piątek, 27 marca 2015

45. If you don't love me, pretend

~Nick~

Cały pokój ogarniała ciemność, a ja stałem w tym najmroczniejszym rogu, patrząc na łóżko. Cholera, że on nie śpi? Potrzebuję posiedzieć trochę z Hope, tym bardziej po tej całej chorej sytuacji. Harry leżał, pozwalając, żeby dziewczyna się do niego przytulała, ale sam ani na sekundę nie zmrużył oka. Westchnąłem, sprawiając, że się poderwał. Musiałem wyjść z cienia i tak zrobiłem. Bez słowa podszedłem do Hope, która przekręciła się niespokojnie. Odgarnąłem kosmyki z jej twarz, czując na sobie przeszywający wzrok Stylesa.
- Jak tu wszedłeś?- Zaczął, zdecydowanie za głośno.
- Cicho, nie może się obudzić.
- Dlaczego?
- To nie najlepszy moment, żeby mnie zobaczyła.- Skrzywiłem się. Hope nie widywała mnie od dłuższego czasu, co wcale nie znaczyło, że nie było mnie w pobliżu. Ja zawsze jestem i wbrew temu z jakiego rodu pochodzę, martwię się o nią.
- Nie dotykaj jej.- Brunet odtrącił moją dłoń. Wywróciłem oczami.
- Bo?
- Bo nie.- Syknął. Co z tego, że byłem młodszy? To wcale nie oznaczało, że słabszy. Owszem, Harry posiada 'królewską krew' tak samo jak ja, ale to ja mogę uważać się za silniejszego. Dlaczego? Bo to nasz ród od pokoleń zasiada na tronie w naszym królestwie, a u nich to działa zupełnie inaczej. To jest o wiele bardziej pokręcone u zmiennokształtnych niż u demonów.
- Rozumiem, że mi nie ufasz, okay! Tylko ogarnij dupę, bo nie możemy jej obudzić.
- Jesteś tutaj niemile widziany, więc się nie panosz na prawo i lewo.- Wywrócił oczami. Nie miałem zamiaru się kłócić. Na pewno nie w zaistniałej sytuacji, kiedy jestem skazany na współpracę z nim.
- Ciągle ją krzywdzisz, wyżywałeś się na niej i o mało nie zgwałciłeś, nie zachowuj się teraz, jakbyś był jej bohaterem.
- Co ty powiedziałeś?!- Wstał powoli, żeby jednak nie obudzić Hope i podszedł do mnie, przybierając tę groźną postawę, której teoretycznie powinienem się wystraszyć.- Wypierdalaj stąd!
- Wiem, że prawda boli, a skoro nikt tutaj nie potrafi ci tego powiedzieć, to czemu ja miałbym tego nie zrobić?
- Bezczelny gówniarz!
- Mówisz jak nauczycielka w szkole.- Prychnąłem.- Postarzasz się?
- Dlaczego ty masz charakter tak cholernie podobny do niej?
- Bo jestem nią.- Syknąłem, nie przestając patrzeć mu w oczy.- Skrzywdzisz mnie, skrzywdzisz ją. Hope nie zauważy dużej różnicy, ale odczuje nieznaną jej pustkę.
- Mam ochotę ci przyjebać.- Westchnął i przeczesał włosy palcami, chodząc po pokoju.- Nie wiem czy mogę ci ufać, ale chyba nie mam wyboru.
- Rzeczywiście, nie masz.- Prychnąłem. Mógłbym być miły, ale po co, kiedy on się nawet nie stara? Szczerze to nawet przyszedłem tu z miłym nastawieniem, ale przy Stylesie się po prostu nie da!- Avan nie ma nawet pomysłu, jakby się do niej dostać. Był tu, sprawdzał obronę zamku, mury i inne takie, ale stwierdził, że koło Hope kręci się za wiele osób. Chce ją, ale boi się wywołać wojnę.
- Dlaczego?
- Straci wielu poddanych, a i tak jest nas już niewielu. Demony były potęgą, ale on doprowadził do naszego upadku.
- Nie o to mi chodziło.- Pokręcił.- Dlaczego mi to mówisz?
- Bo jestem po waszej stronie. Może przestań traktować mnie jak wroga, to ja zrobię to samo.
- Nick?- Usłyszeliśmy zaspany głos Hope. Oboje spanikowaliśmy i dokładnie to czułem. Dziewczyna przetarła oczy i zerwała się z łóżka, biegnąc w moją stronę.- Nick!- Przytuliła mnie. Od razu to odwzajemniłem i poczułem jak szybko bije jej serce. Musiała naprawdę się ucieszyć na mój widok, bo przecież po śnie jesteśmy raczej spokojni, a ona oddychała płytko, dodatkowo serce ją zdradzało. Nie mogłem kontrolować tego, że mój oddech nieznacznie przyspieszył, a serce dostosowało się do serca Hope.
- Co tu robisz?- Oderwała się ode mnie, a jej mała dłoń przejechała po moim policzku i odgarnęła włosy z czoła.- Martwiłam się.
- Przychodziłem codziennie, Ho.- Uśmiechnąłem się, rzucając krótkie spojrzenie na stojącego z tyłu Harry'ego.
- Co, kiedy?
- Kiedy spałaś. Byłaś tu bezpieczna, więc to bezsensowne, żebym ci towarzyszył i ciągle dokuczał, co?- Dźgnąłem ją palcem w bok, na co się zaśmiała. Kochałem jej śmiech. W sumie nie miałem dużego wyboru co do uczuć wobec niej. Nieważne jak bardzo krzyczałbym, że jej nienawidzę, to mój umysł będzie przeciwko mnie. To kim jestem, zmusza mnie do kochania Hope. Wcale mi to nie przeszkadza. Hopie zawsze była moim oczkiem w głowie i tak już zostanie.
- Bałam się, że mnie zostawiłeś.
- Nigdy.- Przytuliłem ją.- Przecież wiesz, że zawsze jestem blisko.
- Dość!- Poczułem, jak ciało Hope gwałtownie się ode mnie odsuwa. Mój wzrok od razu poleciał na nadgarstek brunetki, Który Styles kurczowo trzymał. Jak dla mnie robił to zdecydowanie za mocno, bo dziewczyna lekko się skrzywiła, a ja po prostu wiedziałem, że ją to boli.
- Puść, Harry.- Mruknęła. Rozluźnił uścisk, ale nie puścił. Czułem, jak krew w moich żyłach zaczyna płynąć szybciej.
- Nie słyszałeś?
- Chyba musisz iść, Nick. Pogadamy jutro.- Uśmiechnął się wymuszenie.
- Jasne, idę. Tylko doskonale wiesz, że ją to boli. Hope prosiła, żebyś ją puścił, a ty tego nie zrobiłeś. Ranisz ją w tym momencie, a za chwilę będziesz udawał bohatera. O tym ci mówiłem, Styles. Przestań ją w końcu krzywdzić.
- Nick...- Szepnęła, ale jej przerwałem.
- Boli cię nadgarstek, prawda?
- Nick, to nieważne.
- Dlaczego mu na to pozwalasz?- Skrzyżowałem ręce na piersi. Nie odpowiedziała, bo nie chciała w jego obecności.- On się nie zmienił, Hope. To zwyczajny kłamca.
- Nic, kurwa, nie wiesz!- Wydarł się na mnie i ostatecznie puścił Hope, ale tylko po to, aby móc podejść do mnie i przycisnąć mnie do ściany. Nie musiałem nic robić. Spojrzałem mu w oczy, a Styles po kilku sekundach zaczął zdezorientowanie mrugać, kiedy wkradałem się mu do umysłu. Przekręciłem głowę w prawo i jego ciało samoczynnie się ode mnie odsunęło.
- Nie chcemy się bić, prawda Harry?- Uśmiechnąłem się chytrze. On wiedział, że nie mógł wygrać. Był dla mnie za słabym przeciwnikiem. Był również za słaby dla Nialla, ale ten nawet nie wiedział jaką moc posiada dzięki Hope.
- Nick, nie rób mu nic.- Usłyszałem zaraz obok. Spojrzałem na Hope.
- Nie mam zamiaru.- Znów się uśmiechnąłem. Tak dawno z nią nie rozmawiałem.- Tylko nie daj się zwodzić, mała.- Przygarnąłem ją do siebie.- On jest kłamcą, nałogowym kłamcą, ale to nie znaczy, że nie może się zmienić.- Ostatnie wyszeptałem jej prosto do ucha, a potem zwyczajnie ruszyłem w mrok, żeby móc wrócić do siebie. Choć i tak moje miejsce było obok niej.

~Harry~

Zniknął, a Hope natychmiastowo podeszła do mnie. Stałem jak ostatni debil na środku pokoju. Wystarczyło niecałe dziesięć minut, aby on zniszczył wszystko, nad czym pracowałem. Wystarczyło jedno pierdolone spotkanie, żeby wywrócić wszystko do góry nogami. Naprawdę jest jak Hope.
- Nic ci nie jest, prawda?- Stanęła przede mną. Odruchowo spojrzałem na jej nadgarstek, który był lekko zaczerwieniony. Czemu on musi mieć rację?! Czemu mimo wszystko zawsze ją krzywdzę?! Hope powiodła wzrokiem za moim i spojrzała na zaczerwienione miejsce.
- To nic.- Uśmiechnęła się.
- Nie, to nie 'nic'.- Tym razem najdelikatniej jak potrafiłem, chwyciłem jej rękę.- Przepraszam.
- Harry, to nic wielkiego.- Wywróciła oczami. Mogłem nie zabierać jej od Nialla. Ona nigdy nie będzie przy mnie bezpieczna, bo to ja ją najczęściej krzywdę. Poczułem się okropnie. Miałem wrażenie, że zwykłe 'przepraszam' nie wystarczy, bo tak było.
- Harry...- Westchnęła. Przytuliłem ją mocno, a ona zaskoczona moim czynem, odwzajemniła go dopiero po kilku sekundach. Miałem wrażenie, że zaraz się ode mnie odsunie, wytknie jak bardzo mnie nienawidzi i wyjdzie, znikając na zawsze. Najgorsze jest to, że uzależniłem się od jej obecności. Nigdy nie potrzebowałem drugiej osoby, żeby być szczęśliwym, a teraz? Czuję się źle, kiedy jej nie ma. Co ta dziewczyna ze mną zrobiła? Nienawidzę jej całym sobą, ale równocześnie nie wyobrażam sobie momentu, w którym ona odejdzie, bo wiem, że kiedyś to zrobi. Kiedyś ona znienawidzi mnie doszczętnie, a wtedy zniknie z mojego życia, zostawiając mnie całkowicie samego. Przy niej czuję się taki słaby.
- Pójdę spać, dobrze?- Odezwała się, wyrywając mnie z zamyślenia. Nadal trzymałem ją jak najbliżej swojego ciała. Wtulała swój policzek w moją nagą klatkę piersiową, a jej małe dłonie jeździły nieznacznie po moich plecach. Cholera. Odsunęła się ode mnie, żeby spojrzeć na moją twarz.- Tak właściwie, dlaczego mnie nie obudziłeś? Poszłabym spać do siebie i bym ci nie przeszkadzała.- Hope skrzywiła się nieznacznie.
- Nie chciałem cię budzić.- Chciałem, żebyś została przy mnie, dopowiedziałem w myślach. Brunetka ostatni raz mnie przytuliła i skierowała się do drzwi. Stałem wbity w ziemię, patrząc jak odchodzi. Zatrzymała się przed drzwiami do swojej sypialni, wydając znaną komendę 'otwórz'. Zerwałem się, chwytając ją za łokieć, kiedy chciała wejść do siebie. Odwróciła się zdezorientowana w moją stronę, podnosząc słodko jedną brew.- Zostań.
- Co, po co?
- Obiecałem Niallowi, że cię przypilnuję i będę spokojniejszy, kiedy będziesz spała tutaj.- Wymyśliłem coś na szybko. Nawet nie myślałem, żeby powiedzieć prawdę. Nie mógłbym. Czułbym się jeszcze bardziej uzależniony. Wystarcza mi to, że Hope ma mnie jak na smyczy, a ja jestem gotów zrobić dla niej dosłownie wszystko. Nie wiem, jak ona to robi, ale robi. Omamia każdego wokół siebie i nawet nie jest tego świadoma.
- Będę zajmować łóżko i będzie ci niewygodnie.- Skrzywiła się.
- Proszę.- Uśmiechnąłem się, co odwzajemniła. Wyminęła mnie i wpakowała się na miejsce, gdzie wcześniej ją położyłem. Przykryła się kołdrą po sam nos, patrząc na mnie.
- Tylko potem nie narzekaj, że się nie wyspałeś.- Fuknęła w moim kierunku. Kiwnąłem głową i położyłem się obok niej. Sam nie wiem, dlaczego zachowywałem między nami dziwny dystans. Naprawdę bałem się, że ona może to źle odebrać, że się wystraszy. Leżałem, patrząc się w sufit do momentu, w którym byłem pewny, że Hope zasnęła. Oddychała spokojnie, czasem lekko pochrapując. Wtedy odważyłem się objąć jej drobne ciało. Tchórz ze mnie, prawda? Przysunąłem się do niej, chowając twarz w roztrzepanych włosach dziewczyny. Lubiłem jej zapach. Poruszyła się niespokojnie, co sprawiło, że niemal spadłem z łóżka ze strachu. Jednak ona tylko przysunęła się bliżej, sprawiając, że jej plecy zderzyły się z moją klatką piersiową. Jej dłoń znalazła się na ręce, którą obejmowałem Hopie w talii. Przejechała nią aż do moich palców, splatając je razem i umiejscawiając nasze dłonie na swoim brzuchu. Ona nie spała. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Naprawdę nie spała! Ale nie uciekła. Nie zaczęła się trząść, nie wpadła w panikę. Doskonale pamiętam, jak na samym początku na mnie reagowała. Ciągle mam wrażenie, że kiedyś podejdę do niej i ona znów zacznie panikować. Będzie straszliwie się bała, a w jej oczach uzbierają się łzy. Jak ja mogłem sprawić, że tak bardzo się mnie obawiała? Nawet nie wiem, kiedy zasnąłem. Wiem tylko, że ostatnie co czułem, to niesamowite szczęście, ogarniające całe moje ciało.

~Anonim~

Był okropnym zagrożeniem. Wszystko na to wskazywało. Czując jak on ją dotyka, czując jak ona reaguje. Po prostu zagrożenie. Coś, co sprawiało, że wszystko, nad czym pracowaliśmy, mogło nagle legnąć w gruzach. Świadomość, że zawsze był silny, a teraz zachowuje się jak zakochany nastolatek, była dobijająca. Zakochał się. Zakochał się jak skończony gówniarz i nie potrafił zrozumieć, że ona nigdy nie będzie jego. Jej serce od zawsze należało tylko do Nialla. To widać gołym okiem. Tylko ślepi nie potrafią zrozumieć. Ale na świecie są sami ślepcy, dlatego nikt nigdy nic nie rozumie. A ja miałem pozwolić, żeby cały plan legł w gruzach? Miałem pozwolić, żeby przez jego głupie zauroczenie ucierpieli ludzie?! Mieliśmy umowę, którą on złamał. I chociaż nigdy się na nią nie zgadzałem, wiem, że to jest najlepsze rozwiązanie. Jeżeli jest silna, da sobie radę. Rzecz jest jasna, Hope musi wpaść w łapy Avana.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dum, dum, duuum! Wiem, że zapewne nikomu nie jest do śmiechu, bo Zayn, ale no... Uważam, że ta notka będzie najgorszą, ponieważ to dziwne, kiedy ja mam bardzo dobry humor, a wszyscy wokół to takie zapłakane ziemniaczki. Dlaczego ja się cieszę? Bo on teraz będzie szczęśliwy. Patrzę na świat i widzę, zawsze widziałam, jak sława go niszczyła. Sława powoli wyniszcza każdego z nich, a Zayn po prostu był słabszy. Potrzebował tego, a ja jako Directioner muszę go wspierać. Nawet w tych wyborach, które mnie ranią. I chociaż jest mi smutno, bo to już nie One Direction, to obiecałam, że nie uronię ani jednej łzy. Nie zrobię tego, bo Zayn nie chciałby, żeby żadna z nas płakała. Piękna wypowiedź, a teraz do rzeczy... Ktoś z Was przynajmniej się domyśla kim jest nasz anonim? On już występował w jednym z wcześniejszych rozdziałów, a teraz pojawia się znowu i zapewne jeszcze nie raz wystąpi. Jakieś pomysły? Ktoś, coś? Pa, do następnego <3 Kocham Was i trzymajcie się po odejściu <3

piątek, 20 marca 2015

44. But I'm Holding You Closer Than Most

Rzucił się na mnie, zamykając w najmocniejszym, jak dotąd, uścisku. Jego twarz wtuliła się w moją szyję. Mamrotał coś bezsensownie.
- Co się stało, Niall?- Zdziwiłam się. Był naprawdę roztrzęsiony. Pogładziłam go po plecach. Burknął niezrozumiale, a ja chwyciłam go za ramiona, odsuwając od siebie tak, żebym mogła zobaczyć jego twarz. Położył dłonie na moich policzkach, złączając nasze usta na kilka sekund.
- Myślałem, że cię zabrali, rozumiesz? Sprawdziłem chyba w każdym możliwym pomieszczeniu i ciebie nie było. Tak się cholernie bałem, że cię straciłem.- Wyszeptał, ponownie się do mnie tuląc. Zastałam go siedzącego na podłodze i szarpiącego się za włosy. Drzwi leżały na ziemi. Na początku mnie nie zauważył, ale w końcu podniósł wzrok i rzucił się na mnie.
- No już, jestem bezpieczna.- Mruknęłam, przyciągając go jeszcze bliżej. Niall był naprawdę roztrzęsiony.
- Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś ci się stało.- Odsunął się ode mnie i pociągnął nosem. Po jego policzkach spływały pojedyncze krople, a nos był lekko zaczerwieniony od płaczu, zresztą tak samo jak oczy. Wymusiłam na sobie mały uśmiech i wytarła kciukiem policzek chłopaka.
- Niall, miałeś napad?- Spojrzałam mu prosto w oczy. Widziałam, jak jego wzrok przenosi się na sekundę na drzwi, a potem wraca na moją twarz. Patrzył na mnie z troską i niesamowitym szczęściem, jakby nie dowierzał, że tu stoję. Nie widziałam go jeszcze w takim stanie, nigdy. Kiwnął delikatnie głową, odpowiadając na moje pytanie.
- Już wszystko w porządku?- Dopytałam, odgarniając mu z czoła, opadającą na nie blond grzywkę.
- Gdzie byłaś?
- Brałam prysznic w łazience u Harry'ego. Jak wyszłam, zobaczyłam w pokoju torbę z rzeczami, więc domyśliłam się, że wróciłeś. Poszłam cię poszukać i znalazłam tutaj.
- W łazience? U Harry'ego? Prysznic?- Zaczął się histerycznie śmiać, rozglądając po pomieszczeniu. Odsunął się całkowicie.- Łazienka u Harry'ego!- Krzyknął, wyrzucając ręce w powietrze.
- Niall, zachowujesz się jak wariat.
- Jak wariat!- Powtórzył uniesionym głosem.
- Popadasz w jakąś paranoję!
- Paranoję?!- Znów powtórzył.- Paranoją jest to, że ja odchodziłem od zmysłów, a ty brałaś prysznic! U Harry'ego!- Dodał oburzony.
- Nie krzycz na mnie, to nie moja wina!
- Łazienka u Harry'ego.- Mamrotał do siebie. Zaczęłam się naprawdę bać. Niall popadł w jakiś trans i zupełnie nie kontaktował. Zachowywał się, jak pacjenci psychiatryka, w którym byłam. Wyżywał się na mnie, a ja przecież nic nie zrobiłam. Blondyn zaczął chodził w kółko, ciągle powtarzając moje słowa. Co kilka sekund rzucał mi krótkie spojrzenie. Nigdy go takiego nie widziałam. Trząsł się.
- Niall, przestań.- Załkałam, stojąc jak słup soli i przyglądając się temu, co robi.
- Przestań?
- Tak, przestań! Nie powtarzaj moich słów w formie pytania! Nie zachowuj się tak!
- Jak?- Zmarszczył brwi.
- Właśnie tak.- Machnęłam na niego ręką. Horan potrząsnął energicznie głową, patrząc na mnie. Powtórzył tą czynność.
- Przepraszam.- Mruknął. Spojrzał mi w oczy i nie był to już ten dziwny, pusty wzrok. Wiedziałam, że wrócił.
- Co to było?
- Mam zaburzenia emocjonalne, okay?! Ostatnio wiele się dzieje i naprawdę popadam w paranoję. Przepraszam.
- Już dobrze.- Westchnęłam, gładząc jego policzek. To było cholernie dziwne. Niall zachowywał się inaczej. Wiem, że ma problemy z emocjami, ale aż tak?

~Harry~

Nie docierało to do mnie. Hope? Ona następczynią Vivian? Przyjąłbym do wiadomości wszystko, ale nie to. Nie możemy się cieszyć, bo jest to najgorsze, co mogło nas spotkać. To wyjaśnia brak opanowania mocy, dziwne zachowania... I dlaczego akurat Niall ma być jej opiekunem? Powiadają, że głupi ma zawsze szczęście. Pozostaje tylko poszukać trzeciej osoby, pochodzącej ze świata śmiertelników. Jedynymi śmiertelnikami w zamku są Sophie i Luke. Jeżeli to Luke, to jesteśmy w jeszcze gorszej dupie, a jeżeli Sophie, to dziewczyna się załamie. Oczywiście jest jeszcze możliwość, że to żadne z nich. Co ja mam niby teraz zrobić? Ona nie jest bezpieczna! Musi być! Kurwa! Niall jej nie dopilnuje... Zachował się cholernie nieodpowiedzialnie, idąc do Avana i mówię to ja- Harry Styles. Ten dupek, który niczego nie przemyśli i działa zbyt impulsywnie. Co do impulsu... Nie zostawię teraz Nialla z Hope. Jestem na niego ostro wkurwiony, a on trzyma z Nickiem. Nie ma takiej możliwości.
Zszedłem ze swojego łóżka. Hope brała wcześniej prysznic, a teraz siedzi najprawdopodobniej u Horana. Jak najszybciej wydostałem się z pokoju i niemal potruchtałem na drugi koniec zamku, gdzie powinni być. Zajęło mi to trochę czasu, ale teraz musiałem zadbać o jedno- bezpieczeństwo Hope. Wszelkim kosztem muszę być pewny, że nic jej nie grozi i zaryzykuję tym, że może mnie znienawidzić, zaryzykuję nawet swoim planem. Stanąłem pod drzwiami. Bez pukania wszedłem do środka. Hope siedziała na kolanach Nialla i bawiła się jego włosami, opierając swoje czoło o jego. Szybko odwróciła głowę, kiedy usłyszała, że drzwi się otworzyły.
- Sorry, puka się, wiem.- Mruknąłem, a blondyn zmierzył mnie wzrokiem. Był dziwnie wyczerpany. Świetnie. Mimo wszystko należy mu się chwila odpoczynku.
- Harry? Coś się stało?- Dziewczyna znalazła się tuż obok mnie.
- Tak, to znaczy nie.- Potrząsnąłem głową.- Zabieram cię.- Wymusiłem na sobie szeroki uśmiech, żeby jakoś ją rozweselić, ale i tak zrobi awanturę.
- Co? Nie, Harry. Zostanę z Niallem.
- O nie, nie, nie. Idziesz ze mną. Niall musi odpocząć. martwi się o ciebie, a przez to zjada go stres. Daj mu chwilę odetchnąć. Spędzisz trochę czasu ze mną, a Niall będzie pewny, że jesteś bezpieczna.
- Nie, nie ma mowy. Nie zostawię go.- Skrzywiła się. Niezauważalnie posłałem Horanowi znaczące spojrzenie, a ten od razu wkroczył do akcji. Przynajmniej się nie kłóci. Chyba sam uważa, że potrzebuje przerwy.
- On ma racje, Hope. To jest nawet dobry pomysł. Dam sobie sam radę, jestem dużym chłopcem.- Uśmiechnął się do niej i podszedł dość blisko. Za blisko.- Ja odpocznę, a Harry się tobą zajmie.
- Na pewno?
- Na pewno, na pewno. Dawno nie spędzaliście razem czasu, a teraz jest okazja. Pogadacie, nie wiem...- Namawiał ją. Od kiedy on jest taki skory do pomocy mnie? I nie jest zazdrosny?
- No dobrze.- Hope również się uśmiechnęła. Wzięła parę rzeczy, które wpakowała do dużej torby. Cmoknęła Nialla na pożegnanie i otworzyła drzwi, wychodząc. Ruszyła do siebie, nie czekając na mnie, dlatego miałem okazję zamienić z Horanem kilka słów.
- Nie wiem, co wymyśliłeś, ale żebym nie żałował, że ci ją oddałem.- Warknął do mnie.
- Musisz odpocząć.- Stwierdziłem. Na początku miał być to tylko pretekst, ale widząc jego stan, sądzę, że naprawdę mu się to należy.- Nie przejmuj się. Nie dotknę jej nawet małym palcem u stopy, jeżeli o to chodzi.
- Ma być bezpieczna i żeby nie przybiegła z płaczem, o tyle cie proszę.
- Nie ma sprawy.- Klepnąłem go w plecy.- Idź spać.- Rzuciłem i wybiegłem za Hope. Może nie wyglądamy, ale z Niallem jesteśmy naprawdę dobrymi przyjaciółmi. Oczywiście trzeba pominąć kompletnie różne zdania i częste kłótnie oraz kilka bójek. Mimo wszystko, przyjaźnimy się. Dogoniłem Hope. Nie wiem, co będziemy robić. Nie przemyślałem tego, ale na pewno będę jej pilnował. Niall stwierdził, że Nick przychodzi do niej codziennie, więc może i dzisiaj? To nie byłoby głupie. Mógłbym z nim porozmawiać i stwierdzić czy to, co powiedział mi blondyn na jego temat, może być prawdą. Nie mogę przecież od razu stwierdzić, że Nick jest zły, ale też nie mam pewności, że naprawdę jest po naszej stronie. Niby skąd mogę wiedzieć? Cholera. Najważniejsze, żeby Hope była bezpieczna.
- O czym myślisz?- Do moich uszu dotarł jej głos. Spojrzałem na brunetkę kątem oka, a ona szła, wpatrując się przed siebie.
- O niczym ważnym.
- Czyżby?- Rzuciła mi krótkie, ale znaczące spojrzenie.
- Może sprecyzuj pytanie, to zdołam odpowiedzieć.
- Ok.- Uśmiechnęła się i lekko podskoczyła, jakby właśnie wygrała na loterii. Jest urocza.- Myślałeś o...- zastanowiła się- o Niallu?
- Nie bardzo.- Odpowiedziałem szczerze.
- O sytuacji w zamku?
- Między innymi.
- O mnie?- Podniosła dziwnie jedną brew i przystanęła na chwilę. Również się zatrzymałem, szeroko uśmiechając.
- Tak, o tobie.- Mruknąłem. Przecież nigdy nie zgadłaby, że myślałem o Nicku. A skoro ona prawie cały czas jest głównym powodem moich wszystkich przemyśleń, to wcale jej nie okłamałem. Znowu ruszyliśmy w drogę do naszych sypialni.
- Harry, siedziałeś mi kiedyś w głowie, prawda?- Odezwała się po chwili ciszy. Na początku nie wiedziałem, o co chodzi, ale potem zorientowałem się, że mówi o czytaniu jej w myślach. Czemu bierze ją na takie tematy?
- Kiedyś, ale przysięgam, że teraz tego nie robię.- Obroniłem się, a ona cicho zachichotała.- A czemu pytasz?
- Tak sobie. Chciałam ci tylko powiedzieć, że nie jesteś jedyną osobą, która to potrafi.
- Tak, wiem. Louis te... Czekaj.- Spojrzałem na nią podejrzliwie, a ona tylko szerzej się uśmiechnęła.- Kto cię nauczył?
- Nikt, nie umiem tego kontrolować.- Wzruszyła ramionami.- Od kilku dni czasem słyszę czyjeś myśli, ale one przychodzą same. To nie tak, że chcę je słyszeć.
- Chcesz się nauczyć? Mogę powiedzieć Louisowi, żeby to jutro z tobą przerobił w ramach treningu.
- A ty nie masz czasu?- Uśmiechnęła się słodko.- To trochę wkurzające, kiedy słyszę coś, o czym nie chciałabym słyszeć.
- Słyszałaś moje myśli?- Pokręciła przecząco głową.
- To jak?
- Nie lepiej z Louisem?
- Z Lou i Liamem wolałabym dalej bawić się ogniem, bo mam mały problem z samozapłonem.- Zaśmiała się.- A skoro teraz spędzimy trochę czasu razem, to czemu nie ty? Chyba, że nie chcesz, wtedy...
- Jasne, że chcę.- Przerwałem jej.- Kiedy?
- Zaraz.- Zaśmiała się i otworzyła drzwi do swojej sypialni.- Pięć minut i przyjdę do ciebie.- Kiwnąłem głową, kiedy ta zniknęła za drzwiami. Sam wszedłem do siebie. Nie specjalnie przejąłem się bałaganem, bo u Hope panuje podobny. Korzystając z tych 'pięciu minut', które zapewne będą trwały piętnaście, postanowiłem wziąć prysznic. Jest już wieczór, więc to najwyższy czas. Zabrałem jakieś dresy i czyste bokserki i wszedłem do łazienki. Zrzuciwszy ubrania, znalazłem się pod ciepłym strumieniem wody. Umyłem się i wyszedłem, wycierając ręcznikiem. Nie słyszałem, żeby Hope panoszyła się po pokoju, więc zapewne siedzi jeszcze u siebie. Ubrałem zabrane wcześniej rzeczy i zacząłem osuszać mokre włosy. Wróciłem do sypialni, gdzie na łóżku zastałem rozwaloną brunetkę. Na sobie miała za dużą koszulkę, która najprawdopodobniej należała do Nialla i czarne legginsy. Machała nogami, podrzucając poduszkę.
- Ile można?- Jęknęła.
- Odezwała się ta, co spędza tam wieczność.- Wywróciłem oczami, rzucając się na łóżko. Hope, za sprawą mojego ciężaru, wyskoczyła z materaca w powietrze i musiałem ją łapać, żeby nie spadła. Objąłem ją ramieniem, przyciskając do siebie.
- Gdzie lecisz?- Zaśmiałem się, za co dostałem poduszką.
- Bo to było takie śmieszne.- Prychnęła.
- Powinnaś mi dziękować za ocalenie życia.
- Mogłam zginąć!- Krzyknęła teatralnie, wtulając się w moją klatkę piersiową. Brak koszulki powodował, że na skórze czułem każdy jej oddech. Odruchowo mocniej ją objąłem, co wywołało cichy śmiech dziewczyny. Cholera, czuję się słaby. Tylko słabi się przytulają. Mimo wszystko mogę trochę utracić na swoim ego, byle żeby ona mnie teraz nie puszczała. Jej dotyk akurat uwielbiam, więc możemy odpuścić sobie naukę i po prostu zasnąć. Ponownie usłyszałem jej śmiech. Naprawdę czuję się jak ciota, ale szczęśliwa ciota. Uznaje pomysł zabrania Hope Horanowi za jeden z moich najlepszych. Jej dłoń przejechała po moich plecach, kiedy odrywała czoło od mojej klatki piersiowej. Jak ona może mnie teraz opuszczać?! Zimno mi! Usiadła po turecku z szerokim uśmiechem, a ja zrobiłem to samo, przybliżając się do niej tak, że nasze kolana się ze sobą stykały.
- Co cię tak bawi?- Odezwałem się w końcu. Wzruszyła ramionami, nie pozwalając, aby uśmiech ją opuścił.
- Lubię jak taki jesteś.
- Jaki?- Zmarszczyłem brwi.
- Miły?- Bardziej zapytała, niż stwierdziła.- Może ujmę to inaczej. Lubię, kiedy nie jesteś bezuczuciowym dupkiem, którego interesuje tylko swoje dupsko.
- Dzięki.- Prychnąłem.
- Nie ma za co!- Krzyknęła, a ja postanowiłem udawać obrażonego. Fuknąłem na nią tak, jak zazwyczaj robi to ona i skrzyżowałem ramiona na piersi.
- Harry- Dźgnęła mnie w kolano.- No Harry!- Tym razem za cel obrała klatkę piersiową, a ja starałem się nie złamać.- No Hazzio- Jej palec wbił się w mój policzek. Odwróciłem teatralnie głowę, a Hope westchnęła.- Miałeś mnie uczyć.- Skrzywiła się.- No Harry, przepraszam! Dobrze wiesz, że był z ciebie bezuczuciowy dupek, a przynajmniej w stosunku do mnie w pierwsze dni.- Wymamrotała. Spojrzałem na nią, a jej wzrok błądził po pokoju. Doskonale wiedziałem, że przypomina sobie tamte momenty, kiedy ją krzywdziłem. Sam zacząłem sobie to wyobrażać i po kilku sekundach potrząsnąłem głową. Złapałem twarz Hope w dłonie, zmuszając ją, żeby spojrzała na mnie.
- Przepraszam.- Brunetka w odpowiedzi rzuciła się na mnie, mocno wtulając w klatkę piersiową. Mam nadzieję, że ona lubi mnie przytulać tak bardzo, jak ja ją. Zacząłem kołysać nami lekko na boki.
- Nie musisz przepraszać.
- Nawet jeśli, to chcę. Ciągle cię krzywdziłem i nie przejmowałem się tobą. Mam nadzieję, że teraz jest inaczej.
- Jesteś znośny.- Mrugnęła do mnie, uśmiechając się.
- Chociaż tyle.
- Wiesz, że żartuję.- Jej mina stała się poważna. Sam zamarłem, kiedy przejechała dłonią po moim policzku aż do włosów, w które wplątała palce i delikatnie pociągnęła, próbując je wyplątać. Dokładnie obserwowała to, co robi, dlatego ja mogłem niezauważenie przyglądnąć się jej skupionemu wyrazowi twarzy. Dlaczego to, co robiła było takie przyjemne? I co ważniejsze, dlaczego się odważyła? Czułem jak dystans między nami, który zdążyłem zbudować przez cały okres naszej znajomości, nagle pryska. Nie wiem, jak dokładnie mógłbym określić swoje emocje. To było naprawdę uszczęśliwiające.
- Zmieniłeś się.- Uśmiechnęła się do mnie szeroko, patrząc w moje oczy. No i cały czar chwili szlag trafił. Problem w tym, że wcale się nie zmieniłem. Po prostu... staram się? Do czego doszło, że ja się staram?
- Możemy spróbować zapanować nad twoją głową jutro?- Zapytałem. Kompletnie straciłem ochotę na tą całą naukę.
- Jeżeli masz czas.- Wzruszyła ramionami.
- Dla ciebie zawsze.
- Ale nie myśli, że teraz się mnie tak łatwo pozbędziesz.- Zagroziła mi palcem i wybuchnęła śmiechem. Po krótkiej chwili do niej dołączyłem.
- Nawet nie chciałem.- Uśmiechnąłem się, kiedy już zdołaliśmy się uspokoić. Położyłem się, krzyżując ramiona pod głową i przymykając oczy. Skoro Hope jest przy mnie, wcale nie muszę się przejmować jej bezpieczeństwem. Znaczy muszę, ale w trochę inny sposób. Brunetka od razu zaczęła opowiadać mi o różnych rzeczach. Były to kompletnie abstrakcyjne tematy. Ja tylko przytakiwałem, czasem dorzucając kilka słów od siebie. Tak mijały kolejne minuty, które przeradzały się w godziny. W końcu sam zacząłem coś opowiadać, nie otwierając oczu. Kiedy skończyłem, oczekiwałem jakiegoś komentarza ze strony Hope, ale takowego nie otrzymałem. Dlatego byłem zmuszony, żeby się podnieść i zobaczyć co z nią. Siedziała po turecku. Głowa, którą do tej pory opierała na pięści, teraz się z niej zsuwała, co ewidentnie wskazywało na to, że Hopie zasnęła. W końcu mruknęła coś i położyła się na boku, zwijając w kłębek. Miałem ochotę się zaśmiać, ale bałem się, że ją obudzę. Jednak zdawała się spać dość twardo. Zsunąłem się z łóżka, podchodząc bliżej niej. Muszę ją zanieść do sypialni. Ostrożnie wsunąłem dłonie pod jej nogi i plecy, a następnie jeszcze ostrożniej ją podniosłem. Ponownie coś mruknęła i oparła twarz o moje ramię. Już miałem iść do jej pokoju, kiedy ostatecznie się rozmyśliłem. Będę bardziej pewny, że jest bezpieczna, kiedy będzie ze mną. Albo po prostu chcę, żeby ze mną spała. Nogą zrzuciłem i tak ledwo się trzymającą pościel, odkładając Hope na materac. Od razu przekręciła się na bok i przytuliła poduszkę. Położyłem się po drugiej stronie łóżka, twarzą do dziewczyny, uprzednio zabierając pościel. Przykryłem nas. Jedyne na co teraz czekałem to moment, w którym brunetka się obróci i będę ją mógł przytulić. Już kiedyś z nią spałem, więc jest opcja, że nie obudzi mnie siarczysty policzek od dziewczyny. Hope przytuliła się do mnie, nawet nie wiem kiedy. Chciałem zasnąć, ale powstrzymywała mnie świadomość, że może tu przyjść Nick. W sumie to na niego czekałem, ale nie byłem pewny, czy chcę się doczekać.

----------------------------------------------------
Witam moje Parówki! :D Co tam u Was? Rozdział dopisywałam teraz, bo ostatnio jakoś straciłam wenę na WWAD... W sumie to straciłam wenę na wszystko, ale pisałam, soł... Nawet to dobrze wychodziło. Byłam na zajęciach z Zumby i mam na to taką zajawkę, że mogłabym nie wychodzić z tej sali i tylko tańczyć z instruktorem. Facet ma dwadzieścia perę lat i jest naprawdę genialny. Ciągle się uśmiecha, pełny energii, naprawdę... Jakby miał ADHD albo coś ćpał XD Ale pan Paweł jest zajzajebistszym instruktorem ever! Nie wiem, co mogłabym Wam teraz powiedzieć, bo nie dzieje się nic specjalnego. Żegnam Was, do następnego i KOMENTOWAĆ!

piątek, 13 marca 2015

43. Everybody Wanna Steal My Girl

Stałem przy oknie, obserwując jak Hope wykłóca się z Louisem i Liamem. Nauka naprawdę nie szła jej za dobrze, jednak sposób w jaki tupała nogą czy krzyżowała ramiona na piersi, był uroczy. Po prostu była urocza. I chociaż mógłbym tak stać, wpatrując się w nią i kompletnie nie przejmując światem zewnętrznym, martwiłem się. Nie potrafiłem na chwilę wyłączyć swojego umysłu, ponieważ ciągle kłębiły się w nim przeróżne myśli. Strach przed tym, co może nadejść. Udało im się włamać do zamku, Avanowi i jemu... Na początku naprawdę sądziłem, że jednak jest przyjacielem, ale najwidoczniej Nick to dwulicowy chuj, który tylko udawał przyjaciela Hope, omotując ją sobie wokół palca. Kolejną rzeczą, jaka nie dawała mi spokoju, był Niall. Nie muszę być geniuszem, żeby wiedzieć, że wcale nie poszedł do jakiegoś sklepu po rzeczy dla Hopie. Tu chodziło o coś innego, a jeżeli dowiem się, że znowu był u niego, to mu nogi z dupy powyrywam, a potem dodatkowo wepchnę z powrotem. Teraz tylko czekam aż wróci. Czekam i zastanawiam się, dlaczego pozwoliłem mu pilnować Hope. Mogłem sam się nią zająć, będąc blisko niej. Opiekując się nią na każdym kroku i po prostu być. Ale wiem, że to byłby zły pomysł. Wiem, że Hope jest o wiele szczęśliwsza, kiedy przebywa z Horanem. Przy mnie nie byłaby tak radosna. Muszę się pogodzić z faktem, że Hope nadal trzyma do mnie ogromny dystans i że czas jego skracania jest naprawdę długi. Bo przez moje miłe zachowanie, troskę i inne takie, zmniejszam z każdym dniem jej niechęć do mnie, jej niepewność. Z każdą godziną ona ufa mi coraz bardziej, a kiedyś całkowicie się podda i wtedy będzie moja.
Miałem cholernie złe podejście, zamykając ją i zmuszając do przebywania ze mną. Byłem w cholernie złej sytuacji, kiedy na nią krzyczałem czy groziłem. Hope jest specyficzną osobą. Nie wystraszyła się, jak każdy inny. Ona zwiększyła dystans między nami, buntując się i pokazując swoją niezależność. Ale jak łatwo zmanipulować jej upartą duszyczkę, aby działała na moją korzyść? Wystarczyło pomyśleć, bo kiedy ja byłem blisko, ona była daleko, a kiedy ja jestem daleko, ona będzie blisko. Przytłoczyłem ją, dlatego się zbuntowała, dałem jej swobodę, dlatego myśli, że się zmieniłem. Zaczyna mi ufać. I wbrew wszystkiemu nie mam zamiaru wykorzystać jej naiwności, żeby ją skrzywdzić, bo ja nie chcę jej krzywdzić. Chcę ją, po prostu. Spojrzałem jeszcze raz, jak biegała za Louisem, krzycząc coś na niego, a ten uciekał. Liam gasił płonący stosik siana, co oznaczało, że zapewne się jej udało. Uśmiechnąłem się mimowolnie i postanowiłem wyjść do nich. Wiem, że narażam się na tłumaczenie, dlaczego kazałem jej trenować, ale zaryzykuję. Coś wymyślę.
Przeszedłem przez długi korytarz, kierując się do wyjścia. Znalazłem się przed ogromnymi drzwiami, wychodząc na dziedziniec. Jej oczy o razu skierowały się na mnie. Przestała biegać, wpatrując się we mnie, kiedy szedłem w jej kierunku. Zaraz się zacznie.
- Harry?- Uśmiechnęła się do mnie lekko. Odwzajemniłem ten gest.- Świetnie, że jesteś. Musimy porozmawiać.
- Ah tak? O czym?
- Dlaczego niby mam trenować swoje moce? Po co mi to? Ja tego nie potrzebuję, ponadto nie nadaję się do tego...- Zaczęła. Przybliżyłem się do niej, a Louis i Liam, widząc, że rozmowa nadchodzi, ewakuowali się do zamku. Objąłem Hope ramieniem, przyciągając ją do swojego ciała. Ruszyłem przed siebie, zmuszając ją tym samym, aby szła ze mną.- Harry, odpowiedz.
- Odpowiem, odpowiem.- Zapewniłem i usiadłem na trawie poza murem. Hopie chyba nawet nie zauważyła, że opuściliśmy dziedziniec. Usiadła obok mnie.
- No?- Ponagliła.
- Jak już wiesz, mieliśmy pewne włamanie do zamku. Zdałem sobie wtedy sprawę, że przecież mogło ci się coś stać, a nie zawsze w pobliżu jest ktoś, kto cię uratuje. Dlatego postanowiłem, że musisz zacząć trenować, aby móc zadbać sama o siebie.
- Umiem dbać o siebie.
- W to nie wątpię.- Zaśmiałem się.- Hope, nie możesz siedzieć całe życie w tym zamku.- Właśnie postawiłem wszystko na jedną kartę, ale ja muszę to sprawdzić. Muszę wiedzieć czy jest tak, jak myślę.- Kiedyś będziesz musiała stąd wyjść i zamieszkać sama w swoim domu, prawda?
- Wyrzucasz mnie?- Skrzywiła się lekko. Dawaj, Harry. Chyba twój plan zadziałał.
- A nie chcesz się stąd wydostać?
- Chcę...- Mruknęła, jakby przekonując sama siebie.- Nie, nie chcę. Czuję się tutaj bezpieczna i nie chcę na razie wracać do domu.
- Ale możesz, Hope, droga wolna.
- Ale nie chcę, Harry.- Warknęła, a wtedy już byłem pewny, że ją rozgryzłem. Zawsze jestem o jeden krok do przodu. Mówiłem, że zmieniłem jej psychikę tak bardzo, że nawet gdybym jej pozwolił wyjść, ona by tego nie zrobiła. Wiedziałem. A teraz ponownie wpłynę na jej psychikę i przekona się do mnie. Trzeba tylko planu i wytrwałości.
- Jak tam z Niallem?- Uśmiechnąłem się szeroko. Plus tego wszystkiego to to, że mogę spędzić z nią trochę czasu.
- W porządku. Poszedł do sklepu po kilka rzeczy dla mnie i jeszcze po jakieś ubrania do mojego domu.
- Mogłaś powiedzieć, przyniósłbym ci wszystko.
- Nie trzeba. Niall miał po drodze, bo musiał załatwić jakieś sprawy w mieście.
- Sprawy?
- Nie wiem dokładnie.- Wzruszyła ramionami. Niall pożegnaj się z nogami, bo chyba naprawdę ci je wyrwę.
- Hope?- Mruknąłem, przybliżając się do niej.- Będziesz trenować? Proszę.
- Nie mam wyboru.- Westchnęła. Uśmiechnąłem się szeroko, wstając. Pomogłem jej zrobić to samo, a brunetka mocno mnie przytuliła.
- Odprowadzę cię do pokoju, potem muszę załatwić parę spraw, dobrze?
- Jasne!- Uśmiechnęła się.

~Niall~

Wróciłem do zamku. Postanowiłem pójść do kuchni, gdzie zostawiłem lody dla Hope, uprzednio wszystkich ostrzegając, że mają ich nie dotykać. Nadal nie wiedziałem, jak mam to powiedzieć Harry'emu? Ja sam w to nie wierzę. Inni może by się cieszyli, ale w naszej sytuacji wiadomość, że Hope jest następczynią Vivian, jest okropna. Będę musiał powiedzieć Stylesowi, że rozmawiałem z Nickiem. Wkurwi się, musiałbym go nie znać, żeby tego nie wiedzieć. Skierowałem się do mojego pokoju, gdzie zostawiłem torbę z rzeczami dla Hope. Muszę porozmawiać z Harrym teraz, nie mogę tego odkładać na potem. Szedłem do jego pokoju, kiedy w oddali zobaczyłem charakterystyczną burze loków. Świetnie... Znaleźliśmy się w takiej odległości, że mogliśmy się spokojnie usłyszeć.
- Musimy porozmawiać.- Powiedzieliśmy w niemal tym samym momencie. To było ciut przerażające. Harry kiwnął tylko głową, dając mi znać, że mam iść za nim. Doskonale wiedziałem, że kierujemy się do sali, w której na ogół odbywały się wszelkiego rodzaju narady i tym podobne. Harry wszedł do pomieszczenia, a ja zrobiłem to tuż po nim, zamykając drzwi. Brunet usiadł na swoim standardowym miejscu. Ja natomiast siadłem po drugiej stronie stołu, czując potrzebę nabrania dystansu między nami.
- Gdzie byłeś?- Zaczął. Wypuściłem głośno powietrze z płuc.
- Chyba chcemy porozmawiać o tym samym.
- Powiedziałem ci, kurwa, że masz nigdzie nie wychodzić i nie pakować się w kłopoty! Wiem przecież, że nie byłeś tylko w jakimś pierdolonym sklepie! Niall, Avan zerwał pokój! Hope nie jest już bezpieczna! Musimy się pilnować, a ty sobie chodzisz, gdzie ci się żywnie podoba! Ogarnij się w końcu, bo nie narażasz tylko siebie, ale też wszystkich wokół! Przysięgam, że jeżeli by...
- Jestem jej opiekunem.- Przerwałem mu, starając się zachować jak największy pokój.
- Co?
- Jestem jej opiekunem, Harry. Tak samo, jak Nick i jeszcze jakiś śmiertelnik.
- Co?!- Powtórzył, jakby nie chciał w to uwierzyć.- Nie, nie, nie! Tylko Vivian miała trzech opiekunów, a Hope...
- Jest jej następczynią.- Ponownie mu przerwałem, bo wiedziałem, że nie potrafi powiedzieć tego, co chce.- Wszystko składa się w jedną całość. Hope ma o wiele silniejszą moc niż przeciętne wybranki, dlatego nie potrafi nad nią panować. Dlatego jej oczy zmieniają kolor, co nie powinno się dziać. Właśnie dlatego potrafi wkradać się do umysłów innych, tak samo, jak Avan. Potrafi powiedzieć, czego boi się każdy z nas. Właśnie dlatego Elizabeth powiedziała, że to ja będę jej bardziej potrzebny, niż ona.
- Ale jak to? Skąd wiesz? Dlaczego uważasz, że jesteś jej opiekunem?! Co tu się, kurwa, dzieje?! I gdzie ty, do cholery, byłeś?!- Styles wstał gwałtownie, uderzając dłońmi w stół. Spodziewałem się takiej reakcji. Dziwiłem się sobie, że potrafię zachować spokój w tej sytuacji, a to przecież ja nie potrafię panować nad gniewem. Myślę, że mój spokój jest spowodowany szokiem, jaki przeżyłem. Nic jeszcze do mnie nie dociera.
- Byłem w domu Hope...
- Nie kłam!
- Dobra!- Uniosłem się, wstając tak samo, jak on.- Byłem u Avana, ale zanim dowiedziałem się, że on się tutaj włamał! Działo się coś, czego nie potrafiłem wytłumaczyć, dlatego okłamałem Hope! Powiedziałem jej, że idę do wioski, a siedziałem w bibliotece, próbując się dowiedzieć, co mi jest! Nie znalazłem odpowiedzi, a miałem przeczucie, że Nick mi pomoże, więc tam poszedłem. Avan próbował wciągnąć mnie w jakiś chory układ, znowu! Wyszedłem, prosząc Nicka, żeby się ze mną spotkał. Przyszedł do domu Hope. Rozmawialiśmy i wiem, że to, co się ze mną działo, było spowodowane właśnie tym, że jestem jej opiekunem. Uwierz, że Nick zareagował podobnie do ciebie. Nie jest zły i myślę, że możemy mu ufać.
- Zdajesz sobie sprawę, co zrobiłeś?- Pokręciłem przecząco głową.- Wydałeś nas.
- Nie! Nick nie piśnie słowa!
- Skąd wiesz?! Jest bratem Avana, jest taki sam jak on! Teraz pewnie są w drodze do zamku, żeby porwać Hope!- Zacisnąłem dłonie na blacie stołu, próbując się uspokoić. Niemal czułem, jak krew w moich żyłach zaczyna płynąć szybciej. Wbiłem paznokcie, które zdążyły zamienić się w pazury, w stół.
- Nick przychodzi tutaj codziennie...
- Co, kurwa?!
- Nie przerywaj mi!- Krzyknąłem.- Przychodzi codziennie i siedzi przy Hope. Każdej nocy, rozumiesz?! Hopie jest tutaj od miesiąca, dlatego Nick był tu już na pewno z trzydzieści razy i jeszcze nie powiedział nic Avanowi. On jest po naszej stronie. Gdyby nie był, nie powiedziałby mi, że jestem jej opiekunem.
- Skąd wiesz, że cię nie okłamał?
- Czuję ją, rozumiesz? Patrzę jej oczami, słyszę jej myśli, czuję bicie jej serca.
- Po co Nick tu przychodził?- Zadał kolejne pytanie, jakby kompletnie ignorując odpowiedź na poprzednie.
- Jesteśmy słabi, kiedy jej nie ma w pobliżu. Hope jest źródłem energii.
- Pierdolenie.- Prychnął.
- Tak?- Podniosłem jedną brew?- Louis i Liam przerabiali z nią dzisiaj ogień, prawda?
- Każdy to wie.
- Ale czy każdy wie, że Hope jest dla ciebie miła, bo uważa, że się zmieniłeś?
- Powiedziała ci.
- Dlaczego nie chcesz przyjąć do wiadomości tego, co się teraz dzieje?!
- Nie chcę jej stracić!- Wykrzyczał.- Ona nie może być następczynią!
- Ale jest! Zrozum to! Nie możemy nic zmienić!- Również podniosłem głos. Naprawdę nie wiem, dlaczego on nie potrafi przyjąć tego do wiadomości. Nie możemy nic zrobić. Naprawdę nie możemy i chociaż cholernie bym tego chciał, po prostu nie możemy.
- Powiemy jej?- Odezwałem się po dość długiej chwili ciszy, jaka zapadła pomiędzy nami.
- Nie. Trzymamy się starego planu. To bez sensu, żeby ją dodatkowo stresować, więc nie musi o tym wiedzieć.
- Ale powinna...
- Powiedziałem, nie, okay?- Warknął bardziej stanowczo. Wiedziałem, że teraz z nim nie porozmawiam. Harry był w ogromnym szoku, dlatego postanowiłem wyjść. Musi to strawić, a kiedy już to się stanie, to może przyjść i ze mną porozmawiać. Ja tymczasem pójdę do niej. Muszę przy niej być, bo mimo wszystko Harry ma trochę racji, nie ufając Nickowi. Nie mam pewności czy nie blefował. Nikt z nas nie ma pewności. Zabrałem torbę ze swojego pokoju i poszedłem do Hope. Oczywiście zajęło mi to trochę czasu, ale ostatecznie dotarłem. Bez pukania wszedłem do jej sypialni. Niemal zamarłem, kiedy zobaczyłem, że jej tam nie ma. Cholera! Bez zastanowienia rzuciłem torbę na podłogę i biegiem ruszyłem do jadalni. Hopie nie zna wielu pomieszczeń w zamku, dlatego może być jedynie na dziedzińcu lub w kuchni. Bo niby po co miałaby chodzić gdzie indziej? Biegałem po wszystkich możliwych pomieszczeniach, nawet nie wiedząc, że zmieniłem się w wilka. W tym przypadku to było bardzo przydatne, bo poruszałem się o wiele szybciej. Ostatnie pomieszczenia, w którym mogła być, to mój pokój. Zżerał mnie stres, zżerał mnie strach. Starałem się za wszelką cenę ją usłyszeć, dowiedzieć się, gdzie jest, ale nie było nic. Nie mogłem w żaden sposób się z nią porozumieć. Wpadłem do siebie, rozglądając się po pomieszczeniu. Nie było jej. Zamieniając się w człowieka, kopnąłem z całych sił w drzwi, które z wypadły z zawiasów i z hukiem runęły na ziemię. Przestałem nad sobą panować. Usiadłem na łóżku, opierając łokcie o kolana i ciągnąc się za włosy. Nie ma jej, zniknęła...

------------------------------------------------

Dum, dum, duuum! Wyczuwam drama time, bo Hope zniknęła. Ciekawe gdzie jest i z kim, prawda? Ciekawe kto ją porwał. Hej Misiaczki! Co tam u was? U mnie jest omnomnom. (Ta notka jest nienormalna, a przecież Hope zaginęła!) Może mam złą wiadomość, ale zapisałam się ostatnio na zajęcia taneczne w szkole i dodatkowo szukam zajęć z Zumby, a jak tylko je znajdę, to również się zapisuję. Z tym wszystkim wiąże się zmniejszenie mojego wolnego czasu, przeznaczonego na pisanie. Ale nie ma się co zamartwiać! Nie ma szans, że zaniedbam te blogi! Nie-e! :3 WWAD, Madness i Sexuality Education to moje oczka w głowie! Jednak odbiegając od tematu, powiem wam, że ostatnio zaczęłam się zastanawiać nad kolejnym blogiem, bo uważam, że znaleźliśmy się mnie więcej trochę ponad połową WWAD. Następna będzie najprawdopodobniej trylogia, która początkowy tytuł nosi "I'm a Little Liar". Tak, dobrze przeczytaliście TRYLOGIA. Blog będzie trzyczęściowy, a każda część będzie powiązana z poprzednią, czyli nic nowego XD Ale zapewniam, że blog będzie dopracowany, bo prace nad nim powoli ruszają. Nie byłam do niego zbyt przekonana, ale uważam, że jest idealnym pomysłem. Niestety, a może stety, raczej nie pojawi się wątek fantastyczny, jak w WWAD. Jezu, przynudzam XD Nie zawracam wam gitary, Parówencje! Do następnego, pa!

piątek, 6 marca 2015

42. "Jestem z nią związany, ja to ona."

- Chce rozmawiać z Harrym! Nie mam najmniejszej ochoty ćwiczyć, słyszysz?! Louis! Mnie jest dobrze, tak jak jest! Nie muszę panować na tym czymś! Ja nawet nie chcę!- Krzyczałam na chłopaka, który stał przede mną razem ze swoim przyjacielem.- Nie rozumiem dlaczego Harry miałby kazać wam mnie trenować!
- My też nie rozumiemy.- Mruknął Liam i podszedł do mnie.- Hope, skoro kazał, to znaczy, że uważa, że jest ci to potrzebne. Może coś się stać, a może Harry chce, żebyś mogła w końcu być niezależna.
- Harry tego nie chce.- Fuknęłam. Po nim spodziewałabym się wszystkiego, ale nie tego, że chce mnie wypuścić. Nie ma takiej opcji.- Chcę z nim porozmawiać.
- Hope, proszę!- Louis stanął tuż obok mnie, kładąc mi dłoń na ramieniu.- To przecież nic strasznego, tylko dwie godzinny dziennie. Szybko przeleci i będzie po wszystkim. Nie będziemy cię okładać patykami, jak ostatnio.
- Nie?
- Nie.- Liam szeroko się uśmiechnął.- Zaczniemy od czegoś łatwego, czegoś co masz już prawie opanowane.
- Od czego?- Zaciekawiłam się.
- Od ognia!- Krzyknął Lou i zaczął się dziwnie śmiać. Rzeczywiście, ogień jest jedną z tych mocy, które potrafię zrozumieć. Doskonałym przykładem jest to, że potrafiłam go wykorzystać w podziemiach.
Rozglądnęłam się i zobaczyłam, że Tomlinson i Payne rozkładają wokoło kupki siana. Zmarszczyłam brwi. Mam podpalać siano? To ma być trening?
- Gotowe!- Obaj bruneci znaleźli się tuż przede mną, szeroko się uśmiechając.- Zaczynamy!
- Powiedz Hope, jak na ogół sprawiasz, że...
- Płonę?- Dokończyłam za Liama. Kiwnął energicznie głową, a ja złożyłam dłonie ze sobą, rozkładając je z powrotem, aby mogły zapłonąć żywym ogniem. Czerwono, pomarańczowe płomyki tańczyły na mojej skórze. Czułam przyjemne ciepło, ale nie poparzenie.
- Świetnie, te...
- To cię nie boli?- Louis przerwał wypowiedź Payne'a, pochylając się nad moimi dłońmi. Pokręciłam przecząco głową i wpadłam na szalony pomysł.
- Daj rękę.- Stwierdziłam, chcąc chwycić dłoń bruneta, ale ten odskoczył do tyłu.
- Nie! Oparzysz mnie!
- No nie bój się, tylko daj.- Louis spojrzał na Liama, a ten kiwnął niezrozumiale głową. Ostatecznie ten starszy podszedł do mnie, niepewnie wyciągając rękę w moją stronę. Wzięłam głęboki oddech, oby się udało. Nie wiem czy to potrafię, ale czuję, że nie mogę mu zrobić krzywdy. Chwyciłam jego rękę w swoje płonące dłonie, a z ust niebieskookiego wyrwał się cichy pisk. Nie był on spowodowany bólem, ale paniką. Trzymałam jego rękę i oboje płonęliśmy, ale żadnego z nas to nie bolało.
- Udało się!- Pisnęłam.
- To znaczy, że nie wiedziałaś, że to możesz?!
- Nie.
- Mogłaś mnie poparzyć!- Wyrwał się.- Chciała mnie podpalić, Liam! Powiedz jej, żeby tak nie robiła!- Wyżalił się koledze, który tylko wybuchnął śmiechem. Sięgnął do tylnej kieszeni, wyciągając z niej ładny, żółty kwiatek. Rzucił go do mnie, a ja ścisnęłam roślinę w dłoni i sypnęłam popiołem na ziemię.
- Świetnie.- Stwierdził.- Umiesz coś jeszcze?
- Nie, tylko tyle.- Stwierdziłam.
- Mam pomysł.- Liam podszedł do mnie i pokazał palcem na kupkę siana, która leżała jakieś kilkanaście metrów od nas.- Skup się...- Zaczął do mnie mówić i stanął tuż za mną, kładąc ręce na moich ramionach.- Oddychaj powoli...- Kontynuował.- Pozwól, żeby to cię ogarnęło, dobrze?- Wykonywałam jego polecenia. Czułam zbierające się we mnie ciepło.- Patrz na kupkę siana, chcesz, żeby spłonęło.- Mimo jego słów, zamknęłam oczy, zaciągając się świeżym powietrzem. Tlen wypełnił moje płuca, dostarczając dodatkowej energii. Czułam jak ciepło przechodzi z moich dłoni, aż po ramiona. Czułam jak moje ciało, aż po same stopy, ogarnia to uczucie. Kolejny wdech i postanowiłam otworzyć oczy. Jednak siano się nie paliło. Do moich uszu dotarł stłumiony krzyk Louisa.
- Hope, ty się palisz!- Pisnął, skacząc w miejscu i pokazując na mnie palcem. Spojrzałam na swoje dłonie, jadąc wzrokiem po ramionach. Stopy, nogi, brzuch, cała płonęłam.
- Ratunku! Zróbcie coś!- Zaczęłam panikować i krzyczeć równie głośno, jak Louis. Zanim się obejrzałam, biegałam spanikowana w kółko.- Louis! Liam, zajebie cię! Pomocy! Palę się!- Histeryzowałam.- Zaraz!- Zatrzymałam się gwałtownie, patrząc na moich trenerów.- Nie boli.
- Hope, twoje ubrania...- Wydukał Lou, patrząc na mnie. Teraz wcale nie panikował. Co? Ubrania?!
- Ubrania!- Krzyknęłam i zaczęłam klepać, palące się leginsy, a raczej to co z nich zostało. Kątem oka, próbując się ratować przed zostaniem nago, zobaczyłam, jak Li biegnie z jakimś kocem. Świetnie! Chciałam go od niego zabrać, ale ten mi na to nie pozwolił.
- Musisz się uspokoić!- Wrzasnął. Spiorunowałam go wzrokiem i wyrwałam koc, owijając się nim. Usiadłam na ziemi, piorąc głęboki wdech. Chłód wreszcie zaczął do mnie docierać. Westchnęłam, chowając twarz w dłoniach.
- Wiesz, że zostałaś prawie nago przed chwilą i...
- Zamknij się, Louis!- Skarcił go Payne. Wstałam powoli, ciaśniej owijając się kocem.
- Nie cierpię tego treningu.- Stwierdziłam.
- To był tylko jeden wypadek, nie zniechę...
- Stałam prawie nago przed całym zamkiem! Jakby się Niall o tym dowiedział, to by was za jaja na płocie powiesił! Już nie wspominając o Harrym! Kiedy w końcu zrozumiecie, że ja się do tego nie nadaję?!
- Idź się przeprać i wracaj.- Stwierdził bezuczuciowo Liam. Warknęłam, tupiąc przy tym nogą. Muszę iść się ubrać.

~Niall~

Najpierw poszedłem do sklepu, bo stwierdziłem, że po rozmowie nie byłbym w stanie. O ile ona w ogóle nadejdzie. Jednak gdyby tak się stało, to coś może pójść nie tak, a nie chcę iść wkurwiony do supermarketu po lody i tampony. Swoją drogą mina kasjerki była bezcenna.

Zabrałem wszystko, o co prosiła mnie Hope i powoli poszedłem do kasy. Wyłożyłem produkty na taśmę, a wtedy średniego wzrostu brunetka spojrzała na mnie, podnosząc jedną brew. Przekręciła głowę, robiąc dziwną minę. Skasowała pierwszy produkt, czyli litrowe opakowanie lodów, potem tampony, czekoladę i podpaski. Włożyła wszystko do siatki i podała wyznaczoną sumę.
- Proszę.- Podałem jej pieniądze i czekałem na resztą.
- To dla pana dziewczyny?
- Nie, dla córki.- Rzuciłem, śmiejąc się pod nosem. Wtedy zdziwiła się jeszcze bardziej.
- Ma pan dzieci?
- O taaak! Taką jedną dziewiętnastoletnią brunetkę, która ciągle truje mi dupę.
- Może to niegrzeczne, ale ile ma pan lat?- Skrzywiła się.
- Prawie dwadzieścia dwa.- Wzruszyłem ramionami, a kasjerka kaszlnęła.
- To pan...
- Żartowałem.- Zaśmiałem się.- Tak, to dla dziewczyny. Miłego dnia!

Jej mina naprawdę była zabawna. Teraz jestem w domu Hopie. Znalazłem jakąś torbę, do której pakuje jej ubrania. Lody są w zamrażarce dziewczyny, żebym tylko o nich nie zapomniał. Poskładałem kilka koszulek i spodni dla Hope, a potem znalazłem półkę z bielizną i również wrzuciłem kilka par. Jedyne co mnie przerażało, to fakt, że było już po dwunastej, a Nick nie przyszedł. Czyli jednak jest tak bardzo zepsuty, jak jego brat? Mój wyczulony słuch, usłyszał ciche, dla innych bezszelestne, kroki. Odwróciłem się i zobaczyłem te kruczoczarne włosy i wbite we mnie jasnoniebieskie tęczówki. Miał dziwny wyraz twarzy i nie bardzo wiedział, co ze sobą zrobić. Zapiąłem torbę, rzucając ją na łóżko.
- Przyszedłeś.- Mruknąłem.
- Coś stało się Hope? Dlaczego przyszedłeś do Avana? Coś jest z nią nie tak?- Przeszedł do rzeczy.
- Martwisz się o nią?
- Ja wiem jak to wygląda i jak zawsze wyglądało, ale...
- Wiesz, że Avan się ciebie boi?- Przerwałem mu. Spojrzał na mnie dziwnie i z lekkim niedowierzaniem.
- Jak to... boi?
- Avan trzyma cię pod kluczem i tobą manipuluje, bo boi się, że z pomocą Hope przejmiesz jego miejsce.
- Zasiądę na tronie?
- A to byłaby zagłada dla jego zasad.- Mruknąłem. Nick pożerał mnie wzrokiem. Nie wierzył w to, co powiedziałem, ale taka była prawda. I wymyśliłem to w drodze z ich zamku. Hope ma niewiarygodną moc i gdyby tylko chciała, mogłaby pomóc Nickowi zabić Avana.
- Zależy mi na niej.- Szepnął.- Pomogę ci! Pomogę Wam! Tylko powiedz, o co chodziło.
- Słuchaj Nick... Ostatnio dzieje się ze mną coś dziwnego.- Usiadłem na łóżku, a chłopak na podłodze zaraz przede mną.- Kiedy dotykam Hope, czuję jak energia przepływa między nami, moje ciało dostosowuje się do niej. Wiesz... Serce bije w takim samym tempie, oddychamy tak samo, a ja czuję jej krew, skurcze jej płuc. To dziwne, ale słyszę jej myśli, kiedy mnie potrzebuje i potrafię patrzeć jej oczami. Na razie to tyle, bo nie wiem, co innego jeszcze potrafię. Przyszedłem do Avana, bo szukałem ciebie. Mam dziwne przeczucie, że możesz mi pomóc, Nicolas.
- Nick.- Poprawił i zmarszczył brwi, wpatrując się w podłogę. Po jego minie wywnioskowałem, że intensywnie nad czymś myślał. Jego oczy niezrozumiale skanowany dywan, aż do momentu, w który spojrzały na mnie. Mięśnie jego twarzy się rozluźniły, a usta otworzyły. Wyglądał, jakby zobaczył ducha.
- Co?
- O kurwa!- Wstał szybko, rzucając się na mnie. Chwycił moją twarz w dłonie, patrząc się w oczy.
- Nick, to trochę pedalskie, kiedy tak...
- Zamknij się.- Skarcił mnie i odsunął się, siadając z powrotem.- Słuchaj... Zamknij oczy, przypomnij sobie Hope, wsłuchaj się jej głos.
- Jak to ma pomóc?- Westchnąłem.
- Zrób to!- Wywróciłem oczami i je zamknąłem, tak jak mi kazał.- Nic nie słyszę.
- Wsłuchaj się.- Poruszyłem się niespokojnie.
W oddali usłyszałem cichy śmiech, który poznałbym wszędzie. W ciemności zaczęło pojawiać się światło. Rozmazane i niewyraźnie kształty zaczęły wyłaniać się z blasku. Rozpoznałem w nich nasz zamkowy dziedziniec.
- Dawaj Hope! To nie może być takie trudne!- Krzyk Louisa dotarł do moich uszu. Stał kilkanaście metrów dalej, raz z Liamem.
- Nie umiem, Lou! Dlaczego Harry kazał wam to robić?!- Rozpoznałem głos Hope. Zdałem sobie sprawę, że to dzieje się właśnie teraz.
Ponownie zamknąłem oczy, a kiedy je otworzyłem, przede mnę siedział Nick i dokładnie mnie obserwował. Boże, co się właśnie stało? Czy ja wszedłem do ciała Hope i widziałem jej oczami wszystko, co się tam dzieje?!
- Co widziałeś?
- Teraźniejszość, tam gdzie jest Hopie.- Skomentowałem, a szatyn poderwał się nerwowo z miejsca.
- Kurwa, kurwa, kurwa!- Wplątał palce we włosy.- Jest na dziedzińcu razem z Liamem i Louisem. Oni ją trenują, prawda?
- Skąd wiesz?
- Bo widzę to samo!- Wyrzucił ręce w powietrze. Spojrzałem na niego zdezorientowany.- Jeszcze nie rozumiesz?! Ja jestem jej opiekunem! Ja, czaisz?! Nie ty!- Prychnął.
- Nie jestem jej opiekunem.
- Jesteś!- Krzyknął, gestykulując rękoma.- Zrozum, że ja przez całe życie czuję ją tak samo, jak ty teraz. Bycie opiekunem, to nie jest sterczenie przy wybrance i odganianie potencjalnego napastnika. To więź! Bardzo silna, niemożliwa do przerwania, więź. Jestem z nią związany umysłem- puknął się palcem w skroń- i ciałem. Jeżeli coś jej dolega, ja jestem słabszy. Słyszę, kiedy mnie woła, żebym mógł ją w razie potrzeby obronić, gdyby nie było mnie w pobliżu. Potrafię patrzeć jej oczami, aby kontrolować to, gdzie jest i czy jest bezpieczna. Jestem z nią związany, ja to ona.- Splótł razem palce swoich dłoni, aby mi to pokazać.
- To znaczy, że... że ja?
- To znaczy, że ty też jesteś jej opiekunem.- Powiedział, bo widział, że ja nie dam rady.
- Ale dlaczego teraz?! Dlaczego teraz się to dzieje?!
- Byliście długo rozdzieleni.- Stwierdził.- A teraz, gdy jesteście razem, ta więź może z powrotem nabrać siły.
- Ale skoro ty jesteś jej opiekunem i...- przełknąłem głośno ślinę.- i ja nim jestem...
- To znaczy, że Hope nie jest zwykłą wybranką.
- O kurwa!- Wstałem i zacząłem nerwowo chodzić po pokoju.- O kurwa, kurwa, kurwa!- Wplotłem palce we włosy, ciągnąć się za nie.- Jak Avan się o tym dowie... Hope... My nie może...- Zatrzymałem się i spojrzałem na Nicka, który stał zaraz obok mnie. Poczułem jak mój oddech przyspiesza. Podszedłem do niego, chwytając jego koszulkę. Przycisnąłem go do ściany.- Spróbuj tylko cokolwiek mu powiedzieć!
- Nie ufasz mi.- Mruknął, uśmiechając się głupio.
- Zajebie cię, jak tylko piśniesz mu słówko.- Szarpnąłem nim, a ten podniósł ręce w geście poddania się.
- Jedziemy na tym samym wózku, Niall. Mnie również zależy na Hope.
- Sorry, po prostu...- Puściłem go. Mam kompletny mętlik w głowie. Ja? Jej opiekunem? Ja i... Nick? Razem? Ona ponad wybranką? Nie, nie, nie...- Ale skoro Hope jest następczynią Vivian, to musi być jeszcze trzeci.
- Albo trzecia.- Stwierdził Nick.- I to ze świata śmiertelników.- Westchnąłem. Tego było za wiele, zdecydowanie za wiele. Nick to był jeszcze szczeniak. Młody, młodszy od Hopie. Usiadłem na rogu łóżka, chowając twarz w dłoniach i przeczesując włosy palcami.
- Pomożesz nam?- Podniosłem wzrok na niego.
- Jasne.
- Wymyślę jakiś plan. Powiem o wszystkim Harry'emu. Musimy powstrzymać Avana, a najlepiej go zabić.- Mówiłem sam do siebie.- Przepraszam...
- Za?- Nick zmarszczył brwi.
- Za to, że ci nie ufałem. Że miałem cię za najgorsze, zdradzieckie ścierwo.
- Dzięki, miło.- Zakpił.- Wszystko będzie dobrze, a teraz wracaj do Hope. Mnie tam nie wpuszczą, a ktoś musi jej dopilnować. Ja będę rozmawiał z Avanem. Pamiętaj, żeby nie przejmować się tym wszystkim, z czasem się przyzwyczaisz.- Ruszył do wyjścia.- O, i pamiętaj, że Hope jest twoją energią. My w pewnym sensie na niej żerujemy. Jeżeli się od niej oddzielimy, stracimy całkowitą energię, bo skoro więź już się nawiązała, jesteś od niej uzależniony.
- Dlaczego ty jesteś silny, skoro nie widziałeś jej miesiąc?- Zmarszczyłem brwi.
- Przychodzę do niej w nocy, kiedy śpicie. Siedzę sobie obok niej i pilnuję.- Wzruszył ramionami.- Ty możesz spać spokojnie, nie musisz czuwać nad nią całą noc, tak jak wczoraj.- I zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, on zniknął. Rozpłynął się, zostawiając mnie samego ze swoimi problemami. Jak to jestem jej opiekunem? To niemożliwe! Tak nie może być! Jeżeli ona jest ponad wybranką, posiada moc o jakiej nam się nie śniło! Jest narażona na miliony niebezpieczeństw! I jest jeszcze ktoś trzeci, kogo będę musiał znaleźć. Dla własnej satysfakcji.

-------------------------------------------------------

No hej :) Rozdział średnio bardzo sprawdzony XD Więc jak są błędy, to nie bójcie się mi ich wypomnieć :) Dużo się wydarzyło w tym rozdziale i jest fragment z treningu, o którym tak marzyliście XD
Ogółem u mnie dzieje się bardzo wiele i szczerze muszę serdecznie podziękować osobą, które pocieszyły mnie w momencie, w którym myślałam, że zawieszę WWAD. Gdyby nie Wy, zapewne byłabym teraz w depresji, a wiecie co? Wcale nie było warto. Miałam prawdziwe początki depresji z powodu osoby- mojej najlepszej 'przyjaciółki'- która jak się okazało, tylko udawała tą przyjaźń. Nadal nie rozumiem, jak to możliwe, żeby udawać, że się z kimś przyjaźnisz, a obrabiać dupę za plecami? Ja dla tej dziewczyny byłam gotowa zrobić wszystko, a ona mnie oszukiwała. I nie wiem co mnie bardziej dziwi... Fakt, że ona potrafiła tak oszukiwać, czy może fakt, że druga 'przyjaciółka' wszystkiemu się przyglądała, wszystko widziała, wiedziała co się ze mną dzieje, ale mi nie powiedziała, że jestem oszukiwana. W każdym razie to wszystko jest ewidentnie skończone, a ja? Sama się sobie dziwię, że nie jest mi w żaden sposób smutno. Mam po prostu KOMPLETNIE wyjebane. Wreszcie czuję się wolna i czuję, że żyję? Czuję się szczęśliwa? I jedyne czego żałuję, to straconych lat i zepsutej reputacji. Jednak mam nadzieję, że reputację naprawię :) A Wam naprawdę dziękuję, bo dzięki Wam nie zrobiłam nic głupiego, a teraz wiem, że wcale nie było warto. Po prostu Wam dziękuję <3
CZUJĘ SIĘ ZAJEBIŚCIE SZCZĘŚLIWA! CIĄGLE SIĘ UŚMIECHAM, MAM CHĘĆ ŻYCIA I NADZIEJĘ, ŻE MI SIĘ UDA!
Kocham Was, do następnego, pa! <3