawie go popchnęłam.
- Nie ma tragedii.
- Leż, proszę.- Uśmiechnęłam się szeroko. Chłopak położył się z powrotem. Skierowałam się do drzwi, żeby zawołać kilka osób, aby go zanieśli do mojego pokoju.
- Jestem Luke.- Odezwał się, kiedy wyglądałam na korytarz.
- Mnie to już chyba znasz, co?
- Dam rade sam pójść, daj spokój.
- No ale...
- Nie przesadzaj.- Uśmiechnął się i podszedł do mnie.
- Idziesz tam, gdzie Ci karzę i odpoczywasz.
- Tak jest!- Zasalutował. Skierowaliśmy się w stronę mojego pokoju. Luke szedł dość powoli, bo utykał na jedną nogę. Zabije Stylesa, przysięgam. Nienawidzę go! Nienawidzę tego, że za każdym razem, kiedy zaczynam mu ufać, albo nawet zaczynam go trochę lubić, to on robi coś, za co na nowo go znienawidzę.
- O czym myślisz?- Powróciłam do rzeczywistości, gdy Luke dźgnął mnie w ramię.
- Nie, nic. Zawsze się zamyślam i nigdy na jakiś konkretny temat.- Skręciliśmy na kolejny korytarz, a moim oczom ukazał się Horan. Szedł w tym samym kierunku co my, więc nas nie zauważył. Odruchowo cofnęłam się za róg i pociągnęłam za sobą Luke'a.
- Co jest?- Przyłożyłam palec do ust, ale to nic nie dało.- O co chodzi?
- Cicho- Szepnęłam i powoli wyjrzałam zza rogu, żeby zobaczyć czy Niall dalej tam jest. Lu wysunął się trochę za bardzo, a on mógł go zobaczyć, więc szybko pociągnęłam go za ramiona, a chłopak wpadł na mnie, przygważadżając do ściany. Zapomniałam, że jestem trochę za silna. A to zawsze objawia się, wtedy kiedy nie trzeba! Spanikowana odepchnęłam go, a on ponownie stracił równowagę i przewrócił się, upadając dokładnie tak, że Horan mógł go idealnie zobaczyć.- Przepraszam!- Chciałam pomóc mu wstać, sama pokazując się blondynowi. Potknęłam się o nogi Luke'a i przewróciłam się na niego.- Cholera.- Warknęłam i uderzyłam czołem o klatkę piersiową bruneta. Spojrzałam na Nialla, tak samo jak Luke, a on tam stał, patrząc się na nas. No nie!


-----------------------------------------------------

No hej :) Nie będę się cackać, bo pewnie skoro to czytasz, to chcesz cokolwiek wiedzieć na temat zawieszenia bloga. Sprawa jest taka, że mamy początek grudnia czy koniec listopada, jak kto woli. Mi przerwa świąteczna zaczyna się 19 grudnia, a kończy 7 stycznia, ale do rzeczy. Ze względu na taką przerwę świąteczną oceny wystawione mam przed 19 grudnia bez możliwości ich późniejszej poprawy, więc podsumowując nauka się na mnie zwaliła i nie mam zbytnio (Nie mam w ogóle) czasu na pisanie. Zawieszenie jeszcze NIE JEST PEWNE, ale nawet jakby miało nastąpić, to będzie trwało tylko do 19 grudnia, więc ominą Was tak jakby 2 rozdziały, gdyż tylko przez dwa tygodnie się one nie pojawią. No więc blog zawiesiłabym na 2 tygodnie i wróciłabym z nowym rozdziałem 19 grudnia, ale tak jak mówię.... Zawieszenie nie jest pewne. Może mi się uda znaleźć czas :) O wszystkim, czyli o końcowej decyzji powiem Wam we wtorek lub środę. Jeżeli pojawi się spoiler, to nie zawieszam, a jeżeli pojawi się notka, no to wszystko jasne. Tak więc to tyle, dziękuję i przepraszam <3

środa, 19 listopada 2014

25. I think I'm gonna lose my mind

Specjalnie dla Natalki!
Rozdział wcześniej!

Szłam przez korytarz, nie zwracając uwagi na to wszystko wokół mnie. Co kilka kroków odwracałam się w stronę sali, z której dochodziły krzyki Nialla. To było jedyną rzeczą, która w stu procentach zniszczyła teraz moją psychikę. Jestem w rozsypce i w dodatku jestem tego całkowicie świadoma. Co się z nim stało? Zmienił się, wiedziałam. Ale nie tak bardzo, nie do tego stopnia! Zamrugałam parę razy, żeby złapać jakikolwiek obraz tego, co dzieje się wokół mnie. Łzy kompletnie mi to uniemożliwiały, więc musiałam się uspokoić. Wzięłam głęboki oddech i popatrzyłam na tych dwóch mężczyzn, którzy mnie prowadzili. Jednym z nich był Nathan, a drugiego w ogóle nie znałam. Szedł z uniesioną głową, jakby miał to zaprogramowane gdzieś w mózgu. Wydawał się być skupiony tylko na swoim zadaniu. Chciałam jakoś uciec od tej sytuacji myślami, ale nie mogłam. Nagle poczułam, jak ktoś kładzie dłoń na moim ramieniu. Pisnęłam wystraszona, odwracając się do tyłu. Spodziewałam się najgorszego. Myślałam, że to Niall, który wyrwał się Harry'emu i mnie właśnie dogonił. Najgorsze w tym wszystkim było to, że myślałam, że mnie najzwyczajniej w świecie uderzy. Na szczęście to był tylko Hazz. Ale skoro on jest tutaj, to gdzie Horan? Zanim się obejrzałam Nathan i ten drugi zostawili mnie i Harry'ego samych. Westchnęłam i ruszyłam w stronę swojego pokoju. Skoro już muszę tu być.
- Hope, zaczekaj.- Loczek szybko mnie dogonił. Prawda jest taka, że chciałam z nim porozmawiać, bo zwyczajnie chcę poznać to wszystko, co siedzi w jego głowie. Ale nie chcę tego zrobić tak, jak było to z Sophie. Mogłabym się zatrzymać i spróbować go rozgryźć, ale kierował mną strach. Bałam się, że zaraz zza rogu wybiegnie Niall i będzie próbował mnie skrzywdzić. Dlatego tak bardzo chciałam być w swoim pokoju. Drzwi zamykają... Zaraz... Zniszczyłam drzwi. O cholera! A co jak on tu zaraz przybiegnie?! Nie dam sobie rady!- Hope, kurwa!- Usłyszałam krzyk. Odruchowo zaczęłam uciekać, ale już po kilkunastu krokach zorientowałam się, że należał on do Stylesa. Zatrzymałam się, chwytając za głowę. Muszę się uspokoić, bo panikuję. Za bardzo panikuję. Na nowo się rozpłakałam.
- Co tu się dzieje?- Szepnęłam sama do siebie.- Po co, do cholery, na mnie krzyczysz?! Nic nie zrobiłam!
- Hopie, spokojnie...
- Jak mam być spokojna?! Co się mu stało?! On nigdy na mnie nie krzyczał, rozumiesz?! Nigdy!- Chodziłam nerwowo w kółko. Nagle poczułam mocne pulsowanie w głowie. Zamknęłam oczy. Oddychałam szybko i płytko. Co się dzieje? Nagły napływ informacji do mojej głowy, sprawiał mi ogromny ból. I nie były to jakieś informacje z kosmosu. To były myśli Harry'ego. Ja nie chcę! Jak szybko przyszło, tak szybko odeszło. Wyprostowałam się i spojrzałam na zdezorientowanego Stylesa. Chłopak potrząsnął głową i podszedł do mnie.
- Musisz się uspokoić.- Mruknął i przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej. Słyszałam bicie jego serca, lekko przyspieszone. Czułam jego oddech na swoich włosach. Sama zaczęłam oddychać trochę wolniej. Wiedziałam, że to zrobi. Nie wiem skąd, nie wiem jak, po prostu wiedziałam, że mnie przytuli!
- Co się dzieje?- Szepnęłam przez łzy.
- Nic, już wszystko dobrze.- Głaskał mnie opiekuńczo po plecach. Po prostu nie wierzę. To nie możliwe, żeby to był ten Harry, który mnie tu zamknął. Coś tu nie gra, jest naprawdę nie tak. Ale co? Co się im stało?! Pozamieniali się?! Niall chce mnie skrzywdzić, jak Harry, a Harry mnie pociesza jak Niall. Nie, to się nie dzieje! Nie wiem czy nie byłoby lepszym, żeby siedziała do końca życia w psychiatryku. Tak bardzo chciałam z niego uciec, a teraz? Dzieje się tak wiele... Nick od zawsze miał rację... Jestem zagrożona, każdy wokół jest zagrożeniem. Każdy. Miał mnie chronić. Jasne... Nie ma go, kiedy go tak bardzo potrzebuję. Odsunęłam się od Hazzy. Patrzyłam mu prosto w oczy i tym razem nie widziałam nic. To było tak cholernie... nie do opisania. Chciałam zobaczyć cokolwiek. Małą iskierkę... szczęścia? A tymczasem stał przede mną z kamienną twarzą i nie widziałam nic.
- Gdzie jest Nick?- Odezwałam się w końcu, spuszczając wzrok.
- Czemu o niego pytasz?
- Powiedz mi tylko gdzie on jest.- Syknęłam.

 *Oczami Nialla*

- Puszczaj mnie chuju!- Szarpałem się jak tylko mogłem. Dlaczego ona mi to robi? I co do cholery zrobił jej on?!
- Niall, uspokój się już!
- Zajebie ją i jego!
- Czy ty w ogóle wiesz co zrobiłeś?! Ciągle powtarzasz jak bardzo Ci na niej zależy. Ciągle o niej opowiadasz. Każdy głupi zorientowałby się, że ją kochasz, a ona kochała Ciebie.
- Kochała?! Dobrze...
- Daj mi skończyć!- Przerwał mi.- Opanuj się w końcu! Odkąd się pojawiła nie miałeś żadnego tak silnego napadu! Stary, Ty ją wyzwałeś od dziwek! Rozumiesz?! Nie dociera do Ciebie, że właśnie ją straciłeś?! Nie rozumiesz, że to jest idealny moment dla Harry'ego?! Hope Cię znienawidziła, a gdy Styles jej teraz powie, że to ty zabiłeś jej babcię, to już nigdy jej nie zobaczysz! Wiesz co teraz możesz zrobić?! Gówno! Bo jedyne na co możesz liczyć, to to, że Harry jej nie powie.
- Ty nic nie rozumiesz! Nie przypadkiem rzuciłem w nią wtedy tą piłką! Tak miało być! Ja miałem ją pilnować od małego, ja! Nie Harry, tylko ja! To ja spędziłem z nią dzieciństwo, to ja codziennie stałem pod tym pieprzonym psychiatrykiem, gapiąc się w jej okno! Ja! Nie on, ja! A teraz co?! Styles ma zająć MOJE miejsce?!
- Sam jesteś sobie winien, Niall. To Ty ją straciłeś, a Harry po prostu wykorzystał sytuację. Nie wiem co się z Tobą dzieje. Ostatni raz, kiedy miałeś tak mocny napad, był wtedy, gdy zabiłeś Elizabeth. Co Ci się stało?
- Brak jej obecności mnie niszczy. Ja muszę przy niej być, Louis. Muszę...

*Oczami Hope*

- Powiedz mi tylko gdzie on jest.- Syknęłam. Nie wiem dlaczego, ale mam ochotę go wręcz zabić. Czuje jak cała moja energia we mnie buzuje.
- Nie wiem.
- Kłamiesz.- Ponownie spojrzałam w jego oczy.
- Naprawdę nie wiem!
- Jaką możesz mi dać pewność, że znowu nie blefujesz, tak jak to było z Niallem?! Ciągle prosisz mnie o trochę zaufania! Ale jak ja mogę Ci zaufać, kiedy ciągle mnie okłamujesz?! Łżesz jak pies! Nie potrafisz być szczery! Mówisz, że Ci na mnie zależy, ale jakby Ci naprawdę zależało, to byś mnie nie okłamywał. Nie rozumiem w co się ze mną bawisz. Nie rozumiem jaką chorą satysfakcje czerpiesz z tego, że mieszasz mi w głowie. Powiedz mi, dlaczego za każdym razem, kiedy zaczynam myśleć, że może jest jeszcze w tobie odrobina człowieka, to ty jak za pstryknięciem palcami to niszczysz? Dlaczego zamykasz mnie w tym cholernym pokoju, jak doskonale wiesz, że nie ucieknę? Dlaczego wykorzystujesz przeciwko mnie moje największe lęki? I co jest w tobie takiego, że jeszcze mnie skrzywdziłeś, choć tak cholernie tego chcesz? Co Cie powstrzymuje? Moje łzy? Moje błaganie? Przecież doskonale wiesz, że jestem całkowicie bezbronna. Żadnej z twoich myśli nie jestem w stanie pojąć. Kłócisz się sam ze sobą, a ja już nie wiem w co mam wierzyć.- To było straszne uczucie. Znam każdą z myśli Harry'ego, ale żadnej nie potrafię zrozumieć. Mogę nawet stwierdzić, że on sam ich nie rozumie. To jest tak, jakbyście czuli w ustach smak, który przypomina Wam dzieciństwo, który przywołuje miliony wspomnień, który macie wrażenie, że znacie, ale nie wiecie czego jest to smak. Jakbyście kochali, ale nie wiecie kogo. Jakbyście czuli, ale nie wiecie co. Jakbyście słyszeli, ale byli głusi. To jest straszne. Jakbyście chodzili, ale nie mieli nóg.
- Skąd to wszystko wiesz? Jak to...
- I tak nic nie rozumiem. Ciebie nie da się zrozumieć. To straszne jak wiele w sobie kryjesz. Wiesz jak bardzo chce być wolna, ale mnie nie wypuścisz. Wiesz, że Nathan zrobi wszystko co mu każesz, ale i tak nie pozwolisz wyjść Sophie. Wiesz jak bardzo ona kocha Natta, ale nie zrobisz nic, żeby mogli być razem. Wiem, że wiesz kto zabił moją babcie, ale i tak mi tego nie powiesz, prawda Harry? I nie musisz się z niczego tłumaczyć, bo ja nie chcę nic wiedzieć. Tak naprawdę nawet jakby ktoś poznał Twoje myśli, to tylko ty zrozumiesz ich sens. A czasem nawet sam nie rozumiesz.
- A ty jesteś inna? Wiesz, że nie skrzywdzę Nialla, doskonale wiesz, że możesz stąd wyjść w każdej chwili, ale i tak ciągle zostajesz. Pozwalasz się zamykać. Wiesz jak cholernie jesteśmy do siebie podobni.
- Prawda jest taka, że znamy się na wylot, ale i tak nic o sobie nie wiemy, Harry.- Podsumowałam. Patrzyłam na niego, a on na mnie. Staliśmy naprzeciwko siebie i nie wiedzieliśmy co ze sobą zrobić. W pewnym momencie przez moje ciało przeszedł dziwny dreszcz. Wszystkie myśli Harry'ego mnie opuściły. Tak samo jak spokojny ton głosu i opanowanie. Wrócił strach, wróciła panika. Obawa przed Niallem. Gniew. Czułam się, jakby przez te kilka minut, to nie byłam ja. Jakby ktoś wszedł we mnie. Rozglądnęłam się nerwowo i westchnęłam. Nie wiem czy jest sens się bać, bo przecież nie ma możliwości, żeby Hazz pozwolił Niallowi mnie dopaść. No albo może wreszcie łaskawy pan Nick mnie uratuje! Rzuciłam Harry'emu krótkie spojrzenie. No i co ja mam teraz ze sobą zrobić? Do Horana nie ma opcji, żebym poszła, on stał się gorszy niż Styles, a z Lockersem to już w ogóle nie porozmawiam. Nie mamy o czym, a wokół panuje dziwna, nawet bardzo dziwna atmosfera. Mam miliony pytań do niego, ale ich nie zadam, bo wiem, że nie odpowie. Co ja czuję do Stylesa? Na pewno nie mam do niego tak ogromnej nienawiści i wstrętu, jak na początku, ale nie mogę też stwierdzić, że go chociażby lubię, a co dopiero kocham. Bo nie kocham. Jest osobą, która mnie najzwyczajniej w świecie intryguje. Chcę po prostu go poznać, ale nie żywię do niego jakiegoś konkretnego uczucia.
- Hope!- Usłyszałam krzyk z końca korytarz, który wyrwał mnie z zamyślenia. Jakaś postać biegła w naszą stronę. O nie! Stałam wpatrując się w niego i nie mogłam się ruszyć. Dopiero kiedy był niedaleko zorientowałam się, że to nie jest Niall. Boże jakie szczęście! Był to Louis. To z nim rozmawiał Harry przez telefon.
- Gdzie Horan?- W głosie Stylesa wyczułam panikę. Przenosiłam wzrok raz na niego, raz na Lou.
- Uspokoił się.
- Uspokoił?! Zostawiłeś go samego?! Bez kontroli?!- Zaczął krzyczeć.
- Czego w słowach "uspokoił się" nie rozumiesz?
- No i co z tego?!
- Boże Harry! Czego panikujesz? To Niall! Nie jest mordercą, w przeciwieństwie co do niektórych.- Ostatnie Louis szepnął w moją stronę, śmiesznie poruszając brwiami i wskazując na Hazze. Mimowolnie wybuchłam śmiechem, a to jeszcze bardziej zdenerwowało chłopaka. Nie wiem jak Tommo to robi, ale zawsze potrafi mnie rozbawić.
- Nikogo nie zabiłem, do cholery!
- Ej, spokojnie!- Lou podniósł ręce do góry w geście obronnym. Uśmiechnęłam się delikatnie, patrząc na niego. Co jak co, ale wkurzanie Stylesa zawsze będzie najlepszą zabawą! No chyba, że będę z nim sam na sam, a Harry to nie będzie Harry, tylko ten doskonale mi znany Dupek Styles.
- Jesteś debilem, Tomlinson.- Westchnął loczek wyraźnie zirytowany tym wszystkim. Louis wywrócił oczami, uśmiechając się do mnie.
- Jak tam, Hope? Wszystko ok?
- Wiedziałeś, że tu jestem?- Odpowiedziałam na pytanie pytaniem. Czy oni wszyscy wiedzieli?
- Noo...- Chłopak podrapał się po karku, przenosząc wzrok na Stylesa.
- Louis!
- No ale...
- Nic z tym nie zrobiłeś!- Krzyknęłam. Normalnie nie wierze!- Jak mogłeś?!- Chłopak patrzył na mnie smutnym wzrokiem. Spojrzałam na Harry'ego. Mogę go winić, skoro nic nie mógł zrobić? Przecież Styles i tak postawi na swoim. Westchnęłam.- Nieważne.
- No przepraszam!
- Nieważne!- Powtórzyłam trochę głośniej. Jestem za bardzo nerwowa, zdecydowanie.- Mam dość...
- Tak, tak, tak! Ale zanim mi powiesz, że idziesz do siebie, to jeszcze jedna sprawa!- Przerwał mi Hazz. Skąd on wie co ja chciałam powiedzieć? W każdym razie...
- To może szybciej?- Mruknęłam.
- Skąd wzięłaś żyletkę?- Patrzyłam na niego, jak na debila, a on na mnie jeszcze gorzej.
- Skleroza nie boli, Styles.- Odwróciłam się i skierowałam do swojego pokoju. Zanim zdążyłam zrobić kilka kroków, on razem z Lou byli tuż obok i zagradzali mi drogę. Nie rozumiałam ich debilnych spojrzeń.- No i co zgrywasz idiotę?! Dobrze wiedziałeś, że to zrobię i wiedziałeś, że nie mogę się zabić!
- Ale ja Ci jej nie dałem!
- Po co kłamiesz?! Bo nie chcesz wyjść na chuja przed Louisem?!
- Ja Ci jej kurwa nie dałem!- Powtórzył krzycząc coraz głośniej. Nie kłamał. Cała złość zeszła ze mnie, a na jej miejsce wkradły się łzy.
- Skoro nie ty, to kto?- Harry spojrzał na Lou, a ten na niego.
- Hope, idź już do tego pokoju.- Styles spuścił głowę. Brzmiał w ten sposób, sposób którego nienawidziłam. Chociaż na tyle zdołałam go rozgryźć. Był zdenerwowany i było to widoczne na pierwszy rzut oka. Ale skoro nie on... Kto inny mógł to zrobić? Niall nie miał tu dostępu, a reszta chłopaków nie byłaby tak głupia.
- Ale...
- Idź do tego cholernego pokoju, rozumiesz?!
- Nie muszę się Ciebie słuchać!- Harry spojrzał na mnie, a potem na Louisa. Westchnął tylko i po korytarzu rozniosło się pstryknięcie. Poczułam jak kilku facetów biegnie w moją stronę. Złapali mnie i siłą zaczęli ciągnąć do jednego z pomieszczeń. Miałam iść do pokoju! Szarpałam się, jak tylko mogłam. Najgorsze, że Tomlinson tam stał i nic nie robił. Ciągnęli mnie wzdłuż korytarza. Krzyczałam. Czemu nie do pokoju?! Drzwi! Tamte drzwi są zepsute. Skręciliśmy, znikając z oczu Harry'emu. Potem przeszliśmy przez jedno z pomieszczeń na inny korytarz. Ciągle się szarpałam, ale nadal nie dawałam im rady. Dlaczego nie potrafię użyć mocy, kiedy panikuję?! Uścisk jednego z tych dwóch się zacisnął i robił to z każdym moim ruchem, wbijając palce w moją skórę. Bolało.- Puśćcie mnie!- Szarpnęłam się kolejny raz, a palce faceta wbiły się jeszcze głębiej, powodując jeszcze większy ból. Wbrew wszystkiemu ten drugi był bardzo delikatny. Nie odzywali się, ale z twarzy mogłam wyczytać, że ten delikatniejszy mnie uspakaja.- Puść mnie, do cholery!- W końcu zebrałam w sobie siłę, żeby się wyrwać. Przyjrzałam się dokładnie twarzy tego, który sprawiał mi ból. Nie wiem czemu, ale miała wrażenie, że muszę go po prostu zapamiętać. Nie było to trudne, ponieważ całe jego ciało było pokryte tatuażami. Czasami myślę, że oni są jakimiś wymoczkami społeczeństwa, a nie zmiennokształtnymi. Zanim się obejrzałam, on chwycił mnie równie mocno i zamknął w jednym z pomieszczeń. Usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza. Uderzałam pięściami o drzwi, ale to nic nie dawało. Pewnie odeszli. Oparłam się o drewnianą powierzchnię i opadłam na podłogę. Kiedy się uspokoję, to wyjdę. Skoro nie Harry, to kto? Chwyciłam się za ramie, wywołując ból. Będę miała siniaka po tym chuju.


---------------------------------------------------

No brak notki, bo brak czegokolwiek do napisania :C Nie mam czasu, jest późno :C (Ta 19.37 późno, bardzo późno) Ale ja po prostu po całym dniu jestem wykończona ;-; Pa!

poniedziałek, 10 listopada 2014

24. Alive

- Nie pierdol mi tu teraz! To nie moja wina! Nie mam pojęcie skąd wzięła żyletkę!- Usłyszałam jego krzyk. Co się dzieje?- Nie! Myślisz, że byłbym taki głupi, żeby dać jej coś ostrego, kiedy ona przechodzi małą depresje?- Rozmawia przez telefon?- Nie, nie ma mowy. Nie może tu przyjechać! Nie po to ją tu zamknąłem, nie po to jej wmówiłem, że Niall nie żyje, żeby on teraz tu przyjechał i wszystko spierdolił.- On żyje?- W dupie mam to, że chce się tu dostać! Jest jeden, a ja mam kilkutysięczną armię zmiennokształtnych! Nigdy nie dostanie się do Hopie bez mojego pozwolenia.- Wie, że tu jestem?- Za kogo Ty mnie masz? Nigdy bym go nie kazał zabić, oni by go po prostu zatrzymali.- Co ja tu robię?!- Powiedz stary, jak długo mnie znasz? No właśnie, od zawsze! I dałeś sobie wmówić, że jestem takim chujem?- Jesteś...- Dobra. Może to co robię nie jest do końca... normalne, ale ona mnie nienawidzi. Ufa jemu, nie mi, a powinno być na odwrót! Nigdy by nie uwierzyła, gdybym jej powiedział.- O czym?- Nie mam siły. Przeżyje, przecież nie może się zabić. Przyjedź...- Z kim on rozmawia?- Nie, jutro! Teraz! Przyjedź teraz! Miałeś z nią lepszy kontakt.- Skoro nie Niall, to kto?- Boje się, kurwa! Boję się o nią, tak ciężko zrozumieć?! Boję się, że ten chuj ją dopadnie, boję się, że ona do końca mnie znienawidzi i uwaga... Mam prawo się bać! Jestem takim samym człowiekiem, jak Ty, czy Niall. Nie tylko on ma jakiekolwiek uczucia.- Na tym urwała się rozmowa. Usłyszałam dźwięk rzuconego telefonu. Chcę otworzyć oczy! Ale nie mogę. Nie mogłam zrobić nic. Tylko słyszałam i czułam, ale to wystarcza. Harry podszedł do mnie i chwycił za rękę. Skoro on tu jest, to znaczy, że ja żyję? To jest szansa! Muszę zrobić wszystko, żeby zobaczyć Nialla. Poczułam jak chłopak całuje moją dłoń. Mamrotał coś sam do siebie. Czemu nie mogę się ruszyć? Już wiem jakie to kijowe uczucie mieć w pełni sprawny mózg, zamknięty w ciele, nad którym nie mam kontroli. "Nienawidzę się za to co robię, ale nie mam wyboru." Usłyszałam. Kurwa, Hope! Chce się poruszyć! I nagle zachłysnęłam się powietrzem, otwierając przy tym oczy. Szybko obróciłam głowę w stronę Harry'ego, który trzymał moją dłoń. Wyrwałam się i uciekłam na drugą stronę łóżka. Oglądnęłam przedramiona i nie było żadnego śladu po cięciu. Nie było nic! Moja skóra była taka jak wcześniej! Żadnej rany, żadnej blizny. Spojrzałam na podłogę, gdzie miała znajdować się plama krwi, ale jej też nie było. Co do cholery?! To nie był sen! Nie tym razem!- Hope, tylko spokojnie.- Usłyszałam głos Hazzy i wreszcie zwróciłam na niego uwagę. Czułam jak po moich policzkach spływają łzy.- Wszystko w porządku.
- Co?!- Chciałam krzyknąć, ale moje zaschnięte gardło nie dało rady.- W porządku? Co się stało? Dlaczego ja żyję? I gdzie jest Niall?!- Płakałam i starałam się krzyczeć. Harry westchnął, siadając obok.- Nie zbliżaj się do mnie! Nie dotykaj, nie patrz! Nienawidzę cie!- Zerwałam się z łóżka. Zabrałam bluzę, która leżała gdzieś obok i ruszyłam w stronę drzwi. Otworzyły się natychmiast. Uderzyły z impetem o ścianę. Nie przejmowałam się swoim wyglądem. Po prostu szłam, a on za mną.
- Gdzie Ty się wybierasz?!
- Do domu!- Odwróciłam się na pięcie, aby popatrzeć mu w twarz.- Do Nialla!
- Nie możesz!
- Mogę! Właśnie, że mogę!- Jakiś facet do mnie podbiegł, ale jednym ruchem ręki go odepchnęłam, a ten wylądował na ścianie i upadł na podłogę.- Nie wierze w nic, co powiesz, rozumiesz?! Jesteś pieprzonym kłamcą! A wiesz, co najlepsze?! Że ja nawet myślałam, że się zmieniłeś, że może masz jakieś uczucia!-Zaśmiałam się pod nosem. Poczułam szarpnięcie za nadgarstek.- Czego?!- Odwróciłam się gwałtownie.- Nie uwięzisz mnie tu, bo mogę sama wyjść, kiedy tylko zechce! Nie masz nic, co zmusiłoby mnie do zostania tutaj!
- Mam Nialla.- Stwierdził szybko. Parsknęłam śmiechem.
- I co? Zabijesz go? Swojego przyjaciela? Może jesteś pierdolonym chujem, ale nie aż takim.- Na nowo ruszyłam w stronę wyjścia. Chłopak ponownie mnie złapał, tym razem przyciskając do ściany. Nie zdążyłam zareagować, kiedy przygwoździł moje nadgarstki do ściany, a swoje usta przycisną do moich. Chciałam się wyrwać, ale coś mi nie pozwalało. Ciało ponownie odmówiło posłuszeństwa mózgowi. Znowu mogłam myśleć, ale nie mogłam się poruszyć. Zdziwiłam się jeszcze bardziej, kiedy uścisk Harry'ego, który do tej pory był bardzo mocny i wskazywał na jedno, rozluźnił się. Całkowicie puścił moje nadgarstki. Przestał też desperacko napierać na moje ciało. Cofnął się, tworząc minimalną przerwę między nami. W końcu całkowicie odsunął się ode mnie. Patrzyłam mu w oczy.
- Musisz tu zostać.- Szepnął. Nienawidzę, kiedy się tak zmienia. O wiele łatwiej jest mi zmieszać z błotem tego chamskiego Stylesa, niż miłego i czułego Hazze.
- Nic nie muszę- Odpowiedziałam z mniejszą pewnością siebie.
- Hope, proszę...- Czemu on brzmi tak desperacko?- Może robić co zechcesz. Chodzić po zamku, sama o sobie decydować, nie musisz się do mnie odzywać, tylko proszę, zostań tutaj.
- Niby dlaczego?!
- Tutaj jesteś bezpieczna...- Odepchnęłam go od siebie i ruszyłam do wyjścia. Najbardziej zdziwiło mnie to, że nie szedł za mną. Został tam. Zatrzymałam się i odwróciłam w jego stronę. Stał i patrzył się na mnie. Nie wierze, że to robię.
- Co mi grozi, że muszę tu być? Dlaczego od początku nie powiedziałeś mi, że mam tu być, bo coś chce mnie dopaść i dlaczego zachowywałeś się jakbym była Twoją własnością? Dlaczego po prostu nie mogłam tu siedzieć, tylko byłam zamknięta w tym pieprzonym pokoju? Dlaczego nic mi nie powiedziałeś, skoro widziałeś jak codziennie płaczę i co więcej, to Ty mnie do tego płaczu doprowadzałeś!- Krzyczałam coraz głośniej, gestykulując mocno rękoma.- Nie zatrzymasz mnie tu, bo jeżeli ja nie będę chciała tu zostać, to ty nic nie zrobisz! Widzisz to?!- Znalazłam się tuż przed nim, wystawiając dłoń tuż przy jego twarzy.- Tu jest moc! I mogę zrobić co chce!- Odwróciłam się. Chciałam jak najszybciej wydostać się z tego zamku i wrócić do Horana.
- Hope, albo tu zostaniesz, albo Niallowi stanie się krzywda.
- Pff! Bo już Ci uwierzę!- Parsknęłam. Mówiąc szczerze, coś mnie powstrzymało przed dalszą ucieczką. Głos Stylesa miał w sobie to coś. Tą arogancje, pewność siebie i co najważniejsze, zrezygnowanie.
- Patrz.- Kiwnął głową w stronę okna. Niepewnie podeszłam do niego, a moim oczom ukazał się mur i brama. Jedna mała biała kropka próbowała za wszelką cenę dostać się do środka, a kilkudziesięciu strażników jej to uniemożliwiało. Największą przeszkodą była jednak ogromna metalowa brama.
- Irish- Szepnęłam i odruchowo położyłam dłoń na szkle.
- Idziemy tam?- Bardziej stwierdził, niż zapytał, ale mimo to ruszyłam za nim. Trochę zajęło nam zejście na dół, ale ostatecznie znalazłam się na dziedzińcu wśród tych potworów.- Wpuśćcie go!- Krzyknął, a kątem oka spojrzał na jednego strażnika. Coś tu nie gra. Ogromna brama się otworzyła, a do środka wszedł Niall. Rozglądnął się, a kilku zmiennokształtnych ustawiło się koło niego. Są gotowi do ataku.
- Hopie!- Krzyknął blondyn i ruszył w moją stronę. Jednak na jego drodze stanął Harry. Coś błysnęło, a po chwili Nialler upadł na kolana. Na jego białej koszulce pojawiła się plama krwi, a z ust wydobył krzyk. Styles dźgnął go nożem! Poczułam jak kolana się pode mną uginają. Nie sądziłam, że jest do tego zdolny. Nagle świat zawirował i upadłam na ziemię.

Poczułam nieprzyjemny chłód na nadgarstkach. Powoli otworzyłam oczy, zdając sobie sprawę, że jestem w jakimś lochu. Byłam przykuta do ściany. Przede mną leżał Horan. Zwijał się na brudnej podłodze, co chwila kaszląc. Zaczęłam się szarpać, krzyczałam, płakałam. To wszystko działo się tak cholernie szybko, a ja czułam się, jakbym była od tego odizolowana. Jakbym stała z boku i nic nie mogła zrobić. Jedno jest teraz pewne.Nie uwolnię się. Kiedy panikuje i jestem zestresowana, nie potrafię opanować, a nawet użyć swoich mocy. Przestałam się szarpać i rozglądnęłam na boki.
- Nie oceniaj ludzi, dopóki ich nie poznasz, Hope.- Mruknął Styles. Niall ponownie zakaszlał i splunął krwią. O nie! On się wykrwawi! A co jak Harry uszkodził mu organy wewnętrzne?!
- Zrób coś, pomóż mu! Wypuść mnie!- Krzyczałam. Przez łzy ledwo mogłam dostrzec zarys jego postury. Styles nic nie zrobił. Ponownie zaczęłam się szarpać.- Pozwól mi mu pomóc...- Szepnęłam i spuściłam zrezygnowana głowę. Nawet jakbym chciała się uspokoić, aby się uwolnić, to nie mogę. Nie potrafię opanować emocji!
- Wiesz na czym mi zależy, Hope.
- Zostanę tu z Tobą, tylko mnie uwolnij!- Chciał tylko tego. Chciał, żebym tu została.- Nie spróbuje nawet uciec, będę się Ciebie słuchać, mogę siedzieć cały dzień w tym zasranym pokoju, ale pozwól mi go uratować i się z nim spotykać, proszę...- Usłyszałam brzdęk kluczy, a po chwili obok pojawił się facet, który mnie uwolnił. Podbiegłam do Nialla. Oddychał, żył, a to było najważniejsze. I chyba wiem jak go uratować.- Spokojni Nialler.- Podniosłam jego koszulkę, a chłopak syknął z bólu. Spojrzałam na Stylesa, który stał z boku, a co. Wydawał się być pewny, że to się tak potoczy. Rzucił mi to, czego potrzebowałam- nóż. Przejechałam nim po dłoni, uwalniając stróżkę krwi, która zaczęła kapać na brzuch Horana. Miejmy nadzieje, że to wszystko to prawda i się nie mylę. Zamknęłam oczy, zaciskając pięść coraz mocniej, a kiedy je otworzyłam po ranie nie było śladu. Wszystko wyglądało tak, jakby dźgnięcie nigdy nie miało miejsca. Już wiem, czemu po moim cięciu na przedramieniu nie było śladu. Nieważne! Niall... Zaczęłam klepać go po twarzy, czekając aż otworzy oczy. W kółko powtarzałam jego imię, aż w końcu się podniósł. Pierwszą jego reakcją było obejrzenie swojego brzucha. Potem wytarł krew, która spływała z jego ust, a dopiero na końcu spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Hope...- Szepnął z ulgą?
- Wszystko dobrze? Nic cię nie boli? Jak się czujesz?- Dopytywałam oglądając go z każdej strony. Zdążyłam też wysłać Harry'emu mordercze spojrzenie.
- Ze mną wszystko w porządku, a z tobą?
- Żyje- Odpowiedziałam krótko, ale w sumie zgodnie z prawdą. Zapadła niezręczna cisza. Ja patrzyłam na Nialla, on na Harry'ego, a Harry na mnie. To było co najmniej dziwne.
- To może ruszycie dupy i pójdziemy na górę? Tu śmierdzi, jest zimno, a przed chwilą chyba szczur mi przebiegł po nodze. - Styles przerwał panującą wokół cisze. Szybko pozbierałam się z ziemi, tak samo jak Niall i ruszyliśmy za Lockersem z nadzieją, że nie ściemnia i naprawdę stąd wyjdziemy.
- Jak Ty to zrobiłaś?- Odezwał się Niall, kiedy powoli zmierzaliśmy ku wyjściu.
- Nie wiem sama.
- Dlaczego nie uciekłaś?
- Nie wiem, Niall.
- Hope, on Ci zrobił pranie mózgu, czy jak?- Dłoń blondyna znalazła się na moim biodrze, przyciągając mnie do niego. Zauważyłam jak Styles wywraca oczami. Może Sophie miała racje, może on jest zwyczajnie zagubiony? Nie sądzę, że on jest zły, nie sądzę, że jest na tyle zepsuty, aby świadomie i za szkodą skrzywdzić Nialla. Był zdesperowany i wiedział, że mogę pomóc Horanowi, ale to go nie usprawiedliwia. Chciał tylko, żebym mu przysięgła, że tu zostanę.- Hopie? Ziemia!
- Co?
- Na pewno wszystko w porządku?
- Tak- Szepnęłam i zdałam sobie sprawę, że znaleźliśmy się już w tej lepszej części zamku, a mianowicie jadalni. W jednej sekundzie przed oczami stanął mi obraz Nialla pierwszego dnia, kiedy wnieśli go skatowanego. Przecież widziałam to na własne oczy, a teraz on stoi obok mnie cały i zdrowy. Wypuściłam głośno powietrze z płuc, chcąc pozbyć się tej myśli. Horan zamknął mnie w mocnym uścisku. Stałam jak kołek, patrząc się prosto w oczy Stylesa, próbując cokolwiek z nich wyczytać. Chciałam zobaczyć zazdrość. I to nie byłam ja, ja kocham Nialla. Ale coś ciągnie mnie do Harry'ego. Coś czego szczerze nienawidzę i coś, co na szczęście nie ma nade mną kontroli. Wtuliłam się w tors blondyna i zaciągnęłam jego zapachem. On jest taki idealny.
- Nawet nie wiesz jak się o Ciebie martwiłem, Hope.
- Nie było tak źle- Odpowiedziałam krótko.- Harry powiedział... Ba, ty umarłeś mi na rękach i...
- Zapomnij, zabiorę Cię stąd.
- Nigdzie jej nie zabierzesz- Styles ruszył w naszą stronę.
- Nie możesz jej tu zamknąć. Do końca cię pojebało. Zabieram ją do domu i mam w dupie, czy mi zabraniasz czy nie.- Niall, jak na siebie był w tym momencie bardzo opanowany. To do niego nie podobne. Odsunęłam się trochę, patrząc mu w oczy. Wiedziałam. On się zwyczajnie powstrzymywał. Robił wszystko, żeby nie wybuchnąć.
- Hope...- Styles wbił we mnie swój zimny wzrok. A przynajmniej on starał się, żeby był zimny. W jego oczach była nadzieja. Nie możemy ukryć żadnych uczuć, bo one i tak pojawią się w oczach. To jest aż dziwne i mam wrażenie, że tylko ja to dostrzegam. Przeniosłam wzrok z Harry'ego na Nialla i zdałam sobie sprawę, że muszę tu zostać. Obiecałam, że zostanę za możliwość uratowania Irisha. Obiecałam... Ponownie spojrzałam głęboko w oczy Hazzy.
- Nigdzie mnie nie zabierzesz, zostaję tutaj.- Szepnęłam nadal patrząc na Harry'ego. I zobaczyłam to, co chciałam zobaczyć. Ten tajemniczy błysk. Nienawidzę Stylesa, szczerze nim gardzę, ale z natury jestem ciekawską osobą. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. A on mnie zwyczajnie intryguje. Wierzę, że w tym co robi jest coś więcej. Ciągle w uszach dudnią mi słowa Sophie. Jestem głupia, że wierzę w to, że Harry jest dobry, ale nigdy nikt nie powiedział, że jestem też mądra.
- Co on Ci zrobił?- Spojrzałam na Nialla. Mocno zaciskał szczękę i pięści. W jego oczach uzbierały się łzy desperacji.- Co ty jej kurwa zrobiłeś?!- Gwałtownie obrócił się w stronę loczka.
- Niall...
- Czego?!- Krzyknął na mnie. Na mnie...
- Musze tu z nim zostać.
- Pierdolenie!- Z każdym słowem krzyczał coraz głośniej. Wymachiwał rękoma.- Mówiłaś, ze mnie kochasz! A Ty?! Dobrze wiesz, jak ważna jest dla mnie! Masz się za mojego przyjaciela, ale tak naprawdę myślisz tylko o sobie! Tobie wystarczyło kilka dni, żeby wymienić sobie mnie na niego, tak?! To już kurwa nieważne, że szukałem Cię przez tyle lat!- Krzyczał raz na mnie, a raz na Harry'ego. Wpadł w furię, a ja stałam z boku i próbowałam zrozumieć co się dzieje. Niall nigdy taki nie był. Nigdy! Poczułam jak w moich oczach zbierają się łzy.
- Niall uspokój się.- Styles chciał jakoś uspokoić sytuację, ale jeszcze bardziej go zdenerwował.
- Zachowujesz się jak dziwka!- Wychwyciłam jedno zdanie spośród miliona słów rzucanych przez niego na wiatr. Zabolało... Tak cholernie, ale to cholernie zabolało. Cofnęłam się kilka kroków, a moje policzki w jednej sekundzie stały się mokre od łez. Niall jest, był jedyna osobą, dla której w ogóle jestem na tym świecie. Horan ruszył w moją stronę, ale Harry go zatrzymał. Sam dostał pięścią blondyna w twarz. Upadł na podłogę. Szybko się podniósł, powstrzymując Irisha, który nadal szedł do mnie. Ponownie czułam się odcięta od świata. Przez łzy prawie nic nie widziałam, mogłam jedynie dostrzec zamazaną sylwetkę walczących chłopaków. Usłyszałam jeden krzyk, który wydobył się z ust Harry'ego. "Zabierzcie ja stąd!" Po chwili dwóch facetów wyciągnęło mnie zdezorientowaną na korytarz. To nie jest Niall... To nie jest mój Nialler...

-----------------------------------------------------

Hej :0 Przepraszam, że tak późno, no i ta wena ;-; Rozdział nie jest sprawdzony i nie ma tez gifa na końcu, za co również przepraszam, ale po prostu już mi się nic nie chce. Siedzie przed tym cholernym komputerem, cała zapłakana i po prostu nie wiem co ze sobą zrobić. Mam dość tego, że chociażbym nie wiem jak się starała, to mój brat i tak zawsze będzie lepszy ode mnie w oczach moich rodziców. On siedzi cały dzień na komputerze i gówno ich to obchodzi, a ja usiądę, to zaraz drą jape. Mam tego serdecznie dość, więc... Sory za błędy w rozdziale i ten brak gifa, no ale... no... Do następnego rozdziału (Najprawdopodobniej w przyszły piątek)