59. "A jeżeli musisz skrzywdzić kogoś, na kim ci zależy, żeby ratować inną osobę?"
Nie mogłam powstrzymać głupawego uśmieszku, który oznajmiał moje zwycięstwo. Odsunęłam się od wysokiego mężczyzny, krzycząc, aby mieszkańcy szybko kierowali się do zamku. Cieszyłam się, że nie wpadli w niepotrzebną panikę i spokojnie wykonywali wszystkie polecenia. Gdy wioska opustoszała, a na placu zostałam tylko ja, Niall i Avan ze swoją świtą, postanowiłam z blondynem przeszukać mieszkania, żeby upewnić się, że nikt tutaj nie zostanie. Poleciłam Horanowi sprawdzić wszystkie domy po lewej stronie, a ja po prawej. Weszłam do małej chatki, gdzie walały się różne garnki. Widać, że wszystko zostało rzucone z sekundy na sekundę. Jednak zaniepokoił mnie cichy szloch, dobiegający z kąta. Ruszyłam w tamtą stronę i znalazłam dziecko. Mała blondynka zwinęła się w kłębek, a jej ciało drżało od płaczu.- Hej.- Dotknęłam jej ramienia, na co podskoczyła. Próbowała wcisnąć się plecami w ścianę, ale zrezygnowała, uświadamiając sobie, że to niemożliwe.- Alice?- Zdziwiłam się, gdy rozpoznałam twarz dziewczynki.
- Hope.- Szepnęła, a potem wspięła się na mnie, chowając twarz w mojej szyi.
- Co tu robisz?
- Chowam się.- Wymamrotała.- Ten pan...
- Avan nic ci nie zrobi.
- Nie on.- Zaprzeczyła, a potem podniosła lekko głowę, wlepiając spojrzenie w kogoś za mną. Sama zaczęłam czuć czyjś wzrok na plecach. Aż po moim kręgosłupie przebiegł dreszcz. Odwróciłam się gwałtownie, napotykając Jonathana.
- Nie wierzę, że on się na to godzi.- Wywrócił oczami. Postanowiłam za wszelką cenę go ignorować, dlatego po prostu wyszłam z domu i od razu dostrzegłam Nialla, który wykłócał się z Avanem. Był wściekły, o czym świadczyły jego wysuwające się kły i pazury. Alice drgnęła, widząc go w takim stanie.
- Niall!- Krzyknęłam.- Co Alice robiła w domu?!
- Co?- Potrząsnął gwałtownie głową, a jego wcześniejsza wściekłość całkowicie zniknęła. Postawiłam blondynkę na ziemi, spodziewając się, że pobiegnie w ramiona chłopaka. Jednak ona schowała się za mną, trzymając kurczowo moje spodnie. Dostrzegłam zdezorientowanie na twarzy Horana.
- Miałaś biec prosto do zamku.- Zauważył. Jego słowa widocznie przestraszyły małą, bo jeszcze bardziej się za mną ukryła.
- Idziemy, Hope?- Pociągnęła mnie za bluzkę. Otrząsnęłam się i kiwnęłam twierdząco głową, podnosząc ją. Bez zbędnych ceregieli, po prostu skierowałam się do zamku, zostawiając za sobą Avana i jego podwładnych. Jedyne co słyszałam, to kroki blondyna tuż za mną. Wioskę i zamek dzielił niewielki kawałek, jednak teraz ciągnął się w nieskończoność.
- Co jest, królewno?- Usłyszałam jego głos, dlatego szybko przystanęłam, odwracając się w jego stronę. Patrzył uporczywie na Alice. Och, to do niej. Wyciągnął ręce, chcąc zabrać dziewczynkę, ale ta tylko fuknęła i przytuliła się do mnie.
- Idź sobie.- Warknęła dość groźnie, jak na dziecko.
- Co zrobiłem, mała?
- Jesteś straszny.- Wymamrotała, nawet na niego nie patrząc.
- Ja?
- Krzyczałeś na Avana i wyglądałeś przerażająco.- Ta dziewczynka mnie zadziwia. Widzi zdecydowanie więcej, niż na kilkuletnie dziecko przystało. Niall westchnął. Wiem, że miał problemy z gniewem, ale zdziwiło mnie, że jeszcze nigdy nie wybuchł przy Alice. To dobrze o nim świadczyło. Niall to dobry człowiek, wiem o tym, ale mimo wszystko... cóż, nieważne. Nie wiem, co miałam na myśli.
- Chodź tu, kartoflu.- Wyciągnął do niej ręce z głupawym uśmieszkiem wymalowanym na twarzy. Mała prychnęła, wyplątując się z mojego uścisku. Sama powstrzymałam śmiech na to przezwisko.
- Nie jestem kartoflem!- Tupnęła nogą.
- A kto wpadł do worka ziemniaków?
- Niall, nie jestem kartoflem!- Ponownie tupnęła, ale tym razem skrzyżowała dodatkowo ręce na piersi.
- Jesteś, ziemniaczku.- Zaśmiał się.- No chodź.- Blondyn podniósł dziewczynę, usadawiając sobie na biodrze. Kiwnięciem głowy dał mi znak, że możemy iść dalej, dlatego ruszyłam przed siebie w takim tempie, jak tamta dwójka.
- Ja wpadłam do worka tylko raz, a ty ciągle się gdzieś wywracasz. Jesteś łamagą.
- Nie jestem.- Fuknął Horan, udając głos Alice.
- Bujałeś się na huśtawce i z niej spadłeś.- Wytknęła mu dziewczynka.- Powinnam wymyślić dla ciebie jakieś głupawe przezwisko.
- Nie możesz, bo tylko ty jesteś małym kartofelkiem.
- Nie jestem!- Krzyknęła blondynka bardzo oburzonym głosem. Naprawdę chciałam się z nich pośmiać, ale nie mogłam chociażby ze względu na sytuację. Wcale nie było do śmiechu, ale przecież nie mogłam poruszać tematu wojny przy dziecku. Wolałam, żeby rozmawiała z Niallem o kartoflach.
- Wystraszyłaś się mnie?
- Tak.- Odpowiedziała nieśmiało dziewczynka.
- Już wiele razy ci powtarzałem, Alice, że nie zrobię ci krzywdy. Są tacy ludzie, których mam ochotę uderzyć i są tacy, na których bardzo mi zależy i nie wybaczyłbym sobie skrzywdzenia ich.
- A jeżeli zrobisz to przez przypadek?- Dopytywała, a ja miałam wrażenie, że oboje zapomnieli o mojej obecności.
- Przypadki się zdarzają, Alice, nie mamy na nie wpływu.
- A jeżeli musisz skrzywdzić kogoś, na kim ci zależy, żeby ratować inną osobę, jak tata?- Wstrzymałam na chwilę oddech.
- Twój tata skrzywdził złego człowieka, żeby ratować ciebie i mamę. Jest bohaterem, wiesz przecież.
- John jest złym człowiekiem?
- Chciał cie porwać, pamiętasz? Jonathan nie jest dobry.
- Ale bawił się ze mną.
- Nie jest dobry, Alice.- Warknął Niall, na co dziewczynka kiwnęła energicznie głową. Chyba naprawdę zapomnieli o mojej obecności.
- A babcia Beth? Zrobiłeś jej krzywdę, ale tego nie chciałeś, prawda? Skąd...
- Alice, koniec tematu.- Syknął natychmiastowo Horan, przerażając tym samym blondynkę.- Nie będziemy o tym rozmawiać.
- Dlaczego, przecież...
- Po prostu nie będziemy.- Uparł się.
- Ale...
- Nie zrozumiesz, jesteś za mała.- Uciął stanowczo, bo najwyraźniej Alice nie miała zamiaru tak szybko odpuścić tego tematu. Mnie jednak coś tknęło, gdy dotarło do mnie, o czym rozmawiali. Babcia Beth, to moja Beth; moja Elizabeth. Miałam ochotę się rozpłakać, jednak się powstrzymałam. Zamiast tego zaprzątnęłam sobie myśli słowami Alice. Niall ją zabił, ale nie chciał? Musiał skrzywdzić kogoś, na kim mu zależało, aby ratować kogoś innego? Czy to byłam ja? Czy tym się kierował? Czy może nie rozmawiali o mojej babci, a ja popadam w paranoję? Wiem jedno, chcę wyjaśnień. Na pewno chcę usłyszeć, co chciał przez to wszystko osiągnąć; dlaczego mnie skrzywdził. Poza tym mówili o Jonathanie. Już ostatnio zdałam sobie sprawę, kim on tak naprawdę jest. To zwykły pionek w grze Avana. Jest przynętą. Dla mnie też nią był. Jonathan ma jeden talent- aktorstwo. W każdym przypadku omamia ofiarę, aby potem skłonić ją do dobrowolnego oddania się Avanowi. Tak było z rodzicami Luke'a. Jonathan udawał ich przyjaciela; znajomego, który chciał im pomóc. Był towarzyszem zabaw siostry Harry'ego. Zaprowadził ją do lasu; zwabił ją tam, aby następnie wpadła w łapy jego króla. Wychodzi na to, że z Alice też się bawił. Jego celem był tata dziewczynki. Ja również dałam się mu omamić. Był miły, pomocny, wydawał się chcieć mi za wszelką cenę pomóc, a tymczasem jego celem było przekonanie mnie do Avana.
Rozglądnęłam się, wyrywając z zamyślenia i uświadomiłam sobie, że znajduję się na dziedzińcu, a dziesiątki mieszkańców wioski są tu ze mną i wyczekują na jakiekolwiek wyjaśnienia. Czułam wszystkie pary oczu wlepione prosto we mnie, co było okropnym doświadczeniem. Zebrałam się jednak w sobie i przełknęłam głośno ślinę.
- Co się stało? Dlaczego Avan był w wiosce?- Odezwała się starsza kobieta.- Dlaczego tu jest tyle wojska? Coś jest nie tak?
- Będziemy walczyć.- Powiedziałam zdecydowanie za cicho, dlatego szybko się zebrałam do kupy.- Będziemy walczyć! Avan już dawno wtargnął do naszego świata, a my nic z tym nie robiliśmy! Avan zabił dziesiątki osób! Nikt nie ma tak splamionych krwią rąk! Nie pozwolimy, aby to wszystko poszło na marne! Nie pozwolimy, aby panoszył się przez nie wiadomo jak długi czas, zbierając kolejnych ludzi!
- Żartujesz sobie?! Jest niebezpieczny!- Krzyknął ktoś z tłumu.
- Wiem co robię, a wam nic się nie stanie.- Zapewniłam i zwyczajnie odeszłam. Spodziewałam się oburzenia ze strony mieszkańców, dlatego już się na to uodporniłam. Powoli szłam do zamku, aby porozmawiać z Harrym. Kilku żołnierzy ma się zająć ludźmi z wioski, aby nie stali na dziedzińcu. Snułam się korytarzami do odpowiedniej sali, odnosząc wrażenie, że ktoś idzie za mną. Czułam wzrok na plecach i chyba słyszałam kroki. Na szczęście się nie myliłam, bo myślałam, że popadam w paranoję. Za mną dostrzegłam Nialla. Trzymał za rękę Alice, która płakała. Blondyn również miał zeszklone oczy.
- Co się stało?- Zmarszczyłam brwi.
- Nie możemy znaleźć mamy Alice. Miała iść do zamku, nawet ją widziałem, ale nigdzie jej nie ma.- Wytłumaczył Horan, a w mojej głowie narodziła się najgorsza z możliwych myśli. Co jeżeli Avan ją porwał? Zachowywał się nazbyt spokojnie podczas ewakuacji.
- Zabierz małą do pokoju i nie waż się jej zostawiać samej.- Warknęłam, chcąc odejść, ale zatrzymała mnie blondynka.
- Hope? Przytulisz mnie?- Przetarła rączką jedno oczko. Szybko ukucnęłam i przyciągnęłam ja do siebie, zamykając nas w szczelnym uścisku. Gładziłam ją po plecach, jednak musiałam jak najszybciej porozmawiać z Harrym. Dla mnie sytuacja stawała się niebezpieczna.
- Wszystko będzie dobrze, kartofelku.- Zaśmiałam się, a ona pokazała mi zabawnie język. Widząc minę Nialla, miałam wrażenie, ze dopiero teraz uświadomił sobie, że byłam tam z nimi. Oddałam Alice w ręce Horana, a potem pobiegłam przed siebie. Trochę czasu minęło, zanim wpadłam do sali... narad? Chyba mogę to tak nazwać. Wbiło mnie w ziemię, kiedy dostrzegłam siedzących na krzesłach Harry'ego i Nicka. Rozmawiali, zawzięcie rozmawiali. Moją obecność zdali się zauważyć dopiero, gdy się do nich przysiadłam.
- Jest problem.- Usłyszałam już na początku.
- Nick, co tu robisz?
- Avan chce twoich opiekunów.- Szepnął.- Myśli, że jak ich będzie miał, to się poddasz, aby nie musieli cierpieć za ciebie.
- Co?!- Zakrztusiłam się powietrzem.
- Chciał mnie złapać i zamknąć, rozumiesz? Nialla zaszantażuje, wiem to. Ma też Madison.
- Kogo?- Żadna z tych informacji nie chciała do mnie dotrzeć.
- Madison to mama Alice.- Wytłumaczył mi szybko Harry.
- Ona jest trzecim opiekunem?
- Nie, to Alice nim jest.- Szepnął Nick. Cholera, co?! Ten gnój chce skrzywdzić dziecko?!- Ale Avan uznał, ze ona jest za młoda i to musi być pomyłka, dlatego porwał jej mamę.
- Zaszantażuje Nialla?- Wymamrotałam, chcąc uzyskać jakiekolwiek wyjaśnienia.
- Avan wykorzystuje słabości ludzi, a słabością Nialla jesteś ty, Hope. Zawsze go szantażował, wmawiając mu, ze nie jest ciebie wart. Niall od dzieciaka mu wierzy, dlatego zrobił już setki głupich rzeczy.
Zabił moją babcię- wyszeptałam w myślach.
------------------------------------------------
Końcówka rozdziału jest niesprawdzona. Teraz już wiemy, kto jest trzecim opiekunem. Nikt się tego nie spodziewał, prawda? Czy nieprawda? Jednak co Alice robi w wiosce, skoro jest stuprocentową śmiertelniczką? I jaki w tym udział na Niall? Dlaczego jest tak bardzo związany z tą małą? Do następnego!
Trochę krótki, ale cieszę się że jest. Niech Hope zabije tego gnojka, a jak nie to sama mu nogi z dupy powyrywam. Nie spodziewałam sić, że to Alice będzie jej opiekunem.
OdpowiedzUsuńOmfgggg chce daleeej
OdpowiedzUsuńO kuźwa!!! Alice?! Na serio to ona jest trzecim opiekunem?! Matko, tego się nie spodziewałam! Taka mała dziewczynka?! Teraz już wiem, dlaczego Avan porwał Madison i dlaczego chce porwać opiekunów Hope. i dlaczego chce zaszantażować Nialla, ale...ale jak? Matko, boję się. Boję się, jak to się wszystko skończy, bo na happy end się nie zapowiada.
OdpowiedzUsuńAle teraz Hope może poważnie porozmawia z Niallem i sobie to wszystko wyjaśnią. Dlaczego zabił jej babcię, chociaż tego może się sama domyśleć.
Kurde, ten Avan to niezły skurwysyn, denerwuje mnie. Jak można być tak okrutnym?
No i w końcu pojawił się Nick! Tak dawno go tu nie było! Już myślałam, że o nim zapomniałaś i chciałam ci to wypomnieć, ale w końcu się pojawił nasz demon!
Kocham cię za to opowiadanie, jesteś genialna!
Super rozdział ! jestem cudowna i czekam na nn ;* <3
OdpowiedzUsuńNominuję cię do LBA.
OdpowiedzUsuńSzczegóły tutaj :
http://jess-i-jej-dziwne-zycie.blogspot.com/2015/07/liebster-awards-2.html?m=1
kiedy next ??? nie możemy się doczekać :D
OdpowiedzUsuńPostaram sie dziś albo jutro, bo tak sie składa, że straciłam ostatnio wenę i potrzebuje odpoczynku od pisania :/ Ale chyba wracam!
Usuń