piątek, 15 maja 2015

52. Baby, even though I hate ya, I wanna love ya...

Jesteś ciekawy mojego spojrzenia na świat?
Chcesz wiedzieć, dlaczego jeżdżę do szkoły w kapciach na rowerze,
żeby przebrać się za Claudię Shiffer?
Zapraszam na <kLOUDERs>
Bo pamiętajcie, ze warto być głośniejszym!

Nie spałem całą noc, zastanawiając się, gdzie ona jest? Czy nic jej nie grozi? Dlaczego postanowiła zignorować nawet mnie? Chyba nie byłem jej całkowicie obojętny, prawda? Straszliwie się martwiłem. Gdzie Hope mogłaby spać? Przecież nie jest na tyle głupia, żeby zostać w wiosce, bo tam od razu byśmy ją znaleźli. Nie może też spać na zimnej ziemi w środku niebezpiecznego lasu! Może stać się tak wiele! Może skręcić kostkę, zgubić się, wpaść na jakieś zwierzę, wpaść na nieodpowiedniego człowieka! Cholera! Nie wytrzymam! Wstałem z łóżka i zacząłem chodzić w kółko po pokoju. Jeżeli tak dalej pójdzie, wyrwę sobie wszystkie włosy! Oparłem się plecami o chłodną ścianę, zjeżdżając po jej powierzchni na podłogę. Przetarłem twarz dłońmi, odchylając głowę do tyłu. Zamknąłem oczy. Obiecałem sobie, że nie będę wykorzystywał tego, że jestem jej opiekunem, ale po prostu nie wytrzymam. Muszę wiedzieć, gdzie ona jest i co z nią. Skupiłem się całkowicie na myśli o Hope. Chciałem ją zobaczyć i ostatecznie mi się to udało. W ciemności dostrzegłem zarys mebli. Rozglądnąłem się po pomieszczeniu, stwierdzając, że jestem w jakimś domu. Na kanapie spała Hopie i wydawała się całkowicie zdrowa. Pochrapywała co jakiś czas. Rozglądałem się. To było dziwne uczucie, ponieważ wydawało mi się, że jestem tam fizycznie, podczas gdy tak naprawdę siedziałem na podłodze w swojej sypialni. Całość była jak sen. Mogłem tam być, chociaż mnie nie było. Podszedłem do okna, widząc za nim tylko drzewa. Nie rozpoznawałem tego miejsca. Nie miałem żadnego pomysłu, gdzie to może być. Jednak uspokoiłem się, ponieważ Hope naprawdę wydawała się spokojna. Nawet jeżeli bym chciał, nie znajdę jej. Las jest ogromny, a ja nie znam miejsca, w którym się ona znajduje. Zamknąłem oczy, a kiedy ponownie je otwarłem, byłem już u siebie. Nie wytrzymam tego wszystkiego. Tak właśnie minęła cała noc. Siedziałem na podłodze, myśląc o tym wszystkim. Próbowałem odgadnąć, co to jest za miejsce, ale nic nie przychodziło mi na myśl. Dopiero nad ranem moje powieki stały się ciężkie, a oczy same zaczęły się zamykać. Już prawie zasnąłem, nawet nie fatygując się, żeby przejść do łóżka. W każdym wypadku sen był dla mnie bardzo ważny, niezależnie gdzie uda mi się zasnąć. Jednak chyba nie dane mi było odpocząć, bo drzwi mojej sypialni otworzyły się z hukiem, a do środka wpadł Luke. Był ostatnią osobą, której się tu spodziewałem. Natychmiastowo poderwałem się z miejsca, nawet nie panując nad coraz bardziej napinającymi się mięśniami. Chłopak zatrzasnął drzwi i przekręcił wsadzony w zamek klucz, odwracając się w moją stronę.
- Pomóż, on chce mnie zabić!- Krzyknął, wyrzucając ręce w powietrze. I czy on sobie, kurwa, ze mnie kpi?! Pomaga uciec Hope, a teraz prosi o pomoc?! Przychodzi z tym do mnie?!
- Jaja sobie robisz, sukinsynie?! Mów, gdzie ona jest!- Zacisnąłem z całych sił pieści, a paznokcie, zamieniające się w pazury, zaczęły ranić moją skórę. Czułem jak moje oczy ciemnieją, a kły pojawiają się zamiast zębów. Nawet jakbym chciał, nie panowałem nad tym.
- Jest bezpieczna, przysięgam. Zanim się na mnie rzucisz, jak zrobił to Styles, to może najpierw spróbuj zrozumieć ją, a potem mnie? Myślałem, że chociaż ty to wszystko pojmiesz.- Ostatnie zdanie mruknął jakby sam do siebie, a wtedy dostrzegłem strużkę krwi, sączącą się z jego wargi. Następnie przeniosłem wzrok na lekko rozciętą brew i zaczerwieniony ślad na policzku, który zmieniał się w siniaka
- Okłamaliście ją, więc poczuła się skrzywdzona. Hope nie ma żadnej rodziny, a to wy byliście jej najbliżsi, a teraz okazuje się, że była tylko kontrolowaną zabawką w waszych łapach. To tak jakby dowiedziała się, że jest adoptowana, i to tylko po to, żeby sprzątać i robić za gosposię. Myślałem, że postarasz się ją zrozumieć, ale najwyraźniej wszyscy jesteście tacy sami.
- Nie miałem z tym nic wspólnego!- Machnąłem niekontrolowanie ręką.- Nic o tym nie wiedziałem!
- Hope chce po prostu uciec od problemów. Każdy potrzebuje chwili samotności w pewnym momencie jego życia.
- Ona musi być w zamku, bo nigdzie indziej nie jest bezpieczna, nie rozumiesz? Wystawiłeś ją tam przynętę! Mów, gdzie ona jest!- Warknąłem, zaciskając szczękę. Luke kompletnie zignorował mój rozkaz.- Gadaj, do cholery!
- Kretyn z ciebie, Horan. Najpierw zabijasz Elizabeth, a potem mówisz, że kochasz Hope, żeby teraz myśleć tylko o sobie.
- Co? Skąd wiesz o Elizabeth? Myślałem, że...
- Nie jestem kolejnym ślepym pionkiem w tej grze.- Westchnął.- Możecie mnie nawet zabić, proszę bardzo, ale nie powiem, gdzie jest Hope.
- Proszę, chcę z nią porozmawiać, wyjaśnić jej wszystko.- Role szybko się odwróciły. Miałem wrażenie, że to Luke jest tym silniejszym. Doszło do tego, że to ja błagałem go o informacje. Nie chciałem dopuścić do siebie myśli, że Hopie potrzebuje czasu. To ja potrzebuje jej.
- Dajcie jej chwilę wytchnienia. Zrozum Niall, że ona jest przez ciebie osaczona. To nie jest dobre, a naprawdę wierzę, że ci na niej zależy. Musisz trochę bez niej wytrzymać.
- Kurwa jego pierdolona mać, Luke!- Krzyknąłem.- Myślisz, że tego wszystkiego nie wiem?! Wiem, że ją, do cholery, okłamywaliśmy i wiem, że ona czuje się oszukana, ale nie pozwolę, żeby taki skurwysyn, jak Avan, ją dopadł! Wystawiłeś mu ją na tacy!- Nie wytrzymałem i wszystkie moje nerwy wydostały się na zewnątrz. Uderzyłem pięścią w ścianę, pozostawiając w niej lekkie wgłębienie. Musiałem się wyładować, a w żaden sposób nie chciałem nikogo skrzywdzić, wolałem, żeby to ściana ucierpiała.
- Hope nie jest już jedenastoletnią, bezbronną dziewczynką nękaną w szkole. Broniłeś jej, okay, teraz też to robisz, ale ona dorosła. Jest silniejsza, bardziej świadoma siebie, ciekawska, nie potrzebuje prywatnej niani.
- Ona nie da sobie rady.- Westchnąłem, siadając na podłodze. Byłem świadomy, że Hopie zwyczajnie dorosła, ale jest zbyt krucha i zbyt wrażliwa, żeby móc się obronić. Może zrobiłaby to w przypadku, kiedy miałaby do czynienia na przykład z Louisem, owszem, ale nie sądzę, że potrafi ona krzywdzić ludzi. Avan jest cwany i wykorzysta to jako jej słabość. Uda zdruzgotanego, bezbronnego i będzie błagał o litość, a Hope zamiast go zabić- zmięknie. Jest zbyt wrażliwa na cierpienie ludzkie i zbyt naiwna. To po prostu moja mała, niewinna Hope.
- Dlaczego w nią nie wierzysz? Powinieneś ją wspierać. Przede wszystkim powinieneś powiedzieć jej o Elizabeth. Jeżeli odejdzie, będziesz musiał się z tym pogodzić.
- Nie mogę, nie mogę jej stracić.- Wymamrotałem, kiedy w mojej głowie zrodził się jedyny sposób, na odnalezienie mojego skarbu. I zrobię najgorszy błąd w moim życiu- znowu- ale pójdę do niego i będę prosił, żeby powiedział mi, gdzie ona jest.

~Hope~

Obudziło mnie pukanie w szybę. Wystraszyłam się, ale postanowiłam to sprawdzić. Było jasno, a ja po zegarku, który chyba chodził prawidłowo, wyczytałam, że jest już 9 rano. Pukanie dochodziło z innego pomieszczenia na parterze. Uchyliłam lekko drzwi, wchodząc do jakiegoś pomieszczenia. Jak się okazało, gałązka z krzewu, poruszana przez poranny wiatr, uderzała w szybę. Odetchnęłam z ulgą, bo przecież byłam sama w opuszczonym domu w środku lasu. Przypomniałam sobie zdarzenia z wczoraj. Postanowiłam rozejrzeć się trochę po poszczególnych pokojach. Na pierwszy ogień wzięłam pomieszczenie, w którym znajdowałam się obecnie. Okna były brudne, a grube zasłony powieszone na drewnianym karniszu- całe podziurawione. Nie wyglądało to zbyt dobrze. Na środku stało duże łóżko z porozrzucaną pościelą. Podłoga wyłożona została ciemnym drewnem, natomiast nie było tutaj żadnych mebli, oprócz dwóch szafek nocnych. Na jednej z nich stała stara, zakurzona lampka. Druga leżała stłuczona obok szafeczki. Na ścianie koloru ciemnego fioletu wisiało duże lustro z pięknie rzeźbioną ramą. Drzwi pasowały kolorystycznie do podłogi, a całość wyglądałaby naprawdę przytulnie, gdyby nie stan w jakim się znajdowała. Z ciekawości podeszłam do jednej z szafek nocnych i otworzyłam szufladę, znajdując w środku kilka papierków. Nic mi one nie mówiły, dlatego odłożyłam je na swoje miejsce, podchodząc do drugiej szuflady. Tam znalazłam coś o wiele ciekawszego, a mianowicie- zdjęcie. Przedstawiało ono trzy osoby. Dwoje dorosłych i małe dziecko, zawinięte w kocyk. Małżeństwo, jak przypuszczam, szeroko się do siebie uśmiechało, patrząc hipnotyzująco w swoje oczy. Mały bobas wpatrywał się z otwartą buzią w obiektyw i wyglądał wręcz przeuroczo. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, jaki napłynął na moje usta. Odłożyłam fotografię, wychodząc z pokoju.  Salon postanowiłam sobie odpuścić i skierowałam się do- jak się potem okazało- kuchni. Niektóre szafki były otwarte i zjedzone przez korniki. W środku nich nie było zupełnie niczego, oprócz pojedynczego talerza i widelca. W ostatniej z półek znalazłam też dwa kubki i wszystkie te naczynia ustawiłam na blacie, jakby miały się okazać potrzebne. Z ciekawości odkręciłam kran i rzeczywiście leciała w nim ciepła woda. Nawet nie chciałam wnikać, skąd ona tutaj jest. Przypuszczam jednak, że pod domem mogą znajdować się jakieś ciepłe źródła podziemne, czy coś podobnego. W tym świecie wszystko jest możliwe. Rozglądając się po salonie, ruszyłam w stronę schodów. Skrzypiały pod moimi stopami, jakby miały się za chwilę zawalić. Dla pewności podparłam się ściany, wchodząc na górę. Moim oczom ukazał się mały korytarzyk i troje drzwi, z czego dwoje było uchylonych. Jako pierwsze wybrałam te naprzeciwko, które zaprowadziły mnie do łazienki. Była ona o wiele bardziej zadbana, niż reszta domu. Jasne płytki wyglądały na niedawno myte, a stojąca po środku wanna, aż zachęcała, aby do niej wejść. Dlaczego łazienka jest w tak dobrym stanie, kiedy reszta domu nie wygląda najlepiej? Luke mówił, że mieszkał tu jakiś czas. Może to on o nią zadbał? Otworzyłam kilka szafek, nie znajdując w nich niczego interesującego. Ostatecznie opuściłam łazienkę, kierując się na lewo, do kolejnych uchylonych drzwi. Wnętrze od razu przypadło mi do gustu, chociaż nie było tak zadbane jak łazienka. Zaraz po wejściu dostrzegłam ciężkie mahoniowe biurko, które stało przed sporych rozmiarów oknem. Firanka, która je zdobiła, była zerwana do połowy. Jednej z zasłon brakowało, a druga została lekko poszarpana. Po prawej stał wielki regał z książkami, który zakrywał powierzchnię całej ściany. Książki były straszliwie zakurzone, a gdzieś w samej górze półki zobaczyłam nawet stare ptasie gniazdo. Jednak jego mieszkańców nie dostrzegłam. Przejechałam wzrokiem od ściany na podłogę, dostrzegając pleciony dywan, pogryziony gdzieniegdzie przez myszy. Mimo tego wyglądał zdumiewająco ładnie. Natomiast to, co zobaczyłam po lewej, zaparło mi dech w piersiach. Cała ściana została pokryta różnego rodzaju szkicami i było ich tak wiele, że ani trochę farby nie prześwitywało przez bialutkie kartki. Prawie biegiem podeszłam do tamtego miejsca, analizując każdy z rysunków. Jeden przedstawiał drzewo, kolejne różnego rodzaju gatunki zwierząt, a następne były portretami nieznanych mi osób. To było niesamowite. Każdy detal każdej pojedynczej pracy był idealnie dopracowany, a szkice mogłam nazwać wręcz perfekcyjnymi. Nie wątpiłam w talent osoby, która to narysowała. Przeskakiwałam wzrokiem z obrazka na obrazek i zatrzymałam się na jednym z nich. Natychmiastowo rozpoznałam swoją babcię i to jeszcze jako młodą dziewczynę. Miała może tyle lat, co ja obecnie i siedziała po turecku z królikiem na kolanach. Uśmiechała się promiennie. Na żadnej fotografii nie widziałam jej tak rozradowanej. To było wręcz niesamowite, jednak kolejny obrazek zdziwił mnie jeszcze bardziej. Znajdował się na nim Harry, ten Harry. Nie miał jeszcze ani jednego tatuażu, ale był trochę młodszy, niż jest teraz. Ołówek idealnie podkreślał ostre rysy jego twarzy, które jednak łagodniały przy szerokim uśmiechu. Szkic przedstawiał loczka z gromadką dzieciaków, które obległy go dookoła, a on śmiał się wesoło. Wszystko wyglądało na tyle realistycznie, że zdawało mi się, że słyszę jego chichot i krzyki dzieci. Każdy obrazek był jak zdjęcie i opowiadał jakąś historię. Mówiły mi coś, ale nie wiedziałam co. Zdawały układać się w ciąg wydarzeń, jednak kilku brakowało i dało się to zauważyć.
- Cześć, Hope.- Usłyszałam za sobą. Podskoczyłam w miejscu i pisnęłam, aby potem gwałtownie się odwrócić, dostrzegając Jonathana.
- Wystraszyłeś mnie! Jak mnie tu znalazłeś? Co tu robisz?- Od razu obsypałam go pytaniami, co spotkało się z jego śmiechem.
- Już mówiłem, dlaczego przy tobie jestem. Sprawdzam, czy wszystko w porządku.
- I jak?- Podniosłam jedną brew.
- Sądzę, że fizycznie wszystko jest okay, ale gorzej z twoją psychiką, prawda?- Podszedł do mnie. Już dawno przestał budzić mój strach.
- Cóż, masz rację. Muszę trochę odpocząć i znaleźć siebie.
- Zazwyczaj wybranki znają na pamięć całą historię swojego świata, a ty nie wiesz zupełnie nic.
- Bo nie jestem wybranką.- Prychnęłam.- Jestem pieprzonym 'czymś więcej'.- Zrobiłam cudzysłów w powietrzu.
- Przynajmniej masz jakiś argument, dlaczego się wyróżniasz.- Posłał mi przyjazny uśmiech. To było dziwne, że jest tym 'złym', a wygląda naprawdę uroczo. Nie wydawał się być ani trochę groźny, a wszystko przez jego opadającą na czoło grzywkę i uśmiech, dla którego można by było się roztopić.
- Nie przyglądaj się tak, bo Niall zrobi się zazdrosny.- Wyrwał mnie z zamyślenia. Ani trochę nie zdziwiła mnie wzmianka o Horanie, ponieważ doskonale wiedziałam, że Jonathan zna całą moją historię i jeszcze kilka innych istotnych faktów. Każdy wiedział tutaj wystarczająco wiele o mnie.
- Cóż, jesteś interesujący.
- Tak? Dlaczego?- Usiadł na podłodze, biorąc do ręki jedną z kartek. Dopiero teraz dostrzegłam, że kilka szkiców leży rozrzucona po pokoju.
- Nie pasujesz mi do Avana. Wydajesz się być przyjazny.
- Bo wciąż żyjesz w złym przekonaniu, Hope.- Rzucił tajemniczo, patrząc przez chwilę prosto w moje oczy.
- Jak to?
- Skąd wiesz, że to nie my jesteśmy ci dobrzy, a Styles i reszta źli? Przecież to bardzo dobrze by pasowało. Powiedz szczerze, Hope... To ja i wszyscy inni z mojego świata cały czas mówią ci prawdę, odpowiadają na pytania i tłumaczą wszystko, czego nie rozumiesz, a Styles? On wciąż cię okłamywał, więc skąd możesz mieć pewność, że to co mówił o naszych światach, również nie było wyssane z palca?- Zamilkłam na dłuższą chwilę. Nie wierzyłam w to, że to Harry jest zły, jednak słowa Jonathana dały mi do myślenia. Coś w tym było.
- To nie mogło być kłamstwem. Dobrzy ludzie nie zabijają innych, a Avan pozbawił życia moją babcię.
- Jesteś pewna, że to on? Wiesz, ile krwi ma rękach Styles? Pamiętasz, kiedy to Luke i jego kolega zamknęli cię w pokoju.- Przypomniałam sobie sytuację, gdy Harry polecił Lukowi i temu drogiemu zaprowadzenie mnie do pokoju. Luke siedział po cichu i starał się mnie nie skrzywdzić, jednak drugi facet był brutalny. Doskonale pamiętam, jak wrzucił mnie do jednego z pomieszczeń i zamknął drzwi na klucz. Potem Harry dostrzegł siniak po zbyt mocnym uścisku. Na dziedzińcu udało mi się uratować Luke'a, tłumacząc, że nie miał z tym nic wspólnego i wszystko to wina drugiego. Harry kazał go zaprowadzić do podziemi, a tam żyją te stworzenia. Stworzenia, które nie wychodzą z mroku.
- Pamiętasz.- Odezwał się.- To nie była pierwsza osoba, jaką tam sprowadził. Styles nie jest dobry, to on jest potworem. I to wcale nie Avan zabił twoją babcię.
- Harry?- Wciągnęłam gwałtownie powietrze, ale ulżyło mi, kiedy Jonathan pokiwał przecząco głową.
- Dowiesz się w swoim czasie, jestem pewien. Teraz mam dla ciebie propozycję.- Podniósł się z podłogi, stając zaraz naprzeciwko mnie i opierając się ramieniem o ścianę.- Odpowiem ci na wszystkie twoje pytania, oprócz babci oczywiście, wytłumaczę, cokolwiek będziesz chciała. Dowiesz się wystarczająco dużo o naszych światach, a potem zabiorę cię w jedno miejsce, do którego chciałabyś pójść.
- Co?- Zmarszczyłam brwi. Skąd on może wiedzieć, gdzie ja chcę iść?
- Nie będziemy chyba siedzieć cały dzień w tym domu, co? Spodoba ci się to miejsce. Ale nie ma nic za darmo.- Dodał, a ja niekontrolowanie się zaśmiałam.
- Przepraszam, ale nie wchodzę w żadne durnowate układy. Dam sobie radę sama.
- Nie chcę wiele, Hope. Wytłumaczę ci, skąd Luke zna to miejsce, dlaczego obraz Harry'ego nie wisi w sali, dlaczego rodzice oddali cię do psychiatryka, dlaczego Niall cię poznał; wytłumaczę, dlaczego jest tu tak wiele rysunków i powiem, co oznaczają. Dowiesz się, dlaczego jest tutaj Harry z gromadką dzieciaków, dowiesz się wszystkiego, ale będziesz musiała zrobić dla mnie jedną rzecz.- Stałam bez ruchu przez chwilę, wpatrując się w chłopaka. Wiedziałam, że może odpowiedzieć na każde moje pytanie, jednak nie miałam pojęcia, co chce w zamian. Bałam się, że wpakuje się w coś idiotycznego i będę tego mocno żałować. Jednak chęć poznania siebie i swojego otoczenia była silniejsza od strachu.
- Co musiałabym zrobić?
- Spotkać się z Avanem, tylko tyle. Uprzedzam, nie musisz się bać. On nie chce cię skrzywdzić, nie chce cię porwać, ani zabić, chce tylko porozmawiać i nie przyjdzie tutaj, dopóki nie będziesz tego chciała.
- Dlaczego, przecież może.
- Dlaczego miałby robić coś wbrew twojej woli? Avan doskonale wie, że żyjesz w błędnym przekonaniu, że jest jakimś okropnym potworem, który rzuci się na ciebie, gdy tylko znajdziesz się w jego zasięgu, dlatego nie chce cię niepotrzebnie denerwować. Nie musisz się bać, a on jest gotowy poczekać, aż sama zechcesz z nim porozmawiać.- Wytłumaczył i to bardzo spokojnie. Uśmiechał się przy tym lekko, co sprawiało, że nie mogłam mu nie zaufać.
- Skąd mam wiedzieć, że to nie jest jakaś pułapka? On już raz mnie skrzywdził.- Przypomniałam sobie zdarzenie, które miało miejsce, zanim zostałam porwana przez Harry'ego.
- A czy Styles nie wspominał, że poprosił o to Avana, aby zaciągnąć cię do zamku? Przecież mówił, że wszystko było częścią jego planu.
- Powiesz mi wszystko, kiedy z nim porozmawiam?- Upewniłam się. Nie miałam dużego wyboru, ponieważ wiedziałam, że nie ma nikogo, kto mógłby odpowiedzieć na moje pytania. Oni wszyscy woleli kłamać.
- Pierwsze porozmawiasz, potem wszystko opowiem, umowa stoi?
- Skąd mam wiedzieć, że mnie nie oszukasz?
- Wybranki się nie oszukuje. Wybranki nie można okłamać, bo jest to godne zdrady całego świata, w jakim się żyje. Uwierz, że nie chciałbym zdradzić wszystkich bliskich i zostać odrzuconym. Kto chciałby się przyznać, że ma w rodzinie kogoś, kto odważył się okłamać najważniejszą osobę na ziemi? A co mogłoby mnie czekać, gdyby wszyscy wiedzieli, że nie jesteś zwyczajną wybranką, a następczynią Vivian? Poza tym, Avan naprawdę by mnie zabił.- Zaśmiał się i wyciągnął dłoń w moim kierunku.- Umowa stoi?
- Stoi.- Westchnęłam i uścisnęłam jego rękę, napotykając szeroki uśmiech Jonathana. Boję się, że właśnie wpakowałam się w najgorszy układ mojego życia. Ale przecież tak nie może być, prawda?

----------------------------------------------------

Cześć moje jednorożce! W tym rozdziale dzieje się więcej, niż w poprzednim. Powoli rozwiązujemy wszystkie tajemnice i kto by pomyślał, że to Jonathan okaże się być tym 'wybawcą', który uświadomi Hope? Niall popełni błąd... To chyba wiadome, że pójdzie do Avana, a on nie udzieli mu informacji, ot tak! Jonathan poniekąd jest dobry, ale namieszał Hopie w głowie gadaniem, że Avan jest dobry, a Styles zły. Choć skąd możemy mieć pewność, że tak nie jest? Jezu *O* Chce koniec i Wasze reakcje! A jeżeli jesteście ciekawi tego co u mnie i w ogóle mnie, to zapraszam na bloga!
http://klouders-blog.blogspot.com/ - Bo warto być głośniejszym!
Do następnego! <3

6 komentarzy:

  1. Świetny czekam na nn xx

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko jedyna, na miejscu Hope, już dawno miałabym kaszkę z mózgu. O_o Tyle tajemnic, tak dużo kłamstw. Mamma mia! Jestem ciekawa, jak Hope zareaguje na wiadomość, iż to Niall zabił jej babcię. Już czuję ten dreszczyk emocji. xD
    To jest na pewno DOM LUKE'A (czy jak to się tam pisze :D) ! Na 1OO %.
    OMG! Hope pójdzie do Avana. Masakra. Strasznie się o nią boję (ciul z tym, że nie istnieje xD).
    Nie mogę się doczekać nexta!

    //Jestemseczłekiem

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział czekam na następny xx

    OdpowiedzUsuń
  4. O cholercia :p nie wiem co powiedziec bo mi namieszalas i przerwalas w takim momencie ze dowiem sie czegos na tydzoen :/ rozdzial swoetny!! Ale miala sie z kims przespac :D

    ~Scarlett

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny !
    mam nadzieje że Harry i wgl reszta jego "teamu" są dobrzy. i mam nadzieje że ją w końcu znajdą i nie dają żeby jej stała się krzywda!
    wiadomo że Avan jest zły

    OdpowiedzUsuń
  6. O jejku! Rzeczywiście rozdział bardzo ciekawy! Like przeuroczy, ale Jonathan? Nie lubię go, nie wydaje się godny zaufania. Sądzę, że to wszystko pułapka, aby zwabić Hope do Avana! Jak ona mogła się zgodzić? Chociaż przynajmniej dowie się wszystkiego, na co zawsze czekałam. Przynajmniej choć trochę rzeczy się wyjaśni. Kurde, bałam się, że Jonathan powie Hope o tym, kto zabił jej babcię. Chcę, żeby to Niall jej o tym powiedział. Wiem, że pewnie na niego strasznie wściekła, ale lepiej, żeby dowiedziała się właśnie od niego.

    OdpowiedzUsuń