~ Epilog i podziękowania
Jasne światło zaczęło drażnić moje oczy, sprawiając, że w końcu je otworzyłam. Biała sala niemal mnie oślepiała. Minęło kilka sekund, zanim zdążyłam się przyzwyczaić. Na parapecie siedział Nick, patrząc w skupieniu na coś lub kogoś za oknem.
Kogoś, na pewno kogoś.
Westchnęłam, podnosząc się do pozycji siedzącej. Doskonale rozpoznawałam swój pokój w psychiatryku. Ściana przede mną zapełniona była przeróżnymi szkicami. Przedstawiały one głównie mnie i różne sytuacje z mojego życia. Teraz miały one sens i sprawiały, że wiedziałam co robić. Wszystko stało się jasne.
Siostra Harry'ego żyje, moi rodzice wkrótce umrą, a ja będę mogła żyć z Niallem. Tylko kilka miesięcy, trochę zmartwień i walki.
Chwyciłam kartkę i ołówek i zaczęłam powoli stawiać kolejne kreski. Zajęło to dosłownie kilka minut, a ja wstałam ze szpitalnego łóżka, podeszłam do biurka i odłożyłam na nie rysunek, a bardziej napis: "Na świecie są rzeczy, o których nawet nie śnicie. A osoby, które mają zaszczyt je widzieć zamykacie w psychiatryku. Z naszego punktu widzenia, to WY jesteście wariatami!". Uśmiechnęłam się i zaczełam zrywać wszystkie swoje rysunki ze ścian oraz pakować je do teczki.
- Wychodzimy, Nick- mruknęłam.
- Nareszcie zmądrzałaś, kochanie.
Chłopak stanął za mną i zaczął bawić się moimi włosami. Kątem oka dostrzegłam miny pielęgniarek zza szyby, przez którą zazwyczaj mnie obserwowano. Nie mogły zobaczyć Nicka, ale jedynie lewitujace włosy.
- Wszystko będzie dobrze, Hope. Zaczniemy od nowa, nikt nas nie znajdzie.
- Przecież wiem, Nick. Wszystko wiem, już teraz wiem.
- Dobrze, że teraz cię na to wzięło. Tutaj nie jesteśmy już bezpieczni.
- Jesteśmy- zaprzeczyłam, uśmiechając się pod nosem.
On nie wiedział nic. To ja znałam przyszłość i tylko ja mogłam na nią wpływać, ale mimo wszystko podobała mi się taka, jaka była. Nie chciałam nic zmieniać.
- Wiedzą, że tu jesteśmy, popatrz- podszedł ze mną do okna, gdzie stał jakiś facet. Wbijał wzrok w moją osobę, a na głowie miał kaptur od bluzy, w której chował ręce.
Uśmiechnęłam się mimowolnie. Chciałam już tam zejść, wyjść i być w domu mojej babci, chciałam wrócić do zamku, porozmawiać ze swoim wujkiem oraz sprowadzić Nicole z powrotem do świata zmiennokształtnych, gdzie było jej miejsce.
- No to wychodzimy!
Nick gwaltownie się obrócił i ruchem ręki wyważył drzwi. Każdy ten moment napawał mnie spokojem. Takie było moje przeznaczenie i moja historia. Uporałam się z ochroną oraz pielęgniarkami i biegiem ruszyłam do wyjścia głównego. Mijałam ludzi, którzy nie zwracali na mnie uwagi, czułam wiatr we włosach, widziałam rozświetlone spojrzenie Nicka oraz jego radość, że wyszliśmy. Zwolniłam, wychodząc z budynku. Rozgladałam się za zakapturzonym mężczyzną, którego widziałam z okna. Stał na placu, bez ruchu, patrzył na nas.
- Chodź- Nick pociągnął mnie za rękę.
- Czekaj.
Wyrwałam mu się, niemal biegnąc do postaci. Wiedziałam, kto to był i kto towarzyszył mi od początku, troszczył się o moje dobro. W śnie to mnie przerażało, ale teraz stało się jasne.
- No, no, no... Nick, kogo ty tu masz?- zaczął, ale nie mógł kontynuować, bo rzuciłam mu się w ramiona.
Mężczyzna był kompletnie zdezorientowany, jednak szybko odwzajemnił mój uścisk. Sięgnęłam do jego kaptura, zrzucajac mu go.
Moim oczom ukazały się kręcone włosy.
- Hope- mruknął, zdezorientowany.
- Jedźmy do domu, czas zacząć rewolucję.
Historia wielu ludzi jest już z góry zapisana. Wierzymy, że nie mamy wpływu na niektóre zdarzenia. Ja od zawsze byłam wyjątkowa i również w tym przypadku odbiegałam od reszty. Może byłam głupia, naiwna, niezdecydowana i rozkojarzona, ale to ja piszę swoją historię, ja decyduję o zdarzeniach i ja je mogę zmienić. Historia ludzi jest zapisana, ja swoją narysowałam i teraz dostarczę kartki Avanowi, aby mógł zapełnić puste ściany w pokoju, w którym zginą moi rodzice.
~~~~~~~~~~~~~~~
Cóż... Wielu z Was może nie zrozumieć, czuć się rozczarowanym, niespełnionym, ale właśnie tak miało być. Nie chciałam kończyć tej książki przesłodzonym epilogiem o idealnym życiu Nialla i Hope. Chcę w swoich opowiadaniach przekazywać jakąś treść. Cała historia, jaka została tutaj opisana, była jedynie snem, przyszłością, która dopiero nadejdzie. Teraz wszystko może ulec zmianie. Hope była wyjątkowa, dlatego mogła poznać swoją przyszłość, ale to nie znaczy, że my nie mamy na nią wpływu. Jesteśmy słabi, niezdecydowani, naiwni... jesteśmy śmiertelnikami, ale to nie znaczy, że nie możemy o niczym decydować. Co by było, gdyby Hope uciekła z zamku, co by było, gdyby udało jej się zabić, co by było, gdyby Hope wybrała Harry'ego, co by było, gdyby zdecydowała się zabić Avana, co by było, gdyby postanowiła szybciej porozmawiać z rodzicami? W życiu mamy wybory i, chociaż nie zdajemy sobie z tego sprawy, mają one wpływ na naszą przyszłość. Nie bójmy się ryzykować, nie wybierajmy zawsze tej bezpiecznej opcji, nie wmawiajmy sobie, że to i tak nie ma znaczenia, bo zawsze ma.
Pozostawiłam wiele niewyjaśnionych wątków, niedosyt, chęć kontynuowania, ale na pewno nie stworzę drugiej części. Hope nie umarła wraz z tą historią, Hope jest w każdym z nas i jest tą rozkojarzoną, zagubioną i niezdecydowaną.
Dziękuję każdemu, kto dotrwał do końca, był ze mną od początku, przetrwał długą przerwę i coś zrozumiał. Dziękuję za każde miłe słowo i każdą krytykę.
To koniec i żegnamy się z Hope, ale witamy Scarlett! Zdecydowana, twarda i pyskata. W jej świecie śmierć czai się na każdym kroku, a największym zagrożeniem są ludzie. Epidemic!
WOW...
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się takiego zakończenia. Rzadko mi się to zdarza ale naprawdę nie wiem co powiedzieć.
Twoje ff jest niesamowite... nie umiem się wysłowić...
Cieszę się, że zakończenie jest takie, a nie inne. Szkoda, że to już koniec historii Hope i Nialla.
No to chyba skończyłam...
do ... następnego już nie będzie...
... ale ja mogłabym czytać dalej...
No to papa.
Nie wiem ci napisać.
OdpowiedzUsuńTO BYŁO SNEM?
Nie ja walę....
Ona dostarczy kartki Avanowi i ona o wszystkim wie?
Nie wieże. Nie wiem czy do końca jestem zadowolona z zakończenia, ale cieszę się, że JEDNAK będzie z Niallem. Szkoda, że wszystko okazało się snem czy wobrażeniem.i to chyba tyle... BYŁABYM MEGA SZCZĘŚLIWA NA 2 CZĘŚĆ.
Papa