30. Troubles
Ogłoszenia parafialne!
1. Listy zostały wysłane
2. Zwiastun Madness <KLIK>
3. Madness na Wattpad'a <KLIK>
4. Madness na Bloggera <KLIK>
5. WWAD Wattpad ->KLIK<-
*Anonim*
Wszedłem do ogromnego pomieszczenia, w którym panowała ogólna ciemność.
- Jak tam u mojego skarbu?- Zapytał głos z głębi.
- Pojawił się problem i to nie mały...
- Co masz na myśli?- Spojrzałem w pustą przestrzeń przed sobą.
- Jego...
*Oczami Nialla*
Zamknęli mnie w jakimś cholernym pokoju, jak psa! Waliłem pięściami w drzwi, ale Louis, który stał po drugiej stronie nic sobie z tego nie robił.
- Wypuść mnie! Muszę z nią porozmawiać!- Uspokoiłem się trochę. Powiem jej. Powiem całą prawdę, zrozumie. Musi zrozumieć.
- Wątpię, żeby ona chciała rozmawiać z tobą.
- Ty nic nie rozumiesz, Tamlinson! Ja nie potrafię bez niej żyć!
- Tak wiem... Całe te ckliwe historyjki i inne duperele...- Irytował mnie. Jak on cholernie mnie irytował!
- Mam na myśli dosłowne znaczenie tego, że nie potrafię bez niej żyć.- Warknąłem. Drzwi się otworzyły a do środka wparował Louis.
- Co?
- Jestem z nią w jakiś sposób związany. Kiedy jej ma się stać krzywda, ja dosłownie to czuję. Odbieram zupełnie inaczej jej obecność i dotyk. Jeżeli nie mam z nią żadnego kontaktu, to nie potrafię funkcjonować. Nie jem, nie śpię, czuję ból fizyczny i... Kurwa! Ja nic nie potrafię zrobić!- Wybuchnąłem.
- Trzęsiesz się.
- Żartujesz?! Nie wiedziałem!- Odpowiedziałem całkowicie sarkastycznie.- Louis, myślę, że on też jest z nią w ten sposób związany. Nie wytrzyma długo bez niej i w końcu się pojawi.
*Oczami Harry'ego*
Tak po prostu zamknęła drzwi. Najzwyczajniej w świecie, informując mnie, że kocha gościa, którego zna od niecałego dnia. Co ja sobie wyobrażałem? - Serio Styles?- Mruknąłem sam do siebie, rzucając się na łóżko. Jest tak cholernie idealna we wszystkim co robi. I tak cholernie mnie irytuje, ale nie potrafiłbym bez niej wytrzymać. I wiem, że zamykanie jej jest głupim, bo tak to trzeba nazwać, po prostu głupim pomysłem. Tylko co innego miałbym zrobić, żeby ją chronić? Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś się jej stało. A w tym przypadku, dosłownie każdy jest zagrożeniem, nawet ja. Ja jestem w sumie największym. Nie mogę nikomu ufać. Skąd mam wiedzieć, że Luke nie współpracuje z Avanem? Skąd mam wiedzieć, że nie jest jakąś wtyką w tym wszystkim? Skąd mam wiedzieć, że Hope nie zirytuje Nialla do tego stopnia, że ten wybuchnie. Dałaby radę. Ona kocha denerwować ludzi. A Louis? Louis to Louis, miewa głupie, czasem wręcz debilne pomysły. Jest chwiejny, bardzo chwiejny. Liam? W sumie o niego martwię się najmniej. Ale czy ta spokojna, wiecznie opanowana twarz nie jest maską? Przecież może zwyczajnie udawać. Zayn... Zayn jest typem osoby, której wszystko jest obojętne. Na ogół wzruszy ramionami i odejdzie. Ma swój świat i zamknięty w nim umysł, który jest bardziej zagmatwany od mojego. Można na niego liczyć, zawsze. Bo pomimo tej obojętności jest aż nadto empatyczny. Hope mogłaby ześwirować przy dłuższej jego obecności, każdy by mógł. Nathan i Sophie. On może się mścić za nią. Każdy jest zagrożeniem.- Co ja pierdole? Jesteś po prostu zazdrosny. Zazdrosny o każdą osobę w jej otoczeniu.
Leżałam na łóżku wpatrując się w sufit. Czasem słyszałam cichy bełkot zza ściany. Nie mogę tu tak bezczynnie siedzieć! Nie potrafię! Wstałam z miękkiej pościeli i podeszłam do ogromnego okna. Ten las się nie zmienia.Chciałabym wyjść na zewnątrz i wiem, że mogę, ale jednak coś mi nie pozwala. Nie wiem co to jest. Nie wiem czy boję się reakcji Harry'ego, czy nie robię tego, bo martwię się o niego. Prosi za każdym razem, żebym została w zamku, więc musi mieć do tego powód. Uderzyłam czołem o szybę i ciężko westchnęłam. I tak wychodzę. Skierowałam się do drzwi, które łączyły mój pokój z Hazzy. 'Otwórz'. Obserwowałam jak powoli się przesuwają, ukazując wieczny bałagan Stylesa. Chłopak leżał na łóżku z ręką na oczach. Spał? Wychyliłam głowę i ostatecznie postanowiłam wejść. Harry szybko się podniósł. Był widocznie zdziwiony tym, że w ogóle przyszłam. Zdążyłam zauważyć jak zaciska szczękę, kiedy na mnie patrzy.
- Jesteś zły?
- Nie.- Zmarszczył brwi.- Dlaczego tak myślisz?- Westchnęłam.
- Chcę wyjść...- Powiedziałam. Loczek przyglądał mi się, analizując każdy mój ruch i słowo.- Na zewnątrz.- Dodałam. Styles wstał szybko, podchodząc do mnie. Wystraszyłam się jego reakcji, bo byłam święcie przekonana, że po prostu wybuchnie awantura. Ale on mocno mnie przytulił.
- Proszę Cię, Hope...- Wymamrotał. Nie wiedziałam jak reagować. Nie wybuchł. Coraz częściej mnie dotyka i nie boi się naruszyć mojej przestrzeni osobistej. Co ważniejsze, mnie to w ogóle nie przeszkadza.
- Gdzie prawdziwy Styles?- Zaśmiałam się. Nie chcę go zdenerwować.
- Co?
- Gdzie jest ten Harry Dupek Styles?- Uśmiech nie schodził mi z twarzy.- Gdzie jest Harry, który w tym momencie zamknąłby mnie w pokoju i nie wypuszczał? Gdzie jest Harry, który mnie NIE przytula?
- Zgubił się?- Hazz szeroko się uśmiechnął. Mój wzrok skupił się na jego policzkach, a dokładnie tych słodkich dołeczkach.- Chcesz wyjść?
- Tak i błagam, nie proś, żebym została, bo i tak wyjdę.
- Jasne, ale musisz poczekać jeszcze godzinę.
- Ja nic nie muszę- Upomniałam się. Taka jest prawda, mogę robić co tylko zechcę.
- Wiem, Hope. Proszę, zaczekaj jeszcze godzinę.
- Dlaczego?
- Pamiętasz mój genialny pomysł? Dotyczył on właśnie wyjścia. Dasz mi godzinę?- Uśmiechał się. Jego zielone oczy aż błagały o powiedzenie 'tak'. Harry planował moje wyjście na zewnątrz? Chciał mnie wypuścić?
- Trzydzieści minut.
- Pięćdziesiąt.
- Czterdzieści pięć.- Targowałam się z nim. Po prostu chcę już być wolna.
- Ubieraj się.
- Teraz?
- Masz minute- Zaśmiał się brunet. Mrugnęłam kilka razy oczami i pobiegłam do swojego pokoju. Z szafki wygrzebałam bluzę i znalazłam jakieś buty. Biegałam jak poparzona. Przypomniał mi się nasz wypad do lasu. To było bardzo specyficzne spotkanie. Wpadłam z powrotem do sypialni Hazzy. Chłopak stał gotowy.- Dwie minuty spóźnienia- Pokazałam mu język. Zanim się obejrzałam, szliśmy przez długi korytarz w stronę wyjścia. Na dworze było ciepło. Sądziłam, że będzie chłodniej. Przeszliśmy przez dziedziniec i zatrzymaliśmy się przed ogromną bramą. Poczułam dziwne uczucie w brzuchu. Jeszcze kilka sekund i będę wolna. Żelazne kraty zaczęły się podnosić, a ja po prostu rzuciłam się biegiem przed siebie. Słyszałam jak Harry za mną krzyczy. Czułam jedno- wolność. Wiatr rozwiewający mi włosy, zapach świeżego powietrza, szum liści. To wszystko upewniało mnie w tym, że w końcu jestem wolna. Zatrzymałam się po kilku minutach bardzo szybkiego, jak ma mnie, biegu. Oparłam się o drzewo, oddychając ciężko. Dopiero po kilkunastu sekundach Styles zdołał mnie dogonić.
- Boże, Hope...- Wydyszał. Zgiął się w pół, opierając dłonie o kolana.
- To nieziemskie uczucie.- Odpowiedziałam.
- Przepraszam.
- Za?- Obróciłam się w stronę Stylesa.
- Za to, że tu z Tobą jestem. Ale muszę mieć pewność, że nic ci nie grozi.
- Nie przeszkadza mi twoja obecność - Uśmiechnęłam się lekko. Naprawdę nie przeszkadzało mi to, że Styles będzie chodził za mną krok w krok i zapewne będzie kontrolował każdy mój ruch. Byleby nie był upierdliwy. Wtedy wszystko będzie w porządku. Rozglądnęłam się dookoła. Wszędzie drzewa. Brawo, Hope. Jesteś w lesie. Zaśmiałam się sama z siebie, przykuwając uwagę Harry'ego. Widząc jego minę, zaczęłam się śmiać jeszcze bardziej.
- Coś nie tak?- Hazz szeroko się uśmiechnął. To jest jakiś rekord! On nigdy się tyle nie uśmiechał. Przynajmniej odkąd go poznałam. Nie wiem jaka była jego przeszłość. Nie wiem jak często się uśmiechał, czy kogoś kochał. Zobaczyłam coś wśród drzew. Styles chyba też to zauważył, bo podszedł do mnie.
- Co to było?- Spojrzałam na niego.
- Nie wiem. Idziemy stąd.- Chłopak chwycił mój nadgarstek.
- O nie! Sprawdzę to!
- Hope, idziemy!- Wyrwałam się z jego uścisku, dając mu do zrozumienia, że zrobię jak chcę. Ale on nie dawał za wygraną.- Już rozumiesz, czemu cię zamknąłem?! Nie słuchasz mnie w żadnym stopniu! Skąd wiesz co to lub kto to! Hope, do cholery jasnej!- Krzyczał za mną. Przegiął. W minimalnym stopniu, ale jednak. Mam prawo robić co chcę i nie muszę słuchać jego zdania. Nie będę robić awantury. Nie mam na to siły. Zatrzymałam się. Odwróciłam w jego stronę i przycupnęłam na jednej nodze.
- Zadowolony?- Skrzyżowałam ręce na piersi. Chłopak podszedł do mnie.
- Zawsze musisz robić po swojemu?
- Zawsze musisz mi rozkazywać?
- Nigdy mnie nie słuchasz!
- Nigdy nie spróbowałeś mi zaufać.- Odgryzłam się i odwróciłam na pięcie, idąc w kierunku nieznanego czegoś, które najprawdopodobniej nadal stoi za jednym z drzew. Podeszłam i zobaczyłam dziecko. Małą dziewczynkę. Była naprawdę urocza, ale wystraszona. Chowała się za pniem, tak że było widać tylko kawałek jej twarzy. Kucnęłam obok niej, kiedy małe rączki mocniej przywarły do kory.
- Cześć, jestem Hope.- Uśmiechnęłam się. Czułam na sobie wzrok Stylesa, ale całkowicie go ignorowałam.- Nie bój się. Co tu robisz? Zgubiłaś się?
- Niedaleko jest wioska.- Usłyszałam za sobą głos chłopaka. Nagle wszystko zwolniło. Przyglądałam się twarzy dziewczynki. Krzyk z oddali.
- Alice! To nie jest śmieszne!- Spojrzałam w stronę, z której dobiegał. Niall... Alice... Wioska... Ten sen... Ten sen, po którym próbowałam 'uciec'. To wszystko to prawda?! Wstałam, próbując się uspokoić. Cholera!
- Alice...- Horan zatrzymał się jak tylko zobaczył, że stoję przy dziewczynce. Ona w jednej sekundzie puściła się drzewa.
- Śniłaś mi się- Powiedziała i pochyliła główkę na prawo. Lustrowała mnie wzrokiem.
- Ty mi też, mała.- Uśmiechnęłam się lekko. Nie chciałam jej wystraszyć.
- I Niall tam był.- Dopowiedziała.
- I Twoja mama.
- Czy my o czymś nie wiemy?- Odezwał się Harry. Wzięłam Alice na ręce.
- Co tu robicie?- Podeszłam do Nialla i oddałam mu dziewczynkę. Zmiana tematu. Bardzo szybka zmiana. Był wyraźnie zdziwiony tym, że w ogóle się do niego odezwałam.
- Bawimy się.- Odpowiedziała za niego mała.
- Nie możesz mi tak uciekać, księżniczko. Bałem się o Ciebie.- Blondyn zwrócił się do dziewczynki. Alice wspięła się po nim i usiadła na ramionach, chwytając się blond czupryny. Przeprosiła i przytuliła głowę Horana.- Nic się nie stało, ale nigdy więcej tak nie rób.- Kiwnęła głową i swoje duże oczy wbiła w moją osobę.
- Pobawisz się z nami?- Zdziwiłam się jej propozycją. Najpierw spojrzałam na Nialla, którego mina nic mi nie mówiła, po prostu czekał na odpowiedź, a potem odwróciłam się do Harry'ego, który obserwował całą sytuację. Chłopak wzruszył ramionami, uśmiechając się przy tym.
- Jasne.- Również się uśmiechnęłam.- Ale w co?
- W chowanego!
- O nie, mała.- Niall szybko zaprzeczył. Zdjął Alice ze swoich ramion i podniósł ją do góry na wyprostowanych rękach.- Na pewno nie w lesie. Za bardzo bym się o Ciebie bał.- Postawił ją na ziemi.
- W berka!- Krzyknęła dziewczynka i klepnęła mnie w nogę, uciekając. Stałam jak kołek, tak samo jak Niall. Nawzajem się w siebie wpatrywaliśmy. Wzruszyłam ramionami i uderzyłam go dłonią w klatkę piersiową.
- Berek!- Krzyknęłam i zaczęłam uciekać zanim zdążył się zorientować, że teraz to on goni. Alice przybiegła do mnie i obie skierowałyśmy się w stronę Harry'ego. Chwyciłam jago rękę, kiedy się mijaliśmy. Uciekaliśmy w trójkę, chowając się za drzewami, a Niall nie mógł nas dogonić, choć bardzo się starał. Rozdzieliliśmy się dopiero, kiedy drzewa stały się rzadsze. Alice pobiegła w wysoką trawę, Harry za jakiś głaz, a ja schowałam się za dość sporym pniem. Próbowałam uspokoić oddech i zachowywać się jak najciszej, ale kiedy usłyszałam wołanie Horana, nie mogłam powstrzymać śmiechu. Wychyliłam głowę, żeby zobaczyć gdzie on jest i... Nie było go. Co? Wyszłam zza pnia. W jednej sekundzie z drzewa zeskoczył Niall. Zaczęłam piszczeć i skakać w miejscu, bo zwyczajnie się wystraszyłam. Zanim zorientowałam się, że to tylko blondyn, on już uciekał. Wbiegł w trawę, porywając z niej śmiejącą się dziewczynkę. Zatrzymali się. Nialler szepnął coś na ucho małej i zniknęli w ogromnej trawie. Czemu ja nie biegnę?! Rzuciłam się w stronę, w której ostatni raz ich widziałam, ale niemal wryło mnie w ziemię, kiedy zobaczyłam uciekającego przede mną ogromnego, białego wilka z Alice na grzbiecie, która kurczowo przytulała się do jego sierści.
- Oszukujecie!- Krzyknęłam, śmiejąc się i zaczęłam ich gonić. Poczułam mocny uścisk w talii, kiedy przedzierałam się przez sięgającą mi do pasa trawę. Odwróciłam się gwałtownie, uderzając głowę o klatkę piersiową Harry'ego
- Barek?- Zaśmiałam się.
- Nie do końca. Skoro oni oszukują, to my też będziemy.
- Złowieszczy plan?
- Chcą wojny, to ją dostaną.- Harry się zaśmiał, a potem zagwizdał na palcach. Chyba wiem co się święci. Związałam włosy gumką, którą miałam na nadgarstku, żeby nie przeszkadzały mi w jeździe. Jak tylko podniosłam wzrok, zobaczyłam dwa jednorożce. Zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam, że są osiodłane.- Dasz sobie radę?- Harry wsiadł na jednego z nich.
- Wątpisz we mnie?- Wspięłam się na drugiego. Wydałam krótką komendę, ruszając za Hazzą, który już galopował wśród drzew. Te stworzenia są bardzo inteligentne. Śmiałam się w niebogłosy! Tak dobrze nie bawiłam się jeszcze nigdy w życiu! Moim oczom ukazali się Niall i Alice, którzy siedzieli na ogromnym kamieniu. Niall już nie był moim kochanym Irishem, a szkoda. Lubię patrzeć na niego, jako zwierze. Alice zaczęła piszczeć i skakać, wyrywając się Horanowi. Zatrzymałam się i chciałam zeskoczyć z grzbietu jednorożca, ale Niall mnie zatrzymał. Wskazał palcem na Harry'ego, który powoli jechał razem z Alice. Jej śmiech było chyba słychać w całym lesie. Zachwycała się zwierzęciem, przytulając się do jego grzywy. Harry odpowiadał na wszystkie zadane mu przez nią pytania. Wpatrywałam się w nich jak w obrazek. To było naprawdę słodkie. Nie spodziewałam się, że Styles może mieć takie podejście do dzieci. Z zamyślenia wyrwał mnie ruch. Jechałam za Hazzą, a za mną siedział Niall. Trzymał lejce, nadając tempa naszej jeździe. Wstrzymałam oddech, czując jego bliskość. Wyczuł to, bo mocniej zacisnął dłonie na lejcach i zwolnił, pozwalając odjechać Harry'emu i Alice.
- Boisz się?
- Nie.- Odpowiedziałam szybko. Natomiast w myślach padło jedne słowo- tak.
- To dobrze, bo nie ma czego.- Odpowiedział i lekko przyspieszył. W ciszy śledziliśmy dwójkę przed nami. Panikowałam, kiedy traciłam ich z oczu. Ciągle wymyślałam czarne scenariusze, typu- Hazza się gubi, a Niall wykorzystuje sytuacje i robi mi krzywdę. Nieważne jaką krzywdę. Mógłby mnie pobić, mógłby mnie zgwałć, a nawet zabić! Dramatyzuję? Nie? Tak? Gdzie do cholery jest Harry?! Zaczęłam gwałtownie się rozglądać. Straciłam ich z oczu!
- Pojechali w drugą stronę.- Powiedział spokojnie Niall, widząc jak zaczynam świrować.- Stęskniłem się za tobą, wiesz Hope?
- Możemy ich znaleźć?- Odpowiedziałam szybko, starając się nie dać po sobie poznać, że jestem kompletnie wystraszona. Mimo wszystko nie mogłam powstrzymać drżącego głosu.
- Powtórzę poprzednie pytanie, boisz się?- Dlaczego on nagle brzmi jak psychopata? Jak gwałciciel?! Jak morderca?!
- Nie- Tak.
- Hope...
- Nie- Tak! Tak bardzo się boję! Harry, gdzie ty do cholery jesteś?!
- Hope...
- Możesz mnie zostawić w spokoju! Zatrzymaj się!- Zaczęłam krzyczeć. Machałam rękoma, a do oczu napływały mi łzy.
- Ej, spokojnie. Denerwujesz go.- Blondyn poklepał jednorożca po karku.
- Zatrzymaj się.- Chłopak westchnął.
- Jeżeli...
- Zatrzymaj się!- Horan nie miał innego wyboru. Stanęliśmy w miejscu, ale kiedy miałam zeskoczyć, to on to zrobił. Zostałam siedzieć na grzbiecie i wpatrywać się w niego.
- Jedź do zamku, ja wrócę pieszo.- Coś mnie tknęło. Mianowicie twarz Nialla, której wreszcie zdołałam się przyjrzeć. Zaniepokoiły mnie (na szczęście) lekko zapadnięte policzki i blada skóra. Dlaczego nie zauważyłam tego wcześniej. Zacisnęłam pięści i nabrałam powietrza do płuc.
- Kiedy ostatni raz coś jadłeś?- Chłopak wzruszył ramionami.
- Dwa, trzy dni temu? Może cztery?- Moje oczy prawie opuściły oczodoły. To on jeszcze żyje? Ja bym umarła.
- W ogóle? Nic?
- Nie... Próbowałem coś zjeść, ale no nie mam apetytu i nie czuję się głodny. Poza tym, nie będę jadł na siłę, jeżeli czuję się dobrze.
- Ale Ty musisz coś zjeść!- Blondyn pokręcił głową i ruszył w swoją stronę. Stałam chwile bez ruchu, aż ostatecznie wydałam komendę i ruszyłam za nim.- Niall?
- A jeszcze przed chwilą nie chciałaś mnie słuchać.- Przewrócił oczami.- Co?
- Nie chciałam Cię słuchać?
- Zatrzymaj się, zatrzymaj!- Horan zaczął mnie udawać, co wywołało śmiech nas obojga.- A ja chciałem tylko wytłumaczyć Ci te wszystkie sytuacje z ostatnich dni.- Wytłumaczyć? Wytłumaczyć napady gniewu? Wytłumaczyć nazwanie mnie dziwką?
- Wytłumaczyć?- Zatrzymałam się, tak samo jak chłopak. Westchnął, przeskakując z nogi na nogę. I znowu widziałam w nim tego kochanego blondyna, na którym mogłam polegać. Ale obawy nadal mnie męczyły.
- Wracamy razem?- Uśmiechnął się lekko. Kiwnęłam głową, a on usiadł zaraz za mną, tak jak to było wcześniej. Na początku jechaliśmy w ciszy. Nie chciałam nalegać i naciskać, żeby powiedział mi o co chodzi. Nikt nie chciał mnie olśnić, bo to była jego sprawa.- Nie musisz się mnie bać, Hopie. Znasz mnie od dzieciństwa i wiesz jaki jestem, tak?
- Myślałam, że Cię znam, ale...
- Bo znasz.- Przerwał mi.- Te wybuchy gniewu, to...- Zająknął się. Mocniej zacisnął dłonie na lejcach.
Nie mogłem znieść tego, w jaki sposób ona na mnie patrzy. Z przerażeniem, z dystansem... Bała się mnie, a to wszystko przez niego! Ale jak jej powiem, to mnie znienawidzi! Nie odezwie się do mnie słowem! A teraz jest tak blisko. Mogę jej dotknąć, poczuć jej zapach. Brakowało mi tego.
- To?- Dopytywała się. Zacisnąłem szczękę. Wytłumacz jej wszystko po kolei od początku do końca. Powiedz, że to jego wina, że zabiłeś jej babcie, że to wypadek.- Niall?- Odwróciła się do mnie.
- Miałem wypadek.
- Jaki wypadek?- Zachowuj spokój. Powiedz jej.
- Hope, bo... No bo jak Twoja babcia...
- Moja babcia?
- Bo jak ja...
- Niall proszę, mów.
- Jak byłaś w psychiatryku i twoja babcia jeszcze żyła, to jej pomagałem. Kiedyś zszedłem do ciemnej piwnicy, bo miałem wymienić spaloną żarówkę i spadłem ze schodów. Uszkodziłem sobie coś w głowie i przestałem panować nad emocjami. Z czasem przyzwyczaiłem się z tym żyć i jest coraz lepiej, ale... Najciężej mi idzie z opanowaniem gniewu. Odbieram emocje kilka razy silniej niż przeciętna osoba, rozumiesz? Jeżeli jestem zły, to potrafię wpaść w furię. Inne emocje ustąpiły i teraz nie panuję tylko nad gniewem.- Wyszeptałem. Stchórzyłeś Horan. Wymyśliłem całą tą historyjkę, bo jestem zwyczajnym tchórzem, który nie potrafi się przyznać. Ja po prostu nie mogę, za bardzo mi na niej zależy. Przynajmniej połowa z tego jest prawdą. Poczułem jak mięśnie dziewczyny się napinają i zaczyna rozglądać się na boki. Zawsze tak robi, gdy się denerwuje. Puściłem lejce, obejmując ją w talii i opierając głowę na jej ramieniu.- Nie musisz się bać. Staram się nad sobą panować i nawet mi to wychodzi, ale ostatnio...- Westchnąłem.- Za dużo się działo, Hope. Biorę jakieś leki, które podobno mają pomóc. Nadal jestem tym Niallem, którego poznałaś kilka lat temu. Nie chcę, żebyś się mnie bała, proszę...
---------------------------------------------------
No hej Prówencje! Póki pamiętam, to życzę Wam WESOŁYCH ŚWIĄT! Teraz już wiecie co stało się z Niallem. Dlaczego tak się zachowywał, ale jednak nie powiedział całej prawdy. Wcale nie spadł ze schodów, a może spadł? Ale czy na pewno wymieniając żarówkę schorowanej staruszce? Wątpię... Cóż... Ten rozdział jest dla Was małym prezentem świątecznym :) Wracając do jego treści, jest z perspektywy wielu osób, ze względu na to, żeby pokazać w jakiś sposób panujące u bohaterów emocje :) W sumie to tyle XD Pozostaje mi jeszcze raz życzyć Wam Wesołych Świąt! Do następnego <3
*Oczami Hope*
Leżałam na łóżku wpatrując się w sufit. Czasem słyszałam cichy bełkot zza ściany. Nie mogę tu tak bezczynnie siedzieć! Nie potrafię! Wstałam z miękkiej pościeli i podeszłam do ogromnego okna. Ten las się nie zmienia.Chciałabym wyjść na zewnątrz i wiem, że mogę, ale jednak coś mi nie pozwala. Nie wiem co to jest. Nie wiem czy boję się reakcji Harry'ego, czy nie robię tego, bo martwię się o niego. Prosi za każdym razem, żebym została w zamku, więc musi mieć do tego powód. Uderzyłam czołem o szybę i ciężko westchnęłam. I tak wychodzę. Skierowałam się do drzwi, które łączyły mój pokój z Hazzy. 'Otwórz'. Obserwowałam jak powoli się przesuwają, ukazując wieczny bałagan Stylesa. Chłopak leżał na łóżku z ręką na oczach. Spał? Wychyliłam głowę i ostatecznie postanowiłam wejść. Harry szybko się podniósł. Był widocznie zdziwiony tym, że w ogóle przyszłam. Zdążyłam zauważyć jak zaciska szczękę, kiedy na mnie patrzy.
- Jesteś zły?
- Nie.- Zmarszczył brwi.- Dlaczego tak myślisz?- Westchnęłam.
- Chcę wyjść...- Powiedziałam. Loczek przyglądał mi się, analizując każdy mój ruch i słowo.- Na zewnątrz.- Dodałam. Styles wstał szybko, podchodząc do mnie. Wystraszyłam się jego reakcji, bo byłam święcie przekonana, że po prostu wybuchnie awantura. Ale on mocno mnie przytulił.
- Proszę Cię, Hope...- Wymamrotał. Nie wiedziałam jak reagować. Nie wybuchł. Coraz częściej mnie dotyka i nie boi się naruszyć mojej przestrzeni osobistej. Co ważniejsze, mnie to w ogóle nie przeszkadza.
- Gdzie prawdziwy Styles?- Zaśmiałam się. Nie chcę go zdenerwować.
- Co?
- Gdzie jest ten Harry Dupek Styles?- Uśmiech nie schodził mi z twarzy.- Gdzie jest Harry, który w tym momencie zamknąłby mnie w pokoju i nie wypuszczał? Gdzie jest Harry, który mnie NIE przytula?
- Zgubił się?- Hazz szeroko się uśmiechnął. Mój wzrok skupił się na jego policzkach, a dokładnie tych słodkich dołeczkach.- Chcesz wyjść?
- Tak i błagam, nie proś, żebym została, bo i tak wyjdę.
- Jasne, ale musisz poczekać jeszcze godzinę.
- Ja nic nie muszę- Upomniałam się. Taka jest prawda, mogę robić co tylko zechcę.
- Wiem, Hope. Proszę, zaczekaj jeszcze godzinę.
- Dlaczego?
- Pamiętasz mój genialny pomysł? Dotyczył on właśnie wyjścia. Dasz mi godzinę?- Uśmiechał się. Jego zielone oczy aż błagały o powiedzenie 'tak'. Harry planował moje wyjście na zewnątrz? Chciał mnie wypuścić?
- Trzydzieści minut.
- Pięćdziesiąt.
- Czterdzieści pięć.- Targowałam się z nim. Po prostu chcę już być wolna.
- Ubieraj się.
- Teraz?
- Masz minute- Zaśmiał się brunet. Mrugnęłam kilka razy oczami i pobiegłam do swojego pokoju. Z szafki wygrzebałam bluzę i znalazłam jakieś buty. Biegałam jak poparzona. Przypomniał mi się nasz wypad do lasu. To było bardzo specyficzne spotkanie. Wpadłam z powrotem do sypialni Hazzy. Chłopak stał gotowy.- Dwie minuty spóźnienia- Pokazałam mu język. Zanim się obejrzałam, szliśmy przez długi korytarz w stronę wyjścia. Na dworze było ciepło. Sądziłam, że będzie chłodniej. Przeszliśmy przez dziedziniec i zatrzymaliśmy się przed ogromną bramą. Poczułam dziwne uczucie w brzuchu. Jeszcze kilka sekund i będę wolna. Żelazne kraty zaczęły się podnosić, a ja po prostu rzuciłam się biegiem przed siebie. Słyszałam jak Harry za mną krzyczy. Czułam jedno- wolność. Wiatr rozwiewający mi włosy, zapach świeżego powietrza, szum liści. To wszystko upewniało mnie w tym, że w końcu jestem wolna. Zatrzymałam się po kilku minutach bardzo szybkiego, jak ma mnie, biegu. Oparłam się o drzewo, oddychając ciężko. Dopiero po kilkunastu sekundach Styles zdołał mnie dogonić.
- Boże, Hope...- Wydyszał. Zgiął się w pół, opierając dłonie o kolana.
- To nieziemskie uczucie.- Odpowiedziałam.
- Przepraszam.
- Za?- Obróciłam się w stronę Stylesa.
- Za to, że tu z Tobą jestem. Ale muszę mieć pewność, że nic ci nie grozi.
- Nie przeszkadza mi twoja obecność - Uśmiechnęłam się lekko. Naprawdę nie przeszkadzało mi to, że Styles będzie chodził za mną krok w krok i zapewne będzie kontrolował każdy mój ruch. Byleby nie był upierdliwy. Wtedy wszystko będzie w porządku. Rozglądnęłam się dookoła. Wszędzie drzewa. Brawo, Hope. Jesteś w lesie. Zaśmiałam się sama z siebie, przykuwając uwagę Harry'ego. Widząc jego minę, zaczęłam się śmiać jeszcze bardziej.
- Coś nie tak?- Hazz szeroko się uśmiechnął. To jest jakiś rekord! On nigdy się tyle nie uśmiechał. Przynajmniej odkąd go poznałam. Nie wiem jaka była jego przeszłość. Nie wiem jak często się uśmiechał, czy kogoś kochał. Zobaczyłam coś wśród drzew. Styles chyba też to zauważył, bo podszedł do mnie.
- Co to było?- Spojrzałam na niego.
- Nie wiem. Idziemy stąd.- Chłopak chwycił mój nadgarstek.
- O nie! Sprawdzę to!
- Hope, idziemy!- Wyrwałam się z jego uścisku, dając mu do zrozumienia, że zrobię jak chcę. Ale on nie dawał za wygraną.- Już rozumiesz, czemu cię zamknąłem?! Nie słuchasz mnie w żadnym stopniu! Skąd wiesz co to lub kto to! Hope, do cholery jasnej!- Krzyczał za mną. Przegiął. W minimalnym stopniu, ale jednak. Mam prawo robić co chcę i nie muszę słuchać jego zdania. Nie będę robić awantury. Nie mam na to siły. Zatrzymałam się. Odwróciłam w jego stronę i przycupnęłam na jednej nodze.
- Zadowolony?- Skrzyżowałam ręce na piersi. Chłopak podszedł do mnie.
- Zawsze musisz robić po swojemu?
- Zawsze musisz mi rozkazywać?
- Nigdy mnie nie słuchasz!
- Nigdy nie spróbowałeś mi zaufać.- Odgryzłam się i odwróciłam na pięcie, idąc w kierunku nieznanego czegoś, które najprawdopodobniej nadal stoi za jednym z drzew. Podeszłam i zobaczyłam dziecko. Małą dziewczynkę. Była naprawdę urocza, ale wystraszona. Chowała się za pniem, tak że było widać tylko kawałek jej twarzy. Kucnęłam obok niej, kiedy małe rączki mocniej przywarły do kory.
- Cześć, jestem Hope.- Uśmiechnęłam się. Czułam na sobie wzrok Stylesa, ale całkowicie go ignorowałam.- Nie bój się. Co tu robisz? Zgubiłaś się?
- Niedaleko jest wioska.- Usłyszałam za sobą głos chłopaka. Nagle wszystko zwolniło. Przyglądałam się twarzy dziewczynki. Krzyk z oddali.
- Alice! To nie jest śmieszne!- Spojrzałam w stronę, z której dobiegał. Niall... Alice... Wioska... Ten sen... Ten sen, po którym próbowałam 'uciec'. To wszystko to prawda?! Wstałam, próbując się uspokoić. Cholera!
- Alice...- Horan zatrzymał się jak tylko zobaczył, że stoję przy dziewczynce. Ona w jednej sekundzie puściła się drzewa.
- Śniłaś mi się- Powiedziała i pochyliła główkę na prawo. Lustrowała mnie wzrokiem.
- Ty mi też, mała.- Uśmiechnęłam się lekko. Nie chciałam jej wystraszyć.
- I Niall tam był.- Dopowiedziała.
- I Twoja mama.
- Czy my o czymś nie wiemy?- Odezwał się Harry. Wzięłam Alice na ręce.
- Co tu robicie?- Podeszłam do Nialla i oddałam mu dziewczynkę. Zmiana tematu. Bardzo szybka zmiana. Był wyraźnie zdziwiony tym, że w ogóle się do niego odezwałam.
- Bawimy się.- Odpowiedziała za niego mała.
- Nie możesz mi tak uciekać, księżniczko. Bałem się o Ciebie.- Blondyn zwrócił się do dziewczynki. Alice wspięła się po nim i usiadła na ramionach, chwytając się blond czupryny. Przeprosiła i przytuliła głowę Horana.- Nic się nie stało, ale nigdy więcej tak nie rób.- Kiwnęła głową i swoje duże oczy wbiła w moją osobę.
- Pobawisz się z nami?- Zdziwiłam się jej propozycją. Najpierw spojrzałam na Nialla, którego mina nic mi nie mówiła, po prostu czekał na odpowiedź, a potem odwróciłam się do Harry'ego, który obserwował całą sytuację. Chłopak wzruszył ramionami, uśmiechając się przy tym.
- Jasne.- Również się uśmiechnęłam.- Ale w co?
- W chowanego!
- O nie, mała.- Niall szybko zaprzeczył. Zdjął Alice ze swoich ramion i podniósł ją do góry na wyprostowanych rękach.- Na pewno nie w lesie. Za bardzo bym się o Ciebie bał.- Postawił ją na ziemi.
- W berka!- Krzyknęła dziewczynka i klepnęła mnie w nogę, uciekając. Stałam jak kołek, tak samo jak Niall. Nawzajem się w siebie wpatrywaliśmy. Wzruszyłam ramionami i uderzyłam go dłonią w klatkę piersiową.
- Berek!- Krzyknęłam i zaczęłam uciekać zanim zdążył się zorientować, że teraz to on goni. Alice przybiegła do mnie i obie skierowałyśmy się w stronę Harry'ego. Chwyciłam jago rękę, kiedy się mijaliśmy. Uciekaliśmy w trójkę, chowając się za drzewami, a Niall nie mógł nas dogonić, choć bardzo się starał. Rozdzieliliśmy się dopiero, kiedy drzewa stały się rzadsze. Alice pobiegła w wysoką trawę, Harry za jakiś głaz, a ja schowałam się za dość sporym pniem. Próbowałam uspokoić oddech i zachowywać się jak najciszej, ale kiedy usłyszałam wołanie Horana, nie mogłam powstrzymać śmiechu. Wychyliłam głowę, żeby zobaczyć gdzie on jest i... Nie było go. Co? Wyszłam zza pnia. W jednej sekundzie z drzewa zeskoczył Niall. Zaczęłam piszczeć i skakać w miejscu, bo zwyczajnie się wystraszyłam. Zanim zorientowałam się, że to tylko blondyn, on już uciekał. Wbiegł w trawę, porywając z niej śmiejącą się dziewczynkę. Zatrzymali się. Nialler szepnął coś na ucho małej i zniknęli w ogromnej trawie. Czemu ja nie biegnę?! Rzuciłam się w stronę, w której ostatni raz ich widziałam, ale niemal wryło mnie w ziemię, kiedy zobaczyłam uciekającego przede mną ogromnego, białego wilka z Alice na grzbiecie, która kurczowo przytulała się do jego sierści.
- Oszukujecie!- Krzyknęłam, śmiejąc się i zaczęłam ich gonić. Poczułam mocny uścisk w talii, kiedy przedzierałam się przez sięgającą mi do pasa trawę. Odwróciłam się gwałtownie, uderzając głowę o klatkę piersiową Harry'ego
- Barek?- Zaśmiałam się.
- Nie do końca. Skoro oni oszukują, to my też będziemy.
- Złowieszczy plan?
- Chcą wojny, to ją dostaną.- Harry się zaśmiał, a potem zagwizdał na palcach. Chyba wiem co się święci. Związałam włosy gumką, którą miałam na nadgarstku, żeby nie przeszkadzały mi w jeździe. Jak tylko podniosłam wzrok, zobaczyłam dwa jednorożce. Zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam, że są osiodłane.- Dasz sobie radę?- Harry wsiadł na jednego z nich.
- Wątpisz we mnie?- Wspięłam się na drugiego. Wydałam krótką komendę, ruszając za Hazzą, który już galopował wśród drzew. Te stworzenia są bardzo inteligentne. Śmiałam się w niebogłosy! Tak dobrze nie bawiłam się jeszcze nigdy w życiu! Moim oczom ukazali się Niall i Alice, którzy siedzieli na ogromnym kamieniu. Niall już nie był moim kochanym Irishem, a szkoda. Lubię patrzeć na niego, jako zwierze. Alice zaczęła piszczeć i skakać, wyrywając się Horanowi. Zatrzymałam się i chciałam zeskoczyć z grzbietu jednorożca, ale Niall mnie zatrzymał. Wskazał palcem na Harry'ego, który powoli jechał razem z Alice. Jej śmiech było chyba słychać w całym lesie. Zachwycała się zwierzęciem, przytulając się do jego grzywy. Harry odpowiadał na wszystkie zadane mu przez nią pytania. Wpatrywałam się w nich jak w obrazek. To było naprawdę słodkie. Nie spodziewałam się, że Styles może mieć takie podejście do dzieci. Z zamyślenia wyrwał mnie ruch. Jechałam za Hazzą, a za mną siedział Niall. Trzymał lejce, nadając tempa naszej jeździe. Wstrzymałam oddech, czując jego bliskość. Wyczuł to, bo mocniej zacisnął dłonie na lejcach i zwolnił, pozwalając odjechać Harry'emu i Alice.
- Boisz się?
- Nie.- Odpowiedziałam szybko. Natomiast w myślach padło jedne słowo- tak.
- To dobrze, bo nie ma czego.- Odpowiedział i lekko przyspieszył. W ciszy śledziliśmy dwójkę przed nami. Panikowałam, kiedy traciłam ich z oczu. Ciągle wymyślałam czarne scenariusze, typu- Hazza się gubi, a Niall wykorzystuje sytuacje i robi mi krzywdę. Nieważne jaką krzywdę. Mógłby mnie pobić, mógłby mnie zgwałć, a nawet zabić! Dramatyzuję? Nie? Tak? Gdzie do cholery jest Harry?! Zaczęłam gwałtownie się rozglądać. Straciłam ich z oczu!
- Pojechali w drugą stronę.- Powiedział spokojnie Niall, widząc jak zaczynam świrować.- Stęskniłem się za tobą, wiesz Hope?
- Możemy ich znaleźć?- Odpowiedziałam szybko, starając się nie dać po sobie poznać, że jestem kompletnie wystraszona. Mimo wszystko nie mogłam powstrzymać drżącego głosu.
- Powtórzę poprzednie pytanie, boisz się?- Dlaczego on nagle brzmi jak psychopata? Jak gwałciciel?! Jak morderca?!
- Nie- Tak.
- Hope...
- Nie- Tak! Tak bardzo się boję! Harry, gdzie ty do cholery jesteś?!
- Hope...
- Możesz mnie zostawić w spokoju! Zatrzymaj się!- Zaczęłam krzyczeć. Machałam rękoma, a do oczu napływały mi łzy.
- Ej, spokojnie. Denerwujesz go.- Blondyn poklepał jednorożca po karku.
- Zatrzymaj się.- Chłopak westchnął.
- Jeżeli...
- Zatrzymaj się!- Horan nie miał innego wyboru. Stanęliśmy w miejscu, ale kiedy miałam zeskoczyć, to on to zrobił. Zostałam siedzieć na grzbiecie i wpatrywać się w niego.
- Jedź do zamku, ja wrócę pieszo.- Coś mnie tknęło. Mianowicie twarz Nialla, której wreszcie zdołałam się przyjrzeć. Zaniepokoiły mnie (na szczęście) lekko zapadnięte policzki i blada skóra. Dlaczego nie zauważyłam tego wcześniej. Zacisnęłam pięści i nabrałam powietrza do płuc.
- Kiedy ostatni raz coś jadłeś?- Chłopak wzruszył ramionami.
- Dwa, trzy dni temu? Może cztery?- Moje oczy prawie opuściły oczodoły. To on jeszcze żyje? Ja bym umarła.
- W ogóle? Nic?
- Nie... Próbowałem coś zjeść, ale no nie mam apetytu i nie czuję się głodny. Poza tym, nie będę jadł na siłę, jeżeli czuję się dobrze.
- Ale Ty musisz coś zjeść!- Blondyn pokręcił głową i ruszył w swoją stronę. Stałam chwile bez ruchu, aż ostatecznie wydałam komendę i ruszyłam za nim.- Niall?
- A jeszcze przed chwilą nie chciałaś mnie słuchać.- Przewrócił oczami.- Co?
- Nie chciałam Cię słuchać?
- Zatrzymaj się, zatrzymaj!- Horan zaczął mnie udawać, co wywołało śmiech nas obojga.- A ja chciałem tylko wytłumaczyć Ci te wszystkie sytuacje z ostatnich dni.- Wytłumaczyć? Wytłumaczyć napady gniewu? Wytłumaczyć nazwanie mnie dziwką?
- Wytłumaczyć?- Zatrzymałam się, tak samo jak chłopak. Westchnął, przeskakując z nogi na nogę. I znowu widziałam w nim tego kochanego blondyna, na którym mogłam polegać. Ale obawy nadal mnie męczyły.
- Wracamy razem?- Uśmiechnął się lekko. Kiwnęłam głową, a on usiadł zaraz za mną, tak jak to było wcześniej. Na początku jechaliśmy w ciszy. Nie chciałam nalegać i naciskać, żeby powiedział mi o co chodzi. Nikt nie chciał mnie olśnić, bo to była jego sprawa.- Nie musisz się mnie bać, Hopie. Znasz mnie od dzieciństwa i wiesz jaki jestem, tak?
- Myślałam, że Cię znam, ale...
- Bo znasz.- Przerwał mi.- Te wybuchy gniewu, to...- Zająknął się. Mocniej zacisnął dłonie na lejcach.
*Oczami Nialla*
Nie mogłem znieść tego, w jaki sposób ona na mnie patrzy. Z przerażeniem, z dystansem... Bała się mnie, a to wszystko przez niego! Ale jak jej powiem, to mnie znienawidzi! Nie odezwie się do mnie słowem! A teraz jest tak blisko. Mogę jej dotknąć, poczuć jej zapach. Brakowało mi tego.
- To?- Dopytywała się. Zacisnąłem szczękę. Wytłumacz jej wszystko po kolei od początku do końca. Powiedz, że to jego wina, że zabiłeś jej babcie, że to wypadek.- Niall?- Odwróciła się do mnie.
- Miałem wypadek.
- Jaki wypadek?- Zachowuj spokój. Powiedz jej.
- Hope, bo... No bo jak Twoja babcia...
- Moja babcia?
- Bo jak ja...
- Niall proszę, mów.
- Jak byłaś w psychiatryku i twoja babcia jeszcze żyła, to jej pomagałem. Kiedyś zszedłem do ciemnej piwnicy, bo miałem wymienić spaloną żarówkę i spadłem ze schodów. Uszkodziłem sobie coś w głowie i przestałem panować nad emocjami. Z czasem przyzwyczaiłem się z tym żyć i jest coraz lepiej, ale... Najciężej mi idzie z opanowaniem gniewu. Odbieram emocje kilka razy silniej niż przeciętna osoba, rozumiesz? Jeżeli jestem zły, to potrafię wpaść w furię. Inne emocje ustąpiły i teraz nie panuję tylko nad gniewem.- Wyszeptałem. Stchórzyłeś Horan. Wymyśliłem całą tą historyjkę, bo jestem zwyczajnym tchórzem, który nie potrafi się przyznać. Ja po prostu nie mogę, za bardzo mi na niej zależy. Przynajmniej połowa z tego jest prawdą. Poczułem jak mięśnie dziewczyny się napinają i zaczyna rozglądać się na boki. Zawsze tak robi, gdy się denerwuje. Puściłem lejce, obejmując ją w talii i opierając głowę na jej ramieniu.- Nie musisz się bać. Staram się nad sobą panować i nawet mi to wychodzi, ale ostatnio...- Westchnąłem.- Za dużo się działo, Hope. Biorę jakieś leki, które podobno mają pomóc. Nadal jestem tym Niallem, którego poznałaś kilka lat temu. Nie chcę, żebyś się mnie bała, proszę...
---------------------------------------------------
No hej Prówencje! Póki pamiętam, to życzę Wam WESOŁYCH ŚWIĄT! Teraz już wiecie co stało się z Niallem. Dlaczego tak się zachowywał, ale jednak nie powiedział całej prawdy. Wcale nie spadł ze schodów, a może spadł? Ale czy na pewno wymieniając żarówkę schorowanej staruszce? Wątpię... Cóż... Ten rozdział jest dla Was małym prezentem świątecznym :) Wracając do jego treści, jest z perspektywy wielu osób, ze względu na to, żeby pokazać w jakiś sposób panujące u bohaterów emocje :) W sumie to tyle XD Pozostaje mi jeszcze raz życzyć Wam Wesołych Świąt! Do następnego <3
Genialny :D i też życzę wesołych świąt :*
OdpowiedzUsuńKim jest "anonim"? :D
OdpowiedzUsuńGdybym chciała Wam powiedzieć kim on jest, to nie pisałabym, że to anonim XD
UsuńCudny rozdzial. Czekam na następny . Wesołych Świąt
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
I weeny
Ciemność :*
Jejku, ta scena z Niallem i Hope, płakałam, brakowało mi Niallera w tym opowiadaniu. Nawet Harry był normalny i nie dostał ataku szału, kiedy zobaczył Horana. Szkoda, że Hope się go boi. Według mnie Harry potrafi być jeszcze bardziej przerażający. A Alice? Alice jest cudowna, w sumie to dzięki tej zabawie w berek Niall i Hope mieli okazję porozmawiać. nie wiem tylko, czy Niall odważy się powiedzieć jej całą prawdę. Lepiej aby tego nie zrobił. Nie chcę, żeby się pokłócili i pogorszyli swoje stosunki. To byłoby straszne. Jej, ale się rozpisałam, hehe. Okey, kończę tą swoją litanię. A tak w ogóle to wesołych świąt. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńŚwietny prezent gwiazdkowy *,* Tobie też życzę Wesołych Świąt :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się rozdział podoba, nie ma błędów, a kilka perspektyw bardzo fajnie opisuje akcję :D
Do następnego i weny życzę ;*
Jeju hope i niall wreszcie <3 juz nie mogę sie doczekac następnego bd teraz przerwa świąteczna i licze na szybkie dodawanie rozdziałów jak te najlepszy prezent w postaci nowego rozdziału ale nie będę upierdliwa wiec,pisz jak chcesz ;) tak tylko mowie :) i wesołych świąt :*
OdpowiedzUsuń"Nie chce żebyś się mnie bała, proszę. " *.*
OdpowiedzUsuńMeega.
OdpowiedzUsuńWesołych świąt i weny życzę ;**
Jeju :D Ciesze sie że Niall i Hope mogli sobie porozmawiac .. Cały czas myśle jak Hope zareaguje na to jak sie dowie że to Niall zabil jej bacie . Tylko dlaczego ją zabił ? Ciesze sie ze pojawila sie tutaj Alice i mam nadzieje ze bedzie pojawiać sie częściej :D Świetny rozdzial .. Życze Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku :D
OdpowiedzUsuń