piątek, 26 września 2014

19. I trusted you

#Jednorożec_znowu_błaga
Proszę przeczytajcie notkę!
Muszę omówić kilka ważnych spraw!
Teraz miłego czytania :)

Do mojego nosa dotarł okropny zapach wilgoci. Było mi zimno. Na samą myśl o jakimkolwiek kocu dostawałam gęsiej skórki. Smród pleśni był nie do wytrzymania. Słyszałam gdzieś pojedyncze krople wody, rozbijające się o twardą powierzchnię. Charakterystyczny dźwięk roznosił się po całym pomieszczeniu. Czyjś oddech musnął moją dłoń. Zebrałam w sobie wszystkie siły i otworzyłam oczy. Gdzie ja jestem? Nade mną znajdował się jakiś otwór, przez który padało światło. Niestety oświetlało ono tylko mnie i niewielki obszar wokół. Nie mogłam oglądnąć reszty pomieszczenia, bo otaczał ją mrok. Moje pole widzenia ograniczało się do tego małego, oświetlonego kawałka pokoju. Powoli spojrzałam na osobę, do której należał oddech, oplatający moją dłoń. Była to mała dziewczynka. Ubrana w bufiastą sukienkę, ubrudzoną krwią. Co? Długie, blond włosy sięgały do jej pasa. Skąd ta krew? Dziewczynka była blada i miała lekko podkrążone oczy. Nie mogłam wiele zobaczyć pomimo, że stała w tym "oświetlonym kręgu". Światło było słabe. Na jej dotąd kamiennej twarzy, pojawił się mały uśmiech. Zaśmiała się lekko, a jej śmiech rozniósł się echem po pomieszczeniu.
- Kim jesteś? Gdzie ja jestem?- Zapytałam i chciałam wstać z krzesła, na którym do tej pory siedziałam, ale coś mi przeszkodziło. Mianowicie, byłam przywiązana. Zaczęłam panikować, szarpałam się. Co tu się dzieje?! Starałam się przypomnieć sobie cokolwiek z wczoraj, ale w mojej głowie była tylko jedna, wielka pustka. Dziewczynka ponownie się zaśmiała, odrywając mnie na chwile od paniki. Skupiłam na niej całą moją uwagę. Przyłożyła palec do ust, uśmiechając się przy tym.- Co się dzieje?- Wydukałam. Czułam jak łzy napływają mi do oczu.
- On patrzy.- Wyszeptała.
- Kto? Uwolnisz mnie?- Blondynka pokręciła delikatnie głową.- Rozwiąż mnie, proszę.- Wymamrotałam, a łzy spłynęły mi po policzkach. Nagle twarz dziewczynki zmieniła się z powrotem na tą, która nie wyrażała żadnych emocji.
- Powiedziałam nie!- Wykrzyczała, a bardziej wyskrzeczała w moją stronę. Jej głos nie był normalny, nie był ludzki. Na pewno nie mógł należeć do ośmioletniego dziecka!
- Kristy- Usłyszałam znany mi głos, gdzieś z głębi pomieszczenia.- Nie strasz jej.- Dziewczynka obróciła się na pięcie i ruszyła w stronę ciemności. Dopiero teraz zobaczyłam wbity w jej plecy kuchenny nóż. Zrobiło mi się słabo. Krew wokół rany była już zaschnięta. Ale nie mogłam się na tym teraz skupiać. Ten głos... Znałam go... I to bardzo dobrze...
- To jest jakiś słaby żart?- Rozglądnęłam się.- To wcale nie jest śmieszne, ja się boję!- Nadal nie dostałam odpowiedzi.- To nie jest pierwszy kwietnia, rozwiąż mnie!- Panikowałam tak bardzo, że zaczęłam się śmiać.- Gdzie jesteśmy?
- To nieważne.- W końcu się odezwał. Po jego głosie zorientowałam się, że jest teraz bliżej, niż wcześniej.
- Nie wiem co to był za głupi pomysł, ale wcale nie jest śmieszny. Nastraszyłeś mnie tylko! Przestań się zgrywać, rozwiąż mnie i wracamy do domu, Harry.- Od ścian odbił się śmiech loczka, a on sam wyszedł w moje pole widzenia.- No dalej.
- Nie zdajesz sobie sprawy z sytuacji, prawda Hopie?
- Czyżby?- Podniosłam jedną brew. Hazz ukucnął przede mną, opierając dłonie na moich kolanach. To było dziwne. Nie lubiłam jego dotyku, a teraz posuwał się zdecydowanie za daleko. Jego dłonie powoli sunęły w górę po moim udzie.
- To wcale nie jest żart.- Wymamrotał.- I na razie wszystko idzie zgodnie z planem.
- Planem? Jakim, do cholery, planem?!- Prawda zaczęła powoli do mnie docierać. To przecież Harry! Jego widziałam ostatniego, zanim zasnęłam! "Dobranoc" Wiedział!- O co tu chodzi, Styles?!
- Nie podnoś na mnie głosu, rozumiesz?!- Wstał gwałtownie i zaczął krzyczeć.
- Bo co?! Zabronisz mi?! Skurwiel...- Ostatnie szepnęłam sama do siebie, ale przez pustkę i ciszę w pomieszczeniu, nawet najmniejszy szept, można tu było usłyszeć.
- Co powiedziałaś?- Powiedział przez zaciśnięte zęby. Wywróciłam oczami i odwróciłam twarz w drugą stronę.- Powtórz...
- Nie...
- Powtórz!
- Nie!- Harry chwycił moją twarz, wbijając palce w moje policzki. Syknęłam z bólu.
- Mówię ostatni raz, masz powtórzyć.- Nie odpowiedziałam mu. Jego palce wbiły się jeszcze mocniej, ale nadal milczałam. W końcu się poddał i mnie puścił.- Dobrze wiesz, że nie chcę Cię krzywdzić, więc współpracuj.- Prychnęłam pod nosem. Chłopak westchnął i cofnął się do tyłu. Stanął na linii, gdzie światło stykało się z ciemnością. Po prostu schował się w mroku. Pstryknął palcami, a za jego plecami rozległy się kroki. W końcu koło niego znalazł się facet. Ten sam, który napadł mnie w kuchni. Uśmiechnął się pokazują te ohydne, ostre zęby. Wyszedł jeszcze bardziej w światło i wtedy już byłam pewna, że to ten sam. Te żyły, zamglone oczy, zęby... Podszedł do mnie i zatrzymał swoja twarz zaraz przed moją. Czułam jego śmierdzący oddech. Odruchowo cofnęłam lekko głowę, tym samym odsłaniając większy kawałek swojej szyi, na czym ten potwór się skupił. Robił dokładnie to samo co wcześniej, zahaczał kłami o moją skórę, aż poczułam na niej ból. Ciepła ciecz zaczęła spływać po moim obojczyku. Stwór przejechał po czerwonej stróżce językiem. Bałam się. Płakałam. Nie mogłam nic zrobić, bo byłam przywiązana do tego jebanego krzesła.
- Skurwiel...- Powtórzyłam, a po pomieszczeniu rozniosło się pstryknięcie. Facet, stwór, czy sama nie wiem co, odsunął się ode mnie i wrócił w ciemność.
- Takie to było trudne, kochanie?
- O co tu chodzi?!- Krzyknęłam. Nie rozumiem nic a nic. Przecież Harry się zmienił. Był w porządku, zaczynałam go lubić. A teraz co? Porwał mnie? Dlaczego, czego on ode mnie chce?! Co ja mu mogę dać?
- Co mi możesz dać?- Wypowiedział na głos jedną z moich myśli.
- Skąd Ty? To Ty byłeś tym głosem w mojej głowie!- Wiedział wszystko. Znał każdą moją myśl, dlatego pojawiał się zawsze tam gdzie trzeba i kiedy trzeba.
- Wracając do pytania, to siebie.- Podniosłam na niego wzrok. Co?- Możesz mi dać siebie i w sumie tylko tego chcę. Ciebie.
- Jesteś pierdolnięty! Nie mogłeś jak każdy chłopak w taniej komedii romantycznej jakoś mnie poderwać, podlizać się, cokolwiek?! Dam Ci radę, porywając dziewczynę nie zaimponujesz jej!- Krzyczałam mimo, że on nie wydawał się być ani trochę zainteresowany tym, co mówię.- Jaki plan?!
- Myślałem, że sama się zorientujesz. Cóż... To wszystko było jednym, wielkim planem, grą, w której na końcu miałaś trafić właśnie tutaj. Każdy mój ruch, każde słowo, było częścią zabawy. To, że znalazłem się w tym lesie i jak to ujęłaś "próbowałem Cię zgwałcić", to że spotkałaś Nathana, to że trafiłaś na wyścig, to że Niall od Ciebie uciekł, a ja przyszedłem Cię pocieszyć, to że zabrałem Cię do lasu, wszystko było po mojej myśli. Chciałem po dobroci, kochanie. Starałem się, ale nie dałaś mi wyboru.- Przejechał palcem po moim policzku.
- Ale po co to wszystko? Co ja Ci zrobiłam?- Mówiłam półszeptem. Nie docierało do mnie, że osoba, której zaufałam, bawiła się moim kosztem. Wierzyłam, że on się zmienił.
- Bo chcę Ciebie, rozumiesz? Chcę Cię mieć na wyłączność i nie musieć się martwić, że ktoś taki, jak Niall, zajmie moje miejsce.
- Nie jestem Twoja i nigdy nie będę! Prędzej czy później się stąd wydostanę! Nigdy nie będę należeć do ciebie!- Wykrzyczałam mu w twarz.
- Obawiam się, że nie masz wyboru, kotku. Albo będziesz ze mną, albo spotkamy się na pogrzebie Twojego kochanego Irisha.
- Nie zrobisz tego!
- Owszem, zrobię.- Pstryknął palcami, a wzdłuż linii światła ustawiły się przeróżne stworzenia. Ta mała dziewczynka, ten facet, jakaś zdeformowana kobieta.- Wystarczy jedno słowo, a oni i Avan go dopadną.
- Avan?
- Brat Nicka.- Odpowiedział krótko.
- Ale... Dlaczego on miałby Cię słuchać? Przecież...
- Wszystko było częścią planu, wszystko.Władca z władcą się dogada, a jemu zależy na Tobie, tak bardzo, jak mnie.
- Władca?
- Demony mają swojego króla, śmiertelnicy mają swoich prezydentów i innych, oni- pokazał na stworzenia wokół- Niall, Louis, Nathan, Liam, Zayn, oni też mają swojego władcę.
- Ciebie.- Stwierdziłam i spuściłam wzrok. Wszystko powoli stawało się dla mnie jasne. Albo będę robić, to co on mi każe, albo Niall zginie. Wiem, że byłby w stanie to zrobić. Mimo, że Horan jest podobno jego przyjacielem, zrobiłby to, to Harry. Jest zdolny do wszystkiego, a ja wiedziałam to od początku.- Zastanów się co wybierasz, a ja wkrótce tu wrócę i chcę poznać odpowiedź.I pamiętaj, ja zawsze jestem o jeden krok do przodu.- Styles odwrócił się na pięcie i zniknął w mroku. Nie słyszałam, żeby jakiekolwiek drzwi się otworzyły, ale byłam niemal pewna, że jego nie ma w pomieszczeniu. Rozglądnęłam się, chyba jestem sama. Muszę stąd uciec! Jeżeli tylko się rozwiążę, to stojąc na krześle, chyba dosięgnę do tego otworu w suficie, przez który pada światło. Skup się, Hope. Przecież jesteś nadnaturalnie silna, przecież jesteś od niego lepsza. To Ty rządzisz tym światem. Rozsiadłam się wygodniej na krześle, a wzrok wbiłam w ciemność. Rozluźniłam wszystkie mięśnie. Czułam jak cała moja energia przepływa do rąk. Po kilku sekundach sznury, którymi byłam związana zaczęły płonąć. Gdy tylko się przepaliły, powoli się podniosłam. Nie przejmowałam się poparzoną skórą. Ból to przyjemność. Rozglądałam się po pomieszczeniu, nie ruszając się z miejsca. To było za proste.
- Nie rób tego.- Usłyszałam szept zza moich pleców. Obróciłam się i zobaczyłam chłopaka. Był mniej więcej w moim wieku. Miał ciemne włosy i szare oczy.
- Nick.- Powiedziałam, ignorując szatyna. Czekałam, aż mój opiekun łaskawie się do mnie pofatyguje.
- Proszę.- Chłopak położył dłoń na moim ramieniu. Obróciłam się gwałtownie, chwytając ją. Wykorzystałam trochę sprytu i siły, aby rzucić go na kolana. Nie miałam zamiaru krzywdzić nieznanego mi człowieka, nawet jeżeli był jednym z potworków Stylesa. To nie jego wina.
- Czego chcesz i dlaczego miałabym Cię słuchać?- Powiedziałam bez uczuciowo, puszczając go i stając przed nim.
- Zdenerwuje się.- On przypominał mi jednego z tych świrów z psychiatryka. Był tak samo dziwny i wystraszony.
- Nie musisz tu być i nie musisz go słuchać. Sam decydujesz o sobie.
- Nie tutaj. Tutaj zawsze znajdzie się ktoś, kto jest wyżej w hierarchii.
- Wstań i przestań się bać.- Mruknęłam.- Pomożesz mi się wydostać?
- Tutaj nikt Ci nie pomoże.- Usłyszałam zachrypnięty głos. O kurwa!- Podjęłaś decyzję?
- Tak, wydostaję się stąd.
- Rozumiem, czyli chcesz, żeby on zginął. Dobrze Hope, ale dopilnuję, że ostatnie co usłyszy, to to że mogłaś go uratować, że bardziej martwiłaś się o siebie i chociaż on poprze Twoje zdanie, to będzie go to bolało. Ale Ty chyba najlepiej wiesz, jak to jest, kiedy tracisz jedyną, ważną dla ciebie osobę. Najlepiej wiesz jak wielki czuje się ból, kiedy osoba, którą kochasz ma Cię gdzieś. Co za dziwny zbieg okoliczności, Hopie...- Urwał.
- Jaki?
- Skazujesz osobę, która Cię kocha, która Ci ufa, na śmierć, a Twoim największym lękiem jest to, że skrzywdzisz innych.- Wpatrywałam się w jego twarz. Uśmiechał się i najgorsze, że miał rację. On zabije Nialla i to przeze mnie. Skrzywdzę kogoś, kogo kocham. Nie mogę dopuścić do tego, aby stała mu się krzywda. Nie wybaczę sobie tego. Harry zawsze jest o ten jeden krok do przodu. Zaplanował sobie to wszystko. Każdy szczegół, każdy najdrobniejszy element jest przez niego dokładnie dopracowany. Nie mam wyboru, muszę go chronić. Zrobię wszystko, żeby był bezpieczny. Nie mogę go stracić, nie mam nikogo innego. Zanim się obejrzałam, po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Rozglądnęłam się, przejeżdżając wzrokiem po twarzy każdej z tych istot na końcu zatrzymując się na Stylesie. Chłopak ruszył w moją stronę, zatrzymując się zaraz przede mną.- Nie chcę Cię Skrzywdzić.- Powiedział, wycierając moje łzy. Zachowuje się jak psychopata. Gada bez sensu. Nie chce mnie krzywdzić, ale to robi.- Nie zmuszaj mnie do tego.- Dopowiedział. Nie powstrzymywałam płaczu. Byłam w kropce. Niby miałam wybór, ale tak na prawdę, to wcale go nie było. Nabrałam powietrza do płuc i przytuliłam się do bruneta. Była to odpowiedź sama w sobie.- Grzeczna dziewczynka.- Wymamrotał w moje włosy, gładząc mnie po plecach. Nie miałam bladego pojęcia, czego mogę się spodziewać. Zawsze byłam świadoma, że Harry'emu w jakiś sposób na mnie zależy, ale nie pomyślałabym, że jest w stanie mnie porwać, że jest w stanie zrobić to, co zrobił. Jak to teraz będzie wyglądać? Mam udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku? Będzie mnie trzymał w tej norze? Wzięłam głęboki oddech, głośno przełykając ślinę i odsunęłam się lekko od chłopaka.
- Chcę wrócić do domu.- Szepnęłam. Byłam głodna, chciało mi się pić i koniecznie potrzebowałam prysznica. Moja bluzka była ubrudzona krwią. On nadal słyszy moje myśli? Nadal może się wkraść do mojej głowy, żeby posłuchać co się w niej kłębi? Spojrzałam na jego twarz, uśmiechał się lekko. To chyba znaczy, że tak. Ale jak go mam wyrzucić? I gdzie do cholery jest Nick, kiedy go potrzebuję?!
- Nie przeklinaj.- Upomniał mnie bez uczuciowo.- Chodź- Ruszył w nieznaną mi stronę. Wahałam się czy pójść za nim, ale lepsze to, niż zostać w tej zatęchłej dziurze. Mam nadzieję, że nie będzie mnie tu trzymał cały czas. Niall się zorientuje, że mnie nie ma. Muszę wrócić do domu. Powoli robiło się coraz jaśniej. Szliśmy przez długi korytarz, który według mnie prowadził donikąd, ale przecież to Hazz zna to miejsce, więc raczej wie, gdzie idziemy. Skupiona na swoich myślach nawet nie zauważyłam, kiedy weszliśmy do dużego pomieszczenia, w którym panował półmrok. Ściany nie były ciekawe, po prostu ciemne. Na środku stał ogromny stół. To wyglądało na jakieś zamczysko. Skąd Styles wytrzasnął zamek?- Siadaj.- Trochę irytowało mnie to, że wydawał krótkie rozkazy.
- Nie da się milej? Może "Może usiądziesz, Hope?" albo "Proszę, usiądź"? Nie jestem jakąś zabawką.- Chłopak posłał mi mordercze spojrzenie. Jego mina sama za siebie mówiła "Lepiej mnie nie prowokuj".
- Jeżeli masz z tym jakiś problem, to możemy w tej chwili wrócić do tej nory, w której dotychczas siedziałaś, dam Ci tylko suchy chleb i szklankę wody i przysięgam, że dopilnuję, żebyś siedziała tam cały czas bez możliwości ucieczki! Bez żadnego koca, bez latarki, nic! Będziesz tam gniła, rozumiesz?!- Z każdym kolejnym słowem jego głos coraz bardziej się podnosił, a jego ciało było coraz bliżej mojego. Przyparł mnie do ściany. Wbił we mnie swój zimny, nieczuły wzrok. Wiedziałam, że ma problemy z panowaniem nad sobą, ale nie wiedziałam, że aż takie. Szczerze powiedziawszy, bałam się. Po ostatnich zdarzeniach jestem pewna, że on jest zdolny dosłownie do wszystkiego. Za jego plecami zobaczyłam jakąś dziewczynę. Przyglądała się nam, ale nie odzywała. Po prostu stała bez ruchu. Harry zauważył, że skupiam się na czymś, co było za nim i szybko się odwrócił, tym samym odsuwając ode mnie. Dziewczyna była naprawdę ładna i na oko w moim wieku.- Sophie- Mruknął Styles z lekkim niezadowoleniem. To o niej rozmawiał wtedy w pokoju. Brunetka stała bez słowa wpatrując się to we mnie, to w Hazzę. Chciała coś powiedzieć, ale w ostatniej sekundzie zrezygnowała.- Siadaj już, Hope.- Nie miałam zamiaru dłużej się kłócić, bo zwyczajnie bałam się, że może się to źle skończyć. Bez słowa podeszłam do ogromnego stołu i zajęłam jedno z miejsc. Zanim się obejrzałam, zaraz obok usadowiła się Soph. Muszę się dowiedzieć o co chodzi i przy tym robić to, co karze Styles. Nie mogę w żaden sposób narazić Nialla na niebezpieczeństwo. Harry wyszedł z pomieszczenia. Zaczęłam powoli się rozglądać, aż w końcu zobaczyłam coś, co było dość interesujące. Mianowicie było to okno. Może w miarę zorientuję się gdzie jestem. Swoją drogą, jak ucieknę niezauważona i w porę zdążę zawiadomić Horana, to może wszystko będzie ok. Pomogę mu, w końcu mam moce, tak? Powoli odsunęłam się od stołu.
- Gdzie idziesz?- Zapytała dziewczyna, łapiąc mnie za rękę, abym usiadła z powrotem.
- Po prostu idę.- Wyrwałam się.
- Nie możesz! Znasz go?! Znasz tego pierdolonego chuja?! Nie uciekniesz, a samym próbowaniem tylko go zdenerwujesz.
- Czemu wy się wszyscy tak go boicie?! To tylko Styles! Harry Dupek Styles!- Wykrzyczałam, gestykulując przy tym rękoma.- Nie zabije Was! Zawsze jest ktoś wyżej w hierarchii!- Przypomniałam sobie słowa tego chłopaka. Miał rację, jestem wyżej.
- Możesz łaskawie usiąść i przestać się wydzierać! Masz jedno, jebane polecenie- słuchać się! Czy to takie trudne?!- Lockers wparował do, nazwijmy to, jadalni i zatrzymał się na samym środku, kilka metrów przede mną.
- Nie mam zamiaru! Gówno mi zrobisz! To ja rządzę tym światem!- Brunet zaśmiał się w odpowiedzi.
- Ale ja mam coś, na czym cholernie Ci zależy.
- Niall wcale nie musi Cię słuchać! Nie jest głupi i da sobie radę! Ja się stąd wynoszę!- Ominęłam go i żwawym krokiem ruszyłam w stronę drzwi. Niestety, kiedy już prawie dotknęłam klamki, on pociągnął mnie do tyłu. Oczywiście zaczęłam się wyrywać. Poddał się, puścił... Co jest?
- Możesz iść, ale najpierw Ci coś pokażę.
- Nigdzie z Tobą nie idę!
- Ależ nie musisz.- Powiedział z udawaną uprzejmością i pstryknął palcami. Co on ma z tym pstrykaniem? Wszystko na pstryknięcie? Zanim się obejrzałam drzwi od sali gwałtownie się otworzyły, a do środka weszło dwóch facetów, którzy trzymali za ramiona trzeciego. Jego nogi bezwładnie wlokły się po podłodze, głowa była spuszczona w dół. Był wycieńczony, a najgorsze, że miał tą blond czuprynkę.
- Niall!

---------------------------------------------------

No to ja przechodzę do tych ważnych spraw, ale najpierw dziękuję, że spełniliście prośbę i to czytacie :)

Po pierwsze: Nie wiem jak mam Wam dziękować za te komentarze pod ostatnim rozdziałem! Jak to czytałam i widziałam tyle osób, to aż... Awww! Dla mnie jest to dowodem, że czytacie i że jesteście. No po prostu dziękuję i nie wiem co mogłabym zrobić, żeby się Wam odwdzięczyć. Nawet nie wiecie jak bardzo chciałabym Was przytulić!

Po drugie: Już w grudniu, a dokładnie 23 grudnia, minie rok odkąd piszę i chciałabym to jakoś uczcić. Znając mnie, to zapewne coś wymyślę, ale może macie pomysł? Jakiś konkursik? A może chcielibyście dostać ode mnie list? Hm?

Po trzecie: Obecnie rozpoczęłam przeprowadzkę. Czeka mnie remont i nowe miejsce, więc możliwe, że nie będę miała internetu, co wiąże się z brakiem rozdziału, ale o tym Was jeszcze poinformuję :)

Po czwarte: Zapewne zauważyliście tego gifa XD Przedstawia on Sophie, jakby ktoś nie załapał. Teraz mam ważne pytanie- Chcecie, żeby na końcu rozdziału pojawiał się gif? Ogółem, czy chcecie gify?

Tak więc to tyle i ponownie proszę o komentarze :D 1 kom = +1 do weny XD

piątek, 19 września 2014

18. Through The Dark

Zanim zaczniemy:
Proszę, proszę, proszę,
żeby ten rozdział skomentowali WSZYSCY!
No proszę tak ładnie :3

Obudziłam się dopiero rano. Chyba musiałam być naprawdę zmęczona tym wszystkim. Powoli zwlokłam się z łóżka i przypomniałam sobie o wczorajszych słowach Nialla. Życie to nie bajka, wiem. Ale czemu nie możemy sprawić, aby się nią stało? W końcu to zależy od nas. Nikt nie jest w stanie niczego na nas wymusić. Sami kierujemy własnym życiem. Podeszłam do szafy i zaczęłam w niej grzebać. Pójdę do sklepu, zrobię pranie, dzisiaj muszę ogarnąć dom. Skompletowałam zestaw i weszłam z nim do łazienki. <KLIK> Wzięłam orzeźwiający prysznic. Tego mi było trzeba. Nie miałam nawet zamiaru ryzykować z gorącym strumieniem wody. To mogło się źle skończyć. Czysta, umalowana, ubrana i uczesana zbiegłam po schodach na dół. Nie zrobiłam nawet śniadania, tylko od razu wzięłam się za mój plan dnia. Weszłam do kuchni i otworzyłam jedną z szafek. Znajdowało się w niej małe, drewniane pudełko. Sięgnęłam po nie i wyjęłam jego zawartość, czyli pieniądze. Świetna skrytka, wiem! Ale jeżeli głębiej się zastanowić, to kto normalny szuka kasy w kuchni? Bo gdzie ją mogłam schować? Za sałatą w lodówce? Przechytrzyłam złodzieja! Zamknęłam szafkę i ze stolika wzięłam klucze. Pobiegłam jeszcze po telefon. Ubrałam buty i wyszłam z domu, zakluczając go za sobą. Pierwsze zrobię zakupy, a po powrocie do domu nastawię pranie. Mam ochotę na ciasto! Albo babeczki! Tak! Chcę czekoladowe babeczki! O ile się nie mylę, to babcia miała w kuchni jakąś książkę kucharską. Tylko co powinnam kupić? Wyciągnęłam z kieszeni telefon i zaczęłam szukać przepisu. Jak tylko znalazłam w miarę zachęcający, to zrobiłam screena składników. W ten sposób nie zauważyłam jak szybko minęła mi droga do supermarketu. Przeszłam przez duże, rozsuwane drzwi i wzięłam koszyk. Jeździłam pomiędzy alejkami i co chwila sięgałam po jakieś produkty. Nigdzie się mi nie spieszy, więc mogę na spokojnie chodzić sobie po całym sklepie. Skręciłam w alejkę z przeróżnymi kawami i herbatami z nadzieją, że znajdę tam kakao. Potrzebowałam go do moich babeczek! Analizowałam po kolei każde opakowanie, aż natrafiłam na to, czego szukałam. Szkoda tylko, że tak wysoko. Gdybym tylko ubrała wyższe buty, to dosięgnęłabym, ale nie! Bo mi się zachciało pójść do sklepu w trampkach! Wyciągnęłam się jeszcze bardziej, ale nic z tego. Poddałabym się, ale chęć na babeczkę była silniejsza od wszystkiego innego. Warknęłam zirytowana. Użyłabym swoich mocy, ale jak ktoś zobaczy? Rozglądnęłam się w poszukiwaniu kogoś, kto jest ode mnie wyższy. Odwróciłam się na pięcie, chcąc popatrzeć czy może za mną nie stoi jakiś wybawca, ale jedyne co zobaczyłam to czyjaś klatka piersiowa. Podniosłam delikatnie głowę do góry i mój wzrok spotkał się z zielonymi oczami Harry'ego
- Hej- Uśmiechnął się.- Co tu robisz?
- Czyszczę kible, wiesz?- Zapytałam sarkastycznie.- Zakupy, Styles. Zakupy.- Dodałam, kiedy nie dostałam żadnej odpowiedzi z jego strony. Chwila! Hazz jest wyższy! Loczek już otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale ja mu przerwałam.- Podaj mi kakałko!- Podniosłam rękę do góry, śmiesznie nią machając.
- A co będę z tego miał?- Skrzyżował ręce na piersi. Wywróciłam oczami i zaglądnęłam mu przez ramie.
- To poproszę kogoś innego.- Rozglądnęłam się, ale pech chciał, że teraz dookoła nie było nikogo innego. Westchnęłam, a Harry się zaśmiał.
- Więc?
- Kupię Ci paczkę żelków?- Uśmiechnęłam się szeroko.
- Żartujesz sobie, prawda?
- Nie, ja jestem w stu procentach poważna.- Odpowiedziałam, ale po chwili zaczęłam skakać z wyciągniętą do góry ręką.- No podaj!
- A po co Ci kakao?
- Robię babeczki.
- No to podam Ci je, ale za to mogę przyjść i pomóc.- Postawił jasne warunki, szczerząc się do mnie. Popatrzyłam na jego jeden dołeczek, potem drugi, a potem w oczy.
- Dobra!- Nie zgodziłabym się, ale ta żądza babeczki. Ona jest za silna! Hazz sięgnął po kakao i podał mi opakowanie. 
- O której mam przyjść?
- Jeżeli Ci tak zależy to w ogóle nie musisz odchodzić. Zapłacę tylko, wrócimy do domu, nastawię pranie i możemy wziąć się za babeczki.

*Oczami Nialla*

I wszystko zaczyna się jebać przez tego złamasa! Nie ma prawa jej tego powiedzieć! Hope nie może wiedzieć, że to ja zabiłem jej babcię. Przecież mnie znienawidzi... Kiedyś bym jej to wytłumaczył. Wszystko po kolei, wtedy może by zrozumiała, ale jak dowie się od Stylesa, to nie będzie nawet najmniejszej szansy na wytłumaczenie się. Dlaczego akurat teraz? Dlaczego teraz, kiedy wszystko zaczęło się układać? Kiedy powiedziałem jej o swoich uczuciach? Teraz? Miałem go za przyjaciela, a teraz on mnie szantażuje? Bo co? Bo jest ślepo zakochany w Hope? A może dlatego, że zależy mu na jej krwi? Może to on chce opanować wszystkie światy, jakie w ogóle istnieją? A może od początku taki był jego plan? Tylko dlatego zaprzyjaźnił się ze mną? Wiedział kim jest Hopie. Wiedział jak blisko byliśmy kilka lat temu. Wiedział wszystko! Dlaczego ja byłem tak głupi?! Od początku byłem świadomy tych "dwóch twarz" Stylesa. Ale nie sądziłem, że może tak dobrze udawać. Nie sądziłem, że potrafi udawać przede mną, przed chłopakami i to przez tyle lat. Jestem taki naiwny. Nie wiem do czego on jest zdolny, nie wiem czego tak naprawdę od niej chce. Jeszcze bardziej od tego, zastanawia mnie Nick. Jest dziwny. Nigdy nie reaguje, kiedy Hope grozi niebezpieczeństwo. To wszystko jest bardziej zagmatwane niż się wydaje. Mam wrażenie, że za tym kryje się coś więcej. Mam wrażenie, że jest coś o czym nie wiem, o czym nie wie nikt. Jakaś pieprzona tajemnica, którą muszę odkryć. Zacznijmy od początku. Biorąc pod uwagę to, że ta "legenda" wcale nie była tylko zmyśloną bajeczką, na sto procent jest pewne, że Hope jest jedyna w swoim rodzaju. Jest przypadkiem, który zdarza się raz na milion. Nie jest zwykłą wybranką, taką jak wszystkie pozostałe. Oprócz jej czystej, przepełnionej mocą krwi, Hope jest demonem. Sama w sobie. I nie jest tego świadoma. Nie jest świadoma tego jak wielką moc posiada. Pamiętam opowieść, którą kiedyś usłyszałem od dziadka.

"Wśród zwykłego, niczym niewyróżniającego się świata śmiertelników, żyła pewna dziewczyna. Na pozór zwyczajna, taka jak wszystkie inne, ale nie. To były tylko pozory. Dziewczyna ta widziała więcej niż inni, słyszała to, czego nikt inny nie mógł usłyszeć. Oczywiście uważano ją za wariatkę. Kiedy szła ulicą wszyscy w jej pobliżu milkli, dzieci przerywały swoje zabawy i wpatrywały się w nią. Była młoda. Całkowite odizolowanie dawało się we znaki. Przecież nikt się do niej nie zbliżał, a co dopiero odzywał. Znalazła swój spokój na pewnej polanie. Przychodziła tam codziennie. Spędzała tam po kilkanaście godzin. Rozmawiała ze zwierzętami, pomimo że one jej nie odpowiadały. Pewnego razu, kiedy siedziała oparta o duży głaz, z małym zajączkiem na kolanach, w oddali ujrzała jakąś postać. Nigdy nie widziała tu żywej duszy. Wszyscy uważali to miejsce za przeklęte, tylko dlatego, że ona tam była. Dziewczyna wstała i zaczęła wolnym krokiem kierować się w stronę tej osoby. Dziwiła się, bo ten ktoś nie uciekał. Kiedy była o kilka kroków od postaci, ta upadła. Dziewczyna bez zastanowienia pobiegła w jej kierunku, żeby udzielić jakiejkolwiek pomocy, ale na miejscu nie było nikogo. Może rzeczywiście oszalała, ale w tym momencie pod pobliskim głazem usiadła ta sama osoba.
- Chcę Ci pomóc.- Delikatny szept dziewczyny rozpłynął się wśród szumu liści. Pomimo tego, on usłyszał. Kiwnął delikatnie głową.
- Jest coś więcej, poza tym co widać. Musisz nauczyć się patrzeć inaczej. Musisz patrzeć tak dokładnie, żeby widzieć drobiny pyłu unoszące się w powietrzu, musisz słuchać tak dokładnie, żeby słyszeć rozbijające się o powierzchnię liści krople wody. Czuj...- Nieznajomy podniósł się, a wtedy dziewczyna zobaczyła jego świeże rany. Słyszała sączącą się z nich krew i czuła na sobie oddech tej osoby, pomimo dość sporej odległości, która ich dzieliła.- Tam są istoty, które Cię potrzebują. Chodź...- Dziewczyna bez zastanowienia ruszyła za nieznajomym. Na niczym już jej nie zależało. Nie miała nikogo, więc nawet gdyby on ją zabił, nikt by się nie przejął. Szła w głąb lasu i nawet nie zauważyła, kiedy znalazła się w obcym jej miejscu. Było tu pełno ludzi. Wszyscy patrzyli na nią. Nie wiedziała o co może chodzić, ale wtedy przypomniała sobie słowa swojego towarzysza. Starał się patrzeć, patrzeć w głąb ludzi. Dostrzegła wszystko. Ich skrzydła, kły, futro, wszystko... Każdego po kolei. Miała wrażenie, że zna każdego z nich. A ta niezwykła dziewczyna miała na imię Vivian."

Vivian była żoną Avana, a matką Damona i Nicolasa. Jako pierwsza wybranka poprzestała wojnie między światami. Może one ze sobą nie walczą, ale nadal są podzielone. Ale to nieważne. Skoro Vivian była pierwszą wybranką, to jest dalekim przodkiem Hope. Ale żeby Hope była tym, kim jest, to jej rodzice nie mogli być zwykłymi śmiertelnikami. Jeden z nich jest kimś więcej. To znaczy, że zna świat Hopie, ale czemu miał udawać? Czemu odesłali ją do psychiatryka? To jest za trudne! Nie trzyma się kupy! Nic tu się nie zgadza! Kiedyś to rozwiążę, ale mam za mało informacji. Teraz muszę skupić się na tej sprawie z Stylesem. Nie dam mu się szantażować! Jest jedno rozwiązanie... Musze jej to sam powiedzieć. Teraz. Nieważne czy mnie znienawidzi, czy będzie chciała zabić, musi się dowiedzieć ode mnie, nie od niego. Podniosłem się energicznie z łóżka i zbiegłem po schodach. Szybkim krokiem wyszedłem przez taras, kierując się do Hope. Bez pytania wlazłem do niej. Chodziłem trochę po domu, ale nikogo nie było. Muszę jej to teraz powiedzieć. Usłyszałam jak zamek w drzwiach frontowych się przekręca. Rozmawiała z kimś... Z Harrym! O kurwa! Jak mnie tu teraz zobaczy, to jej powie! A ja muszę się pierwsze wytłumaczyć! Opowiedzieć wszystko od początku, a nie zwykłe "Zabiłem Twoją babcie". Wykorzystałem znane mi, można by powiedzieć, zaklęcie. Sprawiło, że stałem się niewidzialny. Przynajmniej na chwilę. Hope przeszła przez salon,kierując się do kuchni. Zaraz za nią wszedł on. Przystanął wpatrując się we mnie. Jakim prawem on mnie widzi?
- Harry? Wszystko ok?- Brunetka stanęła przed nim.
- Tak.- Odpowiedział odrywając ode mnie wzrok.- Chodź robić te babeczki.- Oboje weszli do kuchni. Musze stąd wyjść, teraz! Ale co jak Styles coś jej zrobi? Trochę panikowałem. Spokojnie, Horan. On Cię nie widzi. Muszę być pewien, że Hope nie grozi niebezpieczeństwo. Poszedłem w stronę kuchni i stanąłem przy drzwiach. Oboje rozpakowywali zakupy, rozmawiając ze sobą. Styles odwrócił się w moją stronę, chcąc zabrać jeszcze jedną siatkę ze stołu. Uśmiechnął się do mnie tak, że Hopie tego nie zauważyła. On mnie widzi. Ale jak? Czuję Cię. Usłyszałem w głowie jego głos. Zamarłem, ale nic więcej nie powiedział. Zamiast tego stanął obok dziewczyny.- Hope?
- Hm?- Mruknęła. Nie przerywała mieszania składników.- Co?
- Wiesz, że Twoją babcię zabito?- Brunetka rzuciła wszystko co miała w rękach i spojrzała na Stylesa.- Znasz tego, co to zrobił?- Nie może jej tego powiedzieć! Nie teraz!
- Nie- Odpowiedziała krótko.- Ale pomimo tego, nienawidzę tej osoby. Czuję do niej wstręt! I jak tylko dowiem się kim jest, to ją zajebie, przysięgam.- Wysyczała, a jej oczy automatycznie pociemniały.- Znasz ją?
- Nie, ale jeżeli będzie taka potrzeba, to pomogę Ci szukać. On musi jeszcze żyć, w końcu zabił ją dla krwi.- Stwierdził Harry, a Hope mocno wtuliła się w jego tors. Styles posłał mi zwycięski uśmiech. Przemyślał, to pod każdym względem. Nie mogę jej powiedzieć. Za bardzo ją kocham, a kiedy ją stracę... Nie wytrzymam bez niej.

*Oczami Hope*

Pytanie Harry'ego bardzo mnie zaskoczyło. Mam wrażenie, że on coś wie, ale nie chce mi powiedzieć. Oderwałam się od loczka i wróciłam do robienia babeczek. W kuchni zapadła trochę niezręczna cisza, ale ja nic na to nie poradzę. Albo... Jeszcze go nie przeprosiłam za swoje wcześniejsze zachowanie. Nie udało mi się z nim porozmawiać wtedy w parku. A sądzę, że należą mu się przeprosiny.
- Harry?- Powiedziałam wkładając brudne naczynia do zmywarki. Chłopak wkładał babeczki do piekarnika.
- No?- Odwrócił się w moją stronę.
- No... Bo... Ten tego...- No i co ja mam teraz powiedzieć?
- Ten tego?- Hazz poruszył brwiami.- Jestem za, ale chyba nie tutaj.
- Styles!
- No co? Sama zaproponowałaś!
- Nie o to mi chodziło.- Westchnęłam, śmiejąc się z niego.- Chciałam Cię przeprosić.- Oparłam się o blat kuchenny.
- Za co?
- To co mi ostatnio powiedziałeś, że dostrzegam tylko to, co najgorsze. Masz rację. Nie dopuszczam do siebie myśli, że mogłabym Ci dać jakąś szansę. Po prostu przepraszam. To nie było w porządku.- Wymamrotałam, bawiąc się palcami.
- To raczej ja powinienem przeprosić. Poniosło mnie. Nie mogę przecież Cię zmuszać do polubienia mnie.
- Czyli wszystko ok?- Podniosłam wzrok, a Hazz lekko się uśmiechnął. W jego oczach błysnęło... Coś... Coś dziwnego. Przez kilka sekund patrzył na mnie ze... Smutkiem? Żalem? Ale dlaczego? Pewnie jemu też jest głupio przez tą całą sytuację. Styles jest naprawdę dziwny.- Teraz trzeba czekać, aż się zrobią.- Mruknęłam pokazując na piekarnik. Chłopak przytaknął. Babeczki nie piekły się długo, więc my w tym czasie siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Nie myślałam, że mogę się tak dobrze dogadywać z Hazzą. Tak! Tym Harrym Dupkiem Stylsem, którego poznałam kilka tygodni wcześniej i którego tak bardzo nie cierpię. To jest aż dziwne. Kiedy upewniliśmy się, że babeczki są dobrze upieczone, wyjęłam je z piekarnika i odstawiłam do wystygnięcia. Cały ten proces trwa zdecydowanie za długo.
- To może oglądniemy jakiś film? Szybciej nam czas zleci.- Zaproponował loczek.
- Jasne! Idź już coś wybrać, a ja zaraz dołączę.- Uśmiechnęłam się lekko, kiedy wychodził. Nalałam nam obu jakiegoś soku i ze szklankami, ruszyłam do salonu. Chłopak właśnie układał się na kanapie. Ja wywaliłam się na fotelu. Widziałam niezadowolenie ze strony Stylesa, ale to nie mój problem. Nadal nie zasłużył sobie na to, żebym mogła mu zaufać.

Jadłam kolejną babeczkę, kiedy w filmie zaczęła się scena erotyczna. Nie wiem czemu, ale to po prostu doprowadzało mnie do śmiechu. Nie to, co się tam działo, ale sama sytuacja. Szczerzyłam się pod nosem, aż w końcu kątem oka spojrzałam na Harry'ego. Patrzył na mnie! Normalnie mnie obserwował i wcale nie wydawał się być skupiony na filmie. Swoją drogą, był on trochę nudny. Sama zrobiłam się senna. Nawet pomimo tej scenki! Dokończyłam babeczkę i ponownie spojrzałam na Stylesa. Nadal się gapił.
- Jestem gdzieś brudna?- Zapytałam, wycierając buzię.
- Nie.
- To co się patrzysz?- Podniosłam jedną brew, a on się zaśmiał.
- Tak jakoś wyszło, sory.- Wymamrotał i wbił wzrok w ekran, zrobiłam to samo. Film powoli dobiegał końca, a ja robiłam się coraz bardziej senna. Oczy same mi się zamykały, ale co chwilę otwierałam je, wracając do rzeczywistości. Byłam bliska zaśnięcia. Przymknęłam powieki i po kilku sekundach otworzyłam je, patrząc na rozmazany obraz przed sobą. Ponownie zamknęłam oczy, tym razem na dłuższą chwilę, ale i tak na nowo je otwarłam. Coś tu jest nie tak. Oczy same mi się zamknęły, a kiedy ostatkami sił je otworzyłam, przede mną stał Harry. Pomimo rozmazanego obrazu, mogłam dostrzec jego lekki uśmiech.- Dobranoc.- Szepnął i wtedy całkowicie odpłynęłam, nie wiedząc co się dzieje.

--------------------------------------------------

Witam moich Andrzejów! XD Cio tam u Was? Bo u mnie kijowo :C (Uzależniona od emotek XD) Straciłam przyjaciółkę i w sumie... Dobrze mi z tym? Ostro się pokłóciłyśmy, bo zachowywała się MEGA chamsko i powiedziała o kilka słów za dużo, a później praktycznie całą winę próbowała zwalić na mnie i drugą bff. Mnie chociaż próbowała przeprosić, ale Agę? (Drugą bff) Napomknęła o niej może raz, zwracając się po imieniu, a potem tylko "jej", jakby Agnieszka była nikim... I wtedy uświadomiłyśmy sobie, że tak naprawdę te cztery lata (Z Agą przyjaźniła się dłużej, bo sześć) nie były prawdziwą przyjaźnią... Ona nigdy nie była prawdziwą przyjaciółką... Ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, choć mi w ogóle nie chce się płakać XD Cała ta sytuacja umocniła moją przyjaźń z Agą i to baaardzo! Pomimo, że ja przyjaźnię się z nią 4 lata, a tamta (Nie będę mówiła po imieniu, bo nie wypada <Nie musicie wiedzieć!>) 6 lat, to ta krótsza przyjaźń jest na pewno trwalsza. Mam nadzieję, że się nie pokłócimy tak bardzo, a nawet jak, to jesteśmy mądrzejsze i potrafimy się dopytać o co chodzi i przede wszystkim przeprosić! Mówimy sobie wszystko otwarcie i obiecałyśmy jedno- chłopak nigdy nie zniszczy naszej przyjaźni. Z ta trzecią też sobie to obiecywałyśmy, nie wyszło... Poza tym dziewczyny z klasy od razu zauważyły, że coś jest z naszą trójką nie tak i śmiało mogę stwierdzić, że teraz dogadujemy się (Razem z Agą) z nimi świetnie! A wcześniej? Byłyśmy tylko we trzy i tyle. Czasem ktoś zagadał, ale nic wielkiego. Ale jedna sytuacja bije wszystko na głowę! Jedna dziewczyna z klasy... Kiedyś twierdziłyśmy, że mega paniusia, chamska i w ogóle, ale jak przestałyśmy się przyjaźnić z "nią", to zagadała, rozmawiałyśmy i co najlepsze... W stosunku do naszej dwójki (Ja i Aga), a to starej trójki (Ja, Aga, Ona) jest zupełnie inna! Gdzie się podziała ta chamska dziewczyna?! Teraz mogę śmiało powiedzieć, że jest w porządku! Po co ja Was zanudzam historia mojego życia? Krótko zwięźle i na temat: Kiedyś nierozłączne przyjaciółki, które spędzały ze sobą 24h na dobę, teraz się do siebie nie odzywają, a mi nie jest tego szkoda. Nie tęsknię za nią... Może bardziej żałuję tych zmarnowanych 4 lat... KONIEC! Do następnego, pa!

piątek, 12 września 2014

17. Under The Hood

Otworzyłam powoli oczy. Podniosłam się na łokciach rozglądając dookoła. To nie jest moja sypialnia, tylko Nialla. Próbowałam sobie cokolwiek przypomnieć i nic. Nie, to się nie dzieje! To się kurwa nie dzieje! Zamknęłam oczy i przekręciłam głowę na bok, powoli je otwierając. Obok go nie ma. Spojrzałam pod kołdrę, którą byłam przykryta. Tak! Mam ubrania! Czyli nic nie zaszło, chyba... Ale co ja tu robię? Powoli wygrzebałam się z łóżka i wyszłam na korytarz. Z dołu dobiegały głosy chłopaków. Zaczęłam schodzić po schodach, kiedy mój brzuch dał o sobie znać. Nie czułam się najlepiej. Byłam strasznie zmęczona, w mojej głowie panowała pustka. Zdałam sobie sprawę, że moje oczy mają teraz ten okropny czarny kolor, ale dlaczego? Zeskoczyłam z ostatniego schodka i przeszłam bez słowa do kuchni chłopaków. Stanęłam na środku zastanawiając się co zjeść. Jednym szybkim ruchem ręki otworzyłam lodówkę i podeszłam do niej. Wpatrując się w jej zawartość, kolejnym szybkim ruchem otworzyłam jedną z szafek. Z lodówki wyciągnęłam mleko i położyłam je na blacie, schyliłam się do kolejnej szafki, a w między czasie, korzystając z moich mocy wyciągnęłam miskę. Nasypałam do niej płatków i zalałam mlekiem. Odłożyłam wszystko na miejsce i pstryknęłam palcami. Lodówka i szafki z których wyciągnęłam potrzebne produkty zamknęły się, krzesło przy stoliku odsunęło, a jedna z szuflad otworzyła.
- Co ona robi? Co tu się dzieje?- Usłyszałam za swoimi plecami. Odwróciłam się i dostrzegłam całą piątkę, na której czele stał Harry. Uśmiechnęłam się i wyciągnęłam z otwartej szuflady łyżkę, siadając przy stoliku.
- Hope?- Odezwał się znany mi głos. Zza ramienia Stylesa wystawała blond czuprynka. Wpatrywałam się w niego chwilę, ale później wróciłam do jedzenia.- Hopie, wszystko ok?- Przerwałam swoją poprzednią czynność powoli wyprostowując się na krześle. Wpatrywałam się w nich i pstryknęłam palcami zamykając szufladę, o czym wcześniej zapomniałam. Przekręciłam lekko głowę na bok. Mój wzrok przeniósł się na mały błyszczący wisiorek na szyi Harry'ego. Chwila, chwila... Gwałtownie wstałam z krzesła, co spowodowało, że chłopaki odskoczyli kilka centymetrów w tył. Oczywiście, że wystarczyłoby jedno machnięcie, aby zerwać naszyjnik i umieścić go na stole, ale po co? Czułam jak z każdym moim krokiem, ich oddechy przyspieszają. Stanęłam naprzeciwko Hazzy. Najpierw patrząc na wisiorek w kształcie papierowego samolociku, a później na ich twarze. Uciekali wzrokiem. Staliśmy chwilę w ciszy, kiedy Niall znowu postanowił się odezwać.- Hope... Proszę, powiedz coś...- Spojrzałam na niego i po raz pierwszy odkąd tu przyszłam, złapałam z kimś kontakt wzrokowy. Cofnęłam się jeden krok w tył i całkiem delikatnie jak na mnie, zmusiłam Harry'ego, żeby się odsunął. Wyciągnęłam przed siebie rękę.
- Hope, nie rób tego!- Krzyknął Louis. Zaśmiałam się i zacisnęłam dłoń w pięść.- Hope!- Opuściłam rękę co spowodowało, że Horan znalazł się obok mnie. Dopiero teraz rozluźniłam swoją pięść. Blondyn patrzył na mnie z przerażeniem, tak samo jak reszta. Zanim się obejrzałam ktoś złapał mnie od tyłu. Szarpałam się, ale potem stanęłam bez ruchu. Pstryknęłam palcami, a wszystkie szafki się otworzyły, co spowodowało, że osoba, która mnie trzymała na chwilę rozluźniła uścisk, a ja wykorzystałam ten moment, żeby się uwolnić. Stanęłam obok Nialla. Chłopak pokręcił lekko głową myśląc, że tego nie zauważę. Harry, czyli osoba, która mnie unieruchomiła, wrócił do reszty. Odwróciłam się twarzą do blondyna i uśmiechnęłam się do niego. Prawie niezauważalnie ruszyłam dłonią sprawiając, że wszystko wróciło do poprzedniego stanu. Kuchnia wyglądała jak nowa.
- O co Ci chodzi? Staramy Ci się pomóc, Hope.- Odezwał się Zayn.
- A jeżeli ja nie potrzebuję pomocy?- Odpowiedziałam.
- Nie?
- Nie.- Kiwnęłam głową. Zamknęłam oczy i po chwili znowu je otworzyłam sprawiając, że wróciły do normalności.- Wszystko jest w porządku.- Uśmiechnęłam się.
- Jezu, Hopie! Czyli to Ty? Już wszystko ok?- Miałam odpowiedzieć, kiedy Harry krzyknął odciągając Horana ode mnie.
- Ona udaje! Nie wierz jej!- Zacisnęłam mocno pięści. Jak on w ogóle może mi coś takiego zarzucać?!
- Mówiłam, że wszystko jest w porządku! Czego kurwa nie rozumiesz?! I zostaw go!- Machnęłam ręką rozdzielając Stylesa i Niallera. Blondyn znalazł się obok mnie, a ten drugi przy chłopakach w progu. Spojrzałam na Irlandczyka i lekko się uśmiechnęłam.- Jeśli mi ufasz, to uwierz, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- Ale przestaniesz mnie tak ciągać, gdzie Ci się podoba? To dziwne uczucie...- Zaśmiałam się i przytuliłam do niego. Na początku nie zareagował, ale potem odwzajemnił uścisk.
- Czyli mi wierzysz?- Podniosłam głowę do góry, że spojrzeć na jego twarz. Nie odpowiedział. Wspięłam się na palce i na kilka sekund złączyłam nasze usta. Miałam w dupie to, że cała reszta się na nas gapiła. Muszę go przekonać.- Teraz?- Wbiłam w niego wzrok. Przewiercałam go na wylot. Wzięłam głęboki oddech i... Pocałowała mnie! Ona! Teraz! Ale czy mogę mieć pewność czy to na pewno była Hope? A może to tylko jej wewnętrzny demon? Opanował ją, a teraz chce uśpić naszą czujność. Ale stało się! W sumie ten demon, to też ona. Nie wiem czemu, ale nie widzę powodów, dla których miałbym jej nie ufać. Znamy się tyle lat, nie okłamałaby mnie. Nialla tak bardzo to ucieszyło? Czy ja o czymś nie wiem? Westchnęłam i odsunęłam się od blondyna.- Niall, jeżeli nie, to nie ma sprawy.- Podeszłam do pozostałej czwórki, a oni cofali się do tyłu z każdym moim krokiem.- Nie wiem co robiłam wczoraj i dlaczego mnie się tak boicie, ale przepraszam. Pewnie to nie wystarczy, ale ja naprawdę nie mam pojęcia co się stało.- Uśmiechnęłam się prowokująco do Harry'ego, nie wiem czemu! Tak po prostu!- Wrócę do siebie.- Przecisnęłam się pomiędzy Louisem, a Liamem. Miałam wychodzić, kiedy ktoś chwycił mnie za nadgarstek. Zachrypnięty głos wydał krótki rozkaz "Zostań". Hazz pociągnął mnie na kanapę. Usiadłam bez słowa obok Nialla. Przy nim czułam się najbezpieczniej. Przyglądałam się w ciszy twarzy każdego z nich i nawet nie zauważyłam, kiedy palce Horana i moje splotły się ze sobą.
- Myślę, że powinnaś wiedzieć co się stało.- Odezwał się w końcu Styles.- Ale nam też należą się małe wyjaśnienia.- Jego zimny ton aż mnie przerażał.
- Ale ja nic nie wiem. Co miałabym wam wyjaśnić?- Czułam się jak na przesłuchaniu.
- Twoje moce. Tylko tyle.
- Nie rozumiem.- Szybko rozglądnęłam się po pomieszczeniu.
- Co jeszcze umiesz?
- Ja... Nie wiem...- Odpowiedziałam lekko speszona.
- Może to i lepiej.- Westchnął Harry.- Wczoraj napadłaś Louisa i próbowałaś go udusić, a potem jeszcze Liama.
- Co?!- Zerwałam się na równe nogi. Obeszłam stolik dookoła i chwyciłam Hazzę za koszulkę.- Kłamiesz!
- Ej, Hope...- Loczek uniósł ręce w geście obronnym.- Uspokój się.- Wpatrywałam się w jego zielone oczy i wręcz czułam jak moje zmieniają się na te, których tak bardzo nienawidziłam- kruczoczarne.- Ej, ej, ej! Nikt Ci tu nie chce zrobić krzywdy, ani nic, tak? Jesteśmy przyjaciółmi.
- Tak, a szczególnie Ty...- Parsknęłam śmiechem.- Louis to prawda?- Obróciłam się w stronę bruneta. Ten przełknął głośno ślinę i kiwnął twierdząco głową. Stałam kilka sekund bez ruchu, a potem ruszyłam w stronę Tomlinsona. Jego oczy były wręcz wypełnione strachem. Bał się mnie? Ten Tommo?- Nie jestem niebezpieczna.- Powiedziałam zrezygnowana. Wszystko wskazywało na to, że to jednak prawda.
- No ja nie wiem, Hopie.- odezwał się Niall.
- To wszystko jest bezsensu! Ja tu nie pasuję, nie pasuję do tego świata. Nie chce być żadną pieprzoną wybranką! Nie nadaję się!- Zaczęłam wymachiwać rękami.- Mam tego dość! Jestem tak cholernie zmęczona, że chyba zasnę na stojąco!- Naprawdę byłam wykończona. Miałam ochotę zamknąć się w pokoju z kubkiem kakałka i ciepłym kocykiem. Po prostu nie miałam na nic siły.- Idę spać. Jeszcze raz przepraszam, ja po prostu nie wiem co się ze mną dzieje!
- Chodź, odprowadzę Cię.- Nialler podniósł się z kanapy i ruszył w stronę wyjścia. Powlokłam się za nim. Wyszliśmy z domu chłopaków i weszliśmy do mojego. Nie zwróciłam dużej uwagi na to, że drzwi były otwarte. Teraz miałam jeden cel- pójść spać. Zapomniałam nawet o obecności Horana, który bez słowa odprowadził mnie do samego łóżka. Rzuciłam się na nie i zakopałam w pościeli, jak chomik w trocinach.
- Dobranoc.- Powiedziałam do blondyna. Zamknęłam oczy, powoli odpływając, ale po minucie musiałam na nowo je otworzyć. Uchyliłam jedną powiekę patrząc na chłopaka, który siedział na rogu łóżka wpatrując się we mnie.- Pomóc w czymś?- Zapytałam.- Może chcesz się zdrzemnąć?- Poklepałam miejsce obok siebie i oboje wybuchliśmy śmiechem. Niall skorzystał z propozycji i ułożył się obok.
- Dobranoc.- Mruknął. Nareszcie spokojnie zamknęłam oczy. Teraz tylko zasnąć. Jednak zanim to się zdarzyło, poczułam jak Horan obejmuje mnie w tali, przyciągając do siebie. Zdezorientowana odwróciłam się do niego przodem, nie uwalniając się przy tym z uścisku.
- Irish?- Niby nie zwróciłabym na to większej uwagi, ale jego dotyk... Był inny... Po prostu inny...
- Hope, co tak właściwie między nami jest?- Puścił mnie i położył na plecach, wpatrując w sufit.- Czujesz coś do mnie? Przepraszam, że walę tak prosto z mostu, bez tych wszystkich ckliwych gadek o uczuciach, miłości i innych gównach, ale życie takie nie jest, a ja się do tego nie nadaję. Po prostu chce wiedzieć na czym stoję.- Chłopak obrócił głowę w moją stronę. Dopiero teraz zauważyłam, że oczekując na moją odpowiedź, językiem zaczął bawić się swoim kolczykiem w wardze. To było tak cholernie seksowne! Nie mogłam skupić się na niczym innym, więc wpatrywałam się w to jak jakaś debilka.
- Yyy...- Otworzyłam usta. Mój mózg na najwolniejszych obrotach układał jakieś poprawne zdanie. Miałam wrażenie, że kompletnie się wyłączył!- Bo..- Przestań się bawić tym cholernym kolczykiem!- Nie wiem.- Tylko tyle?! Przez tyle czasu mój mózg zmusił mnie do odpowiedzenia "Nie wiem"?! Jak długo można układać tak krótką i bezsensowną odpowiedź?! Z ust Nialla wydobyło się tylko krótkie "o", ale za to przepełnione rozczarowaniem. Cóż... Chyba nie na to liczył.
- A Ty?- Zapytałam zanim do końca to przemyślałam.- Przepraszam! To znaczy, nie! Znaczy przepraszam, ale... Ugh!- Warknęłam, gubiąc się we własnych tłumaczeniach.- Rozpraszasz mnie!- Najlepiej zwalić całą winę na Nialla, a co? Kto bogatemu zabroni? Blondyn zaśmiał się pod nosem. Przetarłam twarz dłońmi, przekręcając przy tym głowę. Zamknęłam oczy, powoli wszystko sobie układając. Westchnęłam i w końcu je otworzyłam. Pierwsze co ujrzałam to niebieskie tęczówki Horana, tuż przed moimi.
- Ja Cię kocham, od zawsze.- Szepnął. Przez chwilę przestałam nawet oddychać. Pomimo niewyjaśnionego strachu opanowującego wszystkie myśli w mojej głowie, uśmiechnęłam się delikatnie. Niby powinnam się cieszyć, ale mam przeczucie, że to wszystko nie wróży nic dobrego. Ale równie dobrze mogę się mylić. Zanim się obejrzałam, moje usta złączyły się z ustami Niallera.

*Oczami Harry'ego*

Co oni do cholery tak długo tam robią! Ten debil nie zabrał telefonu, a przecież tam nie pójdę! Kurwa! Kopnąłem w leżącą na podłodze koszulkę. Najchętniej rozniósłbym cały ten pokój, ale problem tkwi w tym, że nie chce mi się później tego sprzątać. Ja zaraz zwariuję! Zwariuję i wyląduję w psychiatryku, jak kiedyś Hope! Wyszedłem z pokoju i zbiegłem po schodach do salonu. Chłopaki siedzieli rozwaleni na kanapie.
- Idę się przewietrzyć. Jak Niall wróci, powiedzcie mu, że muszę z nim porozmawiać i to jak najszybciej. Będę gdzieś w lesie.- Powiedziałem chłodno, ubierając buty. Świadomość, że mam tu władzę, trochę mnie uspokajała. Wybiegłem z domu i skierowałem się do pobliskie lasu, tego samego, który tak bardzo lubi Hope. Nie jest tu pierwsza. Muszę się jakoś wyładować, bo inaczej pierwsza osoba, którą spotkam, może na tym ucierpieć. Energia aż we mnie buzowała. Kopałem w prawie wszystkie drzewa, które minąłem, a było ich sporo. W końcu to las! Krzyczałem bez celu. Najbardziej wkurwiał mnie fakt, że go pocałowała. Z własnej, kurwa, woli! Ale jeszcze kilka dni, jeszcze trochę i będzie moja! A ten gnojek się do niej nie zbliży! Tylko, że ta cała akcja z Nickiem może wszystko zniszczyć! Chwyciłem pierwszy lepszy kamień i rzuciłem nim przed siebie.- Nick, ty jebany chuju! Gdzie jesteś?!- Zanim się obejrzałem, on pojawił się przede mną. Opierał się o jedno z drzew.
- Też miło Cię widzieć, Styles.- Mruknął, odrywając się od kory i podchodząc do mnie.
- W co ty sobie do cholery pogrywasz? O co ci chodzi?!
- O nic. Bardziej ciekawi mnie, o co chodzi tobie?- Podkreślił ostatnie słowo.
- Po co ta cała akcja z Twoim ojcem? Z Damonem, czy tam Avanem?- Wiedziałem, że wspomnienie tej dwójki go poruszy.
- Skąd wiesz?
- Nie jestem głupi.- Zaśmiałem się.
- Damon i Ojciec nie mają z tym nic wspólnego!- Wiem, że coś tu nie gra, ale jeszcze nie wiem co.
- A ja?- Uśmiechnąłem się.- Przecież wiesz, że jestem zagrożeniem.- Nick zaśmiał się pod nosem w odpowiedzi i zniknął. O co tu do cholery chodzi?! Stałem lekko zdezorientowany na środku lasu, aż usłyszałem za sobą kroki. Gwałtownie się odwróciłem, tylko po to, aby zobaczyć tego farbowanego gnojka.
- Podobno chciałeś ze mną gadać.- Rzucił obojętnie. Pomimo tego, że jest moim przyjacielem, miałem po prostu ochotę go zabić.
- Masz się odpierdolić od Hope.
- Chyba Cię pojebało! Nie będziesz mi rozkazywał!- Nie wytrzymałem i chwyciłem blondyna za koszulkę, przyciskając do jednego z pni.
- Masz.Się.Od.Niej.Odjebać!- Wycedziłem przez zęby, a on bezczelnie zaśmiał mi się w twarz.
- Hope i tak wybierze mnie. Przecież ona Cię nienawidzi, a ja jestem jej przyjacielem. Tym, któremu wszystko wybacza, a do Ciebie chowa wieczną urazę.- Uśmiechnąłem się i puściłem Horana.
- Wystarczy jedno zdanie, a znienawidzi Cię bardziej ode mnie.
- Nie powiesz jej tego!- Krzyknął. Zdesperowany, tak bardzo zdesperowany...
- Pamiętaj, że zawsze jestem o jeden krok do przodu, Horan. Albo się od niej odwalisz, albo powiem jej, że zabiłeś Elizabeth.- Postawiłem go przed oczywistym faktem. Niall odsunął się kilka kroków w tył i spuścił wzrok.
- Wygrałeś. Przestanę się z nią spotykać, a przynajmniej spróbuję.- Uśmiechnąłem się pod nosem. Wygrałem.

---------------------------------------------------

Tu turu rum! Jestę zwycięzcę! Co tam u Was? Nie spodziewaliście się tego? (Pewnie niektórzy mnie przejrzeli!) Ja się nie mogę doczekać następnych rozdziałów! Jeżeli nie bardzo rozumiecie, co się tu dzieje, to dobrze, bo miałam zamiar wprowadzić małe zamieszanie w fabule. Już w rozdziale 19 przechodzimy do głównego wątku! W sumie nie mam co Wam opowiadać. Idę jutro do kina i na Bubble Tea. Lubicie horrory? Ja kofffam! <3 No cóż... Do następnego i życzę przetrwania w szkole!
- Zadawajcie pytania!
- Komentujcie!
- Chcesz być na bieżąco? Mój tt: @KlaudiaBodzek
- Chcesz być informowany? Podaj w komentarzu (osobnym) swojego Twittera :)

piątek, 5 września 2014

16. Why I'm a monster?

Rozwaliłam się na całym łóżku wbijając twarz w poduszkę. Słońce próbowało przedrzeć się przez moje zaciśnięte powieki. Dlaczego mam okno od wschodu? I dlaczego zawsze zapominam zasunąć rolety? Podniosłam lekko głowę i spojrzałam na zasłony. One wystarczą, obejdzie się bez rolet. Machnęłam ręką, a materiał przesunął się po żyrandolu. Ponownie schowałam twarz w poduszce i próbowałam zasnąć. Nie mam na nic siły. Jakby coś wyssało całą moją energię w czasie snu. Zaraz! Zerwałam się. Miałam szczęście, że leżałam na środku łóżka, bo w przeciwnym razie wylądowałabym na podłodze. Spojrzałam na zasłonięte okna otwierając buzię ze zdziwienia. Udało się! Nareszcie! Ponownie machnęłam ręką, tym razem odsłaniając okna. Do moich oczu dotarły jasne promienie słońca, ale to było nieważne. Cieszyłam się, że mi się udało! Muszę o tym powiedzieć Louisowi! Wygramoliłam się z pościeli i otworzyłam szafę. Przygotowałam sobie ładny zestaw. Wbiegłam z nim do łazienki. Zrobiłam makijaż i byłam gotowa. <KLIK> Bez śniadania wyszłam z domu i przeszłam do chłopaków. Tym razem nie przez ogród. Pewnie zamknęli drzwi w końcu jest dość wcześnie. Ale to i tak nie powstrzyma mnie od ich pobudki! Stanęłam przed drewnianymi drzwiami i nacisnęłam klamkę. Zamknięte. Swoją drogą to trochę chamskie z mojej strony, że wpraszam się im do domu i tak wchodzę, kiedy chcę, ale co tam! Myślę, że im to nie przeszkadza. Zamek nie był dla mnie przeszkodą, bo to jedyna rzecz, którą opanowałam do perfekcji. W psychiatryku otwieranie zamków było bardzo przydatne. Mogłam wychodzić, kiedy tylko chciałam. Same plusy. Już po kilku sekundach znalazłam się w środku po cichu zamknęłam z powrotem drzwi. Chłopaki pewnie śpią, a ja nie chce ich tak drastycznie budzić. Mogą być niebezpieczni. W końcu ktoś włamał się im do domu. Wyszłam zza rogu i na kanapie zastałam śpiącego Liama. Musiał zasnąć przed telewizorem, bo ten ciągle był włączony. Mogłam spróbować go wyłączyć nie podchodząc tam, ale bałam się, że coś pójdzie nie tak. Zakradłam się po cichu i sięgnęłam po pilota, wyłączając TV. Równie cicho weszłam po schodach na górę. Świetnie Hope! A gdzie jest sypialnia Lou?! Oczywiście musiałam o czymś zapomnieć! Nialla była pierwsza na prawo, a Harry'ego ostatnia, ale zostają jeszcze trzy. Zaczęłam się zastanawiać, kiedy usłyszałam czyjąś rozmowę. Poszłam za źródłem dźwięku i znalazłam się przed drzwiami do sypialni Hazzy.
- Posunąłeś się za daleko! Dobrze wiesz, że nie chodziło mi o wyrządzenie jej krzywdy!- Mówił szeptem, ale można było wyczuć jego uniesiony ton.- Chodziło tylko o to, żebyś ją wystraszył!
- Zacznijmy od tego, że w ogóle nie muszę Cię słuchać.- Zaczęła druga osoba. Znałam ten głos, ale teraz? Dostałam kompletnego zaniku pamięci.
- Tak? A myślałem, że zależy Ci na Soph.- Co? Jakiej Soph?
- Spierdalaj, Styles!
- Uważaj na słowa.- Zaśmiał się loczek.- Chyba, że...
- Dobra, już! Zrozumiałem.
- Ma być bezpieczna i jeszcze jeden wybryk, taki jak ostatnio, to Sophie...
- Spróbuj ją dotknąć, to...
- Pamiętaj co Ci mówiłem, a nic się jej niestanie. Swoją drogą szkoda by było takiej ślicznej dziewczyny. Musi być niezła w łóżku, co? W sumie, to...
- Zamknij ten ryj!- Wysyczał ten drugi, a Styles tylko się na to zaśmiał.
- Prowokujesz mnie tylko do tego, żebym się o tym przekonał.- Głos Hazzy zaczął zbliżać się do drzwi.- Jak jeszcze raz zobaczę jednego z nich u Hope, to pożegnasz się z Soph.- Po tych słowach cofnęłam się kilka kroków do tyłu i zamarłam. Czyli tu chodzi o mnie? Klamka opadła w dół, a ja zaczęłam panikować. Nie wiedziałam gdzie się schować, bo tutaj nie było nic!- Chce tylko Hope.- Drzwi się otworzyły, a ja stanęłam w kącie i odruchowo zasłoniłam twarz dłońmi.- Co Ty tu robisz?- Rozszerzyłam palce jednej ręki i spojrzałam na Harry'ego, który stał tuż przede mną. Mój oddech automatycznie przyspieszył. Myśl Hope! Myśl do cholery!
- Lunatykuje!- Bardziej zapytałam niż stwierdziłam. Oczywiście, że tego nie kupi! Wkręcaj go dalej!- Znaczy, to nie tak! Bo ja właściwie, to nie wiem co tu robię, bo ja czasem w nocy lunatykuję. Musiał śnić mi się Wasz dom i dlatego tu przyszłam.- Wbiłam w niego swoje duże oczy z nadzieją, że w to uwierzy.
- Ah, tak? To jak tu weszłaś skoro wszystkie drzwi były zamknięte? I dlaczego jesteś umalowana i normalnie ubrana?- Skrzyżował ręce na piersi. Kurwa Hope! Przecież jesteś dobrym kłamcą!
- No bo ja zasnęłam na kanapie, chyba... Nie pamiętam, ale najprawdopodobniej tak. Nie myłam się wczoraj i stąd makijaż.
- A jak tu weszłaś?
- Ty jesteś głupi czy tylko takiego udajesz? Przecież ja mam moce! Widać przez sen używanie ich idzie mi lepiej niż normalnie.- Wyczekiwałam jego odpowiedzi. Teraz stałam na krawędzi i albo spadnę, albo przeżyję.
- Powinnaś się przypinać do łóżka, bo to niebezpieczne. A jak wyjdziesz na ulicę? Może potrącić Cię samochód.
- Ale to zdarza mi się tylko czasami.- Wymusiłam na sobie uśmiech. Udało się! Dlaczego Harry jest teraz taki słodki, a przy wcześniejszej osobie zachowywał się jak potwór? To nienormalne! Styles stał aż za blisko, a ja nie miałam gdzie uciec, bo w końcu byłam w kącie. Odruchowo spojrzałam na drzwi od sypialni loczka z nadzieją, że może zobaczę osobę, z którą rozmawiał. Czy ja zawsze muszę sobie robić niepotrzebną nadzieję? Zawsze?
- Kontaktujesz choć trochę, czy raczej nie?- Hazz pstryknął palcami przed moją twarzą. Wystraszyłam się, bo byłam całkowicie skupiona na swoich myślach. Bez zastanowienia, chcąc się uchronić przed bardzo groźnym pstryknięciem, które mogło mnie zabić, odepchnęłam Harry'ego. Zapomniałam, że to może być niebezpieczne, bo w końcu jestem silniejsza od przeciętnych dziewczyn. Styles też nie był przygotowany na mój "cios", przez co upadł na podłogę, wcześniej uderzając plecami o ścianę. Pozbieranie moich zagmatwanych, całą tą sytuacją myśli, zajęło dość chwilkę. Co ja zrobiłam?! Chłopak jęknął chwytając się za tył głowy.
- Przepraszam! Nic Ci się nie stało?! O mój Boże! Ja nie chciałam, przepraszam!- Uklęknęłam koło Hazzy i zaczęłam sprawdzać czy aby na pewno żyje. Drzwi wszystkich sypialni się otworzyły, a z dołu przybiegł Liam.
- Co tu się dzieje?- Niall przeczesał palcami swoje blond włosy i wbił we mnie niebieskie paczadełka. Harry podniósł się z podłogi, nadal trzymając dłoń z tyłu głowy.
- To samo co z Tobą, kiedy dostałeś ode mnie piłką.- Odpowiedziałam wstając. Louis wybuchnął głośnym śmiechem, a wszystkie pary oczu skierowały się na niego.
- Pobiła Cię!- Wymamrotał przez śmiech.- Dziewczyna!- Brunet zgiął się w pół, trzymając się za brzuch. Zaraz, zaraz, zaraz...
- Czy Ty sugerujesz, że dziewczyny są słabe? Gorsze?!- Krzyknęłam.
- No to masz przejebane.- Stwierdził Nialler, a ja zmierzyłam go wzrokiem.
- Nie wtrącaj się! A Ty masz mi odpowiedzieć na pytanie!- Stanęłam przed Tomlinsonem i dźgnęłam go w klatkę piersiową.
- Kotku, nie gorączkuj się, bo złość piękności szkodzi.- Uśmiechnął się do mnie. Miałam wrażenie, że rozmawiam z Harrym. Byłam mocno zdenerwowana. Nawet nie wiem kiedy podcięłam Louisowi nogę, a ten wylądował z hukiem na podłodze. Usiadłam na nim okrakiem i korzystając ze swojej siły przygwoździłam mu nadgarstki koło jego głowy.
- Masz mi odpowiedzieć!- Krzyknęłam. To chyba ten moment...

*Oczami Nialla*

Hope siedziała na nim i krzyczała coraz bardziej ściskając nadgarstki Tomlinsona. Jego dłonie zrobiły się sine. Spojrzałem w oczy dziewczyny i dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że straciła kontrolę. Jej oczy były kruczoczarne.
- Masz mi kurwa odpowiedzieć!- Krzyknęła jeszcze głośniej. Lou chyba zdał sobie sprawę z tego, że coś jest nie tak, kiedy zaczął płytko oddychać. Hope cicho się zaśmiała widząc, jak Louis szarpie się pod nią z powodu braku tlenu. Czemu ja tu stoję i nic nie robię?!
- Hope, puść go.- Podszedłem do dziewczyny i chwyciłem jej ramię. Chłopaki nie zdają sobie sprawy z tego, co właśnie się tu dzieje. Dziewczyna zaśmiała mi się prosto w twarz i powoli podniosła się z Tomlinsona. Teraz stałem kilka kroków od niej. Hope znalazła się tuż przede mną i spojrzała głęboko w oczy. Wręcz czułem jak wżera mi się w najgłębsze zakamarki mojego umysłu. Odwróciłem głowę. Muszę zachować zimną krew.
- Boisz się małej, bezbronnej dziewczynki?- Zapytała z szerokim uśmiechem.
- Hope...- Liam podszedł do niej od tyłu i położył dłoń na jej ramieniu. Cholera! Nawet nie zauważyłem, kiedy to zrobił! Brunetka gwałtownie się odwróciła i wyciągnęła przed siebie dłoń, ściskając ją mocno w pięść. Payne upadł na kolana zwijając się z bólu. Kurwa mać! Dopiero teraz całkowicie do mnie to wszystko dotarło. Hope straciła kontrolę! Ona nad sobą nie panuje! Teraz to nie jest ona! Bez wahania chwyciłem ją mocno od tyłu. Oczywiście zaczęła się wyrywać i w końcu jej się to udało. Stanęła przede mną i chciała zrobić to samo co przed chwilą Liamowi.
- Nie Hope! Spokojnie...- Wyciągnąłem przed siebie ręce w geście uspokojenia i obrony. Teraz to nie Hope, to jest to co w niej najgorsze, a to coś nie jest człowiekiem. Dziewczyna przekręciła lekko głowę na bok i wpatrywała się we mnie tymi czarnymi oczami. Za wszelką cenę nie łapałem z nią kontaktu wzrokowego.- Hopie? To ja, Niall... Pamiętasz?- Z każdym słowem zbliżałem się do niej coraz bardziej. Chłopaki posłali mi pytające spojrzenia. Pokręciłem lekko głową w odpowiedzi.
- Niall...- Hope opuściła rękę i zamrugała kilka razy, aby jej oczy wróciły do poprzedniego stanu. Uśmiechnąłem się lekko i chwyciłem dziewczynę, przyciągając ją do siebie. Zaczęła płakać zaraz po tym, jak wtuliła się w mój tors.
- Już wszystko dobrze. Jestem tutaj.- Pocałowałem ją w czubek głowy. Chłopaki patrzyli na mnie oczekując wyjaśnień.

*Oczami Harry'ego*

Zanim zdążyliśmy z resztą jakoś ogarnąć całą sytuację, Niall wychodził ze swojej sypialni. My nadal staliśmy jak kołki w jednym miejscu.
- Zasnęła, była strasznie zmęczona.- Stwierdził Horan.
- Ale co to było? Ona chciała mnie zabić!- Louis zaczął wymachiwać energicznie rękami.- Co tu się do cholery stało?!
- Jezu, chłopaki! Jakbyście nie wiedzieli, że ona jest wybranką.- Blondyn wywrócił oczami.
- Nie.- Mruknąłem, a wszystkie pary oczu skierowały się na mnie.
- Co "nie"?- Zapytał Liam.
- Wiem o wybrankach wszystko! Znam je na wylot, każdą po kolei, a to? To nie było czymś normalnym, przeciętnym. Wiedziałem, że Hope jest inna niż one wszystkie, ale nie sądziłem, że aż tak.
- Co masz na myśli?- Dopytywał Zayn. Oni są aż tak głupi, czy tylko udają?
- Stary! To, że weszła nam tutaj bez niczyjej pomocy, to znaczy, że sama sobie otworzyła, to jest akurat normalne. Telekineza...
- Tele... co?- Przerwał mi Malik.
- Przesuwanie przedmiotów bez ich dotykania, siłą woli, to też normalne. Spora siła, no ok. Ale...
- Ale co?
- Jej oczy zmieniają się na czarne, kiedy nad sobą nie panuje, tak? Poniekąd dzięki nim może wkradać się w głąb Waszych umysłów, do Waszych wszystkich wspomnień. Przede wszystkim, poznaje Wasze największe koszmary. Dzięki temu zna Wasze lęki. A to co zrobiła Liamowi? Przecież widzieliście. Co wtedy czułeś?- Obróciłem się w stronę bruneta i stanąłem z nim twarzą w twarz.- Ból? Przeszywający ból, który rodził się w Twojej głowie, tak?
- No tak, ale to oznaczałoby, że Hope...
- To niemożliwe! Przecież to tylko bajka, którą opowiada się małym dzieciom.- Krzyknął Louis.
- Coś jest w tym, co mówi Harry. Nikt nigdy nie powiedział, że to wszystko jest zmyślone. Przecież opowiadano nam to, jako starą legendę, której początki zna sam...
- Avan.- Dokończyłem za Liama.- To teraz łączcie fakty.
- Według innej legendy Avan miał dwóch synów...
- Damona i Nicolasa.- Dopowiedział Zayn.- Jeden z synów zaginął, a drugiemu odbiło. Chciał większej władzy, niż ta, na jaką pozwalał mu ojciec, więc bez zbędnych ceregieli po prostu go zabił. Damon przyjął imię swojego ojca i do teraz panuje wszystkimi demonami. Jest jednym z najsilniejszych stworzeń, bo...
- Zabija wybranki.- Tym razem głos zabrał Niall.- Skoro to wszystko jednak nie było zwykłą bujdą, a Avan, którego do tej pory znamy, to tak naprawdę Damon, to znaczy, że...
- Nick to zaginiony brat- Nicolas, a Hope jest kimś więcej niż wybranką.- Podsumowałem.- Damon powrócił, bo wie jak cenna jest Hope, kiedy on ją dopadnie, to granica między śmiertelnikami, a nami zostanie przekroczona i już nic go nie powstrzyma przed opanowaniem całego świata, świata śmiertelników, naszego świata, no i pełnej kontroli nad światem demonów.
- Jednym słowem, jesteśmy w dupie!- Stwierdził Lou, a najgorsze, że miał stuprocentową rację.

------------------------------------------------

Witam moich Andrzejów :3 Jak tam pierwszy tydzień szkoły? U mnie  jakoś leci ;-; Najgorsze, że w tym roku muszę zakuwać i nie mam takiego luzu, jak wcześniej. A to wszystko przez mojego tatę! Jakby nie mógł mi tego laptopa kupić od tak, tylko za dobre wyniki w nauce. I tak nie wierzy, że będę miała ten głupi czerwony pasek ;-; Mam nową panią od polskiego i ona się pyta "Kto pisze, albo lubi pisać?" A ja taki poker face XD Nikt nie musi o tym wiedzieć XD Co robicie w sobotę? Ja mam dożynki i idę po watę cukrową z bff! Taką jedną dużą dla nas dwóch XD Dobra nie zanudzam Was :) Wiem, że na pewno jest Was tu teraz  więcej i proszę osoby, które nie zaobserwowały jeszcze bloga, a mają konto Google+, zróbcie to :) Proszę! Tradycyjnie przypominam, ze możecie mnie zaobserwować na Twitterze @KlaudiaBodzek i zachęcam do zadawania pytam na Asku bloga, d którego link znajdziecie w zakładkach :) Do następnego! <3 Papa i trzymajcie się jakoś z tą szkołą XD