środa, 31 grudnia 2014

 32. We Made a Start

Mordeczki!
Szybkie ogłoszenia parafialne!
Pamiętacie Sexuality Education?
Tak, zaczęłam to pisać!
Pod odpowiednimi nazwami znajdziecie linki!
I no! Madness ludziska! Czemu tam Was nie ma? Aż wstyd :C

Poczułam szarpnięcie. Styles trzymał kurczowo mój nadgarstek. Zanim jednak cokolwiek powiedziałam, on przyparł mnie swoim ciałem do ściany. Wcześniej mój oddech by przyspieszył, zaczęłabym się trząść i uciekać wzrokiem, a może nawet prosić o to, żeby mnie zostawił, ale teraz? Stałam bez ruchu i wpatrywałam mu się w oczy.
- Już nie działam na Ciebie tak jak kiedyś.- Westchnął. Jego dłonie bez problemu przeniosły się ze ściany na moje biodra.- Nie kochasz go, prawda?
- Nie wiem o kim mówisz.
- O Luke'u...
- A nawet jeśli, to co?
- Hope, co tak właściwie między nami jest?- Westchnął i wbił we mnie te zielone oczy. Zmiękłam w jednej sekundzie. Zacisnęłam mocniej pięć, żeby nie upuścić kubka z kawą. Harry oddychał płytko, denerwował się. Przeszywał mnie wzrokiem. Wzrokiem przepełnionym nadzieją. Wszystko byłoby dobrze, gdybym ja sama znała odpowiedź. Miłość? Pff, jeszcze czego! Przyjaźń? Daleko nam do tego. Nienawiść? Nie. Znajomość? To dobre rozwiązanie. To jest po prostu znajomość, która małymi kroczkami zmierza ku przyjaźni. Ale te kroczki są naprawdę małe. Z nienawiści do znajomość, następna na drodze jest miłość albo przyjaźń. On zmierza do miłości, ja do przyjaźni. Po co mam mu robić nadzieję? Ale po co mam kłamać?
- Nie wiem...- Odpowiedziałam po naprawdę długich zastanowieniach. Dziwię się, że on cierpliwie czekał aż cokolwiek powiem.
- Dlaczego mnie wczoraj pocałowałaś?
- Harry, nie chcę o tym rozmawiać.- Dlaczego on zaczyna ten temat? Dlaczego go w ogóle zabrało na wyjaśnianie sobie spraw?
- Dalej uważasz, że to coś złego?
- Tak...- Uważam? Uważam... To coś bardzo złego. To Styles. Nawet jakbym chciała, to nie potrafiłabym z nim być. Nie potrafię pokochać osoby, która zrobiła mi tyle krzywd. I wiem, że jest nieobliczalny. Okazuje to, kiedy tylko może. Zawsze gdy myślę, że jednak się zmienił, to on... Harry westchnął. Zdecydowanie za często to robi, ale jest to oznaka tego, że coś go męczy. Coś nie daje mu spać po nocach. Odsunął się ode mnie i po prostu odszedł. Przeczesałam włosy palcami i skierowałam się do siebie. Miałam nadzieję, że w pokoju jeszcze zastanę Louisa, bo najmniej chciałam być teraz sama. Choć jestem przyzwyczajona do samotności. Albo nie, jednak nie. Nikt nie jest do niej przyzwyczajony. Nie da się przyzwyczaić do bycia sememu. Podświadomie pragniemy drugiej osoby. Jej obecności, która daje nam uczucie bezpieczeństwa. Jej dotyku, który pragnie każdy z nas, bo wywołuje miłe emocje. Jej rozmowy, która pozwala na pozbycie się dręczących myśli. Jej samej. Usiadłam na łóżku i dopiłam kawę do końca, odstawiając kubek na szafkę. Koniecznie muszę się przewietrzyć, ale nie pójdę dalej niż kilkanaście metrów od murów zamku. Nie chcę, żeby ktokolwiek się o mnie martwił. Zabrałam pierwszą bluzę, jaka wpadła mi w ręce. Może spotkam kogoś. Może ktokolwiek będzie chciał ze mną porozmawiać. Podeszłam do okna i zobaczyłam jak krople rozbijają się o szybę. Świetnie! Nie wyjdę przecież na deszcz. Zostaje mi pozwiedzać zamek. Zaczęłam snuć się po korytarzach. Nikt nie zwracał na mnie uwagi. Sprawdzałam różne pokoje, aż trafiłam na jeden, który wyjątkowo mnie zaciekawił. Mianowicie w ścianie zdołałam dostrzec ukryte drzwi. Podeszłam do nich, ale były zamknięte na klucz. To jest akurat mój najmniejszy problem. Jedyne co potrafię, to otwierać zamki. Nie czekałam długo, aż udało mi się otworzyć drzwi. Za nimi znajdowały się schody. Nikt tędy nie chodzi. Mogłam to wywnioskować po pajęczynach. Mimo strachu, zeszłam na dół. Schody zdawały się nie mieć końca, a na dole słyszałam dziwne dźwięki. Po dość długiej drodze, znalazłam się w zimnym, wilgotnym pomieszczeniu. Wszędzie było ciemno. Nie miałam latarki, nie miałam niczego, czym mogłabym oświetlić sobie drogę. Natomiast wpadłam na genialny pomysł. Przypomniała mi się sytuacja sprzed kilku tygodni, gdzie pierwszy raz spotkałam Sophie. Podpaliłam bukiet. Dłonią. Moje dłonie mogą się palić i jeżeli mi się to teraz uda, to mam prowizoryczną pochodnię. Usiadłam, opierając się o ścianę. Nadal słyszałam te dziwne odgłosy, ale przez echo i ciemność, nie mogłam ich zlokalizować. Potarłam zimne dłonie. To podziemia, tu jest naprawdę chłodno. Skup się, Hope. Motywowałam sama siebie. Złożyłam dłonie razem, a kiedy je rozłożyłam, one płonęły. Oświetlały spory obszar wokół mnie. Uśmiechnęłam się zadowolona. Jestem z siebie dumna. Podniosłam się z ziemi i ruszyłam przed siebie. Rozglądałam się, idąc długim korytarzem, aż na kogoś wpadłam. Wywróciłam się dlatego moje dłonie 'zgasły'. Cholernie się bałam. Osoba, na którą wpadłam miała bardzo ciężki oddech. Poczułam również, jak ktoś ociera się o moje ramię. Ze strachem ponownie złożyłam dłonie, ale bałam się je rozłożyć, jednak biorąc głęboki wdech, zrobiłam to. Światło płomieni padło na zdeformowaną twarz. Był to mężczyzna, jego twarz zdawała się rozlewać z jednej strony. Spływała. Wbiło mnie w ziemię, nie mogłam się ruszyć. Dodatkowo zobaczyłam, że był ubrudzony krwią. Byłam niemal pewna, że to krew. Coś otarło się o moje plecy. Gwałtownie się odwróciłam i zaczęłam piszczeć. Krzyczałam na ile mogłam, bo przede mną stała dziewczynka, która nie miała twarzy. Zamiast niej, w głowie miała dziurę, a w niej kilka rzędów zębów. To było okropne. Piszczałam. Nie wiedziałam gdzie jestem, aż przypomniałam sobie słowa Louisa. Hierarchia... To Ci najniżsi, którzy słuchają rozkazów króla. Ucichłam na chwilę, wstrzymując oddech. Dziewczynka podeszła do mnie. Czułam jak całe moje ciało zaczyna drżeć. Potem do moich uszu dotarł krzyk. Ktoś wołał moje imię. Następnie zrobiło się całkowicie ciemno, a ja zderzyłam się z zimną, cholernie zimną ziemią. Straciłam przytomność.

*Oczami Nialla.*

Szedłem korytarzem. Nie miałem co ze sobą zrobić. Nagle poczułem dziwne uczucie, które przeszyło moje ciało. Dziwny ból. Potem do moich uszu dotarł krzyk. Znany mi głos, należący do Hopie. Zarwałem się biegiem w stronę, z której dochodził. Wpadłem do jednego z pomieszczeń, gdzie w ścianie były otworzone drzwi. Tam są podziemia. Zbiegłem po schodach do kompletnej ciemności. Jednak jako wilkołak mam wyczulony słuch czy węch. Widocznością w nocy też nie gardzę, więc szybko odnalazłem leżącą na brudnej ziemi dziewczynę. Koło niej stało kilka stworzeń. Kiedy tylko mnie zobaczyli, odsunęli się kawałek. Podszedłem do Hope i ją podniosłem. Bez jakichkolwiek zastanowień ruszyłem w drogę powrotną. Jednym z rozkazów Harry'ego dla nich, było słuchanie się mnie i reszty chłopaków. Zatrzasnąłem za sobą drzwi do ukrytego przejścia i zasunąłem je szafką, wcześniej odkładając Hopie na łóżko. Nie mam klucza, ale będę pamiętał, żeby powiedzieć o tym Stylesowi. Ponownie uniosłem dziewczynę i ruszyłem przez korytarz do mojego pokoju. Jest trochę na odludziu, więc długa droga przed nami. Brunetka zaczęła powoli otwierać oczy. Kiedy tylko odzyskała świadomość, zaczęła się szarpać do tego stopnia, że musiałem odstawić ją na podłogę. Mocno objąłem jej drobne ciało.
- Zostaw mnie! Ratunku! Harry!- Była w szoku, ale z każdą sekundą się uspokajała.
- No już, to tylko ja- Niall.- Szepnąłem do niej i usłyszałem kroki. Ktoś mocno szarpnął mnie za ramiona, odrywając od dziewczyny.

*Oczami Hope*

Szarpałam się, aż zrozumiałam, że to tylko Niall, że on mnie uratował. W jednej sekundzie jego ciało mnie puściło. Louis i Zayn przyparli blondyna do ściany, natomiast Harry stanął przede mną i mocno mnie przytulił.
- Co Ty jej zrobiłeś?!- Warknął Malik.
- Nic, do cholery!- Blondyn próbował się wyrwać, ale oni we dwójkę byli silniejsi. Wyślizgnęłam się z uścisku Harry'ego.
- On naprawdę nic nie zrobił.- Wyszeptałam. Nadal byłam w szoku.
- Hope, nie broń go.
- Nic jej nie zrobiłem!- Niall irytował się jeszcze bardziej. Przepchnęłam się pomiędzy Lou a Zaynem i mocno przytuliłam Irisha. Poczułam jak on po chwili odwzajemnia uścisk. Gładził mnie po plecach, całując co chwile w czubek głowy. Nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęłam płakać. Zacisnęłam pięści na jego koszulce.- Już dobrze.- Szepnął mi do ucha, a potem pocałował w szyję. Mogłam sobie wyobrazić, jak Harry zabija go wzrokiem.
- Na pewno?- Podniosłam wzrok, żeby spojrzeć mu w twarz.- Jesteś spokojny?
- Jezu, Hope!- Zacisnął uścisk, prawie mnie w nim miażdżąc. Schował twarz w zagłębie mojej szyi.- Jestem spokojny...- Wyszeptał.
- Ale dusisz- Zachichotałam, na co chłopak momentalnie mnie puścił.
- Przepraszam!
- Nie, jest dobrze.- Uśmiechnęłam się i czołem oparłam o jego klatkę piersiową. Usłyszałam chrząknięcie, dochodzące ze strony chłopaków. Mogłam się spodziewać, że to Harry przerywa tą piękną chwilę. Zabijałam go wzrokiem, ale on zdawał się nic sobie z tego nie robić.
- Czemu krzyczałaś?- Zapytał Louis.
- Zeszła w podziemia.- Niall nie dopuścił mnie do głosu. W sumie to dobrze, bo nie wiedziałabym jak im to wytłumaczyć.
- Nie odzywaj się nawet!- Mruknęłam pokazując palcem na Stylesa. Wiedziałam co usłyszę. "Właśnie dlatego mówiłem, żebyś siedziała w pokoju." albo "Właśnie dlatego cię zamykałem". Natomiast nie odrywałam głowy od Nialla. Właśnie wróciło to błogie uczucie, które zawsze czułam przy obecności blondyna. Czułam się cholernie bezpieczna, pomimo że gdzieś wśród kłębiących się myśli, była ta jedna z obawą, że Horan będzie w stanie wybuchnąć, że nie opanuje gniewu, ale ignorowałam to. Czułam ciepło bijące od jego ciała, skupiałam się na jego ręce, która oplatała moje ciało, na uspakajających słowach i ustach, które co chwila stykały się z moimi włosami.
- Nie miałaś nic innego do roboty, Hope? Co Ci strzeliło do głowy?!- Harry zaczynał właśnie awanturę, w którą nie miałam zamiaru się mieszać.
- Daj jej spokój.- Warknął blondyn i mocniej przycisnął mnie do swojego ciała.- Hopie? Chcesz iść ze mną? Posiedzimy, porobimy coś, dobrze?- Tym razem zwrócił się do mnie. Odsunęłam się od niego. Wzięłam jeden głęboki wdech i wytarłam resztki łez rękawem od bluzy. Uśmiechnęłam się do niego.
- Jasne, brakowało mi tego.
- Naprawdę?- Oczy Nialla zamigotały. Kiwnęłam twierdząco głową.- Chodź. Mój pokój jest w drugim skrzydle zamku, więc kawałek się przejdziemy.- Zanim się obejrzałam, znajdowałam się już na ramionach blondyna. Zaśmiałam się i pochyliłam do przodu, całując go w nos.
- Słodcy są, nie?- Usłyszałam za sobą Malika, kiedy już odchodziliśmy.
- Zamknij się.- Warknął zachrypnięty głos, a my minęliśmy zakręt.
- Nie boisz się mnie, prawda?- Irish odezwał się, przerywając dziwną ciszę. Bawiłam się jego włosami. Wiedziałam, że czeka na odpowiedź, bo jego dłonie mimowolnie zacisnęły się mocniej na moich łydkach.
- Nie- Uśmiechnęłam się, pomimo że on nie mógł tego zobaczyć. W końcu siedziałam mu na ramionach.- Jak poznałeś Alice?- Tym razem to ja zadałam pytanie.
- Chodzę czasem do wioski, a raz wpadła na mnie, kiedy uciekała przed mamą. Jak ona mogła Ci się śnić, skoro nigdy jej nie widziałaś?
-Nie wiem.- Wzruszyłam ramionami.
- A co Ci się śniło?
- Nic szczególnego. Uciekłam i dostałam się do wioski, a było to jak jeszcze myślałam, że jesteś martwy. Była tam ona, jej mama i ty.
- Śniłem Ci się.- Wiedziałam, że się uśmiecha.
- Nie raz, Irish.- Zaśmiałam się.- Wziąłeś lekarstwa?
- Co?
- No te na opanowywanie gniewu.
- Czyli jednak się boisz.- Westchnął.
- Nie, po prostu się o Ciebie martwię.- Niall ukucnął przed jednymi z drzwi, a ja spokojnie mogłam zejść z jego ramion. Otworzył drzwi, przepuszczając mnie w nich. Znalazłam się w zupełnie innym świecie. Miałam wrażenie, że wszystkie pokoje tutaj są ponure, bo były. Przynajmniej te, które zdążyłam zwiedzić. A pokój Nialla był inny. Zamiast zimnej podłogi, rozłożony był puszysty dywan. Okna nie miały brzydkich ciemnych zasłon, tylko czerwone. Łóżko może nie było pościelone, ale aż błagało, żeby na nie wskoczyć. Na półkach stały różne rupiecie, a w rogu dumnie prezentowała się gitara. Na ścianach w dość przyjemnych kolorach beżu, który pasował do dywanu i czerwieni, która natomiast zgrywała się z zasłonami, wisiały różne zdjęcia. Niektóre moje, niektóre rodziny Nialla, jeszcze inne chłopaków, a kolejne przedstawiały Alice. Uśmiechnęłam się. Całość idealnie dokańczały wszędzie porozrzucane, puste opakowania po jedzeniu.
- Wow...- Szepnęłam. Teraz byłam pewna jednego. W środku tego wytatuowanego i poprzekłuwanego Nialla, siedzi mały słodki, niewinny chłopiec, którego poznałam, kiedy byłam mała. Jego pokój był prawie identyczny, jak ten, który zapamiętałam z dzieciństwa.
- Nie będę przepraszał za bałagan, bo dobrze wiesz, że on tu zawsze był i zawsze będzie. To mój mały artystyczny nieład.- Zaśmiałam się, a blondyn rzucił się na łóżko.- Co chcesz robić?
- Są dwie opcje- Zaczęłam.- Albo mi coś zagrasz, albo będziemy leżeć bez sensu i gadać o pierdołach, aż zaśniemy.

~♥~

Obudziły mnie krzyki z korytarza. Cały wczorajszy dzień spędziłam z Niallem.  Robiliśmy dziwne rzeczy, ale u nas to normalne. Po tym jak kazał mi pomóc sobie sprzątać, byłam wykończona. Wróciłam do siebie. Mogłam spać z nim, nawet mi to proponował, tłumacząc, że do mojego pokoju jest za daleko. Śmiałam się z niego. Wróciłam, bo wiedziałam jak zareaguje Harry, kiedy zobaczy, że spałam z Niallem. A teraz obudziły mnie jego krzyki.
- Nic, kurwa, nie potrafisz zrobić dobrze!- Darł się. Powoli wstałam z łóżka i podeszłam do drzwi.
- Przepraszam, ja naprawdę nie chciałam.- Usłyszałam kobiecy, delikatny głos. Po jego tonie mogłam wnioskować, że właścicielka zaraz się rozpłacze.
- Było patrzeć, jak chodzisz!- On tak po prostu krzyczy? Nacisnęłam klamkę i wyszłam na korytarz. Kilka metrów od moich drzwi stał Harry i jakaś brunetka. Klęczała na podłodze i zbierała resztki rozbitej szklanki. Natomiast dookoła była rozlana kawa.- Hope? Przepraszam, obudziłem Cię?- Jego głos momentalnie się zmienił na mój widok. Podniosłam jedną brew i spojrzałam na dziewczynę. Jej dłonie drżały, przez co ciągle się kaleczyła, a to tego słone łzy kapały na rany, rozmywając krew. Przyjrzałam się jej dokładnie. Miała ładne, długie, brązowe włosy. Rysy jej twarzy były bardzo delikatne. Miała bladą cerę i usta. Patrzyła na mnie dużymi, zielonymi oczami. Wyglądała naprawdę delikatnie. Wydawała się być niewinną dziewczynką, którą można zranić najmniejszym dotknięciem. Była młodsza ode mnie, albo chociaż na taką wyglądała.
- Harry, dlaczego na nią krzyczysz?- Odezwałam się i podeszłam do dziewczyny. Chłopak się nie odezwał.  Pomogłam jej zbierać szkło.
- Nie trzeba, Hope.- Pociągnęła nosem. Uśmiechnęłam się do niej pokrzepiająco. Wstałam, zostawiając resztki szklanki.
- Chodź.- Powiedziałam do niej.
- Muszę posprzątać.
- Zostaw.- Wyciągnęłam do niej rękę, pomagając wstać.- Idź, niech ktoś opatrzy Ci dłonie, bo nieźle się pokaleczyłaś.- Poleciłam. Uśmiechnęłam się szeroko i wytarłam pojedynczą łzę z jej policzka.- I nie płacz już.
- Dziękuję- Szepnęła, przytulając się do mnie, a potem szybko odeszła. Wróciłam do pokoju, odprowadzona wzrokiem Harry'ego. Weszłam do siebie i spojrzałam na bruneta, który dokładnie mi się przyglądał.
- Dupek- Powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy i zamykając drzwi. Jak on mógł na nią krzyczeć?

~♥~

Kolejny dzień spędziłam z Niallem. Starałam się unikać Harry'ego. Jednak po południu, a raczej wieczorem Horan miał coś do załatwienia, więc ja zwyczajnie wróciłam do siebie. Wskoczyłam na łóżko. Nie chciało mi się leżeć bezczynnie. Wstałam, zabrałam jakieś rzeczy i skierowałam się do drzwi, które łączyły pokój mój i Harry'ego. Potrzebowałam prysznica. Wydałam komendę i weszłam do sypialni Stylesa. Leżał rozwalony na łóżku, patrząc na sufit.
- Hope?- Nie odezwałam się, tylko bez słowa poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i w miarę się ogarnęłam. Kiedy wyszłam, brunet zatrzymał mnie na środku pokoju.- Jesteś zła?- Nic nie odpowiedziałam, tylko go wyminęłam. Zachował się jak skończony cham. Kto normalny wyżywa się na takiej dziewczynie za zwykłą filiżankę? Zatrzymałam się w ostatniej chwili, odwracając w stronę chłopaka.
- Może nie zła, ale zawiedziona.
- Przepraszam.
- Nie mnie powinieneś przeprasza, tylko ją!- Podniosłam głos.- Co Ci strzeliło do głowy?! Ona przecież tylko rozlała kawę, a ty się na niej wyżyłeś! Płakała!
- Przepraszam...
- Nie mnie, tylko ją!- Powtórzyłam. Wzięłam głęboki wdech, żeby się uspokoić. Przetarłam twarz dłońmi. Harry znalazł się tuż przede mną. Objął mnie w talii i przyciągnął do siebie.
- Jestem dupkiem.
- Kompletnym.- Przytaknęłam i odwzajemniłam uścisk. Hazza zaczął lekko nami kołysać. Uśmiechnęłam się, opierając głowę o jego klatkę piersiową. Zanim się obejrzałam, chłopak wpił się w moje usta. Oddałam pocałunek. Z każdą sekundą stawał się on coraz bardziej zachłanny. Harry zaczął iść, nie przerywając pocałunku. W pewnym momencie wpadłam na coś, co okazało się być łóżkiem. Brunet zawisnął nade mną i zaczął muskać moją szyję. Mruknęłam, kiedy zassał skórę na niej.
- Kochaj się ze mną.- Wymamrotał do mojego ucha. Momentalnie otworzyłam oczy.
- Czyli chcesz się tylko pieprzyć.- Powiedziałam bardziej sama do siebie. Co ja myślałam? Że może on coś do mnie czuje? Jasne, że chodzi tylko o seks...
- Nie, Hope.- Obrócił nas tak, że teraz ja siedziałam na nim okrakiem. Podniósł się, a nasze klatki piersiowe nie dzieliła już żadna odległość.- Jest zasadnicza różnica.
- Jaka?- Zmarszczyłam czoło. Chłopak oplótł mnie w talii położył się z powrotem, ciągnąc mnie za sobą.- Pieprzyć można dziwkę. Robisz to ostro, bez uczuć, przejmując się własną przyjemnością.- Ponownie zamienił nas miejscami i przyparł swoim ciałem moje.- A kochasz się delikatnie.- Wyszeptał wprost do mojego ucha.- Powoli- Wsunął dłonie pod moją koszulkę.- Czując każdy najmniejszy dotyk.- Zaczął całować jeden z moich obojczyków.- Chcę się z tobą kochać, nie pieprzyć.- Przerwał wszystkie poprzednie czynności i spojrzał mi w oczy. Kiwnęłam delikatnie głową, przygryzając nieświadomie dolną wargę. Harry szeroko się uśmiechnął, a następnie wpił w moje usta, całując zachłannie. Jego dłonie wróciły pod koszulkę i sunęły w górę po moim brzuchu, aż dotarły do piersi.- O cholera- Wymamrotał w moje usta, kiedy zorientował się, że nie mam stanika. Miałam iść spać i nie wiem gdzie on był myślami, że nie zorientował się wcześniej. Odsunął się ode mnie zdejmując najpierw moją, a potem swoją koszulkę. Oboje zostaliśmy w dresach. Jęknęłam, kiedy chłopak zaczął całować mój dekolt. Schodził coraz niżej, wyznaczając mokrą ścieżkę od moich piersi, aż po podbrzusze. W międzyczasie zdążył pozbyć się moich spodni. Wrócił do moich ust, a jego dłoń otarła się o to miejsce, wywołując u mnie jęk. Dotykał wewnętrznej strony moich ud oraz podbrzusza, wsuwając palce za gumkę moich majtek. Odsunął się ode mnie i zdjął swoje dresy. Uśmiechnął się, widząc mnie w samych majtkach. Czułam jak moje policzki zaczynają mnie piec. Harry niespodziewanie zaczął ściskać moje piersi. Przyssał się do lewego sutka, swoją lewą dłonią, masując moją prawą pierś. Natomiast wolna ręka chłopaka znalazła się w moich majtkach.
- Harry- Wymruczałam, kiedy zaczął pocierać moją łechtaczkę. Z powrotem odnalazł moje usta, tylko po to, aby odwrócić moją uwagę od wsuwającego się we mnie palca. Jęknęłam w usta chłopaka, na co ten się zaśmiał. Poruszał się leniwie, doprowadzając mnie do białej gorączki. Czułam dziwne uczucie, zbierające się w moim podbrzuszu. Jęknęłam głośniej, kiedy Harry dodał drugi palec. Przyspieszył swoje ruchy, a ja wiłam się pod wpływem jego dotyku. Wyszedł ze mnie, a ja odetchnęłam. Mój oddech był płytki i urywany. Zanim się obejrzałam Harry był całkowicie nagi. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że ja też. Zrobiłam się czerwona, a już kompletnie musiałam wyglądać jak burak, kiedy spojrzałam na penisa Stylesa. Zakładał właśnie prezerwatywę. Zakryłam twarz dłońmi. Usłyszałam śmiech lokatego. Ponownie zawisł nade mną, zabierając moje dłonie z twarzy.
- No już, kochanie...- Uśmiechnął się i po raz kolejny mnie pocałował.- Pierwszy raz?- Bardziej stwierdził niż zapytał. Mruknęłam w odpowiedzi. Zaczął powoli we mnie wchodzić, pozwalając, abym przyzwyczaiła się do jego rozmiarów. To było dziwne uczucie. Ból, który zaczął mieszać się z przyjemnością, kiedy Styles delikatnie się poruszał. Wbiłam paznokcie w łopatki chłopaka. Harry uciszył mnie w namiętnym pocałunku. Jęknęłam mu w usta, kiedy przyspieszył swoje ruchy. Oboje ciężko oddychaliśmy, jęcząc nawzajem swoje imiona lub przeklinając pod nosem.
- Przyspiesz- Wymruczałam. Ledwo mogłam mówić z rozkoszy, jaką mi dawał. Uśmiechnął się głupio, ale wykonał moją prośbę. Wbiłam mocno paznokcie w skórę chłopaka, przejeżdżając nimi po niej, wygięłam się w łuk, a przyjemne ciepło rozpłynęło się po moim ciele, wywołując miły dreszcz. Jęknęłam imię bruneta i opadłam zmęczona na pościel. Harry poruszył się jeszcze kilka razy i również doszedł. Oparł swoje czoło o moje i szeroko się uśmiechnął. Czy my właśnie to zrobiliśmy? Ja i on?


---------------------------------------------------

No to... Czekaliście na ten rozdział w kij dużo czasu (Pół roku XD) Nie jestem w tym dobra, ale muszę łapać wprawę, więc... Przepraszam osoby, które myślały, że ona i Niall, jednak... Sorry XD Pozostaje mi życzyć Wam SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! I widzimy się dopiero w 2015 <3 Pa Parówencje!
P.S. Pierwsze listy zaczęły docierać, czekacie na swoje?

piątek, 26 grudnia 2014

31. I don't want to feel alone

"I got a heart
And I got a soul
Believe me, I wanna use them both"

Nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Wypadek? Coś mu się poprzestawiało? Mimo wszystko, sam przyznał, że czasem traci nad sobą kontrolę. Wystarczy jeden zły ruch, a on wybuchnie. Znowu nazwie mnie dziwką i nie wiadomo co jeszcze będzie chciał mi zrobić. A teraz był tak cholernie blisko. Czułam jego oddech zmieszany z lekkimi powiewami wiatru. Trzymał mocno lejce. Nadal nie widzę Harry'ego. Nie wiem gdzie jestem i gdzie on mnie wiezie. Nigdy nie powiedziałabym, że będę się bardziej bała Nialla, niż Harry'ego. Moje mięśnie się napięły, robiło się ciemno, a ja Hazzy nadal nie było w zasięgu wzroku. Rozglądałam się. Zaraz się ściemni. Cholera. Poczułam jak chłopak oplata ramionami moją talię. Jego głowa spoczęła na moim ramieniu. Wstrzymałam oddech. Łzy napłynęły mi do oczu, ale on nie mógł tego zobaczyć. Na szczęście.
- Nie musisz się bać. Staram się nad sobą panować i nawet mi to wychodzi, ale ostatnio...- Westchnął.- Za dużo się działo, Hope. Biorę jakieś leki, które podobno mają pomóc. Nadal jestem tym Niallem, którego poznałaś kilka lat temu. Nie chcę, żebyś się mnie bała, proszę...- Nie odpowiedziałam. Bałam się jego reakcji na mój drżący głos. Nie potrafiłabym w tej sytuacji wypowiedzieć normalnie zdania. Horan mnie puścił, następnie chwytając lejce. Mocno za nie pociągnął, a zwierze zawróciło. Wzięłam głęboki oddech.
- Gdzie jedziemy?- Zapytałam ledwo słyszalnie. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić.
- Do zamku.- Odpowiedział obojętnie. To ciągle jechaliśmy w przeciwnym kierunku? Ciągle się oddalaliśmy. Droga powrotna minęła w kompletnej ciszy. W sumie nie byliśmy tak daleko od zamku. Tuż przed bramą czekał na nas Harry. Westchnęłam, poniekąd, z ulgą. Wreszcie nie byłam sam na sam z nim. Zatrzymaliśmy się, a ja szybko zeskoczyłam z jednorożca, zostawiając na nim Nialla.
- Gdzie Wy tak długo byliście? Odwiozłem Alice do wioski i sądziłem, że jak wrócę , to już tutaj będziecie. Martwiłem się.- Ostatnie zdanie skierował do mnie.
- Nie miałeś o co. Hope była przecież ze mną.- Odparł Niall, kiedy zeskakiwał ze zwierzęcia.
- Właśnie o to się martwiłem.- O nie! Tylko nie to! Widziałam jak blondyn zaciska pięści. Jego oczy pociemniały.
- Harry, daj spokój.- Szepnęłam, odpychając lokatego od Horana.
- Co ty możesz wiedzieć?- Warknął blondyn.
- Każdy wie, że masz problem, Niall.
- Mówisz, że nie jest przy mnie bezpieczna!
- Uspokój się, a potem porozmawiamy.
- Myślisz, że bym ją skrzywdził?!- Jest źle, bardzo źle. Odsunęłam się na bok. Harry podszedł do blondyna.
- Już ją skrzywdziłeś.- Jeden rzucił się na drugiego. Przeklinali na siebie nawzajem. Wszyscy, którzy byli wokoło, stali i nic nie robili. Podbiegłam do tej dwójki i odciągnęłam Stylesa za ramiona.- Zabierzcie go. Dobrze wiecie o co mi chodzi.- Warknął w stronę dwóch facetów. Ruszyli oni do blondyna, a potem przybiegła kolejna dwójka.
- Nie, Harry! Powiedz im, żeby go zostawili!- Zaczęłam krzyczeć. Machałam rękami. A on stał. Zabiorą go gdzieś w podziemia i zostawią na kilka dni. Wiem to. Styles stał bez ruchu, wpatrując się w całą sytuację. Muszę coś zrobić! Stanęłam przed chłopakiem i wspięłam się na palce, chwytając jego twarz w dłonie. Był tym widocznie zaskoczony.- Harry, proszę.- Szepnęłam, a łzy spłynęły mi po policzkach. Przywarłam swoimi ustami do jego, wplatając palce w poplątane włosy. Żadne z nas nie wiedziało jak się zachować. On był zdezorientowany, a ja miałam jeden cel- uratować Nialla. Oderwałam się od chłopaka.- Proszę...- Szepnęłam ponownie. Styles zostawił mnie samą, ruszając za Horanem. Oni zdążyli już wejść do środka, więc Harry też zniknął za drzwiami. Usiadłam po turecku na podłodze, przecierając twarz dłońmi. Cholera jasna. Przynajmniej odkryłam jedną z tajemnic Hazzy. Jedyna osoba, jaka może nad nim zapanować, to ja. Zrobi wiele, żeby mnie uszczęśliwić, ale w jego świecie nie ma nic za darmo.

~♥~

Leżałam na łóżku. Niall był bezpieczny. Widziałam go, kiedy wracałam do pokoju. Chciałam porozmawiać, ale on odszedł. Był zdenerwowany i chyba nie chciał ze mną rozmawiać w takim stanie. Nie mam mu tego za złe. Najważniejsze, że jest bezpieczny, więc mogę spokojnie wpatrywać się w sufit. Nie męczy mnie poczucie winy i to jest boskie uczucie. Westchnęłam. Ale Harry... Najpierw mu mówię, że kocham Luke'a, a nie kocham, bo jak można kochać osobę, której się nie zna? I w tym mam największy problem, jeżeli chodzi o Harry'ego. Jak mogę kochać osobę, której nie znam? Jak mogę zaprzyjaźnić się z taką osobą? Jak mogę jej zaufać? Nie mogę... Dziękuję za to, że tu nie przyszedł. Nie wiem co bym mu powiedziała. Przynajmniej wiem, że nie zależy mu na moim nieszczęściu. Naprawdę chce dla mnie jak najlepiej, bo inaczej nie pozwoliłby mi wyjść. Nie śmiałby się w mojej obecność. Nie poszedłby za Niallem. Gdyby nie martwił się o mnie, to po prostu zabrałby mnie do zamku, zaniósł do pokoju i jak to Harry sprzed kilkunastu dni, próbował zgwałcić. Tak to trzeba nazwać, to były próby gwałtu i ja to tak odbieram. Może oprócz ostatniej. To była dziwna sytuacja, która wyszła z mojej inicjatywy. Sprowokowałam go, pozwoliłam się całować i dotykać. Nie lubię tej strony mnie. Napalona Hope, to głupia Hope. Zamknęłam na chwilę oczy i przetarłam twarz dłonią. W jedno mu wierze- martwi się o mnie. I jest to boskie uczucie. To jest coś, czego od dawna mi brakowało. Nigdy nie byłam nikomu potrzebna, a teraz jestem i to najwspanialsza rzecz, jaka do tej pory mnie spotkała. Usłyszałam pukanie do drzwi. Podniosłam się na łokciach i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Louisa. Co on tu robi?
- Mogę?- Kiwnęłam głową, a chłopak wszedł do środka. Przesunęłam się, robiąc mu miejsce na łóżku, na które od razu wskoczył.- Co jest?
- Dowiedziałam się czemu Niall jest agresywny.- Szepnęłam.
- Powiedział Ci?- Kiwnęłam głową.- I nie jesteś na niego zła?
- Czemu miałabym być? To nie jego wina, że spadł ze schodów.- Louis spojrzał na mnie na chwilę.
- Przytulić cię?
- A mógłbyś?- Odwróciłam głowę w jego stronę. Chłopak kiwnął głową i lekko się uśmiechnął. Objął mnie ramieniem, przyciągając do siebie. Wbiłam twarz w jego klatkę piersiową, a on opiekuńczo gładził mnie po plecach. Tego potrzebowałam. Jeszcze mocniej się w niego wtuliłam.
- Nie możesz się tak zamartwiać, Hope.
- Powiesz mi jak działa ta hierarchia? Dlaczego oni nie słuchają Was, skoro jesteście równie ważni jak Harry.
- Nie jesteśmy.
- Wytłumacz mi to.- Spojrzałam na niego. Chłopak westchnął.
- Najniżej w hierarchii są takie... Stworzenia. One nie myślą, wykonują tylko rozkazy. Żyją w podziemiach zamku. Wyglądają dziwnie. Co najmniej tak, jak ten koleś, który napadł cię w domu. To są potwory. Nad nimi są podobnie wyglądające stworzenia, ale one są już cywilizowane. Myślą, rozmawiają... Nad nimi są zmiennokształtni. Wilkołaki, wampiry. Między innymi ja czy Liam. Wszystkimi rządzi król. Nie wybieramy go my. Królem trzeba się urodzić. Poznajemy go na ogół po tych stworzeniach z podziemi. Słuchają tylko prawowitego króla. Inaczej się panoszą. Najwyżej jest wybranka, rozumiesz już? Wybranki mogą być w każdym królestwie. Hierarchia u demonów działa mniej więcej tak samo. Dziecko demonów, dziecko zmiennokształtny, a także dziecko śmiertelników, ma szansę na zostanie wybranką.
- Tylko dziewczyny?
- Tylko dziewczyny.
- Nie ma nikogo, kto byłby 'wyżej'? - Louis westchnął.
- Jest jeszcze tak jakby 'ponad wybranka'. Nie nazywamy jej jakoś inaczej, bo taka zdarzyła się na razie tylko raz i była to pierwsza ze wszystkich wybranek.
- Czym się różni?
- Wybranka ma na ogół jednego opiekuna z jednego królestwa i ograniczone moce. 'Ponad wybranka' ma opiekuna z każdego królestwa- demona, zmiennokształtnego i śmiertelnika. Jej moc jest nieograniczona. Może zrobić dosłownie wszystko, ale tak wielka siła jest ciężka do opanowania.
- Nie ma nikogo, kto mógłby konkurować z królem o tron?
- Zadajesz za dużo pytań, Hope.- Zaśmiał się.- Jest. Konkurować o tron może opiekun wybranki. Ona sama nie musi, bo i tak rządzi wszystkimi.- Kiwnęłam głową. Nareszcie wiem cokolwiek o sobie, czy o tym całym świecie w jakim żyje.
- Po co wam wybranki? Przecież one są tylko fabryką krwi i powodem wojen. Najlepiej, gdyby nie istniały.
- Wiesz, Hope? Nie wiem po co one są, ale jednak są. Pierwsza z Was zjednoczyła wszystkie królestwa. Zakończyła wojnę. Ale mam pewność, że skoro istnieją, to mają jakieś znaczenie.
- A jak nazywała się ta pierwsza dziewczyna?- Louis na chwilę oderwał ode mnie wzrok. Zastanawiał się.
- Musiałabyś się zapytać Nialla. On zna tą historię na pamięć, ja nie wiem.
- Och... I tak dużo mi powiedziałeś. Dziękuję...- Uśmiechnęłam się w jego stronę.
- Mogłaś pytać wcześniej, zawsze jestem gotowy odpowiedzieć.
- Nie było okazji porozmawiać.
- Była!- Podniósł się gwałtownie, próbując bronić swojego zdania. Uśmiechał się szeroko.- Uczyłem Cię opanowywać moce! Była okazja do rozmowy!- Skrzywiłam się.
- No dobra.- Zamknęłam oczy.
- Dobrze się czujesz?
- Tak?- Otworzyłam jedno oko.
- Nie wyglądasz dobrze.
- Jest późno, a ja jestem zmęczona.
- Chcesz spać?
- Yhm.- Mruknęłam w odpowiedzi i powoli wpakowałam się pod kołdrę. Poczułam jak Lou wstaje.- Nie zostaniesz?
- Chcesz spać.- Odpowiedział gdzieś z głębi pokoju. Powoli, nadal nie otwierając oczu, wyciągnęłam ręce przed siebie.
- Zostań. Tak dobrze przytulasz!- Usłyszałam jego śmiech. Po chwili Louis położył się z powrotem obok mnie. Zdjęłam swoje spodnie i zostałam w samej bieliźnie i bokserce. Tomlinson objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie. On natomiast nie miał koszulki. Dziękuję mu za to, że został w dresach, w których przyszedł, bo w innym wypadku czułabym się niezręcznie. Przysunęłam się bliżej niego.
- Wiesz, że jak Harry tu wejdzie, a znając życie, wejdzie, to mnie zabije?- Wymamrotał w moje włosy.
- Taa... Rano pomyślimy jak się wytłumaczyć.

~♥~

- Hope... Hope...- Poczułam jak ktoś delikatnie mną potrząsa.- Jeszcze pół godziny i wstanę i zrobię śniadanie i nie wiem... Daj spać?- Przewróciłam się na bok i przykryłam kołdrą po sam czubek głowy.
- Pamiętasz naszą wczorajszą rozmowę o Harrym?- Mruknęłam w odpowiedzi.- Bo on, tak jakby, puka do drzwi.- Warknęłam sama na siebie. A może na niego? Zwlokłam się z łóżka i powoli podeszłam do drzwi. Wlokąc nogi za sobą, przetarłam oczy i przeczesałam włosy. Zatrzymałam się przy drzwiach i oglądnęłam za siebie, patrząc na Louisa, który siedział na łóżku i czekał aż coś zrobię. Chwyciłam za klamkę i wychyliłam głowę. Podniosłam wzrok do góry, napotykając spojrzenie Hazzy.
- Dzień dobry- Uśmiechnął się. W rękach trzymał tackę ze śniadaniem.- Dopiero wstałaś? Jest już prawie południe.
- Taa, byłam zmęczona. Baaardzo zmęczona.- Ziewnęłam.- Potrzebujesz czegoś ode mnie?
- Po prostu przyniosłem śniadanie.- Oczy same mi się zamykały. Musiałam wyglądać jak potwór. Jedno oko zamknięte, a drugie uchylone do połowy, do tego gniazdo na głowie. Ledwo stałam na nogach, przytrzymując się klamki. Zmiażdżyłam swój policzek, kiedy oparłam się nim o kant drzwi.
- Dziękuję?- Usłyszałam zachrypły śmiech. Harry objął mnie jedną ręką w talii, a w drugiej nadal trzymał tackę. Wszedł ze mną do środka, ale zatrzymał się w pół kroku, widząc Lou. Stał na środku, wpatrując się w niego z niedowierzaniem. Wyślizgnęłam się z jego uścisku i z powrotem wdrapałam na łóżko. Zakopałam się w kołdrze. Głowę oparłam o klatkę piersiową bruneta, który nadal siedział u mnie w łóżku.- Jeszcze pół godziny.- Stwierdziłam i starałam się ponownie zasnąć.- I możesz zjeść za mnie Lou, albo Hazz! Nie wiem!- Bełkotałam, ale bardziej zrozumiale, niż gdybym była pijana.
- Hope, co on tu robi?- Zachrypły głos nie pozwalał mi zasnąć. Warknęłam.
- Śpi, nie widać?
- U Ciebie w łóżku?
- Brawo, geniuszu.
- Hope...- Lou szepnął w moją stronę. Dźgnął mnie w ramię, zmuszając do otworzenia oczu. Podniosłam się i oparłam o ramę łóżka.- On mnie zabije! Widzisz to! On na mnie patrzy!- Louis zaczął się śmiać i zasłaniać rękoma. Uśmiechnąłem się na jego reakcję.- Hope, zrób coś!
- Harry, zabij go.- Zaśmiałam się. Wiedziałam, że lokatemu nie jest do śmiechu.
- Po czyjej ty jesteś stronie?- Tomlinson skrzyżował ręce na piersi. Podniosłam się i cmoknęłam chłopaka w policzek.- Po Twojej.- Chciałam wkurzyć Harry'ego, żeby zobaczyć reakcję zarówno jego, jak i Louisa.
- Masz dziesięć sekund, żeby wyjść z jej łóżka, zabrać rzeczy i opuścić to pomieszczenie.- Wysyczał brunet przez zęby. Zaśmiałam się i chwyciłam Lou za nadgarstek, kiedy chciał wstać.
- Zostajesz ze mną!- Rzuciłam się na niego.
- Robisz mi na złość?- Odezwał się Styles.
- Czemu Louis nie może u mnie spać?- Podniosłam jedną brew.
- Bo nie.
- 'Bo nie' to argument ludzi, którzy nie mają argumentów. Jesteś zazdrosny!
- Nie jestem!
- Jesteś!- Louis zgodził się ze mną i wyrzucił ręce w górę, śmiejąc się.
- Harry, proszę...- Podniosłam się na łokciach i spojrzałam mu w oczy.- Chcę spać. Daj mi jeszcze pół godziny, a potem przyjdziemy do jadalni.
- Masz piętnaście minut i widzę Ciebie samą.- Styles odwrócił się na pięcie i wyszedł. Przeklinał pod nosem. Patrzyłam jak zamyka za sobą drzwi, a potem odwróciłam głowę do Louisa.
- Jest zazdrosny.- Stwierdził brunet.
- Cholernie...
- Będziesz miała aferę?
- Nie...- Mruknęłam w odpowiedzi i wbiłam twarz w poduszkę. Leżałam tak chwilę aż ostatecznie postanowiłam wstać. Nie zasnę już. Zwlokłam się z łóżka i zaczęłam grzebać po szafkach w poszukiwaniu ubrań.- Jak chcesz to śpij dalej.- Uśmiechnęłam się do Lou, kiedy wchodziłam do sypialni Hazzy. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i ogarnęłam. Przekroczyłam czas piętnastu minut, ale powiedziałam, że będę za pół godziny. Wyszłam z łazienki i rzuciłam koszulkę w której spałam na łóżko Stylea. Później ją zabiorę. Zaczęłam wlec się po korytarzach do jadalni. Na szczęście wiem gdzie to jest! Dotarłam tam po kolejnych pięciu minutach. Harry siedział przy stole z tacką, którą wcześniej przyniósł do mnie do pokoju. Tupał nogą. Błam już w miarę obudzona. Ten prysznic wiele mi dał. Zanim usiadłam przy stole razem z chłopakiem, skierowałam się do drzwi, które prowadziły do kuchni. Wychyliłam przez nie głowę, a wzrok jednej z krzątających się tam kobiet, skierował się na mnie.
- Mogłabym prosić o kawę?- Uśmiechnęłam się do niej. Kobieta odwzajemniła gest i kiwnęła głową. Zamknęłam drzwi, a następnie zajęłam miejsce naprzeciwko Harry'ego. Chyba mam zły humor. Chamsko wpatrywałam mu się prosto w oczy i nic nie mówiłam. Wyspałam się. To genialne uczucie! Oparłam się o krzesło, krzyżując ramiona na piersi. Nadal nie odrywałam wzroku od chłopaka.
- Hope...- Zaczął. Uniosłam jedną brew.- Możesz się tak na mnie nie patrzeć?- Przekręciłam głowę w brawo, wiercąc mu dziurę w głowie.
- Dlaczego?
- Bo to jest straszne?- Nie przerywałam tej czynności. Nie trwało to długo, aż w głowie usłyszałam jego myśli. Na tym mi zależało. Czy ona musi się tak na mnie patrzeć? Ja tu zwariuję! Co jej powiem? jestem na mnie zła. Na stówę jest na mnie zła!
- Nie jestem zła.- Wzruszyłam ramionami. A ktoś z kuchni przyniósł mi moją kawę. Podziękowałam i upiłam łyk z kolorowego kubka.
- Możesz odczepić się od moich myśli?
- Zastanowię się, to jest całkiem fajne.- Irytowała mnie atmosfera w pokoju, irytowało mnie powietrze wokół, irytowała mnie temperatura, irytował mnie sposób w jaki on oddychał. Nienawidzę tego świata. Westchnęłam.
- Często to robisz?- Harry zaczynał się rozluźniać. Jego wyraz twarzy zmienił się na spokojniejszy. Już nie tupał nerwowo nogą.
- Nie, nie martw się. Nie obchodzi mnie to co rodzi ci się w tej główce.
- Blefujesz...
- Nie ufasz...
- Ufam...
- Blefujesz...- Wzruszyłam ramionami i pociągnęłam kolejny łyk kawy.- Mam dość tej rozmowy.- Wstałam z krzesła. Ona wcale mi się nie podobała. Było inaczej. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć, a on zachowywał się, jakby był moim tatą, który właśnie zobaczył, że piję alkohol i chciał mi prawić kazanie. Razem z kubkiem ruszyłam do wyjścia. Pójdzie za mną. Musiałabym go nie znać, żeby tego nie wiedzieć. Wywróciłam oczami.
- Hope...
- Harry- Odpowiedziałam i nadal szłam przed siebie.- Zachowujesz się jak idiota.
- Nie podoba mi się to, że on z Tobą spał.
- W naszej umowie nie było ani słowa o tym z kim mogę sypiać, a z kim nie.
- Spałaś z nim?!
- W jednym łóżku, baranie!- Poczułam szarpnięcie. Styles trzymał kurczowo mój nadgarstek. Zanim jednak cokolwiek powiedziałam, on przyparł mnie swoim ciałem do ściany. Wcześniej mój oddech by przyspieszył, zaczęłabym się trząść i uciekać wzrokiem, a może nawet prosić o to, żeby mnie zostawił, ale teraz... Stałam bez ruchu i wpatrywałam mu się w oczy.
- Już nie działam na Ciebie tak jak kiedyś.- Westchnął. Jego dłonie bez problemu przeniosły się ze ściany na moje biodra.- Nie kochasz go, prawda?
- Nie wiem o kim mówisz.
- O Luke'u...
- A nawet jeśli, to co?
- Hope, co tak właściwie między nami jest?- Westchnął i wbił we mnie te zielone oczy. Zmiękłam w jednej sekundzie. Zacisnęłam mocniej pięć, żeby nie upuścić kubka z kawą. Harry oddychał płytko, denerwował się. Przeszywał mnie wzrokiem. Wzrokiem przepełnionym nadzieją. Wszystko byłoby dobrze, gdybym ja sama wiedziała...

--------------------------------------------------

No hej misiaczki pysiaczki! <3 Który my to mamy? Hm... 26... Czyli to nie ostatni rozdział w tym roku :) Heheszky, zdradzam się XD CSII... Macie wbijać na Madness! Tam rozdziały dodawane są codziennie :) Wersja na Wattpada <KLIK> i na bloggera <KLIK>

wtorek, 23 grudnia 2014

30. Troubles

Ogłoszenia parafialne!
1. Listy zostały wysłane
2. Zwiastun Madness <KLIK>
3. Madness na Wattpad'a <KLIK>
4. Madness na Bloggera <KLIK>
5. WWAD Wattpad ->KLIK<-

*Anonim*

Wszedłem do ogromnego pomieszczenia, w którym panowała ogólna ciemność.
- Jak tam u mojego skarbu?- Zapytał głos z głębi.
- Pojawił się problem i to nie mały...
- Co masz na myśli?- Spojrzałem w pustą przestrzeń przed sobą.
- Jego...

*Oczami Nialla*

Zamknęli mnie w jakimś cholernym pokoju, jak psa! Waliłem pięściami w drzwi, ale Louis, który stał po drugiej stronie nic sobie z tego nie robił.
- Wypuść mnie! Muszę z nią porozmawiać!- Uspokoiłem się trochę. Powiem jej. Powiem całą prawdę, zrozumie. Musi zrozumieć.
- Wątpię, żeby ona chciała rozmawiać z tobą.
- Ty nic nie rozumiesz, Tamlinson! Ja nie potrafię bez niej żyć!
- Tak wiem... Całe te ckliwe historyjki i inne duperele...- Irytował mnie. Jak on cholernie mnie irytował!
- Mam na myśli dosłowne znaczenie tego, że nie potrafię bez niej żyć.- Warknąłem. Drzwi się otworzyły a do środka wparował Louis.
- Co?
- Jestem z nią w jakiś sposób związany. Kiedy jej ma się stać krzywda, ja dosłownie to czuję. Odbieram zupełnie inaczej jej obecność i dotyk. Jeżeli nie mam z nią żadnego kontaktu, to nie potrafię funkcjonować. Nie jem, nie śpię, czuję ból fizyczny i... Kurwa! Ja nic nie potrafię zrobić!- Wybuchnąłem.
- Trzęsiesz się.
- Żartujesz?! Nie wiedziałem!- Odpowiedziałem całkowicie sarkastycznie.- Louis, myślę, że on też jest z nią w ten sposób związany. Nie wytrzyma długo bez niej i w końcu się pojawi.

*Oczami Harry'ego*

Tak po prostu zamknęła drzwi. Najzwyczajniej w świecie, informując mnie, że kocha gościa, którego zna od niecałego dnia. Co ja sobie wyobrażałem? - Serio Styles?- Mruknąłem sam do siebie, rzucając się na łóżko. Jest tak cholernie idealna we wszystkim co robi. I tak cholernie mnie irytuje, ale nie potrafiłbym bez niej wytrzymać. I wiem, że zamykanie jej jest głupim, bo tak to trzeba nazwać, po prostu głupim pomysłem. Tylko co innego miałbym zrobić, żeby ją chronić? Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś się jej stało. A w tym przypadku, dosłownie każdy jest zagrożeniem, nawet ja. Ja jestem w sumie największym. Nie mogę nikomu ufać. Skąd mam wiedzieć, że Luke nie współpracuje z Avanem? Skąd mam wiedzieć, że nie jest jakąś wtyką w tym wszystkim? Skąd mam wiedzieć, że Hope nie zirytuje Nialla do tego stopnia, że ten wybuchnie. Dałaby radę. Ona kocha denerwować ludzi. A Louis? Louis to Louis, miewa głupie, czasem wręcz debilne pomysły. Jest chwiejny, bardzo chwiejny. Liam? W sumie o niego martwię się najmniej. Ale czy ta spokojna, wiecznie opanowana twarz nie jest maską? Przecież może zwyczajnie udawać. Zayn... Zayn jest typem osoby, której wszystko jest obojętne. Na ogół wzruszy ramionami i odejdzie. Ma swój świat i zamknięty w nim umysł, który jest bardziej zagmatwany od mojego. Można na niego liczyć, zawsze. Bo pomimo tej obojętności jest aż nadto empatyczny. Hope mogłaby ześwirować przy dłuższej jego obecności, każdy by mógł. Nathan i Sophie. On może się mścić za nią. Każdy jest zagrożeniem.- Co ja pierdole? Jesteś po prostu zazdrosny. Zazdrosny o każdą osobę w jej otoczeniu.

*Oczami Hope*

Leżałam na łóżku wpatrując się w sufit. Czasem słyszałam cichy bełkot zza ściany. Nie mogę tu tak bezczynnie siedzieć! Nie potrafię! Wstałam z miękkiej pościeli i podeszłam do ogromnego okna. Ten las się nie zmienia.Chciałabym wyjść na zewnątrz i wiem, że mogę, ale jednak coś mi nie pozwala. Nie wiem co to jest. Nie wiem czy boję się reakcji Harry'ego, czy nie robię tego, bo martwię się o niego. Prosi za każdym razem, żebym została w zamku, więc musi mieć do tego powód. Uderzyłam czołem o szybę i ciężko westchnęłam. I tak wychodzę. Skierowałam się do drzwi, które łączyły mój pokój z Hazzy. 'Otwórz'. Obserwowałam jak powoli się przesuwają, ukazując wieczny bałagan Stylesa. Chłopak leżał na łóżku z ręką na oczach. Spał? Wychyliłam głowę i ostatecznie postanowiłam wejść. Harry szybko się podniósł. Był widocznie zdziwiony tym, że w ogóle przyszłam. Zdążyłam zauważyć jak zaciska szczękę, kiedy na mnie patrzy.
- Jesteś zły?
- Nie.- Zmarszczył brwi.- Dlaczego tak myślisz?- Westchnęłam.
- Chcę wyjść...- Powiedziałam. Loczek przyglądał mi się, analizując każdy mój ruch i słowo.- Na zewnątrz.- Dodałam. Styles wstał szybko, podchodząc do mnie. Wystraszyłam się jego reakcji, bo byłam święcie przekonana, że po prostu wybuchnie awantura. Ale on mocno mnie przytulił.
- Proszę Cię, Hope...- Wymamrotał. Nie wiedziałam jak reagować. Nie wybuchł. Coraz częściej mnie dotyka i nie boi się naruszyć mojej przestrzeni osobistej. Co ważniejsze, mnie to w ogóle nie przeszkadza.
- Gdzie prawdziwy Styles?- Zaśmiałam się. Nie chcę go zdenerwować.
- Co?
- Gdzie jest ten Harry Dupek Styles?- Uśmiech nie schodził mi z twarzy.- Gdzie jest Harry, który w tym momencie zamknąłby mnie w pokoju i nie wypuszczał? Gdzie jest Harry, który mnie NIE przytula?
- Zgubił się?- Hazz szeroko się uśmiechnął. Mój wzrok skupił się na jego policzkach, a dokładnie tych słodkich dołeczkach.- Chcesz wyjść?
- Tak i błagam, nie proś, żebym została, bo i tak wyjdę.
- Jasne, ale musisz poczekać jeszcze godzinę.
- Ja nic nie muszę- Upomniałam się. Taka jest prawda, mogę robić co tylko zechcę.
- Wiem, Hope. Proszę, zaczekaj jeszcze godzinę.
- Dlaczego?
- Pamiętasz mój genialny pomysł? Dotyczył on właśnie wyjścia. Dasz mi godzinę?- Uśmiechał się. Jego zielone oczy aż błagały o powiedzenie 'tak'. Harry planował moje wyjście na zewnątrz? Chciał mnie wypuścić?
- Trzydzieści minut.
- Pięćdziesiąt.
- Czterdzieści pięć.- Targowałam się z nim. Po prostu chcę już być wolna.
- Ubieraj się.
- Teraz?
- Masz minute- Zaśmiał się brunet. Mrugnęłam kilka razy oczami i pobiegłam do swojego pokoju. Z szafki wygrzebałam bluzę i znalazłam jakieś buty. Biegałam jak poparzona. Przypomniał mi się nasz wypad do lasu. To było bardzo specyficzne spotkanie. Wpadłam z powrotem do sypialni Hazzy. Chłopak stał gotowy.- Dwie minuty spóźnienia- Pokazałam mu język. Zanim się obejrzałam, szliśmy przez długi korytarz w stronę wyjścia. Na dworze było ciepło. Sądziłam, że będzie chłodniej. Przeszliśmy przez dziedziniec i zatrzymaliśmy się przed ogromną bramą. Poczułam dziwne uczucie w brzuchu. Jeszcze kilka sekund i będę wolna. Żelazne kraty zaczęły się podnosić, a ja po prostu rzuciłam się biegiem przed siebie. Słyszałam jak Harry za mną krzyczy. Czułam jedno- wolność. Wiatr rozwiewający mi włosy, zapach świeżego powietrza, szum liści. To wszystko upewniało mnie w tym, że w końcu jestem wolna. Zatrzymałam się po kilku minutach bardzo szybkiego, jak ma mnie, biegu. Oparłam się o drzewo, oddychając ciężko. Dopiero po kilkunastu sekundach Styles zdołał mnie dogonić.
- Boże, Hope...- Wydyszał. Zgiął się w pół, opierając dłonie o kolana.
- To nieziemskie uczucie.- Odpowiedziałam.
- Przepraszam.
- Za?- Obróciłam się w stronę Stylesa.
- Za to, że tu z Tobą jestem. Ale muszę mieć pewność, że nic ci nie grozi.
- Nie przeszkadza mi twoja obecność - Uśmiechnęłam się lekko. Naprawdę nie przeszkadzało mi to, że Styles będzie chodził za mną krok w krok i zapewne będzie kontrolował każdy mój ruch. Byleby nie był upierdliwy. Wtedy wszystko będzie w porządku. Rozglądnęłam się dookoła. Wszędzie drzewa. Brawo, Hope. Jesteś w lesie. Zaśmiałam się sama z siebie, przykuwając uwagę Harry'ego. Widząc jego minę, zaczęłam się śmiać jeszcze bardziej.
- Coś nie tak?- Hazz szeroko się uśmiechnął. To jest jakiś rekord! On nigdy się tyle nie uśmiechał. Przynajmniej odkąd go poznałam. Nie wiem jaka była jego przeszłość. Nie wiem jak często się uśmiechał, czy kogoś kochał. Zobaczyłam coś wśród drzew. Styles chyba też to zauważył, bo podszedł do mnie.
- Co to było?- Spojrzałam na niego.
- Nie wiem. Idziemy stąd.- Chłopak chwycił mój nadgarstek.
- O nie! Sprawdzę to!
- Hope, idziemy!- Wyrwałam się z jego uścisku, dając mu do zrozumienia, że zrobię jak chcę. Ale on nie dawał za wygraną.- Już rozumiesz, czemu cię zamknąłem?! Nie słuchasz mnie w żadnym stopniu! Skąd wiesz co to lub kto to! Hope, do cholery jasnej!- Krzyczał za mną. Przegiął. W minimalnym stopniu, ale jednak. Mam prawo robić co chcę i nie muszę słuchać jego zdania. Nie będę robić awantury. Nie mam na to siły. Zatrzymałam się. Odwróciłam w jego stronę i przycupnęłam na jednej nodze.
- Zadowolony?- Skrzyżowałam ręce na piersi. Chłopak podszedł do mnie.
- Zawsze musisz robić po swojemu?
- Zawsze musisz mi rozkazywać?
- Nigdy mnie nie słuchasz!
- Nigdy nie spróbowałeś mi zaufać.- Odgryzłam się i odwróciłam na pięcie, idąc w kierunku nieznanego czegoś, które najprawdopodobniej nadal stoi za jednym z drzew. Podeszłam i zobaczyłam dziecko. Małą dziewczynkę. Była naprawdę urocza, ale wystraszona. Chowała się za pniem, tak że było widać tylko kawałek jej twarzy. Kucnęłam obok niej, kiedy małe rączki mocniej przywarły do kory.
- Cześć, jestem Hope.- Uśmiechnęłam się. Czułam na sobie wzrok Stylesa, ale całkowicie go ignorowałam.- Nie bój się. Co tu robisz? Zgubiłaś się?
- Niedaleko jest wioska.- Usłyszałam za sobą głos chłopaka. Nagle wszystko zwolniło. Przyglądałam się twarzy dziewczynki. Krzyk z oddali.
- Alice! To nie jest śmieszne!- Spojrzałam w stronę, z której dobiegał. Niall... Alice... Wioska... Ten sen... Ten sen, po którym próbowałam 'uciec'. To wszystko to prawda?! Wstałam, próbując się uspokoić. Cholera!
- Alice...- Horan zatrzymał się jak tylko zobaczył, że stoję przy dziewczynce. Ona w jednej sekundzie puściła się drzewa.
- Śniłaś mi się- Powiedziała i pochyliła główkę na prawo. Lustrowała mnie wzrokiem.
- Ty mi też, mała.- Uśmiechnęłam się lekko. Nie chciałam jej wystraszyć.
- I Niall tam był.- Dopowiedziała.
- I Twoja mama.
- Czy my o czymś nie wiemy?- Odezwał się Harry. Wzięłam Alice na ręce.
- Co tu robicie?- Podeszłam do Nialla i oddałam mu dziewczynkę. Zmiana tematu. Bardzo szybka zmiana. Był wyraźnie zdziwiony tym, że w ogóle się do niego odezwałam.
- Bawimy się.- Odpowiedziała za niego mała.
- Nie możesz mi tak uciekać, księżniczko. Bałem się o Ciebie.- Blondyn zwrócił się do dziewczynki. Alice wspięła się po nim i usiadła na ramionach, chwytając się blond czupryny. Przeprosiła i przytuliła głowę Horana.- Nic się nie stało, ale nigdy więcej tak nie rób.- Kiwnęła głową i swoje duże oczy wbiła w moją osobę.
- Pobawisz się z nami?- Zdziwiłam się jej propozycją. Najpierw spojrzałam na Nialla, którego mina nic mi nie mówiła, po prostu czekał na odpowiedź, a potem odwróciłam się do Harry'ego, który obserwował całą sytuację. Chłopak wzruszył ramionami, uśmiechając się przy tym.
- Jasne.- Również się uśmiechnęłam.- Ale w co?
- W chowanego!
- O nie, mała.- Niall szybko zaprzeczył. Zdjął Alice ze swoich ramion i podniósł ją do góry na wyprostowanych rękach.- Na pewno nie w lesie. Za bardzo bym się o Ciebie bał.- Postawił ją na ziemi.
- W berka!- Krzyknęła dziewczynka i klepnęła mnie w nogę, uciekając. Stałam jak kołek, tak samo jak Niall. Nawzajem się w siebie wpatrywaliśmy. Wzruszyłam ramionami i uderzyłam go dłonią w klatkę piersiową.
- Berek!- Krzyknęłam i zaczęłam uciekać zanim zdążył się zorientować, że teraz to on goni. Alice przybiegła do mnie i obie skierowałyśmy się w stronę Harry'ego. Chwyciłam jago rękę, kiedy się mijaliśmy. Uciekaliśmy w trójkę, chowając się za drzewami, a Niall nie mógł nas dogonić, choć bardzo się starał. Rozdzieliliśmy się dopiero, kiedy drzewa stały się rzadsze. Alice pobiegła w wysoką trawę, Harry za jakiś głaz, a ja schowałam się za dość sporym pniem. Próbowałam uspokoić oddech i zachowywać się jak najciszej, ale kiedy usłyszałam wołanie Horana, nie mogłam powstrzymać śmiechu. Wychyliłam głowę, żeby zobaczyć gdzie on jest i... Nie było go. Co? Wyszłam zza pnia. W jednej sekundzie z drzewa zeskoczył Niall. Zaczęłam piszczeć i skakać w miejscu, bo zwyczajnie się wystraszyłam. Zanim zorientowałam się, że to tylko blondyn, on już uciekał. Wbiegł w trawę, porywając z niej śmiejącą się dziewczynkę. Zatrzymali się. Nialler szepnął coś na ucho małej i zniknęli w ogromnej trawie. Czemu ja nie biegnę?! Rzuciłam się w stronę, w której ostatni raz ich widziałam, ale niemal wryło mnie w ziemię, kiedy zobaczyłam uciekającego przede mną ogromnego, białego wilka z Alice na grzbiecie, która kurczowo przytulała się do jego sierści.
- Oszukujecie!- Krzyknęłam, śmiejąc się i zaczęłam ich gonić. Poczułam mocny uścisk w talii, kiedy przedzierałam się przez sięgającą mi do pasa trawę. Odwróciłam się gwałtownie, uderzając głowę o klatkę piersiową Harry'ego
- Barek?- Zaśmiałam się.
- Nie do końca. Skoro oni oszukują, to my też będziemy.
- Złowieszczy plan?
- Chcą wojny, to ją dostaną.- Harry się zaśmiał, a potem zagwizdał na palcach. Chyba wiem co się święci. Związałam włosy gumką, którą miałam na nadgarstku, żeby nie przeszkadzały mi w jeździe. Jak tylko podniosłam wzrok, zobaczyłam dwa jednorożce. Zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam, że są osiodłane.- Dasz sobie radę?- Harry wsiadł na jednego z nich.
- Wątpisz we mnie?- Wspięłam się na drugiego. Wydałam krótką komendę, ruszając za Hazzą, który już galopował wśród drzew. Te stworzenia są bardzo inteligentne. Śmiałam się w niebogłosy! Tak dobrze nie bawiłam się jeszcze nigdy w życiu! Moim oczom ukazali się Niall i Alice, którzy siedzieli na ogromnym kamieniu. Niall już nie był moim kochanym Irishem, a szkoda. Lubię patrzeć na niego, jako zwierze. Alice zaczęła piszczeć i skakać, wyrywając się Horanowi. Zatrzymałam się i chciałam zeskoczyć z grzbietu jednorożca, ale Niall mnie zatrzymał. Wskazał palcem na Harry'ego, który powoli jechał razem z Alice. Jej śmiech było chyba słychać w całym lesie. Zachwycała się zwierzęciem, przytulając się do jego grzywy. Harry odpowiadał na wszystkie zadane mu przez nią pytania. Wpatrywałam się w nich jak w obrazek. To było naprawdę słodkie. Nie spodziewałam się, że Styles może mieć takie podejście do dzieci. Z zamyślenia wyrwał mnie ruch. Jechałam za Hazzą, a za mną siedział Niall. Trzymał lejce, nadając tempa naszej jeździe. Wstrzymałam oddech, czując jego bliskość. Wyczuł to, bo mocniej zacisnął dłonie na lejcach i zwolnił, pozwalając odjechać Harry'emu i Alice.
- Boisz się?
- Nie.- Odpowiedziałam szybko. Natomiast w myślach padło jedne słowo- tak.
- To dobrze, bo nie ma czego.- Odpowiedział i lekko przyspieszył. W ciszy śledziliśmy dwójkę przed nami. Panikowałam, kiedy traciłam ich z oczu. Ciągle wymyślałam czarne scenariusze, typu- Hazza się gubi, a Niall wykorzystuje sytuacje i robi mi krzywdę. Nieważne jaką krzywdę. Mógłby mnie pobić, mógłby mnie zgwałć, a nawet zabić! Dramatyzuję? Nie? Tak? Gdzie do cholery jest Harry?! Zaczęłam gwałtownie się rozglądać. Straciłam ich z oczu!
- Pojechali w drugą stronę.- Powiedział spokojnie Niall, widząc jak zaczynam świrować.- Stęskniłem się za tobą, wiesz Hope?
- Możemy ich znaleźć?- Odpowiedziałam szybko, starając się nie dać po sobie poznać, że jestem kompletnie wystraszona. Mimo wszystko nie mogłam powstrzymać drżącego głosu.
- Powtórzę poprzednie pytanie, boisz się?- Dlaczego on nagle brzmi jak psychopata? Jak gwałciciel?! Jak morderca?!
- Nie- Tak.
- Hope...
- Nie- Tak! Tak bardzo się boję! Harry, gdzie ty do cholery jesteś?!
- Hope...
- Możesz mnie zostawić w spokoju! Zatrzymaj się!- Zaczęłam krzyczeć. Machałam rękoma, a do oczu napływały mi łzy.
- Ej, spokojnie. Denerwujesz go.- Blondyn poklepał jednorożca po karku.
- Zatrzymaj się.- Chłopak westchnął.
- Jeżeli...
- Zatrzymaj się!- Horan nie miał innego wyboru. Stanęliśmy w miejscu, ale kiedy miałam zeskoczyć, to on to zrobił. Zostałam siedzieć na grzbiecie i wpatrywać się w niego.
- Jedź do zamku, ja wrócę pieszo.- Coś mnie tknęło. Mianowicie twarz Nialla, której wreszcie zdołałam się przyjrzeć. Zaniepokoiły mnie (na szczęście) lekko zapadnięte policzki i blada skóra. Dlaczego nie zauważyłam tego wcześniej. Zacisnęłam pięści i nabrałam powietrza do płuc.
- Kiedy ostatni raz coś jadłeś?- Chłopak wzruszył ramionami.
- Dwa, trzy dni temu? Może cztery?- Moje oczy prawie opuściły oczodoły. To on jeszcze żyje? Ja bym umarła.
- W ogóle? Nic?
- Nie... Próbowałem coś zjeść, ale no nie mam apetytu i nie czuję się głodny. Poza tym, nie będę jadł na siłę, jeżeli czuję się dobrze.
- Ale Ty musisz coś zjeść!- Blondyn pokręcił głową i ruszył w swoją stronę. Stałam chwile bez ruchu, aż ostatecznie wydałam komendę i ruszyłam za nim.- Niall?
- A jeszcze przed chwilą nie chciałaś mnie słuchać.- Przewrócił oczami.- Co?
- Nie chciałam Cię słuchać?
- Zatrzymaj się, zatrzymaj!- Horan zaczął mnie udawać, co wywołało śmiech nas obojga.- A ja chciałem tylko wytłumaczyć Ci te wszystkie sytuacje z ostatnich dni.- Wytłumaczyć? Wytłumaczyć napady gniewu? Wytłumaczyć nazwanie mnie dziwką?
- Wytłumaczyć?- Zatrzymałam się, tak samo jak chłopak. Westchnął, przeskakując z nogi na nogę. I znowu widziałam w nim tego kochanego blondyna, na którym mogłam polegać. Ale obawy nadal mnie męczyły.
- Wracamy razem?- Uśmiechnął się lekko. Kiwnęłam głową, a on usiadł zaraz za mną, tak jak to było wcześniej. Na początku jechaliśmy w ciszy. Nie chciałam nalegać i naciskać, żeby powiedział mi o co chodzi. Nikt nie chciał mnie olśnić, bo to była jego sprawa.- Nie musisz się mnie bać, Hopie. Znasz mnie od dzieciństwa i wiesz jaki jestem, tak?
- Myślałam, że Cię znam, ale...
- Bo znasz.- Przerwał mi.- Te wybuchy gniewu, to...- Zająknął się. Mocniej zacisnął dłonie na lejcach.

*Oczami Nialla*

Nie mogłem znieść tego, w jaki sposób ona na mnie patrzy. Z przerażeniem, z dystansem... Bała się mnie, a to wszystko przez niego! Ale jak jej powiem, to mnie znienawidzi! Nie odezwie się do mnie słowem! A teraz jest tak blisko. Mogę jej dotknąć, poczuć jej zapach. Brakowało mi tego.
- To?- Dopytywała się. Zacisnąłem szczękę. Wytłumacz jej wszystko po kolei od początku do końca. Powiedz, że to jego wina, że zabiłeś jej babcie, że to wypadek.- Niall?- Odwróciła się do mnie.
- Miałem wypadek.
- Jaki wypadek?- Zachowuj spokój. Powiedz jej.
- Hope, bo... No bo jak Twoja babcia...
- Moja babcia?
- Bo jak ja...
- Niall proszę, mów.
- Jak byłaś w psychiatryku i twoja babcia jeszcze żyła, to jej pomagałem. Kiedyś zszedłem do ciemnej piwnicy, bo miałem wymienić spaloną żarówkę i spadłem ze schodów. Uszkodziłem sobie coś w głowie i przestałem panować nad emocjami. Z czasem przyzwyczaiłem się z tym żyć i jest coraz lepiej, ale... Najciężej mi idzie z opanowaniem gniewu. Odbieram emocje kilka razy silniej niż przeciętna osoba, rozumiesz? Jeżeli jestem zły, to potrafię wpaść w furię. Inne emocje ustąpiły i teraz nie panuję tylko nad gniewem.- Wyszeptałem. Stchórzyłeś Horan. Wymyśliłem całą tą historyjkę, bo jestem zwyczajnym tchórzem, który nie potrafi się przyznać. Ja po prostu nie mogę, za bardzo mi na niej zależy. Przynajmniej połowa z tego jest prawdą. Poczułem jak mięśnie dziewczyny się napinają i zaczyna rozglądać się na boki. Zawsze tak robi, gdy się denerwuje. Puściłem lejce, obejmując ją w talii i opierając głowę na jej ramieniu.- Nie musisz się bać. Staram się nad sobą panować i nawet mi to wychodzi, ale ostatnio...- Westchnąłem.- Za dużo się działo, Hope. Biorę jakieś leki, które podobno mają pomóc. Nadal jestem tym Niallem, którego poznałaś kilka lat temu. Nie chcę, żebyś się mnie bała, proszę...

---------------------------------------------------

No hej Prówencje! Póki pamiętam, to życzę Wam WESOŁYCH ŚWIĄT! Teraz już wiecie co stało się z Niallem. Dlaczego tak się zachowywał, ale jednak nie powiedział całej prawdy. Wcale nie spadł ze schodów, a może spadł? Ale czy na pewno wymieniając żarówkę schorowanej staruszce? Wątpię... Cóż... Ten rozdział jest dla Was małym prezentem świątecznym :) Wracając do jego treści, jest z perspektywy wielu osób, ze względu na to, żeby pokazać w jakiś sposób panujące u bohaterów emocje :) W sumie to tyle XD Pozostaje mi jeszcze raz życzyć Wam Wesołych Świąt! Do następnego <3

piątek, 19 grudnia 2014

29. Secret Weapon

W naszą stronę szedł Niall. W jednej sekundzie wyłapałam furię z jego oczu. Jest źle, nawet bardzo źle. Wpadł dokładnie w taki sam szał, jak wcześniej.
- Luke, uciekaj.- Mruknęłam, odpychając chłopaka.
- Co?
- Uciekaj, do cholery!- Krzyknęłam. Posłuchał mnie i byłam mu za to wdzięczna. Wybiegł drugimi drzwiami, a ja stanęłam przed nimi, zatrzymując Nialla.
- Pierdolony skurwysyn!- Horan rzucił się biegiem. Jego klatka piersiowa odbiła się od moich dłoni, kiedy nie ustąpiłam mu miejsca w drzwiach.
- Hope, zostaw!- Chciał mnie przesunąć, ale jakbym przyrosła w ziemię. Cały strach ze mnie odpłynął. Nie czułam jakiejkolwiek obawy.
- Zostawić to Ty możesz jego.- Odpowiedziałam.
- Hope!- Zaciskał pięści i szczękę. Ponownie spróbował się przedrzeć obok mnie i ponownie mu się to nie udało. Zaczęłam panikować, kiedy mocno ścisnął moje ramie. Mam już na nim siniaki i nie musi mi robić kolejnych. Blondyn nie był tak głupi i zaczął kierować się do drugiego wyjścia. Przeklinał pod nosem. Był wściekły, ale jeszcze nie wpadł w furię. Mało mu do tego brakowało, a mam wrażenie, że za wszelką cenę z nią walczył. Próbował się w jakikolwiek sposób uspokoić.
- Ratunku! Harry! Pomocy! Ratunku!- Zaczęłam krzyczeć na całe gardło. Włożyłam w to całą swoją energię.- Harry!- Krzyknęłam ostatni raz, zatrzymując na kilka sekund zdezorientowanego Horana. Modliłam się, żeby zdążyli tu dotrzeć w ciągu najbliższych sekund i na szczęście się to udało. Pierwszy do kuchni wpadł Harry i omijając Nialla wpadł na mnie. Zamknął mnie w mocnym uścisku. Potem po kolei wpadli Zayn i Liam. Oni rzucili się na blondyna. Chwycili go za ramiona i rzucili na kolana. Na końcu wpadł Louis, który również podbiegł do klęczącego chłopaka. Wtedy pękną.
- Puśćcie mnie, kurwa!- Zaczął się szarpać.- Zabiję tego jebanego chuja! Jak on mógł ją dotknąć! Hope jest moja, kurwa!- Powoli wyrywał się chłopakom. Przycisnęłam twarz do klatki piersiowej Harry'ego, kiedy poczułam jak łzy spływają po moich policzkach. Liam i Zayn wyprowadzili Nialla z pomieszczenia, co nie obeszło się bez pomocy Louisa. Krzyki cichły, a ja powoli zbierałam myśli. Hazz pozwalał sobie moczyć koszulkę, głaszcząc mnie po włosach. Oparł brodę o czubek mojej głowy i zaczął nami lekko kołysać na boki.
- Csii... Już spokojnie...- Mamrotał pod nosem. Cholera! Luke! Zaczęłam się wyrywać, odpychając lokatego od siebie. Wybiegłam tymi samymi drzwiami, co Lu wcześniej. Gdy tylko wydostałam się na korytarz, ktoś pociągnął mnie za nadgarstek, sprawiając, że upadłam na jego tors. Nerwowo spojrzałam na twarz tej osoby i na całe szczęście był to mój brunet. Stał oparty o ścianę i ciężko oddychał. Objął mnie, chowając twarz w zagłębie mojej szyi.
- Miałeś uciekać.- Mruknęłam. Stał przecież prawie zaraz za drzwiami!
- Nie zostawiłbym Cie przecież.- Wymamrotał między oddechami.- Już wszystko dobrze, Hope.- Dodał, kiedy się uspokoił. Spojrzał mi w oczy, kciukami wycierając moje mokre policzki. Uśmiechnął się, próbując dodać mi otuchy.
- To o nim mówił?- Zaraz obok nas stał Harry. Opierał się o ścianę i obserwował każdy najmniejszy ruch Luke'a. Chłopak kiedy go zauważył w jednej sekundzie się wyprostował, stając obok mnie. Chwycił mocno moją dłoń.
- Co mu jest?- Zapytałam. Wzrok Stylesa skupiał się na mojej dłoni, która była teraz spleciona z dłonią Luke'a.
- Nie wiesz? Niall...- Zaczął brunet, który stał obok mnie, ale zamknął się, kiedy zobaczył zabójcze spojrzenie Harry'ego.
- Nikt Cię nie prosił, żebyś wtykał nos w nieswoje sprawy.- Syknął Styles. Mocniej ścisnęłam dłoń chłopaka.
- Nie odzywaj się tak do niego!
- Bo co? Zabronisz mi?- Harry zaśmiał się ironicznie.- Chodź i nie gadaj.- Podszedł do mnie i chwycił moją wolną rękę, ciągnąc mnie w swoją stronę.
- Puszczaj!- Wyrwałam się.
- Nie wkurwiaj mnie!
- A może byś na nią nie krzyczał?- Odezwał się Luke. Styles tym razem podszedł do niego i przycisnął do ściany, chwytając przy tym koszulkę bruneta.
- Powiedziałem raz, a każdy tutaj wie, że nie lubię się powtarzać! Nie wtykaj nosa w nieswoje sprawy!
- Styles!- Krzyknęłam, a on rzucił mi krótkie spojrzenie.
- Gdyby nie ona, już dawno wylądowałbyś w podziemiach.- Odsunął się od niego.- Kilku z nich najadło się twoim przyjacielem, ale myślę, że reszta nadal jest głodna.
- Pierdol się!
- Grzeczniej!
- Hope nie jest twoją kolejną zabawką!
- Zamknij ryj!
- Myślisz, że będziesz nią manipulował jak innymi?!
- Powiedziałem, żebyś się zamknął!
- Ona i tak Cię nienawidzi!
- Wyjebie Ci zaraz!
- Myślisz, że byłaby w stanie chociażby polubić kogoś takiego, jak ty?
- Morda, wymoczku!
- Woli 'wymoczka' niż Ciebie!- Styles chodził w kółko, nie wiedząc na czym wyładować złość. Mógł uderzyć Luke'a, ale tego nie zrobił, nie chciał też wybuchać w mojej obecności. Nagle zatrzymał się w miejscu.
- Hope, wracasz do pokoju.- Warknął, patrząc się w ziemie.
- Nie będziesz mi...
- Wracasz do pokoju!- Powtórzył trochę głośniej, a kiedy zobaczył, że się nie ruszam, to zwyczajnie do mnie podszedł i podniósł, przerzucając sobie przez ramię. Zaczęłam się szarpać, ale nikt nic nie zrobił. Spojrzałam na oddalającą się postać Luke'a. Z jego ust wyczytałam tylko krótkie 'spokojnie' i zniknął za zakrętem, który własnie minął Styles. Nadal starałam się wyrwać, ale on był zdecydowanie za silny.
- Puść mnie!- Biłam go pięściami w plecy, ale wcale go to nie ruszało.- Kurwa!
- Nie przeklinaj.- Upomniał mnie krótko.
- Jebany chuj, którego pierdolnęło do dekla!
- Hope!
- Nie, to ty!- Odpowiedziałam zirytowana. Styles odstawił mnie na podłogę. Rozglądnęłam się. Byłam w swoim pokoju. Klucz leżał na szafce nocnej, więc on go zabrał i wyszedł, trzaskając przy tym drzwiami. Usłyszałam kliknięcie zamka. Serio jesteś taki głupi, Styles? Podeszłam do drugich drzwi, które otwierały się na moją komendę. 'Otwórz' i mogłam przejść do pokoju tego dupka, a tam też jest wyjście na korytarz. Chwyciłam za klamkę i chciałam wyjść, ale było zamknięte.
- Serio myślisz, że jestem tak głupi?- Usłyszałam zza drzwi. Warknęłam pod nosem. Zaczęłam szukać klucza. On musi mieć jakiś zapasowy.
- Grzebie ci w szafkach!- Krzyknęłam, chcąc go zirytować.
- Powodzenia!
- I na pewno znajdę ciekawe rzeczy!
- No proszę! Jak znajdziesz coś interesującego, to daj znać!
- Rozpierdolę ci cały pokój!
- Nie przeklinaj!
- Nie zabronisz mi!
- Zachowujesz się jak dziecko!
- Czyli na twoim poziomie!
- Nie zirytujesz mnie, Hope!
- A założymy się?- Oderwałam się od poszukiwań klucza i podeszłam do drzwi.
- Powodzenia!
- Oj, nie będzie mi potrzebne.- Odpowiedziałam. Doskonale wiem jak go zirytować i wcale nie jest mi do tego potrzebne jakieś marne 'Powodzenia!'. Usiadłam na podłodze, opierając się o drzwi. Ułożyłam się dość wygodnie i nabrałam powietrze w płuca.- Luke miał rację...
- Z czym?- Odpowiedział Harry po krótkiej chwili.
- Ze wszystkim.
- To znaczy?- Uśmiechnęłam się szyderczo sama do siebie.
- Nie jestem twoją zabawką, nienawidzę cię i wolę takiego 'wymoczka' jak on, niż ciebie. Jesteś chujem! Najpierw mnie przepraszasz, wywołujesz u mnie uśmiech, a potem zmieniasz się w skurwysyna, który zamyka mnie w pokoju na klucz, choć obiecał, że tego nie zrobi! Z resztą... Jebie mnie to! Zaraz i tak wyjdę, a potem pójdę do niego.- I w tym momencie wpadł mi do głowy idealny plan zemsty, który jest po prostu zabójczy dla Stylesa.- Wepchnę go do pokoju.- Kontynuowałam.- Rzucę na łóżko i zacznę zdzierać ubrania. Sama również pozwolę na to, żeby mnie rozbierał. Jego dłonie będą błądzić po moim ciele, dotykać mnie w miejscach, o którym innym się nie śniło. Jego usta i język będą dosłownie wszędzie. Potem we mnie wejdzie i będziemy się poruszać, dysząc ze zmęczenia. A potem zacznę dochodzić i wiesz co?- Oblizałam usta, wyczekując odpowiedzi.
- Co?- Musiałam powstrzymywać śmiech, kiedy usłyszałam drżący głos Stylesa.
- Będę jęczeć jego imię.- Odpowiedziałam pewna siebie. Zawsze byłam dobrą aktorką.- Luke... Luke... Luke!- Zaczęłam jęczeć, żeby doprowadzić Harry'ego do białej gorączki. Słyszałam jak z tego wszystkiego uderza pięścią o podłogę.- Luke!- Jęknęłam jeszcze raz, aż drzwi się otworzyły. Leżałam na podłodze, próbując się nie śmiać.
- Masz przestać.- Warknął loczek, kiedy znalazł się w pokoju.
- Luke!- Jęknęłam po raz kolejny, zamykając przy tym oczy.
- Hope, kurwa!- Otworzyłam jedno oko, żeby zobaczyć jego reakcję. Próbował zachować kamienną twarz, ale zdradzały go płonące z pożądania i wściekłości oczy, no i... Wybrzuszenie na jego spodniach. Cóż... Nie ukryje tego, co rodzi mu się w tej główce.
- Luke!- Ponownie jęknęłam. Zaczynają mnie dziwić moje zdolności aktorskie.
- Nie chcę słyszeć jego imienia!- Bawiło mnie jego zirytowanie. A jednak mi się udało. Stał nade mną i nie wiedział co zrobić. Zaczęłam się wić po podłodze. Skoro nie chce słyszeć jego imienia, to...
- Harry!- Wyjęczałam. Sądząc po jego minie, zaraz spuści się w spodnie... Zaczęłam się śmiać, tarzając po podłodze. Zwinęłam się w kulkę, chwytając swój brzuch. Łzy rozbawienia spływały po moich policzkach i nie potrafiłam ich powstrzymać, a Styles? Nie wiedział co ze sobą zrobić. Chyba mi się podoba broń w stylu 'podniecić Harry'ego'. Powoli wstałam z podłogi, ale kiedy ponownie spojrzałam na jego twarz, po prostu przewróciłam się na łóżko, wybuchając kolejna dawką śmiechu.
- Nawet nie wiesz jak bardzo Cie teraz nienawidzę, a równocześnie chciałbym zerżnąć tu i teraz.- Słysząc te słowa w ciągu sekundy zamilkłam. Usiadłam po turecku, wpatrując się w niego.
- Żartujesz, prawda?
- Jestem śmiertelnie poważny.- O chyba mam pomysł! This is the best day of my life!
- No cóż...- Powoli zwlokłam się z łóżka. Podeszłam do drzwi, opierając się o nie.- To nie będziesz ty.
- Kpisz sobie ze mnie?
- Jestem śmiertelnie poważna.- Powtórzyłam jego słowa.- To będzie Luke.- Uśmiechnęłam się lekko. Po prostu nie wierzę w to, co robię! Skąd mi się to wszystko bierze? Przecież mogłam próbować wszystkiego, a on i tak nigdy się nie ugiął, a teraz? Jeszcze trochę i będzie mi jadł z ręki! Serio?
- Nie chcę słyszeć jego imienia.- Wycedził przez zęby.
- No to lepiej zamknij drzwi, bo może być głośno.
- Nie wytrzymam z Tobą!- Zaraz znowu wybuchnę śmiechem! Jak on tak może?! Przecież... No nie mogę!
- Ha...
- Spróbuj jęknąć jeszcze raz, a przestanę się powstrzymywać.- Czy on mi grozi? Czy on mnie właśnie prowokuje? Nawet jeśli nie, to ja sprowokuję jego.
- Harry!- Ponownie jęknęłam. Przyglądałam się jak chłopak zaciska szczękę i pięści. Zanim się obejrzałam, podszedł do mnie i przyparł swoim ciałem do ściany. Wbrew pozorom, mój oddech nadal był spokojny, a ja jakoś nie specjalnie bałam się tego, co może zrobić Styles. Jedyne co mi przeszkadzało, to jego bliskość. Czułam jego erekcje na swoim udzie i to było irytujące.- W czym mogę pomóc?- Uśmiechnęłam się do niego, patrząc mu prosto w oczy. Harry oparł dłonie o ścianę, po obu stronach mojej głowy, pochylając się nade mną.
- Myślisz, że możesz sobie ze mną pogrywać?- Szepnął zaraz obok mojego ucha. Przez moje ciało przeszedł dreszcz.- Czerpiesz jakąś satysfakcję z tego co robisz?- Czułam jak jego oddech oplata moją szyję.- Widzisz czym kończy się danie Ci odrobiny swobody?
- Zaufałam Ci, Styles.
- Hę?- Odsunął się kawałek ode mnie, aby spojrzeć w moje oczy.
- Głuchy jesteś? Zaufałam ci, a ty znowu to wszystko zniszczyłeś. Znowu mnie zamknąłeś. Jeżeli cokolwiek stanie się Luke'owi, to nigdy ci tego nie wybaczę. I nie obchodzą mnie Twoje chore fantazje! Mam prawo do wolności i nie muszę tu być!- Odepchnęłam go od siebie.
- Hope- Westchnął.- Zrozum, że martwię się o mój skarb.
- Skarb?
- Skarb.- Czy on właśnie nazwał mnie swoim skarbem? Niejedna dziewczyna by się z tego ucieszyła, a ja? Czuję się potraktowana przedmiotowo. 'Mój skarb.' Dlaczego każdy nazywa mnie SWOJĄ? Nie jestem przedmiotem! Harry ponownie do mnie podszedł i bez słowa położył dłonie na mojej talii, przyciągając mnie do siebie. Zaczął całować moje ramię, kierując się w stronę szyi. Zatrzymał się dopiero przy moim uchu.- I jestem o Ciebie cholernie zazdrosny.- Wymamrotał, po czym spojrzał w moje oczy, próbując wyczytać jakąś reakcję. Czułam jak kolejna fala dreszczy przechodzi przez moje ciało, a Harry na pewno je wyczuł, bo lekko się uśmiechnął. Jego wzrok skupił się na moich ustach, po chwili złączając je razem z ustami Hazzy. I nie był to pocałunek jak każdy inny pocałunek Harry'ego. Może to przez tą drażniącą erekcję, którą nadal czułam na udzie? Odruchowo wplotłam palce we włosy Stylesa i oddałam pocałunek. Czułam jak się lekko uśmiecha. Przejechał językiem po mojej dolnej wardze, prosząc o więcej. To było co najmniej dziwne z jego strony, bo raczej stwierdziłabym, że Harry zrobi co zechce, nie pytając się nikogo o zgodę. Odczuwając namiętność pocałunku, każdego ruchu ust czy języka, pociągnęłam lekko za brązowe loki, wywołując u chłopaka ciche jęknięcie. Dłonie Stylesa zsunęły się z mojej talii na biodra, a potem pośladki, aby ostatecznie chwycić uda, unosząc mnie do góry. Oplotłam nogami ciało Hazzy, pozwalając zanieść się na łóżko. Harry delikatnie mnie na nie odłożył i zawisł nade mną, nie przerywając pocałunku. Poczułam zimny dotyk na skórze mojego brzucha, który wędrował coraz to wyżej. Nigdy nie pomyślałabym, że on potrafi być aż taki delikatny. Nie wyobrażałam sobie tego. To jest po prostu istną abstrakcją! Zanim Styles zdołał posunąć się o krok dalej, ja oderwałam się od niego i usiadłam po turecku na drugim końcu łóżka. Harry opadł na miękką pościel, wbijając w nią twarz. Jękną niezadowolony.
- Zachowujesz się jak naburmuszona dziewczynka.- Powiedziałam bez dłuższego zastanowienia, opierając się o ramę łóżka.
- Zabawiłaś się mną.- Wymamrotał, nie podnosząc głowy. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Chciałam w jakikolwiek sposób ukarać go za to wszystko co do tej pory mi zrobił i chyba znalazłam na to sposób.
- Powiesz mi co się stało Niallowi?
- Nie.
- Ha...
- Nie!- Nie dał mi nawet dokończyć jego imienia. Chyba do mnie dotarło. Raczej nie będę się z nim kłócić.
- Podobno miałeś jakiś genialny pomysł.- Zmieniłam temat. Harry podniósł siadając naprzeciwko mnie. Uśmiechnął się, ukazując swoje dołeczki. Miałam ochotę wbić w nie palce.
- Miałem...
- To...- Również się uśmiechnęłam.- Powiesz mi o co chodziło?
- O Ciebie.- Wzruszył ramionami. Moje oczy szeroko się otworzyły.- Taka mała niespodzianka.
- Niespodzianka?! Prezent?!- Kocham niespodzianki!
- Ale zastanawiam się czy zasłużyłaś.
- Zasłużyłam!- Naburmuszyłam się. Skrzyżowałam ramiona na piersi i wydęłam usta, marszcząc brwi.
- Wiesz Hope co się przed chwilą stało?- Zmienił nagle temat, szczerząc się przy tym jak głupi do sera.- Pozwoliłaś się pocałować...- Spojrzałam na niego wyczekująco.- I dotykać.- Z każdym słowem jego głupkowaty uśmiech stawał się większy. A najgorsze, że miał rację. Zamarłam w kompletnym bezruchu. Moje oczy musiały wyglądać jak piłeczki pingpongowe. Pozwoliłam mu na to i w żaden sposób nie zareagowałam. Fuj?
- Wychodzę.- Mruknęłam sama do siebie, schodząc z łóżka. Byłam niemal pewna, że Harry i tak usłyszał to jedno krótkie słowo. Znalazłam się przy drzwiach i już miałam wychodzić, ale nie pozwolił mi na to mocny uścisk na nadgarstku.
- Przecież to nic złego.- Nie odwracałam się. Zacisnęłam powieki, uspokajając kłębiące się z mojej głowie miliony myśli.
- To coś bardzo złego.- Odpowiedziałam, a chłopak odwrócił mnie do siebie przodem. Przeszywał mnie wzrokiem. I był to wyczekujący odpowiedzi wzrok. Jakichkolwiek wyjaśnień. Mina nie wyrażała ani jednej emocji, jaka teraz targała Stylesem, ale to wszystko było w jego oczach. Jedna mała iskierka smutku. Coś, jakby pryśnięcie bańki mydlanej. Bańki, która była inna niż wszystkie. Bo pośród miliona baniek mydlanych, znajdziesz jedną. Tak jakby wszystkie były zwyczajne-przezroczyste, a ta jedna mieniła się w świetle słonecznym. Ta jedna bańka była wyjątkowa. A Ty biegniesz w jej kierunku, przedzierając się przez inne bańki, a kiedy już prawie złapałeś tą jedyną, ona pęka. Rozpryskuje się i już jej nie ma. Są inne, ale wszystkie takie same, więc nieważne którą byś chwycił, nie będzie ona tak satysfakcjonująca, jak ta jedyna. I właśnie takimi bańkami są nasze marzenia. Wszelkiego rodzaju najskrytsze pragnienia i wśród nich jedno-najważniejsze. W oczach Stylesa widziałam rozpryśniętą bańkę mydlaną.
- Dlaczego uważasz, że to coś złego?- Zapytał się, kiedy przez długi czas nie uzyskał moich wyjaśnień. Westchnęłam.
- Bo kocham Luke'a, a Tobie chodzi tylko o przygodny seks.- Wyrwałam nadgarstek z jego uścisku i po prostu wyszłam z pokoju. Poszłam do siebie. Klucz był w drzwiach od zewnątrz, więc łatwo się tam dostałam. Jednak gdy miałam rzucić się na łóżko, w otwartych drzwiach, łączących mój pokój z sypialnią Stylesa, zobaczyłam chłopaka. Stał w bezruchu, wpatrując się we mnie. Zmierzyłam go wzrokiem, dokładnie analizując najmniejszy szczegół. Roztrzepana burza loków na głowie. Kolczyki w brwi i wardze. Biała bokserka, która ukazywała dziesiątki tatuaży na jego ciele i mały odznaczający się na niej łańcuszek z wisiorkiem w kształcie papierowego samolociku. Smutny wyraz twarzy. Podniosłam się do pozycji siedzącej.- Zamknij- Powiedziałam dość głośno, a postać chłopaka zniknęła za zasuwającymi się drzwiami.


--------------------------------------------------------------

Nie będę niczego przedłużać i od razu przejdę do blogów:

Pierwszym dodanym przeze mnie prologiem, jest Madness ->Link<- Blog ma opowiadać o dziewczynie imieniem Melisa, która trafia do Hellbridge Lunatic Asylum- ośrodka dla psychicznie chorych. Zdawałoby się, że dla kruchej dziewczyny będzie to istne piekło. Ale czy na pewno? Śmiało można by stwierdzić, że jej pobyt w Hellbridge będzie piekłem, ale dla pracowników. Liczne wybryki... Sprawianie wrażenia szalonej... On... I jedno pytanie, czy ona naprawdę jest wariatką? (Historia poniekąd oparta na autentycznych wydarzeniach z Wariatkowa w Rybniku)

Drugi blog, to Sexuality Eduction ->Link<- Historia pewnej siebie dziewczyny, która pracuje jako striptizerka. Nie wstydzi się takiego sposobu zarabiania pieniędzy, bo nie jest dziwką. Jest tancerką. Mieszka ze swoim przyjacielem- Niallem, który nie przebiera w kobietach. Jest młody chce się bawić, wyszaleć. Pewnego dnia zagaduje do chłopaka, który od kilku dni przychodzi do klubu, w którym pracuje Chanel. Spodnie w kant, biała koszula, babcina kamizelka w kratkę, duże okulary i idealnie ułożone włosy. Upija się, a potem wychodzi. W zbiegu okoliczności trafia on na noc do jej domu. Rozmawiają. Dziewczyna dostrzega w nim naprawdę przystojnego faceta. Dostaje niecodzienną propozycję, zaraz po tym jak dowiaduje się, że Harry'ego rzuciła dziewczyna, mówiąc, że rzekomo 'Nie potrafi się zająć kobietą'. Czy Chanel zgodzi się na zrobienie z Harry'ego idealnego mężczyzny i boga seksu?

Ostatnim blogiem, który możecie wybrać jest One Step To Distaster ->Link<- Spokojne życie cichej dziewczyny zostaje zakłócone, kiedy ma wypadek. Jedzie samochodem, który potrąca młodego chłopaka. Nie przyznaje się jednak do winy. Stara się wrócić do starego, równie spokojnego, jak przed wypadkiem, życia. Jednak jej świat wywraca się do góry nogami, kiedy do ośrodka dla niepełnosprawnych, gdzie pracuje, trafia właśnie on. Modli się o to, aby nie musiała zajmować się chłopakiem, który jeździ na wózku, właśnie przez nią. Jednak los, jak zawsze chciał inaczej. Kocha go, czy po prostu ma poczucie winy? Powie mu? Jak on zareaguje, kiedy się dowie?

To by było na tyle :) Mam nadzieję, że będzie głosować, bo cała ankieta trwa do niedzieli do godziny 18.00 Życzę miłej przerwy świątecznej i wielu prezentów :3

czwartek, 11 grudnia 2014

28. Baby, look what you've done to me

Hej :) Mam prośbę!
Mógłby każdy z Was skomentować ten rozdział?
Nie proszę o długie komentarze
Wystarczy zwykła kropka "."
Po prostu chcę zobaczyć ile Was jest
A poza tym, to świetna motywacja i 2 razy więcej weny!
Dziękuję każdej osobie, która poświęci mi tą minutkę i skomentuje <3

Na początku nie zdawałam sobie sprawy z tego co się stało, ale później do mnie dotarło. Albo w sumie nie dotarło. Po prostu zaczęłam się bać tego pomysłu. Styles mnie przeprosił i tego chyba nigdy nie będę w stanie zrozumieć. Czyżby się zmienił? Nie sądziłam, że jest w ogóle w stanie to zrobić. Ale może jednak? Co takiego się stało, że zmienił swoje zachowanie do takiego stopnia? Ja mu coś zrobiłam? Niall mu coś zrobił? Upadł na głowę?! W każdym razie, nic nie zmieniło faktu, że nadal stałam na korytarzu i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Może pozwiedzam? Zobaczę co gdzie jest i w końcu obeznam się w terenie. Szłam dokładnie w tym samym kierunku, w którym wcześniej pobiegł Harry. Skręciłam kilka razy, aż trafiłam pod w miarę interesujące drzwi. Mam wrażenie, że tam będzie coś ciekawego. Ale nie było. Zwykły pokój zwykłej osoby, bez żywej duszy w środku. Poddaje się, zwiedzanie nie jest fajne. Skierowałam się w drogę powrotną, ale coś poszło nie tak. Znalazłam się chyba na złym korytarzu. Tu nie ma mojego pokoju! Wróciłam się, ale i tym razem byłam gdzie indziej. Cholera jasna! Męczyłam się tak prawie godzinę. Może zapytałabym kogoś, jak dotrzeć do mojej sypialni, bo zgaduję, że każdy to wie, ale tu nie było żywej duszy! Gdzie oni się wszyscy podziali?! Po wielu próbach weszłam po cichu do siebie, ale nie zastałam tam Luke'a. Natomiast na szafce była karteczka z krótką informacją od niego. "Zniknęłaś :( Mam nadzieje, że jeszcze porozmawiamy" Uśmiechnęłam się i odłożyłam kartkę z powrotem. Jasne, że porozmawiamy. Ogarnęłam w miarę pokój i ostatecznie wyszłam z powrotem na korytarz. To jest okropne, że nie wiem co ze sobą zrobić. Nie mam pojęcie gdzie pójść. W oddali usłyszałam czyjeś głosy. Były mi dość znane, więc ruszyłam w ich stronę. Głosy ani się nie oddalały, ani nie były bliżej. Mogłam wnioskować, że po prostu te osoby idą w tym samym kierunku, co ja. Nagle wszystko ucichło. Odruchowo się zatrzymałam. Kompletna cisza. Jedyne co mogłam usłyszeć, to mój oddech. Moim dodatkowym problemem był zakręt, przy którym się zatrzymałam. Do moich uszu dobiegło charakterystyczne skrzypnięcie starej podłogi. Wzdrygnęłam się. Zrobiłam jeden krok w stronę ściany, żeby nie stać na widoku. Nabrałam powietrza w płuca.
- Kto tam jest?- Zebrałam w sobie wszystkie swoje siły, aby wypowiedzieć to jedno krótkie zdanie.
- Hope, to ty!- Zza rogu wyszedł Liam, a za nim Louis. Odetchnęłam z ulgą. To tylko oni, a nie żaden potwór, który na mnie poluje.- Myśleliśmy, że ktoś nas śledzi.
- Usłyszałam głosy, więc za nimi poszłam. W sumie tylko dlatego, żeby się nie zgubić.- Zlustrowałam ich oboje wzrokiem. Liam szeroko się do mnie uśmiechał, a Lou zdawał się być tym zdezorientowany.
- Dawno się nie widzieliśmy.- Stwierdził.
- Zgaduję, że wiesz gdzie byłam i nikt nie zabraniał Ci przyjść w odwiedziny.
- Nie byłbym taki pewny.- Mruknął Louis pod nosem niby sam do siebie.
- Co masz na myśli?- Skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej, podniosłam brew i przycupnęłam na jednej nodze.
- Nieważne...
- Ależ słucham! Zgaduję, że chodzi o Harry'ego, który znalazł jakąś wymówkę, aby żaden z was tu nie przychodził, kiedy jeszcze byłam więziona.
- Okres masz, kobieto?- Skrzywił się Li. Posłałam mu mordercze spojrzenie, a on w odpowiedzi podniósł ręce do góry.
- Poddaje się.- Uśmiechnął się do mnie. Sama nie potrafiłam opanować małego uśmiechu, który wkradł się na moją twarz. Podeszłam do chłopaka i przytuliłam go, tak samo jak potem Louisa.- Cóż za zmiana.- Stwierdził szybko Liam, szczerząc się jeszcze bardziej. Nagle do mojej głowy wpadł idealny pomysł, który jak zgaduję zrodził się w pustym żołądku. Dotyczył on kuchni. Uśmiechnęłam się w inny sposób. To musiało wyglądać jak uśmiech psychopaty.
- Trochę Was wykorzystam.- Odezwałam się. Zgaduję, że wiedzą gdzie jest to, czego szukam.
- Wykorzystasz?- Louis poruszył śmiesznie brwiami. Pacnęłam się w czoło.
- Nie to miałam na myśli.
- A my tak.- Liam wykonał dokładnie taki sam gest, jak Lou wcześniej.
- Wiecie gdzie jest kuchnia?
- Ja wiem!- Usłyszałam za sobą. Nie był to głos ani Liama, ani Louisa. Odwróciłam się gwałtownie, aby spotkać wzrok Luke'a. Uśmiechał się, idąc w naszą stronę.
- Może łaskawie nie wtrącaj się do czyjejś rozmowy.- Warknął Tommo. Nie rozumiałam jego oziębłego zachowania w stosunku do bruneta. Ignorując Tomlinsona, podeszłam do chłopaka i mocno go przytuliłam.
- Czujesz się lepiej?- Uśmiechnęłam się do niego.
- A czy ja w ogóle czułem się źle?
- Czekaj, czekaj! Znacie się?- Louis wtrącił się do naszej rozmowy. Hipokryta... Jeszcze przed chwilą miał o to problem.
- Nie widać?- Zapytałam ironicznie. W jednej sekundzie brunet rzucił się na Luke'a, przygważdżając go do ściany.
- Masz się od niej trzymać z daleka, wymoczku.- Odsunął się od niego.- Nie jesteś nawet wart tego, żeby na nią chociażby spojrzeć.- Posłał chłopakowi szyderczy uśmiech. Stałam z boku, zaraz obok Liama i przyglądałam się całej tej sytuacji. Luke nie reagował. Rozumiem... Hierarchia... Wzięłam głęboki oddech i stanęłam zaraz przed, w sumie bezbronnym chłopakiem.
- Mogę kurwa widzieć, za kogo ty się uważasz, Tomlinson?- Wycedziłam przez zęby.
- Bardziej zapytałbym, za kogo on się uważa.
- O czym ty do cholery mówisz?!
- Czyli nie był tak łaskawy, żeby powiedzieć Ci, że jest zwykłym, nędznym, nic niewartym mieszańcem?!- Zaśmiałam się nerwowo pod nosem.
- Masz problemy z rasizmem, Louis?
- Mam problemy z takimi jak on. Nie powinien w ogóle żyć. Mieszańców się zabija.
- W takim razie weź łaskawie swoją dupę sprzed moich oczu, bo jako zwykły, przeciętny i niczym nie wyróżniający się wampir, hańbisz mnie i moje otoczenie. Marnujesz tylko tlen, prostaku. Nie rozumiem jak w ogóle śmiesz przebywać tak blisko mojej osoby. Ja jestem wybranką, a ty?- Po raz kolejny wybuchłam ironicznym śmiechem.- Wampirek... Taki jak tysiąc innych...- Tomlinson patrzył na mnie tępym wzrokiem i nie widział co odpowiedzieć. Luke stał ze spuszczoną głową. Całą ciszę przerwał niekontrolowany śmiech Liama.
- Ale Ci pojechała! Hahaha!- Zgiął się w pół, pokazując palcem na Lou. Odwróciłam się, żeby zobaczyć co z moim mieszańcem. Ten cudem powstrzymywał śmiech i zachowywał kamienną twarz.
- Bardzo śmieszne, Payne!- Warknął zirytowany brunet.
- A żebyś wiedział!
- Chodź do tej pieprzonej kuchni.- Wysyczał do mnie przez zęby. Udałam, że nic nie słyszałam i teatralnie odwróciłam się do niego tyłem.
- Liam, bądź tak łaskaw i zabierz tego PROSTAKA- Podkreśliłam.- Z mojego otoczenia. Stoi za blisko i czuję brak jego wyjątkowości, a poza tym... Odzywa się do mnie, rozumiesz? On ma jeszcze czelność cokolwiek do mnie powiedzieć!- Mówiłam niczym wykwintna panienka z bogatego domu. Machałam rączkami, a głowę trzymałam tak wysoko, że brodą mogłabym zahaczyć o żyrandol.
- Zrozumiałem, ok?! Zrozumiałem wszystko od początku, do końca!- Był coraz bardziej zdenerwowany, a wszystkich coraz bardziej to śmieszyło.
- Chyba zapomniałeś o jednej istotnej sprawie.- Udawałam, że z łaską odwracam się w jego stronę.
- Sorry, Luke.- Wydusił z siebie.
- No widzisz jak ładnie!- Klasnęłam w dłonie.- A teraz poważnie możesz sobie pójść, bo jestem na Ciebie zła i mam zamiar spędzić czas z nim.- Pokazałam na bruneta przy ścianie, który w jednej sekundzie znalazł się obok mnie.
- No przepraszam!- Wywróciłam oczami i pociągnęłam Luke'a za sobą. Nie wiem gdzie szłam, ale chłopak nie protestował, więc to chyba był dobry kierunek. Naprawdę zirytowało mnie zachowanie Louisa. Co z tego, że Lu jest mieszańcem? Skoro jest w tym zamku i żyje, to jest coś, co musi być w nim wyjątkowe. Chłopak chwycił moją dłoń i wciągnął do jednego z pomieszczeń. Byliśmy w kuchni. Tego szukałam! Szeroko się uśmiechnęłam, rozglądając się dookoła. Kilka osób krzątało się po pomieszczeniu.
- Cześć Luke!- Krzyknął z oddali jakiś głos. Znałam go. Do naszej dwójki podeszła Sophie. Zatrzymała się, gdy tylko zobaczyła, że jestem z nim.- Hope...- Wymruczała.- To ja zajmę się czymś innym.- Powiedziała nerwowo i niemal zdarła ze swoich bioder biały fartuch, w który wyrwała dłonie.
- Czekaj Soph!- Luke puścił moją dłoń, zatrzymując dziewczynę.
- Zostaw! Luke, zostaw mnie!- Wysyczała, szeroko otwierając oczy. Kiwnęła delikatnie głową w moim kierunku.
- O co Ci chodzi, to tylko Hope.- Chłopak zmarszczył czoło. Powoli podeszłam do tej dwójki. Czułam lekką niechęć do Sophie za to co powiedziała, ale czułam też poczucie winy, spowodowane tym, co zrobiłam.
- Soph...
- Już stąd wychodzę.- Powiedziała nerwowo i spuściła wzrok.
- Nie, nie!- Zatrzymałam ją, kiedy wyrwała się z uścisku Luke'a.- Chciałam przeprosić. Czasem tracę nad sobą kontrole, a wszystko się nasiliło, bo jesteś śmiertelniczką.- Taką przynajmniej mam teorię. Osoby, które krzątały się po kuchni, nagle się zatrzymały. Patrzyli na nas z niedowierzaniem. Sophie pokręciła lekko głową i wyszła.
- Co się stało?
- Nieważne- Mruknęłam. Westchnęłam ciężko.
- Przepraszam bardzo, panienko.- Przede mną znalazła się starsza kobieta w białym fartuchu. Miała siwe włosy i pomarszczoną twarz. Jedno oko miała koloru niebieskiego, a drugie było niebiesko-brązowe, co sprawiało, że wyglądała ciekawie. Wiem, że to jakaś choroba o trudnej, jak dla mnie nazwie. Śmiało mogłam stwierdzić, że kobieta jest najstarszą osobą, jaką do tej pory tutaj widziałam.
- Słucham?- Uśmiechnęłam się szeroko. Wiedziałam, że nie wie jak się zachować, tylko dlatego, że jestem wybranką. Chciałam jej dodać trochę pewności siebie.
- W czymś mogę pomóc? Co panienkę tutaj sprowadza? Może jest panienka głodna? Pan Styles panienkę tutaj wysłał z tym młodzieńcem?- Bawił mnie sposób w jaki się do mnie zwracała. Ciągle tylko "panienko", "panienko". Za to Luke został młodzieńcem! Reszta załogi kucharskiej stała nadal bez słowa.
- Nie niczego nie potrzebuję, a w każdym razie dam sobie radę.- Ponownie się uśmiechnęłam. Spojrzałam na Luke'a, któremu rozbawienie malowało się na twarzy.- Pozwolicie, że sobie pogotuję?
- Słyszeliście? Panienka Hope potrzebuje wolnej kuchni!- Zarządziła kolejna kobieta. Tak naprawdę dopiero teraz mam taki pełny kontakt z nimi wszystkimi- zmiennokształtnymi. Staruszka odeszła z lekkim uśmiechem, natomiast obok mnie znalazł się młody chłopak. Był może w wieku Luke'a.
- Jestem Peter, szef kuchni.- Kiwnęłam lekko głową.- Mógłbym prosić panienkę, aby wróciła za kilkanaście minut. Posprzątamy kuchnię i będzie ona do panienki dyspozycji.- Posłał mi szeroki uśmiech. Podniosłam zdziwiona jedną brew.
- Nie trzeba, przecież...
- Respektuj to, co mówi szef!- Przerwał mi Luke. Zaśmiałam się.
- Dobrze gada.- Peter mrugnął do mnie.
- Tak jest, Panie Szefie!- Zasalutowałam. Gdy tylko skierowałam się do wyjścia, jakaś dziewczyna podbiegła do Petera.
- Gotowe, Szef.- Podała krótką informacje. Jeszcze nie zdążyliśmy wyjść, a kuchnia błyszczała. Cała załoga stała w rządku, zdejmując fartuchy. Odwiesili je na wieszaki i wyszli.
- Proszę- Peter podszedł do nas z dwoma, śnieżnobiałymi fartuszkami. Podziękowałam, a on opuścił kuchnie.
- Też chciałbym mieć taką władze, jak ty! Gdzie nie pójdziesz, tam każdy robi to co zechcesz!- Odezwał się Luke.
- Wszystko ma swoją cenę.
- To co gotujemy?
- A na co masz ochotę?- Usiadłam na jednej z szafek.
- Na krew!- Krzyknął brunet i rzucił się na mnie. Odruchowo zaczęłam uciekać. Złapałam pierwszy lepszy przedmiot i zaczęłam krzyczeć, że mam nóż. Chłopak uwierzył i teraz to on uciekał przede mną. Nie zauważył, że w mojej ręce znajduje się najzwyklejsza chochla. W pewnym momencie zniknął mi z oczu, a to przez łzy, które rozmazywały każdy szczegół. Nie mogłam wytrzymać ze śmiechu. Zatrzymałam się i nagle ktoś złapał mnie od tyłu.- Okłamałaś mnie! To chochla!- Krzyczał za mną, a ja zwijałam się ze śmiechu, nieudolnie próbując wydostać się z mocnego uścisku. Dawno z nikim się tak nie bawiłam.- A teraz wyssę twoją krew!- Powiedział Luke dziwnym i zabawnym głosem. Chciał mnie ugryźć w szyję! W ostatniej sekundzie się wyrwałam i stanęłam tuż przed nim. Uspokajałam swój przyspieszony oddech, dokładnie tak samo jak on. Oboje mieliśmy rozczochrane włosy.
- Naleśniki- Wydyszałam. Luke szeroko się uśmiechnął. Zaczęliśmy grzebać po szafkach w ogromnej kuchni, szukając odpowiednich składników. Stałam przy blacie, sprawdzając czy wszystko mamy, kiedy Lu objął mnie w talii od tyłu.
- Powiedzieć Ci coś?- Zapytał i stanął obok mnie. Kiwnęłam głową na tak, szukając miski.- Wyglądamy jak po ostrym seksie.- Momentalnie się wyprostowałam, patrząc w stronę chłopaka.
- Masz wybujałą wyobraźnie.
- Może?- Uśmiechnął się i zaczął mieszać składniki w misce, którą mu podałam. Usiadłam na szafce, kawałek od niego. Uwielbiam patrzeć na gotujących facetów.
- Lubię Cię, wiesz? Nie wiedziałam, że są tutaj takie fajne osoby, jak ty.
- Też cię lubię.- Uśmiechnął się.- Szczerze, to myślałem, że jesteś nadętą laską, która ma się za nie wiadomo kogo, bo jest kimś 'lepszym'.
- To nie było miłe!- Uderzyłam go w ramię.
- Ale całkowicie zmieniam zdanie.
- No ja myślę!
- I chciałem Ci podziękować.
- Za?- Zeskoczyłam z szafki i podeszłam do niego.
- Że nie oceniasz mnie za to, że jestem mieszańcem.
- Niby dlaczego miałabym to robić?
- Tutaj każdy to robi...- Mruknął.
- Zapamiętaj jedną rzecz- Popatrzyłam mu w oczy.- Ja nie jestem każdy.- Chłopak szeroko się uśmiechnął i wylał ciasto na patelnię.- Ale pachnie!- Pisnęłam. Zaczęłam myszkować po szafkach, szukając czego, z czym zjem naleśniki. Nutella? Dżem? Jak oni dostarczają tu zakupy? Znalazłam konfiturę i sądzę, że będzie dobra. Usiadłam na blacie, tak samo jak Luke. Pomiędzy nami stał talerz wypełniony naleśnikami. Bez słowa zabrałam się za pałaszowanie tego cudeńka.
- Tak tylko chciałem życzyć Ci smacznego.- Upomniał się brunet, kiedy miałam już napchaną buzie. Wymamrotałam coś w stylu 'nawzajem' i uśmiechnęłam się.- Zawsze tak jesz?- Luke powstrzymywał śmiech.
- Tak, a co?
- No bo nie widać po tobie.
- Uznam to za komplement, więc dziękuję.- Byłam strasznie głodna, a naleśnik był czymś, o czym wręcz marzyłam. Cieszę się, że jestem tu z Lukiem. Cieszę się, że znalazłam w tym miejscu i w takim czasie osobę, której mogę zaufać. Może nie znam go długo, ale czuję to, a moje przeczucia są inne, niż wszystkich. Niall mnie zawiódł i to w najgorszy z możliwych sposobów, bo nie skrzywdził kogoś, tylko mnie. A to zabolało bardziej. Był w stanie powiedzieć mi wiele prosto w twarz, niszcząc wszystko, co budowaliśmy przez lata, co przetrwało próbę czasu, co miało być na zawsze.- Może to nie na miejscu, ale dlaczego tu jesteś?- Odezwałam się, patrząc na Luke'a.
- Nie rozumiem.
- No... Dlaczego żyjesz, dlaczego mieszkasz w tym zamku, skoro jesteś mieszańcem?- Nie potrafiłam ująć tego w inny sposób, a pytanie 'Dlaczego żyjesz?' nie jest dość sympatyczne.
- Myślisz tak samo, jak wszyscy? Wiem, że nie powinienem istnieć i nie musisz mi o tym przypominać. Może nawet byłoby lepiej, gdyby moi rodzice pozwolili mnie zabić w pierwszych dniach.
- Nie mów tak! Nie wiem dla kogo by było lepiej, bo na pewno nie dla mnie! Nie to miałam na myśli, tylko...- Zająknęłam się.- Mówią, że mieszańcy, to cytując Louisa 'wymoczki, których się zabija', więc po prostu chcę wiedzieć dlaczego akurat Ty.
- Twoja babcia była naprawdę wspaniałą osobą.- Uśmiechnął się.- To ona mnie tutaj przyniosła i w sumie dlatego tu jestem, ale nie chcę teraz o tym rozmawiać.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej? To przecież nic złego...
- Bo każdy reagował tak samo.- Przerwał mi.- Każdy kogo poznałem. Tylko Sophie jest w miarę w porządku w stosunku do mnie, bo sama jest śmiertelniczką.
- A wiesz co? Ja sądzę, że masz coś w sobie. Jeszcze nie wiem co, ale masz! Nie jesteś zwykłym mieszańcem, Luke.- Przybliżyłam się do niego, aby dokładnie przyjrzeć się jego oczom. Nie wiedział co zrobić, więc zastygnął w bezruchu.- Mama śmiertelniczka, a ojciec...- Zmrużyłam oczy najbardziej jak mogłam. W jednej sekundzie poczułam dziwny ból w klatce piersiowej i zachłysnęłam się powietrzem, odsuwając od chłopaka.- Ojciec demon.- Dokończyłam.
- To było straszne.- Stwierdził Luke i oboje wybuchliśmy śmiechem.
- Przepraszam, czasem trochę schizuję.
- No można się wystraszyć! Patrz jak to wygląda!- Chłopak zaczął pochylać się w moją stronę, patrząc mi się prosto w oczy. Nie mrugał.- Widzę... Widzę...- Jego twarz była coraz bliżej mojej. Zapadła chwila ciszy. Kompletnie głuchej ciszy. A on nadal nie mrugał!- Widzę...- Przeciągnął.- Widzę, że jesteś brudna!- Krzyknął, lekko się odsuwając.
- Co? Gdzie?- Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, Luke przycisnął swoje usta do moich. Byłam tym kompletnie zaskoczona, dlatego też nie wiedziałam jak zareagować. Nie musiałam tego robić, bo zanim mój mózg zrozumiał co się dzieje, on już się odsunął, kontynuując jedzenie naleśników.
- Tutaj!- Rzucił niewinnie i majtnął nogami jak mała dziewczynka. Nadal nie bardzo wiedziałam jak się zachować.- Baby, look what you've done to me- Zanucił do mnie.- No dobrze, przepraszam! Poniosło mnie!- Nie wiedział już co ma zrobić, bo ja nadal się nie ruszałam.- Hope, błagam Cię! Zrób cokolwiek! Chociażby mrugnij!- Potrząsnęłam głową i automatycznie spojrzałam w ziemię, zasłaniając policzki swoimi włosami. Czułam jak moja twarz robi się gorąca i tym samym czerwona.- Przepraszam?- Tym razem zapytał.
- Wiesz co?
- Nie, nie wiem!
- Też jesteś brudny!- Przejechałam mu po twarzy naleśnikiem, wysmarowanym konfiturą. Cały jego policzek oraz usta i broda były nią umazane. Chłopak się oblizał.
- Smaczne- Kiwnął głową z zadowoleniem. Znalazł jakiś ręcznik i wytarł nim twarz. Ja nie mogłam uspokoić śmiechu.- No dobra, mam nauczkę.
- To nie było zbyt przyzwoite, młodzieńcze. Nie całuje się panienki z zaskoczenia.- Udawałam starszą kobietę, ale nieudolnie mi to wychodziło. Nie czułam się w żaden sposób urażona, ani nie miałam wyrzutów sumienia, ani nie byłam na niego zła.
- Dlaczego nie? Takie całusy są najlepsze!- Luke wymachiwał rękami.- A teraz poważnie. Jesteś brudna.- Sięgnął po serwetkę i zanim cokolwiek zrobiłam, wytarł nią kącik moich ust. Mam bardzo, ale to bardzo opóźniony refleks. Uśmiechnęłam się i zeskoczyłam z blatu, sprzątając po naszym gotowaniu. Luke szybko się do mnie dołączył. Razem szło nam to dość sprawnie.- Wiesz co?
- Luke, ja nie czytam w myślach! Nie, nie wiem.- Zaśmiałam się i oparłam o szafkę, patrząc się na niego. Odłożył brudne naczynia do zlewu i stanął tuż przede mną. Czułam ciepło bijące od jego ciała. Niepewnie położył dłonie na moich biodrach. Podniosłam jedną brew.
- Chyba się zakochałem.- Uśmiechnął się, patrząc mi prosto w oczy.
- To wspaniale!- Usłyszałam głos z drugiego końca kuchni. Znałam go doskonale, aż za dobrze.- Zajebie cię, gnojku!- W naszą stronę szedł Niall. W jednej sekundzie wyłapałam furię z jego oczu. Jest źle, nawet bardzo źle.


------------------------------------------------------

Rozdział jest dzisiaj, bo jutro nie dałabym rady dodać, bo wracam późno, no i, no... Jak widać Luke trochę namiesza w tej historii, ale kolejny rozdział jest chyba moim naj naj naj ulubieńszym! No po prostu! On przejdzie do historii! (Co tam się będzie działo! Uf!) Nie no, żartuję! Nie będę zdradzać co sie wydarzy! Trzeba czekać na spoiler! Podsumowując to kończę, bo ostatnio wena na rozdziały jest, a na notki nie :C Choć w sumie to dobrze! Dziękuję każdej osobie, która zostawi komentarz! Pozytywny, negatywny, z kropką, z przecinkiem, z emotką, jakikolwiek! Byle, żeby komentarz! Do następnego! Pozdrawiam Was, zdrowia życzę, pa! <3