23. I'm liar, I'm a fucking liar
Dzisiejszy rozdział dedykowany Natalce <3
Ty wiesz, że to o Ciebie chodzi!
Przyjmuję wyzwania i zgłoszenia co do listów!
Leżałam w łóżku, próbując ułożyć sobie to wszystko. Ten sen był tak realistyczny. Prawie uwierzyłam, że Harry ma uczucia, prawie uwierzyłam, że może nie jest tak jebanym chujem, jakim mi się wydawał, a raczej dalej wydaje. Prawie uwierzyłam, że Niall żyje. Prawie uwierzyłam, że mogę być wolna. I uwierzyłam w to, że JESTEM wariatką. Co to wszystko miało oznaczać? Chcę być wolna, wiem. Chcę, żeby Niall żył, wiem. Ale reszta snu? Czy to też jest to, czego ja podświadomie chcę? Czemu ten sen był tak perfekcyjny? Czemu pozwolił mi uwierzyć, że tak może być? To boli jeszcze bardziej. Teraz czuję, że jestem w gównie. Zamknięta w czterech ścianach z nim. Ten Harry w życiu mi nie zaufa, on nie pozwoli mi wyjść na zewnątrz. Sięgnęłam pod poduszkę, gdzie było małe czerwone pudełeczko. Musi mi się udać. Muszę stąd wyjść, zaszyć się gdzieś i to zrobić. Chcę być z Niallem. Leżałam tak bezczynnie, bawiąc się rogiem kołdry i płacząc. Nic więcej tutaj nie mogę robić. Łzy to jedyne, co teraz może przynieść mi trochę ulgi. Nie zauważyłam, kiedy drzwi się otworzyły, a w progu stanął Harry.
- Nie śpisz- Był tym lekko zaskoczony. No cóż... Po tym śnie już nie zasnę. A tym bardziej nie zrobię tego, gdy on jest w pobliżu. Kto wie, co mu strzeli do głowy?- Hope? Wszystko w porządku? Ty płaczesz? Co jest?- Zauważyłam, że chłopak ma ze sobą tacę z jedzeniem.
- Nie mam na nic ochoty. Chcę cały dzień leżeć w łóżku i użalać się nad sobą. Będę płakać i uświadamiać sobie, jak bardzo jestem bezużyteczna. Jak co chwila ktoś mną pomiata, bo jestem nic niewartym śmieciem. Może to nawet dobrze, że mnie tutaj zamknąłeś. Nie siedzę nikomu na głowie, jedyny minus, to to, że musisz mnie karmić. Choć w sumie, nie musisz. Śmierć głodowa nie wydaje się być, aż tak zła. Poza tym nie mam już nikogo, bo na nikogo nie zasługuję. A wiesz czemu?- Spojrzałam mu w oczy.- Bo jestem nic niewartą kurwą, która potrafi jedynie krzywdzić ludzi. Dla innych nie jestem człowiekiem, jestem po prostu domową fabryką czystej krwi. Chcę umrzeć i to jak najszybciej.- Obróciłam się na bok, plecami do niego. Taka jest prawda. Nie zasługuję na nic. Nagle dostałam nowej dawki łez. Za chwilę się utopię. Też niezła śmierć...
- Hope przestań pieprzyć! Chyba nie popadłaś mi tu w depresję, co? Jeszcze raz usłyszę coś takiego, to nie ręczę za siebie! Nie masz prawa tak w sobie mówić, rozumiesz?
- Ale nie zabronisz mi tak o sobie myśleć.- Odpyskowałam szybko i wróciłam do płakania. Mam dość. Czuję jak wariuję. Czuję jak kolejne części mojego mózgu stają się coraz bardziej obłąkane. Staję się jedną z osób, z którymi dorastałam. Staję się psychiczna! On mnie przed tym nie powstrzyma. Nie zabroni mi myśleć i nie sprawi, że stanę się mniej, czy bardziej szalona. On tak naprawdę nie może zrobić nic. Może mnie tu zamknąć, może przetrzymywać, może gwałcić, katować, ale nie zabierze mi jednej rzeczy- mojego umysłu. Choćby nie wiem jak bardzo tego chciał, nie może. Po prostu nie może.
- Hopie, chcę, żebyś czuła się tutaj dobrze. Codziennie pytam czy czegoś potrzebujesz, staram się na tyle, na ile mogę, żeby nad sobą panować. Nie chcę, żebyś czuła się jak w więzieniu. Nie chcę, żebyś myślała, że jesteś nic nie warta, bo wcale tak nie jest. Jak możesz być bezwartościowa, skoro każdy Cię pragnie?
- Nie pragną mnie, tylko mojej krwi. To nie ja jestem cenna, tylko moja krew.
- Wcale nie! To Ty jesteś cenna.
- Po co Ty to w ogóle robisz?!- Obróciłam się w jego stronę i zmarszczyłam brwi.- Po co ci to wszystko?! Co masz z tego, że mnie tu trzymasz?! Jakąś chorą satysfakcję?!- Nie wytrzymuję nerwowo...
- Tak, mam satysfakcję z tego, że jesteś tutaj bezpieczna.- Zaśmiałam się pod nosem i powoli wstałam. Uklęknęłam tuż przed Harrym i zatrzymałam swoją twarz zaraz przed jego.
- Tak Ci się tylko wydaje.- Wyszeptałam.- Sama dla siebie jestem zagrożeniem.- Zaciskałam pięści coraz mocniej i mocniej. Poczułam ohydny zapach spalonej skóry i przeszywający ból dłoni. Styles zerwał się i chwycił mnie za nadgarstki. Rozluźniłam dłonie. Boli jak cholera, ale daje taką satysfakcjonującą ulgę.
- Hope!- Krzyknął. Wyszedł z pokoju, a po chwili wrócił z apteczką.- Oszalałaś?!
- Nie uchronisz mnie przed samą sobą!- Zaczęłam histerycznie płakać. Co jest ze mną nie tak? Czemu nie potrafię racjonalnie myśleć?! Czemu nie potrafię zapanować nad tym co robię?!- Boli! Cholernie boli!- Siedziałam na rogu łóżka, a Hazz grzebał w apteczce. Co chwile rzucał mi krótkie spojrzenie, aż w końcu rzucił wszystko i ukucnął przede mną. Chwycił moją twarz w dłonie i spojrzał głęboko w oczy. Kilka razy nabierał powietrza w płuca, otwierając usta i próbował coś powiedzieć, ale za każdym razem rezygnował w ostatniej chwili. Kciukami głaskał moje policzki. Jego oddech przyspieszył, stał się nerwowy. Ponownie nabrał powietrza i ponownie zrezygnował. W jego oczach dostrzegłam coś, czego najmniej się spodziewałam. Zaczęły się w nich zbierać łzy. Powstrzymywał je za wszelką cenę. Zacisnął szczękę i gwałtownie wstał, wychodząc z pokoju. Zostawił mnie kompletnie samą. Zamknął drzwi, a po kilku sekundach mogłam usłyszeć miliony przekleństw, które rzucał sam do siebie. Ciągłe trzaski rozwalanych przedmiotów i jedno, mocne uderzenie w drzwi. Czemu tak zareagował? O co mu chodzi? Wszystko z nim w porządku? Wyciągnęłam z apteczki wodę utlenioną i bandaż. Nasączyłam wacik, dezynfekując nim rany na dłoniach. Boli... Syknęłam, czując nieprzyjemne szczypanie. Zabandażowałam obie dłonie. Będzie dobrze. Muszę po prostu nad sobą panować. Odłożyłam wszystko do apteczki i powoli wstałam z łóżka. Stanęłam przed drzwiami, które prowadziły do pokoju Harry'ego. Teraz jest tam o wiele ciszej. Położyłam dłoń na drewnianej powierzchni i nasłuchiwałam. Jest tam jeszcze, czy może wyszedł? Skup się Hope! Zamknęłam oczy, wyłączając wszystkie zmysły, oprócz jednego- dotyku. Skupiłam się na tym, co czułam. Nie widzę, nie słyszę, ale czuję. I nagle do mnie dotarło. Stał przy drzwiach. Czułam jego oddech, który rozbijał się o nie. Cofnęłam się. Co jest ze mną nie tak? Nigdy tego nie umiałam. Nigdy nie wiedziałam, że tak potrafię!
- Harry?- Podeszłam bliżej drzwi.- Wszystko w porządku?- Nie dostałam odpowiedzi. Co on tam robi?! Dalej Hope, jeszcze raz. Położyłam dłoń na drzwiach, zamknęłam oczy i tym razem poczułam bicie serca. Siedzi o nie oparty.- Harry?
- Co?- Usłyszałam delikatne uderzenie, co oznaczało, że oparł głowę o drewnianą powierzchnię.
- Wszystko w porządku?
- Tak- Uciął. Nie przekonała mnie ta odpowiedź. Usiadłam na podłodze i oparłam się o ścianę. Raczej stąd teraz nie wyjdę. Nie wypuści mnie, co więcej na pewno nie na zewnątrz. Ale co, jeśli ten sen nie był tylko snem? A może to kolejna z mocy? Mam przeczucie, że coś tam jest, że ta wioska może istnieć. A może Niall żyje? Może to był znak, że muszę spróbować się wydostać? Muszę spróbować. Albo się uda, albo go zdenerwuję.
- Hazz? Mogłabym wyjść na zewnątrz?- Zapytałam niepewnie. Muszę.Się.Stąd.Wydostać!
- Oszalałaś? Nie ma mowy!- Odpowiedział szybko.
- Proszę, ja...
- Nie dyskutuj. Nie ma mowy i nawet nie próbuj mnie prosić. Nie i koniec.- Przerwał mi. On się nie złamie. Nie ubłagam go. Muszę wyjść. Podniosłam się z podłogi i podeszłam do drugich drzwi, prowadzących na korytarz. Otwierałam już niejeden zamek. Nie chcę ryzykować, nie chcę uciekać, ale jeżeli to była przepowiednia? Jeżeli ta wioska tam jest?! Skupiłam się najbardziej, jak mogłam, ale nic się nie stało. Poczułam desperackie łzy, które zaczęły spływać po moich policzkach. Jeszcze raz! Skupiłam się, zacisnęłam powieki i szczękę. Usłyszałam charakterystyczne kliknięcie zamka. Udało się! Drzwi powoli się odsunęły. Wyszłam na korytarz. Nikogo tutaj nie ma, to dziwne. Popatrzył w prawo, potem w lewo. Którędy? Poszłam za przeczuciem. Błądziłam wśród przeróżnych pomieszczeń, ale wiedziałam, że idę w dobrym kierunku. Stanęłam przed ogromnym oknem. Ten widok. Ten las. To niemożliwe, żeby nikt tutaj nie mieszkał. Ta wioska musi istnieć, Niall musi żyć. Zaczęłam biec, żeby uciec przed Harrym. Pewnie zdążył zorientować się, że mnie nie ma. Biegłam długim korytarzem, skręciłam w prawo, potem w lewo, znowu w lewo i na koniec w prawo i... Zobaczyłam drzwi. Te, które widziałam w moim śnie. Podbiegłam do nich, chciałam otworzyć, ale były zamknięte. Nagle ktoś mocno złapał mnie w talii. Obróciłam się gwałtownie, a on przycisnął mnie do ich powierzchni drzwi.
- Chciałaś uciec.- Spojrzałam na niego, na Harry'ego. Był wściekły, a do mnie zaczęło docierać co się dzieje. Palce chłopaka wbijały się w moją skórę.- Chciałaś uciec!- Krzyknął, a jego pięść uderzyła tuż obok mojej głowy. Kilka centymetrów...
- Nie, nie chciałam! Chciałam wyjść, tylko wyjść! Wróciłabym!- Patrzył na mnie ze wściekłością wymalowaną na twarzy. Miał furie w oczach... zaciskał szczękę. Przerzucił mnie przez ramie i zaczął nieść do swojego pokoju. Wiedziałam co chce zrobić, ostrzegał mnie. To był ten krok. To był jeden krok za daleko.- Harry, proszę! Przysięgam, że nie chciałam uciec! Przepraszam!- Zaczęłam się szarpać, ale rezygnowałam, kiedy z każdym ruchem jego palce wbijały się coraz głębiej w moją skórę. Nic nie widziałam przez łzy. Droga powrotna okazała się być o wiele krótsza. Weszliśmy do mojego pokoju, a Styles rzucił mnie na łóżko. Wykorzystując chwile, kiedy mnie nie dotykał, skuliłam się w rogu.- Przepraszam. Chciałam tylko wyjść, tylko!- Moje słowa zdawały się do niego nie docierać. Chwycił mnie za nogi i pomimo moich błagań i szarpania się, rozprostował i usiadł okrakiem na udach. Chwycił moje nadgarstki przygważdżając je koło mojej głowy. Nie było sensu się szarpać, bo on był silniejszy.- Proszę...- Błagałam, płacząc coraz bardziej. Zamknęłam oczy, kiedy jedna z jego dłoni znalazła się pod moją bluzką.- Harry proszę!- Zalałam się kolejną dawką łez.- Nie chciałam uciec.- Powtarzałam w kółko, mając nadzieję, że w końcu przestanie. Zatrzymał się. Rozluźnił uścisk na nadgarstkach.
- To czemu w takim razie wyszłaś z pokoju bez pozwolenia?- Puścił mnie, ale nadal siedział na moich udach. Nie zrezygnował, po prostu czekał na odpowiedź.
- Nie chcę być zamknięta. Chciałam się przejść. Nie ucieknę. Nie próbowałam! Chciałam wyjść!- Próbowałam się usprawiedliwić, ale łzy to uniemożliwiały.- Przepraszam! Już nigdy nie wyjdę bez zgody! Tylko nie rób mi krzywdy...- Ostatnie wyszeptałam.- Boję się- Jedna z moich myśli wyrwała się z mojej głowy. Zamknęłam oczy, nadal płacząc. Ciało Harry'ego pochyliło się nad moim. Czułam jego oddech, który muskał moją skórę. Był... Uspokajający? Loczki chłopaka łaskotały moją twarz.
- Spokojnie- Szepnął przy moim uchu, co spowodowało, że podskoczyłam ze strachu. Ponownie zaczęłam dławić się łzami.- Hope, spokojnie- Kontynuował.- Oddychaj- Wykonywałam jego polecenia, bo bałam się, że jakikolwiek sprzeciw pogorszy sytuacje.- Powoli...- Zaczął wodzić nosem koło mojego ucha. Nie mogłam opanować łez i przyspieszonego oddechu. Wdech, wydech, wdech... Dlaczego on nie może mi dać spokoju? Dlaczego nie zamknie mnie w tej piwnicy i nie zostawi?- Widzisz? Już w porządku.- Odezwał się znowu, a jego dłonie wylądowały na moich biodrach. Nie! Zacisnęłam mocno szczękę, powstrzymując kolejne łzy. Nie kontrolowałam mimowolnie napinających się mięśni. Obróciłam głowę na bok, zamykając oczy. Harry odsunął się lekko ode mnie, a jedną dłonią delikatnie chwycił mój podbródek, zmuszając mnie do obrócenia głowy w jego stronę. Oparł swoje czoło o moje, kciukiem gładząc policzek. To było... To jest coś... On się o mnie martwi. Przejmuje się tym, co ja czuję. Powoli otworzyłam jedno, a potem drugie oko, napotykając jego zielone tęczówki.- Już dobrze?- Kiwnęłam delikatnie głową. Nie! Przecież to niemożliwe, żeby on... Harry jest bezuczuciowym chujem, bo gdyby nie był, to by mnie wypuścił. Ufałby mi, nie doprowadzał do płaczu i przede wszystkim nie zamknąłby mnie w jednym pokoju. Nienawidzę go. Ponownie zaczęłam płakać. Nie powstrzymywałam łez. Nie przejmowałam się jego dotykiem, czy jego słowami, które miały mnie uspokoić. Nienawidzę go! I nie pokażę mu, że może mnie kontrolować. Nieważne co teraz zrobi. Już dzisiaj wieczorem będę z Niallem. Jeszcze kilka godzin, tylko kilka godzin cierpienia. Nawet jak mnie skrzywdzi, to to już nieważne. Może mnie nawet zabić. Spojrzałam mu w oczy z kamienną twarzą niewyrażającą żadnych emocji. Nadal wisiał nade mną, ale ja już się nie szarpałam, nie prosiłam... Nie było sensu. Mam dość. I wtedy go coś tknęło. Podniósł się, zszedł ze mnie. Byłam już przygotowana na wszystko, a on ruszył w stronę drzwi.- Pamiętaj, że to ja tu żądzę. Nie wystarczy się rozbeczeć i przepraszać, żebym dał Ci spokój i nie wyciągnął żadnych konsekwencji. To jest pierwszy i ostatni raz, Hope.- Warknął. W jego głosie było coś, co nie pasowało do Harry'ego. Ale nie wiem co. Wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Może to i lepiej. Może tak właśnie miało być? Nie będę dłużej zwlekała. On w najbliższym czasie tu nie wejdzie. Mam okazję. Sięgnęłam pod poduszkę, wyciągając spod niej czerwone pudełeczko. Podniosłam się i oparłam o ramę łóżka. Bawiłam się pudełeczkiem, przekładając je z ręki do ręki. W końcu zeszłam z łóżka, siadając na podłodze. Otworzyłam je i wyciągnęłam żyletkę. Wystarczy jedno cięcie. Kilkadziesiąt poprzecznych kresek nie da tyle, co jedna, głęboka, wzdłuż przedramienia. Tylko tyle i będę z osobą, którą kocham. Ale co jak Harry mnie znajdzie? Nie jest aż tak bezuczuciowy. Może lepiej, żebym ja tu została, niż kolejne osoby miały ginąć za mnie. On wpadnie w szał. Nie! Obracałam błyszczący przedmiot w palcach, aż w końcu przyłożyłam go do skóry.- Przepraszam- Szepnęłam sama do siebie i wykonałam jedno, podłużne cięcie. Nie bolało. Krew lała się bez przerwy. Dopiero, gdy wokół była dość spora plama, ja zaczęłam tracić przytomność. Oparłam głowę o łóżko. Czułam się jak po babeczkach Harry'ego. Zamykałam i otwierałam oczy. Widziałam twarze znanych mi osób, powtarzałam w myślach, jak bardzo ich przepraszam, a ostatnie co byłam w stanie zobaczyć to ciemność. Chcę odejść. Nagle coś zaczęło szarpać moim ciałem. Krzyczał. Musiałam uzbierać ostatnie siły, które w sobie miałam, aby uchylić jedno oko i zobaczyć zapłakaną twarz Hazzy. Krzyczał coś, szarpał mną. Zadałam sobie sprawę z tego co się dzieje, kiedy wyłapałam jedno pojedyncze zdanie, wśród krzyku i szumu. "Niall żyje!" Odbijało się w mojej głowie. Jak to żyje? Nie czułam bicia serca, nie oddychałam. On żyje...
---------------------------------------------
Tum turu rum! Nie mam pojęcia co Wam napisać, więc... Przypominam o listach i wyzwaniach! Proszę o komentarze i wgl wgl XD Do listu zgłosiło się 13 osób, więc będzie losowanko :> Ale dalej możecie się zgłaszać. Paa! Do środy! <3
- Ale nie zabronisz mi tak o sobie myśleć.- Odpyskowałam szybko i wróciłam do płakania. Mam dość. Czuję jak wariuję. Czuję jak kolejne części mojego mózgu stają się coraz bardziej obłąkane. Staję się jedną z osób, z którymi dorastałam. Staję się psychiczna! On mnie przed tym nie powstrzyma. Nie zabroni mi myśleć i nie sprawi, że stanę się mniej, czy bardziej szalona. On tak naprawdę nie może zrobić nic. Może mnie tu zamknąć, może przetrzymywać, może gwałcić, katować, ale nie zabierze mi jednej rzeczy- mojego umysłu. Choćby nie wiem jak bardzo tego chciał, nie może. Po prostu nie może.
- Hopie, chcę, żebyś czuła się tutaj dobrze. Codziennie pytam czy czegoś potrzebujesz, staram się na tyle, na ile mogę, żeby nad sobą panować. Nie chcę, żebyś czuła się jak w więzieniu. Nie chcę, żebyś myślała, że jesteś nic nie warta, bo wcale tak nie jest. Jak możesz być bezwartościowa, skoro każdy Cię pragnie?
- Nie pragną mnie, tylko mojej krwi. To nie ja jestem cenna, tylko moja krew.
- Wcale nie! To Ty jesteś cenna.
- Po co Ty to w ogóle robisz?!- Obróciłam się w jego stronę i zmarszczyłam brwi.- Po co ci to wszystko?! Co masz z tego, że mnie tu trzymasz?! Jakąś chorą satysfakcję?!- Nie wytrzymuję nerwowo...
- Tak, mam satysfakcję z tego, że jesteś tutaj bezpieczna.- Zaśmiałam się pod nosem i powoli wstałam. Uklęknęłam tuż przed Harrym i zatrzymałam swoją twarz zaraz przed jego.
- Tak Ci się tylko wydaje.- Wyszeptałam.- Sama dla siebie jestem zagrożeniem.- Zaciskałam pięści coraz mocniej i mocniej. Poczułam ohydny zapach spalonej skóry i przeszywający ból dłoni. Styles zerwał się i chwycił mnie za nadgarstki. Rozluźniłam dłonie. Boli jak cholera, ale daje taką satysfakcjonującą ulgę.
- Hope!- Krzyknął. Wyszedł z pokoju, a po chwili wrócił z apteczką.- Oszalałaś?!
- Nie uchronisz mnie przed samą sobą!- Zaczęłam histerycznie płakać. Co jest ze mną nie tak? Czemu nie potrafię racjonalnie myśleć?! Czemu nie potrafię zapanować nad tym co robię?!- Boli! Cholernie boli!- Siedziałam na rogu łóżka, a Hazz grzebał w apteczce. Co chwile rzucał mi krótkie spojrzenie, aż w końcu rzucił wszystko i ukucnął przede mną. Chwycił moją twarz w dłonie i spojrzał głęboko w oczy. Kilka razy nabierał powietrza w płuca, otwierając usta i próbował coś powiedzieć, ale za każdym razem rezygnował w ostatniej chwili. Kciukami głaskał moje policzki. Jego oddech przyspieszył, stał się nerwowy. Ponownie nabrał powietrza i ponownie zrezygnował. W jego oczach dostrzegłam coś, czego najmniej się spodziewałam. Zaczęły się w nich zbierać łzy. Powstrzymywał je za wszelką cenę. Zacisnął szczękę i gwałtownie wstał, wychodząc z pokoju. Zostawił mnie kompletnie samą. Zamknął drzwi, a po kilku sekundach mogłam usłyszeć miliony przekleństw, które rzucał sam do siebie. Ciągłe trzaski rozwalanych przedmiotów i jedno, mocne uderzenie w drzwi. Czemu tak zareagował? O co mu chodzi? Wszystko z nim w porządku? Wyciągnęłam z apteczki wodę utlenioną i bandaż. Nasączyłam wacik, dezynfekując nim rany na dłoniach. Boli... Syknęłam, czując nieprzyjemne szczypanie. Zabandażowałam obie dłonie. Będzie dobrze. Muszę po prostu nad sobą panować. Odłożyłam wszystko do apteczki i powoli wstałam z łóżka. Stanęłam przed drzwiami, które prowadziły do pokoju Harry'ego. Teraz jest tam o wiele ciszej. Położyłam dłoń na drewnianej powierzchni i nasłuchiwałam. Jest tam jeszcze, czy może wyszedł? Skup się Hope! Zamknęłam oczy, wyłączając wszystkie zmysły, oprócz jednego- dotyku. Skupiłam się na tym, co czułam. Nie widzę, nie słyszę, ale czuję. I nagle do mnie dotarło. Stał przy drzwiach. Czułam jego oddech, który rozbijał się o nie. Cofnęłam się. Co jest ze mną nie tak? Nigdy tego nie umiałam. Nigdy nie wiedziałam, że tak potrafię!
- Harry?- Podeszłam bliżej drzwi.- Wszystko w porządku?- Nie dostałam odpowiedzi. Co on tam robi?! Dalej Hope, jeszcze raz. Położyłam dłoń na drzwiach, zamknęłam oczy i tym razem poczułam bicie serca. Siedzi o nie oparty.- Harry?
- Co?- Usłyszałam delikatne uderzenie, co oznaczało, że oparł głowę o drewnianą powierzchnię.
- Wszystko w porządku?
- Tak- Uciął. Nie przekonała mnie ta odpowiedź. Usiadłam na podłodze i oparłam się o ścianę. Raczej stąd teraz nie wyjdę. Nie wypuści mnie, co więcej na pewno nie na zewnątrz. Ale co, jeśli ten sen nie był tylko snem? A może to kolejna z mocy? Mam przeczucie, że coś tam jest, że ta wioska może istnieć. A może Niall żyje? Może to był znak, że muszę spróbować się wydostać? Muszę spróbować. Albo się uda, albo go zdenerwuję.
- Hazz? Mogłabym wyjść na zewnątrz?- Zapytałam niepewnie. Muszę.Się.Stąd.Wydostać!
- Oszalałaś? Nie ma mowy!- Odpowiedział szybko.
- Proszę, ja...
- Nie dyskutuj. Nie ma mowy i nawet nie próbuj mnie prosić. Nie i koniec.- Przerwał mi. On się nie złamie. Nie ubłagam go. Muszę wyjść. Podniosłam się z podłogi i podeszłam do drugich drzwi, prowadzących na korytarz. Otwierałam już niejeden zamek. Nie chcę ryzykować, nie chcę uciekać, ale jeżeli to była przepowiednia? Jeżeli ta wioska tam jest?! Skupiłam się najbardziej, jak mogłam, ale nic się nie stało. Poczułam desperackie łzy, które zaczęły spływać po moich policzkach. Jeszcze raz! Skupiłam się, zacisnęłam powieki i szczękę. Usłyszałam charakterystyczne kliknięcie zamka. Udało się! Drzwi powoli się odsunęły. Wyszłam na korytarz. Nikogo tutaj nie ma, to dziwne. Popatrzył w prawo, potem w lewo. Którędy? Poszłam za przeczuciem. Błądziłam wśród przeróżnych pomieszczeń, ale wiedziałam, że idę w dobrym kierunku. Stanęłam przed ogromnym oknem. Ten widok. Ten las. To niemożliwe, żeby nikt tutaj nie mieszkał. Ta wioska musi istnieć, Niall musi żyć. Zaczęłam biec, żeby uciec przed Harrym. Pewnie zdążył zorientować się, że mnie nie ma. Biegłam długim korytarzem, skręciłam w prawo, potem w lewo, znowu w lewo i na koniec w prawo i... Zobaczyłam drzwi. Te, które widziałam w moim śnie. Podbiegłam do nich, chciałam otworzyć, ale były zamknięte. Nagle ktoś mocno złapał mnie w talii. Obróciłam się gwałtownie, a on przycisnął mnie do ich powierzchni drzwi.
- Chciałaś uciec.- Spojrzałam na niego, na Harry'ego. Był wściekły, a do mnie zaczęło docierać co się dzieje. Palce chłopaka wbijały się w moją skórę.- Chciałaś uciec!- Krzyknął, a jego pięść uderzyła tuż obok mojej głowy. Kilka centymetrów...
- Nie, nie chciałam! Chciałam wyjść, tylko wyjść! Wróciłabym!- Patrzył na mnie ze wściekłością wymalowaną na twarzy. Miał furie w oczach... zaciskał szczękę. Przerzucił mnie przez ramie i zaczął nieść do swojego pokoju. Wiedziałam co chce zrobić, ostrzegał mnie. To był ten krok. To był jeden krok za daleko.- Harry, proszę! Przysięgam, że nie chciałam uciec! Przepraszam!- Zaczęłam się szarpać, ale rezygnowałam, kiedy z każdym ruchem jego palce wbijały się coraz głębiej w moją skórę. Nic nie widziałam przez łzy. Droga powrotna okazała się być o wiele krótsza. Weszliśmy do mojego pokoju, a Styles rzucił mnie na łóżko. Wykorzystując chwile, kiedy mnie nie dotykał, skuliłam się w rogu.- Przepraszam. Chciałam tylko wyjść, tylko!- Moje słowa zdawały się do niego nie docierać. Chwycił mnie za nogi i pomimo moich błagań i szarpania się, rozprostował i usiadł okrakiem na udach. Chwycił moje nadgarstki przygważdżając je koło mojej głowy. Nie było sensu się szarpać, bo on był silniejszy.- Proszę...- Błagałam, płacząc coraz bardziej. Zamknęłam oczy, kiedy jedna z jego dłoni znalazła się pod moją bluzką.- Harry proszę!- Zalałam się kolejną dawką łez.- Nie chciałam uciec.- Powtarzałam w kółko, mając nadzieję, że w końcu przestanie. Zatrzymał się. Rozluźnił uścisk na nadgarstkach.
- To czemu w takim razie wyszłaś z pokoju bez pozwolenia?- Puścił mnie, ale nadal siedział na moich udach. Nie zrezygnował, po prostu czekał na odpowiedź.
- Nie chcę być zamknięta. Chciałam się przejść. Nie ucieknę. Nie próbowałam! Chciałam wyjść!- Próbowałam się usprawiedliwić, ale łzy to uniemożliwiały.- Przepraszam! Już nigdy nie wyjdę bez zgody! Tylko nie rób mi krzywdy...- Ostatnie wyszeptałam.- Boję się- Jedna z moich myśli wyrwała się z mojej głowy. Zamknęłam oczy, nadal płacząc. Ciało Harry'ego pochyliło się nad moim. Czułam jego oddech, który muskał moją skórę. Był... Uspokajający? Loczki chłopaka łaskotały moją twarz.
- Spokojnie- Szepnął przy moim uchu, co spowodowało, że podskoczyłam ze strachu. Ponownie zaczęłam dławić się łzami.- Hope, spokojnie- Kontynuował.- Oddychaj- Wykonywałam jego polecenia, bo bałam się, że jakikolwiek sprzeciw pogorszy sytuacje.- Powoli...- Zaczął wodzić nosem koło mojego ucha. Nie mogłam opanować łez i przyspieszonego oddechu. Wdech, wydech, wdech... Dlaczego on nie może mi dać spokoju? Dlaczego nie zamknie mnie w tej piwnicy i nie zostawi?- Widzisz? Już w porządku.- Odezwał się znowu, a jego dłonie wylądowały na moich biodrach. Nie! Zacisnęłam mocno szczękę, powstrzymując kolejne łzy. Nie kontrolowałam mimowolnie napinających się mięśni. Obróciłam głowę na bok, zamykając oczy. Harry odsunął się lekko ode mnie, a jedną dłonią delikatnie chwycił mój podbródek, zmuszając mnie do obrócenia głowy w jego stronę. Oparł swoje czoło o moje, kciukiem gładząc policzek. To było... To jest coś... On się o mnie martwi. Przejmuje się tym, co ja czuję. Powoli otworzyłam jedno, a potem drugie oko, napotykając jego zielone tęczówki.- Już dobrze?- Kiwnęłam delikatnie głową. Nie! Przecież to niemożliwe, żeby on... Harry jest bezuczuciowym chujem, bo gdyby nie był, to by mnie wypuścił. Ufałby mi, nie doprowadzał do płaczu i przede wszystkim nie zamknąłby mnie w jednym pokoju. Nienawidzę go. Ponownie zaczęłam płakać. Nie powstrzymywałam łez. Nie przejmowałam się jego dotykiem, czy jego słowami, które miały mnie uspokoić. Nienawidzę go! I nie pokażę mu, że może mnie kontrolować. Nieważne co teraz zrobi. Już dzisiaj wieczorem będę z Niallem. Jeszcze kilka godzin, tylko kilka godzin cierpienia. Nawet jak mnie skrzywdzi, to to już nieważne. Może mnie nawet zabić. Spojrzałam mu w oczy z kamienną twarzą niewyrażającą żadnych emocji. Nadal wisiał nade mną, ale ja już się nie szarpałam, nie prosiłam... Nie było sensu. Mam dość. I wtedy go coś tknęło. Podniósł się, zszedł ze mnie. Byłam już przygotowana na wszystko, a on ruszył w stronę drzwi.- Pamiętaj, że to ja tu żądzę. Nie wystarczy się rozbeczeć i przepraszać, żebym dał Ci spokój i nie wyciągnął żadnych konsekwencji. To jest pierwszy i ostatni raz, Hope.- Warknął. W jego głosie było coś, co nie pasowało do Harry'ego. Ale nie wiem co. Wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Może to i lepiej. Może tak właśnie miało być? Nie będę dłużej zwlekała. On w najbliższym czasie tu nie wejdzie. Mam okazję. Sięgnęłam pod poduszkę, wyciągając spod niej czerwone pudełeczko. Podniosłam się i oparłam o ramę łóżka. Bawiłam się pudełeczkiem, przekładając je z ręki do ręki. W końcu zeszłam z łóżka, siadając na podłodze. Otworzyłam je i wyciągnęłam żyletkę. Wystarczy jedno cięcie. Kilkadziesiąt poprzecznych kresek nie da tyle, co jedna, głęboka, wzdłuż przedramienia. Tylko tyle i będę z osobą, którą kocham. Ale co jak Harry mnie znajdzie? Nie jest aż tak bezuczuciowy. Może lepiej, żebym ja tu została, niż kolejne osoby miały ginąć za mnie. On wpadnie w szał. Nie! Obracałam błyszczący przedmiot w palcach, aż w końcu przyłożyłam go do skóry.- Przepraszam- Szepnęłam sama do siebie i wykonałam jedno, podłużne cięcie. Nie bolało. Krew lała się bez przerwy. Dopiero, gdy wokół była dość spora plama, ja zaczęłam tracić przytomność. Oparłam głowę o łóżko. Czułam się jak po babeczkach Harry'ego. Zamykałam i otwierałam oczy. Widziałam twarze znanych mi osób, powtarzałam w myślach, jak bardzo ich przepraszam, a ostatnie co byłam w stanie zobaczyć to ciemność. Chcę odejść. Nagle coś zaczęło szarpać moim ciałem. Krzyczał. Musiałam uzbierać ostatnie siły, które w sobie miałam, aby uchylić jedno oko i zobaczyć zapłakaną twarz Hazzy. Krzyczał coś, szarpał mną. Zadałam sobie sprawę z tego co się dzieje, kiedy wyłapałam jedno pojedyncze zdanie, wśród krzyku i szumu. "Niall żyje!" Odbijało się w mojej głowie. Jak to żyje? Nie czułam bicia serca, nie oddychałam. On żyje...
---------------------------------------------
Tum turu rum! Nie mam pojęcia co Wam napisać, więc... Przypominam o listach i wyzwaniach! Proszę o komentarze i wgl wgl XD Do listu zgłosiło się 13 osób, więc będzie losowanko :> Ale dalej możecie się zgłaszać. Paa! Do środy! <3