piątek, 22 maja 2015

53. Nobody sees, nobody knows, We are a secret, can't be exposed

Chciałam jeszcze raz zaprosić na nowe opowiadanie,
które znajdziecie TYLKO na Wattpad.
(Klikając w obrazek)

Jak najszybciej się pozbierałem, aby pójść do Avana. Nie wytrzymam, nie wiedząc, gdzie ona jest. Potrzebuję jej. Zrobię wszystko, aby się tego dowiedzieć. I mam gdzieś, że powtarza się historia sprzed lat. Zrobiłem dokładnie to samo. Ale teraz nie będę musiał nikogo zabić. Chyba... Wszedłem w ciemną część lasu. Robiło się coraz chłodniej i coraz mniej przyjemnie. Widoczność ograniczyła się do minimum przez gęstą mgłę. Jednak w niczym mi to nie przeszkodziło, ponieważ doskonale wiedziałem, gdzie powinienem iść. Dotarłem pod ogromne drzwi, przy których stało dwóch strażników. Znali mnie, więc wszedłem bezproblemowo. Droga do odpowiedniego pomieszczenia również nie była mi obca. Prawie biegiem dostałem się na odpowiedni korytarz i już tylko on dzielił mnie od dowiedzenia się prawdy. Dostrzegłem drzwi, a obok kolejnych strażników. Chciałem wejść, jednak zostałem zatrzymany.
- Avan jest zajęty.
- Ciekawe czym?- Prychnąłem.- Jestem przekonany, że rozmowa ze mną będzie o wiele ciekawsza.
- Nie byłbym tego taki pewny.- Jeden z nich uśmiechnął się do mnie głupio. Wywróciłem oczami. Odsunąłem się o krok, a potem spojrzałem na nich. Oboje nagle znieruchomieli, a potem odblokowali mi przejście. Nie wiem, co tak właściwie się stało, ale nie miałem zamiaru się nad tym zastanawiać. Po prostu wszedłem, wykorzystując okazję, a to, co zobaczyłem, sprawiło, że musiałem się cofnąć. Na jednym z ciemnych krzeseł siedziała Hope, a on zaraz naprzeciwko. Tuż obok dziewczyny zajął miejsce jakiś blondyn, którego znałem z widzenia, po drugiej stronie Nick. Wzrok wszystkich skierował się na mnie, kiedy ciężkie drzwi zamknęły się z hukiem.
- Niall?- Usłyszałem jej spanikowany głos. Co ona tu robi?! Kto ją tu przyprowadził?!
- Ty gnoju!- Rzuciłem się w stronę Avana, ale zostałem powstrzymany przez kilku mężczyzn, którzy pojawili się nie wiadomo skąd.- Hope, nie słuchaj go! To co mówi, jest tylko kłamstwem!- Szarpałem się, kiedy dziewczyna spokojnie wstała. Widziałem zaskoczenie w jej oczach, choć starała się to ukryć. Podeszła do mnie, zachowując metrową odległość. Szarpałem się coraz bardziej, ale nic to nie dawało. Dopiero kiedy Hope machnęła delikatnie ręką, dając znak, żeby faceci odeszli, byłem wolny. Podszedłem do niej, chcąc chwycić jej twarz w dłonie, ale się odsunęła. Nie powiedział jej o Elizabeth, prawda?!
- Kto cię tu przyprowadził? Zrobili ci krzywdę? Mówiłem, że nie jesteś bezpieczna poza zamkiem!
- Szkoda, Horan, ale ona jest tutaj dobrowolnie.- Obok brunetki znalazł się Avan. Zebrałem w sobie całą swoją silną wolę, aby tylko się na niego nie rzucić.
- Hope, o czym on mówi?
- Co tu robisz, Niall?- Zignorowała moje pytanie.
- Co ty tu robisz?!
- Właśnie wychodzę.- Mruknęła, wzruszając ramionami. Ominęła mnie, jakbym był dla niej nikim i po prostu wyszła w asyście Nicka i tego blondyna. Zdrajca! Pieprzony zdrajca! Obiecał, że o niczym nie powie Avanowi, a my zaufaliśmy temu sukinsynowi! Jednak to nie było moim największym zmartwieniem. Skupiłem się tylko na okropnym bólu w mojej klatce piersiowej, kiedy Hope po prostu mnie zostawiła. Samego, bez wyjaśnień... Czułem, jak moje serce się rozpada, ale robiło to już dziesiątki razy. I za każdym razem sklejałem je z powrotem, aby mogło na nowo ją pokochać. Byłem w tym uwięziony, byłem jej kompletnie oddany. Hope mnie zignorowała, a ja mimo wszystko chciałem wybiec za nią, aby błagać o cokolwiek z jej strony.
- No właśnie... Co tu robisz?- Głos Avana wyrwał mnie z zamyślenia. W końcu mogłem się poruszyć, wykonując jeden krok. Chciałem wyjść, jednak uświadomiłem sobie, że Hope wróci do miejsca, w którym przebywała do tej pory, a ja nadal nie wiedziałem, gdzie to jest. Avan wciąż był moją jedyną deską ratunku.
- Informacji.- Mruknąłem.- Wiesz, dokąd ona wróci. Wiesz, po co tu była. Chcę informacji.
- A co dostanę w zamian?- Uśmiechnął się chytrze. Był świadomy tego, że został tylko on.
- Cokolwiek.
- Hm...- Podrapał się po brodzie i jakby gdyby nigdy nic usiadł przy stole. Byłem pewien, ze obmyśla nowy plan, w którym nieświadomie mu pomogę.- Nie powiedziałem jej jeszcze najważniejszego i myślę, że tego chcę od ciebie.
- Co?
- Powiesz jej prosto w oczy, że to ty zabiłeś Elizabeth i zrobisz to zaraz po tym, jak ją znajdziesz.- Uśmiechnął się szerzej, niż wcześniej.
- Chyba cię pojebało!- Krzyknąłem. Nie ma możliwości, że powiem jej o tym.
- To i tak mało, jak na mnie, nie uważasz? Chcę tylko, żebyś w końcu się do tego przyznał.- Zacisnąłem pięści. Nie mogłem. Ona mnie znienawidzi. Nie powiem jej o tym... Zniknie na zawsze z mojego życia, a tego nie wytrzymam. Potrzebuję jej tak samo, jak potrzebuję tlenu. Uzależniła mnie. Jednak muszę wiedzieć, gdzie jest. Zaczęła rozmawiać z Avanem. Pewnie próbuje ją przeciągnąć na swoją stronę, a ja powinienem temu zapobiec.
- Zgoda.- Mruknąłem, co spotkało się z jego kolejnym uśmiechem.- Dawaj ten cholerny papier i mów, gdzie ona jest.
- Tak spieszy ci się z podpisaniem?- Prychnął.- Nie uważasz, że możemy sobie zaufać?
- Co? Nie ma haczyka? Żadnego małego druczku?- Zdziwiłem się. Brak podpisania czegokolwiek, wiązałby się z łatwym zerwaniem umowy. Avan nie miałby z tego żadnej korzyści.
- Nadal żyjesz tylko tym, co wpajają ci od dziecka. Nie potrafisz patrzeć, prawda?
- O co ci chodzi?!
- Chcę tylko jej dobra. Powiem ci, gdzie jest Ho...
- Jej dobra?!- Zakpiłem.- Chyba krwi.
- Wiele jeszcze nie wiesz, Horan. Ona jest kimś więcej, niż wybranką. Powiem ci, gdzie przebywa, a ty masz wyznać jej całą prawdę, jeżeli nie, ja jej wszystko pokażę.
- Bez podpisu?
- Bez podpisu.- Kiwnął głową. Zmierzyłem go podejrzliwie wzrokiem, ale wychodzi na to, że naprawdę nie ma haczyka. Podałem mu dłoń, którą uścisną na znak zawarcia umowy. Jeżeli nie ja, to on to zrobi. Są dwie opcje, albo mu nie uwierzy, albo uwierzy i znienawidzi mnie za to, że dowiedziała się tego od niego, a ja ją okłamywałem. Byłem poniekąd w kropce. Musiałem powiedzieć jej to teraz. Właśnie w tym on znów miał przewagę. Najwidoczniej Hopie mu zaufała, skoro siedziała i rozmawiała z Avanem najzwyczajniej w świecie.
- Teraz informacje.- Mruknąłem.

~Hope~

Kiedy zobaczyłam Nialla, trochę spanikowałam, ale to uczucie szybko ustało, bo na jego miejsce wkradło się zdziwienie. Co Horan robi u Avana?! Dlaczego tam przyszedł? Potraktowałam go źle, ale on też mnie tak traktował. Perfidnie kłamał, jednak nic i tak nie zmieniało faktu, że nadal coś do niego czuję. Jest mój. Wróciłam do domu, nie mojego, ale tego w lesie. Jak najszybciej wpadłam do łazienki, odkręcając ciepłą wodę, aby ta mogła napełnić wannę. Potrzebowałam teraz długiej, relaksującej kąpieli, a informacje, jakie miał mi przekazać Jonathan, przeszły na drugi plan. Zdjęłam z siebie wszystkie ubrania, aby zanurzyć się w gorącej wodzie. Wypuściłam głośno powietrze z płuc. Porozmawiałam z Avanem. Zrobiłam to, chociaż strasznie się bałam, że wszystko okaże się być pułapką, w którą dałam się złapać. Nic takiego nie miało miejsca. Jonathan zaprowadził mnie do- o wiele- ciemniejszej części lasu, gdzie mgła snuła się po ziemi, tworząc mroczny klimat. Nie było wiatru, co sprawiało, że wokół panowała kompletna cisza. Nie było słychać ptaków, a jedyne co do mnie docierało, to szelest podłoża, wywołany przez samą mnie. Drzewa zdawały się być bardziej czarne, niż brązowe, a zieleń liści była ciemniejsza, niż w tej dobrej części lasu. W końcu z mroku wyłonił się spory, równie przerażający, zamek. Był okropny, naprawdę! Emanował złem, ale to pewnie dlatego, że po prostu panikowała. Czułam jak trzęsły mi się nogi i w końcu tam weszłam. Starając się zapamiętać każdy szczegół, dotarłam do Avana. Uśmiechnął się na mój widok i to szczerze. Przywitał się, a nawet przedstawił, choć wiedział, że ja wiem, kim on jest. Pozwolił mi usiąść i zaczął niezobowiązującą rozmowę, jak bardzo cieszy się, że zdecydowałam się na tę wizytę. Gadał poniekąd od rzeczy i nie było to nic, czego się spodziewałam. Nie padło żadne z wymyślonych przeze mnie słów. Ani razu nie powiedział, że chce mnie zabić, albo uwięzić, albo wyssać krew, albo gdzieś zamknąć, nic! Po prostu gadał o przysłowiowej pogodzie! Zaczęłam się zastanawiać, czy aby na pewno wszystko, co do tej pory się dowiedziałam, nie było kłamstwem? Czy na pewno to Avan jest tym złym? Czy może Harry? Wszystko zaczęło mi się mieszać. Przetarłam twarz dłońmi, chcą uspokoić swoje myśli. W ciągu jednego dnia, wszystko się mi pomieszało. Kompletnie!
- To jak, chcesz posłuchać?- Usłyszałam tuż obok. Pisnęłam, odruchowo zasłaniając ciało rękami, gdy dostrzegłam Jonathana. Siedział spokojnie na kafelkach, wpatrując się we mnie.
- Jonathan, wynocha!- Krzyknęłam, ale ten tylko się zaśmiał, kręcąc głową.
- Spokojnie, i tak nic nie widzę!- Fuknął, udając obrażonego. Skrzyżował teatralnie ramiona na piersi, odwracając głowę w bok i ukazując swój obrażony majestat.
- Idź sobie!- Protestowałam dalej, ale on zdawał się mnie ignorować.
- Co chcesz wiedzieć?- Westchnęłam, zdając sobie sprawę, że się nie ruszy, a jeżeli to zrobi, przepadnie mi okazja na zadanie paru pytań. Jednak co chciałam wiedzieć najbardziej i o co mogłam zapytać na samym początku? Pierwszy na myśl nasunął mi się Harry. Przypomniałam sobie jeden ze szkiców, obraz, wszystkie jego tajemnice, które chciałam odkryć, ale zdecydowałam się na inne pytanie.
- Co to za dom?
- Dom rodzinny Luke'a.- Odpowiedział od razu.- Luke jest mieszańcem, co wiesz. Jego mama była śmiertelniczką, ale z wielkim darem. Tata natomiast był demonem. Sprzeciwił się jednak Avanowi i uciekł. Wyjechał nie wiadomo gdzie, a tam poznał swoją przyszłą żonę. Zamieszkali tutaj, odcięci od świata. Urodził się Luke. Pewnej nocy zostali napadnięci. Oboje zginęli, a Luke'a uratowała twoja babcia przynosząc go do zamku. Tam dorastał, a potem o wszystkim mu powiedziano. Przychodzi tu od czasu do czasu, pomieszkuje, kiedy ma na to ochotę. Odcięty od problemów.- Zakończył. Nie spodziewałam się, że historia Luke'a może być tak... drastyczna. Jest mieszańcem, powinien umrzeć, jednak tylko on ocalał.
- A jego mama? To ona to wszystko narysowała?- Zadałam kolejne pytanie.
- Była śmiertelniczką, ale miała dar. Zdarzają się takie przypadki, wiesz? Na początku rysowała swoje sny, które układały się w nieznaną jej historię, potem uświadomiła sobie, czym tak naprawdę były.
- Czym?
- Mama Luke'a spisała nasze dzieje. Zaczęła od Vivian, a skończyła na przyszłości. Była naszym małym medium.
- Kiedy przerwała?
- Na tym, jak trafiłaś do psychiatryka. Kilka dni przed śmiercią twojej babci.*
- Teraz to już przeszłość.- Szepnęłam.
- Minęło dwadzieścia lat. Luke był małym szkrabem, kiedy umarła, a on jest przecież w twoim wieku.- Nie odpowiedziałam. Te obrazy kiedyś były przepowiedzeniem przyszłości, dzisiaj są już tylko przeszłością. Czymś, co przeminęło i czego nie odwrócimy. To straszne. Cała ta historia jest straszna.
- A Harry? Dlaczego jeden z rysunków przedstawiał go... innego?
- Bo taki był, ale się zmienił.- Odpowiedział beznamiętnie i chyba nawet nie wiedział, jak wielki szok wywołał tym u mnie.
- Jak to?- Ledwo przeszło mi przez gardło.
- Tutaj toczyło się wiele wojen, ludzie ginęli, dlatego Harry zasiadł na tronie w bardzo młodym wieku. Potem jego rodzice umarli i została mu tylko siostra.- Mimowolnie zmarszczyłam brwi. Harry miał siostrę?- Na początku był władcą idealnym. Miał dobry kontakt z poddanymi. Stąd ten obrazek, kiedy bawi się z dzieciakami.
- Co się potem stało?- Zapytałam.
- Harry wybrał opiekuna dla swojej siostry, który miał pójść z nią do wioski, bo chciała się pobawić. Była o wiele młodsza. Ten ktoś ją zgubił, a potem wrócił do zamku. Kiedy Harry się o tym dowiedział, wpadł w szał. Kazał go zabić, a sam szukał siostry. Była jedyną osobą z rodziny, jaka jeszcze mu pozostała. Wiemy tylko, że mała nie żyje, a to wydarzenie zmieniło Stylesa. Stał się kompletnie arogancki, nie przejmował się uczuciami innych, zrobił agresywny. Stał się tym, kogo poznałaś.
- A obraz?- Zadałam kolejne pytanie, starając się poukładać to wszystko w głowie.
- Harry jeszcze tego nie wie, ale zaczął sobie uświadamiać, kim się stał. Nie jest świadom tego, jak bardzo nienawidzi sam siebie. Obraz przedstawiał jego i siostrę, więc go wyrzucił.
- Dlaczego zamknął tamtą salę?
- To dla niego za wiele. Podświadomie zdaje sobie sprawę, że nigdy nie dorówna żadnemu swojemu poprzednikowi. To jest jego największy strach...
- Że nie zrobi nic, czym zasłużyłby sobie na taki tytuł.- Dopowiedziałam szeptem. Rozumiałam go aż za dobrze. Sama żyłam w obawie, że niczego nie osiągnę. Moja babcia była najwspanialszą kobietą, jaką poznałam. Vivian zrobiła dla naszych światów tak wiele, że jest wspominana do teraz. Jestem ich następczynią, a jedyne, co sprowadzam, to problemy. Nigdy nie będę nawet w połowie taka, jak one. Boję się, że skrzywdzę tych ludzi, zamiast im pomóc. Poczułam łzy zbierające się w kącikach moich oczu. Zaczęłam odczuwać poczucie winy, że uciekłam. Przypomniałam sobie, jak wiele razy Harry prosił,żeby została w zamku. Pamiętam, jak powtarzał, że mogę go ignorować, byle żebym została. Zaczęłam sobie uświadamiać, że może nie chciał mnie stracić, jak wszystkich innych. W jakiś sposób zależało mu na mnie i doskonale o tym wiem.
- Wyjdź, Jonathan.- Mruknęłam. Chłopak posłusznie wykonał moje polecenie, widząc, że zaczynam płakać. Chciałam informacji, ale nie takich informacji. Chciałam dowiedzieć się, że Harry to po prostu zakłamany, zapatrzony w siebie dupek, który urodził się z tak okropnym charakterem. Leżałam w wannie jeszcze chwilę, a kiedy woda zrobiła się naprawdę chłodna, postanowiłam wyjść. Wytarłam się ręcznikiem i ubrałam czyste rzeczy. Zeszłam po schodach na dół, siadając na kanapie. Nie miałam w tym konkretnego celu, po prostu chciałam siedzieć i myśleć, ale coś mi przeszkodziło. Usłyszałam krzyki z zewnątrz, a po chwili łomot drzwi. Podskoczyłam przerażona. A co jeżeli to Avan?! Jeżeli to była pułapka?! Okropny trzask rozniósł się po całym domu, a w salonie pojawiła się znana sylwetka. I była to ta, której spodziewałam się najmniej. Przede mną stał zdyszany Harry, a zaraz za nim kilka zupełnie obcych osób i trzymana przez nich, kompletnie zmasakrowana, postać. Dwoje z ludzi trzymało ją za ramiona, bo nie była w stanie stać na własnych nogach. Głowę miała spuszczoną w dół, a z czubka jej nosa kapała krew. Zachłysnęłam się powietrzem, kiedy uświadomiłam sobie, że to Luke.

* Dla mało kumatych... Chodzi o to, że mama Luke żyła dwadzieścia lat temu i rysowała przyszłość, która teraz jest już przeszłością. Dla nich te dwadzieścia lat temu, śmierć Elizabeth miała dopiero nastąpić, a że czas leci nieubłaganie, teraz to już się wydarzyło. Mam nadzieję, że teraz rozumiecie!

-------------------------------------------------
Hejka! Zaskoczyłam Was, wiem! Wszyscy spodziewali się wielkiego wejścia Nialla, a tu nagle Harry. Spokojnie, spokojnie... Wszystko ma swój czas. Teraz wyjaśniliśmy sprawę Luke'a oraz Harry'ego. Co nam pozostało? Jedyne najważniejsze, to chyba wyłącznie wyznanie Horana o Elizabeth i tajemnicze słowa Avana. Mam nadzieję, ze rozdział Wam się spodobał! Do następnego, pa!

6 komentarzy:

  1. Kocham , kocham , kocham . A tak wgl jestem 1 . Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeny co oni zrobili Lukowi?! Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  3. Omg.
    Msm nadzieje ze Luke nic nie bedzie i ze Hope nie znienawidzi Nisll jsk powie jej prawde.
    Co Harry tam robi ? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG mega rozdział *-* Biedny Luke :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezu..rozdział był taki...kurde, nie ma pojęcia, co napisać. Hmm...może chyba będzie najlepiej, kiedy zacznę od początku.
    Kiedy Niall wszedł do pokoju Avana, nie spodziewałam się tak jak on Hope. Cholernie mi się zrobiło go szkoda. To, jak Hope go zignorowała, chociaż wiem, że to on jest winny. Niczego jej nie powiedział, przez co oddaliła się od niego, ale nie mogę znieść, jak on cierpi. I do czego się posunął. Zawarł kolejną umowę z Avanem. Trochę inną tym razem. Nie mam pojęcia, jak on jej o tym powie. No a teraz, jeżlei chodzi o samą Hope. Nareszcie Jonathan jej o wszystkim powiedział, dzięki czemu poznaliśmy część historii i wiele rzeczy się wyjaśniło. Wiem, dlaczego Harry tak bardzo się zmienił. Szkoda mi jego małej siostry, to musiał być dla niego potworny cios. Jednak bardziej wzruszyła mnie historia Luke'a oraz jego wspaniałej mamy. Rzeczywiście miała niesamowity dar. Ale to so się stało..biedny Luke. Tyle przeżył z życiu. Cholerka, on jest jednym z moich ulubionych bohaterów! A ta końcówka mnie rozwaliła. Byłam pewna, że to Niall. A tu Harry. Do tego zmasakrowany Luke. To on mu to zrobił. Niech Styles go wreszcie zostawi w spokoju. Nie trzeba być geniuszem, aby wiedzieć, za co go tak skatował. I domyślam się, co teraz zrobi. Pewnie siłą zaciągnie Hope do zamku, pokazując swoje prawdziwe oblicze. Ale ty lubisz zaskakiwać, więc równie dobrze Harry może jej urządzić tylko krótkie kazanie.
    Rozdział naprawdę dobry, miałam wrażenie, że czytam jedną z moich ulubionych książek. Szczerze to sama nawet mam wątpliwości co do Avana ( spodobało mi się to imię ). Nie wiem, czy jest dobry czy zły. Chyba raczej zły, ale jego miłe zachowanie do Hope jest..nietypowe. No cóż, szkoda, że do następnego piątku jeszcze daleko, bo ja już chcę kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń