64. The end
Nick mówił coś do mnie, ale nie potrafiłam przyswoić żadnego
słowa. Minęły niespełna dwie minuty, a ja nabrałam niezrozumiałej siły, która
zmusiła mnie do wstania. Mój wzrok natychmiast utkwił w parze dorosłych, którym
towarzyszył Avan. Nie wierzyłam, że to moi rodzice. Tak naprawdę, to nie
pamiętałam dokładnie ich twarzy. Po tylu latach zapomniałam szczegółów, ale
byłam pewna, że dałabym radę ich rozpoznać. Jednak kiedy stanęłam twarzą w
twarz z ludźmi, którzy ich przypominali, nie chciałam uwierzyć, że to oni.
Uciekłam, aby nigdy więcej ich nie spotkać. Poza tym to nie miało sensu. Moi
rodzice nie mieli pojęcia o tym świecie, a ci ludzie są krewnymi Avana.
- To oni, prawda?- szepnęłam, patrząc w oczy Nicka.
Nie mógł kłamać. Na pewno nie teraz, kiedy dzieje się to
wszystko. On musi mnie wspierać.
- Hope...- westchnął.
- Czyli to prawda?
W odpowiedzi dostałam jedynie lekkie skinięcie głową.
Traciłam grunt pod stopami. Nagle całe moje życie legło w gruzach. Cały czas
żyłam w kłamstwie. Rodzice upierali się, że jestem wariatką! Zrobili ze mnie
świra i zamknęli w psychiatryku, a tak naprawdę o wszystkim wiedzieli! Zmusili
mnie do spędzenia dzieciństwa wśród czubków. To wszystko odbijało się na mojej
psychice. Prowadziłam codzienną walkę sama ze sobą. Uważałam się za ostatnie
przekleństwo, kiedy to nie była prawda.
Znienawidziłam ich jeszcze bardziej, niż robiłam to do tej
pory. Dla mnie byli skończeni.
- Mała...
- Wiedziałeś?- przerwałam mu.
- Tak, to znaczy nie- potrząsnął głową.- Wiedziałem,
przecież to mój brat- westchnął.
Nie słuchałam go. Chciałam poznać prawdę, ale na pewno nie
teraz. Teraz potrzebowałam jedynie chwili odpoczynku. Potrzebowałam Nialla. Z tą
myślą zwyczajnie ruszyłam dalej. Nie uszłam nawet metra, a zostałam pociągnięta
za nadgarstek.
- Nie idę tam!- krzyknęłam, chcąc pozbyć się choć odrobiny
moich emocji.
- Nie każe ci- wymamrotał.- Ale tędy do Nialla nie
dojdziesz. Zaprowadzę cię.
Stałam twarzą w twarz z Nickiem i chyba pierwszy raz w życiu
zastanawiałam się, czy aby na pewno mogę mu zaufać. Czułam, że chce mnie
oszukać, ale nigdy tego nie robił.
- Chyba żartujesz, Hope- jęknął.
Przybliżył się do mnie i chwycił moją twarz w dłonie, zmuszając
mnie do patrzenia na niego.
- Jesteś moją małą Hopie, którą opiekowałem się od
dzieciaka, nie potrafiłbym cię oszukiwać. Może ostatnimi czasy nadużyłem
twojego zaufania, ale uwierz, że ja sam nie byłem pewny, gdzie powinien być i
jakie decyzje podjąć. Trochę się pogubilem, ale nigdy nie będę cię oszukiwał.
Przyciągnął mnie do siebie, zamykając w szczelnym uścisku.
Chciałam w to wierzyć. Zignorowałam fakt, że słyszał moje myśl, bo ostatnio
przestałam nad nimi panować.
- Nie powiedziałeś mi, że jesteś moim wujkiem- wytknęłam mu.
- Tylko formalnie. Zawsze będę dla ciebie najlepszym
przyjacielem, a nie jakimś wujkiem. To brzmi staro.
Gdyby okoliczności były inne, zapewne bym się zaśmiała, ale
teraz nie byłam w tak dobrym humorze. Uśmiechnęłam się jedynie pod nosem.
Wierzyłam mu.
Pierwszy raz od dłuższego czasu uwierzyłam w coś tak mocno.
Odsunęłam się od szatyna po kilku minutach, a ten zaczął prowadzić przez
korytarze. Nie odzywał się, ale nie oczekiwałam tego. Dopiero po chwili marszu
zaczęłam rozpoznawać korytarze, aż ostatecznie dotarłam przed swój pokój. Zanim
zdążyłam się odezwać, Nick się uśmiechnął i zniknął. Chwyciłam klamkę,
naciskając ją lekko. Drzwi łatwo ustąpiły, a ja mogłam wejść do środka. Moje
buty zatapiały się w miękkim dywanie, kiedy zamykałam drzwi za sobą. Nagle
poczułam mocny uścisk, który wywołał mój pisk. Niemiłosiernie się
przestraszyłam, ale zapach zdradzał mi, kim jest mój napastnik. Łzy samowolnie
upuściły moje oczy.
- Hope- wychrypiał, uszczelniając uścisk.- Hope- powtórzył,
jakby nie wierzył.- Nie wiem, czy żyję, czy umarłem.
Jego głos zdradzał, że płakał. Trzymał się mnie kurczowo,
jakby nie wierząc, że stoję przed nim. Z niewielką trudnością odwróciłam się
przodem do niego, pozwalając, aby przycisnął twarz do mojej szyi. Czułam cieple
krople na skórze.
- Boję się- wyszeptał.
Nie potrafiłam wyobrazić sobie, co musiał czuć. Ostatnie, co
pamiętał, to zapewne moment swojej śmierci, a obudził się sam, w obcym miejscu,
bez żadnej pewności, czy żyje, czy trafił do świata po śmierci.
- Myślałem, że tutaj będzie inaczej, sądziłem, że cię tu nie
zobaczę. Ty też umarłaś? Zabił cię?- histeryzował, ledwo dukając poszczególne
słowa.
Wplotłam palce w jego włosy.
- Żyjemy, oboje- zapewniłam.- Jesteśmy w zamku Avana, w moim
pokoju. Wszystko jest w porządku, Niall. Chodź, powinieneś się położyć.
Chciałam nas poprowadzić na łóżko, ale Horan mi to
uniemożliwił, nie chcąc ruszyć się z miejsca.
- Nie zostawiaj mnie teraz- szepnął, a jego ramiona jeszcze
mocniej oplotły moje ciało, ograniczając mi dostęp do tlenu.
- Nie zostawię. Przecież tu jestem.
- Powiedziałem, że cię kocham i poczułem kilko-sekundowy
ból, a potem...
- Nie myśl o tym, dobrze?
Pozwoliłam mu na przytulanie się do mnie i w tym czasie
spokojnie bawiłam się jego włosami. Opanowałam również łzy, które u mnie
wywołał. Gdzieś z tyłu głowy siedziała mi myśl, że się nie obudzi, dlatego
poczułam niesamowitą ulgę, mogąc znów z nim porozmawiać. Może chciałam, aby od
razu zachowywał się jak dawniej, ale, cholera, przecież on umarł. Mijały
kolejne minuty, a Niall powoli się uspokajał. Ostatecznie odsunął się ode mnie,
rozglądając dookoła. Jego oczy były zaczerwienione, a policzki mokre.
Zapomniałam o swoich rodzicach, teraz chciałam pokazać, że wszystko jest w
porządku. Nie chciałam go dodatkowo martwić.
- Jesteśmy u Avana?- wymamrotał.- Pozwolił mi tutaj być?
Dlaczego nie umarłem?
- To długa historia. Powinieneś teraz odpocząć- popchnęłam
go w stronę łóżka, na które upadł.
Był słaby i niezbyt pewnie stał na własnych nogach, dlatego
powalenie go okazało się banalnie proste. Mimo wszystko skądś znalazł siłę, aby
ponownie wstać.
- Nie! To wszystko jest takie...- uciął.
- Wiem.
- Nic nie rozumiem.
- Uwierz, że ja też.
Przytuliłam się do chłopaka, co natychmiast odwzajemnił.
Wiedziałam, że powinnam mu wszystko opowiedzieć, ale miałam wrażenie, że to nie
pomoże w jego wyzdrowieniu. Niall nie powinien się stresować. Ponownie
poprosiłam, aby się położył, co zrobił dopiero po chwili dyskusji. Ostatecznie
obiecałam położyć się obok niego i opowiedzieć wszystko spokojnie i powoli, aby
mógł zrozumieć. Jego zagubione spojrzenie było równocześnie bardzo zabawne, ale
też niepokojące. Na szczęście wiedziałam, że uspokaja się, kiedy tylko łapie
kontakt wzrokowy ze mną. Opowiedziałam mu wszystko od początku do końca, nie
omijając niczego. Chciałam być z nim w stu procentach szczera. Zawahałam się
dopiero na końcu, nie wiedząc, czy powinnam powiedzieć mu o rodzicach.
Ostatecznie to zrobiłam, czego od razu pożałowałam, bo ten zerwał się z łóżka i
zachwiał, ledwo utrzymując równowagę.
- Niall- pisnęłam.- Kładź się!
- Są tutaj?!
- Niall!- krzyknęłam, licząc, że mnie posłucha, ale nic na
to nie wskazywało.
- Przysięgam, że ich zabiję, Hope, rozumiesz? Zabiję...
Jego spojrzenie znacznie pociemniało, a oddech przyspieszył.
To był jeden z tych momentów, w których tracił nad sobą kontrolę. Nie potrafił
opanować gniewu, a już od dłuższego czasu nie jadł tych cholernych tabletek.
Był osłabiony, jeszcze całkowicie się nie zregenerował, ale to nie
powstrzymywało go przed pobiegnięciem przed siebie, aby ich znaleźć.
- Niall, jesteś zdenerwowany, uspokój się- powiedziałam
łagodnie.
- Wiedziałem, że Avan to chuj, ale najwyraźniej ma to
rodzinne! Nie rozumiesz, Hope! Musiałem patrzeć, jak całe życie cierpisz, bo ta
suka i ten sukinsyn postanowili się ciebie wyprzeć!
- Nawet nie wiemy, dlaczego to zrobili. Może tak miało być,
hm?
Podeszłam do niego, chcąc go trochę uspokoić. Bałam się, że
może mu się coś stać, kiedy będzie tak wymachiwał rękoma. Co gorsza mógł zrobić
krzywdę nie tylko sobie. Wiedziałam, że Niall już zabijał i nie chciałam, aby
znowu to robił.
- Stało się, ale dzięki temu jestem tutaj, gdzie jestem i
jestem, jaka jestem.
- Spójrz tylko! Jesteś zamknięta w jakimś pokoju u jakiegoś
popierdoleńca! Nie wiesz, dlaczego tu jesteś i nie wiesz, co powinnaś zrobić!
Nawet nie wiesz, kim jesteś!
- Niall!- krzyknęłam.- Uspokój się, do cholery!
Blondyn prychnął w moją stronę, a następnie zacisnął pięści,
jakby starał się powstrzymać swój gniew. Mogłam rzucić się na niego, pocałować
go i liczyć na to, że się uspokoi, jak w pieprzonych książkach, ale to, co tu
się działo, na pewno nie było książką. A nawet jeśli, to cholernym thrillerem.
Ostatecznie postanowiłam wyjść. To było nieodpowiedzialne, ale czułam, że mogło
podziałać. Zostawiłam go samego, aby ochłonął. Nie chciałam się z nim kłócić,
ani patrzeć jak klnie pod nosem. Przewidywałam też, że zacznie rozwalać różne
rzeczy. Zatrzasnęłam drzwi za sobą i usiadłam przy ścianie, podkurczając nogi.
Minęło kilkanaście sekund, a Horan wyszedł na korytarz.
- Hope, kurwa!- krzyknął, zanim zdążył zauważyć, że znajduję
się pod jego stopami.- Hope, nie zachowuj się jak dziecko!
- Przestań wyżywać się na mnie- warknęłam.
Nie byłam na niego zła, ale liczyłam, że drastyczne metody
jakoś na niego wpłyną i w końcu się opamięta. Rozumiałam go, bo sama byłam
wściekła, ale ja, w przeciwieństwie do niego, tłumiłam to w sobie. Przez
następne minuty patrzyłam ślepo w ścianę, kątem oka obserwując zachowanie
blondyna. Najpierw bezsensownie stał obok mnie, potem zaczął mamrotać coś pod
nosem, a skończył ciągnąc się za włosy. Oparł się o ścianę i zjechał po niej na
podłogę, znajdując się tuż obok mnie.
- Jestem tak samo zdezorientowany, jak ty- mruknął.- Nie
potrafię sobie radzić z takimi sytuacjami.
- Ja też nie i oczekiwałam jakiegoś wsparcia z twojej
strony- wytknęłam mu.
- Przepraszam- oparł głowę o moje ramię.
- Nie chciałam, żebyś mnie przepraszał, tylko żebyś się
uspokoił.
- Mimo wszystko przepraszam. Nie potrafię niczego zrozumieć.
Avan to twój wujek, i to najbliższy. To oznacza, że twoi rodzice o wszystkim
wiedzieli, ale cały czas kłamali. Avan też nie przyznał się do tego, kim jest.
Teraz sprowadza ich tutaj. Co chcesz zrobić?
Niall wbił we mnie przeszywające spojrzenie. Jego błękitne
tęczówki przebijały mnie na wylot, co dodatkowo mnie stresowało. Najgorszy w
tym wszystkim był właśnie fakt, że nie wiedziałam, co powinnam zrobić. Nie
miałam ochoty ich widzieć, ale czułam, że muszę w końcu poznać prawdę. Chciałam
pozbyć się tych wszystkich pytań, które dręczyły mnie od dziecka. Dlaczego to
zrobili? Co nimi kierowało? Teraz chciałam wiedzieć, dlaczego wszystko
ukrywali? O co w tym chodziło? Poczułam, jak ramie Nialla wpycha się pomiędzy
moje plecy a ścianę, aby tylko objąć mnie w talii i przyciągnąć do jego ciała.
- Hej, będzie dobrze, księżniczko- mruknął.
- Musi być.
Sama w to nie wierzyłam, jednak mogłam spróbować. Mogłam
postarać się zacząć na nowo, ale najpierw musiałam zamknąć wszystkie stare
rozdziały mojego życia.
- Porozmawiam z nimi- szepnęłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zdecydowanie najgorszy rozdział ever! Kompletnie się wypaliłam, jeżeli chodzi o to opowiadanie i cieszę się, że do końca został już tylko jeden rozdział i epilog. Nie potrafiłabym tego ciągnąć dalej. Już teraz wszystko pisze na siłę... cóż... Do następnego!