63. Just us
~Harry~
Nie wiem, jak długo siedziałem na brudnej ziemi. Poddani patrzyli na moją bezsilność, a ja sam czułem się słaby i upokorzony. Chciałem ją chronić. Może nie byłem w tym dobry, bo częściej ją raniłem, niż doprowadzałem do śmiechu, ale starałem się. Moja głupota i zawziętość doprowadziły do tej sytuacji. Tak naprawdę, gdybym powiedział jej całą prawdę, nie poszłaby z nim. Zapierałem się, że dla wszystkich będzie lepiej, kiedy będzie żyła w błogiej nieświadomości. Nie potrafiłem pojąć, że przytłacza ją jej niewiedza.
Stała się pierwszą osobą, na której mi zależało od śmierci rodziców i siostry. Byłem bezduszny, aby ukryć swoją słabość. Zakochałem się w Hope, ale musiałem zrozumieć, że jej serce należy do Nialla. Miał niewyobrażalne szczęście.
A Avan?
Teraz stanie się to, czego tak bardzo się obawiałem. Ona tam nie pasuje. To nie jest jej świat, to nie jest jej życie. Jej miejsce jest u zmiennokształtnych, przy boku Nialla.
- Harry...
Ktoś ukucnął tuż obok mnie. Było ciemno, wszyscy się rozeszli, a ja siedziałem na piachu obok kałuży krwi, którą stracił Horan.
On potrafił się poświęcić, a ja byłem tchórzem.
- Harry, chodź do zamku- mruknął, kładąc dłoń na moim ramieniu.- Nic nie zrobimy. To nie jest niczyja wina. Jeśli będzie chciała, to wróci, zobaczysz.
- Nie rozumiesz, Louis! Ona nas znienawidzi i nawet nie pomyśli o powrocie! A nawet jeśli, to Avan jej nie wypuści. Skoro już ją dostał, nie pozwoli, aby zniknęła po raz kolejny.
- Ona należy do nich, może tam się poczuje szczęśliwa- kontynuował.
- Nie, do cholery! My jesteśmy jej rodziną! Ona należy do nas, nie do nich!
Wstałem gwałtownie. Byłem zły sam na siebie, bo przegrałem walkę o Hope. Najgorsze, że nie zrobiłem wszystkiego, co mogłem.
- To tutaj są jej przyjaciele- wymamrotałem przez łzy, patrząc prosto w oczy Louisa.- Jej historia, to nasza historia. Jej szczęście, to nasze szczęście. Byłaby szczęśliwsza z nami. Wiem, że jeżeli on jej powie, to Hope się załamie. Jest krucha. Zbyt wiele już przeżyła. Avan nie zatrzyma Nialla, co więcej, zabroni im się spotykać. Wiesz to, więc, kurwa, nie mów, że ona będzie tam szczęśliwa!
~Hope~
Avan zaczął mnie przerażać. Bałam się tego, że nie znam jego zamiarów. Zdążyłam się jedynie zorientować, że odbiegają one od tych, których się spodziewałam. Byłam gotowa na wszystko, ale nie na szczere rozmowy... z nim.
Umięśnione ramiona oplotły moje ciało, zamykając nas w szczelnym uścisku. Bałam się go odwzajemnić, ale, niewiedzieć czemu, zrobiłam to.
- To jak, jesteś głodna?
Mężczyzna odsunął się ode mnie, a na jego usta wkradł się uśmiech, który sprawił, że wyglądał zupełnie inaczej niż zazwyczaj. Kojarzyłam Avana z ponurym demonem o zerowym poczuciu humoru i chęci ogólnego mordu, a on był dla mnie... miły.
- Chcę iść do Nialla.
- Przecież nic mu nie jest- wywrócił oczami, ale nagle jaby się opamiętał.- Nie ufasz mi.
- Dlaczego miałabym ci ufać? Nie dałeś mi ku temu powodow, ale upewnileś mnie, że nie zawsze mówisz prawdę.
- Fakt, w większości kłamię- wzruszył ramionami.
Ktoś podmienił mi Avana.
- Wiem, że jesteś głodna, słyszę, jak ci burczy w brzuchu.
- Chcę iść do Nialla.
Postanowiłam upierać się przy swoim, aby Avan nie sądził, że mu uległam. Nie było takiej możliwości. Chce zdobyć moje zaufanie, ale ja nie dam się omamić. Jestem już na dnie, ale jeszcze niżej nie upadnę.
- Masz zamiar przy nim spać?- prychnął.
- Może. Nie zostawię go samego na całą noc.
- Masz charakter.
Widziałam, jak Avan mruczy coś jeszcze pod nosem. Chwycił moją dłoń, ciągnąc mnie na korytarz. Nie byłam pewna, czy powinnam zacząć się szarpać. Przypuszczałam, że idziemy do Nialla, a kiedy moje przypuszczenia stały się słuszne, znacznie przyspieszyłam kroku. Wpadłam do pomieszczenia, w którym spał blondyn. Nadal leżał w tym samym miejscu, w którym go zostawiłam i nie wydawał się być w niebezpieczeństwie.
- Widzisz, cały i zdrowy. Teraz idziemy coś zjeść.
- Posiedzę z nim- wymamrotałam, ruszając w kierunku łóżka.
Nie zdążyłam zrobić kroku, a zostałam zatrzymana przez mocny uścisk na nadgarstku. Spojrzałam na szatyna. Wiedziałam, że prędzej czy później coś takiego będzie miało miejsce. Twarz mężczyzny nie wyrażała zbyt wielu emocji, ale nie była też całkowicie ich pozbawiona.
Zmienił się, odkąd tu jestem.
- Wiem, że go kochasz, Hope, ale daj mu odpocząć- jęknął.- My pójdziemy coś zjeść, a któryś z moich ludzi przeniesie Nialla do twojego pokoju.
- Dlaczego?- zmarszczyłam brwi.
- Powiedziałaś, że nie zostawisz go samego na całą noc.
Nigdy w życiu nie czułam się tak bardzo zdezorientowana, jak w tamtej chwili. Chciało mi się śmiać, ale ten śmiech był spowodowany paniką, jaka towarzyszyła mi przy każdym podejrzanym geście Avana. Dodatkowo do moich oczu napływały łzy i nie wiedziałam dokładnie dlaczego. Nie działa mi się żadna krzywda, ale to było chyba gorsze, niż gdyby Avan miał mnie zabić. Czułam się pomiatana. Nie miałam niczego, co byłoby fundamentem mojej opini o tym mężczyźnie, a to mnie przygniatało. Nienawidziłam go, ale był miły. Nie mogłam go polubić, bo zrobił zbyt wiele złych rzeczy. Nie mógł być mi obojętny, bo za bardzo namieszał w moim życiu. Emocje rozrywały mnie od środka, a to nie było przyjemne.
- Czego chcesz?! Przestań zachowywać się tak irracjonanie!- krzyknęlam, a po moich policzkach spłynęły łzy.- Co z tobą, do kurwy?!
- Nie przeklinaj, Hope- mruknął spokojnie.
- No, kurwa, nie! No nie! Nie mów mi, co mam robić! Jesteś jakiś popierdolony! Po prostu powiedz, czego chcesz!
- Chcę, żebyś przestała przeklinać i poszła coś zjeść. Mało jesz, a to nie jest dobre dla twojego organizmu.
- Nie wierzę- prychnęłam.- Nie wierzę!
- Jak często przechodzisz załamania nerwowe?- zmarszczył brwi.
- Ty tak na serio?!
- Już ci powiedziałem, Hope. Wierzysz w same kłamstwa i nie wiesz o mnie tego, co powinnaś. Opowiem ci wszystko jutro. Teraz powinnaś odpocząć, bo stres również szkodzi zdrowiu.
- Ty mi szkodzisz- warknęłam.
Większość emocji mnie opuściła, dlatego mogłam się uspokoić. Rozmasowałam skronie, zbierając myśli.
- Już dobrze?
Dłoń Avana uniosła mój podbródek, zmuszając mnie, abym na niego spojrzała. To był dziwny gest z jego strony, ale musiałam przyjąć do wiadomości, że świat naprawdę zwariował. Miałam ochotę zrobić mu krzywdę, sprawić, aby choć trochę pocierpiał, a on w tym czasie mówił mi o jedzeniu i zdrowiu.
Tutaj jest gorzej niż w psychiatryku.
Odsunęłam się od Avana, uwalniając swoją twarz z delikatnego uścisku. Kurwa, delikatnego, on był delikatny!
Zwariuję, naprawdę zwariuję.
Mężczyzna spojrzał na mnie, wzdychając. Chciałam wiedzieć, o czym myślał, aby w końcu nie być cały czas okłamywana. Szatyn wyciągnął dłoń w moim kierunku, jednak ja nawet nie drgnęłam. Atmosfera w ciągu tych kilku minut diametrialnie się zmieniła, a mnie udało się zbudować pewien dystans. Był on mały i ledwie zauważalny, ale był, a to podnosiło mnie na duchu. Spojrzałam na wyciągniętą w moją stronę dłoń i bezceremonialnie odwróciłam się na pięcie, ruszając do Nialla. Usiadłam obok jego ciała, odgarniając blond grzywkę, która sięgała oczu.
- Też zachowujesz się irracjonalnie- mruknął za moimi plecami.- Najpierw byłaś waleczna, potem zagubiona, a teraz postanowiłaś się zbuntować, ale nadal czujesz się niepewnie.
Nie odpowiedziałam, chociaż dokładnie wysłuchałam każdego jego słowa. Nie mogłam twierdzić, że się mylił, ale nie mogłam też wytłumaczyć swojego zachowania. Zawsze byłam zmienna, co irytowało innych i mnie samą, ale nigdy nie potrafiłam tego pojąć.
- Demony są irracjonalne. Danerwujesz mnie, ale przez to mam ochotę spędzać z tobą więcej czasu. Krzyczysz, ale dopiero wtedy czuję, że naprawdę rozmawiamy. Płaczesz, ale ja wiem, że wszystko jest w porządku.
- Zawsze tak miałeś?- zapytalam, nie odwracając się w jego stronę.
- Od dziecka.
Westchnęłam.
- Myślę, że chcesz poznać prawdę i wiem, że to najlepsza pora. Chodź, zjesz coś, a ja wszystko ci opowiem.
- Bedziesz kłamał- prychnęłam.
- Chciałbym, ale to nieodpowiednia chwila.
Siedziałam bez ruchu, patrząc ślepo w twarz Nialla. Wmawiałam sobie, że będzie kłamał, jednak czułam, że tego nie zrobi. Pochyliłam się na Horanem i pocałowałam go w czoło. Jego ciało było ciepłe, co polepszało mi humor, bo świadczyło o tym, że żyje. Ostatni raz przeczesałam jego włosy palcami i wstałam, gotowa na prawdę.
- Przecież nie idziemy na ścięcie- prychnął Avan.- Nie musisz się żegnać.
- Przeniosą go do mojego pokoju?- zignorowałam wcześniejsze słowa szatyna.
- Jeśli tylko chcesz, każ im to zrobić.
- Ja?- spojrzałam na niego idiotycznie.
- Ty. Idziemy jeść i rozmawiać.
Kiwnęłam jedynie głową, próbując przyswoić wiadomość, że Avan pozwala mi zarządzać jego podwładnymi. Razem z mężczyzną wyszliśmy na korytarz, przez który maszerował wysoki chłopak. Zatrzymał się przed nami i ukłonił lekko w stronę Avana, a potem również w moją. Jego oczy spotkały moje. Przerażał mnie ten jasny odcień tęczówek, był taki nienaturalny. Chłopak chciał odejść, ale Avan go zatrzymał i spojrzał na mnie wymownie. Młody brunet zrobił to samo, a jego wzrok przeszywał mnie na wylot.
- Wiesz, że nie powinieneś na nią patrzeć?- warknął.
- Przepraszam, panie.
Zdążyłam się zorientować, że tutaj panują inne zasady. Avan wzbudzał u wszystkich szacunek. Nikt nie ośmielił się mu sprzeciwić, bo to zapewne skutkowałoby śmiercią. Poczułam na sobie spojrzenie szatyna. Oczekiwał, że wydam rozkaz, ale to nie byli moi poddani, ja nawet nie chciałam tego robić.
- Przenieście Horana do sypialni Hope- warknął.- Jeżeli coś mu się stanie, to ty pierwszy za to zapłacisz. Nie chcę widzieć nawet zadrapania na jego ciele, zrozumiano?!
Chłopak kiwnął głową, zasalutował, podziękował i odszedł. Avan był dla mnie miły, a na poddanych się wyżywał. Jakbym miała do czynienia z dwoma zupełnie innymi osobami. Zbudował sobie niesamowity autorytet i niekoniecznie dobrą opinię. Może był spostrzegany jako zły, ale chociaż w ogóle był spostrzegany. Powoli szliśmy krętymi korytarzami. Nie potrafiłam się do nich przyzwyczaić. Były zbyt ciemne i zbyt puste. Powinnam dziękować, że moja sypialnia została jakkolwiek urządzona, bo nie wytrzymałabym w takich warunkach. Usłyszałam czyjąś rozmowę. Dobiegała z daleka, ale była niesione przez echo. Miałam wrażenie, że znam te głosy, choć nie potrafiłam przypasować ich do konkretnych osób. Spojrzałam kątem oka na Avana, który uśmiechał się głupio. Poczułam się niepewnie i miałam ochotę uciec. Czułam, że zaraz wydarzy się coś, co nigdy nie powinno mieć miejsca. Najgorsze, że moje przeczucia się sprawdzały. Szatyn zatrzymał się, a ja wraz z nim. Staliśmy przed dużymi drzwiami, zza których dochodziła rozmowa. Dla mnie była to kłótnia, ale wolałam uznać to za rozmowę. Avan pchnął, przepuszczając mnie przodem. Pierwsze, co dostrzegłam, to ogromny stół i jedynie kilka krzeseł, które zajęte były przez jakieś osoby. Dwie z nich zwrócone były do mnie plecami, a trzecia to Nick. Spojrzał na mnie zeszklonymi oczami, jakby chciał za wszystko przeprosić. Myślałam, że jest po stronie Harry'ego, a tymczasem on ciągle zmieniał front.
- Nick?- zdziwiłam się.
Avan miał mi to wszystko wytłumaczyć, a ja widzę Nicka. To jeszcze bardziej mnie dezorientowało. Jednak rozwiązanie zagadki musiało kryć się w dwóch pozostałych osobach. Widziałam, jak ich mięśnie napinają się, kiedy tylko zdołałam cokolwiek powiedzieć. Oboje wstali równocześnie i odwrócili się w moją stronę. Wbiłam spojrzenie w kobietę o lekkich rysach twarzy. Jej kasztanowe włosy powoli siwiały, a na twarzy pojawiły się zmarszczki. Kilka sekunda zajęło mi zrozumienie, co tu się dzieje. Poczułam się zmiażdżona. Wszystko mnie przygniatało, a ja stawałam się coraz mniejsza. Nie potrafiłam zapanować nad trzęsącym się ciałem. Chciałam uciekać, ale moje stopy jakby zrosły się z podłogą, nie mogłam się ruszyć. Mężczyzna był bardzo podobny do Avana. Miał mocne rysy twarzy i charakterystyczne, jasnoniebieskie oczy. Lekki zarost pokrywał jego szczękę. Był starszy od Avana o kilka lat, na pewno. Szybko zaczęłam łączyć ze sobą wątki, chociaż przychodziło mi to z ogromną trudnością. Nie potrafiłam pozbierać myśli.
- Witaj, bracie!
Avan rozłożył szeroko ramiona. Brzmiał sarkastycznie i uśmiechał się sztucznie. Poczułam, że moje nogi słabną, a po chwili upadłam, zwijając się na podłodze. Tylko Nick do mnie podbiegł.
To nie mogą być moi rodzice.
To nie może być prawda.
Takkkk!!!!!!!!!!! To się nazywa rozdział! Końcówka jest po prostu świetna najlepsza!!! Avan zachowuję się jeszcze dziwniej. Rodzice? Czy on ją chce doprowadzić o paranoi? Przecież się od nich wydostała! Wysłali ją o psychiatryka a ona się o nich uwolniła! Nie jestem pewna czy mężzcyznaz którym witał się Avan to jest tata Hope czy może po prostu tam był a rodzice są przy stole czy gdzieś. Ale nie jestem pewna. Jak to jest jej tata to jest demonem! No to mnie wbiłaś w podłogę xD. Jedyne czego mi tu brakowało to PRZEBUDZENIE NIALLA. Oni muszą być razem on ją kocha ona kocha jego a Harry niech sobie znajdzie w końcu jakąś dzieczynę. Szkoda że nie napisałaś notki ale mogło to wynikać z braku czasu. Podziwiam cię dodałaś rozdział tak szybko i jeszcze prowadzisz Madness. Brak mi słów i te rozdziały są świetne. Masz talent czekam na następny rozdział. Mam nadzieje że pojawi się szybko chociaż rozumiem że masz szkołę więc nie naciskam. Pozdrawiam trzymaj się mocno. :) ;)
OdpowiedzUsuńNo po prostu nie wierzę ...
OdpowiedzUsuńCzy on myśli, że po doprowadzając jej rodziców, od których się uwolnila, sprawi, że będzie dobrze? Przecież jej udało się od nich uciec a teraz jak gdyby nigdy nic pojawiają się i okazuje się, że jej ojciec jest demonem. Ciekawe kim w takim razie jest matka ...
Avan mnie rozwala. Nie potrafię rozszyfrować jego zachowania. Chociaż może chodzi tu właśnie o to, że tak na prawdę jest jej wujkiem? Nie wiem ...
Zastanawia mnie jedno ... Może kojarzysz - taki chłopak o imieniu na N ?
DLACZEGO NIALL SIĘ JESZCZE NIE OBUDZIŁ?
Ja rozumiem, że teraz były ważne inne sprawy, no ale proszę Cię - ile my jeszcze mamy czekać? ;-;
Czekam na nn w którym się obudzi mam nadzieje ;)
Ściskam mocno ;*
~ Alex ♡_♡
WOW...
OdpowiedzUsuńNie wiem co napisać. Rozdział świetny, jak każdy. Powiedź mi tylko jedną rzecz DLACZEGO NIALL SIĘ NIE OBUDZIŁ!? Czy ty chcesz nam powiedzieć, że Avan jest jej wujkiem? Dobra co ja będę się rozpisywać. Czekam na następny.