41. She is my passion, she became my obsession
Hejka :)
Zapraszam na nowego bloga
I PROSZĘ O KOMENTARZE!
DLA WAS TO KILKA MINUT
DLA MNIE MOTYWACJA
Poruszyła się nieznacznie, wzdychając delikatnie. Jej mała dłoń przejechała po mojej klatce piersiowej, ponieważ wcześniej właśnie tam się znajdowała. Jej ciało odsunęło się od mojego, dając uczucie chłodu i samotności. Przekręciła się na drugi bok, plecami do mnie. Uśmiechnąłem się i objąłem ją w talii, przyciągając do siebie. Splotłem nasze nogi, a twarz schowałem w jej włosach, zaciągając się ich zapachem.
Perfekcyjna.
- Niall...- Jęknęła, próbując wyplątać się z uścisku.
- Przepraszam, obudziłem cię?
- Nie...- Mruknęła.- Puść. Gorąco mi, a ty mnie dodatkowo ogrzewasz.
- Jak kaloryfer...
- Chyba bojer.- Prychnęła, odwracając się twarzą do mnie. Powtórzę się, ale była urocza. Zaspana, oczy jej się lepiły, a włosy odstawały na wszystkie strony.
- Bojer, kochana?- Chwyciłem jej małą dłoń, przejeżdżając nią po swoim brzuchu. Ponownie prychnęła, a potem zaparła się nogami, odsuwając mnie od siebie.
- Na swoją połowę łóżka, kotku.- Pokazała mi język i odwróciła się plecami do mnie. Westchnąłem, patrząc się w sufit.
- Teraz mi zimno.- Fuknąłem, a w odpowiedzi dostałem tylko delikatne chrapnięcie dziewczyny. Nie mogłem spać. Ze stresu przed spotkaniem z Nickiem. Z niepewności czy on w ogóle przyjdzie. I z mojej paranoi, w której Hopie musiała być bezpieczna.
Poczułem czyjeś usta na swoim czole, a potem na policzku i na kąciku ust. Ten przyjemny dotyk wyrwał mnie ze snu. Nawet nie wiem, kiedy zasnąłem. Mruknąłem, uśmiechając się delikatnie.
- Dzień dobry, książę!- Usłyszałem nad sobą jej śmiech. Otworzyłem oczy, aby spojrzeć w jej stronę.
- Dzień dobry, księżniczko.- Przytuliłem ją mocno, na co ona jęknęła.
- Udusisz mnie!
- Oj tam...- Wspiąłem się nad nią.- Najwyżej.- Wzruszyłem ramionami.
- Ej!- Zepchnęła mnie.- Obrażam się na ciebie!
- Masz okres, masz prawo.- Prychnąłem, czego od razu pożałowałem, bo dostałem poduszką w twarz. Wywróciłem oczami, a ona wstała, kierując się do łazienki. Moja koszulka sięgała jej do połowy ud i wręcz idealnie jej pasowała. Bose stopy dziewczyny prawie bezdźwięcznie poruszały się po podłodze. Jej włosy były w kompletnym nieładzie, nadając Hope uroku. I chociaż wyglądała, jakby właśnie przeżyła tornado lub chociażby walkę z odkurzaczem, była idealna. Była perfekcyjna. I musiała taka być. Ona była kwintesencją perfekcji, nie tylko dla mnie. Ona była perfekcją dla świata. Była perfekcją dla Nicka, dla Avana, dla Elizabeth, dla Luke'a, dla Harry'ego, dla Sophie, dla Nathana, dla Alice, dla podwładnych, dla śmiertelnych i nieśmiertelnych, dla demonów, dla każdego. Była perfekcją. A to ze względu na to, że jest wybranką, a one po prostu z natury są perfekcją dla wszystkich światów. Małe dziewczynki biegają i marzą o staniu się takimi, jak wybranka. Ona jest po prostu skazana na bycie idealną. Nie tylko dla mnie, ale dla każdego.
Zniknęła w łazience, a ja rozwaliłem się na całym łóżku. Patrzyłem tępo w sufit. Słyszałem, jak Hope trzaska się w łazience. Spojrzałem na zegarek. Była dziewiąta. Idealnie. Zejdę z nią na śniadanie, a potem poszukamy Louisa i Liama. Oddam im Hopie, a sam pójdę 'do sklepu'. Zamknąłem oczy. Bo co jeżeli Nick nie przyjdzie? Jeżeli Avan go zatrzyma, albo po prostu Nicolas okaże się tak straszliwym tchórzem. Nie musi mi pomagać. Ja nie lubię jego, on nie lubi mnie. Ale wierzę, że jednak zależy mu na Hope, że nie stał się skończonym dupkiem, który po prostu ją wykorzystał. Ona go kocha. Kocha jak przyjaciela. Kocha go na swój sposób, ponieważ spędził z nią całe jej życie. Był z nią od niemowlaka, aż po dzień, w którym tutaj trafiła. Ja również byłem z nią od najmłodszych lat. Ale on mógł być przy Hope zawsze, kiedy tylko chciał, a ja nie mogłem. A czy to oznacza, że on jest lub był ode mnie lepszy? Nie, myślę, że nie. Dlaczego? Ponieważ ja byłem z Hopie w najtrudniejszych momentach, a on był z nią, kiedy było dobrze. Czułem się lepszy i na razie mi to wystarczało. Skrzyżowałem ręce pod głową, uśmiechając się głupawo. Nie było w tym żadnego celu. Czułem się szczęśliwy, że mam ją przy sobie. Usłyszałem ciche skrzypnięcie drzwi. Bez słowa szła przez pokój. Przebrana w czarne leginsy i białą bokserkę, w których chodziła wczoraj. Zabrała pierwszą bluzę, która wpadła jej w oczy. Padło na tą, leżącą na podłodze. Powąchała ją, co wywołało u mnie śmiech. Oczy Hope przeniosły się na mnie, patrząc jak na idiotę.
- Wolę się upewnić!- Pokazała mi język.
- Taa- Przewróciłem oczami, powoli wstając. Podszedłem do dziewczyny.- Po prostu lubisz mój zapach.- Położyłem dłonie na jej biodrach. Fuknęła, robiąc naburmuszoną minę.
- Bluza, która leży na podłodze, ma prawo być podejrzana.
- To, że ty rozrzucasz brudne ubrania, gdzie popadnie, nie oznacza, że inni tak robią.
- A już w szczególności nie ty.- Rzuciła ironicznie, przewracając oczami. Zaśmiałem się, przyciągając ją bliżej swojego ciała. Zarzuciła ręce na moje ramiona, w jednej dłoni nadal trzymając bluzę.
- Wiesz co?- Pochyliłem się w jej stronę, trącając jej nos swoim.
- No co?
- Zapomniałem, że masz okres.- Prychnąłem, a ona uderzyła mnie dłońmi w klatkę piersiową. Zaczęła okładać mnie bluzą.
- Dupek z ciebie!
- Ale twój, prawda?- Zaśmiałem się, próbując zasłonić przed jej uderzeniami.
- Nie cierpię cię!- W jej głosie usłyszałem rozbawienie.
- Słabszych się nie bije, Hope!- Uciekłem.- Pamiętaj, że...
- Skoro się przyznałeś.- Przerwała mi, wzruszając przy tym ramionami.- Jestem głodna.
- A kiedy nie byłaś?- Prychnąłem. Hopie fuknęła w moim kierunku, kiedy wchodziłem do łazienki. Ubrałem się w znalezione rzeczy i wróciłem do pokoju. Brunetka chodziła w kółko przy drzwiach. Pokręciłem głową, kiedy posłała mi dziwne spojrzenie. Mogłem wnioskować, że według jej czasu byłem za długo w łazience. Ale o ile się nie mylę, to spędziłem tam zaledwie kilka minut. Teraz już jasno mogłem stwierdzić, że Hope ma gorszy dzień. Współczuję Louisowi i Liamowi, bo praca z nią będzie ciężka, a szczególnie dzisiaj. Oboje wyszliśmy na korytarz. Zamknąłem za nami drzwi i ruszyliśmy do jadalni. Mój pokój był jednym z najbardziej odizolowanych od wszystkich ważnych pomieszczeń w zamku. Lubiłem to małe odludzie. Zamek był ogromny. Jadalnia, główne wyjście, sypialnia Hope czy Harry'ego, kuchnia były dość blisko siebie, a ja mieszkałem na drugim końcu zamku. Gdzieś w połowie drogi dziewczyna zaczęła opowiadać o najgłupszych rzeczach, śmiejąc się przy tym. A jeszcze przed chwilą była naburmuszona. Co chwilę śmiałem się razem z nią, bo mówiła tak chaotycznie i niezrozumiale, że nie dało się nie zaśmiać. Machała rękami, robiąc dziwne miny. Dotarliśmy do bardziej 'tłocznej' części budynku. Mijaliśmy coraz więcej osób. W oddali zobaczyłem sylwetkę, którą od razu rozpoznałem. Dźgnąłem brunetkę łokciem, kiwając nieznacznie głową, w kierunku zmierzającej do nas postaci. Przestała paplać i się wygłupiać, próbują wyłapać kim jest ta osoba. Nie trwało to długo.
- Harry!- Uśmiechnęła się.
- Hope!- Krzyknął, próbując brzmieć jak ona. Nawet pomachał rękami podobnie do niej.- I Niall!- Dodał, nadal starając się brzmieć jak brunetka. Był dziwny, jak nie on. Wesoły, uśmiechał się. Nie był chamski, ani ironiczny. Ale nie miałem zamiaru tego komentować. Wiem, że martwi się o Hope, tak samo, jak wszyscy. Zdaje sobie sprawę z tego, co się dzieje. Poza tym on naprawdę lubi Hopie, więc nie widzę powodu, dlaczego miałby być dla niej niemiły.
- A ty gdzie idziesz?- Wróciłem do rzeczywistości, gdzie Hope z nim rozmawiała.
- Mam ostatnio urwanie głowy. Były problemy z obroną zamku. Ogółem małe zamieszanie i muszę to wszystko ogarnąć, bo jak dobrze wiesz, to ja tu jestem panem i władcą!- Harry uniósł dumnie głową, wywołując śmiech u dziewczyny.
- Chciałbyś.- Prychnęła.- To ja jestem najważniejsza.
- Pępek świata.- Przewrócił oczami, za co dostał w ramię.- Ale u ciebie nie działo się nic złego, nie potrzebujesz niczego?- Zmienił temat.
- Nie, w porządku. Niall przyniesie mi dzisiaj parę rzeczy z domu.- Poczułem na sobie spojrzenie Stylesa.
- Więc wszystko gra.- Zwrócił się z powrotem do Hope.- Lećcie już na to śniadanie. Pamiętaj, że masz jeść.- Pogroził jej palcem. Wywróciła oczami, odtrącając jego dłoń i przytuliła się do Harry'ego. Czy byłem zazdrosny? Nie. Hopie powiedziała, że nic do niego nie czuje, że po prostu go lubi. Jak kolegę czy przyjaciela. A skoro ona mówi, że nic jej z nim nie łączy, to nie mam podstaw, aby jej nie wierzyć. Ufam Hope w stu procentach. Pożegnała się z Harrym i ruszyła przed siebie, a ja z nią. Po kilku minutach dotarliśmy już do jadalni. Pociągnąłem dziewczynę do ogromnego stolika, odsuwając jedno z krzeseł. Usiadła, posyłając mi uśmiech.
- Masz ochotę na coś konkretnego?- Pochyliłem się nad nią.
- Skoro tak stawiasz sytuację, idę do kuchni!- Wstała, wskazując na drzwi. Wywróciłem oczami i poszedłem za nią.
Zjedliśmy śniadanie. Hopie musiała mieć sporo siły, żeby wytrzymać dwie godziny z Louisem i Liamem. Oni lubią ją irytować, a ona się daje. Odnieśliśmy talerze do kuchni. Opierałem się o framugę, przyglądając się, jak rozmawia z szefem kuchni. Ciągle robiła dziwne miny, śmiała się, a Peter razem z nią. Trzymał formalnie ręce na plecach i kiwał się raz do przodu, raz do tyłu. Odepchnąłem się od framugi, powoli idąc w ich kierunku. Kiedy byłem niedaleko, chłopak dostrzegł moją obecność. Hope musiała zauważyć, że patrzy jej się przez ramie, bo odwróciła się w moją stronę z szerokim uśmiechem.
- Niall!- Pisnął ktoś za mną. Zanim zdążyłem sprawdzić kto, zostałem zamknięty w szczelnym uścisku.- Dawno cię nie widziałam!
- Sophie.- Uśmiechnąłem się, odrywając od niej.- Nie było ostatnio okazji.
- Kompletnie straciłeś dla nas czas.- Fuknęła na mnie, robiąc obrażoną minę. Jednak przestała, kiedy obok mnie stanęła Hope. Peter wrócił do pracy.
- Hej Sophie.- Uśmiechnęła się. Dziewczyna cofnęła się nieznacznie, nic nie odpowiadając.- Naprawdę przepraszam, Soph... To było dawno, nie panowałam nad tym. Przepraszam...- Zaczęła się tłumaczyć, ale Sophie tylko pokiwała głową, odchodząc. Może to i lepiej. Musimy iść na dziedziniec do chłopaków.
- Hope, mam dla ciebie niespodziankę.- Objąłem ją ramieniem, kiedy wychodziliśmy z kuchni.
- Lubię niespodzianki.- Rzuciła.- Co to?
- Chodź.- Pociągnąłem ją w stronę wyjścia. Nie odzywała się słowem, tylko szła zaraz obok. Otworzyłem ogromne drzwi, które prowadziły na dziedziniec. Liam już tam był, rozmawiając z jednym ze strażników.
- Dochodzi południe, pamiętasz?- Zapytałem.
- Tak, musisz iść. To ta niespodzianka?- Zmarszczyła słodko nos.
- Nie, zostajesz na ten czas z Liamem i Louisem.- Pociągnąłem ją do Payne'a. Opierała się, ale szła.
- Hej.
- Jesteśmy- Oznajmiłem.- Wrócę szybko, Hope.- Cmoknąłem ją przelotnie i już miałem odchodzić, kiedy zatrzymał mnie głos Liama.
- Gdzie się wybierasz?- Wiedziałem. Sprawdzali mnie, żeby 'nie pakował się w kłopoty'.
- O to nic wielkiego.- Uśmiechnęła się Hope.- Wysyłam go do sklepu i po kilka rzeczy do mojego domu.- Kiwnąłem głową na znak, że to co mówi jest prawdą i jak najszybciej wyszedłem poza mury zamku. Błagam, żeby on tylko przyszedł, ja muszę z nim porozmawiać, on musi mi pomóc. Ja muszę wiedzieć dlaczego tak reaguję na Hope.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam Was, Parówencje! Co tam? Ja już zdrowa, chyba... Najpierw chwyciło mi gardło, potem ucho, które jeszcze trochę trzyma, a dzisiaj rano obudziłam się ze spuchniętym, czerwonym i zaropiałym okiem :C Jak to moja mama powiada: 'Jak nie urok, to sraczka!' Coś w tym jest.
Nie uważacie, że trochę za dużo sielanki było w tym opowiadaniu przed ostatnie dwa tygodnie? Bo ja sądzę, że było za uroczo, za idealnie i za milutko. A Harry? Jednak spotkał Hopie. Spodobała mi się perspektywa Nialla. XD
Ale jeżeli chodzi o WWAD, to jestem okropnie zawiedziona. Przez błędną informację o zawieszeniu, straciłam wielu z Was. Szczerze to tracę ochotę i ten 'power' do pisania. Bo jak mam się cieszyć, kiedy nagle z 30 komentarzy, robi się 11? Hm? Jeżeli macie kontakt z osobami, które to czytają i myślą, że WWAD jest zawieszone, to powiedzcie im, że są w błędzie! Jeżeli chodzi o te komentarze, to czuję się naprawdę okropnie z tego powodu i nie mogę spać po nocach. Musze coś wykombinować, aby ponownie się wybić. Już nad tym myślę :D
Do następnego piątku i BŁAGAM, JEŻELI CZYTASZ- KOMENTUJ!