12. "I love you" He thought
Powoli zwlokłam się z kanapy i weszłam na górę, po drodze zabierając torby. Trzeba się powoli szykować... Już nigdy więcej nie piję! Chyba mi musiało paść na mózg! Weszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic. Stanęłam przed lustrem owinięta ręcznikiem. Wytarłam włosy i wyciągnęłam suszarkę. Wysuszyłam włoski i podkręciłam ich końcówki. Zrobiłam jeszcze makijaż i poszłam się ubrać. <KLIK> Może jeszcze nie zauważyliście, ale bardzo lubię czarny kolor. W sumie byłam już gotowa. Zeszłam na dół i walnęłam się na kanapę razem z telefonem. Z każdą minutą coraz bardziej się denerwowałam... A najlepsze, że nie przez to, że lubię Harry'ego, tylko bałam się, że może mi coś zrobić! Przecież on jest nieobliczalny!
- To co? Czekamy na Stylesa?- Na miejsce obok mnie wskoczył Nick.
- My?
- No chyba Cię nie zostawię, nie? Jeszcze z nim!
- Co racja, to racja...- Usłyszałam pukanie o szybę, a tak właściwie o drzwi tarasowe. Wystawała przez nie czupryna Hazzy.
- To jak, gotowa?- Kiwnęłam głową i podniosłam się z kanapy chowając telefon w kieszeni.- A on gdzie?- Kiwnął głową na Nicka.
- Yyy?- To on go widzi?! Jakim cudem? A no tak... Wampir... Harry widząc moją zdezorientowaną minę, pacnął się w czoło.
- On zostaje...- Stwierdził.
- Śnisz...- Nick wywrócił oczami.
- Hope! Powiedz mu coś!
- A sam sobie nie możesz dać rady?
- Jesteś taki mądry, bo nikt Ci od małego porządnie nie przyjebał?
- No dawaj!- Nick zaczął się śmiać. Taa, jemu nic nie może się stać. Jest duchem.
- Zachowujecie się jak dzieci!- Krzyknęłam.- Ty idziesz ze mną...- Pokazałam na Hazzę.- A Ty tu zostajesz! Będę z nim, tak? Raczej kolejne potworki mnie nie zjedzą, a jak już, to przecież będziesz o tym wiedział.
- No tak...
- Więc zostajesz...- Wyszłam na taras i stanęłam obok Stylesa.- To?
- Chodź...- Chwycił moją dłoń i zaczął prowadzić na swoje podwórko. Stanęliśmy przed garażem, a Hazz go otworzył. Stałam bez ruchu, a chłopak podszedł do jednego z motocykli.- Na nogach idziesz czy jak?
- No chyba w snach! Ja z Tobą nie jadę!
- Oj nie marudź...- Harry podjechał kawałek i zatrzymał się obok mnie.- Mam Cie tu siłą posadzić?
- Nie cierpię Cie!- Warknęłam i usiadłam zaraz za nim. Jeszcze nigdy nie jechałam motorem, ale nie ma się co dziwić. W psychiatryku nie ma takich przywilejów. Objęłam Harry'ego w pasie. Byłam niemal pewna, że się szczerzy! Ruszyliśmy z podjazdu. Nie miałam bladego pojęcia gdzie jedziemy! Zorientowałam się dopiero po kilku minutach. Byliśmy na tej samej drodze, na której odbywał się wyścig. Chwila... Ta droga prowadzi dalej w głąb lasu! Ten idiota wywozi mnie do lasu! Zajęta panikowaniem nie zauważyłam, że znacznie przyspieszyliśmy. Przytuliłam się do chłopaka. Uczucie, które mi towarzyszyło było... Wyjątkowe. Bałam się, ale też chciałam więcej i więcej. To jest jak uzależnienie... W oddali zobaczyłam, że asfaltowa droga się kończy, a zaczyna typowy leśny szlak. Zaczęliśmy zwalniać i ostatecznie się zatrzymaliśmy. Harry zgasił silnik i nagle wokół nastała idealna cisza. Zeszłam z maszyny i pochyliłam się do przodu. Musiałam trochę opanować stargane przez wiatr włosy.
- Podobało się?- Podniosłam się i popatrzyłam na Stylesa, który stał oparty o motor. Jego loczki były teraz jeszcze bardziej roztrzepane niż wcześniej.
- Może... Tak właściwie, to skoro tu się kończy droga, to jak to jest z tymi wyścigami?
- Jakbyś się tak do mnie nie tuliła, to zauważyłabyś zakręt.- Wywróciłam oczami.
- I to by było na tyle? Myślałam, że wymyślisz coś lepszego niż tylko przejażdżka.- Harry szeroko się uśmiechnął i podszedł do mnie.
- Dopiero się rozkręcam... Chodź...- Zaczął iść w głąb lasu. Ja stałam w miejscu i patrzyłam jak się oddala. Po kilku krokach się odwrócił.- Noo?
- Serio myślisz, że ja wejdę z Tobą do lasu? Tu nie ma żywej duszy!- Pominęłam fakt, że za godzinę czy może półtorej zacznie się ściemniać. Hazz wrócił z powrotem do mnie.
- Obiecałem Ci coś, tak?- Stanął naprzeciwko.- Tak?
- Tak.- Odpowiedziałam, bo byłam ciekawa do czego prowadzi ta rozmowa.
- Więc mi zaufaj i chodź...- Wbił we mnie te duże, zielone oczyska.
- Dlaczego miałabym Ci zaufać?
- No weź Hope!- Dźgnął mnie delikatnie w policzek.- Nie jestem chyba taki zły?- Westchnęłam ciężko. Problem w tym, że nie wiem jaki on jest. Strasznie zmienny...- Tak więc...- Ukłonił się, ręką wskazując drogę. Zaśmiałam się i ruszyłam w danym kierunku. Harry po kilku sekundach do mnie dołączył. W końcu to on tu jest przewodnikiem. Ale muszę przyznać, że randka jest po prostu boska! Nie ma to jak wywieźć dziewczynę do lasu i kazać jej po nim chodzić! Idealnie!
- Gdzie tak właściwie idziemy?- Przerwałam panującą między nami cisze. On by tego nie zrobił, jemu to pasowało!
- Zobaczysz!- Uśmiechnął się. Swoją drogą strasznie mnie to irytowało, ale już wolałam, żeby się szczerzył, niż próbował mnie zgwałcić.
- Nie lubię niespodzianek...- Może to dziwne, ale nie kojarzyły mi się najlepiej. Zawsze to były głupie żarty rówieśników nazywane "niespodziankami".
- Tą polubisz...
- Skąd ta pewność?
- Oj, no bo po prostu wiem! Jesteś strasznie upierdliwa!
- Dzięki, miły komplement...- Skwitowałam go i szłam dalej przed siebie. Może nie jestem za wesołą dziewczynką, ale co ja na to mogę? Taka jestem i koniec...
- Nie rozumiem Cie, Hope...- Zaczął i znalazł się strasznie blisko mnie. Popatrzyłam na niego, dając mu do zrozumienia, że ma kontynuować.- No bo... Raz jesteś uśmiechnięta, wesoła, dokuczasz mi... Później zamykasz się w sobie i po prostu płaczesz... A na koniec masz na wszystko wyjebane i nawet jakbym się teraz wywalił, to nie zaczniesz się ze mnie śmiać i nie walniesz jakimś błyskotliwym komentarzem, tylko wywrócisz oczami i poczekasz aż się pozbieram. Powiem szczerze, że próbowałem rozgryźć od czego zależy to wszystko, ale nie wiem! Po prostu nie mam pojęcia!
- Jezu, Styles!- Krzyknęłam i zatrzymałam się w miejscu patrząc na niego wielkimi oczami.
- Co?
- Ty myślisz?!
- No widzisz! A sekundę temu Ci to wisiało!- Zaczął machać rękami.
- Nadal wisi...- Mruknęłam i ruszyłam dalej.
- Teraz to robisz specjalnie!- W duchu się z niego śmiałam, ale czas pokazać moją trzecią wersję. Obróciłam głowę, tak żeby nie mógł zobaczyć mojej twarzy i rozpłakałam się.- Ej, Hope...- Znalazł się przede mną i teraz szedł tyłem do kierunku trasy. Chwycił delikatnie mój podbródek. Ignorowałam go i szłam dalej, a on robił to samo, tylko tyłem. W jednak sekundzie oboje znaleźliśmy się na ziemi. Nie mogłam powstrzymać śmiechu, to musiało się tak skończyć! Wbiłam twarz w tors chłopaka i śmiałam się jeszcze bardziej.- To jak? Zostajemy tak, bo mi pasuje...- W miarę się opanowałam i wróciłam do rzeczywistości. Podniosłam głowę. Leżałam na Harrym, a on głupio się szczerzyły. Obejmował mnie w talii. Mimowolnie się skrzywiłam.
- Raczej nie...- Wstałam powoli i otrzepałam ubrania z pyłu. Hazz zrobił to samo.
- Nic Ci nie jest?- Chciał położyć dłonie na moich biodrach, ale się cofnął. To było co najmniej dziwne.
- Nie, a Tobie?- Udawałam, że nawet tego nie zauważyłam.
- Chyba nie...
- Zapeszyłeś!- Dźgnęłam go palcem w brzuch.
- Bywa. Chodź, idziemy dalej.- Ruszył przed siebie.
- Daleko jeszcze?
- Idziemy niecałe 10 minut, a Ty już narzekasz!
- Nie narzekam, tylko pytam.
- Jeszcze kawałek...- Kiwnęłam głową. No może nie wyszłam całkiem bez szwanku z tego małego wypadku. Trochę boli mnie kostka. Zorientowałam się dopiero, kiedy zaczęliśmy iść. Przejdzie...- To już tutaj...- Zatrzymaliśmy się przed jakimś ogromnym głazem. Dróżka się skończyła, a wokół nie było nic! To po to tu szłam?! Żeby zobaczyć wielki kamień?!
- Yyy...- Spojrzałam na Harry'ego pytająco.
- Zawiązujemy oczka...- Wyciągnął opaskę.
- Nie! Nie zgadzam się!- Jeszcze czego! Zaciągnie mnie nie wiadomo gdzie! Nie i koniec!
- Całą drogę nie zrobiłem nic takiego... Chyba możesz mi zaufać, hm?- Jego tatuaże i kolczyki kłócą się z tą grzeczną postawą. Hazz stanął za mną i nałoży mi opaskę na oczy.- Zaufaj mi...- Mruknął gdzieś za moim uchem. Bałam się jak cholera! Złapał moje dłonie. Poczułam się co najmniej dziwnie. Zawsze miałam Harry'ego za tego złego, ale chyba się myliłam. Nie jest taki zły i z każdym dniem mi to w jakiś sposób udowadnia.- Uwaga korzeń...- Uśmiechnęłam się lekko. Przekroczyłam go i dalej szłam tak jak prowadził Hazz. Nie wiem ile uszliśmy, ale na moje to było maksymalnie dziesięć porządnych kroków, ale z racji, że ja szłam po omacku to wyszło około dwudziestu. Zatrzymaliśmy się w miejscu, a Harry znalazł się zaraz za mną. Czułam na karku jego oddech.- Chyba nie wiesz za dużo o "naszym" świecie, skoro całe dzieciństwo spędziłaś w psychiatryku, prawda?
- Skąd o tym wiesz?!- Chciałam zdjąć opaskę, ale on mi na to nie pozwolił.
- Każdy tutaj zna historie wybranki... Tylko niektórzy myślą, że nadal tam jesteś...
- Ale...
- To odpowiesz mi na pytanie?- Przerwał mi.
- Prawda, nie orientuję się.- Westchnęłam. Z nim nie podyskutuje, bo i tak postawi ma swoim i nie odpowie na żadne z zadanych przeze mnie pytań.
- I pewnie nie wiesz jakie stworzenia w ogóle istnieją...
- Do rzeczy.- Podskakiwałam lekko w miejscu przygryzając wargę. Za dużo czasu bez obrazu. Harry zaśmiał się za moimi plecami i zdjął opaskę z oczu. Staliśmy na dość sporej polanie.- Jak to jest możliwe, przecież tam kończyła się droga, a wokół były tylko drzewa?
- Są takie rzeczy, których nie zobaczysz od tak.
- I przyszliśmy tu tylko na jakąś bajeczną polankę?- Popatrzyłam na niego jak na idiotę.
- Czekaj...- Uśmiechną się i gwizdnął na palcach. Teraz to już w ogóle... Moja mina musiała wyglądać genialnie.- No poczekaj!- Kiwnęłam lekko głową. Wzrok wbiłam w swoje buty. Nawet nie zauważyłam, kiedy Hazz się przybliżył.- Patrz...- Pokazał palcem na drugi koniec polany.
- Nic tam nie ma...- Odwróciłam się, a on się zaśmiał. Jedną rękę położył na moim biodrze, a drugą nadal wskazywał tamto miejsce. Gwizdnął jeszcze raz.- O co tu chodzi?
- Naprawdę nie widzisz?- Skrzywiłam się lekko.
- Nie?- Loczek westchnął i stanął jeszcze bliżej. Oparł brodę o moje ramie.
- Zamknij oczy...
- Po co?
- Zamknij, skup się i otwórz.
- No dobra...- Zamknęłam paczadła i chwilę tak stałam wsłuchując się w różne odgłosy. Ktoś chodził po trawie, ale nie byłam to ani ja, ani Harry. Powoli zaczęłam otwierać oczy. Przed sobą zobaczyłam najprawdziwszego jednorożca. Szczerze powiedziawszy najpierw się wystraszyłam.
Chciałam się cofnąć, ale ciało Stylesa mi to uniemożliwiało.- On nam nie zrobi krzywdy?
- Nie, skąd?
- Myślałam, że to są tylko bajki...
- Ten jest prawdziwy...- Harry mnie puścił i powoli zaczął podchodzić do zwierzęcia.
- I one tak żyją w normalnym lesie?
- Nawet ty miałaś problem, żeby go zobaczyć...- Loczek lekko się zaśmiał.- Nie jesteśmy też zupełnie w zwykłym lesie.
- To znaczy?
- Pamiętasz tamten kamień? Jesteśmy po drugiej stronie.
- Ale jak?
- Stworzenia takie jak to nie mogą zwyczajnie chodzić sobie po świecie śmiertelników, tak? Musimy się chować, a to jest pewna forma kamuflażu... Ludzie tu nie wejdą.- No to jest gorzej niż myślałam! Cały czas sądziłam, że coś tam wiem na temat tego świata, tym czasem okazuje się, że jestem kompletnie zielona. Harry już swobodnie głaskał zwierzaka, a ja nadal stałam jak kołek z boku.- Nie bój się... Tobie to na pewno nie zrobi krzywdy...
- Skąd wiesz?
- Wyczuwa kim jesteś...- Powoli podeszłam do konia. Wyciągnęłam do niego rękę, żeby mógł mnie powąchać. Jednorożec przybliżył mordkę do mojej dłoni. Mogłam poczuć jak oddycha. Harry pstryknął palcami, a zwierze momentalnie się odwróciło w jego stronę.
- Słucha Cię... Jakim cudem?
- Ja...- Zająknął się.- Nie jestem tu pierwszy raz.- Czyli coś ukrywa. Świetnie. Kolejna tajemnica Harry'ego Stylesa. I tak się kiedyś dowiem. To przecież ja! Chyba bym umarła z ciekawości... Kiwnęłam lekko głową i podeszłam do nich. W oddali zobaczyłam kolejnego jednorożca, który niepewnie wychodził na polanę. Szczerze powiedziawszy czułam się jak mała, zagubiona dziewczynka. Tak naprawdę nic nie wiem o tym świecie... Spojrzałam na Harry'ego, a on lekko się uśmiechnął.- Idź, nie zje cie...- Pokazałam mu język i ruszyłam w stronę zwierzęcia. Kostka daje się coraz bardziej we znaki. Byłam już coraz bliżej stworzenia, kiedy ono zaczęło się cofać.
- Nie, nie, nie...- Wyciągnęłam przed siebie ręce. Nie wiem czemu, tak po prostu. Hazz mnie obserwował, czułam na sobie jego wzrok.- Nie zrobię ci krzywdy.- Moja dłoń znalazła się na jego mordce. Jednorożec nieznacznie się do mnie przybliżył. Pochylił głowę, tak że teraz miałam jego róg na wysokości brzucha. Wystraszyłam się, kiedy zwierze ruszyło do przodu. Na szczęście nie chciał mnie zabić! Jak to brzmi. Róg przeszedł między moją ręką, a bokiem. Koń popychał mnie lekko łbem. - O co ci chodzi?- Odsunęłam się. Jak nie gadam z wilkiem, to z koniem. Takie rzeczy tylko Hope.
- Lubi Cie...- Harry znalazł się obok mnie. Pstryknął palcami, a zwierze uklękło! No przysięgam, no! Coś jak wielbłąd.- Wskakuj!- Styles poklepał grzbiet jednorożca.
- Pogieło Cię?!
- One są oswojone, jakbyś nie zauważyła. Poza tym wbrew temu ostremu rogowi, są bardzo przyjazne! Dawaj!- Sam na niego wskoczył. Zwierze się podniosło, a ja dalej stałam jak kołek. Hazz gwizdną i zaraz obok mnie znalazł się drugi jednorożec. Zrobił to samo co poprzedni.
- Sama nie wsiadam...- Harry wywrócił oczami i zeskoczył z grzbietu konia. Usiadł na drugim i wyciągnął do mnie rękę. Jakaś tam część mnie tego chciała, bo w końcu mogę się przejechać na jednorożcu! Ale strach chyba wygrywał. Przełknęłam ślinę i niepewnie chwyciłam rękę Hazzy siadając przed nim. Zwierze się podniosło, a ja zamknęłam oczy i zaczęłam piszczeć.
- Bo go wystraszysz!- Styles zaczął się za mną śmiać.
- A spadłeś kiedyś z jednorożca? Bo mogę ci to zafundować.- Warknęłam.
- Tu nie ma się czego bać... No może tyle, że jedziemy na oklep, a to nie jest specjalnie komfortowe...- Mruknął, a ja zaczęłam się śmiać.- To jak, gotowa?
- Na co?- Harry nic nie odpowiedział, tylko gwizdnął, a zwierze ruszyło przed siebie. Na nowo zamknęłam oczy, ale już po kilkunastu sekundach odważyłam się je otworzyć. W sumie ten las nie różnił się niczym od zwykłego. Jechaliśmy dość powoli. Zarówno ja, jak i Harry rozglądaliśmy się na wszystkie strony. Schyliłam się, żeby nie zahaczyć o gałąź, która była akurat na naszej wysokości. Ja się pochyliłam, ale Hazz nie bardzo. Dostał nią w twarz i spadł.- Stój!- Klepnęłam lekko zwierze w szyję i muszę przyznać, że jest bardzo mądre. Wykonało moje polecenie, a ja szybko z niego zeskoczyłam. Styles leżał plackiem na ziemi i trzymał się za głowę. Zaczęłam się śmiać jak idiotka. Wyciągnęłam do niego rękę i pomogłam mu wstać. Nadal nie powstrzymywałam śmiechu.
- No tak, bo nic nie jest tak zabawne, jak ludzkie nieszczęście!- Harry zrobił głupią minę i przetrzepał włosy pozbywając się z nich pyłu.
- Nic Ci się nie stało?- Próbowałam zachować kamienną twarz, no ale nie mogłam się powstrzymać!
- Chyba nie, ale lepiej już wracajmy.- Kiwnęłam głową i ponownie wsiedliśmy na jednorożca. Całą drogę powrotną się chichrałam, a Styles ponosił klęski próbując mnie uspokoić. Znaleźliśmy się z powrotem na polanie. Powoli zaczęło się ściemniać. Zwierzaki nas opuściły, a Harry ruszył ścieżką. Szłam po cichu za nim, starałam się ignorować bolącą kostkę. Nagle stało się coś dziwnego. Znaleźliśmy się przed tym głazem. Rozglądnęłam się, a za nim nie było żadnej ścieżki. Położyłam na nim dłonie i nic, skała jak skała.
- Yyy...- Mruknęłam sama do siebie. Hazz stanął obok mnie.
- To jest przejście do tamtego lasu.
- Ale jak?
- A skąd ja mam wiedzieć?! Grunt, że wiem, że ono tu jest!- Kiwnęłam lekko głową.
- Chodź robi się ciemno i chłodno.- Ruszyłam przed siebie.
- Jest ci zimno?
- Narazie nie...- Uśmiechnęłam się do niego lekko.
- Utykasz...
- Bo boli mnie kostka, po tym naszym upadku...- Między nami zapadła chwila ciszy. Nie chcę być w lesie po ciemku, nawet jeżeli będę z Harrym. Chodź z nim to jestem w niezłym gównie... Nawet się nie zorientowałam, kiedy znalazłam się na rękach chłopaka.- Hazz!
- No co?
- Mogę iść sama.
- Boli Cię kostka i czy Ci się to podoba, czy nie i tak Cię poniosę.- Podsumował. No czyli nie mam nic do gadania...
Zaparkowaliśmy na podjeździe chłopaków. Było już naprawdę ciemno. To zaskakujące jak szybko zachodzi słońce. Zeszłam z motocykla i poprawiłam włosy.
- Dzięki było... Fajnie.- Dodałam po chwili zastanowienia. Nie powiem mu, że było wręcz zajebiście! Że widziałam tyle nowych rzeczy, że uśmiałam się za wszeczasy! Nie dam mu tej satysfakcji, bo to jednak Harry. Tak, Harry dupek Styles we własnej osobie. Może było miło i coś mi jednak dzisiaj udowodnił, ale nie mam zamiaru zmieniać teraz zachowania w stosunku do niego. Nadal nie ma takiej opcji, że kiedykolwiek z nim będę. Zgodziłam się, bo coś mu się należało za to, że ze mną został.
- Hope słuchasz mnie?- Poczułam jak ktoś dźga mnie w policzek.
- Yyy, tak, tak jasne...- Odpowiedziałam bez namysłu.
- Ty mała kłamczucho!- Styles podniósł mnie i ruszył w stronę mojego domu.
- Co ty robisz?
- Kostka Cie boli i to przeze mnie, więc Cię odprowadzam.
- Ta i może mnie jeszcze rozbierz, zanieś pod prysznic, ubierz, zanieś do sypialni... Taaak...- Wywróciłam oczami.
- Ja tam jestem za...
- Ej, obiecałeś mi coś!- Uderzyłam go w ramie.
- Już wróciliśmy, umowa nieważna.- Zaśmiał się i postawił przed drzwiami.
- Jeszcze raz dzięki.- Uśmiechnęłam się.
- Nie ma za co. To, dobranoc.-Odwrócił się na pięcie.
- Czekaj!
- Co?
- Masz coś we włosach...- Mruknęłam.- Chodź tu.- Stanęłam na palcach i zaczęłam grzebać mu w czuprynce.- To tylko gałązka, pewnie po Twoim epickim upadku z jednorożca!- Na nowo zaczęłam się śmiać. Dopiero teraz zorientowałam się, że między nami panuje jakieś dziwne napięcie. W jednej sekundzie ucichłam i wbiłam wzrok w tęczówki Harry'ego. Chłopak zaczął się nade mną pochylać. Nasze usta się złączyły i na kilka sekund zapomniałam o całym świecie, a później zorientowała się, że to Styles. Usłyszałam jak zamek w drzwiach się przekręca. Nick! Ratujesz mi życie. Szybko wymacałam klamkę i otworzyłam drzwi zatrzskując je Hazzie przed nosem. Oparłam się o drewnianą powierzchnię i spojrzałam na Nicka.
- Co ty byś beze mnie zrobiła?- Pokręcił głową.
- Kocham Cię!- Rzuciłam się na niego.- Wyciągniesz mnie nawet z największego bagna! Napierw Niall, a potem Harry...
- Nie musisz dziękować.- Uśmiechnęłam się lekko. Wyciągnęłam z kieszeni telefon, ale nie miałam kluczy. Musiały mi wypaść. Otworzyłam drzwi i znalazłam je na wycieraczce. Już miałam wracać do domu, kiedy coś mignęło w trawie.
---------------------------------------------------------
Jest rozdział! Cieszmy się i radujmy! xd Nie wiem czy miłym, czy niemiłym zaskoczeniem była liczba komentarzy pod ostatnią informacją. 13 komentarzy! Czyli jednak tu jesteście! Kto by się spodziewał? Wbrew pozorom, nie jest mi łatwo dodawać jeden rozdział tygodniowo ;-; Niestety... Kompletny zanik weny i komentarze mnie do tego zmusiły. Zawsze miałam po 7 rozdziałów na przód, a teraz ile? Tylko jeden, tak... Jeden! No cóż... Nic na to nie poradzę, że wena się mnie nie ima od 3 tygodni! Piszę dwa zdania tygodniowo... Módlcie się, żeby wróciła, bo inaczej nie wiem co zrobię! Chyba będę musiała zawiesić bloga do czasu, aż wróci! Tak! Tak będzie! No nic... Dzisiaj jestem na weselu... Niebieska sukienka, brązowy pasek, brązowe lity... Dam Wam zdjęcie w następnym rozdziale, ok? :) Przypominam, że jeżeli chcecie być na bieżąco tego co robię, to możecie zacząć śledzić mnie na Tt: @KlaudiaBodzek Tam też pewnie szybciej pojawi się zdjęcie z tego, jak byłam ubrana na wesele XD Staram się dodawać w miarę możliwości :) A teraz jak chcecie, to zapraszam do oglądnięcia zwiastuna, który robiłam na zamówienie :) Tak Wam daję pokazać XD Jeśli chcecie oglądnąć resztę to zapraszam na mój kanał na Yt :) <KLIK> A może potrzebujecie zwiastun? Jak tak, to piszcie, postaram się coś wykombinować XD
A macie link, bo mi się filmu szukać nie chce XD <KLIK>
P.S. Widzieliście już to dziecko? To ja jak włączą 1D w radiu XD Nie mogę! Leje z tego!
- To co? Czekamy na Stylesa?- Na miejsce obok mnie wskoczył Nick.
- My?
- No chyba Cię nie zostawię, nie? Jeszcze z nim!
- Co racja, to racja...- Usłyszałam pukanie o szybę, a tak właściwie o drzwi tarasowe. Wystawała przez nie czupryna Hazzy.
- To jak, gotowa?- Kiwnęłam głową i podniosłam się z kanapy chowając telefon w kieszeni.- A on gdzie?- Kiwnął głową na Nicka.
- Yyy?- To on go widzi?! Jakim cudem? A no tak... Wampir... Harry widząc moją zdezorientowaną minę, pacnął się w czoło.
- On zostaje...- Stwierdził.
- Śnisz...- Nick wywrócił oczami.
- Hope! Powiedz mu coś!
- A sam sobie nie możesz dać rady?
- Jesteś taki mądry, bo nikt Ci od małego porządnie nie przyjebał?
- No dawaj!- Nick zaczął się śmiać. Taa, jemu nic nie może się stać. Jest duchem.
- Zachowujecie się jak dzieci!- Krzyknęłam.- Ty idziesz ze mną...- Pokazałam na Hazzę.- A Ty tu zostajesz! Będę z nim, tak? Raczej kolejne potworki mnie nie zjedzą, a jak już, to przecież będziesz o tym wiedział.
- No tak...
- Więc zostajesz...- Wyszłam na taras i stanęłam obok Stylesa.- To?
- Chodź...- Chwycił moją dłoń i zaczął prowadzić na swoje podwórko. Stanęliśmy przed garażem, a Hazz go otworzył. Stałam bez ruchu, a chłopak podszedł do jednego z motocykli.- Na nogach idziesz czy jak?
- No chyba w snach! Ja z Tobą nie jadę!
- Oj nie marudź...- Harry podjechał kawałek i zatrzymał się obok mnie.- Mam Cie tu siłą posadzić?
- Nie cierpię Cie!- Warknęłam i usiadłam zaraz za nim. Jeszcze nigdy nie jechałam motorem, ale nie ma się co dziwić. W psychiatryku nie ma takich przywilejów. Objęłam Harry'ego w pasie. Byłam niemal pewna, że się szczerzy! Ruszyliśmy z podjazdu. Nie miałam bladego pojęcia gdzie jedziemy! Zorientowałam się dopiero po kilku minutach. Byliśmy na tej samej drodze, na której odbywał się wyścig. Chwila... Ta droga prowadzi dalej w głąb lasu! Ten idiota wywozi mnie do lasu! Zajęta panikowaniem nie zauważyłam, że znacznie przyspieszyliśmy. Przytuliłam się do chłopaka. Uczucie, które mi towarzyszyło było... Wyjątkowe. Bałam się, ale też chciałam więcej i więcej. To jest jak uzależnienie... W oddali zobaczyłam, że asfaltowa droga się kończy, a zaczyna typowy leśny szlak. Zaczęliśmy zwalniać i ostatecznie się zatrzymaliśmy. Harry zgasił silnik i nagle wokół nastała idealna cisza. Zeszłam z maszyny i pochyliłam się do przodu. Musiałam trochę opanować stargane przez wiatr włosy.
- Podobało się?- Podniosłam się i popatrzyłam na Stylesa, który stał oparty o motor. Jego loczki były teraz jeszcze bardziej roztrzepane niż wcześniej.
- Może... Tak właściwie, to skoro tu się kończy droga, to jak to jest z tymi wyścigami?
- Jakbyś się tak do mnie nie tuliła, to zauważyłabyś zakręt.- Wywróciłam oczami.
- I to by było na tyle? Myślałam, że wymyślisz coś lepszego niż tylko przejażdżka.- Harry szeroko się uśmiechnął i podszedł do mnie.
- Dopiero się rozkręcam... Chodź...- Zaczął iść w głąb lasu. Ja stałam w miejscu i patrzyłam jak się oddala. Po kilku krokach się odwrócił.- Noo?
- Serio myślisz, że ja wejdę z Tobą do lasu? Tu nie ma żywej duszy!- Pominęłam fakt, że za godzinę czy może półtorej zacznie się ściemniać. Hazz wrócił z powrotem do mnie.
- Obiecałem Ci coś, tak?- Stanął naprzeciwko.- Tak?
- Tak.- Odpowiedziałam, bo byłam ciekawa do czego prowadzi ta rozmowa.
- Więc mi zaufaj i chodź...- Wbił we mnie te duże, zielone oczyska.
- Dlaczego miałabym Ci zaufać?
- No weź Hope!- Dźgnął mnie delikatnie w policzek.- Nie jestem chyba taki zły?- Westchnęłam ciężko. Problem w tym, że nie wiem jaki on jest. Strasznie zmienny...- Tak więc...- Ukłonił się, ręką wskazując drogę. Zaśmiałam się i ruszyłam w danym kierunku. Harry po kilku sekundach do mnie dołączył. W końcu to on tu jest przewodnikiem. Ale muszę przyznać, że randka jest po prostu boska! Nie ma to jak wywieźć dziewczynę do lasu i kazać jej po nim chodzić! Idealnie!
- Gdzie tak właściwie idziemy?- Przerwałam panującą między nami cisze. On by tego nie zrobił, jemu to pasowało!
- Zobaczysz!- Uśmiechnął się. Swoją drogą strasznie mnie to irytowało, ale już wolałam, żeby się szczerzył, niż próbował mnie zgwałcić.
- Nie lubię niespodzianek...- Może to dziwne, ale nie kojarzyły mi się najlepiej. Zawsze to były głupie żarty rówieśników nazywane "niespodziankami".
- Tą polubisz...
- Skąd ta pewność?
- Oj, no bo po prostu wiem! Jesteś strasznie upierdliwa!
- Dzięki, miły komplement...- Skwitowałam go i szłam dalej przed siebie. Może nie jestem za wesołą dziewczynką, ale co ja na to mogę? Taka jestem i koniec...
- Nie rozumiem Cie, Hope...- Zaczął i znalazł się strasznie blisko mnie. Popatrzyłam na niego, dając mu do zrozumienia, że ma kontynuować.- No bo... Raz jesteś uśmiechnięta, wesoła, dokuczasz mi... Później zamykasz się w sobie i po prostu płaczesz... A na koniec masz na wszystko wyjebane i nawet jakbym się teraz wywalił, to nie zaczniesz się ze mnie śmiać i nie walniesz jakimś błyskotliwym komentarzem, tylko wywrócisz oczami i poczekasz aż się pozbieram. Powiem szczerze, że próbowałem rozgryźć od czego zależy to wszystko, ale nie wiem! Po prostu nie mam pojęcia!
- Jezu, Styles!- Krzyknęłam i zatrzymałam się w miejscu patrząc na niego wielkimi oczami.
- Co?
- Ty myślisz?!
- No widzisz! A sekundę temu Ci to wisiało!- Zaczął machać rękami.
- Nadal wisi...- Mruknęłam i ruszyłam dalej.
- Teraz to robisz specjalnie!- W duchu się z niego śmiałam, ale czas pokazać moją trzecią wersję. Obróciłam głowę, tak żeby nie mógł zobaczyć mojej twarzy i rozpłakałam się.- Ej, Hope...- Znalazł się przede mną i teraz szedł tyłem do kierunku trasy. Chwycił delikatnie mój podbródek. Ignorowałam go i szłam dalej, a on robił to samo, tylko tyłem. W jednak sekundzie oboje znaleźliśmy się na ziemi. Nie mogłam powstrzymać śmiechu, to musiało się tak skończyć! Wbiłam twarz w tors chłopaka i śmiałam się jeszcze bardziej.- To jak? Zostajemy tak, bo mi pasuje...- W miarę się opanowałam i wróciłam do rzeczywistości. Podniosłam głowę. Leżałam na Harrym, a on głupio się szczerzyły. Obejmował mnie w talii. Mimowolnie się skrzywiłam.
- Raczej nie...- Wstałam powoli i otrzepałam ubrania z pyłu. Hazz zrobił to samo.
- Nic Ci nie jest?- Chciał położyć dłonie na moich biodrach, ale się cofnął. To było co najmniej dziwne.
- Nie, a Tobie?- Udawałam, że nawet tego nie zauważyłam.
- Chyba nie...
- Zapeszyłeś!- Dźgnęłam go palcem w brzuch.
- Bywa. Chodź, idziemy dalej.- Ruszył przed siebie.
- Daleko jeszcze?
- Idziemy niecałe 10 minut, a Ty już narzekasz!
- Nie narzekam, tylko pytam.
- Jeszcze kawałek...- Kiwnęłam głową. No może nie wyszłam całkiem bez szwanku z tego małego wypadku. Trochę boli mnie kostka. Zorientowałam się dopiero, kiedy zaczęliśmy iść. Przejdzie...- To już tutaj...- Zatrzymaliśmy się przed jakimś ogromnym głazem. Dróżka się skończyła, a wokół nie było nic! To po to tu szłam?! Żeby zobaczyć wielki kamień?!
- Yyy...- Spojrzałam na Harry'ego pytająco.
- Zawiązujemy oczka...- Wyciągnął opaskę.
- Nie! Nie zgadzam się!- Jeszcze czego! Zaciągnie mnie nie wiadomo gdzie! Nie i koniec!
- Całą drogę nie zrobiłem nic takiego... Chyba możesz mi zaufać, hm?- Jego tatuaże i kolczyki kłócą się z tą grzeczną postawą. Hazz stanął za mną i nałoży mi opaskę na oczy.- Zaufaj mi...- Mruknął gdzieś za moim uchem. Bałam się jak cholera! Złapał moje dłonie. Poczułam się co najmniej dziwnie. Zawsze miałam Harry'ego za tego złego, ale chyba się myliłam. Nie jest taki zły i z każdym dniem mi to w jakiś sposób udowadnia.- Uwaga korzeń...- Uśmiechnęłam się lekko. Przekroczyłam go i dalej szłam tak jak prowadził Hazz. Nie wiem ile uszliśmy, ale na moje to było maksymalnie dziesięć porządnych kroków, ale z racji, że ja szłam po omacku to wyszło około dwudziestu. Zatrzymaliśmy się w miejscu, a Harry znalazł się zaraz za mną. Czułam na karku jego oddech.- Chyba nie wiesz za dużo o "naszym" świecie, skoro całe dzieciństwo spędziłaś w psychiatryku, prawda?
- Skąd o tym wiesz?!- Chciałam zdjąć opaskę, ale on mi na to nie pozwolił.
- Każdy tutaj zna historie wybranki... Tylko niektórzy myślą, że nadal tam jesteś...
- Ale...
- To odpowiesz mi na pytanie?- Przerwał mi.
- Prawda, nie orientuję się.- Westchnęłam. Z nim nie podyskutuje, bo i tak postawi ma swoim i nie odpowie na żadne z zadanych przeze mnie pytań.
- I pewnie nie wiesz jakie stworzenia w ogóle istnieją...
- Do rzeczy.- Podskakiwałam lekko w miejscu przygryzając wargę. Za dużo czasu bez obrazu. Harry zaśmiał się za moimi plecami i zdjął opaskę z oczu. Staliśmy na dość sporej polanie.- Jak to jest możliwe, przecież tam kończyła się droga, a wokół były tylko drzewa?
- Są takie rzeczy, których nie zobaczysz od tak.
- I przyszliśmy tu tylko na jakąś bajeczną polankę?- Popatrzyłam na niego jak na idiotę.
- Czekaj...- Uśmiechną się i gwizdnął na palcach. Teraz to już w ogóle... Moja mina musiała wyglądać genialnie.- No poczekaj!- Kiwnęłam lekko głową. Wzrok wbiłam w swoje buty. Nawet nie zauważyłam, kiedy Hazz się przybliżył.- Patrz...- Pokazał palcem na drugi koniec polany.
- Nic tam nie ma...- Odwróciłam się, a on się zaśmiał. Jedną rękę położył na moim biodrze, a drugą nadal wskazywał tamto miejsce. Gwizdnął jeszcze raz.- O co tu chodzi?
- Naprawdę nie widzisz?- Skrzywiłam się lekko.
- Nie?- Loczek westchnął i stanął jeszcze bliżej. Oparł brodę o moje ramie.
- Zamknij oczy...
- Po co?
- Zamknij, skup się i otwórz.
- No dobra...- Zamknęłam paczadła i chwilę tak stałam wsłuchując się w różne odgłosy. Ktoś chodził po trawie, ale nie byłam to ani ja, ani Harry. Powoli zaczęłam otwierać oczy. Przed sobą zobaczyłam najprawdziwszego jednorożca. Szczerze powiedziawszy najpierw się wystraszyłam.
Chciałam się cofnąć, ale ciało Stylesa mi to uniemożliwiało.- On nam nie zrobi krzywdy?
- Nie, skąd?
- Myślałam, że to są tylko bajki...
- Ten jest prawdziwy...- Harry mnie puścił i powoli zaczął podchodzić do zwierzęcia.
- I one tak żyją w normalnym lesie?
- Nawet ty miałaś problem, żeby go zobaczyć...- Loczek lekko się zaśmiał.- Nie jesteśmy też zupełnie w zwykłym lesie.
- To znaczy?
- Pamiętasz tamten kamień? Jesteśmy po drugiej stronie.
- Ale jak?
- Stworzenia takie jak to nie mogą zwyczajnie chodzić sobie po świecie śmiertelników, tak? Musimy się chować, a to jest pewna forma kamuflażu... Ludzie tu nie wejdą.- No to jest gorzej niż myślałam! Cały czas sądziłam, że coś tam wiem na temat tego świata, tym czasem okazuje się, że jestem kompletnie zielona. Harry już swobodnie głaskał zwierzaka, a ja nadal stałam jak kołek z boku.- Nie bój się... Tobie to na pewno nie zrobi krzywdy...
- Skąd wiesz?
- Wyczuwa kim jesteś...- Powoli podeszłam do konia. Wyciągnęłam do niego rękę, żeby mógł mnie powąchać. Jednorożec przybliżył mordkę do mojej dłoni. Mogłam poczuć jak oddycha. Harry pstryknął palcami, a zwierze momentalnie się odwróciło w jego stronę.
- Słucha Cię... Jakim cudem?
- Ja...- Zająknął się.- Nie jestem tu pierwszy raz.- Czyli coś ukrywa. Świetnie. Kolejna tajemnica Harry'ego Stylesa. I tak się kiedyś dowiem. To przecież ja! Chyba bym umarła z ciekawości... Kiwnęłam lekko głową i podeszłam do nich. W oddali zobaczyłam kolejnego jednorożca, który niepewnie wychodził na polanę. Szczerze powiedziawszy czułam się jak mała, zagubiona dziewczynka. Tak naprawdę nic nie wiem o tym świecie... Spojrzałam na Harry'ego, a on lekko się uśmiechnął.- Idź, nie zje cie...- Pokazałam mu język i ruszyłam w stronę zwierzęcia. Kostka daje się coraz bardziej we znaki. Byłam już coraz bliżej stworzenia, kiedy ono zaczęło się cofać.
- Nie, nie, nie...- Wyciągnęłam przed siebie ręce. Nie wiem czemu, tak po prostu. Hazz mnie obserwował, czułam na sobie jego wzrok.- Nie zrobię ci krzywdy.- Moja dłoń znalazła się na jego mordce. Jednorożec nieznacznie się do mnie przybliżył. Pochylił głowę, tak że teraz miałam jego róg na wysokości brzucha. Wystraszyłam się, kiedy zwierze ruszyło do przodu. Na szczęście nie chciał mnie zabić! Jak to brzmi. Róg przeszedł między moją ręką, a bokiem. Koń popychał mnie lekko łbem. - O co ci chodzi?- Odsunęłam się. Jak nie gadam z wilkiem, to z koniem. Takie rzeczy tylko Hope.
- Lubi Cie...- Harry znalazł się obok mnie. Pstryknął palcami, a zwierze uklękło! No przysięgam, no! Coś jak wielbłąd.- Wskakuj!- Styles poklepał grzbiet jednorożca.
- Pogieło Cię?!
- One są oswojone, jakbyś nie zauważyła. Poza tym wbrew temu ostremu rogowi, są bardzo przyjazne! Dawaj!- Sam na niego wskoczył. Zwierze się podniosło, a ja dalej stałam jak kołek. Hazz gwizdną i zaraz obok mnie znalazł się drugi jednorożec. Zrobił to samo co poprzedni.
- Sama nie wsiadam...- Harry wywrócił oczami i zeskoczył z grzbietu konia. Usiadł na drugim i wyciągnął do mnie rękę. Jakaś tam część mnie tego chciała, bo w końcu mogę się przejechać na jednorożcu! Ale strach chyba wygrywał. Przełknęłam ślinę i niepewnie chwyciłam rękę Hazzy siadając przed nim. Zwierze się podniosło, a ja zamknęłam oczy i zaczęłam piszczeć.
- Bo go wystraszysz!- Styles zaczął się za mną śmiać.
- A spadłeś kiedyś z jednorożca? Bo mogę ci to zafundować.- Warknęłam.
- Tu nie ma się czego bać... No może tyle, że jedziemy na oklep, a to nie jest specjalnie komfortowe...- Mruknął, a ja zaczęłam się śmiać.- To jak, gotowa?
- Na co?- Harry nic nie odpowiedział, tylko gwizdnął, a zwierze ruszyło przed siebie. Na nowo zamknęłam oczy, ale już po kilkunastu sekundach odważyłam się je otworzyć. W sumie ten las nie różnił się niczym od zwykłego. Jechaliśmy dość powoli. Zarówno ja, jak i Harry rozglądaliśmy się na wszystkie strony. Schyliłam się, żeby nie zahaczyć o gałąź, która była akurat na naszej wysokości. Ja się pochyliłam, ale Hazz nie bardzo. Dostał nią w twarz i spadł.- Stój!- Klepnęłam lekko zwierze w szyję i muszę przyznać, że jest bardzo mądre. Wykonało moje polecenie, a ja szybko z niego zeskoczyłam. Styles leżał plackiem na ziemi i trzymał się za głowę. Zaczęłam się śmiać jak idiotka. Wyciągnęłam do niego rękę i pomogłam mu wstać. Nadal nie powstrzymywałam śmiechu.
- No tak, bo nic nie jest tak zabawne, jak ludzkie nieszczęście!- Harry zrobił głupią minę i przetrzepał włosy pozbywając się z nich pyłu.
- Nic Ci się nie stało?- Próbowałam zachować kamienną twarz, no ale nie mogłam się powstrzymać!
- Chyba nie, ale lepiej już wracajmy.- Kiwnęłam głową i ponownie wsiedliśmy na jednorożca. Całą drogę powrotną się chichrałam, a Styles ponosił klęski próbując mnie uspokoić. Znaleźliśmy się z powrotem na polanie. Powoli zaczęło się ściemniać. Zwierzaki nas opuściły, a Harry ruszył ścieżką. Szłam po cichu za nim, starałam się ignorować bolącą kostkę. Nagle stało się coś dziwnego. Znaleźliśmy się przed tym głazem. Rozglądnęłam się, a za nim nie było żadnej ścieżki. Położyłam na nim dłonie i nic, skała jak skała.
- Yyy...- Mruknęłam sama do siebie. Hazz stanął obok mnie.
- To jest przejście do tamtego lasu.
- Ale jak?
- A skąd ja mam wiedzieć?! Grunt, że wiem, że ono tu jest!- Kiwnęłam lekko głową.
- Chodź robi się ciemno i chłodno.- Ruszyłam przed siebie.
- Jest ci zimno?
- Narazie nie...- Uśmiechnęłam się do niego lekko.
- Utykasz...
- Bo boli mnie kostka, po tym naszym upadku...- Między nami zapadła chwila ciszy. Nie chcę być w lesie po ciemku, nawet jeżeli będę z Harrym. Chodź z nim to jestem w niezłym gównie... Nawet się nie zorientowałam, kiedy znalazłam się na rękach chłopaka.- Hazz!
- No co?
- Mogę iść sama.
- Boli Cię kostka i czy Ci się to podoba, czy nie i tak Cię poniosę.- Podsumował. No czyli nie mam nic do gadania...
Zaparkowaliśmy na podjeździe chłopaków. Było już naprawdę ciemno. To zaskakujące jak szybko zachodzi słońce. Zeszłam z motocykla i poprawiłam włosy.
- Dzięki było... Fajnie.- Dodałam po chwili zastanowienia. Nie powiem mu, że było wręcz zajebiście! Że widziałam tyle nowych rzeczy, że uśmiałam się za wszeczasy! Nie dam mu tej satysfakcji, bo to jednak Harry. Tak, Harry dupek Styles we własnej osobie. Może było miło i coś mi jednak dzisiaj udowodnił, ale nie mam zamiaru zmieniać teraz zachowania w stosunku do niego. Nadal nie ma takiej opcji, że kiedykolwiek z nim będę. Zgodziłam się, bo coś mu się należało za to, że ze mną został.
- Hope słuchasz mnie?- Poczułam jak ktoś dźga mnie w policzek.
- Yyy, tak, tak jasne...- Odpowiedziałam bez namysłu.
- Ty mała kłamczucho!- Styles podniósł mnie i ruszył w stronę mojego domu.
- Co ty robisz?
- Kostka Cie boli i to przeze mnie, więc Cię odprowadzam.
- Ta i może mnie jeszcze rozbierz, zanieś pod prysznic, ubierz, zanieś do sypialni... Taaak...- Wywróciłam oczami.
- Ja tam jestem za...
- Ej, obiecałeś mi coś!- Uderzyłam go w ramie.
- Już wróciliśmy, umowa nieważna.- Zaśmiał się i postawił przed drzwiami.
- Jeszcze raz dzięki.- Uśmiechnęłam się.
- Nie ma za co. To, dobranoc.-Odwrócił się na pięcie.
- Czekaj!
- Co?
- Masz coś we włosach...- Mruknęłam.- Chodź tu.- Stanęłam na palcach i zaczęłam grzebać mu w czuprynce.- To tylko gałązka, pewnie po Twoim epickim upadku z jednorożca!- Na nowo zaczęłam się śmiać. Dopiero teraz zorientowałam się, że między nami panuje jakieś dziwne napięcie. W jednej sekundzie ucichłam i wbiłam wzrok w tęczówki Harry'ego. Chłopak zaczął się nade mną pochylać. Nasze usta się złączyły i na kilka sekund zapomniałam o całym świecie, a później zorientowała się, że to Styles. Usłyszałam jak zamek w drzwiach się przekręca. Nick! Ratujesz mi życie. Szybko wymacałam klamkę i otworzyłam drzwi zatrzskując je Hazzie przed nosem. Oparłam się o drewnianą powierzchnię i spojrzałam na Nicka.
- Co ty byś beze mnie zrobiła?- Pokręcił głową.
- Kocham Cię!- Rzuciłam się na niego.- Wyciągniesz mnie nawet z największego bagna! Napierw Niall, a potem Harry...
- Nie musisz dziękować.- Uśmiechnęłam się lekko. Wyciągnęłam z kieszeni telefon, ale nie miałam kluczy. Musiały mi wypaść. Otworzyłam drzwi i znalazłam je na wycieraczce. Już miałam wracać do domu, kiedy coś mignęło w trawie.
---------------------------------------------------------
Jest rozdział! Cieszmy się i radujmy! xd Nie wiem czy miłym, czy niemiłym zaskoczeniem była liczba komentarzy pod ostatnią informacją. 13 komentarzy! Czyli jednak tu jesteście! Kto by się spodziewał? Wbrew pozorom, nie jest mi łatwo dodawać jeden rozdział tygodniowo ;-; Niestety... Kompletny zanik weny i komentarze mnie do tego zmusiły. Zawsze miałam po 7 rozdziałów na przód, a teraz ile? Tylko jeden, tak... Jeden! No cóż... Nic na to nie poradzę, że wena się mnie nie ima od 3 tygodni! Piszę dwa zdania tygodniowo... Módlcie się, żeby wróciła, bo inaczej nie wiem co zrobię! Chyba będę musiała zawiesić bloga do czasu, aż wróci! Tak! Tak będzie! No nic... Dzisiaj jestem na weselu... Niebieska sukienka, brązowy pasek, brązowe lity... Dam Wam zdjęcie w następnym rozdziale, ok? :) Przypominam, że jeżeli chcecie być na bieżąco tego co robię, to możecie zacząć śledzić mnie na Tt: @KlaudiaBodzek Tam też pewnie szybciej pojawi się zdjęcie z tego, jak byłam ubrana na wesele XD Staram się dodawać w miarę możliwości :) A teraz jak chcecie, to zapraszam do oglądnięcia zwiastuna, który robiłam na zamówienie :) Tak Wam daję pokazać XD Jeśli chcecie oglądnąć resztę to zapraszam na mój kanał na Yt :) <KLIK> A może potrzebujecie zwiastun? Jak tak, to piszcie, postaram się coś wykombinować XD
A macie link, bo mi się filmu szukać nie chce XD <KLIK>
P.S. Widzieliście już to dziecko? To ja jak włączą 1D w radiu XD Nie mogę! Leje z tego!
Nooooo.... To zaczynam :-)
OdpowiedzUsuńRozdział zajebisty, jak zawsze ;D
Mam nadzieje że pomogłam nie tylko tymczasowo ;)
Czrkam na nexta ;** i na całkowity powrót weny <333
Miłego dnia ;***
Rozdział jest boski <3
OdpowiedzUsuńJednorożec <3
Ach to marzenie z dzieciństwa :3
Czekam na next !
K.C
Dobra! Obiecałam że będę komentowała więc to robię ;) Ale ja jak to ja, nie napiszę coś w stylu "super"! "dalej"! :D tylko jakiś długo bezsensowny komentarz xD
OdpowiedzUsuńA więc drogi jednorożcu- rozdział jak zwykle dupiaty. Błędy rzucaja sie w oczy jak jednorożec którego Hope nie mogła dostrzec, a Twój styl pisania jest niepoprawny.
Co do rozdziałów- pisz jak najwięcej, a wena przychodzi przy sprzątaniu xD więc rusz dupe i posprzątaj pokój! :D wyjdzie to na dobre i Tobie i Nam :) pozdrawiam!
wyjaśnienia:
Dupiaty: zajebisty xD
Niepoprawny- bardziej niż poprawny i zajebiscie dobry xD
Właśnie po takich kompletnie bezsensowny, ale z sensem komentarzach (xd o WTF jakie dziwne zdanie) Poznaje się prawdziwego jednorożca <3 Mi na kompletny brak weny zawsze pomagały M&M Ale... Poznaje kompletną blokade, po tym, że nawet one nie pomogły ;-; Poza tym, mam taki syf w pokoju, że jak się za niega zabiorę, to skończę w grudniu xd Zamęczę się, zgubię, albo utopię w tym syfie XD Uszanowanko! <3
UsuńCudowny! Kocham! Akcja z jednorożcem była wspaniała, kochana pisz nexta jak najszybciej! Będę sprawdzała co chwilkę czy nie dodałaś nowego, zaczęłam go czytać wczoraj i poświęciłam na czytanie 11rozdziałów, 2godziny! Strasznie się wkręciłam w czytanie blogów! Ale Twój mi się najbardziej podoba ♥ Masz niezwykłą wyobraźnie - zazdroszczę.!
OdpowiedzUsuńNiesamowite! :')
Dziękuję i weny życzę ;*
Świetny rozdział ♥♥
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńCoś mi się wydaje, że Hope czuje coś do Styles'a tylko o tym jeszcze nie wie xD. A już miałam nadzieje, że dojdzie do czegoś między nimi jak na sobie leżeli XD (taki zboczuch), a jednorożce mnie rzowaliły xD.
OdpowiedzUsuńBodzek, Bodzek, Bodzek.. Jednorożec! hahahaha
OdpowiedzUsuńJednorożec, też bym chciała! Nick bardzo często znika i to jest podejrzane O.o Ma szczęście że pomógł Hope, rodział jak zwykle świetny masz mieć wenę i koniec! Paula pozdrawia od serduszka <3
OdpowiedzUsuńMegaa... i jednorożec xD Czego chcieć więcej? :p
OdpowiedzUsuńTo było boskie :) Ten rozdział był super i ten jednorożec .... Już nie mogę się doczekać następnego rozdziały . Jesteś genialna ;)
OdpowiedzUsuńBrakuje mi słów by opisać jakie to jest wspaniałe. Znalazłam to ff dzisiaj. Myślałam, że na początku będzie strasznie ( jestem małą srajdupką :>) , ale nie. Jest idealne. Kompletnie inna historia od wszystkich. To jest najlepsze! Na dodatek potrafisz dobrać słowa tak, że czytelnik nie może oderwać sie od tekstu ( np. JA). Masz mnie. Będę czytać to na pewno i już nie moge sie doczekać kolejnego rozdziału. Pozdrawiam RuuDa :*
OdpowiedzUsuńJa juz niestety nie będę komentowała :( idę na operacje wiec nie będę miała możliwości :/ bardzobym chciała przeczytać kolejny rozdział przed pujsciem do szpitala no ale cóż życie do zobaczyska za 4 miechy , mam nadzieje ze będziesz pisać i publikować i ze jak wrócę za te kilka miechów to będę mogła poczytać tego bloga , cudowna jesteś weny pasa ;*
OdpowiedzUsuńJezu, słoneczko moje <3 Chciałabym dodać dla Ciebie rozdział wcześniej, ale nie mam teraz możliwości ;-; Najwcześniej jutro po południu. Jeżeli jeszcze będziesz, to proszę odpisz. Chociaż jak się nazywasz :) Rozumiem, sama miałam mieć operacje ;-; Liczę na jakikolwiek kontakt z Twojej strony, żebym chociaż wiedziała komu dedykuję rozdział <3 Trzymaj się miśku, będę z Tobą! :*
UsuńPowodzrnia i szybkiej rechabilitacji :* jestem z Tb <3
UsuńW sobotę będę miała operacje , nazywam się Karolina :) tak mi mama mówi dziękuje za wsparcie , mam wifi *.*
OdpowiedzUsuńDziecko zarąbiste, Katy lekiem na wszystko!!
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny, randka genialna...no i jednorożce, huuuraa!!
Harry mile mnie zaskoczył, nie spodziewałam się tego po nim. Może zacznę się do niego przekonywać, o ile znowu mu nie odwali.
Ech, rozwalają mnie niektóre teksty Hope...jest niesamowita..no i pojawił się Nick!!! Nareszcie!! Ach i te zajebiste upadki Harry'ego, haha. Ogólnie dużo śmiechu było, jesteś genialna!!!