19. I trusted you
#Jednorożec_znowu_błaga
Proszę przeczytajcie notkę!
Muszę omówić kilka ważnych spraw!
Teraz miłego czytania :)
Do mojego nosa dotarł okropny zapach wilgoci. Było mi zimno. Na samą myśl o jakimkolwiek kocu dostawałam gęsiej skórki. Smród pleśni był nie do wytrzymania. Słyszałam gdzieś pojedyncze krople wody, rozbijające się o twardą powierzchnię. Charakterystyczny dźwięk roznosił się po całym pomieszczeniu. Czyjś oddech musnął moją dłoń. Zebrałam w sobie wszystkie siły i otworzyłam oczy. Gdzie ja jestem? Nade mną znajdował się jakiś otwór, przez który padało światło. Niestety oświetlało ono tylko mnie i niewielki obszar wokół. Nie mogłam oglądnąć reszty pomieszczenia, bo otaczał ją mrok. Moje pole widzenia ograniczało się do tego małego, oświetlonego kawałka pokoju. Powoli spojrzałam na osobę, do której należał oddech, oplatający moją dłoń. Była to mała dziewczynka. Ubrana w bufiastą sukienkę, ubrudzoną krwią. Co? Długie, blond włosy sięgały do jej pasa. Skąd ta krew? Dziewczynka była blada i miała lekko podkrążone oczy. Nie mogłam wiele zobaczyć pomimo, że stała w tym "oświetlonym kręgu". Światło było słabe. Na jej dotąd kamiennej twarzy, pojawił się mały uśmiech. Zaśmiała się lekko, a jej śmiech rozniósł się echem po pomieszczeniu.
- Kim jesteś? Gdzie ja jestem?- Zapytałam i chciałam wstać z krzesła, na którym do tej pory siedziałam, ale coś mi przeszkodziło. Mianowicie, byłam przywiązana. Zaczęłam panikować, szarpałam się. Co tu się dzieje?! Starałam się przypomnieć sobie cokolwiek z wczoraj, ale w mojej głowie była tylko jedna, wielka pustka. Dziewczynka ponownie się zaśmiała, odrywając mnie na chwile od paniki. Skupiłam na niej całą moją uwagę. Przyłożyła palec do ust, uśmiechając się przy tym.- Co się dzieje?- Wydukałam. Czułam jak łzy napływają mi do oczu.
- On patrzy.- Wyszeptała.
- Kto? Uwolnisz mnie?- Blondynka pokręciła delikatnie głową.- Rozwiąż mnie, proszę.- Wymamrotałam, a łzy spłynęły mi po policzkach. Nagle twarz dziewczynki zmieniła się z powrotem na tą, która nie wyrażała żadnych emocji.
- Powiedziałam nie!- Wykrzyczała, a bardziej wyskrzeczała w moją stronę. Jej głos nie był normalny, nie był ludzki. Na pewno nie mógł należeć do ośmioletniego dziecka!
- Kristy- Usłyszałam znany mi głos, gdzieś z głębi pomieszczenia.- Nie strasz jej.- Dziewczynka obróciła się na pięcie i ruszyła w stronę ciemności. Dopiero teraz zobaczyłam wbity w jej plecy kuchenny nóż. Zrobiło mi się słabo. Krew wokół rany była już zaschnięta. Ale nie mogłam się na tym teraz skupiać. Ten głos... Znałam go... I to bardzo dobrze...
- To jest jakiś słaby żart?- Rozglądnęłam się.- To wcale nie jest śmieszne, ja się boję!- Nadal nie dostałam odpowiedzi.- To nie jest pierwszy kwietnia, rozwiąż mnie!- Panikowałam tak bardzo, że zaczęłam się śmiać.- Gdzie jesteśmy?
- To nieważne.- W końcu się odezwał. Po jego głosie zorientowałam się, że jest teraz bliżej, niż wcześniej.
- Nie wiem co to był za głupi pomysł, ale wcale nie jest śmieszny. Nastraszyłeś mnie tylko! Przestań się zgrywać, rozwiąż mnie i wracamy do domu, Harry.- Od ścian odbił się śmiech loczka, a on sam wyszedł w moje pole widzenia.- No dalej.
- Nie zdajesz sobie sprawy z sytuacji, prawda Hopie?
- Czyżby?- Podniosłam jedną brew. Hazz ukucnął przede mną, opierając dłonie na moich kolanach. To było dziwne. Nie lubiłam jego dotyku, a teraz posuwał się zdecydowanie za daleko. Jego dłonie powoli sunęły w górę po moim udzie.
- To wcale nie jest żart.- Wymamrotał.- I na razie wszystko idzie zgodnie z planem.
- Planem? Jakim, do cholery, planem?!- Prawda zaczęła powoli do mnie docierać. To przecież Harry! Jego widziałam ostatniego, zanim zasnęłam! "Dobranoc" Wiedział!- O co tu chodzi, Styles?!
- Nie podnoś na mnie głosu, rozumiesz?!- Wstał gwałtownie i zaczął krzyczeć.
- Bo co?! Zabronisz mi?! Skurwiel...- Ostatnie szepnęłam sama do siebie, ale przez pustkę i ciszę w pomieszczeniu, nawet najmniejszy szept, można tu było usłyszeć.
- Co powiedziałaś?- Powiedział przez zaciśnięte zęby. Wywróciłam oczami i odwróciłam twarz w drugą stronę.- Powtórz...
- Nie...
- Powtórz!
- Nie!- Harry chwycił moją twarz, wbijając palce w moje policzki. Syknęłam z bólu.
- Mówię ostatni raz, masz powtórzyć.- Nie odpowiedziałam mu. Jego palce wbiły się jeszcze mocniej, ale nadal milczałam. W końcu się poddał i mnie puścił.- Dobrze wiesz, że nie chcę Cię krzywdzić, więc współpracuj.- Prychnęłam pod nosem. Chłopak westchnął i cofnął się do tyłu. Stanął na linii, gdzie światło stykało się z ciemnością. Po prostu schował się w mroku. Pstryknął palcami, a za jego plecami rozległy się kroki. W końcu koło niego znalazł się facet. Ten sam, który napadł mnie w kuchni. Uśmiechnął się pokazują te ohydne, ostre zęby. Wyszedł jeszcze bardziej w światło i wtedy już byłam pewna, że to ten sam. Te żyły, zamglone oczy, zęby... Podszedł do mnie i zatrzymał swoja twarz zaraz przed moją. Czułam jego śmierdzący oddech. Odruchowo cofnęłam lekko głowę, tym samym odsłaniając większy kawałek swojej szyi, na czym ten potwór się skupił. Robił dokładnie to samo co wcześniej, zahaczał kłami o moją skórę, aż poczułam na niej ból. Ciepła ciecz zaczęła spływać po moim obojczyku. Stwór przejechał po czerwonej stróżce językiem. Bałam się. Płakałam. Nie mogłam nic zrobić, bo byłam przywiązana do tego jebanego krzesła.
- Skurwiel...- Powtórzyłam, a po pomieszczeniu rozniosło się pstryknięcie. Facet, stwór, czy sama nie wiem co, odsunął się ode mnie i wrócił w ciemność.
- Takie to było trudne, kochanie?
- O co tu chodzi?!- Krzyknęłam. Nie rozumiem nic a nic. Przecież Harry się zmienił. Był w porządku, zaczynałam go lubić. A teraz co? Porwał mnie? Dlaczego, czego on ode mnie chce?! Co ja mu mogę dać?
- Co mi możesz dać?- Wypowiedział na głos jedną z moich myśli.
- Skąd Ty? To Ty byłeś tym głosem w mojej głowie!- Wiedział wszystko. Znał każdą moją myśl, dlatego pojawiał się zawsze tam gdzie trzeba i kiedy trzeba.
- Wracając do pytania, to siebie.- Podniosłam na niego wzrok. Co?- Możesz mi dać siebie i w sumie tylko tego chcę. Ciebie.
- Jesteś pierdolnięty! Nie mogłeś jak każdy chłopak w taniej komedii romantycznej jakoś mnie poderwać, podlizać się, cokolwiek?! Dam Ci radę, porywając dziewczynę nie zaimponujesz jej!- Krzyczałam mimo, że on nie wydawał się być ani trochę zainteresowany tym, co mówię.- Jaki plan?!
- Myślałem, że sama się zorientujesz. Cóż... To wszystko było jednym, wielkim planem, grą, w której na końcu miałaś trafić właśnie tutaj. Każdy mój ruch, każde słowo, było częścią zabawy. To, że znalazłem się w tym lesie i jak to ujęłaś "próbowałem Cię zgwałcić", to że spotkałaś Nathana, to że trafiłaś na wyścig, to że Niall od Ciebie uciekł, a ja przyszedłem Cię pocieszyć, to że zabrałem Cię do lasu, wszystko było po mojej myśli. Chciałem po dobroci, kochanie. Starałem się, ale nie dałaś mi wyboru.- Przejechał palcem po moim policzku.
- Ale po co to wszystko? Co ja Ci zrobiłam?- Mówiłam półszeptem. Nie docierało do mnie, że osoba, której zaufałam, bawiła się moim kosztem. Wierzyłam, że on się zmienił.
- Bo chcę Ciebie, rozumiesz? Chcę Cię mieć na wyłączność i nie musieć się martwić, że ktoś taki, jak Niall, zajmie moje miejsce.
- Nie jestem Twoja i nigdy nie będę! Prędzej czy później się stąd wydostanę! Nigdy nie będę należeć do ciebie!- Wykrzyczałam mu w twarz.
- Obawiam się, że nie masz wyboru, kotku. Albo będziesz ze mną, albo spotkamy się na pogrzebie Twojego kochanego Irisha.
- Nie zrobisz tego!
- Owszem, zrobię.- Pstryknął palcami, a wzdłuż linii światła ustawiły się przeróżne stworzenia. Ta mała dziewczynka, ten facet, jakaś zdeformowana kobieta.- Wystarczy jedno słowo, a oni i Avan go dopadną.
- Avan?
- Brat Nicka.- Odpowiedział krótko.
- Ale... Dlaczego on miałby Cię słuchać? Przecież...
- Wszystko było częścią planu, wszystko.Władca z władcą się dogada, a jemu zależy na Tobie, tak bardzo, jak mnie.
- Władca?
- Demony mają swojego króla, śmiertelnicy mają swoich prezydentów i innych, oni- pokazał na stworzenia wokół- Niall, Louis, Nathan, Liam, Zayn, oni też mają swojego władcę.
- Ciebie.- Stwierdziłam i spuściłam wzrok. Wszystko powoli stawało się dla mnie jasne. Albo będę robić, to co on mi każe, albo Niall zginie. Wiem, że byłby w stanie to zrobić. Mimo, że Horan jest podobno jego przyjacielem, zrobiłby to, to Harry. Jest zdolny do wszystkiego, a ja wiedziałam to od początku.- Zastanów się co wybierasz, a ja wkrótce tu wrócę i chcę poznać odpowiedź.I pamiętaj, ja zawsze jestem o jeden krok do przodu.- Styles odwrócił się na pięcie i zniknął w mroku. Nie słyszałam, żeby jakiekolwiek drzwi się otworzyły, ale byłam niemal pewna, że jego nie ma w pomieszczeniu. Rozglądnęłam się, chyba jestem sama. Muszę stąd uciec! Jeżeli tylko się rozwiążę, to stojąc na krześle, chyba dosięgnę do tego otworu w suficie, przez który pada światło. Skup się, Hope. Przecież jesteś nadnaturalnie silna, przecież jesteś od niego lepsza. To Ty rządzisz tym światem. Rozsiadłam się wygodniej na krześle, a wzrok wbiłam w ciemność. Rozluźniłam wszystkie mięśnie. Czułam jak cała moja energia przepływa do rąk. Po kilku sekundach sznury, którymi byłam związana zaczęły płonąć. Gdy tylko się przepaliły, powoli się podniosłam. Nie przejmowałam się poparzoną skórą. Ból to przyjemność. Rozglądałam się po pomieszczeniu, nie ruszając się z miejsca. To było za proste.
- Nie rób tego.- Usłyszałam szept zza moich pleców. Obróciłam się i zobaczyłam chłopaka. Był mniej więcej w moim wieku. Miał ciemne włosy i szare oczy.
- Nick.- Powiedziałam, ignorując szatyna. Czekałam, aż mój opiekun łaskawie się do mnie pofatyguje.
- Proszę.- Chłopak położył dłoń na moim ramieniu. Obróciłam się gwałtownie, chwytając ją. Wykorzystałam trochę sprytu i siły, aby rzucić go na kolana. Nie miałam zamiaru krzywdzić nieznanego mi człowieka, nawet jeżeli był jednym z potworków Stylesa. To nie jego wina.
- Czego chcesz i dlaczego miałabym Cię słuchać?- Powiedziałam bez uczuciowo, puszczając go i stając przed nim.
- Zdenerwuje się.- On przypominał mi jednego z tych świrów z psychiatryka. Był tak samo dziwny i wystraszony.
- Nie musisz tu być i nie musisz go słuchać. Sam decydujesz o sobie.
- Nie tutaj. Tutaj zawsze znajdzie się ktoś, kto jest wyżej w hierarchii.
- Wstań i przestań się bać.- Mruknęłam.- Pomożesz mi się wydostać?
- Tutaj nikt Ci nie pomoże.- Usłyszałam zachrypnięty głos. O kurwa!- Podjęłaś decyzję?
- Tak, wydostaję się stąd.
- Rozumiem, czyli chcesz, żeby on zginął. Dobrze Hope, ale dopilnuję, że ostatnie co usłyszy, to to że mogłaś go uratować, że bardziej martwiłaś się o siebie i chociaż on poprze Twoje zdanie, to będzie go to bolało. Ale Ty chyba najlepiej wiesz, jak to jest, kiedy tracisz jedyną, ważną dla ciebie osobę. Najlepiej wiesz jak wielki czuje się ból, kiedy osoba, którą kochasz ma Cię gdzieś. Co za dziwny zbieg okoliczności, Hopie...- Urwał.
- Jaki?
- Skazujesz osobę, która Cię kocha, która Ci ufa, na śmierć, a Twoim największym lękiem jest to, że skrzywdzisz innych.- Wpatrywałam się w jego twarz. Uśmiechał się i najgorsze, że miał rację. On zabije Nialla i to przeze mnie. Skrzywdzę kogoś, kogo kocham. Nie mogę dopuścić do tego, aby stała mu się krzywda. Nie wybaczę sobie tego. Harry zawsze jest o ten jeden krok do przodu. Zaplanował sobie to wszystko. Każdy szczegół, każdy najdrobniejszy element jest przez niego dokładnie dopracowany. Nie mam wyboru, muszę go chronić. Zrobię wszystko, żeby był bezpieczny. Nie mogę go stracić, nie mam nikogo innego. Zanim się obejrzałam, po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Rozglądnęłam się, przejeżdżając wzrokiem po twarzy każdej z tych istot na końcu zatrzymując się na Stylesie. Chłopak ruszył w moją stronę, zatrzymując się zaraz przede mną.- Nie chcę Cię Skrzywdzić.- Powiedział, wycierając moje łzy. Zachowuje się jak psychopata. Gada bez sensu. Nie chce mnie krzywdzić, ale to robi.- Nie zmuszaj mnie do tego.- Dopowiedział. Nie powstrzymywałam płaczu. Byłam w kropce. Niby miałam wybór, ale tak na prawdę, to wcale go nie było. Nabrałam powietrza do płuc i przytuliłam się do bruneta. Była to odpowiedź sama w sobie.- Grzeczna dziewczynka.- Wymamrotał w moje włosy, gładząc mnie po plecach. Nie miałam bladego pojęcia, czego mogę się spodziewać. Zawsze byłam świadoma, że Harry'emu w jakiś sposób na mnie zależy, ale nie pomyślałabym, że jest w stanie mnie porwać, że jest w stanie zrobić to, co zrobił. Jak to teraz będzie wyglądać? Mam udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku? Będzie mnie trzymał w tej norze? Wzięłam głęboki oddech, głośno przełykając ślinę i odsunęłam się lekko od chłopaka.
- Chcę wrócić do domu.- Szepnęłam. Byłam głodna, chciało mi się pić i koniecznie potrzebowałam prysznica. Moja bluzka była ubrudzona krwią. On nadal słyszy moje myśli? Nadal może się wkraść do mojej głowy, żeby posłuchać co się w niej kłębi? Spojrzałam na jego twarz, uśmiechał się lekko. To chyba znaczy, że tak. Ale jak go mam wyrzucić? I gdzie do cholery jest Nick, kiedy go potrzebuję?!
- Nie przeklinaj.- Upomniał mnie bez uczuciowo.- Chodź- Ruszył w nieznaną mi stronę. Wahałam się czy pójść za nim, ale lepsze to, niż zostać w tej zatęchłej dziurze. Mam nadzieję, że nie będzie mnie tu trzymał cały czas. Niall się zorientuje, że mnie nie ma. Muszę wrócić do domu. Powoli robiło się coraz jaśniej. Szliśmy przez długi korytarz, który według mnie prowadził donikąd, ale przecież to Hazz zna to miejsce, więc raczej wie, gdzie idziemy. Skupiona na swoich myślach nawet nie zauważyłam, kiedy weszliśmy do dużego pomieszczenia, w którym panował półmrok. Ściany nie były ciekawe, po prostu ciemne. Na środku stał ogromny stół. To wyglądało na jakieś zamczysko. Skąd Styles wytrzasnął zamek?- Siadaj.- Trochę irytowało mnie to, że wydawał krótkie rozkazy.
- Nie da się milej? Może "Może usiądziesz, Hope?" albo "Proszę, usiądź"? Nie jestem jakąś zabawką.- Chłopak posłał mi mordercze spojrzenie. Jego mina sama za siebie mówiła "Lepiej mnie nie prowokuj".
- Jeżeli masz z tym jakiś problem, to możemy w tej chwili wrócić do tej nory, w której dotychczas siedziałaś, dam Ci tylko suchy chleb i szklankę wody i przysięgam, że dopilnuję, żebyś siedziała tam cały czas bez możliwości ucieczki! Bez żadnego koca, bez latarki, nic! Będziesz tam gniła, rozumiesz?!- Z każdym kolejnym słowem jego głos coraz bardziej się podnosił, a jego ciało było coraz bliżej mojego. Przyparł mnie do ściany. Wbił we mnie swój zimny, nieczuły wzrok. Wiedziałam, że ma problemy z panowaniem nad sobą, ale nie wiedziałam, że aż takie. Szczerze powiedziawszy, bałam się. Po ostatnich zdarzeniach jestem pewna, że on jest zdolny dosłownie do wszystkiego. Za jego plecami zobaczyłam jakąś dziewczynę. Przyglądała się nam, ale nie odzywała. Po prostu stała bez ruchu. Harry zauważył, że skupiam się na czymś, co było za nim i szybko się odwrócił, tym samym odsuwając ode mnie. Dziewczyna była naprawdę ładna i na oko w moim wieku.- Sophie- Mruknął Styles z lekkim niezadowoleniem. To o niej rozmawiał wtedy w pokoju. Brunetka stała bez słowa wpatrując się to we mnie, to w Hazzę. Chciała coś powiedzieć, ale w ostatniej sekundzie zrezygnowała.- Siadaj już, Hope.- Nie miałam zamiaru dłużej się kłócić, bo zwyczajnie bałam się, że może się to źle skończyć. Bez słowa podeszłam do ogromnego stołu i zajęłam jedno z miejsc. Zanim się obejrzałam, zaraz obok usadowiła się Soph. Muszę się dowiedzieć o co chodzi i przy tym robić to, co karze Styles. Nie mogę w żaden sposób narazić Nialla na niebezpieczeństwo. Harry wyszedł z pomieszczenia. Zaczęłam powoli się rozglądać, aż w końcu zobaczyłam coś, co było dość interesujące. Mianowicie było to okno. Może w miarę zorientuję się gdzie jestem. Swoją drogą, jak ucieknę niezauważona i w porę zdążę zawiadomić Horana, to może wszystko będzie ok. Pomogę mu, w końcu mam moce, tak? Powoli odsunęłam się od stołu.
- Gdzie idziesz?- Zapytała dziewczyna, łapiąc mnie za rękę, abym usiadła z powrotem.
- Po prostu idę.- Wyrwałam się.
- Nie możesz! Znasz go?! Znasz tego pierdolonego chuja?! Nie uciekniesz, a samym próbowaniem tylko go zdenerwujesz.
- Czemu wy się wszyscy tak go boicie?! To tylko Styles! Harry Dupek Styles!- Wykrzyczałam, gestykulując przy tym rękoma.- Nie zabije Was! Zawsze jest ktoś wyżej w hierarchii!- Przypomniałam sobie słowa tego chłopaka. Miał rację, jestem wyżej.
- Możesz łaskawie usiąść i przestać się wydzierać! Masz jedno, jebane polecenie- słuchać się! Czy to takie trudne?!- Lockers wparował do, nazwijmy to, jadalni i zatrzymał się na samym środku, kilka metrów przede mną.
- Nie mam zamiaru! Gówno mi zrobisz! To ja rządzę tym światem!- Brunet zaśmiał się w odpowiedzi.
- Ale ja mam coś, na czym cholernie Ci zależy.
- Niall wcale nie musi Cię słuchać! Nie jest głupi i da sobie radę! Ja się stąd wynoszę!- Ominęłam go i żwawym krokiem ruszyłam w stronę drzwi. Niestety, kiedy już prawie dotknęłam klamki, on pociągnął mnie do tyłu. Oczywiście zaczęłam się wyrywać. Poddał się, puścił... Co jest?
- Możesz iść, ale najpierw Ci coś pokażę.
- Nigdzie z Tobą nie idę!
- Ależ nie musisz.- Powiedział z udawaną uprzejmością i pstryknął palcami. Co on ma z tym pstrykaniem? Wszystko na pstryknięcie? Zanim się obejrzałam drzwi od sali gwałtownie się otworzyły, a do środka weszło dwóch facetów, którzy trzymali za ramiona trzeciego. Jego nogi bezwładnie wlokły się po podłodze, głowa była spuszczona w dół. Był wycieńczony, a najgorsze, że miał tą blond czuprynkę.
- Niall!
---------------------------------------------------
No to ja przechodzę do tych ważnych spraw, ale najpierw dziękuję, że spełniliście prośbę i to czytacie :)
Po pierwsze: Nie wiem jak mam Wam dziękować za te komentarze pod ostatnim rozdziałem! Jak to czytałam i widziałam tyle osób, to aż... Awww! Dla mnie jest to dowodem, że czytacie i że jesteście. No po prostu dziękuję i nie wiem co mogłabym zrobić, żeby się Wam odwdzięczyć. Nawet nie wiecie jak bardzo chciałabym Was przytulić!
Po drugie: Już w grudniu, a dokładnie 23 grudnia, minie rok odkąd piszę i chciałabym to jakoś uczcić. Znając mnie, to zapewne coś wymyślę, ale może macie pomysł? Jakiś konkursik? A może chcielibyście dostać ode mnie list? Hm?
Po trzecie: Obecnie rozpoczęłam przeprowadzkę. Czeka mnie remont i nowe miejsce, więc możliwe, że nie będę miała internetu, co wiąże się z brakiem rozdziału, ale o tym Was jeszcze poinformuję :)
Po czwarte: Zapewne zauważyliście tego gifa XD Przedstawia on Sophie, jakby ktoś nie załapał. Teraz mam ważne pytanie- Chcecie, żeby na końcu rozdziału pojawiał się gif? Ogółem, czy chcecie gify?
Tak więc to tyle i ponownie proszę o komentarze :D 1 kom = +1 do weny XD
- O co tu chodzi?!- Krzyknęłam. Nie rozumiem nic a nic. Przecież Harry się zmienił. Był w porządku, zaczynałam go lubić. A teraz co? Porwał mnie? Dlaczego, czego on ode mnie chce?! Co ja mu mogę dać?
- Co mi możesz dać?- Wypowiedział na głos jedną z moich myśli.
- Skąd Ty? To Ty byłeś tym głosem w mojej głowie!- Wiedział wszystko. Znał każdą moją myśl, dlatego pojawiał się zawsze tam gdzie trzeba i kiedy trzeba.
- Wracając do pytania, to siebie.- Podniosłam na niego wzrok. Co?- Możesz mi dać siebie i w sumie tylko tego chcę. Ciebie.
- Jesteś pierdolnięty! Nie mogłeś jak każdy chłopak w taniej komedii romantycznej jakoś mnie poderwać, podlizać się, cokolwiek?! Dam Ci radę, porywając dziewczynę nie zaimponujesz jej!- Krzyczałam mimo, że on nie wydawał się być ani trochę zainteresowany tym, co mówię.- Jaki plan?!
- Myślałem, że sama się zorientujesz. Cóż... To wszystko było jednym, wielkim planem, grą, w której na końcu miałaś trafić właśnie tutaj. Każdy mój ruch, każde słowo, było częścią zabawy. To, że znalazłem się w tym lesie i jak to ujęłaś "próbowałem Cię zgwałcić", to że spotkałaś Nathana, to że trafiłaś na wyścig, to że Niall od Ciebie uciekł, a ja przyszedłem Cię pocieszyć, to że zabrałem Cię do lasu, wszystko było po mojej myśli. Chciałem po dobroci, kochanie. Starałem się, ale nie dałaś mi wyboru.- Przejechał palcem po moim policzku.
- Ale po co to wszystko? Co ja Ci zrobiłam?- Mówiłam półszeptem. Nie docierało do mnie, że osoba, której zaufałam, bawiła się moim kosztem. Wierzyłam, że on się zmienił.
- Bo chcę Ciebie, rozumiesz? Chcę Cię mieć na wyłączność i nie musieć się martwić, że ktoś taki, jak Niall, zajmie moje miejsce.
- Nie jestem Twoja i nigdy nie będę! Prędzej czy później się stąd wydostanę! Nigdy nie będę należeć do ciebie!- Wykrzyczałam mu w twarz.
- Obawiam się, że nie masz wyboru, kotku. Albo będziesz ze mną, albo spotkamy się na pogrzebie Twojego kochanego Irisha.
- Nie zrobisz tego!
- Owszem, zrobię.- Pstryknął palcami, a wzdłuż linii światła ustawiły się przeróżne stworzenia. Ta mała dziewczynka, ten facet, jakaś zdeformowana kobieta.- Wystarczy jedno słowo, a oni i Avan go dopadną.
- Avan?
- Brat Nicka.- Odpowiedział krótko.
- Ale... Dlaczego on miałby Cię słuchać? Przecież...
- Wszystko było częścią planu, wszystko.Władca z władcą się dogada, a jemu zależy na Tobie, tak bardzo, jak mnie.
- Władca?
- Demony mają swojego króla, śmiertelnicy mają swoich prezydentów i innych, oni- pokazał na stworzenia wokół- Niall, Louis, Nathan, Liam, Zayn, oni też mają swojego władcę.
- Ciebie.- Stwierdziłam i spuściłam wzrok. Wszystko powoli stawało się dla mnie jasne. Albo będę robić, to co on mi każe, albo Niall zginie. Wiem, że byłby w stanie to zrobić. Mimo, że Horan jest podobno jego przyjacielem, zrobiłby to, to Harry. Jest zdolny do wszystkiego, a ja wiedziałam to od początku.- Zastanów się co wybierasz, a ja wkrótce tu wrócę i chcę poznać odpowiedź.I pamiętaj, ja zawsze jestem o jeden krok do przodu.- Styles odwrócił się na pięcie i zniknął w mroku. Nie słyszałam, żeby jakiekolwiek drzwi się otworzyły, ale byłam niemal pewna, że jego nie ma w pomieszczeniu. Rozglądnęłam się, chyba jestem sama. Muszę stąd uciec! Jeżeli tylko się rozwiążę, to stojąc na krześle, chyba dosięgnę do tego otworu w suficie, przez który pada światło. Skup się, Hope. Przecież jesteś nadnaturalnie silna, przecież jesteś od niego lepsza. To Ty rządzisz tym światem. Rozsiadłam się wygodniej na krześle, a wzrok wbiłam w ciemność. Rozluźniłam wszystkie mięśnie. Czułam jak cała moja energia przepływa do rąk. Po kilku sekundach sznury, którymi byłam związana zaczęły płonąć. Gdy tylko się przepaliły, powoli się podniosłam. Nie przejmowałam się poparzoną skórą. Ból to przyjemność. Rozglądałam się po pomieszczeniu, nie ruszając się z miejsca. To było za proste.
- Nie rób tego.- Usłyszałam szept zza moich pleców. Obróciłam się i zobaczyłam chłopaka. Był mniej więcej w moim wieku. Miał ciemne włosy i szare oczy.
- Nick.- Powiedziałam, ignorując szatyna. Czekałam, aż mój opiekun łaskawie się do mnie pofatyguje.
- Proszę.- Chłopak położył dłoń na moim ramieniu. Obróciłam się gwałtownie, chwytając ją. Wykorzystałam trochę sprytu i siły, aby rzucić go na kolana. Nie miałam zamiaru krzywdzić nieznanego mi człowieka, nawet jeżeli był jednym z potworków Stylesa. To nie jego wina.
- Czego chcesz i dlaczego miałabym Cię słuchać?- Powiedziałam bez uczuciowo, puszczając go i stając przed nim.
- Zdenerwuje się.- On przypominał mi jednego z tych świrów z psychiatryka. Był tak samo dziwny i wystraszony.
- Nie musisz tu być i nie musisz go słuchać. Sam decydujesz o sobie.
- Nie tutaj. Tutaj zawsze znajdzie się ktoś, kto jest wyżej w hierarchii.
- Wstań i przestań się bać.- Mruknęłam.- Pomożesz mi się wydostać?
- Tutaj nikt Ci nie pomoże.- Usłyszałam zachrypnięty głos. O kurwa!- Podjęłaś decyzję?
- Tak, wydostaję się stąd.
- Rozumiem, czyli chcesz, żeby on zginął. Dobrze Hope, ale dopilnuję, że ostatnie co usłyszy, to to że mogłaś go uratować, że bardziej martwiłaś się o siebie i chociaż on poprze Twoje zdanie, to będzie go to bolało. Ale Ty chyba najlepiej wiesz, jak to jest, kiedy tracisz jedyną, ważną dla ciebie osobę. Najlepiej wiesz jak wielki czuje się ból, kiedy osoba, którą kochasz ma Cię gdzieś. Co za dziwny zbieg okoliczności, Hopie...- Urwał.
- Jaki?
- Skazujesz osobę, która Cię kocha, która Ci ufa, na śmierć, a Twoim największym lękiem jest to, że skrzywdzisz innych.- Wpatrywałam się w jego twarz. Uśmiechał się i najgorsze, że miał rację. On zabije Nialla i to przeze mnie. Skrzywdzę kogoś, kogo kocham. Nie mogę dopuścić do tego, aby stała mu się krzywda. Nie wybaczę sobie tego. Harry zawsze jest o ten jeden krok do przodu. Zaplanował sobie to wszystko. Każdy szczegół, każdy najdrobniejszy element jest przez niego dokładnie dopracowany. Nie mam wyboru, muszę go chronić. Zrobię wszystko, żeby był bezpieczny. Nie mogę go stracić, nie mam nikogo innego. Zanim się obejrzałam, po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Rozglądnęłam się, przejeżdżając wzrokiem po twarzy każdej z tych istot na końcu zatrzymując się na Stylesie. Chłopak ruszył w moją stronę, zatrzymując się zaraz przede mną.- Nie chcę Cię Skrzywdzić.- Powiedział, wycierając moje łzy. Zachowuje się jak psychopata. Gada bez sensu. Nie chce mnie krzywdzić, ale to robi.- Nie zmuszaj mnie do tego.- Dopowiedział. Nie powstrzymywałam płaczu. Byłam w kropce. Niby miałam wybór, ale tak na prawdę, to wcale go nie było. Nabrałam powietrza do płuc i przytuliłam się do bruneta. Była to odpowiedź sama w sobie.- Grzeczna dziewczynka.- Wymamrotał w moje włosy, gładząc mnie po plecach. Nie miałam bladego pojęcia, czego mogę się spodziewać. Zawsze byłam świadoma, że Harry'emu w jakiś sposób na mnie zależy, ale nie pomyślałabym, że jest w stanie mnie porwać, że jest w stanie zrobić to, co zrobił. Jak to teraz będzie wyglądać? Mam udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku? Będzie mnie trzymał w tej norze? Wzięłam głęboki oddech, głośno przełykając ślinę i odsunęłam się lekko od chłopaka.
- Chcę wrócić do domu.- Szepnęłam. Byłam głodna, chciało mi się pić i koniecznie potrzebowałam prysznica. Moja bluzka była ubrudzona krwią. On nadal słyszy moje myśli? Nadal może się wkraść do mojej głowy, żeby posłuchać co się w niej kłębi? Spojrzałam na jego twarz, uśmiechał się lekko. To chyba znaczy, że tak. Ale jak go mam wyrzucić? I gdzie do cholery jest Nick, kiedy go potrzebuję?!
- Nie przeklinaj.- Upomniał mnie bez uczuciowo.- Chodź- Ruszył w nieznaną mi stronę. Wahałam się czy pójść za nim, ale lepsze to, niż zostać w tej zatęchłej dziurze. Mam nadzieję, że nie będzie mnie tu trzymał cały czas. Niall się zorientuje, że mnie nie ma. Muszę wrócić do domu. Powoli robiło się coraz jaśniej. Szliśmy przez długi korytarz, który według mnie prowadził donikąd, ale przecież to Hazz zna to miejsce, więc raczej wie, gdzie idziemy. Skupiona na swoich myślach nawet nie zauważyłam, kiedy weszliśmy do dużego pomieszczenia, w którym panował półmrok. Ściany nie były ciekawe, po prostu ciemne. Na środku stał ogromny stół. To wyglądało na jakieś zamczysko. Skąd Styles wytrzasnął zamek?- Siadaj.- Trochę irytowało mnie to, że wydawał krótkie rozkazy.
- Nie da się milej? Może "Może usiądziesz, Hope?" albo "Proszę, usiądź"? Nie jestem jakąś zabawką.- Chłopak posłał mi mordercze spojrzenie. Jego mina sama za siebie mówiła "Lepiej mnie nie prowokuj".
- Jeżeli masz z tym jakiś problem, to możemy w tej chwili wrócić do tej nory, w której dotychczas siedziałaś, dam Ci tylko suchy chleb i szklankę wody i przysięgam, że dopilnuję, żebyś siedziała tam cały czas bez możliwości ucieczki! Bez żadnego koca, bez latarki, nic! Będziesz tam gniła, rozumiesz?!- Z każdym kolejnym słowem jego głos coraz bardziej się podnosił, a jego ciało było coraz bliżej mojego. Przyparł mnie do ściany. Wbił we mnie swój zimny, nieczuły wzrok. Wiedziałam, że ma problemy z panowaniem nad sobą, ale nie wiedziałam, że aż takie. Szczerze powiedziawszy, bałam się. Po ostatnich zdarzeniach jestem pewna, że on jest zdolny dosłownie do wszystkiego. Za jego plecami zobaczyłam jakąś dziewczynę. Przyglądała się nam, ale nie odzywała. Po prostu stała bez ruchu. Harry zauważył, że skupiam się na czymś, co było za nim i szybko się odwrócił, tym samym odsuwając ode mnie. Dziewczyna była naprawdę ładna i na oko w moim wieku.- Sophie- Mruknął Styles z lekkim niezadowoleniem. To o niej rozmawiał wtedy w pokoju. Brunetka stała bez słowa wpatrując się to we mnie, to w Hazzę. Chciała coś powiedzieć, ale w ostatniej sekundzie zrezygnowała.- Siadaj już, Hope.- Nie miałam zamiaru dłużej się kłócić, bo zwyczajnie bałam się, że może się to źle skończyć. Bez słowa podeszłam do ogromnego stołu i zajęłam jedno z miejsc. Zanim się obejrzałam, zaraz obok usadowiła się Soph. Muszę się dowiedzieć o co chodzi i przy tym robić to, co karze Styles. Nie mogę w żaden sposób narazić Nialla na niebezpieczeństwo. Harry wyszedł z pomieszczenia. Zaczęłam powoli się rozglądać, aż w końcu zobaczyłam coś, co było dość interesujące. Mianowicie było to okno. Może w miarę zorientuję się gdzie jestem. Swoją drogą, jak ucieknę niezauważona i w porę zdążę zawiadomić Horana, to może wszystko będzie ok. Pomogę mu, w końcu mam moce, tak? Powoli odsunęłam się od stołu.
- Gdzie idziesz?- Zapytała dziewczyna, łapiąc mnie za rękę, abym usiadła z powrotem.
- Po prostu idę.- Wyrwałam się.
- Nie możesz! Znasz go?! Znasz tego pierdolonego chuja?! Nie uciekniesz, a samym próbowaniem tylko go zdenerwujesz.
- Czemu wy się wszyscy tak go boicie?! To tylko Styles! Harry Dupek Styles!- Wykrzyczałam, gestykulując przy tym rękoma.- Nie zabije Was! Zawsze jest ktoś wyżej w hierarchii!- Przypomniałam sobie słowa tego chłopaka. Miał rację, jestem wyżej.
- Możesz łaskawie usiąść i przestać się wydzierać! Masz jedno, jebane polecenie- słuchać się! Czy to takie trudne?!- Lockers wparował do, nazwijmy to, jadalni i zatrzymał się na samym środku, kilka metrów przede mną.
- Nie mam zamiaru! Gówno mi zrobisz! To ja rządzę tym światem!- Brunet zaśmiał się w odpowiedzi.
- Ale ja mam coś, na czym cholernie Ci zależy.
- Niall wcale nie musi Cię słuchać! Nie jest głupi i da sobie radę! Ja się stąd wynoszę!- Ominęłam go i żwawym krokiem ruszyłam w stronę drzwi. Niestety, kiedy już prawie dotknęłam klamki, on pociągnął mnie do tyłu. Oczywiście zaczęłam się wyrywać. Poddał się, puścił... Co jest?
- Możesz iść, ale najpierw Ci coś pokażę.
- Nigdzie z Tobą nie idę!
- Ależ nie musisz.- Powiedział z udawaną uprzejmością i pstryknął palcami. Co on ma z tym pstrykaniem? Wszystko na pstryknięcie? Zanim się obejrzałam drzwi od sali gwałtownie się otworzyły, a do środka weszło dwóch facetów, którzy trzymali za ramiona trzeciego. Jego nogi bezwładnie wlokły się po podłodze, głowa była spuszczona w dół. Był wycieńczony, a najgorsze, że miał tą blond czuprynkę.
- Niall!
---------------------------------------------------
No to ja przechodzę do tych ważnych spraw, ale najpierw dziękuję, że spełniliście prośbę i to czytacie :)
Po pierwsze: Nie wiem jak mam Wam dziękować za te komentarze pod ostatnim rozdziałem! Jak to czytałam i widziałam tyle osób, to aż... Awww! Dla mnie jest to dowodem, że czytacie i że jesteście. No po prostu dziękuję i nie wiem co mogłabym zrobić, żeby się Wam odwdzięczyć. Nawet nie wiecie jak bardzo chciałabym Was przytulić!
Po drugie: Już w grudniu, a dokładnie 23 grudnia, minie rok odkąd piszę i chciałabym to jakoś uczcić. Znając mnie, to zapewne coś wymyślę, ale może macie pomysł? Jakiś konkursik? A może chcielibyście dostać ode mnie list? Hm?
Po trzecie: Obecnie rozpoczęłam przeprowadzkę. Czeka mnie remont i nowe miejsce, więc możliwe, że nie będę miała internetu, co wiąże się z brakiem rozdziału, ale o tym Was jeszcze poinformuję :)
Po czwarte: Zapewne zauważyliście tego gifa XD Przedstawia on Sophie, jakby ktoś nie załapał. Teraz mam ważne pytanie- Chcecie, żeby na końcu rozdziału pojawiał się gif? Ogółem, czy chcecie gify?
Tak więc to tyle i ponownie proszę o komentarze :D 1 kom = +1 do weny XD