38. That's what was in the past
NOWY TRAILER!
TAK, TO JUŻ PIĄTY!
NIE, NIC!
Wpatrywałem się w szatyna przed sobą, przenosząc wzrok z niego na jego brata i z powrotem. Nadal nie wierzyłem, że tutaj jestem. Usiadłem na krześle, starając się zachować spokój.
- No więc co tym razem, Niall?- Zaczął Avan.- Dlaczego chcesz rozmawiać z Nicolasem?
- Nie twój zasrany interes.- Warknąłem.
- Właściwie, to mój. Już kiedyś ci pomogłem, więc dlaczego teraz tak bardzo mnie nienawidzisz?
- Wykorzystałeś mnie!- Krzyknąłem.- Wiedziałeś, że jestem zdesperowany, więc to wykorzystałeś!
- Takie były warunki umowy.- Prychnął.- Podpisujesz pakt z diabłem, Horan.- Miał rację. To było jak pakt z diabłem. Zamknąłem oczu, czując jak on opanowuje moją duszę, zmuszając mnie do przypomnienia tamtych wydarzeń.
Szedłem przez ciemny korytarz, prowadzony przez jakiegoś faceta. Nie bardzo wiedziałem gdzie jestem, ale za to wiedziałem po co tu jestem. Wszedłem do dużej sali. Była ciemna. Na ścianach wisiały lustra, a na środku stał ogromny stół. Przy nim siedział jakiś mężczyzna. Miał jasne, bardzo jasne oczy i rozczochrane czarne włosy.
- Ty jesteś Niall, prawda?- Zachęcił mnie, żebym podszedł bliżej i zajął jedno z miejsc. Tak też zrobiłem. Kiwnąłem twierdząco głową, odpowiadając na jego wcześniejsze pytanie. Wydawał się być nadzwyczajnie miły.- Co cię tu sprowadza?
- Słyszałem, że możesz mi pomóc.- Odezwałem się w końcu.
- Ja mogę pomóc każdemu, ale nic za darmo.
- Wiem.- Rzuciłem.- Szukam pewnej dziewczyny. Wiem o niej prawie wszystko, ale nie wiem gdzie jest. Zniknęła i...
- Wiem o kogo chodzi.- Przerwał mi.- I mogę ci powiedzieć gdzie ona jest, ale w zamian oczekuję od ciebie pewnej przysługi.- Zaczął tajemniczo. Zanim się obejrzałem, przede mną znalazł się jakiś dziwny papier. Podniosłem go ostrożnie, studiując dokładnie każde słowo. To była umowa. Umowa, która mówiła, że jeżeli on pomoże mi, to ja pomogę jemu. Tak w skrócie. W zamian za potrzebną mi informację, będę miał u niego dług i zobowiążę się do jego spłacenia, niezależnie od tego, czym on będzie i kiedy on nastąpi. Bo mógł się do mnie zwrócić za rok, za dwa lata, a mógł czegoś chcieć od razu. Jeżeli odmówiłbym zrobienia czegokolwiek, moja dusza będzie automatycznie należeć do niego i zrobi z nią co będzie chciał. Naprawdę potrzebowałem informacji o tym, gdzie jest Hope, więc byłem bardzo zdesperowany.
- I jak?- Znalazł się obok mnie.
- Zgadzam się.
- Świetnie.- Uśmiechnął się i wyciągnął nóż, przejeżdżając nim po wewnętrznej części mojej dłoni. Kilka kropel mojej krwi spadło na papier, który następnie został podpalony przez mężczyznę. Patrzyłem jak cały płonie, aż nie zostało po nim nic, oprócz kupki popiołu.
- Hope Wilson jest w psychiatryku.
- Gdzie dokładniej.
- Wiesz gdzie.- Rzucił.- Wezwę cię, kiedy będę potrzebował twojej pomocy.- Chciałem się odezwać, ale on zniknął. Naprawdę miałem dziwne przeczucie, że jednak wiem, gdzie jest Hope. Wyszedłem z pomieszczenia, biegnąc przez korytarze.
Chodziłem nerwowy po domu. Nie wiedziałem co mam zrobić, czy mam tam jechać, czy zostać w Londynie. Cały się trzęsłem. Ostatecznie wyszedłem ze swojego domu, przechodząc do sąsiedniego ogrodu. Drzwi tarasowe zawsze były otwarte, bo Elizabeth dobrze wiedziała, że lubię ją odwiedzać. Zapukałem w szkło, a potem wszedłem do salonu, gdzie siedziała starsza kobieta.
- Niall- Uśmiechnęła się do mnie, odrywając od rozmowy z Nickiem- jej byłym opiekunem.- Co tu robisz? Wszystko w porządku?- Zmarszczyła brwi, widząc w jakim byłem stanie.
- Wiem gdzie ona jest.- Na twarzy szatyna zagościł niezrozumiały dla mnie uśmiech.- Nie wiem co zrobić.
- Idź tam.- Rzucił Nick.- Ale lepiej nie tak. Może być zdziwiona, kiedy zobaczy cię po kilku latach.- Nie lubiłem go. Ba! Ja go nienawidziłem. Nick był obecnym opiekunem Hope i doskonale wiedział gdzie ona jest. Jednak nigdy mi tego nie wyjawił. Mogłem błagać go na kolanach, mogłem obiecywać złote góry, ale on był nieugięty. Nie rozumiałem dlaczego nie mógł mi tego powiedzieć. Jednak to on naprowadził mnie na tego faceta.- Avan ci pomógł, prawda?- Ponownie się uśmiechnął. Staruszka słysząc to imię, omal nie zemdlała. Zrobiła się blada jak ściana. Spanikowany skoczyłem szybko po szklankę wody. Czułem się zobowiązany do opieki nad nią. Była babcią Hope. Ostatnia osobą, jaka jej została.
- Byłeś u Avana?- Wykrztusiła, upijając łyk zimnej wody.
- Tak, chyba tak.- O ile on miał na imię Avan.
- Błagam, tylko nie mów, że to od niego wiesz, gdzie jest Hope, że nie podpisywałeś niczego.
- Nie podpisywałem.- Odpowiedziałem wymijająco. Rzeczywiście niczego nie podpisywałem, po prostu zalałem krwią. Na moje słowa Nick lekko się skrzywił. Postanowiłem to zignorować, czego teraz cholernie żałuję.
Gdybym wtedy wiedział jakim fałszywym i zakłamanym chujem jest Nicolas, zadbałbym o to, żeby nigdy więcej nie pokazał się w życiu zarówno moim, jak i Hope oraz Elizabeth. Gdybym tylko wiedział, teraz byłoby zupełnie inaczej. Jednak wracając.
Nie zastanawiając się długo, postanowiłem tam pojechać. Nie wiedziałem dokładnie gdzie, po prostu tam. Tak też zrobiłem. Wsiadłem na motor i jechałem przed siebie, kierowany jakąś nieznaną mi mocą. To ciągnęło mnie jak po sznurku. Po kilku godzinach dotarłem do kompletnego odludzia, gdzie na środku stał jeden, ogromny budynek. Zarzuciłem kaptur na głowę, postanawiając tam wejść. Wtedy po raz pierwszy skorzystałem z jakiegoś idiotycznego zaklęcia, które miało sprawić, że byłem niewidzialny. Podała mi je Elizabeth, więc dlaczego miałbym nie skorzystać? Chodziłem po korytarzach, kompletnie niezauważony. Szukałem w różnych pomieszczeniach. Widziałem naprawdę zwariowanych ludzi, aż w końcu znalazłem. Siedziała zamknięta za szybą, jak małpa w zoo. Przyglądałem się jej uważnie. Długo jej nie widziałem. Ponad trzy lata. To było okropne. Mogłem stwierdzić, że jest milion razy piękniejsza niż była. Ale brakowało jej szerokiego uśmiechu na twarzy. Tego zaciekawienia w jej oczach. Życia.
Pamiętam ten widok aż do teraz i nie zapomnę do końca życia. Po nocach śni mi się to cholerne pomieszczenie, w którym była zamknięta. I czuję się winny. Bo chciałem ją uwolnić, ale nie mogłem. Nie mogłem, ponieważ tamto miejsce było jedynym, w jakim na tamtą chwilę była bezpieczna. Ale to cholernie mnie bolało i nadal boli. Patrzyłem na osobę, którą cholernie kochałem i widziałem jak cierpi. Karciłem siebie, za to, że tam pojechałem. Wolałem być nieświadomy tego wszystko. Wolałem już po prostu nie wiedzieć. Ale sam się naraziłem. Ciągle widzę ten wzrok. I nawet jak jestem z Hope sam na sam, twarzą w twarz i ona szeroko i szczerz się uśmiecha, ja widzę ten wzrok. Pusty, przepełniony żalem. I chociaż wiem, że nie jest to żal do mnie, ja sobie ciągle to wmawiam. I jestem winny. Jestem winny za wszystko co stało się potem.
Wróciłem z tamtego miejsca. Nie mogłem się na niczym skupić. W pewnym momencie nawet bałem się prowadzić. Wszedłem do domu Elizabeth, ale jej nie było. To nie była jakaś specjalna niespodzianka. Często wychodziła. Po prostu wróciłem do siebie i zamknąłem w pokoju, rzucając na łóżko. Musiałem pomyśleć, uspokoić się, zrobić cokolwiek z mętlikiem w głowie.
- Niall- Odezwał się męski głos. Od razu otworzyłem oczy, patrząc na miejsce skąd on dochodził. I stał tam Avan. Uśmiechał się w ten charakterystyczny dla niego sposób. Nie był to uśmiech rozbawienia, ani też całkowicie nie był on chytry. Jednak miał w sobie coś cwaniackiego. Coś, co mówiło "To ja tu mam nad wszystkim kontrolę". To był po prostu uśmiech Avana.
- O co chodzi?- Zmarszczyłem brwi.
Ile ja miałem wtedy lat? Piętnaście? Szesnaście? Piętnastolatek prowadzący motor i przejeżdżający dziesiątki kilometrów, aby dotrzeć do psychiatryka? To niedorzeczne. Ale wtedy wszystko było niedorzeczne. Bo w tym świecie lata liczyły się inaczej. Skoro Harry jest wampirem, to czy to oznacza, że ma dwadzieścia lat? Może w świecie śmiertelników tak, ale nie tutaj. Ja sam nie wiem jak długo już żyję, starzeję się do pewnego momentu, jak na przykład psy. Od szczeniaka rosną, ale w pewnym momencie zatrzymują się w pewnym stadium rozwoju, gdzie wyglądają tak samo. Cóż... To poniekąd tak działa, bo kto mi udowodni, że mam dwadzieścia lat, kiedy tak naprawdę żyję już sześćdziesiąt? Nieważne... Ale gdyby złapała mnie policja? Gdyby mnie wtedy zatrzymali, to co mogliby zrobić? Nic. Bo zapewne bym ich zabił. To zwykli śmiertelnicy, którzy nie potrafią zrozumieć naszego świata, a co dopiero się przed nim obronić. W każdym razie, byłem gówniarzem, który nie myślał za dużo. Teraz nigdy bym tego nie zrobił, bo nie możemy narażać ludzi na niebezpieczeństwo.
- O co chodzi?- Zmarszczyłem brwi, przyglądając się jego twarzy. Już wtedy poczułem się oszukany. Chciałem zobaczyć Hope, owszem. To był mój cel, ale liczyłem, że wszystko z nią w porządku, jednak tak nie było. Moje myśli zaczęły mnie przytłaczać i miałem wrażenie, że on doskonale wiedział, że tak będzie. Jednak wysłał mnie do niej. Avan był, jest i będzie zakłamanym fiutem. On po prostu mnie wtedy oszukał. Wszystko było dla niego korzystne, a ja otrzymałem to, czego chciałem. Ale nikt mnie nie ostrzegł, że to tak strasznie na mnie wpłynie.
- Potrzebuję twojej pomocy, Niall.- Ten uśmiech nie schodził mu z twarzy. Kiwnąłem głową, dając mu znać, że ma kontynuować.- Dobrze znasz Elizabeth, prawda?- Nie wiedziałem do czego prowadzi ta rozmowa.
- Znam.- Przytaknąłem, a Avan podszedł do mnie, siadając na moim łóżku.
- Jest kimś wyjątkowym, prawda?- Znów przytaknąłem.- Jest wybranką.
- O co chodzi?- Chciałem już przejść do rzeczy, bo zaczynałem się naprawdę denerwować całą tą rozmową.
- Powiedzmy, że jest mi bardzo potrzebna.- Na początku się nie domyśliłem, jednak po kilku minutach już wiedziałem o co chodzi. Próbowałem wmówić sobie, że to jednak nie to, ale było za późno.
- Nie zabiję jej.
- Owszem, zrobisz to.- Wstał.- Podpisałeś umowę.
- Nie zabiję Elizabeth!- Również się podniosłem i stanąłem twarzą w twarz z Avanem.
- Masz czas do rana.- Syknął, a potem zwyczajnie zniknął. Usiadłem zdezorientowany, starając się w najmniejszym stopniu zrozumieć to, co się dzieje. I nie mogłem. Jednak byłem świadomy tego, że obowiązywała mnie umowa. Był już wieczór, więc zostało mi około dwunastu godzin. W brew wszystkiemu, wbrew swoim myślom, wbrew umowie, przesiedziałem całą noc na łóżku. Nie mogłem spać, ale za to przez kilka godzin wpatrywałem się tępo przed siebie. Po prostu nie mogłem tego zrobić. Elizabeth była związana z Hope. Była jedyną osobą, która ją rozumiała, i która mogła jej potem pomóc. Sam żywiłem do niej ogromny szacunek. Spojrzałem na zegarek i do dzisiaj dokładnie pamiętam tamtą godzinę. Była 3.07 a.m. Wstałem przytłoczony swoim umysłem i postanowiłem do niej pójść. Musiałem jej o tym powiedzieć. Musiałem się przyznać i miałem nadzieję, ze ona mi pomoże. Była przecież najsilniejszą i najważniejszą osobą na tym świecie. Wyszedłem do ogrodu i przez furtkę w płocie, znalazłem się u Elizabeth. Spojrzałem w okno, prowadzące do salonu. Zdziwiłem się, kiedy zobaczyłem w nim delikatne światło. Stanąłem pod drzwiami tarasowymi. Były otwarte, więc zwyczajnie wszedłem. Jednak w salonie nie było nikogo. Usłyszałem dźwięki z piwnicy. Czułem się jak w horrorze. Poszedłem tam. Na schodach nie było światła, jednak na dole już tak. Zszedłem powoli po skrzypiących deskach i chciałem sięgnąć do włącznika. Jednak to mi się nie udało, bo coś ciężkiego uderzyło mnie w głowę. Upadłem, tracąc przytomność.
Właśnie dlatego teraz mam takie ogromne problemy z opanowaniem gniewu. Na samym początku były to wszystkie emocje. Nie radziłem sobie z nimi. Po prostu nie mogłem panować nad uczuciami.Jeżeli byłem wściekły, miałem chęć mordu, prawdziwego mordu. Jeżeli byłem smutny czy przybity, byłem w stanie skoczyć z mostu, albo skoczyć pod pociąg. Poszedłem z tym do lekarza, mówiąc, że się wywróciłem. Dowiedziałem się, że mam uszkodzony płat czołowy, który jest odpowiedzialny za emocje. Dostałem tabletki i mogłem mieć jedynie nadzieję, że wszystko wróci do normy. I wróciło... Prawie... Został tylko ten cholerny gniew, z którym nadal nie daje sobie rady. Z resztą uczuć jest już w porządku. Po prostu nie mogę się denerwować.
Powoli zacząłem otwierać oczy. Obraz trochę mi się rozmazywał, jednak wszystko wróciło do normy. Siedziałem w fotelu z opatrzoną rana na głowie, a obok siedziała Elizabeth. Jak gdyby nigdy nic piła herbatę i uporczywie się we mnie wpatrywała. Upiła łyk z filiżanki i odłożyła ją na stolik.
- Niall- Zaczęła.- Spodziewałam się każdego, ale nie ciebie.- Spróbowałem się poruszyć, ale uporczywy ból głowy był nie do zniesienia. Jęknąłem cicho. Jeszcze raz spojrzałem jej w oczy i najzwyczajniej w świecie się rozpłakałem. Zamknąłem oczy, podkulając nogi. Kompletnie się rozkleiłem. Nie wiedziałem co mam zrobić. Jeżeli bym jej nie zabił, to zapewne sam bym zginął, a nie mogłem umierać. Mógłbym to zrobić, gdyby nie Hope. Dla niej musiałem żyć, Elizabeth też. Ale to była sytuacja bez wyjścia.
- Niall- Usłyszałem zaraz przez sobą, a potem poczułem dłonie staruszki na swoich policzkach.
- Zrobiłem coś złego.- Wymamrotałem.
- Wiem co zrobiłeś.
- Skąd?- Podniosłem na nią wzrok.
- Wiem bardzo wiele, Niall.- Uśmiechnęła się.- I wiem, że na mnie już pora.
- Co? Jak to?- Potrząsnąłem głową.
- Nie chciałam cię uderzyć, po prostu nie spodziewałam się, że to ty przyjdziesz mnie zabić.
- Co?!- Podniosłem głos. To było niedorzeczne.- Nie zabiję cię, wolę sam zginąć.
- Nie możesz, Niall.- Pokręciła głową, a ja stawałem się coraz bardziej zdezorientowany. Za jej plecami zobaczyłem Avana, który standardowo się uśmiechał.- Jesteś bardziej potrzebny Hope, niż ja. Nie można zmienić biegu wydarzeń. Tak musi być.
- Nie, Beth. Ja nie...
- Jesteś jej potrzebny. Jesteś kimś więcej, niż tylko przyjacielem, Niall
- Jak to?
- Zrozumiesz w swoim czasie.- Uśmiechnęła się.
Nie rozumiem aż do teraz. Elizabeth na pewno nie miała na myśli moich uczuć. Nadal nie wiem, kim tak właściwie jestem i dlaczego Beth uważała, że będę potrzebny Hope. Może jestem? Może teraz ma we mnie oparcie? Ale nadal niczego z tamtej rozmowy nie rozumiem. Nie jestem "kimś więcej". Jednak krótko po tym, stało się. Zrobiłem to, czego on chciał, a Elizabeth się na to całkowicie zgodziła. Jej ostatnie słowa, przez poderżnięciem gardła do dzisiaj dzwonią mi w uszach. "Wybaczam ci". Wybaczyła mi zamordowanie jej, jednak ja sam nigdy, ale to nigdy sobie tego nie wybaczę. Czuję się jak śmieć. Jak ostatni degenerat. Pamiętam, jak potem siedziałem z jej ciałem i po prostu płakałem. Płakałem, nie wiedząc co dalej zrobić. To było straszne, ale teraz znowu jestem w miejscu, od którego wszystko się zaczęło i znowu potrzebuję informacji.
---------------------------------------------
Tam, tara ram! Co tu dużo mówić. Już wiecie jak to było z babcią Hope. Wiecie co czuł Niall. Wiecie, że nie do końca był bezuczuciowym chujem :) Cały rozdział jest po prostu jednym wielkim wspomnieniem, ale za to w następnym dowiecie się co zrobi Avan i najważniejsze. Dlaczego Nick jest tutaj, a nie z Hope.
ROZDZIAŁ NIE BYŁ SPRAWDZANY, WIĘC ZA WSZELKIE BŁĘDY PRZEPRASZAM!
- No więc co tym razem, Niall?- Zaczął Avan.- Dlaczego chcesz rozmawiać z Nicolasem?
- Nie twój zasrany interes.- Warknąłem.
- Właściwie, to mój. Już kiedyś ci pomogłem, więc dlaczego teraz tak bardzo mnie nienawidzisz?
- Wykorzystałeś mnie!- Krzyknąłem.- Wiedziałeś, że jestem zdesperowany, więc to wykorzystałeś!
- Takie były warunki umowy.- Prychnął.- Podpisujesz pakt z diabłem, Horan.- Miał rację. To było jak pakt z diabłem. Zamknąłem oczu, czując jak on opanowuje moją duszę, zmuszając mnie do przypomnienia tamtych wydarzeń.
Szedłem przez ciemny korytarz, prowadzony przez jakiegoś faceta. Nie bardzo wiedziałem gdzie jestem, ale za to wiedziałem po co tu jestem. Wszedłem do dużej sali. Była ciemna. Na ścianach wisiały lustra, a na środku stał ogromny stół. Przy nim siedział jakiś mężczyzna. Miał jasne, bardzo jasne oczy i rozczochrane czarne włosy.
- Ty jesteś Niall, prawda?- Zachęcił mnie, żebym podszedł bliżej i zajął jedno z miejsc. Tak też zrobiłem. Kiwnąłem twierdząco głową, odpowiadając na jego wcześniejsze pytanie. Wydawał się być nadzwyczajnie miły.- Co cię tu sprowadza?
- Słyszałem, że możesz mi pomóc.- Odezwałem się w końcu.
- Ja mogę pomóc każdemu, ale nic za darmo.
- Wiem.- Rzuciłem.- Szukam pewnej dziewczyny. Wiem o niej prawie wszystko, ale nie wiem gdzie jest. Zniknęła i...
- Wiem o kogo chodzi.- Przerwał mi.- I mogę ci powiedzieć gdzie ona jest, ale w zamian oczekuję od ciebie pewnej przysługi.- Zaczął tajemniczo. Zanim się obejrzałem, przede mną znalazł się jakiś dziwny papier. Podniosłem go ostrożnie, studiując dokładnie każde słowo. To była umowa. Umowa, która mówiła, że jeżeli on pomoże mi, to ja pomogę jemu. Tak w skrócie. W zamian za potrzebną mi informację, będę miał u niego dług i zobowiążę się do jego spłacenia, niezależnie od tego, czym on będzie i kiedy on nastąpi. Bo mógł się do mnie zwrócić za rok, za dwa lata, a mógł czegoś chcieć od razu. Jeżeli odmówiłbym zrobienia czegokolwiek, moja dusza będzie automatycznie należeć do niego i zrobi z nią co będzie chciał. Naprawdę potrzebowałem informacji o tym, gdzie jest Hope, więc byłem bardzo zdesperowany.
- I jak?- Znalazł się obok mnie.
- Zgadzam się.
- Świetnie.- Uśmiechnął się i wyciągnął nóż, przejeżdżając nim po wewnętrznej części mojej dłoni. Kilka kropel mojej krwi spadło na papier, który następnie został podpalony przez mężczyznę. Patrzyłem jak cały płonie, aż nie zostało po nim nic, oprócz kupki popiołu.
- Hope Wilson jest w psychiatryku.
- Gdzie dokładniej.
- Wiesz gdzie.- Rzucił.- Wezwę cię, kiedy będę potrzebował twojej pomocy.- Chciałem się odezwać, ale on zniknął. Naprawdę miałem dziwne przeczucie, że jednak wiem, gdzie jest Hope. Wyszedłem z pomieszczenia, biegnąc przez korytarze.
Chodziłem nerwowy po domu. Nie wiedziałem co mam zrobić, czy mam tam jechać, czy zostać w Londynie. Cały się trzęsłem. Ostatecznie wyszedłem ze swojego domu, przechodząc do sąsiedniego ogrodu. Drzwi tarasowe zawsze były otwarte, bo Elizabeth dobrze wiedziała, że lubię ją odwiedzać. Zapukałem w szkło, a potem wszedłem do salonu, gdzie siedziała starsza kobieta.
- Niall- Uśmiechnęła się do mnie, odrywając od rozmowy z Nickiem- jej byłym opiekunem.- Co tu robisz? Wszystko w porządku?- Zmarszczyła brwi, widząc w jakim byłem stanie.
- Wiem gdzie ona jest.- Na twarzy szatyna zagościł niezrozumiały dla mnie uśmiech.- Nie wiem co zrobić.
- Idź tam.- Rzucił Nick.- Ale lepiej nie tak. Może być zdziwiona, kiedy zobaczy cię po kilku latach.- Nie lubiłem go. Ba! Ja go nienawidziłem. Nick był obecnym opiekunem Hope i doskonale wiedział gdzie ona jest. Jednak nigdy mi tego nie wyjawił. Mogłem błagać go na kolanach, mogłem obiecywać złote góry, ale on był nieugięty. Nie rozumiałem dlaczego nie mógł mi tego powiedzieć. Jednak to on naprowadził mnie na tego faceta.- Avan ci pomógł, prawda?- Ponownie się uśmiechnął. Staruszka słysząc to imię, omal nie zemdlała. Zrobiła się blada jak ściana. Spanikowany skoczyłem szybko po szklankę wody. Czułem się zobowiązany do opieki nad nią. Była babcią Hope. Ostatnia osobą, jaka jej została.
- Byłeś u Avana?- Wykrztusiła, upijając łyk zimnej wody.
- Tak, chyba tak.- O ile on miał na imię Avan.
- Błagam, tylko nie mów, że to od niego wiesz, gdzie jest Hope, że nie podpisywałeś niczego.
- Nie podpisywałem.- Odpowiedziałem wymijająco. Rzeczywiście niczego nie podpisywałem, po prostu zalałem krwią. Na moje słowa Nick lekko się skrzywił. Postanowiłem to zignorować, czego teraz cholernie żałuję.
Gdybym wtedy wiedział jakim fałszywym i zakłamanym chujem jest Nicolas, zadbałbym o to, żeby nigdy więcej nie pokazał się w życiu zarówno moim, jak i Hope oraz Elizabeth. Gdybym tylko wiedział, teraz byłoby zupełnie inaczej. Jednak wracając.
Nie zastanawiając się długo, postanowiłem tam pojechać. Nie wiedziałem dokładnie gdzie, po prostu tam. Tak też zrobiłem. Wsiadłem na motor i jechałem przed siebie, kierowany jakąś nieznaną mi mocą. To ciągnęło mnie jak po sznurku. Po kilku godzinach dotarłem do kompletnego odludzia, gdzie na środku stał jeden, ogromny budynek. Zarzuciłem kaptur na głowę, postanawiając tam wejść. Wtedy po raz pierwszy skorzystałem z jakiegoś idiotycznego zaklęcia, które miało sprawić, że byłem niewidzialny. Podała mi je Elizabeth, więc dlaczego miałbym nie skorzystać? Chodziłem po korytarzach, kompletnie niezauważony. Szukałem w różnych pomieszczeniach. Widziałem naprawdę zwariowanych ludzi, aż w końcu znalazłem. Siedziała zamknięta za szybą, jak małpa w zoo. Przyglądałem się jej uważnie. Długo jej nie widziałem. Ponad trzy lata. To było okropne. Mogłem stwierdzić, że jest milion razy piękniejsza niż była. Ale brakowało jej szerokiego uśmiechu na twarzy. Tego zaciekawienia w jej oczach. Życia.
Pamiętam ten widok aż do teraz i nie zapomnę do końca życia. Po nocach śni mi się to cholerne pomieszczenie, w którym była zamknięta. I czuję się winny. Bo chciałem ją uwolnić, ale nie mogłem. Nie mogłem, ponieważ tamto miejsce było jedynym, w jakim na tamtą chwilę była bezpieczna. Ale to cholernie mnie bolało i nadal boli. Patrzyłem na osobę, którą cholernie kochałem i widziałem jak cierpi. Karciłem siebie, za to, że tam pojechałem. Wolałem być nieświadomy tego wszystko. Wolałem już po prostu nie wiedzieć. Ale sam się naraziłem. Ciągle widzę ten wzrok. I nawet jak jestem z Hope sam na sam, twarzą w twarz i ona szeroko i szczerz się uśmiecha, ja widzę ten wzrok. Pusty, przepełniony żalem. I chociaż wiem, że nie jest to żal do mnie, ja sobie ciągle to wmawiam. I jestem winny. Jestem winny za wszystko co stało się potem.
Wróciłem z tamtego miejsca. Nie mogłem się na niczym skupić. W pewnym momencie nawet bałem się prowadzić. Wszedłem do domu Elizabeth, ale jej nie było. To nie była jakaś specjalna niespodzianka. Często wychodziła. Po prostu wróciłem do siebie i zamknąłem w pokoju, rzucając na łóżko. Musiałem pomyśleć, uspokoić się, zrobić cokolwiek z mętlikiem w głowie.
- Niall- Odezwał się męski głos. Od razu otworzyłem oczy, patrząc na miejsce skąd on dochodził. I stał tam Avan. Uśmiechał się w ten charakterystyczny dla niego sposób. Nie był to uśmiech rozbawienia, ani też całkowicie nie był on chytry. Jednak miał w sobie coś cwaniackiego. Coś, co mówiło "To ja tu mam nad wszystkim kontrolę". To był po prostu uśmiech Avana.
- O co chodzi?- Zmarszczyłem brwi.
Ile ja miałem wtedy lat? Piętnaście? Szesnaście? Piętnastolatek prowadzący motor i przejeżdżający dziesiątki kilometrów, aby dotrzeć do psychiatryka? To niedorzeczne. Ale wtedy wszystko było niedorzeczne. Bo w tym świecie lata liczyły się inaczej. Skoro Harry jest wampirem, to czy to oznacza, że ma dwadzieścia lat? Może w świecie śmiertelników tak, ale nie tutaj. Ja sam nie wiem jak długo już żyję, starzeję się do pewnego momentu, jak na przykład psy. Od szczeniaka rosną, ale w pewnym momencie zatrzymują się w pewnym stadium rozwoju, gdzie wyglądają tak samo. Cóż... To poniekąd tak działa, bo kto mi udowodni, że mam dwadzieścia lat, kiedy tak naprawdę żyję już sześćdziesiąt? Nieważne... Ale gdyby złapała mnie policja? Gdyby mnie wtedy zatrzymali, to co mogliby zrobić? Nic. Bo zapewne bym ich zabił. To zwykli śmiertelnicy, którzy nie potrafią zrozumieć naszego świata, a co dopiero się przed nim obronić. W każdym razie, byłem gówniarzem, który nie myślał za dużo. Teraz nigdy bym tego nie zrobił, bo nie możemy narażać ludzi na niebezpieczeństwo.
- O co chodzi?- Zmarszczyłem brwi, przyglądając się jego twarzy. Już wtedy poczułem się oszukany. Chciałem zobaczyć Hope, owszem. To był mój cel, ale liczyłem, że wszystko z nią w porządku, jednak tak nie było. Moje myśli zaczęły mnie przytłaczać i miałem wrażenie, że on doskonale wiedział, że tak będzie. Jednak wysłał mnie do niej. Avan był, jest i będzie zakłamanym fiutem. On po prostu mnie wtedy oszukał. Wszystko było dla niego korzystne, a ja otrzymałem to, czego chciałem. Ale nikt mnie nie ostrzegł, że to tak strasznie na mnie wpłynie.
- Potrzebuję twojej pomocy, Niall.- Ten uśmiech nie schodził mu z twarzy. Kiwnąłem głową, dając mu znać, że ma kontynuować.- Dobrze znasz Elizabeth, prawda?- Nie wiedziałem do czego prowadzi ta rozmowa.
- Znam.- Przytaknąłem, a Avan podszedł do mnie, siadając na moim łóżku.
- Jest kimś wyjątkowym, prawda?- Znów przytaknąłem.- Jest wybranką.
- O co chodzi?- Chciałem już przejść do rzeczy, bo zaczynałem się naprawdę denerwować całą tą rozmową.
- Powiedzmy, że jest mi bardzo potrzebna.- Na początku się nie domyśliłem, jednak po kilku minutach już wiedziałem o co chodzi. Próbowałem wmówić sobie, że to jednak nie to, ale było za późno.
- Nie zabiję jej.
- Owszem, zrobisz to.- Wstał.- Podpisałeś umowę.
- Nie zabiję Elizabeth!- Również się podniosłem i stanąłem twarzą w twarz z Avanem.
- Masz czas do rana.- Syknął, a potem zwyczajnie zniknął. Usiadłem zdezorientowany, starając się w najmniejszym stopniu zrozumieć to, co się dzieje. I nie mogłem. Jednak byłem świadomy tego, że obowiązywała mnie umowa. Był już wieczór, więc zostało mi około dwunastu godzin. W brew wszystkiemu, wbrew swoim myślom, wbrew umowie, przesiedziałem całą noc na łóżku. Nie mogłem spać, ale za to przez kilka godzin wpatrywałem się tępo przed siebie. Po prostu nie mogłem tego zrobić. Elizabeth była związana z Hope. Była jedyną osobą, która ją rozumiała, i która mogła jej potem pomóc. Sam żywiłem do niej ogromny szacunek. Spojrzałem na zegarek i do dzisiaj dokładnie pamiętam tamtą godzinę. Była 3.07 a.m. Wstałem przytłoczony swoim umysłem i postanowiłem do niej pójść. Musiałem jej o tym powiedzieć. Musiałem się przyznać i miałem nadzieję, ze ona mi pomoże. Była przecież najsilniejszą i najważniejszą osobą na tym świecie. Wyszedłem do ogrodu i przez furtkę w płocie, znalazłem się u Elizabeth. Spojrzałem w okno, prowadzące do salonu. Zdziwiłem się, kiedy zobaczyłem w nim delikatne światło. Stanąłem pod drzwiami tarasowymi. Były otwarte, więc zwyczajnie wszedłem. Jednak w salonie nie było nikogo. Usłyszałem dźwięki z piwnicy. Czułem się jak w horrorze. Poszedłem tam. Na schodach nie było światła, jednak na dole już tak. Zszedłem powoli po skrzypiących deskach i chciałem sięgnąć do włącznika. Jednak to mi się nie udało, bo coś ciężkiego uderzyło mnie w głowę. Upadłem, tracąc przytomność.
Właśnie dlatego teraz mam takie ogromne problemy z opanowaniem gniewu. Na samym początku były to wszystkie emocje. Nie radziłem sobie z nimi. Po prostu nie mogłem panować nad uczuciami.Jeżeli byłem wściekły, miałem chęć mordu, prawdziwego mordu. Jeżeli byłem smutny czy przybity, byłem w stanie skoczyć z mostu, albo skoczyć pod pociąg. Poszedłem z tym do lekarza, mówiąc, że się wywróciłem. Dowiedziałem się, że mam uszkodzony płat czołowy, który jest odpowiedzialny za emocje. Dostałem tabletki i mogłem mieć jedynie nadzieję, że wszystko wróci do normy. I wróciło... Prawie... Został tylko ten cholerny gniew, z którym nadal nie daje sobie rady. Z resztą uczuć jest już w porządku. Po prostu nie mogę się denerwować.
Powoli zacząłem otwierać oczy. Obraz trochę mi się rozmazywał, jednak wszystko wróciło do normy. Siedziałem w fotelu z opatrzoną rana na głowie, a obok siedziała Elizabeth. Jak gdyby nigdy nic piła herbatę i uporczywie się we mnie wpatrywała. Upiła łyk z filiżanki i odłożyła ją na stolik.
- Niall- Zaczęła.- Spodziewałam się każdego, ale nie ciebie.- Spróbowałem się poruszyć, ale uporczywy ból głowy był nie do zniesienia. Jęknąłem cicho. Jeszcze raz spojrzałem jej w oczy i najzwyczajniej w świecie się rozpłakałem. Zamknąłem oczy, podkulając nogi. Kompletnie się rozkleiłem. Nie wiedziałem co mam zrobić. Jeżeli bym jej nie zabił, to zapewne sam bym zginął, a nie mogłem umierać. Mógłbym to zrobić, gdyby nie Hope. Dla niej musiałem żyć, Elizabeth też. Ale to była sytuacja bez wyjścia.
- Niall- Usłyszałem zaraz przez sobą, a potem poczułem dłonie staruszki na swoich policzkach.
- Zrobiłem coś złego.- Wymamrotałem.
- Wiem co zrobiłeś.
- Skąd?- Podniosłem na nią wzrok.
- Wiem bardzo wiele, Niall.- Uśmiechnęła się.- I wiem, że na mnie już pora.
- Co? Jak to?- Potrząsnąłem głową.
- Nie chciałam cię uderzyć, po prostu nie spodziewałam się, że to ty przyjdziesz mnie zabić.
- Co?!- Podniosłem głos. To było niedorzeczne.- Nie zabiję cię, wolę sam zginąć.
- Nie możesz, Niall.- Pokręciła głową, a ja stawałem się coraz bardziej zdezorientowany. Za jej plecami zobaczyłem Avana, który standardowo się uśmiechał.- Jesteś bardziej potrzebny Hope, niż ja. Nie można zmienić biegu wydarzeń. Tak musi być.
- Nie, Beth. Ja nie...
- Jesteś jej potrzebny. Jesteś kimś więcej, niż tylko przyjacielem, Niall
- Jak to?
- Zrozumiesz w swoim czasie.- Uśmiechnęła się.
Nie rozumiem aż do teraz. Elizabeth na pewno nie miała na myśli moich uczuć. Nadal nie wiem, kim tak właściwie jestem i dlaczego Beth uważała, że będę potrzebny Hope. Może jestem? Może teraz ma we mnie oparcie? Ale nadal niczego z tamtej rozmowy nie rozumiem. Nie jestem "kimś więcej". Jednak krótko po tym, stało się. Zrobiłem to, czego on chciał, a Elizabeth się na to całkowicie zgodziła. Jej ostatnie słowa, przez poderżnięciem gardła do dzisiaj dzwonią mi w uszach. "Wybaczam ci". Wybaczyła mi zamordowanie jej, jednak ja sam nigdy, ale to nigdy sobie tego nie wybaczę. Czuję się jak śmieć. Jak ostatni degenerat. Pamiętam, jak potem siedziałem z jej ciałem i po prostu płakałem. Płakałem, nie wiedząc co dalej zrobić. To było straszne, ale teraz znowu jestem w miejscu, od którego wszystko się zaczęło i znowu potrzebuję informacji.
---------------------------------------------
Tam, tara ram! Co tu dużo mówić. Już wiecie jak to było z babcią Hope. Wiecie co czuł Niall. Wiecie, że nie do końca był bezuczuciowym chujem :) Cały rozdział jest po prostu jednym wielkim wspomnieniem, ale za to w następnym dowiecie się co zrobi Avan i najważniejsze. Dlaczego Nick jest tutaj, a nie z Hope.
ROZDZIAŁ NIE BYŁ SPRAWDZANY, WIĘC ZA WSZELKIE BŁĘDY PRZEPRASZAM!
Świetny rozdział ! nie mogę się doczekać na kolejny
OdpowiedzUsuńCudowny zresztą jak zawsze xD
OdpowiedzUsuńKocham <3
OdpowiedzUsuńO jezu :o jaki perfekcyjny! Skarbie to jest takie fsghdggwdfswgh chcę już next,
OdpowiedzUsuńO mój boże, tego się opisać nie da!! Więc to tak! Teraz już rozumiem, dlaczego Niall zabił Elizabeth. To było naprawdę straszne, okropne. Zbierało mi się na płacz, gdy to czytałam. Jak mu było ciężko. Ale on nie może iść po informacje. Znowu będzie musiał spłacać dług, a co jeśli Avan każe mu zabić Hope?! Rozdział według mnie najlepszy ze wszystkich, akcja zaczyna się rozkręcać. A i cieszę się, że dodałaś go tak szybko, myślałam, że będzie w piątek.
OdpowiedzUsuńKochamm ^^ <3 W ogóle nie dawno zaczęłam czytać i po prostu nie mogłam się oderwać od czytania no i przeczytałam już wszystko .. to jest super. Takie przeniesienie się w inny świat jest niesamowite .. zawsze po czytaniu patrzę na wszystko jakoś inaczej .. nie wiem jak to opisać, ale jest to fajne uczucie .. pierwszy raz komentuję xd Kocham TO !! ^^ :* Czekam na next ^-^ ! / Izaa ^^ :*
OdpowiedzUsuńŻAJEBISZTY! ⊙﹏⊙✌♥
OdpowiedzUsuńrozdział świetny! a za piosenkę do zwiastuna się obrażam bo wcześniej użyłam tej samej do zwiastuna DFM ! I chciałam być oryginalna i jarałam się, że nikt takiej nie będzie miał w swoim zwiastunie! A teraz ty masz i nie jestem już sama :c
OdpowiedzUsuńPrzepraszam! Ale nie tylko ja :/ Flawless (Chyba, nie wiem, ale chyba wiesz o co chodzi) też jej użyła! Przez Cb się uzależniłam! Słucham jej 24/7 XD Odszkodowanie!
UsuńPrzepraszam? Wybacz! Nie obrażaj się, ale no... Musiałam, to było silniejsze ode mnie ;-;
Wow niesamowity :o <3
OdpowiedzUsuńjeju cudowny, ciesze się że już wszystko się wyjaśniło bynajmniej wiem o co teraz chodzi z Niall'em. Mam nadzieje że powie to Hope i ona mu WYBACZY aww, kochaneee.
OdpowiedzUsuń_______________________________________________
http://www.twitlonger.com/show/n_1skhior
tak przy okazji to mogłabyś udostępnić link na blogu ? chodzi o to, że jest dużo czytelników i każdy jeżeli to zobaczy i przeczyta to są bardzo duże szanse. Jeśli nie to przepraszam za spam xx
pozdrawiam,
@najallov
Super! Czekam na next! Potrzebujesz może kogoś od rysunków? Chętnie pomogę ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję, ale nie potrzebuję :) Amelia wysłała mi rysunek, jako formę fan arta, a ja w ramach podziękowania, użyłam go w poprzednim rozdziale. To była raczej jednorazowa akcja :)
UsuńOk. Kiedy next?
UsuńJeju :D Świetny , jestem strasznie ciekawa jakich Niall potrzebuje znowu informacji .. Trochę się boję co będzie dalej ... Jeju ; ( Czekam na nexta ♥
OdpowiedzUsuńZajebisty <3.
OdpowiedzUsuńNo z rrsztą jak zwykle. Ja tak króciutko dzisiaj, bo jakoś wene mam teraz. A jutro sql i wgl to nie bd mg napisać. Db niewazne xd
Fajnie, że w końcu wiadomo dlaczego Niall zabił jej babcie, bo od poczatku czulam, ze to jakas powazna historia bd.
No i czekam na nexta ;).
Kocham i pozdrawiam <3!!
kiedyy next :D ?????????? moja ciekawość mnie zabija
OdpowiedzUsuń