sobota, 30 sierpnia 2014

15. I chociaż się nienawidzili, był z nią w najtrudniejszych momentach.

- Hope?- Usłyszałam charakterystyczny zachrypnięty głos. Harry? Ktoś klepał mnie lekko po policzkach. Powoli zaczęłam otwierać oczy. Podniosłam się na łokciach, rozglądając dookoła.
- Boże, wystraszyłaś nas!- Niall zamknął mnie w mocnym uścisku. Mrugnęłam kilka razy. Próbowałam się połapać we wszystkich rozmazanych twarzach, które były wokół mnie.- Ziemia do Hopie!- Coś śmignęło mi przed oczami.
- Nie mów tak do mnie...- Wymamrotałam i chwyciłam się za głowę.
- Czyli wszystko z nią w porządku!- Ponownie się rozglądnęłam. Byłam na kanapie u mnie w salonie. Powoli zaczęło do mnie docierać, co zdarzyło się wcześniej. Ten chłopak... Nadal tkwiłam w uścisku Niallera. Jego oddech oplatał moją szyję. Przyprawiło mnie to o dreszcze.- Odsunąłbyś się...- Mruknął niski, zachrypnięty głos. Blondyn mnie puścił i w jednej sekundzie zrobiło mi się zimno. Przede mną stał Styles i gapił się na mnie, jakby dziewczyny nigdy w życiu nie widział. Nick chodził nerwowo po pokoju.- Masz...- Loczek podsunął mi pod nos szklankę wody.
- Czemu mam to wypić?- Mówiłam o wiele bardziej wyraźnie, niż zaraz po przebudzeniu. Chyba wróciłam do rzeczywistości.
- Bo to woda? Bo zemdlałaś i powinnaś coś wypić? Bo Ci ją dałem?- Pytał sarkastycznie.
- A skąd ja mam mieć pewność, że czegoś tam nie dosypałeś?
- Hope, do cholery jasnej!- Podniósł głos.- Możesz chociaż raz nie robić problemu i mi zaufać?!
- A możesz na mnie nie krzyczeć?!- Odłożyłam z hukiem szklankę na stół.
- Harry, kurwa!- Tym razem do naszej kłótni dołączył się Niall.- Ochłoń...- Warknął, zaciskając nerwowo pięści. Styles wypuścił głośno powietrze z płuc i odszedł w głąb salonu. Splótł palce na karku, chodząc przy tym w kółko. Nie chciałam więcej go prowokować, więc posłusznie wypiłam wodę.
- Już wszystko ok?- Blondyn usiadł obok mnie i objął ramieniem. Kiwnęłam lekko głową. Starałam się jakoś zrozumieć, to co tutaj zaszło.- Potrzebujesz czegoś? Przynieść Ci coś?
- Nie, dziękuję.- Mruknęłam i wtuliłam się w tors chłopaka.
- Co to kurwa ma być?!- Harry zatrzymał się na środku salonu i na nowo zaczął się wydzierać.
- O co Ci chodzi?!
- Chociaż nie wiem jakbym się starał i jaki byłbym miły, to za każdym razem będziesz się mnie czepiać! Prowokować, żebym wybuchł! A przyjdzie Niall i nic nie zrobi, a lepisz się do niego! Nie pamiętasz tych dobrych rzeczy, które dla Ciebie zrobiłem, ale te złe, to będziesz mi wypominać do końca życia! Nie obchodzi Cię, to że on Cię oszuku...
- Spierdalaj!- Horan gwałtownie wstał z kanapy i podszedł do Stylesa.- Nie oszukuję jej!
- Wmawiaj sobie! I tak się kiedyś dowie! Nie będziesz tego ukrywał przez całe życie!- Wypomniał mu i wyszedł trzaskając drzwiami.
- Niall, o czym on mówił?
- Nieważne... Ja...- Chłopak wplótł palce w swoje włosy i zaczął się za nie ciągnąć. Warknął pod nosem i wyszedł bez słowa. Co tu się właśnie stało? Nadal byłam w lekkim szoku, więc ogarnięcie tego wszystkiego trochę mi zajęło. Nie zwracałam uwagi na chodzącego w kółko Nicka. Podciągnęłam kolana pod brodę i zwyczajnie się rozpłakałam. Niall i to, że udawał grzecznego. "Nie chciałem, żebyś się mnie bała" Teraz Harry twierdzi, że on mnie oszukuje. Boję się, że zrobił coś złego... Coś naprawdę okropnego... Coś za co mogę go znienawidzić... Miliony pojedynczych myśli zalewały moją głowę. Starałam połączyć ze sobą podobne, ale i tak wychodziła z tego jedna, wielka mieszanka. Nic tu się nie zgadzało. Żyję w ciągłych kłamstwach... Zaraz! Ten facet! On znał Nicka. Nagle wszystko zaczęło powoli się układać. Wszystko oprócz tego, że po moim przebudzeniu był tu Harry. Nie wiem skąd wiedział, że coś mi się stało. Ale za to reszta była aż za prosta.
- Kto to był?- Spojrzałam na szatyna, który zatrzymał się w miejscu. Moja twarz nie wyrażała żadnych emocji. One we mnie giną... Giną w najciemniejszych zakątkach mojego popapranego umysłu, który i tak nie należy do mnie. Należy do wszystkich dookoła, ale nie do mnie. Każdy zna mnie lepiej, niż ja sama. Ten potwór przeniknął do moich wspomnień... Uderzył w mój najbardziej czuły punkt. Strach przed tym, że krzywdzę innych.- Nick, kto to był?- Powtórzyłam.
- Hope, to nie jest takie łatwe.
- Nie? To jest banalnie łatwe! Myślisz, że jestem taka głupia? Był demonem, prawda?
- Tak...- Nick odpowiedział po chwili ciszy.
- Znał Cię, tak?
- Tak...
- Te same oczy, prawda?
- Hope...
- Jest Twoim bratem...- Przerwałam mu.- Niall nie zareagował, bo nie mógł, bo on jest za silny, bo on jest władcą demonów, a Niall mimo wszystko jest dobry, nie należy do niego, nie należy do demonów. Niall podlega komuś innemu. Komuś, kto również chce mnie zabić, ale tego nie robi. To dlatego Ty mnie chronisz, dlatego to akurat TY jesteś moim opiekunem... Ponieważ Wasza rodzina jest silna, jedna z najsilniejszych... Nie zareagowałeś, bo to Twój brat, tak? Ma rację... Jesteś słaby... Jesteś słaby, więc odwróciłeś się od nich, dlatego zamiast na mnie polować, to mnie chronisz... Chronisz mnie, bo ktoś Ci kazał... Ktoś dla kogo miałeś ogromny szacunek i kto był dla Ciebie tak samo cholernie ważny, jak dla mnie. Jesteś ze mną i nie odszedłeś tylko dlatego, że masz wyrzuty sumienia... Masz wyrzuty sumienia, bo ona zginęła przez Ciebie, bo bardziej przejmowała się mną niż sobą, bo zamiast być przy niej i jej pilnować, to byłeś ze mną w psychiatryku. Ona zginęła, bo nie byłeś wystarczająco silny, żeby jej odmówić. Żeby nie przejmować się mną, tylko opiekować się nią.
- Nie mów tak! Babcia Cię kochała, jak nikt inny z Twojej rodziny, rozumiesz?! Dlatego postanowiła, że mam pilnować Ciebie! Zaraz po urodzeniu! Byłem z tobą od najmniejszego, bo ona się o Ciebie martwiła! Była świadoma, że jak ten chuj przyjdzie, to może zginąć, ale i tak ciągle kazała mi być przy tobie! Kochała Cię! A on? Nie pojawił się przez 15 lat... On odpuścił, ale inne stworzenia na nią polowały. Nie była sama, bo ktoś jej pomagał, bo ktoś ją chronił! Ale kiedy on uderzył... Nie mógł nic zrobić... Był bezradny, bo nikt nie był w stanie powstrzymać takiej mocy, jaką mój brat uzbierał przez te wszystkie lata... Wiesz czemu zwlekał tak długo? Bo chciał żebyś cierpiała... Żebyś była świadoma, że straciłaś ostatnia osobę, która Cię szczerze kochała... A teraz jest wystarczająco silny, żeby zabić jeszcze Ciebie... Tylko...
- Tylko co?
- Tylko nie wiem czemu jeszcze tego nie zrobił...- Szepnął i wbił wzrok w podłogę.- Dlaczego nie zrobił tego teraz, kiedy dobrze wiedział, że nie zareaguję. I wiem, że ma rację. Jestem słaby. Dlatego jestem tutaj. Bo zawsze odstawałem od grupy.- Doskonale wiedziałam co czuje Nick. Też przecież zawsze byłam inna. Całe życie jestem inna. Całe życie odstaję od grupy. Całe życie się wyróżniam. To straszne... Szczególnie, kiedy tracisz przez to wszystko.- Jestem tu z Tobą, bo jesteśmy tak strasznie podobni. Twoja babcia to wiedziała, wiedziała jeszcze przed Twoimi narodzinami. Osoby takie jak Ty mają już określoną historię. Nie mogą pokierować swoim życiem, bo scenariusz dla nich został napisany. Najgorsze, że kiedyś...
- Kiedyś scenariusz się skończy, a wtedy moja opowieść też.- Dokończyłam za niego.
- Ale ja nie pozwolę, żeby ktoś Cię zabił. Scenariusz skończy się dopiero, gdy będziesz staruszką, całą pomarszczoną, z dzieciakami i mężem, kiedy umrzesz sama z siebie, a nie zostaniesz zabita, jak Twoja babcia. Przysięgam Ci to. Przysięgam, że zestarzejesz się szczęśliwa.- Nick chwycił moją twarz w dłonie i przejechał kciukiem po moim policzku. Lubiłam jego zimny, a wręcz lodowaty dotyk. Uśmiechnęłam się lekko. Niestety nawet po rozwiązaniu tej małej zagadki, w mojej głowie pojawiło się tysiąc pytań.
- Dlaczego ja nie wiedziałam od początku? Dlaczego mi nie powiedziałeś? I kim był ten ktoś, kto pomagał mojej babci, kiedy Ty byłeś ze mną?
- Kiedy się urodziłaś, wszystko już było jasne i ustalone- ja zostaje z Tobą. Twoja babcia zaraz przed śmiercią poprosiła mnie, żebym Ci nigdy nic o tym nie wspominał. Nie chciała, żebyś wiedziała, że ja byłem jej opiekunem.
- Ale dlaczego?
- Ja jestem jeden, nie mogłem chronić dwóch osób. Była pewna, że gdybyś się dowiedziała, to obwiniałabyś się za jej śmierć. Ona już wiedziała, że zginie. Wiedziała, że będziesz kazała mi wracać do niej, a to przecież Twoje bezpieczeństwo jest najważniejsze. Elizabeth kochała Cię jak nikogo innego.
- A kim był ten ktoś?- Na moje pytania Nick lekko się zmieszał. Uciekał wzrokiem.
- Myślę, że to nie jest rozmowa na teraz... Powinnaś... Um...- Kręcił coś.- Powinnaś iść z kimś porozmawiać.- W końcu znalazł wymówkę i zniknął mi z oczu. Jestem pewna, że chodziło mu o Nialla, ale mi pierwszy na myśl przyszedł Harry. Może powinnam pójść z nim porozmawiać, ale czy to nie za dużo jak na jeden dzień? Choć z drugiej strony, boje się tu być sama. Powinnam porozmawiać z Hazzą. Miał rację mówiąc, że dostrzegam tylko to, co jest w nim złe? Prawda zawsze boli, więc chyba tak. To musi być bolesna prawda. Dzisiaj w łazience, kiedy kazał mi się rozbierać i wejść do wanny, nie pomyślałam o tym, że chce mi pomóc tak, jak to było z moją kostką wtedy na naszej randce. Zamiast tego w mojej głowie pojawiał się obraz, jak bezczelnie dobierał się do mnie w lesie. Ma rację... Zawsze znajdę coś, czego będę się mogła uczepić. Pytanie tylko, dlaczego? Dlaczego nie potrafię go polubić? Dlaczego nie potrafię choć trochę mu zaufać? No tak... Bo jestem potworem bez uczuć. Otchłań w moim umyśle jest tak głęboka, że pożera każdą najmniejszą iskierkę. Czy to jest iskierka nadziei, czy iskierka miłości, przyjaźni, zaufania, to nieważne. Każde najmniejsze uczucie prędzej czy później zniknie w czarnej dziurze, która od zawsze była w mojej głowie. Nigdy nie potrafiłam kochać... Dlaczego tak długo się oszukiwałam? Dlaczego ta cholerna iskierka nadziei zgasła teraz, a nie w psychiatryku, kiedy i tak byłam sama i nie mogłam nikogo skrzywdzić? Dlaczego dopiero teraz? Stać mnie jedynie na najgorsze emocje. Na nienawiść, gniew, obrzydzenie drugą osobą. Dlaczego nie potrafię zaufać osobie, która jest dla mnie ważna. Nie jestem człowiekiem... A przecież tylko ludzie potrafią szczerze kochać. W tym prymitywnym świecie, tylko ludzie mają szczere uczucia. A ja? Nie jestem jednym z nich. Jestem... Sama nie wiem kim jestem... Nie jestem demonem, nie jestem wampirem, ani wilkołakiem. Nie jestem żadnym z istniejących stworzeń. Tylko dlatego, że jestem ich połączeniem, jestem najgorszym co mogło kiedykolwiek spotkać ten świat. Babcia była dobra. Obstawiam, że wszystkie wybranki były dobre. Ale nie ja. Bo ja nie mam uczuć. Bo ja mam w sobie więcej zła, niż on. Niż brat Nicka. Podniosłam się powoli z kanapy i poszłam na piętro do sypialni. Wygrzebałam jakieś ubrania. Musiałam zamienić te spodenki i koszulkę na coś bardziej mojego. <KLIK> Stanęłam przed lustrem w łazience i zaczęłam wpatrywać się w swoje własne oczy. Nie pokażę światu, że jestem słaba, bo on wykorzysta to przeciwko mnie. A szczególnie moi wrogowie. Przemyłam twarz wodą i zaczęłam robić makijaż. Muszę się przejść, a teraz mam jeden cel. Wystraszyć ich... Bo oni boją się wszystkiego co odstaje od reszty Bo oni są prymitywami, a wszystko co jest inne, w ich oczach staje się niebezpieczne. Chcę być niebezpieczna. Chcę żeby się bali. Zrobiłam bardzo mocny, jak na mnie makijaż i zaczęłam grzebać po wszystkich szafkach. O ile dobrze pamiętam, kiedyś kupiłam sobie soczewki. Tak tylko, dla zabawy. Ale teraz idealnie się przydadzą. Będą bali się jeszcze bardziej. Znalazłam je w jednaj z półek. Założyłam czerwoną soczewkę. Tylko na jedno oko, bo na drugie miałam czarną. Zbiegłam po schodach na dół. Wyszłam przez drzwi tarasowe i skierowałam się do chłopaków. Muszę z nim porozmawiać. Specjalnie wyeksponowałam naszyjnik od Harry'ego. Tacy różni, ale w głębi? Identyczni. Usłyszałam cichy stłumiony głos, a zaraz po nim śmiech. Zapukałam w drzwi tarasowe, zanim wpakowałam się do środka. W salonie siedzieli wszyscy oprócz Hazzy i Nialla. Oczywiście...
- Gdzie jest Styles?- Zapytałam od razu bez zbędnych przywitań.
- Co Ci się stało?- Louis otworzył szeroko oczy.
- Gówno! Dowiem się gdzie jest Harry, czy nie?!- Zirytował mnie. Był wkurzający chociażby samym sposobem w jaki na mnie patrzył.
- Wyszedł. Mówił, że musi się przejść, to pewnie poszedł do parku. Ale...- Nie wiem co mówił dalej, bo wyszłam. Nie chciało mi się przechodzić znowu do mnie, więc skorzystałam z bramki chłopaków i znalazłam się na ulicy. Szybkim krokiem skierowałam się do parku. Mijałam kolejne osoby. Niektórzy nie zwracali na mnie uwagi, ale inni wręcz przeciwnie. Przyglądali mi się. Czasem z odrazą, czasem ze zdziwieniem. Patrzyłam im prosto w oczy, każdemu z osobna, a oni? Bali się... To było cudowne uczucie. Karmiłam się ich strachem. Weszłam do parku i zaczęłam przechadzać się alejkami z nadzieją, że trafię na Harry'ego. Miałam wrażenie, że właśnie rozpoznałam tą burzę loków, gdzieś w oddali. Śledziłam go wzrokiem, żeby przypadkiem mi się nie zgubił. Nie patrzyłam gdzie idę i po chwili z kimś się zderzyłam. Potrząsnęłam lekko głową i zaczęłam szukać Harry'ego, ale jego już nie było. Warknęłam zirytowana i łaskawie spojrzałam na osobę, na którą wpadłam. Duże niebieskie oczy wierciły we mnie dziurę. Dokładnie analizowały każdy kawałek mojego ciała, od stóp, po czubek głowy. Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
- Horan- Mruknęłam. Hazz jest już stracony, więc zostaje mi porozmawiać z Niallem.
- Hope- Miałam wrażenie, że dopiero teraz wrócił do rzeczywistości.
- Jakbym nie wiedziała.- Stwierdziłam wywracając oczami.- Co tu robisz?
- To samo co Ty.
- A skąd wiesz czego ja tu szukam?
- Stylesa...- Mruknął. Aż tak bardzo to po mnie widać? Właśnie poniosłam porażkę. Świetnie. Chyba, że...
- Jesteś pewny, że nie Ciebie?- Tym razem splotłam dłonie z tyłu i zaczęłam bujać się w przód i w tył.
- Nie jestem blondynką.
- No ja nie byłabym tego taka pewna.- Pierwszy raz w życiu przeraża mnie sposób w jaki odzywa się Niall. Jest taki... nieswój.
- Znaczy trochę jestem, ale tylko farbowaną.- Przejechał palcami po włosach.- A Tobie co się stało?- Dodał po chwili ciszy.
- Nic- Mruknęłam. Nie wiem dlaczego odwróciłam wzrok. Nie mogłam dłużej patrzeć w te hipnotyzujące oczy.
- Jak to nic? Czy Ty masz soczewki?- Niall chciał się przyglądnąć, ale ja kręciłam głową na wszystkie strony, byleby nie łapać kontaktu wzrokowego. Włożyłam dłonie do kieszeni kurtki i zacisnęłam szczękę.- Jesteś zła, bo wyszedłem?- Nie odpowiedziałam.- Przepraszam. Nie wiem jak głupio to zabrzmi, ale ja Ci powiem, tylko nie teraz.
- Jaja sobie robisz? "Ja Ci powiem, tylko nie teraz" Słyszysz sam siebie?
- Ja wiem, ale...- Niall położył dłonie na moich ramionach. Warknęłam pod nosem i wyrwałam się mu. Obróciłam się na pięcie. Wracam do domu. Dzieciństwo wśród wariatów z psychiatryka, a teraz kolejni nienormalni.- Poczekaj. Rozmawialiśmy już o tym.- Horan znalazł się przede mną.
- Co, kiedy? Nie przypominam sobie.
- Dzisiaj...- Spuścił wzrok.- Powiedziałem Ci, że mam małe problemy, ale to nieważne, a Ty zaczęłaś krzyczeć, pamiętasz?- Kiwnęłam lekko głową, wracając pamięcią do tamtego momentu.- Nie chcę, żebyś się mnie bała...
- Ale dlaczego miałabym się bać?! Co takiego zrobiłeś?
- Hope, przysięgam, że Ci powiem, ale nie teraz, nie tutaj.- Wpatrywałam się w niego tępym wzrokiem. Jego słowa wzbudziły we mnie niepewność. Strach, że Niall zrobił coś naprawdę złego.- Ale wracając... Co Ci się stało? Zazwyczaj nie malujesz się tak... wyzywająco.- Znalazł odpowiednie słowo.- I nie nosisz soczewek.
- Mam to samo, co Ty.- Stwierdziłam bez wahania, przypominając sobie jego wcześniejsze słowa.- To bardziej wyraża prawdziwą mnie.- Na usta blondyna wkradł się dziwny uśmiech, ale oczy? Gdzieś pod maską rozbawionego chłopaka, w głębi jego oczu zobaczyłam małą iskierkę, iskierkę obawy. Przed czym?
- Tak? To gdzie ta mała, słodka dziewczynka?
- Ne jestem i nigdy nie byłam słodka.- Niall kiwnął lekko głową, ale widać było, że nie dopuszczał do siebie tych słów.
- Prawdziwą Ciebie...- Powtórzył powoli.- Czyli?
- Czyli bezuczuciowego, kochanego przez demony i inne stworzenia, potwora.- Odpowiedziałam bez namysłu. Taka była cała prawda.
- Nie, nie, nie...- Nialler pokręcił głową i chwycił moją twarz w dłonie. Popatrzył mi głęboko w oczy.- Ty jesteś moją księżniczką, pamiętasz? A księżniczki nie są bezuczuciowymi, ubranymi na czarno potworami, tak? Są słodkie, delikatne i kochane.
- Za dużo bajek, Horan.- Zaśmiałam się.- Według Ciebie powinnam być przesłodzoną, różową laleczką, hm?
- Najlepiej jakbyś była sobą.
- Jestem sobą.
- Nie, to nie Ty.- Stwierdził bez uczuciowo, puszczając moje policzki. Odwrócił się i odszedł bez słowa. Tak, to ja i skąd on może wiedzieć, że tak nie jest?

*Oczami Nialla*

Zostawiłem ją, bo wiedziałem, że dalsze przekonywanie jej nic nie da. W dupie się jej poprzewracało i tyle. Nie wiem o czym później rozmawiała z Nickiem, ale wiem, że rozmawiała. Nie wiem też ile się od niego dowiedziała. Jeżeli jest na  tyle w porządku, to nic takiego nie powiedział. Ona nie może się dowiedzieć prawdy. Nie teraz... Na chwilę obecną jedno jest pewne... Myśli, że jest bezuczuciowym potworem, a to oznacza, że... Złamał ją... Udało mu się...

-------------------------------------------------------

Wielki powrót! XD Hejo, Misiaki! <3 Zanim się rozpiszę, to zapraszam na nowego, typowego bloga- W Głębi Szafy :) <KLIK> Jak tam ostatni tydzień wakacji? W poniedziałek do szkoły ;-; Ja nie chcę! Nie chcę! Nie! Może jeszcze wytrzymałabym bez niemieckiego, fizyki i HISTORII! Historia to zło, a bab, która mnie uczy jest (Za przeproszeniem) jebnięta. W zeszłym roku, bo w końcu pierwsza klasa, nowi nauczyciele i w ogóle, to ktoś zapytał się wychowawczyni, dlaczego ta pani się nie uśmiecha. Wszyscy nauczyciele powiedzieli nam, że pani od historii nigdy się nie uśmiechnęła, a przynajmniej oni tego nie widzieli. Czy to jest normalne? I jeszcze do tego te zjebane ryje wszystkich fałszywych ludzi -,- Jedynym plusem jest to, że chodzę do małego gimnazjum i tu raczej nie wyżywają się na młodszych. Muszę dostać w tym roku czerwony pasek, bo założyłam się z tatusiem ^^ On nie wierzy, że dostanę, a ja mówię, że tak, więc jak będę miała ten czerwony pasek, to dostanę nowego laptopa :3 Powodzenia tato! XD O i może kolejny plus to to, że prawie namówiłam rodziców na wypisanie mnie z religii! Dwie godziny lekcji mniej w tygodniu i nie będę musiała słuchać tego bezsensownego gadania. Poza tym Liam miał wczoraj urodzinki! *O* Jejuś, jak oni szybko się starzeją XD Happy Birthday!


No to na koniec oczywiście to co zawsze XD Musze sobie to zapisać i po prostu kopiuj i wklej XD
- Nie zapomnijcie skomentować! (Rozdziały nadal w soboty)
- Możecie zadawać mi pytania na Asku <KLIK>
- Jeżeli chcecie być na bieżąco z tym co robię, to zaobserwujcie na Twitterze <KLIK>
- Jeszcze raz zapraszam Was na mojego nowego bloga "W Głębi Szafy" <KLIK>
- No i to chyba na tyle :D Do soboty, Parówy! <3

piątek, 22 sierpnia 2014

14. But before she can hate me...

Dedykacja dla Esterki!
Miłych wakacji, Parówo <3

Niall przejechał palcem po moim policzku. To raczej nie prowadzi do niczego dobrego. Chciałam się odezwać, ale tak właściwie, to nie wiedziałam co mam powiedzieć. Nagle w dłoni blondyna znalazł się wisiorek, który dostałam od Hazzy. Uśmiechnął się delikatnie i pochylił nade mną. Po kilku sekundach poczułam jak składa delikatne pocałunki na mojej szyi.- Niall...- Mruknęłam i odepchnęłam go od siebie.
- Przepraszam!- W jednej chwili się opamiętał. Wyglądał jakby był wyrwany z jakiegoś transu. To było dziwne.- Hope, ja...
- Nic się nie stało...- Przerwałam mu.- Dzięki za pomoc.- Chłopak lekko się do mnie uśmiechnął.- Zostaniesz? Oglądniemy jakiś film, pogadamy, porysujemy!- Ostatnie niemal wykrzyczałam. Chciałam podnieść przy tym ręce, ale musiałam przytrzymywać ręcznik.
- Jeżeli chcesz...
- Świetnie! To idź na dół, ja się ubiorę i zaraz dołączę.- Nialler kiwnął głową i posłusznie wyszedł z łazienki. Wskoczyłam w swoje ubrania i szybko zbiegłam na dół. Blondyn siedział na kanapie i skakał po kanałach. Nogi miał wywalone na stole.- Nie za wygodnie Ci?
- Przydałaby się jeszcze jakaś poduszka.- Zaśmialiśmy się.- To co robimy?
- Nico! Najlepiej nudzi się we dwoje, pamiętasz?- Wskoczyłam na miejsce obok niego.
- Jak mógłbym zapomnieć? To, że wyglądam trochę inaczej niż kilka lat temu, nie znaczy, że jestem zupełnie inny.
- Tak właściwie, to dlaczego tak się wydziarałeś?- Dźgnęłam jego tatuaż.- Poprzekłuwałeś?- Tym razem dotknęłam kolczyka w jego brwi.- Podziurawiłeś?- Tyknęłam jego tunel w uchu.- Hm?
- Bo tak chcę, bo tak mi jest lepiej, bo to bardziej odzwierciedla prawdziwego mnie.
- Prawdziwego?
- Hope...- Westchnął.- Ja wcale nie jestem słodki, ułożonym blondynkiem z Mullingar...
- To znaczy, że wtedy tylko takiego udawałeś?
- Nie chciałem, żebyś się mnie bała i zapewniam, że teraz też nie musisz.
- Ale...
- Ja mam po prostu małe problemy, ale to nic.
- Jak to nic?!- W jednej sekundzie cała radość ze mnie prysnęła, a na jej miejscu pojawiły się gniew i może też zmartwienie.- Masz problem i mówisz, że to nic?!
- Łaskawie się na mnie nie drzyj!- Krzyknął blondyn. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale się zamknął i westchnął. Niall na mnie krzyczy? To do niego niepodobne. Zacisnął pięści i na chwilę zamknął oczy.- Przepraszam...- Nic nie odpowiedziałam. Widziałam, że Horan nad czymś się zastanawia. Można powiedzieć, że kłócił się sam ze sobą.
- Dlaczego uciekłeś od rodziców?- Przerwałam panującą wokół ciszę.
- To nie jest takie łatwe...
- Przecież wiesz, że mi możesz wszystko powiedzieć.
- Wiem...- Mruknął pod nosem.
- Czyli nic od Ciebie nie wyciągnę.- Wywróciłam oczami, a Niall zaczął się ze mnie śmiać.
- Za dobrze Cię znam, żeby dać się nabrać.- Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i udawałam, że mam na niego focha forevera. Blondyn dźgał mnie w policzek, próbując mnie rozśmieszyć. Nie specjalnie mu się to udawało.
- Wiesz co?
- Nie, nie wiem.- Uśmiechnęłam się lekko do chłopaka, który nagle znalazł się blisko mnie. Objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie. Teraz siedziałam mu na kolanach z głową opartą o jego ramie.
- Nie chcę znowu Cię stracić...
- Nie stracisz, Niall...- Wymamrotałam wbijając twarz w jego klatkę piersiową. Żeby to było takie proste. Kompletnie zignorowałam głos w mojej głowie. Chcę, żeby więź jaka wiązała nas do momentu, kiedy wywieźli mnie do szpitala, nadal była tak silna. Nie wiem czy to jest w ogóle jeszcze możliwe, ale miejmy nadzieję, że tak. Naprawdę dobrze się dogadywaliśmy  i zawsze miło jest mieć takiego przyjaciela.

*Oczami Nialla*

Leżała przytulona do mnie i o czymś myślała. Powinienem jej powiedzieć, ale boję się, że zwyczajnie się wystraszy i mnie zostawi. To nie jest takie złe, na jakie wygląda. Da się z tym żyć. Chcę, żeby między nami było jak dawniej, a może nawet i lepiej. Kocham ją, zawsze kochałem. Nie mogę pozwolić, żeby któryś z nich ją dopadł. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ona traktuje mnie jak zwykłego przyjaciela. Jeszcze do tego napatoczył się Harry. Pomimo swojego zmiennego charakteru ma coś, co na nią działa. Jeżeli ona się w nim zakocha, to ja będę skończony. Nie potrafię bez niej żyć. Średnio radzę sobie nawet wtedy, kiedy nie ma jej w pobliżu, choć wiem, że mieszka zaraz obok. Muszę jej pokazać, że mi zależy. Tylko nie wiem jak... Kiedyś i tak będę musiał jej powiedzieć, a wtedy mnie znienawidzi. Nie będzie chciała mnie znać... Przytuliłem ją i zacząłem bawić się pojedynczym kosmykiem jej włosów nawijając go sobie na palec.
- To co robimy?- Podniosła lekko głowę i szeroko się uśmiechnęła. Światło słoneczne odbiło się od naszyjnika, który dostałą od Harry'ego. On coraz bardziej przekonuje ją do siebie. Gdyby miała do niego takie same podejście jak na początku, to nie założyłaby go.- Halo! Ziemia do Irisha!- Zaśmiała się i rozczochrała moje włosy.
- Dlaczego Irisha?
- Bo lubię Cię tak nazywać.- Usiadła na mnie okrakiem i zaczęła bawić się włosami. Układała każdy pojedynczy kosmyk na mojej głowie.
- Miło jak się tak bawisz.- Uśmiechnąłem się do niej lekko.- A wracając, to cokolwiek. Możemy coś oglądnąć, możemy iść na spacer, możemy...
- Na zewnątrz to ja nie wychodzę. Wyglądam jak pomidor.
- No tak... Ale nadal nie rozumiem, jak Ty to zrobiłaś?
- Nie wiem, Niall. Ten ból był taki... przyjemny...- Wydukała. Co ona gada?!
- Do reszty Cie pogięło, księżniczko?
- No ej! Nie moja wina, że... Księżniczko? Takie słodkie słowa z ust takiego niegrzecznego chłopczyka?
- Też się nie spodziewałem, że taka grzeczna dziewczynka, jak ty, będzie taka napalona...
- Nie wypominaj mi! Naćpałam się, to po pierwsze, a po drugie, byłam pijana!- Dźgnęła mnie w klatkę piersiową.
- Teraz pewnie zachowałbym się inaczej niż wtedy...
- Zmieniasz się w Harry'ego!
- Nie, ja jestem sto razy gorszy od Stylesa.- Wyszeptałem niskim, jak najbardziej zmysłowym głosem na jaki było mnie teraz stać.
- Co?!
- Może to przez to, że tak siedzisz.- Poruszyłem delikatnie kolanami. Hope zaczęła się śmiać.
- Jeżeli chcesz, to mogę zejść...- Czy mi się wydaje, czy ona się ze mną droczy?
- Ależ skąd! Mi to w ogóle nie przeszkadza, wręcz przeciwnie! To jest bardzo przyjemne.- Oboje wybuchliśmy głośnym śmiechem. Hope rozczochrała ułożoną przez nią fryzurę i zeszła ze mnie.- No ej!
- Ty serio jesteś bardziej zboczony, niż mi się wydaje.- Dziewczyna usiadła obok, opierając się o podłokietnik kanapy i wywaliła nogi na moje kolana.- Oglądamy coś?
- A co chcesz?
- Chciałabym horror, ale to przeżywam na co dzień.- Skrzywiła się.
- Nie przesadzaj, te filmy nie dorównują naszemu światu.
- Pocieszyłeś mnie!- Hope rzuciła we mnie poduszką.
- To...
- Nie wiem, cokolwiek...- Wywróciłem oczami i włączyłem pierwszy lepszy film, który wpadł mi w ręce. Akurat trafiło się na wymarzony przez Hope horror. Dziewczyna wbiła wzrok w ekran, bawiąc się poduszką. Ja jakoś nie specjalnie mogłem się na nim skupić. Dopiero w połowie przestałem rozglądać się, jak idiota po całym salonie. Położyłem głowę na poduszce, która leżała na brzuchu Hope i próbowałem w miarę obeznać się w tym, co dzieje się w filmie. Brunetka zaczęła bawić się moimi włosami. Jest jak dawniej, ale to i tak za mało. Ona nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo ważna jest dla mnie. Najgorsze, że mogę ją stracić, od tak, bo sam jestem zagrożeniem.

*Oczami Hope*

Film był naprawdę nudny, więc całkowicie skupiłam się na blond czuprynce, która leżała na moim brzuchu. Na początku nieźle się zapowiadał, ale potem? Jak można nakręcić coś takiego? Niall był wpatrzony w ekran, nie miałam zamiaru przerywać mu oglądania. Palce jednej ręki zatopiłam we włosach chłopaka, drugą ręką bawiłam się wisiorkiem od Hazzy. Niby na pozór zwyczajny, ale miał coś w sobie. Coś, co poniekąd mnie przerażało. Może to dziwne, ale mam powody, żeby bać się tego wisiorka! Emanuje jakąś złą energią! Jestem wariatką... Leżałam gapiąc się w sufit i palcami masując skórę na głowie Nialla. Tak bardzo, to mi się jeszcze nie nudziło. Gdzie jest mój blond wariat? Rozglądałam się po całym pokoju i nagle zobaczyłam coś za uchylonymi drzwiami. Jak tylko zorientowało się, że patrzę, to uciekło w głąb pomieszczenia, wychodząc z mojego pola widzenia.
- Niall...- Szepnęłam potrząsając jego ramieniem.
- Hm?- Chłopak odchylił głowę do tyłu, wbijając we mnie swoje duże, niebieskie oczy.- Co się stało?- Podniósł się, kiedy zobaczył moją minę i zatrzymał film.
- Ktoś jest w domu.- Powiedziałam półszeptem.
- Nie żartuj sobie ze mnie teraz.
- Nie żartuję! Jest w tamtym pokoju.- Pokazałam palcem na uchylone drzwi. Niall powoli wstał i miał zamiar tam iść, ale w porę chwyciłam jego dłoń.- Nie.
- Czemu?
- Mam złe przeczucie.- Jak tylko skończyłam mówić to zdanie, zza rogu wybiegł Nick i wpakował się na kanapę zaraz obok mnie. Przytulił się do mnie i coś bełkotał.
- Jesteś cała... Zdążyłem...- Szatyn oglądnął mnie z każdej strony. Przeniósł swoje jasne tęczówki z mojej twarzy, na Nialla.- Co tu robisz? Ty jej nie pomożesz...- Horan nie wiedział co ma mu na to odpowiedzieć. Podrapał się po karku.
- Chwila, chwila, chwila! Skoro widzisz go teraz, to...- Przerwałam na chwilę i pozbierałam wszystkie myśli.- Jak byliśmy dziećmi, też go widziałeś...
- Tak, ale to nie jest tak jak myślisz...
- To jak?!- Krzyknęłam. Myślałam, że się rozpłaczę, jak to ja w takich chwilach, ale to się nie stało. Łzy nawet nie próbowały napływać do moich oczu. To dziwne...- Mogłeś im wszystkim powiedzieć, wtedy może by nam uwierzyli! Ale udawałeś, okłamywałeś mnie! Wylądowałam w psychiatryku! Rozumiesz co ja tam przeżyłam?! Ty skończony dupku... Myślałeś tylko o sobie! Jesteś...- Blondyn bezczelnie przerwał moją wypowiedź przystawiając mi palec do ust. Nick mnie szturchnął i zobaczyłam mężczyznę opierającego się o framugę drzwi, w których wcześniej go zobaczyłam. Ubrany był przeciętnie. Czarne rurki, rozwalone trampki i czarna bluza z kapturem. Patrzył w ziemię, więc ciemna grzywka zasłaniała mu oczy. Blade usta miał wygięte w lekki, cwaniacki uśmieszek. Przypomniał mi Nathana. Był trochę inny, ale z daleka stwierdziłabym, że to Nat. Nick wstał, a jego tęczówki pociemniały. Chłopak podniósł głowę i spojrzał mi prosto w oczy.

Stałam na chodniku w okolicy, którą skądś znałam. Gdzie ja jestem? Pomasowałam skronie, przecież znam to miejsce! Rozglądnęłam się jeszcze raz, a nogi o mało się pode mną nie ugięły. Jestem przed domem, domem moich rodziców... Po moich policzkach zaczęły spływać strumienie łez. Nienawidzę tego miejsca! Usłyszałam dziecięcy śmiech dobiegający od strony mojego domu. Stałam jak kołek na chodniku i wpatrywałam się w kuchenne okno. Kompletnie zalana łzami. Już po minucie do moich uszu dobiegły znane słowa.
- Ale Nick istnieje! Wcale go nie wymyśliłam!- Przed oczami stanęła mi postać mnie, jako małej dziewczynki.- Dlaczego mi nie wierzycie?- Tak bardzo nienawidzę tych ludzi! Nigdy nie mogłam nazwać ich rodzicami.
- Bo bredzisz!- Przestałam nad sobą panować.
- Wcale nie! Chciałabym, żeby spotkało Cię coś złego!- Dobrze, słonko... Ona zasługuje na ból. Ta kobieta jest naszym największym koszmarem. Zamachnęłam się i przez okno wleciał kamień. Zasłużyła na to...

Zamknęłam oczy, wyrzucając z siebie tą wizję. Sama rzuciłam kamieniem w moją matkę? Nie kocham jej i nigdy nie kochałam, ale nie zrobiłabym jej czegoś takiego. W końcu dała mi życie. Chociaż tyle zrobiła dobrego. Ta myśl wierciła mi dziurę w głowie, bolała. Autentycznie odczuwałam ból. Zacisnęłam zęby i spojrzałam na tego chłopaka.
- Hope? Wszystko ok?- Niall objął mnie ramieniem, ale ja nie odrywałam wzroku od tego faceta. Uśmiechał się szerzej niż wcześniej.
- Nie patrz na niego!- Krzyknął Nick i zaczął mną trząść. Nie mogłam oderwać od niego wzroku, jego oczy... Poczułam napływ bólu i zacisnęłam powieki.

Stałam na środku polany. Rozglądałam się dookoła i od razu zorientowałam się gdzie jestem. Duże drzewo i dwie powieszone na nim huśtawki. Była noc, a na niebie migotały miliony światełek. W oddali zobaczyłam cień, który szedł w stronę drzewa. Kiedy dziewczynka weszła w blask księżyca, od razu zorientowałam się kim jest. Ja... To znowu ja... Mała Hope usiadła na huśtawce. Podeszłam bliżej i zobaczyłam, że jej dłonie płoną. Ogień otaczał je od nadgarstka, aż po czubki palców. Dziewczynka wstała i podeszła do pnia. Przyłożyła ręce do kory i czekała. Nagle gdzieś w oddali usłyszałam znajomy krzyk.
- Hope, nie rób tego!- Niall biegł w naszą stronę. Mała ja odwróciła się twarzą do niego. Jej oczy były czarne, tak jak to czasem bywa ze mną. Hope machnęła energicznie ręką, co spowodowało, że Niall uderzył ciałem o pobliski głaz. Dziewczynka wróciła do swojej poprzedniej czynności, nie przejmując się nieprzytomnym chłopakiem. Drzewo zapłonęło, a mała Hope odeszła z uśmiechem w głąb lasu.

Skrzywdziłam go? Spaliłam nasze drzewo. Miejsce, które jako jedyne dobrze wspominałam z dzieciństwa? Skrzywdziłam Nialla? Spojrzałam na blondyna, który patrzył na mnie z troską.
- Skrzywdziłam Cię...- Szepnęłam, wyrywając się z jego uścisku.
- Nie Hope! To nie prawda!- Nick krzyczał na mnie. Poczułam kolejną falę bólu, która zmusiła mnie do spojrzenia na tego faceta. Teraz mogłam zobaczyć białe zęby, które ukazywał przez szyderczy uśmiech.- Przestań na niego patrzeć do cholery!

Znalazłam się w nieznanym mi miejscu. Stałam na zielonej, równo skoszonej trawie. Rozglądnęłam się dookoła. Cmentarz... Pełno nagrobków. Przeszłam powoli do pierwszego, który rzucił mi się w oczy. Był śnieżnobiały, a pod nim leżał śliczny bukiet bladoróżowych róż. Przewiązany czarną wstążką, tworzył coś niezwykłego. Delikatne, niewinne kwiaty i mrok. Wbiłam wzrok w litery wygrawerowane na nagrobku. Caroline Marshall... To nazwisko obijało się echem w mojej głowie. Ona nie żyje? Jak to nie żyje?! "Żyjemy dla innych, nie dla siebie" Cytat znajdujący się pod datą śmierci nie pasował mi do jej osobowości. Do zapatrzonej w siebie szkolnej gwiazdki. Mój wzrok przeniósł się na bukiet. Podniosłam go i zobaczyłam kartkę. "To Ty mnie zabiłaś..." Czytając to na szyi poczułam zimny powiew. Odwróciłam się i zobaczyłam na oko 17 letnią Caroline. Ubrana w białą, zwiewną sukienkę, cała umazana ziemią. Gdzieniegdzie jej skóra zaczęła gnić, a po ranach chodziły robaki. Wystraszona stałam bez ruchu. Dziewczyna przejechała lodowatym palcem po moim policzku i lekko się uśmiechnęła. Pochyliła się nade mną nucąc coś pod nosem.
- To Ty mnie zabiłaś!- Wyskrzeczała mi prosto do ucha i zniknęła. Kwiaty w moich dłoniach zwiędły. Rzuciłam je na bok i zaczęłam biec. Chciałam stamtąd wyjść, ale się nie dało. Biegałam między nagrobkami i zatrzymałam się przy jednym z nich. Przeciętny, szary. Na trawie pod nim leżały porozrzucane czarne i granatowe tulipany, które powinny być związane w bukiet. Elizabeth Wilson... Babcia?! Zaraz obok zobaczyłam kolejny nagrobek. Abigail Wilson i George Wilson. Mama?! Tata?! Nie mogłam tam dłużej stać. Zaczęłam biec. Oglądnęłam się za siebie słysząc krzyki "Ty nas zabiłaś!" Nie patrzyłam gdzie biegnę i potknęłam się o czyjąś nogę. Podniosłam się i spojrzałam na tą osobę. Blond czuprynkę rozpoznam wszędzie. Niall siedział w jeden ręce trzymając butelkę wódki, a drugą opierał się o nagrobek. Bałam się na niego popatrzeć, ale ciekawość dała górę. Od razu tego pożałowałam. Duży napis Niall Horan był dla mnie ciosem. Ukucnęłam obok chłopaka i delikatnie uniosłam jego twarz. Blady jak ściana, w zakrwawionymi białkami, podkrążonymi oczami i z wyżłobioną przez łzy drogą na policzkach. Był zimny i umazany ziemią, jak wszyscy jego poprzednicy. Mimo tego, że wydawał się być, albo i był martwy, z jego oka spłynęła pojedyncza łza.
- Dlaczego mi to zrobiłaś?- Szepnął w moją stronę i podwinął rękaw, pokazując przedramię całe zarówno w świeżych, jak i starych ranach po cięciu. Wśród poprzecznych kresek wyróżniała się jedna, pionowa. Ciągnęła się od nadgarstka, przez całe przedramię, aż do jego zgięcia.- Dlaczego zrobiłaś to nam?- Podkreślił ostatnie słowo.

Siedziałam skulona na kanapie w objęciach Nialla. Kompletnie się rozpłakałam. Odruchowo sięgnęłam po rękę blondyna i odsunęłam rękawy jego bluzy. Nic... Żadnych blizn...
- Przepraszam...- Wbiłam twarz w tors chłopaka.
- Nie masz za co!- Próbowałam opanować łzy.
- Dlaczego mnie nie powstrzymasz, Nick? Przecież możesz...- W końcu ten ktoś się odezwał. Ruszył w naszą stronę i stanął na środku salonu, podnosząc głowę do góry. Miał te same oczy co Nick. Tak samo jasne... W jednej sekundzie zmieniły się na kruczoczarne, takie jak moje, kiedy... Kiedy tracę kontrolę...- Powstrzymaj mnie!- Krzyknął, a na jego twarzy zaczęły pojawiać się sine żyły.- Ją to boli!- Wyciągnął rękę przed siebie i zacisnął palce w pięść. Poczułam przeszywając ból w mojej głowie. Syknęłam, kiedy zorientowałam się, że narasta on z każdą sekundą.- Ją.To.Boli!!!- Opuścił dłoń, a ja poczułam ulgę. Odetchnęłam i skuliłam się.- Słaby... Słaby... Słaby...- Facet pokręcił głową.
- Nick...- Szepnęłam patrząc na niego ze łzami w oczach. Niall był bezradny widziałam to po nim.- Pomóż...
- Ja...- Szatyn przerwał.- Ja...
- Jesteś śmieszny, Nick...- Parsknął pod nosem chłopak.
- Kim jesteś?- Podniosłam wzrok na niego.
- Kimś, kto czekał na Ciebie 19 lat...- Uśmiechnął się i zaczął powoli do mnie podchodzić. Chwycił moje ramie i podniósł do góry. Stanęłam przed nim na trzęsących się nogach. Chłopak pochylił się nade mną i zaciągnął moim zapachem.- Boisz się... Czuję strach...- Wyszeptał.- A to dopiero początek, kochanie... Jeszcze wrócę...- Musnął swoimi zimnymi wargami mój policzek i odsunął się, patrząc na Nicka.- Słaby...- Powtórzył po raz kolejny.- Będziesz moja Hope! Jeszcze wrócę!- Krzyknął i rozpłynął się w powietrzu. Poczułam jak zaczyna kręcić mi się w głowie. Wszystko wokół było rozmazane. Traciłam grunt pod nogami. Słyszałam czyjś głos, który rozbijał się w moich uszach. Cichy śmiech. Niezdarnie chwyciłam w dłonie naszyjnik od Hazzy. Ścisnęłam go na tyle mocno, na ile potrafiłam i upadłam.

---------------------------------------------------

Jak widzicie, ale może się nie zorientowaliście, ale w to nie wnikam... Rozdział znów pojawił się dzień wcześniej, bo osoba, dla której jest dzisiejsza dedykacja (Którą na początku zapomniałam dodać XD) leci czy tam jedzie sobie na wakacje i nie mogłaby przeczytać. Cóż... Rozumiem, że nie każdy jest takim noł lajfem, jak ja XD No bo ja jak jadę na wakacje, to muszę mieć internet wszędzie, gdzie jestem XD Na ogół jeżdżę na wakacje samochodem, więc tam miałam Wi-Fi (Tak wiem, dziwne mieć Wi-Fi w samochodzie, ale to ja XD) Poza tym miałam pokój z Wi-Fi i żeby jeszcze na plaży być na bieżąco, to roaming w telefonie, choć jakbym chciała, to miałabym Wi-Fi i na plaży. A wszystko to zawdzięczam mojemu tacie, który wie, że mam mini uzależnienie i stwierdził, że na wakacje trzeba zabrać dwa laptopy, bo się z bratem pobije XD Wi-Fi na plaży i w samochodzie zawdzięczam właśnie jemu, bo wykupił takie gunwo XD (Wiem, nadużywam "XD" ale mogę, bo kto bogatemu zabroni?) Wracając do bloga... Nadal nie podobają mi się komentarze i myślę, że na razie tak zostanie. Jeżeli macie jakieś pytania, to wbijać na Aska :) Głos w ankiecie :) Komentarz! :) Link do Aska jest w stronach. Jeżeli chcesz się ze mną skontaktować prywatnie i masz do mnie pytanie, to po lewej stronie w informacjach znajdziesz mój mail :) <directioner055088@gmail.com> A jeśli chcesz być na bieżąco z tym co robię, to możesz zaobserwować mnie na tt @KlaudiaBodzek <LINK> Cóż pozostaje mi życzyć Wam najlepszych ostatnich dni wakacji! A jeszcze jedno XD Jak nie widzieliście nowego zwiastuna do bloga, to tutaj dodaję filmik :) I link przy okazji, jak ktoś na fonie <KLIK>
Do następnego, Miśki! <3 Cześć i czołem, kluski z rosołem! XD

piątek, 15 sierpnia 2014

13. Don't forget Who I was.

Rozdział z dedykacją dla Karoliny
Trzymaj się <3

Już miałam wracać z powrotem do domu, kiedy coś mrugnęło w trawie. Rozglądnęłam się dookoła i w końcu tam podeszłam. Podniosłam z ziemi srebrny łańcuszek zakończony wisiorkiem, który ilustrował mały, papierowy samolocik. Skądś go znałam, ale skąd? Weszłam do domu zamykając za sobą drzwi na klucz. Przeszłam do salonu i wzięłam ze stolika telefon. Wskoczyłam po schodach do sypialni. iPhone wylądował na łóżku, tak samo jak naszyjnik Harry'ego. Zdjęłam z szyi swoje wisiorki i odłożyłam je gdzieś na bok. Czekaj! Wróć! Łańcuszek Hazzy! No właśnie! On należy do Stylesa, że ja się nie zorientowałam! Pacnęłam się w czoło i weszłam do łazienki. Szybko pozbyłam się swoich ubrań i wrzuciłam je do zapełnionego kosza na brudy. Świetnie, czyli jutro czeka mnie pranie. Wgramoliłam się z tą moją kostką pod prysznic i odkręciłam ciepłą wodę. Tego mi było trzeba! Jestem tak cholernie zmęczona! Po kilku minutach mojego bezczynnego stania pod gorącym strumieniem, całe pomieszczenie wypełniło się parą wodną. Czułam jak temperatura wody wzrasta i zaczyna parzyć moją skórę. Zaczęły pojawiać się na niej czerwone ślady. Bolało, ale to był tak cholernie przyjemny ból. Na moje ciało leciał już wrzątek, a ja jakoś nie specjalnie chciałam zmienić temperaturę wody. Cała moja skóra zrobiła się czerwona i kurewsko piekła. Uśmiechnęłam się sama do siebie i nagle strumień zmienił się z wrzącego na lodowaty. Opamiętałam się i całkowicie wyłączyłam wodę. Co to było?! Oglądnęłam swoje ręce, całe poparzone. Cholera jasna! Wyszłam spod prysznica i owinęłam się ręcznikiem. Wszystko straszliwie mnie piekło, a najmniejszy dotyk sprawiał mi ból. Stanęłam przed lustrem, cała czerwona... Przeszukam pułki w poszukiwaniu czegoś na oparzenia. Pamiętam, że kupowałam jakąś piankę w spreju czy coś tam. Mam! Zrzuciłam ręcznik i opryskałam całe ciało. Już przy zetknięciu skóry ze sprejem poczułam ulgę. Rozsmarowałam warstwę pianki i ubrałam bieliznę oraz przydużą koszulkę. Nie wiem co to było! Dlaczego nie wyłączyłam tej wody od razu?! Cała obolała wyszłam z łazienki i weszłam do łóżka.

Słońce zaczęło powoli wychodzić zza horyzontu. Warknęłam niezadowolona. Nie przespałam nocy! Wierciłam się jak idiotka. W każdej pozycji było mi niewygodnie. Poparzenia dawały się we znaki. Nie rozumiem... Coś jakby zawładnęło moim umysłem i temu czemuś podobał się ten ból. Nie chciałam wyłączać wody, po prostu nie chciałam. A teraz mam! Może trzeba z tym zajechać do szpitala? Nie... Nie jest tak źle... Powoli wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Dzisiaj jest niesamowicie gorąco, a ja muszę ubrać luźne ubrania, bo wszystko będzie mnie boleć. Zaczęłam powoli grzebać w szafie. Spódnica byłaby najlepszym rozwiązaniem, ale ja nie noszę spódnic! Wyciągnęłam niebieskie szorty i jakąś pierwszą lepszą luźną koszulkę na ramiączkach. <KLIK> Będę wyglądać jakbym cały dzień łaziła w piżamie. Dobra Hope! Zawsze mogło być gorzej! Wzięłam iPhone'a i zeszłam na dół. Gdyby nie moja babcia, to nie miałabym żadnego startu. Pewnie błąkałabym się po ulicy i puszczała się, żeby zarobić chociażby na jedzenie. Dzięki babci mam pieniądze, dom, mam wszystko czego potrzebuję. Do pracy nie mogłabym pójść, nie mam wykształcenia. Tylko moją babcię zabili i jej już z nami nie ma. Jak nauczę się panować nad mocami to przysięgam, że znajdę skurwysyna, który to zrobił i osobiście go zajebie. Spojrzałam do lodówki. Do sklepu na pewno nie pójdę. Zabrałam butelkę wody, nie jestem głodna. Odechciało mi się jeść. Usiadłam na kanapie i wywaliłam powoli nogi na stół, uprzednio dając na niego jaką poduszkę. Włączyłam telewizor i zaczęłam skakać po kanałach. Oglądnęłam wiadomości, ale nic ciekawego w świecie się nie dzieje. Włączyłam jakąś stację muzyczną. Położyłam się i gapiłam głupio w sufit. To wszystko tak cholernie piecze! Muszę coś zrobić, żeby zapomnieć o bólu. Pójdę do Nialla! Wstałam powolutku. Może jeszcze oddam Harry'emu naszyjnik? Poszłam po niego na górę i wyszłam przez taras. Zaglądnęłam powoli przez płot, jest ciepło, mogli być na podwórku. Przeszłam przez furtkę i wpakowałam im się do domu. Czy oni nigdy nie zamykają drzwi tarasowych? A może specjalnie zostawiają je otwarte, jakbym chciała przyjść? Spojrzałam na siebie. Świetnie! Ubrana w piżamkę, z szopą na głowie, bo nie miałam nawet siły się poczesać i w dodatku zero makijażu, który ukryłby moją twarz. Jesteś mądra Hope. Usłyszałam pogwizdywanie. Poszłam za tym dźwiękiem i znalazłam się w kuchni. Harry wkładał talerze do zmywarki. Odchrząknęłam, a on odwrócił się w moją stronę. Stał kilka sekund bez ruchu, dokładnie lustrując każdy centymetr mojego ciała i wybuchł głośnym śmiechem.
- Co Cię tak bawi?- Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej, ale od razu tego pożałowałam. Zaczęły mnie piec.
- Dopiero wstałaś? Wyglądasz jak siedem nieszczęść, kochanie!- Nie powstrzymywał śmiechu. Widziałam łzy rozbawienia spływające po jego policzku.- Na głowie masz ładne gniazdko, do tego genialnie podkrążone oczy, a przyszłaś to chyba w piżamie!- Stałam dalej czekając aż się uspokoi.- Chciałaś pożyczyć coś, że tak nieoficjalnie?
- Nawet mnie nie denerwuj, Styles! Gdzie jest Niall?
- Nie ma ich, pojechali na zakupy.- Przestał się śmiać.
- Nieważne...- Mruknęłam sama do siebie.- Jeszcze jedno, zgubiłeś to wczoraj.- Wyciągnęłam do niego rękę z łańcuszkiem. Uśmiechnął się lekko, ale mina mu zrzedła, kiedy zobaczył moją zaczerwienioną skórę. Ponownie zlustrował mnie od stóp do głów.
- Co Ty sobie zrobiłaś? Jesteś cała czerwona!
-  Poparzyłam się...
- Cała?!- Chwycił mój nadgarstek przez co syknęłam z bólu.- Jezu Hope! Z tym trzeba jechać do szpitala!
- Nie trzeba...
- Nie kłóć się ze mną! Jedziemy!
- Nigdzie z Tobą nie jadę!- Krzyknęłam. Nie chciałam do szpitala. Źle mi się to wszystko kojarzyło. Te białe sale, ci ludzie. Nie chcę tam jechać.
- Wiem co trzeba zrobić!- Wziął mnie na ręce. Bolało, ale szarpanie pogorszyłoby tylko sprawę.
- Gdzie mnie niesiesz?! Postaw mnie na ziemi!- Weszliśmy po schodach do łazienki. Hazz posadził mnie na sedesie. Zaczął lać wodę do wanny.- Harry co ty robisz?
- Czekaj.- Mruknął i wyszedł z pomieszczenia. Zaczęłam się rozglądać. Łazienka była ładna. Podeszłam do dużego lustra i przejrzałam się w nim. Naprawdę wyglądam komicznie. Zrobiłam głupią minę i roztrzepałam jeszcze bardziej włosy. Wróciłam na swoje poprzednie miejsce. Zaczęłam bawić się palcami, a loczek wrócił do mnie z jakimś pudełkiem w ręku. Otworzył je i wysypał zawartość do wanny. Herbata? Co ma herbata do oparzeń? Hazz podszedł do mnie i chwycił lekko moją dłoń. Oglądną ją z każdej strony.- Oparzenie I stopnia, może II...- Mruknął sam do siebie. Przyglądałam się jego kolczykom. W końcu do mojego nosa dotarł charakterystyczny zapach rumianku. Czyli to jego tam wrzucił.- Jak to sobie zrobiłaś? I czemu masz poparzone całe ręce i nogi?
- Nie tylko ręce i nogi, całe ciało.- Powiedziałam lekko wkurzona.
- Jak?!
- Miałam mały wypadek pod prysznicem.- Nie odpowiedział nic więcej tylko podszedł do wanny. Zmienił strumień wody z gorącego na zimny.- I stopień.- Powtórzył sam do siebie i wrócił do mnie.
- Skąd wiesz?
- Bo wiem...- Odpowiedział bez uczuć. Wywróciłam oczami. Wrócił stary Harry.- Rozbieraj się...
- Co?!
- Wyskakuj z ubrań.
- Chyba sobie żartujesz!- Wstałam gwałtownie, kiedy on zakręcał wodę.- Jesteś nienormalny!- Odwrócił się w moją stronę. Podszedł do mnie i stanął naprawdę blisko, aż za blisko. Nawet nie wiem kiedy chwycił rogi mojej koszulki i zdjął ją ze mnie. Pod spodem miałam jeszcze na szczęście sportowy stanik, który był o wiele wygodniejszy od zwykłego.
- Co Ty robisz! Znowu będziesz próbował mnie zgwałcić?! Pierwsze udajesz miłego, zabierasz mnie do naprawdę fajnych miejsc, a później się do mnie dobierasz! Co z Tobą jest nie tak?!- Harry chwycił mnie w talii i przyciągnął do siebie. Oparł swoje czoło o moje, a ja oczywiście dostałam paraliżu.
- Chcę dla Ciebie jak najlepiej, zaufaj mi ten jeden, pieprzony raz.- Wymamrotał. Zebrałam w sobie siły i go odepchnęłam.
- Nie rozbiorę się!- Styles warknął po nosem.
- To mamy dwie wersje, albo zostajesz w bieliźnie i wskakujesz do wanny, albo ja wychodzę z łazienki, Ty się rozbierasz i wskakujesz do wanny.
- Dlaczego chcesz, żebym tam weszła?!
- Nie krzycz na mnie, ok?! Próbuję Ci pomóc!- Podniósł głos. No dobra, bo to może zajść za daleko. Nie wiem do czego on jest zdolny!- Zdejmuj ciuchy!
- Wychodzisz, ja wchodzę do wanny i więcej na mnie nie krzyczysz.
- Ugh! Nie będę na Ciebie krzyczał, jak Ty nie będziesz krzyczała na mnie.
- Po prostu wyjdź.- Mruknęłam, a on niechętnie, ale wyszedł. Rozebrałam się i wlazłam do wanny napełnionej chłodnym naparem z rumianku. Jezu jaka ulga! Boziu jakie to jest przyjemne! Zanurzyłam się po samą szyję. Nagle drzwi do łazienki się otworzyły. Cholera nie zamknęłam ich. Do środka wparował Styles. Zaczęłam się drzeć.- Harry! Wyłaź! Kurwa! Harry!- Zamknął drzwi od środka i odwrócił się w moja stronę. Odruchowo zakryłam się dłońmi. Hazz miał na oczach opaskę. Szedł po omacku wzdłuż ściany, aż wymacał szafkę. Usiadł na podłodze tyłem do mnie.- Mogę wiedzieć co Ty do cholery robisz?!
- Przecież nic nie wiedzę!- Jęknął niezadowolony.- Poza tym chłopaki za niedługo wrócą i mogli tu wejść, a Ty się nie zamknęłaś.
- Mogłeś mnie pilnować na zewnątrz przy drzwiach, a nie w środku! Wyjdź stąd!
- Hope! Nie rób awantury. Mam to cholerstwo na oczach i siedzę tyłem, tak? Uwierz, nie będę skakał z tego powodu z radości.
- Harry!
- Przepraszam!- Podniósł ręce do góry i zaczął się śmiać.- Poleż sobie w tym chwilę. Chłopaki mają mi, a dokładnie tobie coś kupić.
- Co takiego?- Poddałam się i tak nie wyjdzie z tej łazienki.
- Maść na oparzenia.
- Mogłabym sobie sama ją kupić.- Mruknęłam i ponownie cała zanurzyłam się w naparze.
- A to, że rumianek pomaga to też wiedziałaś.- Powiedział sarkastycznie loczek. Wywróciłam oczami.- Tylko nie siedź za długo, bo się pomarszczysz jak stary rodzynek.- Zaśmiałam się pod nosem.- Mówię poważnie! Kiedyś zasnąłem w wannie! Normalnie żałuj, że mnie wtedy nie widziałaś. Byłem calutki pomarszczony, jak jakiś staruszek. Moja skóra wyglądała jak mózg! To było genialne, ale i tak nigdy nie zasypiaj w wannie.
- Będę pamiętać.- Uśmiechnęłam się do siebie.
- Jak? Lepiej?- Mruknęłam w odpowiedzi. Czułam ogromną ulgę. Czemu ja na to nie wpadłam? I dlaczego Harry jest nagle taki miły? Nigdy nie sądziłam, że będzie można z nim normalnie porozmawiać. Zamknęłam oczy i westchnęłam. Nie rozumiem go.- Nie żeby coś Hope, ale podobał mi się ten dźwięk.
- Harry!- Wydarłam się.
- Hope!
- Styles!
- Wilson! Gramy dalej?- Zaśmiał się. Zaraz, zaraz, zaraz...
- Skąd znasz moje nazwisko?!- Niemal nie wyskoczyłam z wanny.
- Proszę Cię, nie krzycz. Nie pamiętam skąd, ale chyba Niall nam coś kiedyś wspominał, że jego Hope miała na nazwisko Wilson, a skoro jesteś tą jego...
- Nie jestem jego.- Przerwałam mu.
- Wiesz o co mi chodzi. A tak właściwie, to jak się poznaliście?
- Zdenerwował mnie, to przywaliłam mu piłką w twarz, aż się przewrócił.
- Dlaczego mnie to nie dziwi?- Zaśmiałam się razem z nim.
- A wy ja...
- Wychodzisz już czy mam Cię wyciągnąć?- Nie dał mi nawet dokończyć pytania. Dziwne, ale w stylu Stylesa. Jęknęłam niezadowolona pod nosem. Nie chcę wychodzić.- Możesz przestać wydawać takie dźwięki?
- Rozwalasz mnie...- Mruknęłam.- Nie próbowałeś iść z tym do lekarza?- Powoli wyszłam z wanny. Czułam się dziwnie w jego obecności.
- Po co? To jest fajne!
- Dla Ciebie tak, dla otoczenia niekoniecznie.- Zaczęłam wycierać całe ciało. Ubrałam swoje poprzednie ciuchy i podeszłam do Harry'ego.- Możesz to zdjąć.
- Świetnie!- Wstał z podłogi i pozbył się opaski. Podeszłam do drzwi otworzyłam je i zbiegłam na dół. Z salonu było słychać chłopaków. Nialler stał na środku, tyłem do mnie i coś przeglądał. Przyłożyłam palec do ust dając znać Louisowi, że mnie tu nie ma. Wskoczyłam z zaskoczenia na plecy Nialla.
- Horan!- Krzyknęłam i równocześnie syknęłam z bólu. Kąpiel nie pomaga na tyle, żebym mogła skakać na ludzi.
- Hopie!- Krzyknął i zrzucił mnie z pleców.
- Nie nazywaj mnie tak, już Ci to tyle razy mówiłam.- Wywróciła oczami.
- Ale ty jesteś drażliwa.- Ze schodów zszedł Harry i walnął się na kanapę.
- Hope?- Zapytał podejrzliwie Louis i stanął obok mnie.- Co robiłaś z Hazzą na górze? Hm?- Popatrzyłam na niego jak na idiotę i pacnęłam się w czoło. Oni to chyba wszyscy tak mają.
- Ty chodzący zboczeńcu! Ja się nie dziwię, że później jeden gorszy od drugiego!- Chłopaki zaczęli się ze mnie śmiać, a ja razem z nimi.- Jakim cudem Ty nie myślisz tylko o seksie?- Zwróciłam się do Nialla.
- A kto powiedział, że nie myślę? Różnica jest taka, że nie wylewam wszystkich swoich myśli, a oni to się raczej nie powstrzymują.- Zrobiłam duże oczy i kiwnęłam powoli głową.
- A poza tym Louis, to Hope brała kąpiel, a ja tylko siedziałem i z nią rozmawiałem.- Zaczął Harry. Tak to naszej dwójki raczej nie uratuje.
- Czyli próbujesz mi powiedzieć, że TY siedziałeś bezczynnie, kiedy ona leżała sobie naga w wannie? Kobieto co Ty z nim zrobiłaś?!- Lou zaczął oglądać Hazzę z każdej strony i kilka razy dźgnął go w policzek. Nialler przez chwilę przysłuchiwał się rozmowie i nagle się opamiętał.
- Siedziałaś przy nim naga?!- Refleks to się mu raczej nie poprawił.- Hope!
- Nawet mi nie mów! Ten idiota wpakował mi się do łazienki, bo zapomniałam zamknąć drzwi! Tyle dobrze, że miał opaskę na oczach i siedział tyłem do mnie.
- Jak można zapomnieć zamknąć się w łazience?!
- I dlaczego zaraz idiota?!- Wtrącił się Styles.
- No najwidoczniej, jak ktoś Cię zaczyna rozbierać, to jakoś specjalnie nie myślisz o zamknięciu drzwi, kiedy on wychodzi.
- Rozbierał Cię?!
- Chwila! Dlaczego brałaś kąpiel u nas, zamiast u siebie? I dlaczego Harry kazał nam kupić jakąś maść?- Louis przerwał naszą kłótnię.
- Bo jestem cała poparzona, okej?! Cała!- Horan już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale wyprzedziłam jego pytanie.- Miałam wypadek pod prysznicem.
- Ale jak?- Skrzywił się Lou.
- Nieważne.- Mruknęłam zirytowana tą rozmową.- Gdzie Liam i Zayn?
- Tutaj!- Usłyszałam krzyk Malika z kuchni. Li za to wyszedł zza rogu i podał Hazzie jakąś tubkę.
- Tu masz tą maść.
- Świetnie.- Styles podszedł do mnie i dał mi opakowanie.- Proszę...
- Dzięki...- Oprócz tubki czułam w dłoni coś jeszcze. Nie chciałam sprawdzać co to przy reszcie chłopaków. Uśmiechnęłam się lekko.- To ja wracam do siebie, jeszcze do Was wpadnę.- Wyszłam przez taras i skierowałam się do siebie. Walnęłam się na kanapę i dopiero teraz sprawdziłam co mam w ręce. Jego naszyjnik. Tylko po co on mi go dał? Dlaczego on się nagle tak zmienił? Może początki naszej... znajomości nie były jakieś idealne, ale wiedziałam jaki Harry potrafi być. Zaborczy, niebezpieczny, napalony... A teraz? Dlaczego nagle jest tak miły? No może zboczone myśli nadal siedzą w tej jego lokatej główce, ale śmiało mogę stwierdzić, że teraz jest całkowitym swoim przeciwieństwem. Nie rozumiem tego. Założyłam naszyjnik i w głowie usłyszałam śmiech. Jego śmiech. Jak to jest w ogóle możliwe?! Nerwowo się rozglądnęłam, ale nikogo oprócz mnie tu nie było. Ten świat jest dziwniejszy niż mi się wydawało. Powoli się podniosłam i weszłam na górę. Pomimo kąpieli i tak mnie wszystko piecze. Położyłam się na łóżku w sypialni odkładają tubkę na szafkę nocną. Zamknęłam oczy. Przecież mam tą maść, może pomoże. Przeczytałam na co tak dokładnie jest to coś i z czego jest zrobione. Zwykła maść aloesowa. No chyba się tym nie zatruję. Zwlokłam się z łóżka i weszłam do łazienki. Wyskoczyłam z ubrań i zaczęłam powoli smarować każdą część ciała. Właśnie wcierałam maść w ręce, kiedy usłyszałam, że ktoś jest na dole. Szybko sięgnęłam po krótki, jedwabny szlafrok i zbiegłam po schodach.- Nick, jak znowu się zgrywasz, to Cię...- Wyszłam zza rogu i złapałam kontakt wzrokowy z Niallem.
- Emm...- Jęknął i podrapał się po karku.- Bo...- Mierzył mnie wzrokiem od góry do dołu. Z tego wszystkiego chyba zapomniał co chciał mi powiedzieć.- Ja...
- Bo Ty?- Skrzyżowałam ręce na piersi i podniosłam jedną brew.
- Bo ja ten... tego...
- Z kim?- Zaśmiałam się, żeby rozładować dziwne napięcie między nami.- Jak to Ci pomoże, to mogę się ubrać.
- Nie trzeba. Przyniosłem Ci telefon, bo znalazłem go w łazience.- Wreszcie się otrząsnął.
- Musiał mi wypaść ze spodenek.- Blondyn wręczył mi iPhone'a.- Dzięki...
- Co tu tak pachnie?- Rozglądnęłam się razem z nim po salonie.
- To pewnie ja! Smarowałam się tą maścią.- Uśmiechnęłam się.- A tak właściwie, to perfidnie Cię wykorzystam.
- Co?
- Chodź!- Chwyciłam Nialla za nadgarstek i zaczęłam go ciągnąc na górę. Weszliśmy do łazienki.
- Co my tu robimy?
- Posmarujesz mi plecy, ale na chwile się odwróć.- Chłopak kiwnął głową i po chwili stał twarzą do ściany. Zdjęłam szlafrok i stanik. Sięgnęłam po jakiś ręcznik, którym zasłoniłam piersi. Stanęłam tyłem do Horana i podałam mu tubkę.- Smaruj.- Nialler zaczął wmasowywać maść w moje plecy.- Jezu! Jaka ulga!- Westchnęłam. Chyba nigdy więcej nie wezmę gorącego prysznica. Blondyn milczał. Nawet nie wiem kiedy zaczął składać delikatne pocałunki na moim ramieniu, kierując się w stronę szyi. Odwróciłam się przodem do niego, nadal przytrzymując ręcznik na moim ciele.- Niall?- Chłopak przejechał kciukiem po moim policzku. To nie prowadzi do niczego dobrego...

--------------------------------------------------

Witam :3 Rozdział pojawił się tylko dzień wcześniej, ponieważ pewna czytelniczka, której zadedykowałam rozdział, będzie miała operację. Skoro dzisiaj jest piątek, to jutro rozdziału nie będzie. Trzymam kciuki Karolina, żeby wszystko się udało :) Na koniec krótkiej notki- przypomnienia!
- Nadal czekam na Wasze zdjęcia z kartką z napisem "Woman With a Demons", które możecie wysyłać na maila <directioner055088@gmail.com>
- Jeżeli interesuje Was to co robię, gdzie jestem, czy nawet jak się czuję, to zapraszam na mojego Tt: @KlaudiaBodzek
- Jeżeli nie oddałeś jeszcze głosu w ankiecie, to jest tam ->
- Narazie niestety zostajemy przy 1 rozdziale tygodniowo
To chyba na tyle :) Do następnego parówy <3

sobota, 9 sierpnia 2014

12. "I love you" He thought

Powoli zwlokłam się z kanapy i weszłam na górę, po drodze zabierając torby. Trzeba się powoli szykować... Już nigdy więcej nie piję! Chyba mi musiało paść na mózg! Weszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic. Stanęłam przed lustrem owinięta ręcznikiem. Wytarłam włosy i wyciągnęłam suszarkę. Wysuszyłam włoski i podkręciłam ich końcówki. Zrobiłam jeszcze makijaż i poszłam się ubrać. <KLIK> Może jeszcze nie zauważyliście, ale bardzo lubię czarny kolor. W sumie byłam już gotowa. Zeszłam na dół i walnęłam się na kanapę razem z telefonem. Z każdą minutą coraz bardziej się denerwowałam... A najlepsze, że nie przez to, że lubię Harry'ego, tylko bałam się, że może mi coś zrobić! Przecież on jest nieobliczalny!
- To co? Czekamy na Stylesa?- Na miejsce obok mnie wskoczył Nick.
- My?
- No chyba Cię nie zostawię, nie? Jeszcze z nim!
- Co racja, to racja...- Usłyszałam pukanie o szybę, a tak właściwie o drzwi tarasowe. Wystawała przez nie czupryna Hazzy.
- To jak, gotowa?- Kiwnęłam głową i podniosłam się z kanapy chowając telefon w kieszeni.- A on gdzie?- Kiwnął głową na Nicka.
- Yyy?- To on go widzi?! Jakim cudem? A no tak... Wampir... Harry widząc moją zdezorientowaną minę, pacnął się w czoło.
- On zostaje...- Stwierdził.
- Śnisz...- Nick wywrócił oczami.
- Hope! Powiedz mu coś!
- A sam sobie nie możesz dać rady?
- Jesteś taki mądry, bo nikt Ci od małego porządnie nie przyjebał?
- No dawaj!- Nick zaczął się śmiać. Taa, jemu nic nie może się stać. Jest duchem.
- Zachowujecie się jak dzieci!- Krzyknęłam.- Ty idziesz ze mną...- Pokazałam na Hazzę.- A Ty tu zostajesz! Będę z nim, tak? Raczej kolejne potworki mnie nie zjedzą, a jak już, to przecież będziesz o tym wiedział.
- No tak...
- Więc zostajesz...- Wyszłam na taras i stanęłam obok Stylesa.- To?
- Chodź...- Chwycił moją dłoń i zaczął prowadzić na swoje podwórko. Stanęliśmy przed garażem, a Hazz go otworzył. Stałam bez ruchu, a chłopak podszedł do jednego z motocykli.- Na nogach idziesz czy jak?
- No chyba w snach! Ja z Tobą nie jadę!
- Oj nie marudź...- Harry podjechał kawałek i zatrzymał się obok mnie.- Mam Cie tu siłą posadzić?
- Nie cierpię Cie!- Warknęłam i usiadłam zaraz za nim. Jeszcze nigdy nie jechałam motorem, ale nie ma się co dziwić. W psychiatryku nie ma takich przywilejów. Objęłam Harry'ego w pasie. Byłam niemal pewna, że się szczerzy! Ruszyliśmy z podjazdu. Nie miałam bladego pojęcia gdzie jedziemy! Zorientowałam się dopiero po kilku minutach. Byliśmy na tej samej drodze, na której odbywał się wyścig. Chwila... Ta droga prowadzi dalej w głąb lasu! Ten idiota wywozi mnie do lasu! Zajęta panikowaniem nie zauważyłam, że znacznie przyspieszyliśmy. Przytuliłam się do chłopaka. Uczucie, które mi towarzyszyło było... Wyjątkowe. Bałam się, ale też chciałam więcej i więcej. To jest jak uzależnienie... W oddali zobaczyłam, że asfaltowa droga się kończy, a zaczyna typowy leśny szlak. Zaczęliśmy zwalniać i ostatecznie się zatrzymaliśmy. Harry zgasił silnik i nagle wokół nastała idealna cisza. Zeszłam z maszyny i pochyliłam się do przodu. Musiałam trochę opanować stargane przez wiatr włosy.
- Podobało się?- Podniosłam się i popatrzyłam na Stylesa, który stał oparty o motor. Jego loczki były teraz jeszcze bardziej roztrzepane niż wcześniej.
- Może... Tak właściwie, to skoro tu się kończy droga, to jak to jest z tymi wyścigami?
- Jakbyś się tak do mnie nie tuliła, to zauważyłabyś zakręt.- Wywróciłam oczami.
- I to by było na tyle? Myślałam, że wymyślisz coś lepszego niż tylko przejażdżka.- Harry szeroko się uśmiechnął i podszedł do mnie.
- Dopiero się rozkręcam... Chodź...- Zaczął iść w głąb lasu. Ja stałam w miejscu i patrzyłam jak się oddala. Po kilku krokach się odwrócił.- Noo?
- Serio myślisz, że ja wejdę z Tobą do lasu? Tu nie ma żywej duszy!- Pominęłam fakt, że za godzinę czy może półtorej zacznie się ściemniać. Hazz wrócił z powrotem do mnie.
- Obiecałem Ci coś, tak?- Stanął naprzeciwko.- Tak?
- Tak.- Odpowiedziałam, bo byłam ciekawa do czego prowadzi ta rozmowa.
- Więc mi zaufaj i chodź...- Wbił we mnie te duże, zielone oczyska.
- Dlaczego miałabym Ci zaufać?
- No weź Hope!- Dźgnął mnie delikatnie w policzek.- Nie jestem chyba taki zły?- Westchnęłam ciężko. Problem w tym, że nie wiem jaki on jest. Strasznie zmienny...- Tak więc...- Ukłonił się, ręką wskazując drogę. Zaśmiałam się i ruszyłam w danym kierunku. Harry po kilku sekundach do mnie dołączył. W końcu to on tu jest przewodnikiem. Ale muszę przyznać, że randka jest po prostu boska! Nie ma to jak wywieźć dziewczynę do lasu i kazać jej po nim chodzić! Idealnie!
- Gdzie tak właściwie idziemy?- Przerwałam panującą między nami cisze. On by tego nie zrobił, jemu to pasowało!
- Zobaczysz!- Uśmiechnął się. Swoją drogą strasznie mnie to irytowało, ale już wolałam, żeby się szczerzył, niż próbował mnie zgwałcić.
- Nie lubię niespodzianek...- Może to dziwne, ale nie kojarzyły mi się najlepiej. Zawsze to były głupie żarty rówieśników nazywane "niespodziankami".
- Tą polubisz...
- Skąd ta pewność?
- Oj, no bo po prostu wiem! Jesteś strasznie upierdliwa!
- Dzięki, miły komplement...- Skwitowałam go i szłam dalej przed siebie. Może nie jestem za wesołą dziewczynką, ale co ja na to mogę? Taka jestem i koniec...
- Nie rozumiem Cie, Hope...- Zaczął i znalazł się strasznie blisko mnie. Popatrzyłam na niego, dając mu do zrozumienia, że ma kontynuować.- No bo... Raz jesteś uśmiechnięta, wesoła, dokuczasz mi... Później zamykasz się w sobie i po prostu płaczesz... A na koniec masz na wszystko wyjebane i nawet jakbym się teraz wywalił, to nie zaczniesz się ze mnie śmiać i nie walniesz jakimś błyskotliwym komentarzem, tylko wywrócisz oczami i poczekasz aż się pozbieram. Powiem szczerze, że próbowałem rozgryźć od czego zależy to wszystko, ale nie wiem! Po prostu nie mam pojęcia!
- Jezu, Styles!- Krzyknęłam i zatrzymałam się w miejscu patrząc na niego wielkimi oczami.
- Co?
- Ty myślisz?!
- No widzisz! A sekundę temu Ci to wisiało!- Zaczął machać rękami.
- Nadal wisi...- Mruknęłam i ruszyłam dalej.
- Teraz to robisz specjalnie!- W duchu się z niego śmiałam, ale czas pokazać moją trzecią wersję. Obróciłam głowę, tak żeby nie mógł zobaczyć mojej twarzy i rozpłakałam się.- Ej, Hope...- Znalazł się przede mną i teraz szedł tyłem do kierunku trasy. Chwycił delikatnie mój podbródek. Ignorowałam go i szłam dalej, a on robił to samo, tylko tyłem. W jednak sekundzie oboje znaleźliśmy się na ziemi. Nie mogłam powstrzymać śmiechu, to musiało się tak skończyć! Wbiłam twarz w tors chłopaka i śmiałam się jeszcze bardziej.- To jak? Zostajemy tak, bo mi pasuje...- W miarę się opanowałam i wróciłam do rzeczywistości. Podniosłam głowę. Leżałam na Harrym, a on głupio się szczerzyły. Obejmował mnie w talii. Mimowolnie się skrzywiłam.
- Raczej nie...- Wstałam powoli i otrzepałam ubrania z pyłu. Hazz zrobił to samo.
- Nic Ci nie jest?- Chciał położyć dłonie na moich biodrach, ale się cofnął. To było co najmniej dziwne.
- Nie, a Tobie?- Udawałam, że nawet tego nie zauważyłam.
- Chyba nie...
- Zapeszyłeś!- Dźgnęłam go palcem w brzuch.
- Bywa. Chodź, idziemy dalej.- Ruszył przed siebie.
- Daleko jeszcze?
- Idziemy niecałe 10 minut, a Ty już narzekasz!
- Nie narzekam, tylko pytam.
- Jeszcze kawałek...- Kiwnęłam głową. No może nie wyszłam całkiem bez szwanku z tego małego wypadku. Trochę boli mnie kostka. Zorientowałam się dopiero, kiedy zaczęliśmy iść. Przejdzie...- To już tutaj...- Zatrzymaliśmy się przed jakimś ogromnym głazem. Dróżka się skończyła, a wokół nie było nic! To po to tu szłam?! Żeby zobaczyć wielki kamień?!
- Yyy...- Spojrzałam na Harry'ego pytająco.
- Zawiązujemy oczka...- Wyciągnął opaskę.
- Nie! Nie zgadzam się!- Jeszcze czego! Zaciągnie mnie nie wiadomo gdzie! Nie i koniec!
- Całą drogę nie zrobiłem nic takiego... Chyba możesz mi zaufać, hm?- Jego tatuaże i kolczyki kłócą się z tą grzeczną postawą. Hazz stanął za mną i nałoży mi opaskę na oczy.- Zaufaj mi...- Mruknął gdzieś za moim uchem. Bałam się jak cholera! Złapał moje dłonie. Poczułam się co najmniej dziwnie. Zawsze miałam Harry'ego za tego złego, ale chyba się myliłam. Nie jest taki zły i z każdym dniem mi to w jakiś sposób udowadnia.- Uwaga korzeń...- Uśmiechnęłam się lekko. Przekroczyłam go i dalej szłam tak jak prowadził Hazz. Nie wiem ile uszliśmy, ale na moje to było maksymalnie dziesięć porządnych kroków, ale z racji, że ja szłam po omacku to wyszło około dwudziestu. Zatrzymaliśmy się w miejscu, a Harry znalazł się zaraz za mną. Czułam na karku jego oddech.- Chyba nie wiesz za dużo o "naszym" świecie, skoro całe dzieciństwo spędziłaś w psychiatryku, prawda?
- Skąd o tym wiesz?!- Chciałam zdjąć opaskę, ale on mi na to nie pozwolił.
- Każdy tutaj zna historie wybranki... Tylko niektórzy myślą, że nadal tam jesteś...
- Ale...
- To odpowiesz mi na pytanie?- Przerwał mi.
- Prawda, nie orientuję się.- Westchnęłam. Z nim nie podyskutuje, bo i tak postawi ma swoim i nie odpowie na żadne z zadanych przeze mnie pytań.
- I pewnie nie wiesz jakie stworzenia w ogóle istnieją...
- Do rzeczy.- Podskakiwałam lekko w miejscu przygryzając wargę. Za dużo czasu bez obrazu. Harry zaśmiał się za moimi plecami i zdjął opaskę z oczu. Staliśmy na dość sporej polanie.- Jak to jest możliwe, przecież tam kończyła się droga, a wokół były tylko drzewa?
- Są takie rzeczy, których nie zobaczysz od tak.
- I przyszliśmy tu tylko na jakąś bajeczną polankę?- Popatrzyłam na niego jak na idiotę.
- Czekaj...- Uśmiechną się i gwizdnął na palcach. Teraz to już w ogóle... Moja mina musiała wyglądać genialnie.- No poczekaj!- Kiwnęłam lekko głową. Wzrok wbiłam w swoje buty. Nawet nie zauważyłam, kiedy Hazz się przybliżył.- Patrz...- Pokazał palcem na drugi koniec polany.
- Nic tam nie ma...- Odwróciłam się, a on się zaśmiał. Jedną rękę położył na moim biodrze, a drugą nadal wskazywał tamto miejsce. Gwizdnął jeszcze raz.- O co tu chodzi?
- Naprawdę nie widzisz?- Skrzywiłam się lekko.
- Nie?- Loczek westchnął i stanął jeszcze bliżej. Oparł brodę o moje ramie.
- Zamknij oczy...
- Po co?
- Zamknij, skup się i otwórz.
- No dobra...- Zamknęłam paczadła i chwilę tak stałam wsłuchując się w różne odgłosy. Ktoś chodził po trawie, ale nie byłam to ani ja, ani Harry. Powoli zaczęłam otwierać oczy. Przed sobą zobaczyłam najprawdziwszego jednorożca. Szczerze powiedziawszy najpierw się wystraszyłam.
Chciałam się cofnąć, ale ciało Stylesa mi to uniemożliwiało.- On nam nie zrobi krzywdy?
- Nie, skąd?
- Myślałam, że to są tylko bajki...
- Ten jest prawdziwy...- Harry mnie puścił i powoli zaczął podchodzić do zwierzęcia.
- I one tak żyją w normalnym lesie?
- Nawet ty miałaś problem, żeby go zobaczyć...- Loczek lekko się zaśmiał.- Nie jesteśmy też zupełnie w zwykłym lesie.
- To znaczy?
- Pamiętasz tamten kamień? Jesteśmy po drugiej stronie.
- Ale jak?
- Stworzenia takie jak to nie mogą zwyczajnie chodzić sobie po świecie śmiertelników, tak? Musimy się chować, a to jest pewna forma kamuflażu... Ludzie tu nie wejdą.- No to jest gorzej niż myślałam! Cały czas sądziłam, że coś tam wiem na temat tego świata,  tym czasem okazuje się, że jestem kompletnie zielona. Harry już swobodnie głaskał zwierzaka, a ja nadal stałam jak kołek z boku.- Nie bój się... Tobie to na pewno nie zrobi krzywdy...
- Skąd wiesz?
- Wyczuwa kim jesteś...- Powoli podeszłam do konia. Wyciągnęłam do niego rękę, żeby mógł mnie powąchać. Jednorożec przybliżył mordkę do mojej dłoni. Mogłam poczuć jak oddycha. Harry pstryknął palcami, a zwierze momentalnie się odwróciło w jego stronę.
- Słucha Cię... Jakim cudem?
- Ja...- Zająknął się.- Nie jestem tu pierwszy raz.- Czyli coś ukrywa. Świetnie. Kolejna tajemnica Harry'ego Stylesa. I tak się kiedyś dowiem. To przecież ja! Chyba bym umarła z ciekawości... Kiwnęłam lekko głową i podeszłam do nich. W oddali zobaczyłam kolejnego jednorożca, który niepewnie wychodził na polanę. Szczerze powiedziawszy czułam się jak mała, zagubiona dziewczynka. Tak naprawdę nic nie wiem o tym świecie... Spojrzałam na Harry'ego, a on lekko się uśmiechnął.- Idź, nie zje cie...- Pokazałam mu język i ruszyłam w stronę zwierzęcia. Kostka daje się coraz bardziej we znaki. Byłam już coraz bliżej stworzenia, kiedy ono zaczęło się cofać.
- Nie, nie, nie...- Wyciągnęłam przed siebie ręce. Nie wiem czemu, tak po prostu. Hazz mnie obserwował, czułam na sobie jego wzrok.- Nie zrobię ci krzywdy.- Moja dłoń znalazła się na jego mordce. Jednorożec nieznacznie się do mnie przybliżył. Pochylił głowę, tak że teraz miałam jego róg na wysokości brzucha. Wystraszyłam się, kiedy zwierze ruszyło do przodu. Na szczęście nie chciał mnie zabić! Jak to brzmi. Róg przeszedł między moją ręką, a bokiem. Koń popychał mnie lekko łbem. - O co ci chodzi?- Odsunęłam się. Jak nie gadam z wilkiem, to z koniem. Takie rzeczy tylko Hope.
- Lubi Cie...- Harry znalazł się obok mnie. Pstryknął palcami, a zwierze uklękło! No przysięgam, no! Coś jak wielbłąd.- Wskakuj!- Styles poklepał grzbiet jednorożca.
- Pogieło Cię?!
- One są oswojone, jakbyś nie zauważyła. Poza tym wbrew temu ostremu rogowi, są bardzo przyjazne! Dawaj!- Sam na niego wskoczył. Zwierze się podniosło, a ja dalej stałam jak kołek. Hazz gwizdną i zaraz obok mnie znalazł się drugi jednorożec. Zrobił to samo co poprzedni.
- Sama nie wsiadam...- Harry wywrócił oczami i zeskoczył z grzbietu konia. Usiadł na drugim i wyciągnął do mnie rękę. Jakaś tam część mnie tego chciała, bo w końcu mogę się przejechać na jednorożcu! Ale strach chyba wygrywał. Przełknęłam ślinę i niepewnie chwyciłam rękę Hazzy siadając przed nim. Zwierze się podniosło, a ja zamknęłam oczy i zaczęłam piszczeć.
- Bo go wystraszysz!- Styles zaczął się za mną śmiać.
- A spadłeś kiedyś z jednorożca? Bo mogę ci to zafundować.- Warknęłam.
- Tu nie ma się czego bać... No może tyle, że jedziemy na oklep, a to nie jest specjalnie komfortowe...- Mruknął, a ja zaczęłam się śmiać.- To jak, gotowa?
- Na co?- Harry nic nie odpowiedział, tylko gwizdnął, a zwierze ruszyło przed siebie. Na nowo zamknęłam oczy, ale już po kilkunastu sekundach odważyłam się je otworzyć. W sumie ten las nie różnił się niczym od zwykłego. Jechaliśmy dość powoli. Zarówno ja, jak i Harry rozglądaliśmy się na wszystkie strony. Schyliłam się, żeby nie zahaczyć o gałąź, która była akurat na naszej wysokości. Ja się pochyliłam, ale Hazz nie bardzo. Dostał nią w twarz i spadł.- Stój!- Klepnęłam lekko zwierze w szyję i muszę przyznać, że jest bardzo mądre. Wykonało moje polecenie, a ja szybko z niego zeskoczyłam. Styles leżał plackiem na ziemi i trzymał się za głowę. Zaczęłam się śmiać jak idiotka. Wyciągnęłam do niego rękę i pomogłam mu wstać. Nadal nie powstrzymywałam śmiechu.
- No tak, bo nic nie jest tak zabawne, jak ludzkie nieszczęście!- Harry zrobił głupią minę i przetrzepał włosy pozbywając się z nich pyłu.
- Nic Ci się nie stało?- Próbowałam zachować kamienną twarz, no ale nie mogłam się powstrzymać!
- Chyba nie, ale lepiej już wracajmy.- Kiwnęłam głową i ponownie wsiedliśmy na jednorożca. Całą drogę powrotną się chichrałam, a Styles ponosił klęski próbując mnie uspokoić. Znaleźliśmy się z powrotem na polanie. Powoli zaczęło się ściemniać. Zwierzaki nas opuściły, a Harry ruszył ścieżką. Szłam po cichu za nim, starałam się ignorować bolącą kostkę. Nagle stało się coś dziwnego. Znaleźliśmy się przed tym głazem. Rozglądnęłam się, a za nim nie było żadnej ścieżki. Położyłam na nim dłonie i nic, skała jak skała.
- Yyy...- Mruknęłam sama do siebie. Hazz stanął obok mnie.
- To jest przejście do tamtego lasu.
- Ale jak?
- A skąd ja mam wiedzieć?! Grunt, że wiem, że ono tu jest!- Kiwnęłam lekko głową.
- Chodź robi się ciemno i chłodno.- Ruszyłam przed siebie.
- Jest ci zimno?
- Narazie nie...- Uśmiechnęłam się do niego lekko.
- Utykasz...
- Bo boli mnie kostka, po tym naszym upadku...- Między nami zapadła chwila ciszy. Nie chcę być w lesie po ciemku, nawet jeżeli będę z Harrym. Chodź z nim to jestem w niezłym gównie... Nawet się nie zorientowałam, kiedy znalazłam się na rękach chłopaka.- Hazz!
- No co?
- Mogę iść sama.
- Boli Cię kostka i czy Ci się to podoba, czy nie i tak Cię poniosę.- Podsumował. No czyli nie mam nic do gadania...

Zaparkowaliśmy na podjeździe chłopaków. Było już naprawdę ciemno. To zaskakujące jak szybko zachodzi słońce. Zeszłam z motocykla i poprawiłam włosy.
- Dzięki było... Fajnie.- Dodałam po chwili zastanowienia. Nie powiem mu, że było wręcz zajebiście! Że widziałam tyle nowych rzeczy, że uśmiałam się za wszeczasy! Nie dam mu tej satysfakcji, bo to jednak Harry. Tak, Harry dupek Styles we własnej osobie. Może było miło i coś mi jednak dzisiaj udowodnił, ale nie mam zamiaru zmieniać teraz zachowania w stosunku do niego. Nadal nie ma takiej opcji, że kiedykolwiek z nim będę. Zgodziłam się, bo coś mu się należało za to, że ze mną został.
- Hope słuchasz mnie?- Poczułam jak ktoś dźga mnie w policzek.
- Yyy, tak, tak jasne...- Odpowiedziałam bez namysłu.
- Ty mała kłamczucho!- Styles podniósł mnie i ruszył w stronę mojego domu.
- Co ty robisz?
- Kostka Cie boli i to przeze mnie, więc Cię odprowadzam.
- Ta i może mnie jeszcze rozbierz, zanieś pod prysznic, ubierz, zanieś do sypialni... Taaak...- Wywróciłam oczami.
- Ja tam jestem za...
- Ej, obiecałeś mi coś!- Uderzyłam go w ramie.
- Już wróciliśmy, umowa nieważna.- Zaśmiał się i postawił przed drzwiami.
- Jeszcze raz dzięki.- Uśmiechnęłam się.
- Nie ma za co. To, dobranoc.-Odwrócił się na pięcie.
- Czekaj!
- Co?
- Masz coś we włosach...- Mruknęłam.- Chodź tu.- Stanęłam na palcach i zaczęłam grzebać mu w czuprynce.- To tylko gałązka, pewnie po Twoim epickim upadku z jednorożca!- Na nowo zaczęłam się śmiać. Dopiero teraz zorientowałam się, że między nami panuje jakieś dziwne napięcie. W jednej sekundzie ucichłam i wbiłam wzrok w tęczówki Harry'ego. Chłopak zaczął się nade mną pochylać. Nasze usta się złączyły i na kilka sekund zapomniałam o całym świecie, a później zorientowała się, że to Styles. Usłyszałam jak zamek w drzwiach się przekręca. Nick! Ratujesz mi życie. Szybko wymacałam klamkę i otworzyłam drzwi zatrzskując je Hazzie przed nosem. Oparłam się o drewnianą powierzchnię i spojrzałam na Nicka.
- Co ty byś beze mnie zrobiła?- Pokręcił głową.
- Kocham Cię!- Rzuciłam się na niego.- Wyciągniesz mnie nawet z największego bagna! Napierw Niall, a potem Harry...
- Nie musisz dziękować.- Uśmiechnęłam się lekko. Wyciągnęłam z kieszeni telefon, ale nie miałam kluczy. Musiały mi wypaść. Otworzyłam drzwi i znalazłam je na wycieraczce. Już miałam wracać do domu, kiedy coś mignęło w trawie.

---------------------------------------------------------

Jest rozdział! Cieszmy się i radujmy! xd Nie wiem czy miłym, czy niemiłym zaskoczeniem była liczba komentarzy pod ostatnią informacją. 13 komentarzy! Czyli jednak tu jesteście! Kto by się spodziewał? Wbrew pozorom, nie jest mi łatwo dodawać jeden rozdział tygodniowo ;-; Niestety... Kompletny zanik weny i komentarze mnie do tego zmusiły. Zawsze miałam po 7 rozdziałów na przód, a teraz ile? Tylko jeden, tak... Jeden! No cóż... Nic na to nie poradzę, że wena się mnie nie ima od 3 tygodni! Piszę dwa zdania tygodniowo... Módlcie się, żeby wróciła, bo inaczej nie wiem co zrobię! Chyba będę musiała zawiesić bloga do czasu, aż wróci! Tak! Tak będzie! No nic... Dzisiaj jestem na weselu... Niebieska sukienka, brązowy pasek, brązowe lity... Dam Wam zdjęcie w następnym rozdziale, ok? :) Przypominam, że jeżeli chcecie być na bieżąco tego co robię, to możecie zacząć śledzić mnie na Tt: @KlaudiaBodzek Tam też pewnie szybciej pojawi się zdjęcie z tego, jak byłam ubrana na wesele XD Staram się dodawać w miarę możliwości :) A teraz jak chcecie, to zapraszam do oglądnięcia zwiastuna, który robiłam na zamówienie :) Tak Wam daję pokazać XD Jeśli chcecie oglądnąć resztę to zapraszam na mój kanał na Yt :) <KLIK> A może potrzebujecie zwiastun? Jak tak, to piszcie, postaram się coś wykombinować XD
A macie link, bo mi się filmu szukać nie chce XD <KLIK>

P.S. Widzieliście już to dziecko? To ja jak włączą 1D w radiu XD Nie mogę! Leje z tego!


sobota, 2 sierpnia 2014

11. My little secret

*Oczami Nialla*

Wszedłem do domu, a chłopaki siedzieli na kanapie. Rozwaliłem się na fotelu, a oni wbili we mnie wzrok. Niby jakim cudem to się dostało do Hope? Przecież nie ma takiej możliwości!
- No mów co się jej stało!- Ponaglił mnie Liam, a ja wreszcie się otrząsłem.
- Harry, możesz mi do cholery powiedzieć, co jeden z Twoich "zwierzaczków" robił u Hope?!- Wydarłem się na chłopaka. On popatrzył na mnie jak na idiotę, a później rozglądnął się po całym salonie.
- Jak to?
- Zwyczajnie! Wchodzę sobie, a on tam stoi i w dodatku trzymał Hope za kark przy ścianie! Ja się pytam, czy ty nie masz co z nimi robić, jak ich na nią nasyłać?!
- Ja im nie kazałem łazić i straszyć Hope! Myślisz, że nie mam innych problemów?!
- To co on kurwa tam robił?! Hope się cała trzęsła! Nie wiedziała o co chodzi!
- Ej, chłopaki...- Między mną a Harrym stanął Liam. W sumie dobrze zrobił, bo ja już ledwo wytrzymywałem. Ze Stylesa jest taki debil, jakich mało.- Ja bym się bardziej zastanawiał, co on tam robił i to w dodatku bez zgody Harry'ego.
- Co jej powiedziałeś?
- Ja...- Zająknąłem się.- Nic jej nie powiedziałem, wyszedłem...- Hazz na moje słowa dziwnie się uśmiechnął.
- No to skoro Ty ją zostawiłeś całkiem samą, to ja pójdę ją pocieszyć...
- Pieprz się Styles!- Rzuciłem się w jego stronę, ale Liam mnie chwycił pozwalając, żeby Harry zaśmiał mi się prosto w twarz.

*Oczami Hope*

Niall mnie zostawił, rodziny nie mam, przyjaciół tym bardziej! Zostałam sama z tym wszystkim... Siedziałam na krześle, a twarz miałam schowaną w ramionach, które leżały na stole. Bycie samotnym boli... Bardzo boli... Poczułam na plecach czyjąś dłoń. Momentalnie podskoczyłam.
- Przepraszam, nie chciałem Cie wystraszyć...- Przede mną stał Harry. Uśmiechnął się lekko.
- A Ciebie co tak bawi?- Mruknęłam.- W ogóle to co ty tu robisz?! Nikt Cię nie zapraszał!
- Daj spokój, Hope...- Styles wywrócił oczami.- Chodź tu...- Podszedł do mnie i mocno przytulił. Tego teraz potrzebowałam najbardziej... Żeby ktoś po prostu ze mną był...- Trzymaj się...- Szepnął mi do ucha. Chwycił mnie za uda unosząc do góry. Oplotłam nogami jego biodra, a głowę schowałam w zagłębie jego szyi. Harry zaczął wchodzić po schodach i zatrzymał się na samej górze.- Gdzie?- Pokazałam mu palcem uchylone drzwi. Weszliśmy do środka. Hazz posadził mnie delikatnie na łóżku. Położył się obok mnie i przyciągnął do siebie. Ponownie się w niego wtuliłam.
- Dziękuję...
- Nie masz za co...- Pocałował mnie w głowę. Niemal od razu zasnęłam. (Ha! Nic nie będzie zboczeńcy! Przynajmniej nie teraz xd)

Obudziłam się w tej samej pozycji, w której zasnęłam. Harry jeszcze spał... Powoli uwolniłam się z jego uścisku, który swoją drogą był dość mocny. Jak najciszej przeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej czyste ubrania. <KLIK>  Poszłam wziąć prysznic i czyściutka weszłam do kuchni. Zabrałam się za robienie śniadania. Powoli przygotowywałam naleśniki. Byłam jeszcze trochę zaspana, ale jakoś mi to szło.
- Ładnie to tak codziennie innego mieć w łóżku?- Na blacie kuchennym usiadł Nick.
- Ładnie to tak zostawiać mnie, kiedy jakiś jebnięty stworek próbuje mnie zabić?- Zapytałam z ironią.
- Co, kiedy?!
- Jesteś głupi, Nick... Gdyby nie Niall, to już by mnie tu nie było...
- No ale widzisz! Jednak jesteś cała i zdrowa!
- Ale od czego ty jesteś, do cholery?! Masz mnie chronić, a Ciebie zawsze nie ma, kiedy coś się dzieje!- Nick wywrócił oczami.
- Jakbyś potrafiła, tobyś się umiała sama obronić...
- Jakbyś się do czegoś nadawał, tobyś mnie tego nauczył...- Odgryzłam się. W kuchni zapadła cisza. Wcale mi to nie przeszkadzało. Powoli robiłam kolejne naleśniki i układałam je na talerzu.
- Patrz kto idzie...- Mruknął Nick, a ja się odwróciłam. Przede mną stał Harry w samych bokserkach.
- Nie masz mi za złe, że wziąłem prysznic, co?
- Nie... Śniadanie!- Podałam mu talerz.- Jak chcesz coś jeszcze, to grzeb w lodówce...- Hazz wyciągnął mleko. Starałam się jakoś specjalnie nie zwracać uwagi na to, że półnagi krząta się po kuchni w poszukiwaniu szklanki. Usiadł przy stoliku i zaczął jeść. Teraz cisza była niezręczna... Dokończyłam ostatniego naleśnika i sama wzięłam się za jedzenie.- Dziękuję, że ze mną zostałeś...- Spodziewałam się tego po każdym, tylko nie po Harrym. Ale to było miłe zaskoczenie. Przynajmniej on mnie nie zostawił całkiem samej.
- Nie ma sprawy...- Uśmiechnął się lekko pokazując swoje dołeczki.- Ale może w ramach podzięko...
- Jasne...- Też się lekko uśmiechnęłam.
- To świetnie! Czekaj, co?!- Hazz porzucił na chwilę jedzenie i patrzył na mnie jak na idiotkę.
- No tak, umówię się z Tobą...
- Ty to chyba dalej jesteś niestabilna psychicznie...- Jego mina była bezcenna.- Albo zapomniałaś co masz mówić... Pamiętasz? Powinnaś mi powiedzieć, że jestem kompletnym idiotą, że w ogóle mam nadzieję i że nigdy się ze mną nie umówisz, a ja bym wtedy powiedział "No weź!" A ty byś mi odburknęła "Chyba w snach!" I zostawiła samego! Pamiętasz już?- Zaczęłam się z niego śmiać.
- No dobra, skoro chcesz...
- Nie!- Harry był teraz jak małe, zdziwione dziecko. Małe, zdziwione dzieci są słodkie i śmieszne.
- Ale bez tych Twoich zboczonych zapędów...
- Będę grzeczny!- Wróciłam do jedzenia.- Dzisiaj wieczorem?- Kiwnęłam głową. Zjadłam wszystko i talerz odłożyłam do zmywarki. Tak samo zrobił Hazz. Ja jeszcze ogarniałam trochę kuchnię, a on poszedł na górę się ubrać.- To jak? Do zobaczenia wieczorem?- Stanął w progu.
- Do zobaczenia...- Odpowiedziałam. Harry wyszedł, a ja walnęłam się na kanapę. Zaczęłam bawić się telefonem. Chciałam porozmawiać z Niallem, ale nie chcę go widzieć po tym wszystkim. Może skoczę kupić coś na dzisiejszą "randkę" z Harrym. Boże po co ja się na to zgadzałam?! Chyba mi na mózg padło! Tak Hope! Pierwsze się myśli, a później robi, nie na odwrót! Ale raczej nie ma już odwrotu... A z resztą udowodnił mi coś tym, że przyszedł, że ze mną został... No dobra! To idziemy się zapytać gdzie mnie zabiera! Podniosłam się z kanapy i wyszłam przez taras do ogrodu. Przeszłam przez furtkę kierując się w stronę wejścia. Zostawili otwarte, to weszłam do środka. W salonie nie było nikogo, a w domu panowała cisza... Jak na nich to niezły wyczyn! Przecież drą się jak upośledzeni! Rozglądnęłam się i zobaczyłam schody. Weszłam na górę, a moim oczom ukazał się długi korytarz. No fajnie! To pewnie ich sypialnie, a ja nie wiem, która jest Hazzy! Tylko ja muszę mieć takie szczęście? Podeszłam do pierwszych drzwi na prawo. Zapukałam i nie dostałam odpowiedzi. To znaczy, że mogę wejść czy mam tu dalej stać? Uchyliłam powoli drzwi i weszłam do środka. Na łóżku leżał Niall, kiedy tylko usłyszał jak zamykam drzwi popatrzył na mnie.
- Co ty tu robisz?- Podniósł się i dziwnie się skrzywił.- Kto Cię wpuścił?
- Sama weszłam...- Zapadła chwila ciszy. To było co najmniej dziwne. Kiedyś potrafiliśmy rozmawiać o największych głupotach, a teraz? Czuję się niezręcznie w jego obecności... Nadal nie wiem do czego między nami doszło... Wiem, że Niall się zmienił... Forever Togheter, kurwa... A zostawił mnie, kiedy go najbardziej potrzebowałam... Potrząsnęłam głową, żeby wrócić do rzeczywistości.- Em...- Poprawiłam włosy.- Gdzie znajdę Harry'ego?
- Harry'ego?- Zapadła chwila ciszy.
- To?- Niall podniósł się z łóżka i podszedł do mnie. Nie miałam bladego pojęcia o co mu chodzi, więc stałam w miejscu i gapiłam się na niego. Blondyn chwycił moją twarz w dłonie.- Yyy... Słucham?
- Przepraszam, nie powinienem wczoraj tak wychodzić... Potrzebowałaś czyjejś obecności, a ja zwy...
- Wiesz co? Jakoś nie bardzo mam ochotę z Tobą rozmawiać... Powiesz mi gdzie znajdę Hazzę, czy mam sama szukać?
- Ostatnie drzwi po prawej...- Mruknął i odsunął się ode mnie. Widocznie posmutniał, a mi zrobiło się głupio, że na niego naskoczyłam. Trudno, sam na to zapracował. Odwróciłam się na pięcie i wyszłam z jego pokoju. Przeszłam przez cały korytarz i stanęłam przed ciemnymi, drewnianymi drzwiami. Zapukałam i nie czekając na odpowiedź weszłam do środka.
- Harry, bo ja się chciałam zapy...- Rozglądnęłam się po pokoju, ale jego tam nie było.
- Chciałaś się zapytać, co?- Odwróciłam się szybko, a za mną stał Hazz. Ciekawe jak on to robi...
- Chciałam się zapytać gdzie mnie zabierasz, bo nie wiem co mam ubrać...
- Na pewno nie sukienkę... Widzę, że przygotowania idą pełną parą...- Zaśmiał się pod nosem.
- Jeszcze czego! Nadal Cię nie lubię, a spotykam się z Tobą w ramach podziękowań...
- Ja mam o tym trochę inne zdanie...- Wywróciłam oczami.
- Czyli nie sukienkę?
- Nie lubię tych obcykanych spotkań typu restauracja, kino itd. Zabieram Cię w teren...- Zaśmiał się pod nosem. Nadal staliśmy w progu. Harry blokował mi przejście i nie miałam jak wyjść...
- Więzisz mnie czy co?- Styles stał w miejscu z głupim uśmieszkiem i nawet nie miał zamiaru się ruszyć.
- Może...
- Mam wyskoczyć przez okno?- Już się trochę niecierpliwiłam! Jestem z osób, które chodzą po sklepach godzinami! Jak on chce się ze mną dzisiaj spotkać, to niech mnie lepiej wypuści.
- Bez przesady, ale nie ma nic za darmo...
- O czym ty do chole...- Urwałam na chwilę i pozbierałam wszystkie myśli.- Nie! Nie ma nawet takiej opcji! Jesteś psychiczny!- Wycofałam się w głąb pokoju i chwyciłam poduszkę z jego łóżka.
- Czyli tu sobie posiedzisz...
- Oj no weź!- Będzie stał jak ten kołek i nie ruszy łaskawi dupy, żeby mnie wypuścić. Jak ten chłopak mnie irytuje!- Nie cierpię Cie.- Warknęłam pod nosem.- W policzek...- Harry zaczął się zastanawiać.
- Niech Ci będzie...- Wywróciłam oczami i podeszłam do niego. Nadstawił tą swoją buźkę. Wspięłam się na palce, żeby jakoś dosięgnąć do jego policzka. Sama nie wierze, że to robię! Moje usta były coraz bliżej skóry Hazzy i kiedy miały się ze sobą zetknąć on obrócił głowę. Zdążyłam się w porę odsunąć i przyłożyłam mu poduszką, którą nadal miałam w ręce.
- Wiedziałam!- Zaczęłam go okładać z każdej strony, aż po całym pokoju latało pierze. Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że on się śmiał. Tak! Wielki pan Harry dupek Styles z nadętym ego zaczął się śmiać! Jakoś tą poduszką wykurzyłam go z progu i spokojnie wydostałam się na korytarz.- A teraz nic nie dostaniesz!- Odwróciłam się na pięcie i zaczęłam powoli kierować się w stronę schodów. Zanim zdążyłam do nich dojść ktoś złapał mnie w pasie. Mówiąc ktoś mam na myśli Harry. Przerzucił mnie przez ramię, a ja standardowo miotałam się jak głupia.
- Należy mi się coś...
- Pff, chyba w snach! Odstaw mnie na podłogę, bałwanie!
- Będziesz mi na każdym kroku dogryzać?
- Będziesz mnie na każdym kroku dotykał, podrywał, macał, całował, mam wymieniać dalej?- W jakiś sposób odchyliłam się tak, że widziałam jego twarz.
- Wygrałaś...- Zaczęłam się śmiać, a Hazz odstawił mnie na ziemi.
- Do zobaczenia...- Odwróciłam się na pięcie i zeszłam na dół. Wróciłam do siebie, gdzie wskoczyłam po schodach do sypialni. Zaczęłam grzebać w szafie w poszukiwaniu jakiś ciuchów, w których mogę wyjść do ludzi. Ubrałam skompletowany zestaw <KLIK> Zeszłam do kuchni. Zabrałam telefon i pieniądze i wyszłam z domu kierując się w stronę centrum handlowego. Teraz do końca życia będę sobie wypominać, że się na to zgodziłam! Nie wiem jak wytrzymam z Harrym sam na sam. Szczerze, to sama nie wiem co mam o nim myśleć... Zmienia się i to bardzo... Raz jest chłodny, arogancki, a raz opiekuńczy i miły. Czy ludzie mogą się tak zmieniać? Tsa, jacy ludzie? A najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie wiem, która jego strona jest tą prawdziwą. Dobra Hope! Przeżyjesz, chyba... Zostaje mi tylko sprawa Nialla... Muszę z nim porozmawiać, bo to nie daje mi spokoju... A co gorsza nie wiem jak mam się zachowywać w jego towarzystwie. Mogłabym go unikać, ale to nie wchodzi w grę... Mieszkamy obok siebie! Nie mogę też zwlekać z tą rozmową, bo prędzej czy później ona i tak nastąpi. Weszłam przez duże przeszklone drzwi do budynku. Skierowałam się do pierwszego lepszego sklepu, bo znając mnie i tak obejdę wszystkie.

Wracałam z moją nową zdobyczą! Tyle dobrze, że toreb nie było aż tak dużo, więc mogłam sobie spokojnie spacerować. Poszłam okrężną drogą, bo szczerze powiedziawszy zakupy zrobiłam szybciej niż się tego spodziewałam. Po drodze kupiłam jeszcze kawę w Starbucksie. Swoim powolnym tempem doszłam do domu. Stanęłam przed drzwiami i otworzyłam je. Weszłam do środka rzucając torby w kąt. Zdjęłam buty i podniosłam zakupy. No może szłam powoli, ale i tak się zmęczyłam. Po psychiatryku mam zerową formę, więc nie ma się czemu dziwić. Skierowałam się do salonu, ale zatrzymałam się na rogu. Na kanapie siedział Niall i patrzył się na mnie.
- Mogę wiedzieć co ty robisz w moim domu?- Nie ukrywam, że byłam trochę zdenerwowana. Bez mojego pozwolenia wpakował mi się do salonu i siedzi jakby gdyby nigdy nic! Blondyn podniósł swoje cztery litery i podszedł do mnie.
- Możemy porozmawiać?
- W sumie też chciałam się Ciebie o coś zapytać...- Położyłam torby na stole i usiadłam na kanapie.- Niall, bo...- Urwałam. Jak mi jest cholernie głupio!- Co tak właściwie zaszło po tym wyścigu?
- No to widzę, że chcieliśmy rozmawiać o tym samym.- Uśmiechnął się.- Bo ja Ci chciałem wszystko wyjaśnić...
- Jezu Niall! Bez zbędnych informacji!- Wywróciłam oczami.- Prawda jest taka, że ja nic a nic nie pamiętam i nie wiem co ja ci mogłam powiedzieć, co robiłam, nic! I chciałam Cie jeszcze przeprosić, że tak na Ciebie naskoczyłam. Do czego między nami doszło?- Powiedziałam na jednym wydechu.
- Niczego...
- Co?!
- Do niczego...- Zaśmiał się.- Jesteś strasznie napalona, kiedy za dużo wypijesz...
- Czekaj, czekaj, czekaj!- Przerwałam mu.- Chcesz mi powiedzieć, że do niczego nie doszło? Nie pieprzyliśmy się?!
- No, nie...
- To jakim ja kurwa cudem byłam naga?- Nagle wszystko do mnie wróciło. Wszystko co się tam wydarzyło!

- Dobranoc.- Mruknął do mnie Niall, a ja go mocno przytuliłam. Nie miałam zamiaru go zostawić.- Puszczaj, pijawko!- Zaśmiał się.
- Dobranoc.- Odsunęłam się od niego, a on odwrócił się, żeby odejść. Wszedł do siebie, a ja szybko przeszłam przez salon i wyszłam na taras. Położyłam się na leżaku i patrzyłam w gwiazdy. Fajnie tak... Na tarasie chłopaków zapaliło się światło, a na zewnątrz wyszedł Niall. Z racji tego, że siedziałam po ciemku, to pewnie mnie nie zauważył. Powoli wstałam i podeszłam do płotu. Blondynek stał na środku ogrodu z rękami założonymi na karku. Stanęłam przed furtką, którą powoli otworzyłam.
- Nie śpisz?- Nialler odwrócił się w moją stronę i szybko do mnie podszedł.
- Nie mogę spać...- Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Jezu Hope! Jest późno, a ty jesteś kompletnie zalana! Idź spać!- Pokazał palcem mój dom.
- A pójdziesz ze mną?
- Na mózg ci padło...- Wywrócił oczami.
- Nie podobam ci się?- Zrobiłam smutną minkę. Byłam coraz bliżej chłopaka.
- Jesteś pijana, Hope...- W ogóle nie przejmowałam się tym co on do mnie mówi. Chwyciłam jego dłoń i zaczęłam ciągnąć w stronę domu.- Daj mi spokój...- Jęczał coś za mną, ale się nie opierał.- No Hope!- Tym razem się zaśmiał.
- Chodź...- Niemal siłą wepchnęłam go do salonu.
- Idź spać...- Wywróciłam oczami i popchnęłam go na kanapę. Usiadłam na nim okrakiem i zatrzymałam swoją twarz tuż przed jego. Delikatnie musnęłam jego wargi. Niall jakoś specjalnie się nie opierał.
- Hope...- Mruknął odsuwając się lekko. Pozbyłam się zarówno jego koszulki, jak i po chwili swojej.- Jesteś pijana...- Miałam wrażenie, że się zaciął. Ciągle tylko jedno i to samo. Powoli wstałam i zaczęłam go ciągnąć na górę. Weszliśmy do sypialni. Nagle zachowanie Nialla się zmieniło i to on zaczął mnie całować. Popchnął mnie lekko na łóżko. Zdjął moje spodenki i wrócił do ust. Cmoknął mnie delikatnie w nos i szeroko się uśmiechnął.- A teraz spać...- Zszedł z łóżka, a przynajmniej próbował.
- Chyba mnie tak nie zostawisz, hm?- Pociągnęłam go za pasek od spodni i chłopak upadł zaraz obok mnie. Usiadłam na nim i zdjęłam swój stanik.
- Hope! Ty tak serio tego nie chcesz!- Zaśmiałam się lekko i chwyciłam jego dłonie kładąc je na swoich piersiach. Blondyn szybko się wyrwał i odwrócił nas tak, że teraz ja byłam na dole.- Śpij...- Znowu spróbował zejść z łóżka. Ale oczywiście ja nie mogłam mu na to pozwolić. Jakimś cudem pozbyłam się jego spodni.
- Nie zostawiaj mnie...- Szepnęłam do jego ucha i zdjęłam swoje majtki.
- Jak tu z Tobą zostanę, to pójdziesz spać? Jak chcesz to mogę spać z Tobą, ale teraz to kończymy...- Westchnęłam ciężko.- Ok?- Wpiłam się w jego usta, ale po kilku sekundach się od niego odsunęłam.
- No dobra...- Wpakowałam się do łóżka, a Niall położył się obok mnie. Wtuliłam się w jego nagi tors, a on mocno mnie przytulił.- Dobranoc...
- Dobranoc...

- O kurwa!- Zakryłam usta dłonią.- Ja Cię tak strasznie przepraszam! Za to co ja robiłam i za to, że na Ciebie nakrzyczałam!- Jak ja się w ogóle mogłam tak zachowywać? Jak jakaś... Nawet kurwa nie wiem!- Nigdy więcej nie pije!- Niall cicho się zaśmiał.
- Nic się nie stało...- Chłopak mocno mnie przytulił.- To cieszę się, że sobie wszystko wyjaśniliśmy.- Uśmiechnęłam się lekko.
- Możesz pomyśleć, że Cię wyganiam, ale muszę się zbierać. Wychodzę z Harrym i...
- Jasne...- Blondyn wstał i powoli wyszedł.- Do zobaczenia!
- Pa...- Położyłam się na kanapie i przykryłam twarz dłońmi. Jaka ja jestem głupia! Jak mi wstyd!

------------------------------------------------------------

Po pierwsze: Nie spodziewaliście się takiego Harry'ego! XD Chcecie więcej tej dobrej strony Stylesa?
Po drugie: Sprawa z Niallem się wyjaśniła, jeeej! Ale nie cieszcie się, Horan nie jest tutaj najgrzeczniejszy.
Po trzecie: Na następny rozdział powrócę! Na razie jestem sobie nad Morzem. Władysławowo, Hel, może wpadniecie?
Po czwarte: Sama boję się ich randki. Harry to Harry, a Hope to Hope... Nie wiem co napiszę XD
Po piąte: Zdjęcia, komentarze, pytania i wszystko!
Po szóste: Crazy wakacji! XD
Po siódme: Po następnego <3
Po ósme: To najdziwniejsza moja notka o.O